Caitlin zostaje porwana przez podróżującego nieznajomego.…
🕑 17 minuty minuty Nadprzyrodzony HistorieUsiadła pod dębem, wpatrując się w miasto. Była osobliwa, wypełniona wszystkimi małomiasteczkowymi ludźmi, którzy byli bardziej przesądni, niż mieli do tego prawo. Nikt nie widział ducha, ale wierzyli.
Może to leżało w sposobie, w jaki wiatr przedzierał się przez niskie budynki, niosąc ze sobą nieludzkie jęki, które przerażały nawet rolników o twardej skórze. W deszczowe dni większość mieszkańców wsi przebywała w domu, tak jak dzisiaj. Dało jej to pewną swobodę, która była ograniczona w słoneczne dni, kiedy stare nietoperze chciały poznać każdy najmniejszy szczegół jej nudnego życia. Caitlin nienawidziła plotek, chciałaby się stąd wydostać, ale nie miała prawdziwych pieniędzy, przynajmniej nie na życie w mieście.
Jednak w mieście pojawił się nowy facet; przyjechał z miasta. Słyszała, że starsze panie dłubały w jego mózgu, kiedy poszedł do miejscowego targu po zapasy. Jej matka powiedziała, że był cichy, dobrze wychowany. Jej wiek.
Przystojny. Ważniejsze były dwie ostatnie. W ciągu ostatnich kilku dni wokół niego krążyły plotki; był komiwojażerem, był misjonarzem, był studentem. Żadna z nich nie wydawała się trafna, ale kiedy Caitlin próbowała zerknąć, tęskniła za nim o włos.
W mieście nie było nikogo w jej wieku, a ona postanowiła poczekać na wyższe wykształcenie, więc ograniczyło jej możliwości do zera, chyba że chciała poślubić drugiego kuzyna. To było niemożliwe. Nigdy nie miała chłopaka, niezupełnie, i nie zrezygnowała też ze swojej karty V. Opierając się o drzewo, jęknęła. W tym tempie Caitlin stałaby się starą panną, jak Joanne, która nigdy nie wyjdzie za mąż, nigdy nie będzie miała dzieci.
Nawet psa, który dotrzyma jej towarzystwa. Powoli wariuje, sam. Wtedy ten nieznajomy wstrząsnął miastem swoją nowością.
Był ciekawostką, oknem na świat zewnętrzny, które fascynowało i oszołomiło radę. Nie byli przygotowani na szok kulturowy, który przyniósł ze sobą, wstrząs w skądinąd zatęchłej egzystencji. To trochę ożywiło Caitlin, serce, które wydawało się pompować ziemię i żwir, uniosło się. Znowu miała nadzieję, coś, co pochodziło z niedzielnej mszy; ale powoli, nawet to stało się monotonnym obowiązkiem.
"Dzień dobry." Pełny, delikatny głos przerwał jej tok myśli. Prawie wyskoczyła ze skóry na to wtargnięcie, wstając i otrzepując bluzkę. „Jesteś nowicjuszem”. Caitlin wpatrywała się w chudego, dobrze zbudowanego mężczyznę opartego o drzewo, które właśnie opuściła. "Jestem." Skłonił głowę.
- Przepraszam za przerwanie. Caitlin, prawda? Dużo o tobie słyszałem. Uśmiechnął się i wyciągnął dłoń w rękawiczce „Nazywam się Dale”. Potrząsnęła nim. "Miło cię wreszcie poznać." Był przystojny, na swój sposób powściągliwy, ale przyjazny.
Z życzliwymi oczami. "Co ty tu robisz na górze?". – Pani Sampson powiedziała, że mogę pospacerować po jej sadzie.
Wyglądało na to, że poszedłem w złą stronę. Poprawił się, ubrany zbyt ładnie, by brnąć przez pole. – Powiem, że jesteś po drugiej stronie drogi, jej sad jest tam. Caitlin wskazała prawie milę dalej. „To jest ziemia mojej rodziny”.
Jego oczy zrobiły się duże. „Och, pokażesz mi drogę powrotną? Nie chciałem przeszkadzać”. Uśmiechnęła się, był łatwy, sympatyczny; stare kobiety miały rację.
