Społeczność się spotyka, ale pycha jest śmiertelną dumą przed upadkiem.…
🕑 38 minuty minuty Nadprzyrodzony HistorieDominic Carshalton śmiało w biały dzień spokojnie podszedł do drzwi piwnicy i wdarł się do środka. Jako zwiastun ich zguby, jego intuicja domagała się krwi. Ktoś, kobieta, zawołała Coultera.
Zamknięte drzwi kuchenne nie okazały się żadną przeszkodą i strzelił w zamek rewolwerem. Spodziewał się, że jego moce okażą się nieskuteczne, ale jego intuicja szydziła ze strachu w oczach Coultera. Pomimo ich kłótni na korytarzu, Carshalton miał go teraz na miarę.
Ścigając ich, gdy uciekali, przerażające emocje Coultera nakreśliły łatwy ślad. Napełniony, przeżył polowanie na te nieszczęsne dusze. Dziś odzyskałby to, co ukradli.
Ta suka, Esmerelda i dziwka Delilah też by dzisiaj umarli. Dziś rano złamał zaszyfrowane wiadomości; ich błąd dał mu klucz, którego brakowało mu tak długo. Dzisiaj byliby niczym, wkrótce byliby niczym. Ten doniosły dzień zakończył ich żałosne życie, a on przyrzekł cieszyć się każdą sekundą ich śmierci.
Przepełnieni swoją mocą pozostali wielbiciele upadliby jak kostki domina. Ścigając ich, myśli Coultera zdradzały ich przeznaczenie. Spoglądając na wąskie wejście do bocznej alejki, ta bezpośrednia trasa z łatwością doprowadziłaby ich do niej. Pędził alejką w kierunku ich ostatecznej konfrontacji.
Nagradzając swój błysk geniuszu, wygrzewał się w blasku swojej euforycznej intuicji. Wciąż delektując się swoim triumfem, Carshalton ukrył się i opanował. Stojąc za szerokim dębem, poczuł, jak zbliżają się Coulter, suka i dziwka.
Wkrótce odzyska pełną moc swoich mocy i odrzuci zaklęcie w niepamięć. Triumfalnie ujawnił się i zablokował im drogę; ich nędzna groza bardzo go rozbawiła. Pod swoją pogardą spojrzał na sukę i dziwkę; jego intuicja również tarzała się w ich przerażeniu.
Napędzając jego żądzę krwi do maksimum, teraz spróbują jego mocy. Teraz będą mu posłuszni w ostatnich chwilach i umrą w najgłębszej męce. Zbliżał się krok po kroku, a jego luźne, beztroskie tempo bawił się ich głębokim przerażeniem. Wpatrując się w Coultera, jego słaby bunt wywołał tylko najbardziej złośliwe uczucia wynikające z jego intuicji. Aby to udobruchać, Carshalton podałby jego przykład.
Narzucając swoją żelazną wolę, przeciął emocje Coultera i zaciekle rozdarł swoją miłość do Esmereldy. Rozkoszując się wycieami bólu, ciął coraz mocniej. Jego intuicja podsycała rosnące poczucie niezwyciężenia Carshaltona i domagała się większej dzikości. Torturowany Coulter pozostał buntowniczy, a jego intuicja spełniła tchórzliwe życzenie. Głośne okrzyki udręki przyniosły burzę śmiechu; byłby to stosowny koniec dla żałosnego stworzenia.
Nie byłoby żadnej okazji, ponieważ Carshalton nie usłyszałby ich słów. Jego wzrok zawęził się do ich ogarniętych paniką ciał. Czuł ich koniec w żywych szczegółach i szybował z zachwytem. Zakończony jego własną ręką i wypełniony najbardziej ohydnym złem pulsującym w ich umysłach. Nadszedł czas, Coulter byłby pierwszy i podszedł bliżej, aby upewnić się, że nie spudłuje.
Chciał zobaczyć wyraz jego twarzy, kiedy kula przebiła jego ciało. Prosto przez serce i na kilka sekund przed śmiercią mózgu Coulter mógł zobaczyć śmierć Esmereldy. Jego zdeprawowana intuicja szalała z przyjemności.
Obserwując śmierć mężczyzny, którego kochała, rozkoszował się męką Esmereldy, zanim zabił sukę. Kula w tę mądrą głowę zgasiłaby ją w jednej chwili. Dalila była ostatnia; jej intensywna agonia byłaby odpowiednim przeciwwagą dla jej powściągliwej arogancji. Fala jego intuicji przerodziła się w szał - żądał śmierci.
Pociągając za spust, Harry upadł. Carshalton zamrugał i nie czuł nic poza przymusem ponownego zabicia. Uspokojony, cofnął się i wycelował. - „W przeciwnościach i potrzebach musi,” wymamrotał Harry, podziwiając zgrabne pośladki Simone.
To była ich społeczność, nieuniknione zakończenie ich spotkania, które zadecydowało o ich losie. Badanie ich potrzeb i pragnień oraz ich intuicja pieniły się fermentacją ich połączonej żądzy. Zawieszenie dnia przerodziło się w głęboką potrzebę cielesnego doświadczenia. Powiedział sobie, że Esmerelda i Delilah dobrze wybrali swoich wielbicieli. Poprzez wzgórza i doliny pieścił prowokacyjne kształty Simone od tułowia po biodra.
Ścisnął jej smukłe udo, napięte i mocne. Oparta o niego łyżkami trzymała nogę w górze. Bezczelnie pokazała Esmereldie, jak głęboko ją wypełniał. Magnetycznie przyciągnięty, by objąć ją mocno, przytulny uścisk jego męskości Simone skradł mu oddech. Cierpkie uderzenie jego lędźwi zderzyło się z nią z tyłu.
Obmacywał jej pierś i szarpnął jej stwardniały sutek. Uzależniający odruch jej ciała zmuszał go do powtarzania każdego pchnięcia. Na ich szczycie ustąpiła z delikatnym, cichym jękiem i chrapliwym wlotem powietrza. Delilah rozłożyła się majestatycznie w swoim skórzanym fotelu i tliła się, siedząc na dworze. Społeczność przed nią w tym bogatym pokoju kipiała od ruchów i jęków seksualnej przyjemności.
Uwielbiała kontrast dojrzałego ciała podczas kongresu na tle antycznych mebli. Opierając nogę na podłokietniku, dwóch pokłonionych wielbicieli rozkoszowało się jej gorącym seksem. Spojrzała w dół, pogładziła ich jedwabiste włosy i przyciągnęła je bliżej. Pod jej urokiem ich nieskrępowane wylania czciły Cremorne.
Natchnęła mężczyzn seksualną złością, której poza Club Babylon nie odczuwano od dziesięcioleci. Obdarzona wytrwałością, gwarantowała satysfakcję tym świętym kobietom. Jak lepiej pochwalić ich nauki, niż uwolnić pełną intensywność ich seksualnego wyzwolenia. Jej lędźwie zadrgały na myśl o tych mężczyznach na jej łasce. Spoglądając na Harry'ego, dwaj chętni akolici między jej nogami poczuli pełne podniecenie Delilah.
Uwięziony w seksualnym pojedynku z Simone, jego asertywność żartobliwie walczyła z jej niezłomną wolą. Opuszczając kolano, przyglądała się swojemu zwycięstwu. Jego burzliwy penis w jej dłoni skierował go do środka i wyszczerzył się, gdy jego ciało napięło się z jękiem. Odpowiadając z pożądliwym pchnięciem na całej długości, jej wyraz twarzy rozpłynął się w oczach Delili i ich bitwa zaczęła się od nowa. Avila, płodna germańska uwodzicielka, wpatrywała się intensywnie w oczy Aidena.
