Słodka Tara

★★★★(< 5)

Zabawna wycieczka do upiornego starego budynku nie zamienia się w śmiech.…

🕑 43 minuty minuty Nadprzyrodzony Historie

I. Historia Alice Alice Grey była kochaną małą istotą, mieszkała z rodzicami i codziennie ciężko pracowała w swojej pracy w miejscowym sklepie z tkaninami. Jej rodzina może i była biedna, ale dawali sobie radę, płacąc sobie w świecie i zdobywając szacunek za ich obowiązkowy wysiłek i wysokie standardy moralne. Alicja była fantazyjną dziewczyną, zawsze marzącą o miłości i wychowaniu własnej rodziny, marzenie, które wydawało się spełniać, gdy zainteresował się nią przystojny młody dżentelmen. Ten młody człowiek przyszedł wołając z kwiatami i oznakami uczucia, co spowodowało, że Alicja była zachwycona jego zachowaniem.

Przekonał ją, że jego intencje są honorowe, więc odłożyła na bok swoją nieśmiałość i zaczęli razem wychodzić. Ich zamiłowanie przerodziło się w miłość, a rozmowa o małżeństwie była w powietrzu. Alicja cieszyła się słodkimi pocałunkami, którymi dzielili się i przestała tak energicznie strzec swojej cnoty, dwoje kochanków zjednoczonych w namiętności, zgodnie z zamierzeniami Boga, mężczyzna i kobieta, łącząc się w jedność w błogiej harmonii ze sobą. Owoc ich pasji wyrósł w Alicji i ze względu na jej honor poprosiła swoją prawdziwą miłość o przesunięcie daty ich ślubu.

Zgodził się, ale nigdy więcej go nie zobaczyła, zdradził ją i zniknął tak szybko, jak przybył po raz pierwszy, porzucając ją, by sama poniosła konsekwencje swoich działań. Biedna Alicja, gdy jej nienarodzone dziecko rosło w jej łonie, sytuacja stawała się coraz gorsza, straciła pracę, a jej ojciec wyrzucił ją ze wstydu, jaki jej grzeszne zachowanie sprowadziło na jego dom. Była bez grosza i bezdomna, przestraszona i głodna i tylko żebranie lub kradzież jedzenia mogło ją utrzymać. Za jej zbrodnie policja aresztowała ją i wtrąciła do więzienia w oczekiwaniu na wyrok sędziego. Na nieszczęście dla Alice miała mądrego i humanitarnego sędziego Stevensa, który wydał wyrok w jej sprawie, wiedział, że to nie był zatwardziały przestępca, który stał przed nim, więc okazanie jej współczucia i udzielenie pomocy było jego szlachetnymi intencjami.

Uznał, że Alicja jest moralnie wadliwa, czego konsekwencje niewątpliwie doprowadziły do ​​jej rozwiązłej żądzy i zbrodniczych czynów. Ta żałosna młoda kobieta potrzebowała uzdrowienia, a nie karania, więc zamiast krótkiego wyroku więzienia, skazał ją na bezterminowy pobyt w zakładzie dla obłąkanych, gdzie mogła otrzymać leczenie jej chorego umysłu. Takie osądy nie były tak niezwykłe w Anglii mniej więcej osiemdziesiąt lat temu, wiele niezamężnych matek trafiło do zakładów psychiatrycznych na terapię i rehabilitację. Alice była zamknięta wśród psychopatów i widziała swoje dziecko tylko w momencie jego narodzin, bezradny noworodek został jej szybko zabrany, ponieważ uznano ją za niezdolną do zapewnienia odpowiedniej opieki matczynej swojemu dziecku.

Odrzucona jako kochanka, córka, a teraz jako matka, Alicja popadła w depresję i nie widziała w swoim życiu nic poza smutkiem. Nikt nigdy jej nie odwiedzał i tylko jej książka o duchowości dawała jej jakąkolwiek nadzieję. Czytała o innych płaszczyznach egzystencji i modliła się, aby to była prawda, aby pewnego dnia mogła chodzić na wolności i nie musiała znosić bólu powtarzających się zdrad i fałszywych osądów, które jej zadano.

Gdyby tylko mogła dotrzeć do innego wymiaru, uwolnić swoją duszę od udręki, a może nawet ponownie połączyć się ze swoim dzieckiem, móc go wychowywać zgodnie z jej naturalnym prawem jako jego matki. Lekarze słusznie zrobili obserwacje i notatki na temat depresji Alicji, jej absurdalnych urojeń i wycofanego zachowania. Została zdiagnozowana jako schizofreniczka i idealna pacjentka do wykorzystania jako przypadek testowy dla nowych procedur uznanych za odpowiednie dla jej rodzaju choroby. zastrzyk jej młode ciało zostało przepompowane insuliną, tak dużą, że zapadła w śpiączkę i napady padaczkowe.

To była dobra odpowiedź, a przynajmniej tak uważali niektórzy psychiatrzy, i aby jeszcze bardziej zwiększyć jej szanse na wyzdrowienie, regularnie stosowano terapię wstrząsową electro-konwulsyjną. To wydawało się słuszne, idealne lekarstwo na depresję i urojenia Alice. Alice była częściowo wyleczona, cóż przynajmniej przestała mówić o samobójstwie, szkoda, że ​​w ogóle przestała mówić. Dryfowała w milczeniu długimi korytarzami azylu, zanim wróciła, by stawić czoła wielu godzinom samotności w swojej izolatce.

Te godziny samotnego uwięzienia stały się latami, a ostatecznie całym życiem. Ponieważ Alice nigdy nie pozwolono opuścić tej instytucji, spędziła prawie pięćdziesiąt lat w plugawym i złym azylu Hellingly Mental Asylum, wiktoriańskim domu wariatów zbudowanym na imponującą skalę, aby pomieścić tysiące w swoich osłonach i wyściełanych celach. Gdyby tylko ktoś po nią przyszedł, uwierzył w nią, mogliby ją uratować. Ale nikt nigdy nie przyszedł, a Alice była stracona dla tego świata. Miejmy nadzieję, że dotarła do tego innego miejsca, o jakim marzyła, lub jakiś dobry duch wyszedł, by ją zabrać, aby okazać jej prawdziwe miłosierdzie jej modlitwami i położyć kres jej nieszczęściu.

Piekielnie Asylum wciąż stoi, ukryte głęboko na wsi Sussex, gdzie szaleńcy i niewinni więźniowie mogą zostać po cichu skazani na zapomnienie. Już dawno zostało zamknięte, a okropności dla biednej Alice i jej pobratymców się skończyły, ale wspomnienia o zbrodniach popełnionych przeciwko nim nie wyblakły, ich cierpienie jest wciąż zbyt świeże, aby można je było łatwo zapomnieć lub wybaczyć. Piekielnie musi żyć ze wstydem jeszcze chwilę, ale wkrótce zostanie zburzony… a dusza Alice i wielu innych w końcu zostanie uwolnionych. Niech Bóg im wszystkim błogosławi.

II. Our Journey To Hellingly Moja dziewczyna Hazel i ja mamy prawie taki sam wizerunek, jeśli chodzi o modę, krótką dżinsową spódniczkę, małe czarne botki i każdy stary top, który pod ręką. To krótka spódniczka, która spaja cały wygląd i fajnie jest pokazać trochę nogi i wiedzieć, że wyglądasz seksownie, to sprawia, że ​​czujesz się dobrze ze sobą. Sporo innych dziewczyn na studiach pojawia się codziennie w minispódniczkach w takim czy innym stylu, więc lubimy być trochę bardziej odważne i iść trochę krócej.