„Nie ma problemu, zakładam, że to zagadka dla osób z zewnątrz”. Dale uśmiechnął się. "Bardzo zobowiązany." Skłonił się lekko i poszedł za nim. Przez kilka minut szli razem w milczeniu, nie naciskał jej anegdotami, a cisza była mile widziana.
Nie wskazała, gdzie został pochowany jej pies ani gdzie po raz pierwszy pocałowała koleżankę ze szkoły. Nie, ta cisza była dobra. To powstrzymywało ją przed zrobieniem z siebie głupca.
Gdy mijali ostatni zakręt, w jej głowie pojawiło się pytanie. – Co robiłeś tam w deszczu? zapytała go, patrząc w jego ciemne oczy. „Mógłbym zapytać o to samo”, zadumał się, ale odpowiedział: „Lubię deszcz, przypomina mi dom”.
Skinęła głową na zgodę. Czerwcowy prysznic był rzadkością i przyjmowany z mieszanymi emocjami. Jakby rada mogła kontrolować pogodę.
Ale to było dobre dla plonów. „Starsze panie nie mogą przestać o tobie mówić” – dokuczała Caitlin. „Tu jest tak nudno, że nikt nie ma sobie nic więcej do powiedzenia”. Włóczyła się, więc zamknęła usta.
Jej towarzysz podróży roześmiał się. „Cieszę się, że się przydałem”. Wyciągnął rękę i odsunął gałąź od jej ścieżki, którą sama poruszała się niezliczoną ilość razy. "Dziękuję Ci." Zanurkowała pod i na polanę.
Za rogiem dom jej matki leżał poza zasięgiem wzroku. "Zanim będziemy kontynuować," zawahał się zanim sięgnął po nią, kierując ją do siebie, "Chciałem ci podziękować." Jego oddech był słodki i ciepły, gdy zakrył jej usta ustami. Caitlin na chwilę zesztywniała, zszokowana okazywaniem uczucia. Jego wyszkolony język zatańczył w jej ustach, a ona westchnęła, wciskając się w niego. Pocałunek był dobry, na jej policzkach pojawiły się fale.
Ręce Dale'a były ostrożne, badając jej plecy, nie sięgając dalej niż podstawa kręgosłupa. Gorączka wzrosła, a ona została wciśnięta między dębem a jego solidną sylwetkę, jego dłonie przeczesywały jej kasztanowe włosy, a jej ciemne fale. Odsunął się niemal gwałtownie, odgarniając włosy.
"Lepiej pójdę.". Oczy Caitlin opadły na ziemię. "Pewnie." Nigdy nie pamiętała, że jest taka prosta, jej matka może sprawić, że będzie żałowała w niedzielę. Palec dotknął jej podbródka, gdy uniósł go, by napotkać jej spojrzenie. "Dziękuję, Caitlin.
Zgubiłbym się bez ciebie." Czułość przyniosła jej nowe b na policzkach. Kiwnęła głową w milczeniu, kiedy skręcił w główną drogę, obserwując, jak jego dobrze ubrana postać znika za drzewami. Jej serce było rozdarte na dwoje, jedna strona chciała więcej, aby pokazał jej wszystko, co wiedział. Druga strona krzyknęła faul, co by pomyślała jej matka? Co by pomyślało miasto? Dale niedługo odejdzie, a ona zostanie, ta dziwka, ta dziwka.
Jeśli komuś powiedział, to znaczy. Coś jednak sprawiło, że pomyślała, że on tego nie zrobi. Był na to zbyt uprzejmy.
Ale był z miasta, a to wiązało się z czymś nowym i nieznanym. Nie wiedziała, do czego był zdolny. Caitlin dotknęła ust, przypominając sobie miękkość, delikatność.
Czy gest tak czysty i prawdziwy może zmienić się w coś okropnego? Przedzierała się przez błoto do domu, mając nadzieję, że jej matka już zaczęła śniadanie. Dale wyjeżdża jutro rano. Przynajmniej taka była plotka. Caitlin nie widziała go od tamtego dnia i minął ponad tydzień. Był jak widmo, nigdy nie mogła go złapać w mieście.