Kruczoczarne włosy, wysokie z długimi kończynami i rdzeniem ze stali, mężczyźni nie mogli się oprzeć jej krzywiznom. Wielu próbowało zaspokoić jej pożądanie, niewielu się to udało. Na jego kolanach odrzuciła włosy do tyłu i wysunęła piersi. Ręce Aidena szarpały ich i jej długie, przekłute sutki. Wzięła go z typową dla siebie wydajnością i determinacją.
Znaczna erekcja Raphaela, gruba i silna, sprawiała, że jej usta były zajęte. Przez ciężkie powieki nadąsany wyraz twarzy Esmereldy mówił wszystko. Na razie ulegli Xavier i Jacques po mistrzowsku wyruchali napięte dziurki Esmereldy. Na czworakach odpływy i odpływy sztywnych mięśni przeniknęły jej odbyt i pochwę w idealnym rytmie metronomu.
Napinając ich muskularne ciała, każde pchnięcie poruszało jej ostrymi jak brzytwa włosami i potrząsało obwisłymi piersiami. Na biodrach uścisk dłoni Xaviera trzymał ją mocno. Ściskając jej smukłe ramiona, Jacques próbował uspokoić jej ciało. Kołysanie jej piersi muskało wyprostowane sutki na jego brzuchu.
Na szczycie każdego pchnięcia wyzywająco odepchnęła się, by spotkać się z następnym. Miękkie słowa, ledwo przekraczające szept, wymagały więcej. Ta walka na wyczerpanie byłaby zabawna, gdyby mężczyźni mieli dużo do stracenia.
Niezdolna do osiągnięcia punktu kulminacyjnego, Esmerelda zaangażowała się w walkę o siłę fizyczną. Miała ich oboje i Harry ją za to kochał. Oczy Esmereldy nie chciały odejść od mężczyzny, którego kochała.
Siadając okrakiem na Harrym w odwrotnej kolejności, ręce Simone zacisnęły się za nią. Silne, smukłe uda zapewniały porywającą siłę napędową i Esmerelda pochłonęła pokaz. Skupiona na mięsistej erekcji Harry'ego, patrzyła, jak ją pieprzy.
Pragnęła ssać opuchniętą łechtaczkę Simone i wpędziła ją w ekstazę. Simone wyczuła swoją intuicję i prowokowała Esmereldę zwinnymi palcami, które muskały ten stwardniały guzek. Ściskając mocniej nieubłagany mięsień Harry'ego, wymusiła litanię jego najbardziej szorstkich jęków. Oferując mokre palce, Esmerelda łapczywie wciągnęła piżmową esencję.
Simone obserwowała, wiedziała, czego naprawdę chce tam Esmerelda. Jej dwa podopieczne jęknęły, a ich ciała zderzyły się z nią, próbując ją powstrzymać. Napięte mięśnie, napięte ścięgna, trzymały ją mocno. Esmerelda na początku delikatnie zamknęła oczy i zadrżała.
Usta otworzyły się, rysy złagodniały, a kończyny drżały. Jej rdzeń pulsował i podskakiwał, by uwolnić napięcie. Pędząc do przodu, gwałtownie wzrósł pełnokrwisty orgazm i wdarła się przez uda do jej ciała.
Z głośnym okrzykiem ulgi oboje wbili ją w pal. Pod urokiem Delili trzymali się jej i nie dawali z siebie nic. Przekładając swoje mięsiste popręgi w jej konwulsyjne otwory, wrzeszczeli w jego niewoli, aż jej drżenie ustąpiło. Delilah wymruczała: „Znowu Esmerelda? Ty brudna sukinsynu”. Przygryzając dolną wargę, Esmerelda z trudem powiedziała: „Jest tak… dobrze…” i jęknęła głośno.
„Chcę znowu patrzeć, jak dochodzisz” - zażartował Harry. Esmerelda rozpłynęła się w bezdechowym cyklu jęków i jęków. Odwracając się twarzą do niego, Simone spojrzała w zdeterminowane oczy Harry'ego.
Kręte sprężyny w jej udach prowokowały go i masowały każdy centymetr jego obwodu. Policzki z różowego jabłka i tors nakrapiany wysypką podniecenia zdradzały przyjemność, którą odczuwała. Jej piersi napięte na jej drobnej sylwetce poczuł jego dotyk i drażnił jej pomarszczone sutki. Pochyliła się do przodu i przycisnęła jego ramiona do dołu. Harry odpowiedział pulsem swoich bioder, które ją przebiło.
- Mocniej - rozkazała. Powtarzając te pchnięcia na całej długości, jej usta otworzyły się i gwałtowne oddechy pieściły jego wilgotną skórę. Dwie delikatne dłonie zastąpiły jego własne i chwyciły jej piersi; Zmysłowe oczy Avili spojrzały na niego. Płonąca i pełna figli, zanurzyła się, by pocałować Simone w szyję.
Jej gibkie ciało zareagowało natychmiast, a Harry splądrował jej bezsensowny seks. Wpatrując się w niego, oczy Simone z ciężkimi powiekami spojrzały w jego „Ty draniu.”. Harry błysnął brwiami, a jej oczy zamigotały i zamknęły się. Pieszczota Avili na twarzy Simone złączyła ich usta.
Drażniła się i ssała usta; jej palce wśliznęły się w wilgotne włosy, żeby ją unieruchomić. Zaciskając się razem, Avila chwyciła swoje usta otwarte na głęboki, namiętny pocałunek. Rozkojarzony, Harry piłował ją, czubkiem po rękojeści. Tłumiąc jej jęki, języki tańczyły naprzeciw siebie, a Avila szarpała jej wyprostowane sutki. Simone instynktownie wił się szybciej, a Harry spotkał się z jej ciałem w idealnym momencie.
Zręczne palce na łechtaczce Simone przełamały impas i wspólnie spiskowali, by wypchnąć Simone poza granice jej samokontroli. Gorący zaciskający się imadło zamknął się wokół jego popręgu i Harry wbił się w nią. Uderzenie jego ciała unosiło jej ciało na szczycie każdego pchnięcia.
Padając w jego ramiona, obrócił jej osłabione ciało i rzucił się do zabicia. W poziomie, owinęła swoje łydki z tyłu jego ud i przywarła do jego burzliwego ciała. W szale ścięgien i mięśni, zmusiła go do dostarczenia niczego innego.
Narastały napięte konwulsje, aż pełny skurcz mięśni falował i ściskał całą jego długość. Wybuchając na niego, chwyciła go gorączkowo, żeby go powstrzymać. Łkając powietrza, w niekontrolowany sposób trzęsła się w konwulsjach, wymachując naporem jego bezlitosnego tempa. Prowokacja tego spektaklu okazała się zbyt wielka dla Esmereldy, intensywne zawodzenie jej kulminacji zmieszało się z głosem Simone. Spoglądając na Delilah, Harry poczuł, jak domaga się jego erekcji wewnątrz jej wrzącej seksu.
Zagubiony w blasku błogiego zadowolenia, Harry spojrzał na karmioną twarz Simone. Zwolnił i się zatrzymał; jej zmysłowe oczy błysnęły w jego i odwzajemniły jego uśmiech. „Dotknij teraz, chcę twojego kochanka.”.