Ale jest coś takiego jak zbyt krótka i to jest wybór spódnicy Melanie, nosi najbardziej skandaliczne kreacje, popisuje się zdecydowanie za dużo siebie i zawsze wygląda tak łatwo i tanio, jak przypuszczam, biorąc pod uwagę, że nie ma wielu facetów w okolicy, dla których nie rzuciła majtek. Oboje naprawdę lubimy Melanie, pomimo jej tandetnego wyczucia ubioru i reputacji zdzirowatej, ma tak dobre serce i nie ma wątpliwości, że jest absolutnie cudowna. Wygląda na to, że żadna z pozostałych dziewczyn nie ma dla niej zbyt wiele czasu, może to dlatego, że jest tak piękna, że ​​nie chcą jej znać. Czujesz się tak, jakbyś bladł i stał się nieistotny, gdy stoisz obok niej. To jak oglądanie występu top modelki, gdy Melanie wsiada do samochodu, z cyckami i nogami, gdy pochyla się, by się wsunąć.

Wszystko, co robi, to okazja do zrobienia zdjęcia, tak jak sposób, w jaki odrzuca swoje długie ufarbowane blond włosy i belki. piękny, ciepły, przyjazny uśmiech na jej ładnej twarzy. „Jezu Melanie, jak krótka jest ta spódnica?” to pozdrowienie Hazel. „Cóż, muszę nadążyć za swoim wizerunkiem” — odpowiada Melanie, wijąc się, by zakryć majtki.

Rozśmiesza mnie tym, jak się z siebie wyśmiewa, uwielbia ubierać się puszczalska i nie przeprasza za to. Jest gorącą królową college'u, ale nie dostaje za to wiele podziękowań, żaden z facetów, którzy z nią byli, nie jest przygotowany, by jej towarzyszyć. Wszyscy pieprzą ją kilka razy, a potem rzucają, ponieważ myślą, że jest dobrze wykorzystaną kompromitacją, co jest wstydem, ponieważ byłaby świetną dziewczyną dla każdego faceta, który miałby odwagę się jej bronić. Cóż, jesteśmy teraz przyjaciółkami Melanie i będziemy jej bronić iz przyjemnością pomożemy jej w jej projekcie psychologicznym.

Udajemy się do jakiegoś przerażającego miejsca, gdzie Hazel wie, gdzie Melanie może przeprowadzić badania nad budynkami, które mogą płatać figle umysłowi, na przykład wywołując podprogowe myśli, a nawet doświadczając paranormalnej aktywności i innych tego rodzaju bzdur. Nie wierzę w duchy ani złe duchy, ale mimo to cieszę się, że nie idziemy w nocy. Jestem wystarczająco przerażony, ponieważ oglądam horrory iz tego krótkiego opisu, który dała nam Hazel, to miejsce, do którego się wybieramy, może nas przerazić lub dwa. Cokolwiek się stanie, będzie śmiech.

Myślę, że Melanie naprawdę docenia nasz gest przyjaźni. Ciągle gawędzi, gdy ruszamy na otwartą drogę, a Hazel prowadzi nas ładnie i gładko w drogim mercedesie jej taty. Jestem pod wrażeniem tego, jak dobrym kierowcą jest moja dziewczyna, a jeszcze bardziej pod wrażeniem, że może jeździć tak wielkim fantazyjnym samochodem. Melanie też jest pełna podziwu dla umiejętności bezpiecznej jazdy Hazel, nasza seksowna przyjaciółka jest zrelaksowana i usadowiła się wygodnie na tylnym siedzeniu, robiąc kolejny wyraźny pokaz swoich idealnych długich nóg. „Chciałabym móc prowadzić”, mówi Melanie, „Ciągle oblałam test”.

– Ja też – odpowiada Hazel. "Co?" Krzyczę, "masz na myśli, że nie masz prawa jazdy?" „Och, zrelaksuj się Steffanie, zawiodłem tylko w drobiazgach”. – Więc nie masz ubezpieczenia? A jeśli twój tata się dowie? – Nie zrobi tego? Wciąż jest na wakacjach. "A co jeśli się rozbijemy czy coś?" "Cóż, nie zamierzamy, prawda?" Melanie uważa, że ​​to zabawne, ale ja nie, Hazel to typowe dla Hazel, żeby wykonać taki numer. Ciągle się nie udaje i żyje zgodnie ze swoim pseudonimem.

Wygląda jak Foxy z rudymi, falującymi włosami i na pewno się tak zachowuje. „W takim razie nie idź za szybko” – mówię mojej bezczelnej lisicy. „Robię tylko sześćdziesiąt”, ale trochę zwalnia.

Cóż, przynajmniej się nie popisuje i naprawdę czuję się bezpiecznie, siedząc obok niej. Przypuszczam, że podstęp Hazel jest częścią tego, co sprawia, że ​​jest z nią tak fajnie, że jest to jeden z powodów, dla których tak bardzo ją kocham. "Szczęśliwa teraz?" - pyta mnie Hazel.

I kładzie rękę na mojej gołej nodze. – Tak, ale nadal nie pochwalam. Chociaż nie przeszkadza mi to, że przez chwilę prowadzi jedną ręką.

– Och, zamknij się – mówi i ściska moje udo, podkręcając mnie tak, jak wie. „Jesteście jak małżeństwo”, wtrąca się Melanie. Myślę, że nie zauważyła błądzącej ręki Hazel i wątpię, czy poważnie doszła do wniosku, że Hazel i ja jesteśmy lesbijkami. Nie uważam się za jedną z nich, po prostu zakochałam się w dziewczynie.

Głupi sposób na myślenie, że wiem, ale tak właśnie się czuję. Chciałabym jednak komuś powiedzieć, wyjawić sekret, że między mną a Hazel coś się dzieje, a kto bardziej lub bardziej zasługuje na to, aby być pierwszym, który się dowie niż Melanie? – Powiemy jej? - pytam Hazel. "Powiedz mi co?" – pyta Melanie, zdecydowanie niczego nie podejrzewając. "Steffanie i ja jesteśmy parą, jesteśmy zakochani." Mówi jej Hazel. "Śmieci." „Poważnie, Melanie, Steffanie jest moją dziewczyną”.

"Nie ma mowy, oboje jesteście zbyt dziewczęce, nosicie mini spódniczki i makijaż i tak dalej." - No to jak możemy ci to udowodnić? – pyta ją Hazel. - Nie wiem, przypuszczam, że widząc, jak całujesz. "Dobra", a Hazel i ja przesyłamy sobie buziaka.

Melanie nie jest usatysfakcjonowana naszym kiepskim pokazem, chce zobaczyć, jak prawidłowo się całujemy. Więc zgadzamy się na dobry pocałunek dla jej dobra, kiedy dotrzemy do upiornego budynku, o którym zapomniałam, rozmawiając o dziewczynie o całowaniu dziewczynki. Melanie powstrzymuje mnie przed myśleniem o tym, jakie strachy mogą być w sklepie, nas jej poglądy na sapphic miłość. Po pierwsze, stwierdza, że ​​nie ma nic przeciwko, jeśli Hazel i ja jesteśmy częścią, nadal będzie chciała nas jako przyjaciół.

Po drugie, z radością pocałowałaby nas oboje, a może nawet rozebrałaby się i pozwoliła nam bawić się jej cyckami. Jej trzeci pogląd jest najbardziej określony ze wszystkich i nie ma mowy, żeby nawet rozważyła „inną rzecz”, którą moglibyśmy zrobić. Przy odrobinie zachęty „inną rzeczą” okazuje się lizanie cipki. - Steffanie jest w tym naprawdę dobra, prawda, moja słodka? mówi Hazel. „Och, dziękuję ci, Foxy, to dlatego, że tak bardzo cię kocham”.