W słoneczne dni nie pojawiał się i było jasno, odkąd matka natura uderzyła ich nagłym deszczem. Przyjechał do miasta ciężarówką ze świniami i prawdopodobnie wyjechałby jedną. Pan Garner został sowicie opłacony za podróż i spodziewała się, że pozostali mężczyźni ustawią się w kolejce, aby być eskortą z ich miasta położonego na odludziu. Nie obwiniała go, czego się spodziewała? Ale wspomnienie tego pocałunku tkwiło w niej w każdej chwili. Chociaż nigdy nikomu nie powiedziała, jej matka zauważyła zmianę.
Caitlin wzięła udział w gotowaniu i sprzątaniu z nową energią, próbując wymazać wspomnienie ze swojego umysłu. Aby pozbyć się jego zapachu. Dale był z nią, czy tego chciała, czy nie.
Każda chwila ich spotkania była skrupulatnie skatalogowana w jej umyśle. Kiedy usłyszała wiadomość, jej serce opadło. Jeśli odejdzie, nigdy więcej go nie zobaczy, a te wszystkie godziny, w których nie mogła zasnąć, myśląc, że przyjdzie do niej, kiedy najmniej się tego spodziewała, poszłyby na marne. Utknęłaby w swoim małym miasteczku, znowu sama, nieszczęśliwa. Dziś wieczorem umyła twarz i wytarła się, patrząc w lustro.
Zobaczyła własne odbicie, ale nigdy nie mogła stwierdzić, czy jest ładna, czy nie. Jej matka była cudowna, wiek nie dotykał jej tak, jak powinien, zbliżał się do jej 60-tki. Miała nawet kilku wdowców z miasta, którzy tęsknili za nią. Ale Caitlin? Nikt nic nie powiedział, w ten czy inny sposób.
Stare kobiety rzuciły jej pomarszczone spojrzenia przerażenia, jakby jej twarz mogła ściągnąć na nie gniew Boży. Mężczyźni czasami się gapili, ale odwracali wzrok, gdy nawiązywała kontakt wzrokowy. Co pomyślał Dale? Najwyraźniej uważał, że jest wystarczająco dobra, by pocałować, ale nie kontynuować? Zjeść obiad? Dlaczego nie wezwał jej do domu? Może była warta tylko pocałunku i ucieczki.
Może dlatego stare kobiety tak na nią patrzyły. Wiedzieli, co myśli: była łatwa. Wtaczając się do łóżka, wyjrzała przez okno.
Migoczące światła baru były nadal jasne i miały trwać dobrze po drugiej w nocy. Zastanawiała się, czy Dale brał udział, może znalazł pocieszenie w nocnym życiu. Nie żeby w ich mieście był jeden, tylko garstka pijaków wokół beczki. Jej umysł zaczął uwalniać się od niespokojnych myśli, gdy stukanie w okno spowodowało, że wyrwała się ze snu. Na zewnątrz rysowała się sylwetka, zasłaniając światła miasta.
Od razu rozpoznała, to on. Mimo wyczerpania rzuciła się do okna i widząc łagodne oczy Dale'a, odbezpieczyła je. – Co ty tu robisz? Wpuściła go i wyjrzała przez okno. Znajdowali się na drugim piętrze, a jedyną drogą do góry była wspinaczka po kratownicy.
Jego długie nogi przeszły przez ramę. "Nie mogłem wyjść bez zobaczenia cię ponownie." Spojrzała na niego, ubrana tylko w długą koszulę nocną, którą z ulgą włożyła. W takie upalne dni nie nosiła niczego. "Wychodzisz." Caitlin czekała na reakcję. – Jestem – przyznał, weryfikując jej strach.
Uniósł jej rękę i chwycił ją. "Chodź ze mną.". Jej myśli się zatrzymały.
– Pójdziesz z tobą? to była ostatnia rzecz, jakiej się spodziewała. "Moja rodzina jest tutaj, dorastałem tutaj. Jak mogę tak po prostu wyjechać?". Dale otoczył ramieniem jej talię i przyciągnął ją do siebie.