Automatycznie mocno się w niej naprężył. Jej usta wydęły się z jęku i pocałował ją namiętnie. - Elegancki zegar kominkowy wybił godzinę w dusznym, pachnącym piżmem powietrzu. Harry nie mógł sobie przypomnieć godziny, często jej delikatne łoskotanie nazywało się kwadransem.
Balansując na krawędzi delirium, Harry jęknął, gdy go torturowali. Elastyczny na sugestie, oddawał się kaprysom intuicji Delili. Delilah leżała na brzuchu iz rozłożonymi nogami, wpatrując się w jego oczy. Esmerelda leżała obok niej, drażniąc ją miękkimi pocałunkami i psotną pieszczotą.
Podnosząc się, by sprostać każdemu pchnięciu, Harry przytulił jej łydkę do swojego torsu. Rozpinając jej nagą płeć, każdy pełny wykrok wywoływał podekscytowany westchnienie przyjemności. Sterowała jego długością w to miejsce i wiła się cicho. Trzy razy znalazła wyzwolenie dzięki orgazmom o rosnącej intensywności.
Za każdym razem żądała więcej od ich rozgorączkowanych ciał. Wargi Esmereldy otoczyły jej sutek, a jej westchnienia zadrżały. Delikatna pieszczota jej palców unosiła się na gładkim łonie, gotowa do ponownego skoku.
Harry poczuł, jak żar żaru Delilah płonie i spojrzał na Esmereldę. Jej oczy błyszczały i przypadkowym ruchem palców drażniły jej łechtaczkę. Karmione, podniecone, jego ulubione kobiety całowały się delikatnie i czuł, jak Esmerelda topi się z pasją. Ich dwa ciała zetknęły się ze sobą, zgniecenie ich piersi skłoniło Harry'ego do kolejnego pożądliwego pchnięcia z jego ust. Oczy Delilah zamigotały i starał się powstrzymać jej ożywione ciało, które wyginało się w silniejszych falach.
Avila przyłączyła się, jej usta musnęły jej szyję, a dłoń delikatnie dotknęła piersi. Odrzucając głowę do tyłu, zadrżała w brzuchu i uderzyła w nogi. Cała trójka podskoczyła, pocałunki, palce, a erekcja Harry'ego pogorszyła jej intensywną reakcję. Uścisnął mocno jej nogę, kiedy rzuciła się w górę i wygięła kręgosłup. Przesuwając się w tym miejscu, Delilah jąkała się, gdy usta Avili i Esmereldy zasysały jej sutki.
Poruszając łechtaczką, Avila podkręciła ciśnienie do maksimum. Harry to poczuł; rzucił się na nią z bezlitosnym, mocnym tempem. Warkot zasygnalizował narastające fale orgazmu Delilah.
Zaciskając się siłą sprężyny rany, jej ciało drżało od drobnych drżeń, które ściskały ją mocno. Jego uwolnienie, postrzępione i szorstkie, wypuściło głęboki warkot, który porwał ich wszystkich. Walcząc i wierzgając mocno, nikt nie ustąpił, dopóki Delilah nie wygięła wysoko pleców, a potem upadła, by mocno walnąć. Całkowicie ściskając jego długość, jęki Harry'ego zmieszały się z piskami Delilah podczas burzy jej kulminacji.
Wszyscy czule ją pielęgnowali, gdy trzęsła się coraz słabszymi falami. Powoli, migotliwe oczy Delilah otworzyły się, spojrzała na Harry'ego, a on poczuł kojące ciepło jej intuicji. Harry odruchowo zwolnił, gdy Delilah rozkoszowała się blaskiem bogatego, satysfakcjonującego punktu kulminacyjnego. Avila uśmiechnęła się, „Potrzebuję tego więcej”, pocałowała delikatnie Delilah, „Gdzie jest Xavier?”.
Niezrażony Harry utrzymywał swoje spokojne tempo. Potrzebował trochę czasu, żeby dojść do siebie po żarliwym pchnięciu i pchnięciu. Mięśnie miał ciężkie, brakowało mu wcześniejszego wdzięku; spojrzał na Delilah i uśmiechnął się.
Głośne piski Avili zasygnalizowały, że znalazła energicznego penisa Xaviera. Esmerelda spojrzała na Harry'ego i delikatnie pocałowała jego usta. - Czy jesteś gotowy, Harry, czujesz się gotowy do wybuchu? - zapytała Delilah. "Tak tak jestem.". Zamruczała: „Jestem litościwa, prawda?”.
Harry jęknął, „Tak… tak, jesteś.”. Delilah uśmiechnęła się krzywo, „Tak, jestem.”. Zmoczony wysiłkiem Harry zmarszczył brwi, a zamieszanie po drugiej stronie pokoju rozproszyło go.
Xavier wydostał się spomiędzy nóg Avili. Zwinna ręka Simone zakończyła ucieczkę i gwałtownie wytrysnął na ich piersi. Umiejętne uchwycenie przez Avilę penisa Jacquesa rozlało jego nasienie również na ich piersi.
Aiden i Raphael stanęli przed kolejnymi dwoma wielbicielami, jęknęli ciężko i również zostali uwolnieni od swojej esencji. Oczy Harry'ego rozszerzyły się, gdy ciepło w jego wnętrzu wzrosło jak pożar. Esmerelda i Delilah wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechnęły się do niego serdecznie. - Twoja kolej - szepnęła Esmerelda.
Wstała i uklękła za nim; jej czuła pieszczota dręczyła ciasne wybrzuszenie jego pełnych jąder. Pieprząc delikatnymi pocałunkami wzdłuż jego ramienia do szyi, jej palce drażniły jego sutek. Potarła nosem jego ucho, „Cum Harry, sperma na całym jej ciele.”.
Cichy dźwięk jej szeptu niósł własne zaklęcie. Pewnego razu płynne mięśnie zaczęły powoli się zaciskać, a charakterystyczny obrzęk jego obwodu skłonił Delilah do odepchnięcia go. Zręczny uścisk dłoni Esmereldy wziął górę. Powoli głaskała jego penisa, by spotęgować jego potrzebę uwolnienia.
Delilah pożegnała się, gotowa na prezent, a jej wyciągnięta dłoń zniknęła między jego nogami. - Nie ma potrzeby, Delilah, mam to - wymruczała Esmerelda z cichym chichotem. Harry to poczuł; samotny palec potarł jego odbyt, a jego końcówka wcisnęła się. Przebijając go, jego naelektryzowane ciało drżało ożywczo z rosnącym jękiem.
Wyciągnięte ramiona Delilah przyciągnęły Harry'ego do siebie, a dwa kciuki musnęły jego sutki. Spojrzała mu w oczy wyczekująco: „Cum dla nas Harry, chcę poczuć twój hołd”. - Tak, wytrysk, pomaluj nim jej piersi. mruknęła niedbale Esmerelda: „Chcę je zlizać i posmakować”.
Palec Esmereldy odnalazł jego prostatę i delikatnie ją pogłaskał. Jego pokonany jęk zasygnalizował całkowitą kapitulację i rzucił się ciężko, żeby złapać powietrze. W ciągu kilku sekund subtelna nonszalancja jej nadgarstka i palca nabrała mocy, by wysłać jego esencję. "Tak, cum, jesteś gotowy, cum dla nas", szepnęła Esmerelda. Esmerelda z przerażającym jękiem puściła jego uścisk, gdy żar gorącej lawy przepłynął przez jego lędźwie.