„Fuj, będę chora” – komentuje Melanie. Wszyscy dobrze się śmiejemy kosztem siebie nawzajem, ale wesoły nastrój szybko się zmienia, gdy Hazel zwalnia, by skręcić w odległą wiejską uliczkę. Jesteśmy prawie na miejscu, zaledwie kilka mil opustoszałej drogi do przebycia, a wokół nas są tylko pola i lasy.

– To miejsce poważnie was przerazi – oznajmia Hazel. "Gdzie dokładnie jedziemy w takim razie?" Zapytałem ją. „Cholera, najbardziej ogromny, najbardziej przerażający, opuszczony szpital dla wariatów”.

„O Jezu” to moja pierwsza reakcja. „Och, super”, to Melanie. Siedzimy w milczeniu przez kilka następnych minut jazdy, a moja wyobraźnia nie jest w stanie wymyślić niczego na tyle przerażającego, by przygotować mnie na obrzydliwość, którą zobaczymy za następnym rogiem. Pojawia się i stoi nad nami parodia, zbrodnia przeciwko ludzkości, z mnóstwem czarnych okien jak bezduszne oczy obserwujące każdy nasz ruch.

Piekielnie Azyl jest groteskowy i ogromny, jeśli kiedykolwiek jakieś miejsce było nawiedzone, to ta potworność z pewnością jest tym, w rzeczywistości byłbym zdumiony, gdyby nie było nawiedzone. - Jak znalazłaś to miejsce, Hazel? – pyta Melanie po kilku minutach milczącego wpatrywania się. – Mój brat mnie tu przywiózł.

– Wszedłeś? – Nie, ale wiem dokąd. – Nie wchodzimy do środka, prawda? - pytam z natychmiastową paniką. „Oczywiście, że tak” – odpowiada Hazel. „Ale to straszne i całe zamknięte, a spójrz na znaki, to nie jest bezpieczne”. – Och, ich blefowanie.

Myślę, że nie powinniśmy wchodzić do środka, wcale nie tego się spodziewałem, jest zbyt przerażające i złe. Wygląda to niebezpiecznie, a znaki ostrzegawcze na zewnątrz wielokrotnie informują o tym jako fakt na prawie każdym oknie. Myślę też, że byłoby to lekceważące, gdyby trzy dziewczyny kręciły się wokół miejsca takich ludzkich udręki. Już jestem zdenerwowany tym miejscem i Bóg jeden wie, jakie odrażające widoki kryją się w środku, które potęgują mój narastający niepokój.

– Och, nie bądź taka miękka, Steffanie, tylko rzucimy okiem – mówi mi Hazel. - Będziemy trzymać się razem, prawda? I bez sztuczek, Hazel, bez głupich żartów. - Żadnych sztuczek, obiecuję. O Jezu, to już nie jest mój pomysł na zabawę, ale nie zostaję sama na zewnątrz, tutaj też jest wystarczająco strasznie. Hazel jedzie dalej, szukając miejsca do ukrycia samochodu, bo znaki mówią, że mają patrole ochroniarzy, ale myślę, że to z pewnością może być blef.

Parkuje za opuszczonym budynkiem gospodarczym i zbliża się moment, którego się boję. „Musicie obiecać, że będziemy trzymać się razem” i teraz naprawdę się denerwuję. „Obiecujemy” – mówią oboje, poważnie traktując moją nerwowość. – No to chodźmy – mówi Hazel. "Czy nie zapominasz o czymś?" pyta Melanie.

Ma na myśli pocałunek, który obiecaliśmy, że będzie jej świadkiem, ale teraz wydaje się, że to nie jest właściwe, a Hazel i ja patrzymy na siebie, nie wiedząc, w jakim przerażającym miejscu się znajdujemy. Nasza miłość i atrakcyjność dla siebie nawzajem szybko zmienia się nastrój i fajnie byłoby przytulić moją ukochaną, poczuć jej usta na moich i przełamać uczucie przerażenia, którego doświadczam, poczuć coś czystego i dobrego dzieje się w tym strasznym otoczeniu. Kiedy nasze usta się spotykają, to wspólny pocałunek kochanków, wyczuwam napięcie Hazel, jej odwaga jest na wierzchu i mogę się domyślić, dlaczego ona i jej brat nie weszli do środka tym razem, gdy tu przybyli. Nasze pocałunki to uwolnienie, mocne i mocne, z szeroko otwartymi ustami mocno zaciskającymi się na sobie.

Mamy na siebie głód, który wciąż jest świeży i nowy, uwielbiamy całować się długo i mocno. „Och!”, wykrzykuje Melanie, podekscytowana. Nie dziwię się, że jest podekscytowana, mój pocałunek z Hazel jest fantastyczny i musi być czymś do obejrzenia. Nasze głowy zmieniają kąty, ale usta nigdy się nie rozchylają, a nasz mocny pocałunek zamienia się w miękki i niechlujny francuski pocałunek. Pocieram ustami moją kochankę, która najpierw pieści moje piersi, a potem wsuwa rękę w moją spódniczkę, drażniąc moją cipkę swoim intymnym pieszczotą w górnej części mojego nagiego uda.

"O Boże, to jest… to jest tak…" biednej Melanie brakuje słów. "Teraz nam wierzysz?" – pyta ją Hazel po przerwaniu pocałunku. „Jasne, wierzę ci, pocałuj ją jeszcze raz”, a Melanie chce bis. Mamy ostatni pocałunek, na początku naprawdę delikatny i głupi, wciąż chichoczemy, gdy wystawiamy języki, aby mogły bawić się w dotykanie wskazówek.

Melanie naprawdę uwielbia to oglądać, a na koniec Hazel zdejmuje rękę z mojego uda, chwyta mnie za podbródek i absolutnie rozkoszuje się swoimi ustami. „O tak”, woła Melanie, „czy mogę spróbować? No dalej, pocałuj mnie w ten sposób”. Zatraciła się w swoim entuzjazmie, zapomniała o protokołach miłości, nie myśli ani nie troszczy się o jakąkolwiek zazdrość, jaką może wywołać jej prośba.

Ale tak naprawdę nie chce pocałunku kochanka, nie chce emocji, chce tylko wiedzieć, jak to jest całować inną dziewczynę. Nie byłoby żadnych warunków, żadnych konsekwencji, o które trzeba by się martwić, żadnego bólu z powodu złamanych obietnic miłości. "Kogo chcesz cię pocałować?" – pyta ją Hazel. „Oboje” – odpowiada chętna Melanie.

"No, my…" "Och, dalej, dalej, to będzie tylko całowanie, to nic nie będzie znaczyło. Cóż, ale…" "W porządku, Melanie, rozumiemy," mówi Hazel, uspokajając się. Melanie w dół. „Pocałuj mnie, kiedy wejdziemy do środka”, mówi Melanie, „rozprzestrzenimy miłosną atmosferę w tym okropnym azylu”.

To dobry pomysł Melanie, a moje odczucia dotyczące wejścia do obrzydliwego Hellingly już się zmieniły. Jeśli istnieje coś takiego jak duch lub dusza, to my troje mamy również ducha. Możemy być trzema głupimi młodymi dziewczynami o niewielkiej sile fizycznej, ale nie jesteśmy nikczemni, a nasze kochające dobre serca są naszą siłą i obroną. Uważam, że delikatna kobieca siła jest z natury silna i nasza obecność nie jest lekceważąca, może przynieść dobre rezultaty w tym zapomnianym i samotnym azylu. Już na wpół przekonałem się, że idziemy stawić czoła jakiemuś złu, w następnej kolejności będę głosił piekło i potępienie.