– To łatwiejsze niż myślisz – mruknął, odgarniając kosmyk jej włosów. "Od tamtego dnia ciągle o tobie myślałem…". Czuła to samo.
"Ale gdzie byśmy poszli?". "Kto wie?" wzruszył ramionami. „Mam interesy w mieście, wtedy nie ma granic”.
„Nie mogę wyjść… ja… cóż…” przechylił jej głowę i pocałował ją ponownie, jej adrenalina wzrosła. Był w tym dobry, pomyślała, pozwalając mu prowadzić. Caitlin nie mogła się oprzeć jego ciepłemu dotykowi, który tym razem eksplorował więcej, jego ręka przesunęła się po jej zadzie i zacisnęła jej udo, zbyt blisko jej wrażliwej kobiecości.
"…czekaj…" wydyszała między pocałunkami. Odsunął lekko głowę, oczy płonęły pożądaniem. „Tak?”. – Ja… nie chcę, żebyś odchodziła.
Chciała, żeby został, żeby pokazał swoje zaangażowanie. – Muszę iść – przyznał – ale ty pójdziesz ze mną. Po raz pierwszy zobaczyła w jego oczach coś innego, nie pożądanie, nie życzliwość.
Coś niegodziwego. – Dale. Czekaj. Próbowała odczepić się od jego długich kończyn, ale nie chciał puścić. „Zatrzymaj się teraz albo będę krzyczeć”.
– zapytała Caitlin, podnosząc głos. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. „Wyzywam cię”. Lekki drgnięcie noża i dotknął nim jej piersi.
„Nie każ mi go przebijać. Jeśli będziesz dobry, będziesz bezpieczna”. Czas zwolnił, gdy spojrzała na nóż na piersi. - Nie byś… - powiedziała, nie wierząc sobie. "Wątpisz we mnie?" Oczy Dale'a zaszkliły się, gdy zacisnął dłoń na jej ustach i przyłożył nóż do jej ramienia, nacinając delikatne ciało.
– Nie daj się zwieść wyglądowi. Nóż odszedł, a on przyłożył ranę do ust i… pocałował ją. Mufy Caitlin brzmiały niesłyszalnie pod jego żelaznym uściskiem.
Strach przeszył ją, gdy próbowała się odsunąć na próżno, była bezradna w jego występku. Trzymając dłoń na jej ustach, zaciągnął ją do okna. - Bądź teraz grzeczną dziewczynką – syknął jej do ucha, skacząc z nią na ziemię w dole. Krew odpłynęła z jej głowy, gdy upadli, zemdlała, zanim upadli na ziemię.
Caitlin obudziła się w pokoju, którego nigdy wcześniej nie widziała, owinięta w dziwnie pachnące prześcieradła. Jej koszula nocna wciąż opadała na jej szczupłą sylwetkę. Rana wciąż płonęła, ale poza tym nie przeszkadzała.
Dale'a nie było nigdzie w zasięgu wzroku. Wstała ze skrzypiącego łóżka i potrząsnęła głową. Na stoliku nocnym stała taca z niezjedzonym jedzeniem, gulasz wołowy Marjorie z domowym chlebem, wciąż gorący. Caitlin była w gospodzie. Ktoś może jej pomóc, zanim Dale wróci.
Znali ją przez całe życie, nie widzieli Dale'a aż do zeszłego tygodnia. Oczywiście, że jej pomogą. Ale nie mogła się domyślić, jakie plotki by się pojawiły. Spróbowała otworzyć drzwi, ale były szczelnie zamknięte.
Wzdychając, by krzyczeć, przerwał jej głos z cienia: - Nie zrobiłabym tego. Jego głos. "Dołek." Wypuściła powietrze. "Pozwól mi odejść.".
"Za późno na to." "O czym ty mówisz? Dlaczego mnie porwałeś?!" Jej ręce drżały, nigdy nie musiała podnosić głosu ponad koniem. Dale westchnął i wstał. – Nie chciałem, żeby do tego doszło.