Jego nietknięty penis drgnął potężnie, a salwa perłowo-białej spermy spryskała piersi i szyję Delilah. Przyciskając jej palec do jego prostaty, kolejna salwa jego esencji wybuchła gwałtownie dzikim łukiem. Ryknął na taką błogosławioną ulgę; jego ciało trzęsło się z każdym skurczem lędźwi. Pulsując wielokrotnie, Esmerelda wysysała go do ostatniej kropli. Wpatrując się w oczy Delilah, pochłonęła jego wyraz niedowierzania.
"Ciesz się tym?" - zachichotała Delilah, oglądając długie smugi spermy na piersi. Nie mógł odpowiedzieć, gdy wychrypiał i przytaknął. Śmiejąc się żartobliwie, pocałowali go czule. „Idź się umyj, nalej sobie drinka i przez chwilę obserwuj bawiące się kobiety. Będziemy cię wzywać, gdy będziesz wypoczęty”.
- Spali tam, gdzie upadli. Kiedy Harry się obudził, Esmerelda wtuliła się w jego nagi tors. Wpatrując się w adamaszkowy baldachim wielkiego łóżka z baldachimem, pozwolił swoim myślom błądzić. Gdy wysłali zakodowaną wiadomość, z łatwością znaleźli chętnych korespondentów.
Wymieniając więcej szczegółów, zakodował więcej instrukcji, jak podróżować do sanktuarium w domu Delili. Liczba odpowiedzi niepokoiła ich wszystkich. Martwiło ich to tak samo, jak spisek mający na celu zakończenie panowania nad nimi Carshalton. Jednak Cremorne jasno określił swój zamiar.
To był dla niego prosty wybór, pokonanie Carshalton lub zwycięstwo Carshalton. Gdyby nic nie zrobił, musiałby opuścić Esmereldę i zagrozić jej przetrwaniu. Zaklęcie Cremorne się skończy i nie będzie mógł pozostać w drużynie.
Simone odbyła krótką podróż z Paryża i jako pierwsza przybyła. Przechwycenie jej wiadomości umożliwiło to wszystko. Gibka rudowłosa o delikatnych rysach i dziko zielonych oczach, wyjaśniła swój cel Rejestrator wielbicieli. Przez sześć tygodni czekała na zamiar Cremorne po jej komunii z Jacquesem.
Esmerelda i Delilah zapytały o kilka imion, które pamiętały sprzed wieków, już ich nie ma. Harry nie mógł zignorować ich zmartwienia połączonego z rozczarowaniem. Simone wyjaśniła, że niektórzy po prostu odpłynęli, nie chcąc utrzymać swojego związku z Cremorne.
Carshalton mógł dogonić resztę. Esmerelda ogarnęła złość, przepełniona głębokim poczuciem straty. Kiedy był świadkiem jej łez smutku, jeśli miał jakiekolwiek wątpliwości, w tej chwili znikały. Przeglądając swoje zapiski, Simone wyjaśniła, że wielu pozostawiło ostatnią wiadomość, aby powiedzieć tyle, a to stanowiło prawie trzydzieści z nich. Zmęczona ucieczką i ukrywaniem się, doszła do wniosku, że wolą żyć w doczesnym spokoju niż w wiecznym strachu.
Carshalton przejmie władzę. Wielu zginęło podczas pożarów, które dwukrotnie nawiedziły Europę w XX wieku, a dwadzieścia nie przetrwało. Ponownie przejmie ich moc.
Wszyscy obawiali się, że Carshalton też coś wybrał. Simone nie była pewna, ilu, blisko trzydziestu pięciu, po prostu przestało wysyłać wiadomości. To bardzo zaniepokoiło Dalilę; obawiała się, że jego siła może ją przytłoczyć jako ich Strażnika.
Gdy pozostali udali się do domu Delili, cała czwórka szlifowała swoje pomysły, jak sobie z nim poradzić. Podczas kolacji Delilah śmiała się z pomysłu zaplanowania morderstwa, ale Esmerelda zdecydowanie odpowiedziała, że pomszczą utraconych przyjaciół. Harry przypomniał im wszystkim; musiałby być tym, który popełni czyn. Ta myśl go zaniepokoiła; różniło się to od niewidzialnego aktu zaklętej mocy.
Byłoby to fizyczne, namacalne i przyciągałoby niepożądaną uwagę. Jeśli mu się nie udało, groziło mu więzienie lub gorzej. Esmerelda musiała wiedzieć, czy Carshalton kiedykolwiek rozmawiał z Simone lub członkami stowarzyszenia. Dla Simone to był najgorszy aspekt, jego milczenie.
Dawno temu napotkała Carshalton i uciekła, było wiele nieudanych prób schwytania wielbicieli. Komunikowali się i dzielili swoimi doświadczeniami; miał szczególny modus operandi. W tym czasie Simone i pozostali opanowali bieganie.
Miała własne pytania o to, jak Esmerelda i Delilah opanowały umiejętność ukrywania się. Uśmiechnął się, przypominając sobie słowa Delili: „Na pierwszy rzut oka kochanie, to najlepszy sposób. Uważa, że sto lat temu wyjechaliśmy do Nowego Świata”. Leżąc w łóżku, Harry otarł sen z oczu. Jako sojusznik Simone miała zdolny i bystry umysł.
Na radosnym spotkaniu ogarnęli swoją melancholię szczęściem. Delilah wniosła lekkość i wspólnie opowiadała zabawne historie o ich przygodach. Jako jeden z pierwszych wprowadzonych Esmereldy, Harry pogratulował jej oczu wzniosłości, stwierdził, że Simone jest nieodparta.
Gdy przybywało więcej osób, potwierdzało to, co wiedziała Simone. Przybyli z Europy, obu Ameryk i Australazji. Zgromadzone pod jednym dachem, każda wymagała odpowiedzi; każdy miał z czasem zapomniane pytania o wielbicieli.
Z dziewięćdziesięciu siedmiu, którym dano zaczarowane Cremorne, pozostało dwunastu wielbicieli. Razem z Delilah, Esmereldą i Harrym był to ostatni z członków społeczności. Po raz pierwszy od ponad stu pięćdziesięciu lat zebrali się pod jednym dachem. Zrozumienie powodu bycia tutaj zniszczyło wiele nieporozumień i odnowiło stare przyjaźnie.
Mimo okoliczności, przez te trzy dni, była to niezła impreza. - Odstawiając filiżankę kawy, krzyk dochodzący z kuchni zaskoczył Harry'ego i wszystkich pozostałych. Simone spojrzała na Xaviera i razem pobiegli do kuchni.
Pociągnęli za rękę zszokowanej gospodyni, która stała przy drzwiach zmarznięta z szoku. Wciągając ją na korytarz, nacisnęli zamknięte drzwi i Xavier przekręcił klucz w zamku. „Jest… ktoś jest w piwnicy!” krzyknęła gospodyni. "Allez maintenant!" wrzasnęła Simone.
Wrzucając pary butów do salonu, usiłowali je założyć. Jacques otworzył frontowe drzwi i rozejrzał się niepewnie. "Allons-y!" ryknął korytarzem. Avila, Simone, gospodyni i dwaj inni wyszli pierwsi; gospodyni wciąż krzyczała. Harry spojrzał na Esmereldę i szybko ją pocałował, „Na szczęście”.
"Kocham Cię Harry.". Harry skinął głową. - Też cię kocham. Poczekaj na werandzie z Delilah i zadzwoń na policję. Upewnij się, że wszyscy wyjdą i wyślą ich na półksiężyc.