Spacer w celu znalezienia wejścia jest długi, musimy obejść się z tyłu, a to wymaga trochę czasu ze względu na samą skalę tego miejsca. Ale to oczywista droga i tylko Melanie trochę się zmaga, ponieważ jej wybór obuwia nie jest idealny, przynajmniej nosi dziś tylko dwucalowe obcasy zamiast zwykłych trzech lub czterech. Przez cały czas, gdy idziemy, piekielnie nas napiera. Cokolwiek może tam być, ma mnóstwo czasu na przygotowanie się do naszego przyjęcia.

Zastanawiam się, jak zareagowaliby rezydenci wariatów sprzed stu lat, gdyby nadal tu byli i mogli zobaczyć mnie i Hazel trzymających się za ręce i zakochanych. Zastanawiam się, co ci sami szaleńcy zrobiliby z naszą cudowną przyjaciółką Melanie, wyglądającą tak prowokacyjnie i seksualnie w swojej odsłaniającej krótkiej spódniczce mini. Cóż, może jeden lub dwa szalone duchy wciąż tu są… A może dowiemy się ich reakcji… III.

Wewnątrz The Madhouse nigdy w życiu nie byłem tak zdenerwowany, jak w chwili, gdy wkraczam do Piekielnego Azylu, ciągle przypominam sobie, że jesteśmy tutaj jedynymi ludźmi, ale wydaje się, że nie pomaga mi to zbytnio. Dziwne, że tak bardzo boję się zjawisk, w które nawet nie wierzę, pierwotnych sił, które nasz współczesny świat obnażył jako mit. W dzisiejszych czasach tylko przesądy czają się w cieniu, więc trudno zrozumieć, dlaczego tak bardzo boję się czegoś, co na pewno nie istnieje. Hazel też jest zdenerwowana, ale lubi przygody i stawia sobie wyzwania, jej lisia postać ma niezły dreszczyk emocji i dlatego robi swoje bezczelne sztuczki.

Nie zależy jej na osobistym zysku, pragnie adrenaliny, jaka towarzyszy jej przy każdej śmiałej eskapadzie, o której marzy. Nie jestem taka pewna, jak się czuje Melanie, jest w niej o wiele więcej niż tylko bycie cudowną i ubieranie się jak dziwka. Ma odwagę, to na pewno i zaczynam zdawać sobie sprawę, że mogą istnieć inne powody, dla których wszyscy chłopcy, którzy ją pieprzyli, nie chcą jej zatrzymać. Myślę, że może być trudna do zaspokojenia na więcej niż jeden sposób.

Naszym pierwszym problemem po wejściu do Hellingly jest po prostu zrozumienie niesamowitej wielkości znajdujących się w niej głównych pomieszczeń funkcyjnych. Przytułek pochodzi z innej epoki, z epoki, w której budynki użyteczności publicznej budowano zgodnie z najwyższymi standardami i wszystko wydaje się nieproporcjonalne. Jest jak pałac z wysokimi sufitami, drzwiami i wspaniałymi oknami, przez które wpada światło słoneczne. „Wow”, to wszystko, co słyszymy od Melanie, gdy wchodzimy do każdego bezsensownego pokoju. Czujemy się pochłonięci przez to miejsce, nasze stopy skrzypią na potłuczonym szkle i innych szczątkach, gdy błąkamy się bez celu.

Wszędzie, gdzie nie pójdziemy, rozkład jest bardzo zaawansowany, gdzieniegdzie stoją kruszące się tynki i rozpadające się meble. Dowody wandalizmu są aż nazbyt oczywiste, jak zwęglona stolarka z niezdarnych prób podpaleń i graffiti, które odkrywcy rozpylili na brudnych ścianach. Jasne światło słoneczne i rozległy spektakl wnętrza azylu pomaga przezwyciężyć nerwowość, jaką dzielimy z przebywaniem w tak onieśmielającym budynku, nasza ciekawość staje się silniejsza niż obawa przed tym, co możemy spotkać w następnej kolejności. Melanie prowadzi naszą trasę, a Hazel i ja jesteśmy za nią, nasze oczy nieustannie spoglądają przed siebie, gdy wypatrujemy wszelkich niebezpieczeństw, które mogą zagrażać naszemu przyjacielowi, ale nie ma się czego bać. Gdy skręcimy w jeden róg, natkniemy się na pierwszą przeszkodę na naszej drodze, duże podwójne drzwi blokują nasz postęp i aby przejść dalej, będziemy musieli je otworzyć.

Teraz moje nerwy znów zaczynają działać, a serce wali mi jak młotem, gdy Melanie chwyta za klamkę i waha się. "Czy mogę?" ona pyta. Stoimy nieruchomo i słuchamy ciszy, każdy zmysł w naszych ciałach jest w pełni wyczulony na horrory, których wyraźnie tu nie ma. Ale co jest za tymi drzwiami? Nie mamy pojęcia.

Raz jeszcze moja wyobraźnia przywołuje obrazy upiornych szaleńców pędzących, by nas otoczyć. „Piękno zawsze pojawia się w horrorach” – mówi Hazel. „Och, bardzo dziękuję” – odpowiada Melanie.

„Przepraszam, tylko żartuję”, ale w tych okolicznościach jest to zgniły żart. Melanie zdejmuje rękę z klamki, robi wdech, żeby się uspokoić, i ściąga nieco obcisłą mini spódniczkę. To pierwszy raz, zwykle podnosi go przed wielkim wejściem. Nie żeby jej nagła nowo odnaleziona skromność robiła wielką różnicę, jej spódnica wciąż ledwo zakrywa jej pośladki. „No to idzie”, a nasz długonogi przyjaciel otwiera drzwi.

„Święty Mojżeszu”, woła Leszczyna. Ukazuje się najbardziej imponujące pomieszczenie ze wszystkich, ogromna sala balowa z wysokim łukowym sufitem i wysokimi oknami z dolną półką na dobre dziesięć stóp nad podłogą. Nie wiem, czego chciałby zakład dla obłąkanych z tak dużym obiektem rozrywkowym, ale właściciele z pewnością zbudowali taki, który może pomieścić setki ludzi lub więcej.

„La, la, la” i Melanie wiruje w kierunku środka parkietu, brzmiąc jak prawdziwa wariatka ciesząca się swoim pierwszym balem wariatów. Wygląda zachwycająco swoimi seksownymi, długimi nogami i wydaje się, że tańczy na chmurach, a jej stopy wirują latami w kurzu, gdy kręci się wokół. „Przestań Melanie, przestań!” Hazel krzyczy.

Melanie natychmiast sztywnieje i wkrótce zdaje sobie sprawę, że stoi blisko miejsca, w którym deski podłogowe zaczęły się łamać. To niebezpieczna droga powrotna w bezpieczne miejsce, a my stoimy z wyciągniętymi ramionami, by złapać ją przy pierwszej nadarzającej się okazji. To nasz pierwszy prawdziwy strach i przypomnienie, że musimy mieć się na baczności przed tym, co może wymyślić Hellingly. To przerażające i wszyscy czujemy się nerwowi, ale po przerażeniu Melanie mamy większą kontrolę nad strachem, znacznie lepiej radzimy sobie z zagrożeniami strukturalnymi niż iluzjami duchów.

