Galeria

★★★★★ (< 5)

Polityka seksualna, mitologia i obsesja na punkcie kobiecych tyłów zderzają się w tej pornograficznej bajce.…

🕑 36 minuty minuty Nadprzyrodzony Historie

Spałem niespokojnie, umysł pełen obrazów, na wpół uformowane sny zmieszane ze wspomnieniami. Nic nie wiedziałem o tym, co leży pod ulicami miasta, więc starałem się tego nie bać. Ale twarze prześlizgiwały się przez grodzie mojego umysłu, ostro odsłonięte i niewyraźne, przeplatane nagłymi uderzeniami elektryczności, tak jak pojawiły się na ekranie telewizyjnym.

Mój zegarek czytał tuż przed siódmą, kiedy Alison delikatnie mnie poruszyła. Podszedłem do jej miękkich rysów, jej czekoladowych oczu i skóry w kolorze lekko karmelizowanego cukru. To dziwne, że o tej wczesnej godzinie wyglądała świeżo na wiosnę i była starannie wypielęgnowana, jakby już dawno nie spała.

Widziałem, że wyszarpnęła swoją grubą, czarną grzywę i zawiązała ją, nałożyła makijaż w sposób, który najbardziej lubiłam, i pachniała lilią oraz drogą, trudną do zdobycia, a nie smołą węglową. Oparła się na czworakach, jak kot, i usiadła na mnie okrakiem. Zebrałem ją w dłonie, przesuwając palcami po jej ciepłym, miękkim ciele.

Miała na sobie zwykłą czarną sztrukskę, zapinaną na piersi jednym guzikiem, reklamującą kobiecy obrzęk jej brzucha. Pod nią czułem przylegający, gorący nylon jej majteczki, kiedy przyciskał się do mojego brzucha. Poruszała się w kółko, dzięki czemu jej zamiary były jednoznaczne. „Wyglądasz pięknie”, powiedziałem, wciąż rozmyty ze snu, obudzony w ten sposób ślepy, „naprawdę niesamowity”.

Wzruszyła ramionami, dziewczęco odwracając uwagę: „Chciałem wyglądać jak najlepiej dla ciebie; chciałem, żebyś to zapamiętał”. Jej słowa zawisły w powietrzu, dopóki ich nie przegoniła, zsuwając ze mnie lekką bawełnianą prześcieradło, tak że chłodne, pachnące gliną powietrze pieściło moje nagie ciało. Najbardziej podobał mi się poranek, zanim hałas uliczny się nasilił, zanim nieuchronny wzrost słońca nad gnijącym murem spowodował, że temperatura wzrosła i pogrążyła nas w cieniu. Owinęła dłoń wokół trzonu mojego fiuta, nigdy nie odejmując spokoju, nie spoglądając na mnie, obserwując i uśmiechając się przede wszystkim, gdy krew zaczęła płynąć, usztywniając ją pod jej uściskiem.

Piłem jej piękne, delikatne rysy, zadrapanie, twarz w kształcie serca, ciężkie, pełne piersi i zmysłowe kształty. Mój umysł wypełniał się już wspomnieniami o podstawowych aktach seksualnych, w które entuzjastycznie mnie oddawałaby. Przede wszystkim chciałam po raz ostatni doświadczyć jej fizycznie.

Moje palce odszukały ciepły, wilgotny materiał między udami i powoli oderwały go na bok, gdy wystawiała pośladki na zewnątrz i do góry, prezentując odsłonięte krocze do rana. Przerwałam, ciesząc się z oczekiwań, po czym pozwoliłam palcu wskazującemu i środkowemu lewej dłoni wsunąć się w jej mokrą cipkę, moją prawą, lokalizując jej tyłek i dotykając jej ciasnej krawędzi. Pracowałem nad jej akceptacją, wślizgując się w jej tyłek, odkrywając, że jest już nasmarowana i gotowa do gry. „Spodziewałeś się robić brudne rzeczy dziś rano?” Zapytałem ją cicho, gdy świat opadł, pozostawiając nas w naszym chwalebnym mikrokosmosie. Skinęła głową, długie ciemne rzęsy trzepotały zmysłowo zamknięte, „rób wszystko”, mruknęła „wszystko, co chcesz ze mną”.

„Muszę cię przelecieć”, powiedziałem jej pośród hipnotycznego rytmu szarpania mojego fiuta, bojąc się chwili, gdy wyparuje w punkcie kulminacyjnym, zanim jeszcze w niej byłem. „Myślę, że dziś naprawdę zasługuję na to w dupę”, mruczała, a jej prymitywny, cichy głos sprawił, że wypowiedź brzmiała romantycznie. „Jesteś pewien, że chcesz od razu przejść do tego?” Skinęła głową, przygryzając wargę: „Chodź, już tam jesteś głęboko. Jestem pewien, że mógłbym dla ciebie trochę rozciągnąć”.

Nie spodziewałem się, że zażąda, by poszła na górę. Jej oczy nigdy nie opuściły moich, gdy przykucnęła w pięknym, powolnym czasie, w środku sceny i bezbronna, gdy pierwsze zamglone promienie słońca przecięły otwarte okno, rozpalając jej skórę złotym odcieniem. Ugniotłem ciężkie ciało jej piersi, gdy nieśmiało próbowała wyrównać głowę mojego fiuta z tylnymi drzwiami, dziwiąc się, jak bardzo czerpała z aktu uległości. Było to dobrowolne porzucenie jej kobiecej mocy, poniżenie siebie zarówno jako gestu miłości, jak i wyrazu pożądania.