Wzruszył ramionami, pochylając się nad nią. – Ale jest coś w tobie, coś w twojej krwi. To przyciąga mnie do ciebie. Caitlin cofnęła się do stolika nocnego, mieszając zupę.
"Trzymaj się ode mnie z daleka.". - Jak powiedziałem, za późno. Chwycił ją za ramiona. "A imię to nie jest Dale." Oszołomiona nie mogła się poruszyć, gdy jego usta opadły na jej gardło.
Piercing. Ciągnięcie z jej szyi, które sprawiło, że poczuła się oszołomiona. Odsunął się, zanim znowu straciła przytomność. "Jesteś zmęczony," zagruchał, wycierając ślad czerwieni z brody, "odpocznij. Zajmę się wszystkim." Caitlin przyłapała się na tym, że robi to, co powiedział, odsuwając kołdrę.
Nie pamiętała, jak uderzyła głową w poduszkę. "Dobry wieczór." Dłoń delikatnie pogładziła jej włosy. Caitlin otworzyła oczy i zobaczyła tylko jego. Była zbyt słaba, by odpowiedzieć, ale zauważyła, że się poruszają. Stukot kopyt o brukowaną drogę.
W jej mieście nie było brukowanych dróg, wszystkie były ubite. "Kim jesteś?" udało jej się przez zmęczenie. Dale, oczy Not-Dale'a zasmuciły się. "Nikt.".
Nagle zdała sobie sprawę, że są daleko od jej małego miasteczka, może już nigdy nie zobaczyć swojej rodziny lub przyjaciół. - Proszę - błagała słabo - puść mnie. Nic nie powiem. Obiecuję. – Przepraszam, Caitlin – powiedział tylko.
Łza spłynęła po jej policzku, szyja była obolała, a powieki ledwo pozostawały otwarte. "Czemu?" zapytała, wiedząc, że zrozumie jej znaczenie. "Wiesz, kim jestem." Obserwował ją.
"Jeśli nic więcej, uwierz, że nie zamierzam cię skrzywdzić. Będziesz bezpieczna tam, gdzie idziemy. To obiecuję." Caitlin odwróciła głowę, nie chcąc spojrzeć na swojego porywacza. Pozwolił jej na ten prosty opór. "Prawie jesteśmy na miejscu." Stanął z jej boku i podszedł do kierowcy.
Byli w wozie, a ona została położona na łóżeczku wewnątrz. Jej poziom energii nie pozwalał jej odwołać się do kierowcy, a bez wątpienia Dale… Nie-Dale zapłacił mężczyźnie wystarczająco dużo, by nie zawracał sobie głowy. Nie miała nic do zaoferowania. Jeśli był wieczór, to nie było jej cały dzień.
Jej matka próbowałaby ją obudzić, stwierdzając, że jej pokój jest pusty, a okno szerokie. Plotki rozprzestrzeniłyby się, gdyby nieznajomy zniknął w tym samym czasie, co ona. Musieli uciec… Słyszała, jak Joanne szepcze w swoim kółku na drutach.
Nic z tego nie pomogłoby jej matce ani ciotce w żałobie. Caitlin wiedziała, że nigdy nie wróci, nie, jeśli ten mężczyzna miałby w tym coś do powiedzenia. Nie znała nawet jego prawdziwego imienia. Wrócił do niej, „Wciąż nie śpisz”. Zignorowała go.
– Oczywiście jesteś zdenerwowany. Sięgnął, by położyć dłoń na jej ramieniu, a ona odsunęła się słabo. Caitlin spojrzała na niego łzawiącymi oczami. "Nawet nie wiem kim jesteś." "Tak jak powinno być." Jego niegdyś przystojne rysy sprawiły, że się wzdrygnęła, jego wyraz smutku wydawał się fałszywy.
Nie była na tyle światowa, żeby zobaczyć jego oszustwo, ale teraz wiedziała lepiej. Wóz zatrzymał się pod nią. "Przybyliśmy. Czy możesz stać?" Sięgnął po nią ponownie, delikatnie, tak delikatnie, że prawie nie poczuła jego pomocy.