Ostrożnie omijamy krawędź sali balowej, a nasza wycieczka staje się prawie przyjemna, gdy docieramy do głównego korytarza, w którym słońce wlewa się bardziej niż kiedykolwiek. Sekrety azylu ciągną nas do przodu, drażniąc naszą chorobliwą ciekawość, by znaleźć coś naprawdę chorego, co nas zaszokuje. Schodzimy inną trasą, skręcamy jeszcze dwa lub trzy razy i wchodzimy na oddziały komunalne, które musiały być domem dla mniej poważnie zaburzonych pacjentów.

Niektóre oddziały wciąż mają żelazne łóżka porozrzucane wokół, a między każdym oddziałem znajdują się różne pokoje. W następnej kolejności przeraża nas zawartość tych pokoi, ohydne rzeczy, takie jak fotele zabiegowe z pasami, wanny z tarczami elektrycznymi, a co najgorsze, sprzęt do zajmowania się dziećmi. Większość pokoi jest pusta, ale niektóre wyglądają tak, jakby pozostawiono je w pośpiechu, pozostawiając wszystko na swoim miejscu, tak jak wtedy, gdy azyl nadal działał.

Kiedy odkrywamy, tracę z oczu Hazel i wtedy uderza mnie, jak bardzo boję się tego okropnego miejsca. Płaczę za nią w panice i prawie płaczę, kiedy kilka sekund później pojawia się ponownie. Ona się ze mnie nie śmieje, podobnie jak Melanie, mimo ich śmiałej powierzchowności oboje nadal są tak samo zdenerwowani i onieśmieleni tym miejscem jak ja. „Czy możemy wkrótce iść?”, pytam ich, gdy wszyscy się przytulamy. – Jeszcze dziesięć minut, potem wracamy – odpowiada Hazel.

– Nie jestem pewien, czy pamiętam drogę powrotną. A ty? „Em… tak myślę” – mówi, ale nie brzmi tak pewnie. Szliśmy bez orientacji, weszliśmy do labiryntu i nic nie wskazuje na drogę powrotną. Tyle korytarzy i pokoi wygląda tak samo i razem zdajemy sobie sprawę, że od dłuższego czasu wszystkie mijane przez nas okna są zakratowane. „Nie martw się” – mówi Melanie.

„Wkrótce się zorientujemy, a zostały nam jeszcze godziny dnia”. „Dlatego musimy trzymać się razem” – mówię obojgu moim towarzyszom. Ciągniemy, nieświadomi tego, jak naprawdę jesteśmy zagubieni, azyl nas wciągnął i razem wydaje się, że tracimy poczucie samozachowawczy. Robimy kolejne zakręty, pocieszeni faktem, że mamy mnóstwo czasu, nie mamy się czego obawiać i łatwo znajdziemy tę samą drogę powrotu. W miejscu, którego na początku nie zauważyłem, unosi się charakterystyczny zapach, czy tylko w bezpośrednim sąsiedztwie, w którym się znajdujemy? Nie wydaje się to ważne, to całkiem seksowny zapach, trochę pikantny, a nawet piżmowy.

Podoba mi się, uspokaja i w miarę postępów trochę się wzmacnia. Chwytam Hazel za rękę i wymieniamy między sobą słabe uśmiechy, zatrzymujemy się na chwilę, aby podzielić się małym pocałunkiem i delikatnie gładzić się po twarzach. „Wszystko w porządku”, mówi, „to tylko budynek, tylko cegły i zaprawa”. Oczywiście, że to miejsce zostało opuszczone lata temu, a wszyscy szaleni lekarze i pacjenci już dawno odeszli. Jesteśmy tu teraz tylko my, trzy dziewczyny i niedługo będziemy się trochę zabawić, całując się na zmianę z Melanie, która jest dziesięć jardów dalej, zanim Hazel i ja dokonamy wymiany naszych małych kochanków, ale nie mamy szans tracąc ją.

"Hej Melanie, kiedy chcesz pocałunków?" Wołam ją. „Kiedy dotrzemy do najstraszniejszego miejsca” – odpowiada. – Jak go znajdziemy? „To jest tam”, woła do nas, teraz stojąc nieruchomo i wskazując na następny róg. Dogonienie jej zajmuje kilka sekund i zobaczenie, o co jej chodzi, czyli szerokimi kamiennymi schodami wijącymi się spiralnie na piętro wyżej.

To pierwsze schody, jakie widzieliśmy i które możemy prowadzić wszędzie, z wyjątkiem niesubtelnej wskazówki, dokąd prowadzą, namalowanej przez jakiegoś żartownisia dużymi czerwonymi literami na ścianie: „Tędy do piekła”, czytamy ze strzałką skierowaną w górę aby uniknąć jakichkolwiek wątpliwości. W graffiti jest makabryczny humor, który wskazuje nam naszą drogę, ale przynajmniej przygotowuje nas na świadków czegoś szczególnie zdeprawowanego, nawet jak na standardy tego nędznego miejsca. Pikantny zapach jest znacznie silniejszy i dziwne, że nie chcemy kwestionować, co dalej. Wspinamy się po kamiennych schodach w cichym posłuszeństwie i aż za bardzo zdaję sobie sprawę z tego, jak dziwne jest to, że nie wydaje mi się już tak przestraszona.

Kiedy wspinamy się po schodach, bardziej interesuje mnie oglądanie krótkiej spódniczki Melanie niż obserwowanie nadchodzących niebezpieczeństw. Jestem jak lubieżny starzec, który dostaje kopa na widok jej ślicznych, krągłych pośladków. Nie mogę się doczekać, kiedy ją pocałuję i zaczyna mnie podniecać myśl, ale kręci mi się w głowie i muszę się zatrzymać, żeby przycisnąć dłoń do skroni. Hazel robi dokładnie to samo.

- Czujesz się dziwnie? pyta mnie. – Melanie – szepczę w odpowiedzi. -Wiem - odszepcze Hazel.

Napieramy i kiedy docieramy do szczytu schodów, po lewej i prawej stronie od nas wiszą duże stalowe drzwi, które chronią najbardziej zniechęcające i najdłuższe korytarze, jakie do tej pory widzieliśmy. To jest to, to jest piekło, które głosił czerwony znak, zimne czarne serce Hellingly. Oba korytarze są tak samo słabo oświetlone z zewnątrz, jak i tam, gdzieniegdzie są tylko małe i mocno zakratowane okna, które są zbyt brudne, aby właściwie służyć swoim celom. Rozkład i niszczenie są znacznie gorsze niż poniżej, pleśń jest prawie wszędzie, a łukowe sufity zawaliły się miejscami, ale betonowe podłogi wyglądają wystarczająco bezpiecznie. "Który?" - pyta Hazel, a Melanie decyduje się nie i powoli kieruje do korytarza po naszej lewej stronie.

Jest tak długi i ciemny, że ledwo możemy dostrzec, co jest w oddali, ale wygląda jak ślepy zaułek z jakimiś czarnymi meblami naprzeciw nas. Będziemy musieli przejść dużo dalej, aby dowiedzieć się, co dokładnie nas czeka. Ściana po naszej prawej stronie jest ścianą zewnętrzną, więc nic nie odchodzi, ale po lewej stronie wisi szereg pojedynczych, solidnych stalowych drzwi i możemy od razu zgadnąć, co te drzwi chroniły, a raczej trzymały. zamknęli prawdziwe przypadki psychopatów – mówi Hazel. Ani Melanie, ani ja jej nie odpowiadamy, bo siła drzwi celi jasno wskazuje, że dozorcy nie ryzykowali.