Spróbuję go powstrzymać, może kiedyś nas wygram. Delilah spojrzała na Harry'ego. „Powodzenia”.
Skinął głową, „Dzięki.”. Nadciągająca postać w przydymionym szkle drzwi kuchennych zatrzasnęła klamką. "Złupić!" - wrzasnęła Esmerelda.
Aiden i Xavier poprowadzili resztę do drzwi frontowych; Raphael zwlekał przez chwilę. "Iść!" - zapytał Harry. „Chroń kobiety, zostań z nimi!”.
Z większą pośpiechem klamka obróciła się i drzwi zatrzęsły się w ramie. Chwilę później stłumiony huk roztrzaskał drzwi, a klucz uderzył o podłogę. Harry oparł się o ścianę salonu, blisko drzwi, poza zasięgiem wzroku. Zawiasy zaskrzypiały, gdy ciche kroki stały się głośniejsze.
W uszach pulsowała mu rwąca krew, wyschły mu usta i zaczął się trząść. Pojawił się kolejny krok i lufa rewolweru, a za nią ramię. Harry rzucił się do przodu i złapał go za nadgarstek.
d na to, jak lekkie było ramię Carshaltona, uniósł je do góry. "Szukasz mnie, CUNT?" zapalił Harry'ego. Stojąc twarzą w twarz z Carshaltonem, spojrzał w swoje ciemne, wrogie oczy i poczuł, jak ich intensywność wbija się w jego duszę. Wyczuwając nadarzającą się okazję, Carshalton gwałtownie cofnął się.
Przywołując całą swoją wściekłość, Harry odparł drugą rękę. Harry mocno złapał każdy nadgarstek i zaczęli się szarpać. Ryk broni zagrzmiał w korytarzu i Carshalton przyszpilił go do ściany. Wysoki jęk w jego uszach zredukował pierwotny ryk Harry'ego do stłumionego dźwięku. Oparty o ścianę Harry odepchnął Carshalton do tyłu.
Wytrącając go z równowagi, Harry puścił swój uścisk z ramienia Carshaltona. Warknął wewnętrznie i uderzył go pełnym krwawym ciosem w twarz. Nic nie przygotowało Harry'ego na palący żar potwornego bólu.
Czując, jak kolana Carshaltona padają, puścił drugie ramię i patrzył, jak upada. Carshalton położył się na boku. Harry kopnął go ostro w brzuch i wydawało się, że wypuściło z niego powietrze.
Kopnął go ponownie i tym razem go to rozgniewało. Patrzył, jak przewraca się, by odsłonić broń, która wciąż trzyma w dłoni. Spoglądając w jego pełne wściekłości oczy, Harry pobiegł do frontowych drzwi.
Skrzywił się, kiedy Delilah złapała go za rękę. Esmerelda zatrzasnęła drzwi, a kołatka głośno zagrzechotała. "Iść!" krzyknął. Już małe zgromadzenie zatroskanych przechodniów - blisko domu. - Uciekaj! Jest maniak z bronią, wezwij policję - ryknął Harry.
Ręka w rękę uciekli z domu. Wszyscy zaalarmowani obserwatorzy biegli w tym samym kierunku. Krzycząc i krzycząc, zebrali innych i też uciekli. Bieganie wzdłuż wysadzanego drzewami chodnika, po bokach i zaparkowanych samochodach; zapewniał cenną, małą osłonę.
W oddali Harry zauważył, że pozostali bhaktowie wciąż biegli. Do paniki dołączył głośny huk, a szczęk gruzu uderzył w zaparkowany samochód z przodu. Esmerelda wrzasnęła i wskoczyli za samochód.
Jego nozdrza wypełnił gryzący zapach gorącego metalu i pyłu ceglanego. Wzdłuż ulicy odbijały się kolejne wrzaski i wrzaski. Opony szarpały się po jezdni, gdy samochody z piskiem się zatrzymały. Harry spojrzał na dom mniej niż sto metrów dalej, a Carshalton stał przy otwartych frontowych drzwiach, trzymając jedną dłoń za brzuch. Stacjonarne samochody na drodze zapewniały wystarczającą osłonę, aby się poruszać.
"Biegać!" warknął Harry. Schowany w bocznej uliczce, pod ceglaną ścianą, wypatrzył przechodnia, który mógł wezwać policję. Przebiegając obok zaparkowanej furgonetki, odmówił Carshaltonowi wyraźnego strzału.
Mocno ściskając ich ręce, Harry nie czuł bólu. Długi półksiężyc był zniechęcającym biegiem bez obciążenia Esmereldy i Dalili. Nogi miał lekkie i mocne, a nikt nie starał się nadążyć za jego tempem. Patrząc przed siebie, nie widział pozostałych w oddali. Zerkając za siebie, ścigała ich ubrana na czarno postać Carshaltona.
"Biegnij szybciej, on idzie!" krzyknął Harry. "Wiem!" - pisnęła Delilah. Do pokonania pozostało prawie pół mili.
Podeszli do rozległego zakrętu półksiężyca i letnie upały zebrały swoje żniwo. Mijając ślepą uliczkę, poczuł szarpnięcie za ramię; Esmerelda była męcząca. Harry obejrzał się za siebie i trochę zwolnił, żeby się upewnić; nie widział Carshalton. Zastanawiał się, czy Carshalton musiał się zatrzymać, bo mocno go kopnął, Harry bał się, że ma samochód.
Duża ciężarówka zaparkowana ciasno przy chodniku była doskonałą okazją do czekania, na wszelki wypadek. Zanurzyli się za nią i przykucnęli. „Dobra, dobra. Złap oddech na minutę.”.
Sekundy wydawały się godzinami, kiedy łapali głodne powietrze. Przykucnął i obserwował; droga wyglądała na opuszczoną. Wciąż nie było śladu Carshalton, a potrzeba spotkania się z innymi w parku była bardziej nagląca niż kiedykolwiek. Chrzęst żwiru pod jego stopą zaskoczył ich obu. Podenerwowane i zmęczone, ich popielate twarze i szeroko otwarte oczy wyrażały głęboki strach.
"Jak daleko teraz?" on zapytał. „Na dole… tam,” wydyszała Delilah, „może trzy minuty… w… przyzwoitym tempie.”. Harry odmówił: „OK, gotowy?”.
Z powagą skinęli głowami. "Chodźmy.". Biegnąc wzdłuż długiej bocznej drogi, szerokie miauczenie grubej bieli otaczały wejście do parku. "Kontynuuj…" sapnęła Delilah.
„Ja… ja… nie sądzę, żebym mógł… Mogę biec tak szybko i dalej,” błagała Esmerelda. Harry dostrzegł napis na czarnej tabliczce i poczuł ulgę. Gęste, wysadzane drzewami wejście przyciągało ich, byli zaledwie kilka minut od ich spotkania.
Ostre poczucie przerażenia zatrzymało go w jego śladzie. Przy wejściu do parku pojawił się Dominic Carshalton. Poczuli jego groźną obecność i jego wysoką, szczupłą sylwetkę między nimi a bezpieczeństwem. "O Boże!" - zawodziła Esmerelda.
Harry pociągnął ich za ramiona, „Zejdźcie za mnie!”. Idąc pewnie, z nutą dumy, brąz odbijał jasne południowe słońce. Podchodząc bliżej, Harry poczuł, jak przepływa przez niego kipiąca wrogość intuicji Carshaltona.