Jej bose stopy stanęły na deskach i wstała z jego pomocą. Caitlin prawie wypadła z tyłu z powodu utraty krwi; podniósł ją jednym ruchem i zszedł na bruk. Przed nimi nad trawą wznosiła się ogromna rezydencja. Caitlin był na tyle onieśmielony, że schował się w jego klapach, nigdy nie widziała tak dużego budynku.
Jaka byłaby funkcja? Do domu powietrza?. Wielkie drzwi otworzyły się po jego przybyciu, przywitał ich uschnięty starzec: „Mistrzu. Cóż za miły widok, wróciłeś nietknięty”.
Not-Dale odpowiedział zdawkowym skinieniem głowy: „Czy przygotowałeś pokój?”. "Tak, Sir. Drugi apartament jest przygotowany." "Dobrze." Minął służącego i wszedł do ogromnego holu. Caitlin nie mogła się powstrzymać od sapania na widok wielkości wszystkiego, schody, po których się wspinał, mogły zmieścić obok siebie dziesięciu dużych mężczyzn.
Balustrada miała ozdobne, pomalowane na złoto cherubiny, które co jakiś czas unosiły się ze stolarki. Nic nie przygotowało jej na zawiłość, która weszła w wykonanie. Nigdy nie patrzył na nią w swoich ramionach, sunącą po schodach, jakby była tylko paczką. W korytarzu ciągnęła się niewielka grupa zbroi, z dużymi mieczami w rękawicach.
Jej małe miasteczko nauczyło ją wystarczająco dużo, by wiedzieć o tych rzeczach, ale oglądanie ich było zupełnie inne niż przeglądanie ich w encyklopedii. Otworzył drzwi do dużego pokoju, dobrze umeblowanego i większego niż główna sypialnia jej matki. Położył ją delikatnie na łóżku i już miał wyjść. - Czekaj… - zawołała Caitlin, jej energia była napięta. "TAk?" odwrócił się chłodno.
"Jak długo muszę zostać?" zapytała, mając nadzieję na cokolwiek poza prawdą. Powoli odpowiedział, posyłając jej żałosne spojrzenie: „Marianne wkrótce będzie z tobą, przyniesie ci wszystko, czego potrzebujesz”. Skłonił się. "Dobry wieczór.". Długo po tym, jak drzwi się zamknęły, patrzyła na niego, jakby lada chwila miał wrócić.
Zastanawiała się, co zrobiła, żeby na to zasłużyć. Gdzie popełniła błąd? Czy interesował się oszustem? Albo wpuścić go przez okno? W którym momencie zepsuł się, uniemożliwiając wznowienie jej nieistotnego życia? Teraz zobaczyła, że mały był lepszy niż żaden. Caitlin mocno płakała, szlochając w poduszkę, aż wyczerpanie zaciążyło na jej piersi.
Nie wracała do domu; jej życie, w całej swojej prostocie, dobiegło końca..
Budzi ją obca przyjemność.…
🕑 8 minuty Nadprzyrodzony Historie 👁 2,016W twoim pokoju było ciepło i wilgotno. Wziąłeś prysznic, a następnie otworzyłeś okno, by wpuścić nocną bryzę. Powiew i chłód pokrowców były cudowne na twojej nagiej skórze. Zwykle…
kontyntynuj Nadprzyrodzony historia seksuOddany nauczyciel przyciąga wzrok Sultany.…
🕑 39 minuty Nadprzyrodzony Historie 👁 1,604Minęło wiele lat, odkąd pierwszy raz przeszedłem przez Bramę Obsydianu. Od tego dnia wszystko się zmieniło. Nowi Bogowie przybyli z mieczami swoich wyznawców. Zrzucili sułtana i ścięli go.…
kontyntynuj Nadprzyrodzony historia seksuŚwięto wiosny prowadzi Tel do jego prawdziwej miłości.…
🕑 48 minuty Nadprzyrodzony Historie 👁 1,973W czasach, gdy ciemni Bogowie przynieśli swoje legiony i płomienie, wiosna przyniosła szczególny czas w Domu Rodzinnym, w którym byłem zarządcą. Każdego roku Sultana przychodziła na…
kontyntynuj Nadprzyrodzony historia seksu