Wszystkie stalowe drzwi są nadal więcej niż zdolne do wykonywania swojej pracy, nawet po zawieszeniu na miejscu przez ponad sto lat. Każde drzwi mają zabezpieczony maleńki otwór szpiegowski, nietłukące się szkło i małą kopułę z drutu stalowego, bez wątpienia bardzo potrzebne środki ostrożności, aby ochronić widza przed wyłupieniem oczu przez wariata zamkniętego w środku. Wchodzimy do trzeciej celi, do której dochodzimy i od razu uderza w nas atmosfera, strasznie mocna, klaustrofobiczna z mdlącym, słodkim zapachem. Jest jeszcze bardziej ponuro niż korytarz z oknem celi, które ma tylko kilka cali kwadratowych i jest zbyt wysokie, aby zapewnić jakikolwiek widok.

"Zwariowałbyś tutaj zamknięty." zauważa Hazel. „Spójrz na to”, mówi Melanie, ignorując oczywistą odpowiedź. Wskazuje na jakiś napis wydrapany na ścianie, który wygląda, jakby stał tam od bardzo dawna: „Słodka Tara”, napisano, a pod spodem wyryto żałosną prośbę „ratuj mnie”. Gdy nasze oczy przyzwyczajają się do półmroku, widzimy inne słowa słabo wypisane na ścianie.

Wszystkie słowa są poświęcone Tarze, wzywając ją do zbawienia lub dziękując jej za dobroć i siłę. Nie ma prawdziwej wskazówki, kim była Tara, ale możemy założyć, że jej wielbicielką była wariatka o imieniu Alice, ponieważ jej imię jest również wydrapane na ścianie więcej niż raz. „Ta szalona Alicja musiała tutaj naprawdę cierpieć” – myślę głośno.

„Nie była zła, była niewinna” – mówi Melanie. Oboje z Hazel patrzymy na naszego przyjaciela i nie musimy mówić, co myślimy. „Przepraszam, po prostu to wyczuwam. Nieprawdaż?” Co zabawne, coś wyczuwam, ale jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że nie jest to nieprzyjemne doznanie, mimo ciemnej szarości celi i otaczających nas ścian. – Jak myślisz, kim była Tara? - pytam, dobrze wiedząc, że odpowiedź może być tylko zgadywaniem.

„Myślę, że były lesbijkami” – mówi Hazel. "Dlaczego tak sądzisz?" „Tu jest napisane „chodź po mnie, Tara” – odpowiada. „To brzmi jak bardziej duchowe przyjście” — sugeruje Melanie.

"Co, jakby była Boginią czy coś?" Zapytałem ją. „Może, nie wiem”. Nigdy nie dowiemy się, kim lub czym była Tara, ale najwyraźniej wiele znaczyła dla biednej Alice. Tara była jej jedyną nadzieją, jaka się pojawiła, i wygląda na to, że przyszła w taki czy inny sposób, ponieważ Alice wydrapała te podziękowania na ścianie. Ale Alice musiała być szalona, ​​że ​​została tu zamknięta, i smutno jest myśleć o niej zupełnie samotnej i bez końca wołającej o swojego przyjaciela lub zbawiciela.

Wychodzimy ze słodko pachnącej celi i przechodzimy obok kilku innych, z których każda jest nieco inna, a niektóre wciąż mają resztki wyściółki, która kiedyś pokrywała ich ściany. Gdy zbliżamy się do końca korytarza, widzimy, że dalszy postęp został uniemożliwiony przez prymitywne zamurowanie go. Wciąż nie mogę rozpoznać, czym jest przedmiot, który jest zwrócony do nas, wygląda jak krzesło.

Jeszcze kilka kroków i tajemnicza sprawa odsłania się bardziej i uświadamiamy sobie, co to jest. „To wózek inwalidzki” – mówi Hazel. Ma rację, ale to wózek inwalidzki, jakiego jeszcze nie widzieliśmy. To relikt z przeszłości, wykonany prawie w całości z drewna, ma prostą i sztywną formę bez subtelności w swojej funkcji, co czyni go szczególnie makabrycznym, to podnóżki, które wyglądają tak niezgrabnie i ciężko. Wygląda na to, że został zaprojektowany, aby ograniczać jego użytkowników, a nie pomagać im, jest to najbardziej upiorna rzecz, jaką można sobie wyobrazić, i ma wygląd niepodobny do niczego, co widzieliśmy w Hellingly.

Wózek jest skierowany bezpośrednio do nas z uchwytami przy ścianie i wygląda, jakby był tam od zawsze. Jest pokryty brudnym kurzem i wygląda bardzo staro, ale myślę, że nadal działa. Ostrożnie zbliżamy się do niego, ale każdy z nas jest zdenerwowany tym złowrogim wyglądem.

– Odważ się w nim usiąść, Melanie – mówi Hazel. „Nie ma szans”, odpowiada „Steffanie?” „Nigdy, przenigdy na tym świecie”. Mówię Hazel.

Nie za tysiąc funtów usiądę na tym wózku inwalidzkim, boję się, że nigdy by mnie nie uwolnił, a zamiast tego zawiózłby mnie prosto w przepaść, do której należy. Odwracamy się od rydwanu grozy i wchodzimy do ostatniej celi, do której mamy zajrzeć, ta najbardziej wzbudza naszą ciekawość, bo wydaje się być źródłem tego pikantnego zapachu. W tej celi znajdował się mieszkaniec z problemem, który był aż nazbyt oczywisty, „pieprzyć, brudną cipkę”, a inne wyraźne mizoginistyczne komentarze są nabazgrane wszędzie, gdzie spojrzymy.

Melanie zaczyna czytać na głos każdą złośliwą nieprzyzwoitość, najwyraźniej starając się w ten sposób podniecić Hazel i mnie. Kiedy Melanie pochyla się, żeby przeczytać piszący niżej na ścianie, wracają mi zawroty głowy. Trudno mi się skupić, a moje myśli o koleżance wracają do tych o charakterze seksualnym.

Chcę ją mieć tu i teraz w celi tego szaleńca, chcę ją mocno i brutalnie wykorzystać. Chcę ją ukarać i zmusić, by mnie zadowoliła. Chcę ją zobaczyć pełzającą nago i przerażoną po podłodze, a kiedy skończę ją poniżać, przekażę ją Hazel. Jestem pewien, że Hazel będzie miała wiele podobnych sadystycznych żądań do Melanie, a kiedy oboje skończymy z rozwiązłą dziwką, zostawimy ją dla przyjemności Hellingly.

Ten pomysł naprawdę mi się podoba, zabawnie byłoby zdradzić ją tak, jak zrobili to wszyscy jej tak zwani kochankowie, jak mieli rację, po prostu ją przelecieć i rzucić. Moglibyśmy nawet ją trochę pobić, zostawić zakrwawioną i posiniaczoną na podłodze celi, szlochać i mieć złamane serce ze świadomością, że tak naprawdę nie ma nikogo na tym świecie, kto dawałby dwa razy więcej za jej uczucia. Mmm, ten seksowny, korzenny zapach, to pyszne młode kobiece mięso przede mną.

Jest niczym innym jak bezradną dziewczyną, a jej mechanizmy obronne są bezużyteczne, jest żałosną tanią dziwką i bez wątpienia spodoba się Hazel i ja, wykorzystując ją. Oboje zaczynamy zbliżać się do lubieżnie ubranej tarta, jesteśmy jak głodne wilki, chętne i gotowe na zabójstwo. "Co, co to jest?" – pyta Melanie, odsuwając się od nas. Jej głupia, słodka natura stara się zaakceptować, że nasze intencje wobec niej nie są już przyjazne.