Harry szarpnął się naprzód z zaciśniętymi pięściami. „No to chodź! Tym razem porządnie spieprzę twoje gówno!”. "Zatrzymać!" Jego głęboki ton wymagał całkowitego posłuszeństwa. Mięśnie Harry'ego zwapniały, gdy miażdżący nacisk sprawił, że się zakręcił.
Żarłoczność intuicji Carshaltona przetrząsnęła jego umysł. „Zrobisz to, co Coulter? Nie ma nas teraz w tym burdelu”. Harry wrzeszczał, gdy rozerwał się głębiej i przytrzymał jego głowę, aby powstrzymać pęknięcie na dwoje. „Ja… powiedziałem… będę… pieprzyć… twoje… gówno… w górę… właściwie… tym… razem.”. Wrzeszcząc głośno, Harry zgiął się w nieokiełznanej agonii.
Carshalton zaśmiał się, „Naprawdę? Nie, zaraz umrzesz. Spójrz na mnie.”. Harry potrząsnął głową. "SPÓJRZ NA MNIE!".
Harry zawył, gdy jego plecy wyprostowały się mimowolnie. Przyciągnął ręce do boków i wyprostował szyję. Głośne trzepotanie w jego ogłuszonych uszach nie znikało; zniszczyło to jego wadliwy słuch. Głęboki, pulsujący hałas przybrał na sile i Harry patrzył, jak Carshalton podnosi broń i wyceluje.
Stłumiony dźwięk butów dotarł bliżej miejsca, w którym stali. Dźwięk sprzężenia zwrotnego mikrofonu rozbrzmiewał mu w uszach nieprzyjemnie: „ZBROJONA POLICJA! ZBROJONA POLICJA! ODRZUĆ BROŃ! ODRZUĆ BRONĘ TERAZ!”. Harry wpatrywał się w lufę pistoletu i ze wszystkich sił; spojrzał w oczy Carshalton.
„Tracisz cipkę, do zobaczenia w piekle”. Wiedział, że Carshalton pociągnie za spust. Stłumiony wrzask i potężna siła napędowa odepchnęły Harry'ego na bok.
Horyzont przechylił się, gdy upadł, a głuchy łoskot odbił się echem po ulicy. W oddali usłyszał stłumione odgłosy ostrych trzasków i wszystko pociemniało. Chwilę później pojedynczy głośny huk przeszył powietrze i nastąpiła kolejna fala pęknięć.
Próbując otworzyć zaspane oczy, zobaczył Delilah i Esmereldę również na ziemi. Wyblakłe kolory pośród chaosu biegających sylwetek; panowała cisza. Wszystko zblakło i stało się czarne. - Guz wstrząsnął nim i otworzył oczy.
Harry powoli się skupiając, mrugnął do lamp fluorescencyjnych powyżej. Wzrastające i opadające zawodzenie zaalarmowało go, by odzyskał przytomność; w uszach wciąż dzwonił niski jęk. Spanikował i zaczął szarpać się, żeby usunąć zakryte usta.
Wyjąc w poszukiwaniu sterylnie pachnącego powietrza, wziął głęboki oddech. „Hej, hej! W porządku, w porządku,” jej asertywny ton nie zrobił nic, by go uspokoić. W głowie Harry'ego było tylko jedno pytanie: „Gdzie jest Dalila i Esmerelda?”. Nie musisz krzyczeć. W porządku, jesteś teraz bezpieczny.
Jak masz na imię pierwsze? „Harry Coulter.” "Data urodzenia?". „Dziewiąty grudnia dziewiętnaście osiemdziesiąt pięć”. Harry odrzucił maskę w jej dłoni. „Proszę, muszę wiedzieć, że wszystko w porządku? Dwie kobiety, z którymi byłam?”. Pojawiła się uprzejma twarz, kobieca i asertywna: „Tak, są w drugiej karetce, mocno wstrząśnięci, ale nic im nie będzie”.
Ciało Harry'ego rozluźniło się i przełknął „Dzięki.”. - Nie było cię przez dwadzieścia minut. Jesteś w szoku z powodu niewielkiego wstrząsu mózgu.
Policja powiedziała, że mocno uderzyłeś w pokład. „Ja… nie potrzebuję tlenu, po prostu pozwól mi oddychać dobrze?”. "Jasne. Zabieramy cię do szpitala, żeby cię sprawdzić. Będzie dobrze." Oczy Harry'ego rozszerzyły się.
„A ten… ten mężczyzna? Co się z nim stało?”. „Nie martw się o niego,” przerwała, „już nie będzie cię niepokoił”. „Czy… czy go złapali?”. Nastąpiła pauza; wyczuł dyskomfort i myśl o smutku. Harry zastanawiał się, czy powinien ponownie zapytać.
„Tak… on nie żyje”. Uwolniony od ciężaru, Harry zamknął oczy i poczuł się nieważki. Szybował, jakby w locie, a zimny zefirowy wiatr owionął jego nagą skórę. - Usiadła w salonie, Esmerelda odstawiła tacę i nalała herbaty.
Patrzyli, jak Delilah patrzy w lustro na coraz słabszy żwir na jej twarzy. Pomimo wszystkich ich zapewnień w ciągu ostatnich kilku dni, pozostała nieprzekonana. - Ładnie się goi, Delilah - zaproponował Harry. Podeszła bliżej do lustra.
„Czy naprawdę musiałaś nas tak mocno rozwalić, Esmerelda?”. Siedząc obok Harry'ego, Esmerelda wręczyła mu jego filiżankę i spodek. „To znowu? Co miałem zrobić? Wszyscy wiedzieliśmy, że pociągnie za spust. Musiałam poczekać, aż miał to zrobić. Wiesz, jakie to trudne zachować to w środku? Nie było drugiej szansy.
”. Delilah prychnęła, „Wstrząsnęłaś swoim chłopakiem.”. - Teraz narzeczony - odparła uprzejmie Esmerelda.
Harry mocniej ścisnął dłoń Esmereldy. „Narzeczony”, powiedziała Delilah. „Musiałam mieć trzy kawałki żwiru wyrwane z policzka. Masz szczęście, że nie pozostawi blizn.
Ale przyznaję, że dobrze goi się.”. „Były malutkie," zadrwił Harry. „Delilah, cudownie wyzdrowiałem, jestem pewien, że ty też." - Rozdział sto i czwarty - wymamrotali jednym głosem. Wszyscy zachichotali, gdy Harry wzruszył ramionami.
„Sprawdzili mnie i musieli pozwolić mi odejść tego wieczoru. Lekarz mruknął coś o byciu bardzo odpornym”. Delilah prychnęła.
- Tak, moja powiedziała, że jestem twardsza niż stare buty. Szkoda, do tego momentu był całkiem uroczy. Śmiali się głośno. „Policja zadawała jednak mnóstwo pytań” - stwierdziła otwarcie Delilah. - Harry, pokazanie im księgi zamówień i wyobrażenie niezadowolonego anonimowego kupca Cremorne było mistrzowskim posunięciem.
Kiedy im go przedstawiłeś i przyznałeś, że zdecydowałeś się nie sprzedawać, przyznaję, że było to sprytne. Wyglądali na przekonanych; ty ty. zapewnił doskonałe środki, motyw i okazję.
Esmerelda została w to zamieszana, ponieważ to była jej księgarnia i ja, cóż, jestem jej cichym partnerem. ”. Simone sączyła swojego drinka. „To był dobry plan, nie?”.