Naprawdę podoba mi się to uczucie mocy, z wyjątkiem tego, że w moim umyśle cicho krzyczy, który psuje tę chwilę. To mój głos słyszę, woła on z głębi duszy i staje się coraz głośniejszy. Mój wewnętrzny głos teraz na mnie krzyczy, każe mi zapomnieć o logice i rozsądku, posłuchać swoich prawdziwych instynktów i wycofać się z zatracenia, błaga mnie, bym oddaliła się od chorego wpływu tej strasznej celi i uratowała Melanie, by nie zdradziła jej. W chwili, gdy zaczynam słuchać sumienia i odrzucam myśli o znęcaniu się nad moją seksowną przyjaciółką, czar pryska, uwodzicielski zapach staje się zjełczały, a z korytarza dobiega okropne skrzypienie.

– Musimy iść – mówię Hazel i Melanie. Hazel wygląda na zszokowaną, a Melanie odczuwa ulgę, jako pierwsza wychodzi z celi, ale nie zajdzie daleko. – Co się stało, Melanie? Nie odpowiada, tylko podnosi palec, by wskazać zamurowaną ścianę i ani razu nie spuszcza z niej oczu. Hazel i ja wychodzimy z celi i odwracamy się, żeby popatrzeć, co tak bardzo niepokoi naszego przyjaciela. Prawie krzyczę na ten widok.

– Jest przeniesiony – szepcze Hazel. Jest zdecydowanie poruszony. Wózek jest teraz około pół metra od ściany, z którą wcześniej się stykał, i jest ustawiony pod niewielkim kątem w kierunku celi, którą właśnie opuściliśmy. Biorę Hazel za rękę, a ona chwyta za rękę Melanie i cała nasza trójka patrzy szeroko otwartymi oczami na brudny wózek inwalidzki. „Huh” i wszyscy jesteśmy przekonani, że znowu lekko się poruszył.

– Coś jest nie tak w tym wózku inwalidzkim – szepcze Hazel. – Tak – odpowiadamy szeptem Melanie i ja. Pozostajemy w bezruchu, coś innego jest nie tak, ale nie jestem jeszcze pewien, co to jest. – Czujesz to? – mruczy Melanie. Każdy nerw w moim ciele wytęża się, aby ustalić, czym jest to odczucie.

Coś czuję, to tak, jak zmienia się atmosfera przed burzą i wzrasta ciśnienie powietrza. To tak, jakbyś mógł łatwo stwierdzić, czy ktoś jest zły i sfrustrowany. Wyczuwam wokół nas nienawiść i niebezpieczeństwo.

Zjełczały zapach powraca i staje się silniejszy, dłoń Hazel jest wilgotna w mojej i czuję, jak się trzęsie. „Zbliża się” – mówi Melanie. Czy ma na myśli zbliżanie się czy stawanie się silniejsza? Wątpię, czy różnica ma znaczenie. – Skąd to pochodzi? - pyta Hazel. Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że idzie w naszym kierunku z drugiej strony ściany, która jest odgrodzona od korytarza.

Cokolwiek to jest, wydaje się, że zmierza w naszą stronę i wątpię, czy ta ściana zrobi coś, aby to powstrzymać. Kiedy wózek skrzypi i toczy się lekko do przodu, wszyscy patrzymy na siebie i wszyscy jednocześnie krzyczymy. "Uruchomić!" Gdy odwracamy się do biegu, zjełczały zapach nagle staje się niemal przytłaczający, uczucie nacisku jest tak silne, że trudno się ruszyć, ale instynkt przetrwania nas odstrasza.

Lecimy tym ponurym korytarzem ze mną i Hazel biegnącymi ramię w ramię i Melanie depczącą nam po piętach. Wychodzimy stąd i wychodzimy szybko. Wkrótce oczyszczamy korytarz, a następnie w szybkim zejściu pokonuję jednocześnie cztery stopnie klatki schodowej, schodząc w dół odbijam się od jednej ściany, a na dole odskakuję od drugiej. Potem jest prosto korytarzem, z którego zaczęliśmy, i jadę tak szybko, że nie wiem, gdzie jest następny zakręt, biorę pierwszy i mam nadzieję, że idę właściwą drogą.

Gdy skręcam, pierdolony wózek inwalidzki z piekła zmierza prosto w moją stronę i nie mogę się zatrzymać i przewrócić się na nim, reaguję rolką i kończę w stosie na podłodze. Wózek stoi z boku, a koło kręci się, gdy pojawia się Hazel i ledwo unika tego samego losu co ja. - O Jezu Leszczynko. „To nie ten sam”, krzyczy do mnie, wiedząc, o czym myślę.

Ona ma rację, nie ma tych nakładek na stopy, ale jest tak samo okropne i jestem pewien, że mnie dopadło. Może nie, może jechałem tak szybko, że to sobie wyobraziłem. Może wyobrażamy sobie wszystko, co się dzieje, ale jednego możemy być pewni. – Melanie? Gdzie jest Melanie? woła Hazel.

Kurwa, kurwa, kurwa, to jedyna rzecz, której tak bardzo się bałem ponad wszystko inne, rozstanie. Musimy po nią wrócić bez względu na to, jak bardzo się boimy, musimy wrócić po naszego przyjaciela. "To wszystko jest w naszych głowach, prawda?" - pyta Hazel. „To musi być, to nie może być prawdziwe” – odpowiadam, ale na pewno wydaje się to wystarczająco prawdziwe. IV.

Nadchodzi słodka Tara Umysł jest bardzo dziwną rzeczą, możesz mieć tak sprzeczne myśli i reakcje w ciągu kilku sekund. Chcę uciec z tego okropnego miejsca i uratować się od krzywdy. Ale istnieje silniejszy instynkt, który przewyższa moje pragnienie łatwego przetrwania i jest to poczucie obowiązku wobec naszej przyjaciółki Melanie. Hazel i ja musimy stawić czoła naszym lękom i szybko wrócić do miejsca, w którym ją ostatnio widzieliśmy, w tym okropnym korytarzu przy tym odrażającym wózku inwalidzkim. Nasze umysły muszą koncentrować się na rzeczywistości, nie ulegać iluzjom, które wypaczają nasze zmysły.

To nie może być prawda, ale ten zapach wciąż tu jest i to uczucie ucisku jest nadal silne. Od czego uciekaliśmy? Nie możemy teraz o tym myśleć, musimy odciąć się od wszystkiego oprócz tego, co widzimy. Nie ma tu nic fizycznego i tylko coś o niewątpliwej mocy powstrzyma nas przed uratowaniem naszego przyjaciela. Chcemy ją odzyskać, a kiedy wchodzimy po schodach, którymi uciekliśmy kilka minut wcześniej, mówię sobie, że Hellingly nie może jej mieć. Znowu ciężko się skupić, wszystko wydaje się rozmazane i niewyraźne, nie słyszę naszych kroków, mój mózg wypełnia biały szum.

Zwariowałbym, gdyby Hazel nie było przy mnie, ale co z biedną Melanie? Musimy ją szybko znaleźć, zanim straci rozum – albo coś jeszcze gorszego. Dochodzimy do korytarza i ten jebany wózek inwalidzki podjechał dalej w naszą stronę, ale to nie jest najgorszy horror, jaki widzimy. Przed nami buty Melanie, bez wątpienia odrzucone w swoich wysiłkach, by biec szybciej. – O Boże, nie – mówi Hazel – co się z nią stało? Musi być gdzieś tutaj, a teraz, kiedy o tym myślę, jestem pewien, że nigdy nie zauważyłem, jak podąża za nami podczas naszego lotu po schodach.