Wszyscy patrzyli na nią przez chwilę, a Harry ostrożnie skinął głową. - Tak, to było. Jednak bardzo ryzykowne.
My też nie dotarliśmy do parku. Mieliśmy szczęście, że policja przyjechała, kiedy to zrobili. Esmerelda i Delilah mruknęły na zgodę. „Morderstwo” - dodał Harry - „bardzo sprytne”.
Kiwnęli głowami w porozumieniu. Upił łyk herbaty. „Kiedy Delilah postawiła lugera na stole jadalnym tej pierwszej nocy, kiedy tu byłaś Simone, wiedziała, że nigdy nie pociągnę za spust”.
Delilah wyciągnęła się na kocich obcasach: „Nie musiałem czytać w twoich myślach, żeby to zrozumieć”. Zastanawiał się przez chwilę: „Nigdy nie pytałem, skąd dokładnie masz tę broń?”. Delilah usiadła w swoim zwykłym fotelu, „Dziewiętnaście trzydzieści siedem, przyjęcie w niemieckiej ambasadzie. Właśnie skończyłem pieprzyć jego mózg, kiedy zobaczyłem go na jego biurku. Potrzebowałem ochrony w tamtych czasach.
Londyn był niebezpieczne miejsce.". Wyciągnął palec i wskazał z niedowierzaniem: - Ty… pieprzyłeś nazistę? Harry wydął policzki, „Jezu!”. Urażona Delilah pożyczyła naprzód: „Właściwie to Wehrmacht, pułkownik, wielki kutas”. Przerwała, „On też miał świetnego penisa.
Nadal jest jednym z dziesięciu najlepszych ruchów wszechczasów.”. Biorąc łyk herbaty, wzruszyła ramionami. „Ciekawe, co się z nim stało.”. Simone również pożyczył naprzód: „Stąd wiedziałem, że Carshalton ma broń, swój służbowy rewolwer.
Przyjechał szukać mnie w Dziewiętnastu Czterdziestu Pięciu w Paryżu. Kiedy zobaczył mnie z tym okropnym pistoletem, ukryłem się. Zaczął strzelać. też na oślep. Nawet teraz nie wiem, jak uciekłem.
Jedno spojrzenie mu w oczy i może za tobą podążać, nie na długo, ale wystarczająco długo. Żandarmeria przybyła i to go odstraszyło. " Harry wyglądał na zaniepokojonego, a Esmerelda pocieszyła go: „W porządku, on nie wróci. Zastrzelili go kilka razy; głupio strzelił ze swojej broni”. „Głupie dla niego, fantastyczne szczęście dla nas” zażartowała Delilah, „Pycha, duma, która oślepia”.
„Jego intuicja doprowadziła go do upadku” - dodała Esmerelda. „Czułem to, a on nie miał poczucia kontroli, właśnie wtedy, gdy najbardziej tego potrzebował”. Harry skinął głową. - Czułem to. To było naprawdę podłe, po prostu stał i rozpieszczał to.
Wzdrygnął się, „Pomyśleć, że to ja mogłem to komuś zrobić, nie warto o tym myśleć”. Esmerelda objęła go ramieniem i powiedział: „Nie, to nie ty i nigdy nie będziesz. Spełniłeś intencje Cremorne i to bardzo doniosłe.”. Z pustym wyrazem twarzy zatrzymał się na chwilę. Patrząc na Delilah, uśmiechnęła się do niego, a on podniósł do niej palec.
„Więc co teraz? Jak myślisz, ile czasu zajmie przyzwyczajenie się do tego, że go nie ma?”. Delilah usiadła i otworzyła dłonie. „Powiedz nam, że wypełniłaś zamiary Cremorne. Zostaniesz nagrodzony.”.
Wykrzyknął: „Nie ma jeszcze nagrody”. Simone dodała: „Nie zrozumiałem jeszcze jego intencji z mojego trzydziestego obwodu. Czy może minąć na dobre?”.
- Może nie wiem. Harry zamyślił się przez chwilę: „Jest nas tak niewielu, a jego antagonista nie żyje. Być może, zdecydowaliśmy, dlaczego istnieje Cremorne.
Wielbiciele zostali stworzeni, aby osłabić jego moc, teraz go już nie ma, może nas nie ma już potrzebne? ”. "Nie tak, wciąż mamy jego moce, więc może nie opuściły". Simone spojrzała pytająco na Delilah: „Czy nadal to czujesz?”.
Delilah przytaknęła bezmyślnie, „O tak, nadal dowodzę.”. „Szkoda, że wszyscy inni musieli wracać do domu” - dodała Esmerelda. „Przekazali swoją wersję historii policji i musieli odejść, każdy ma pracę, do której może wrócić.
Zabawne, pobłogosławione nieśmiertelnością, ale z powrotem do od dziewiątej do piątej. Już za nimi tęsknię. ”. Delilah parsknęła. - Och, wrócą, czuję to.
Wierciła się na krześle. „Przyznaję, że zapomniałam, jak wspaniałą kombinacją są Xavier, Raphael i Aiden. Simone, ty też masz wielki talent.”. Simone uśmiechnęła się nieśmiało. „Obiecuję, że następnym razem będę delikatniejsza”.
Niewątpliwy ogień w oczach Delilah nikomu nie umknął, „Chcesz być teraz delikatniejszy?”. Simone wymruczała: „Mmm, nie wiem. Chcę więcej tego, co ma Harry. Doprowadził mnie do szaleństwa.”.
Harry i Esmerelda spojrzeli na siebie; jej oczy błyszczały, gdy się uśmiechała. - Eee, tym razem nie zaczaruj niczego. Harry błagał: „Prawie mnie zabijacie, kiedy to robicie. Mam dość otarć ze śmiercią na jakiś czas”.
- Kto powiedział, że tak? upomniała żartobliwie Delilah: „Poza tym, możemy chcieć, żebyś po prostu oglądał i nie brał udziału. Dużo zakładasz, Harry.”. Wyglądał na zmartwionego, a Delilah zaśmiała się: „Będziesz błagać o zaczarowanie za godzinę… lub dwie.
Zniszczyłeś Dominica Carshalton, nie chcesz naszej wdzięczności?”. Uśmiechnął się i uniósł brew. „Dobra, może trochę zaczarowania. Jeśli Simone gra delikatnie, możesz grać delikatnie, prawda?”. - A kto powiedział, że będę delikatny, Harry? - powiedziała Esmerelda niskim i dusznym głosem.
- Jestem bardzo wdzięczna za to, co zrobiłaś. Jej dłoń przesunęła się między jego nogami, Harry przełknął herbatę i parsknął. - Przez szeroko otwarte okna sypialni świergotał samotny słowik. Relaksując się na rozległym łóżku, cieszyli się jego bogatymi, żywymi tonami w zadowolonej ciszy.
Nagie i nasycone miękkie, ciepłe powietrze koiło ich nasycone ciała. Simone leżała w ramionach Delilah, podczas gdy Esmerelda spoczywała na piersi Harry'ego, jej ręka obejmowała go. Delilah przerwała ich zadumy: „Harry, masz rację, trzeba się do tego przyzwyczaić”. „Otworzyłem te okna, taka mała rzecz, ale taka ważna”. „Symboliczne” - dodała Esmerelda.
- Delilah? spytała Simone: „Czy mogę cię o coś zapytać? Może później?”. „Tak, możesz zostać tak długo, jak chcesz. Tak, bardzo cię lubię i chcę, żebyś został”. Prychnęła irytująco.