Atmosfera na korytarzu staje się nie do zniesienia, zamykam oczy i zaciskam zęby, nie poddam się złu Hellingly'ego, nie zamierzam ulegać jego sztuczkom w głowie, nie wyjeżdżam stąd bez Melanie . „Pieprz się!”, krzyczę na korytarzu na tym okropnym wózku inwalidzkim. Po twarzy Hazel spływają łzy, ale ona też się nie podda. Chwytam ją za rękę i razem idziemy dalej korytarzem, by odzyskać naszego przyjaciela. Wydaje się, że zjełczały zapach jest nad nami, przywiera i napiera na nas, ale mimo to ciągniemy dalej, aż dotrzemy do pierwszej celi, do której weszliśmy.

Drzwi celi są zamknięte, ze środka dobiega słaby głos. To Melanie. Zabrała schronienie w środku i powtarza słowa wypisane na ścianach. Musi siedzieć plecami do drzwi, trzymając się z dala od tego, co czuła, że ​​ją goni - jeśli coś ją goniło, mój umysł wciąż nie jest pewien, czy dzielimy złudzenia, czy nie.

„Słodka Taro, ratuj mnie” – słyszymy w kółko Melanie. "Melanie, w porządku, otwórz drzwi," cicho wołam do niej. Muszę to powiedzieć więcej niż raz, powtarza te same słowa, jak śpiew lub modlitwę.

Nie jestem pewien, czy mnie słyszy, więc wołam ją głośniej, przestaje błagać o wybawienie i po kilku sekundach otwiera drzwi. Hazel i ja odetchnęliśmy z ulgą na widok naszego przyjaciela stojącego przed nami, całkiem wyraźnie nietkniętego. „Wróciłeś po mnie”, mówi nasza piękność, uśmiechając się i szeroko otwierając ramiona, by nas przywitać. „Och Melanie” i ruszamy do przodu, by ją uściskać.

– Tak nam przykro, Melanie – mówię jej. „Ale wróciłeś po mnie”, powtarza, „a teraz Tara jest tutaj i jesteśmy bezpieczni”. Czy zwariowała ze swojego strachu? Nie wygląda na szaloną, wygląda na nieodpartą, a Hazel najpierw ją całuje, tylko mały pocałunek w usta, zanim się cofnie, aby moje usta mogły dzielić się wzajemną radością z jej bezpieczeństwa. Melanie ma miękkie ciało i hormony w moich ramionach, jest taka seksualna i wkrótce zahipnotyzuje mnie sama przyjemność całowania jej. Moje uczucia w niczym nie przypominają chorej żądzy, jaką miałam do niej w tamtej celi.

Tutaj dzieje się coś pięknego, a my rozpowszechniamy atmosferę miłości w Hellingly, tak jak powiedziała, że ​​to zrobimy. Czerpię siłę z trzymania jej, mój wcześniejszy strach zastąpiony teraz uczuciem ulgi. Chcę więcej od niej, a jej odpowiedzią jest pragnienie więcej ode mnie, całujemy się z otwartymi ustami i dotykając językami.

Jest tak zachęcająca, że ​​nie mogę oprzeć się pokusie wsunięcia dłoni między jej nogi, by dotknąć jej cipki przez majtki. Tylko przez sekundę lub dwie trzymam rękę pod jej spódnicą, ale te krótkie sekundy wystarczą, by poczuć jej kobiecą wilgoć. Jest przepyszna, jest pyszna, jak mógłby facet, który ją kazał rzucić tak łatwo i nie pragnąć jej w kółko? Melanie słyszę takie wielkie westchnienie, jak rozchylają się nasze usta, wygląda, jakby się przed nami rozpływała.

Oddaję ją Hazel, żeby ona też mogła mieć dłuższy i dłuższy pocałunek z naszą piękną przyjaciółką. Melanie jest tak podniecona, że ​​wije się w biodrach, gdy Hazel zaczyna szukać pod tą małą krótką spódniczką skarbu pod spodem. Hazel idzie dalej niż ja, jej ręka wsuwa się w majtki Melanie i widzę, jak Melanie napina się na chwilę, gdy palce mojego kochanka zaczynają delikatnie badać jej cipkę.

Wspaniale jest oglądać ich całujących się i opiekuńczych, nie jest to ani brudne, ani tanie, to po prostu fizyczny wyraz kobiecej miłości, a jego moc jest tym silniejsza, że ​​istnieje w tak mrocznym i złym miejscu. Gdy je obserwuję, zaczynam zdawać sobie sprawę, kim może być Tara i dlaczego Melanie wierzy, że jest tu z nami i zapewniła nam bezpieczeństwo. Patrzę nowymi oczami na nabazgrane wiadomości Alice i teraz jestem pewien, że całkowicie je rozumiem. Tara to kobieca siła, o której tylko na wpół żartowałem, zanim weszliśmy do złych korytarzy i komórek Hellingly.

Tara jest duchem w nas, który okazuje prawdziwe współczucie, jest naszym zbawicielem i daje nam moc do znoszenia przerażeń i okropności, które mają nas zniszczyć. Nie ma znaczenia, czy zło, które odczuwaliśmy wcześniej, było prawdziwe, czy urojone. Całe zło rodzi się w umyśle, a odwaga i miłość są jego wrogami.

Tara istnieje, jest w każdej kobiecie i możemy ją wezwać w każdej chwili, jeśli zdecydujemy się ją zaakceptować. Mamy duszę i to daje nam wybór. Wracając po Melanie, zdecydowaliśmy się stawić czoła naszym lękom i nie uciekać od tego momentu. Zdecydowaliśmy się stanąć w obronie tego, w co wierzymy, wybraliśmy przyjaźń, lojalność i miłość, wybraliśmy Tarę i dlatego jest tutaj, aby nas chronić.

Nie możemy powstrzymać się od płaczu, wiemy, że wygraliśmy iz Tarą w nas nigdy nie możemy zostać pokonani przez Hellingly lub to jest miłe. Wiemy, że Alicja też wygrała i nasze łzy też są dla niej. Ten dom wariatów zabrał jej ciało, ale nigdy nie zabrał jej duszy. Alicja jest wolna, jej duch jest z nami i razem będziemy chodzić, a nie uciekać z tego miejsca. Będziemy bezpieczni, a zapach słodkiej Tary będzie wokół nas, gdy wyjdziemy.

steffanie xxx.

Podobne historie

Sonda

★★★★★ (< 5)

Budzi ją obca przyjemność.…

🕑 8 minuty Nadprzyrodzony Historie 👁 2,016

W twoim pokoju było ciepło i wilgotno. Wziąłeś prysznic, a następnie otworzyłeś okno, by wpuścić nocną bryzę. Powiew i chłód pokrowców były cudowne na twojej nagiej skórze. Zwykle…

kontyntynuj Nadprzyrodzony historia seksu

Gość Domu Shahiry

★★★★★ (< 5)

Oddany nauczyciel przyciąga wzrok Sultany.…

🕑 39 minuty Nadprzyrodzony Historie 👁 1,604

Minęło wiele lat, odkąd pierwszy raz przeszedłem przez Bramę Obsydianu. Od tego dnia wszystko się zmieniło. Nowi Bogowie przybyli z mieczami swoich wyznawców. Zrzucili sułtana i ścięli go.…

kontyntynuj Nadprzyrodzony historia seksu

Święto wiosny Shahiry

★★★★★ (< 5)

Święto wiosny prowadzi Tel do jego prawdziwej miłości.…

🕑 48 minuty Nadprzyrodzony Historie 👁 1,973

W czasach, gdy ciemni Bogowie przynieśli swoje legiony i płomienie, wiosna przyniosła szczególny czas w Domu Rodzinnym, w którym byłem zarządcą. Każdego roku Sultana przychodziła na…

kontyntynuj Nadprzyrodzony historia seksu

Kategorie historii seksu

Chat