- Jak to? i sapnął ponownie: „Hę, oczywiście, dobrze, ja też cię lubię”. Esmerelda parsknęła śmiechem. „Daj spokój Simone, ona jest Strażniczką. Ciebie też bardzo lubimy.
Harry?”. Harry wyglądał na trochę zagubionego w post-koitalnej mgle. „Tak, bardzo cię lubię.”. "Esmerelda?" zapytała Dalila.
„Czy masz druhnę honorową na swój ślub?”. „Co się stało, Delilah? Nie możesz czytać w moich myślach?”. Delilah prychnęła: „Tak, mogę, ale pomyślałam, że najpierw zapytam”. „Oczywiście, że jesteś moją druhną honorową, ale jak na ceremonię nic za wiele, po prostu coś prostego i eleganckiego. Harry i ja będziemy razem pracować w mojej księgarni.
”Delilah ponownie prychnęła:„ Ceremonia jest twoja. Zbieramy się na przyjęcie w Club Babylon, pierdolcu stulecia. Znajdziemy kilku śmiertelników, którzy trochę to przyprawią. "Harry uniósł rękę." Będę znowu potrzebował tego zaklęcia.
Chryste, wy, panie, jesteście w potrzebie. ”Delilah mruczała:„ Wiem, Harry, wiem. To dlatego, że jesteś superlantem. "." Może w pierwszej dziesiątce? "." Nie pchaj szczęścia. Czy zastanawiałeś się, kto będzie twoim drużbą? ”„ Tak Delilah, Raphael.
Lubię go, kiedy on tu był w ogniu, czuliśmy się jak w domu. ”„ Dobry wybór, możesz znaleźć się w pierwszej dziesiątce, jeśli weźmiesz od niego kilka wskazówek. ”„ Urocze! ”. Chichotali i spoglądali na jego Wszyscy się roześmiali. Cienkie muślinowe zasłony odbijały się od wiatru, a delikatny kwiatowy zapach lata wypełnił pokój.
Delilah, silnie falująca, zauważyła to jako pierwsza, mgła, która wypełniła pomieszczenie. Śpiew ptaków stał się głośniejszy i przykuł ich uwagę. Patrząc na siebie, wszyscy to poczuli i usiedli.
Przesiąknięci poczuciem spokoju, ich intuicja uspokoiła ich. Mgła przybrała formę i pojawiła się przed nimi jednoznaczna definicja nagiej kobiety. „Słodki Jezu!” Wykrzyknął Harry pod jego oddech. „Nie, Harry, niewłaściwa płeć," mruknęła Delilah.
Majestatycznie manifestacja przybrała kształt i piękna twarz uśmiechnęła się do nich pogodnie. Długie kościste loki płynęły powoli po eterycznej równinie. Kończyny jej wykwintnego ciała poruszały się z opanowaniem i gracją. Spacerując wśród nich, poruszała się bez wysiłku w teksturach srebra i szarości.
Wskazała na otwarte okno i spojrzała na każdego z nich po kolei. „To moja radosna pieśń zemsty; ciesz się tym, bo jesteś błogosławiony. Przybywam, aby wynagrodzić twoją odwagę i wiarę. Pokonałeś ohydne kłamstwo i usunąłeś ciemną plamę na naszym charakterze.
Jesteś wolny od wrogości i uwolniony od strachu; ty są silni i potężni. Bądźcie radośni i szczęśliwi, oczaruję każdego z was pełnym kanonem mojej łaski. Nigdy więcej nie będziecie musieli odkryć mocy naszego zaklęcia, wasza podróż jest zakończona. Jesteś najbardziej błogosławiony ze wszystkich.
Idź naprzód i odbuduj moją społeczność złożoną ze stu wielbicieli. Troszcz się o nich i wzbogacaj ich naszymi naukami. Strzeż ich, chroń ich i prowadź do prawości. Osądzaj ich, jeśli błądzą. Muzu, opowiedz swoją nową historię i nasyc ją moim urokiem.
Nauczaj swoich zaklęć najbardziej błogosławionych. Odkupicielu, zachowaj moich wielbicieli wiernych moim naukom. Jeśli doświadczą konfliktu, prowadź ich przykładem. Rejestratorze, utrzymuj społeczność naszych braci. Kiedy mają wątpliwości, daj im nadzieję.
Wszyscy bądźcie nie boisz się cieszyć bounty krawaty moich prezentów. Żyj tak, jak cię nauczyłem i nic więcej. Błogosławiony jesteś, święty i nietykalny na wieki.
”. Uśmiechnęła się ciepło, gdy wizja się oczyściła.„ Mon Dieu ”- sapnęła Simone. Brzmiało to tak lekko i beztrosko, jak śmiała się Delilah; jej nieokiełznane uniesienie przemawiało za nich wszystkich. Harry próbował Przypomnij sobie bolesne emocje z ostatnich kilku dni i nie czuł nic poza ambiwalencją. „On” zniknął, cały swój jad i zdegradowany do przypisu w historii.
„On” istniał jedynie jako pomniejsze wspomnienie faktograficzne, pozbawione uczuć do nich wszystkich. Patrząc w oczy Esmereldy, błyszczały jasno od szerokiego uśmiechu na jej twarzy. Wiedział, że wiele lat temu odnalazła prosty spokój z czasów niewinności. Harry też to czuł; przyciągnęła go do siebie i mocno objęła.
Poczuł wylew miłości opartej na nadziei i zahartowanej głębokim wzajemnym zrozumieniem. W tym momencie Harry wiedział, że zawsze będzie się starał być tego wart. - Dziękuję, w końcu jestem wolny, wreszcie wolny, by kochać tak, jak powinienem. Esmerelda ścisnęła go trochę mocniej.
„Wybieram cię, Harry. Czy będziesz mnie kochać na zawsze?”. Słowa z łatwością wypadły z jego ust: „Tak, tak, będę, na zawsze”. Śpiew ptaków ucichł, a cała ich intuicja połączyła się w chwilę krystalicznej przejrzystości.
Cremorne był kompletny i zaczęła się nowa historia - ich historia. - FIN..
Budzi ją obca przyjemność.…
🕑 8 minuty Nadprzyrodzony Historie 👁 2,016W twoim pokoju było ciepło i wilgotno. Wziąłeś prysznic, a następnie otworzyłeś okno, by wpuścić nocną bryzę. Powiew i chłód pokrowców były cudowne na twojej nagiej skórze. Zwykle…
kontyntynuj Nadprzyrodzony historia seksuOddany nauczyciel przyciąga wzrok Sultany.…
🕑 39 minuty Nadprzyrodzony Historie 👁 1,604Minęło wiele lat, odkąd pierwszy raz przeszedłem przez Bramę Obsydianu. Od tego dnia wszystko się zmieniło. Nowi Bogowie przybyli z mieczami swoich wyznawców. Zrzucili sułtana i ścięli go.…
kontyntynuj Nadprzyrodzony historia seksuŚwięto wiosny prowadzi Tel do jego prawdziwej miłości.…
🕑 48 minuty Nadprzyrodzony Historie 👁 1,973W czasach, gdy ciemni Bogowie przynieśli swoje legiony i płomienie, wiosna przyniosła szczególny czas w Domu Rodzinnym, w którym byłem zarządcą. Każdego roku Sultana przychodziła na…
kontyntynuj Nadprzyrodzony historia seksu