Gdy akt zbliżał się kusząco blisko. Trzymałem się bez ruchu, mój twardy kutas wsparł się na mojej pięści, obserwując, jak ona prowadzi jego pociemniały krwią czubek między jej pośladkami, lokalizując mnie. Jej uda drżą, gdy opuszcza się, wiedząc, że za chwilę jej mięśnie osłabną, a grawitacja zapoczątkuje jej sodomię. To się działo. Płonąca, irytująca euforia penetracji pojawiła się, szeroka i jasna jak nowy poranek, kiedy się wokół mnie otworzyła.

W jego uścisku oparłem się chęci popchnięcia w górę, wbijając się w nią, zanim była gotowa. Pociągnęła za włosy, zgrabnymi dłońmi pomalowanymi bakłażanem paznokciami po brzuchu, pozostawiając ciemne rysy, oddychając szybko i płytko, gdy weszła do mnie. Zaczęła się pieprzyć; z początku powoli, gdy z trudem wydobywały się z niej fale bólu, podrzucone wysoko na fale intensywnych doznań.

Jej cycki podniosły się pociągająco, gdy próbowała mnie kontrolować. Tempo, przyspieszone, większość mojej długości teraz ślizga się gładko w jej tyłku, zanim zostanie nauczone, a śliskie ciało zostało wulgarnie z niej wyciągnięte. "Pierdolić!" Wykrzyknąłem, rozważając, jak moja Żona przepycha się z zwierzęcą chęcią, by ją po prostu posiąść: „wyluzuj, nie musisz tak ciężko”.

„Nie,” oddychała, rozkładając się, opierając ramiona na łóżku i odchylając głowę do tyłu, abym mógł oglądać każdy ciąg w szczegółach graficznych. „Tak. Jestem twój. Po prostu pierdol mnie.

Alison nie zapytała mnie, czy mam zamiar się skończyć. Zobaczyła, jak pęka mi w oczach, gdy wygięły mi się plecy i zwierzęcy warczenie uciekło z zaciśniętych zębów. Zepchnęła mnie na dół i nie ruszyła się, gdy strzeliłem w nią swoim ładunkiem.

Kiedy była pewna, że ​​to koniec; pewna, że ​​wywiązała się ze swoich żonatych obowiązków, powoli, czule zsunęła się ze mnie, zadyszana i pełna zapału po seksualnym męczeństwie. Uśmiechnęła się do mnie słodko, z twarzą przyciśniętą do prześcieradła, uniesionym dnem raz jeszcze, zawsze chętnym do zadowolenia: „Chcesz zobaczyć, co mi zrobiłeś, brudny chłopcze?”. Wiedziałem, co miała na myśli. Byliśmy tu wcześniej w rzadkich przypadkach poza kontrolą, pijani na sobie nawzajem, zdeprawowani pożądaniem.

Przesunęłam językiem po konturach jej cipki, między pośladkami i wokół pochłoniętej, rozlanej O jej dziury pośladkowej, próbując potu i wytrysku na jej skórze, ciesząc się jej zapachem. Zaczynała już połykać, a mój ładunek grozi wylewaniem. „Nie sądzę, żebym mogła wytrzymać o wiele dłużej” - drażniła się, znając spektakl, na który liczyłam.

Nagle uświadomiłem sobie, że czas spędzony na seksie w naszym skromnym mieszkaniu na tym łóżku dobiega końca. Przynajmniej nasz ostatni wspólny akt byłby naznaczony cielesnością. Szereg obscenicznych szumów oznaczał, że porzuciła spermę, którą głęboko w nią wcisnąłem.

Głodnie przesunąłem językiem po jej otwartej dziurze, docierając koktajl naszych soków, zanurzając się w środku i czule ją posuwając językiem, gdy znów się wokół mnie zamknęła. „Jesteś taką zdzirą” - powiedziałem jej z czułością, klepiąc się po lśniącym zadu, obejmując dłonią jej szczupłą talię w kochająco zaborczym geście. „Coś paskudnego, żeby mnie zapamiętać”, powiedziała, a potem umarła, zdając sobie sprawę, jak brzmiało to oświadczenie i jak mogłem je przyjąć. Cisza zapadła niezręcznie w pokoju.

„Alison”, zacząłem, „kiedy odejdę, może przyjść czas, kiedy chcesz…” „Nie”, przerwała mi, „Wiem, co powiesz, a ja nie idę. słuchać tego ”. Upierałem się: „jesteś młody.

Nie możesz odrzucić reszty swojego życia na wspomnienie”. „Jesteśmy młodzi. Nic nie wyrzucam.

Ubierzmy się. Będą tu wkrótce.” Ulice były wilgotne i nieprzyjemne, upalne wśród wilgotnego, szarego całunu, który przywierał do wszystkiego. Kłębiące się mgły otaczały dolne partie krzywych budynków i łupane wieżowce ze stalowymi kośćmi widocznymi pod betonową skórą.

Wysoko na niebie słońce jechało w kierunku wierzchołka swojej wspinaczki. Czułem tłum, zanim go zobaczyłem, najeżony ekscytacją, a ich głosy unosiły się w duszącym powietrzu. Kiedy się wynurzyłem, hałas przeszył mnie, złamał i pochłonął. Po mojej prawej stronie oficer o kamiennej twarzy zacisnął mocniej na moim bicepsie. Po mojej lewej inny delikatnie przycisnął lufę broni palnej do moich żeber, przypominając, że gdy byłem wolny, status ten był opatrzony pewnymi zastrzeżeniami.

Szedłem sztywno przez tłum z oczami przednimi, odmawiając odwrócenia głowy i angażowania się w perypetie w mojej peryferyjnej wizji ich szerokimi, gapiącymi się oczami i rozdziawionymi ustami. Wszędzie wokół mnie wiwatowali, płakali, przeklinali i krzyczeli, ale przeważnie zapewne dziękowali niebiosom, że to ja, a nie oni. Za ciałami tłoczyła się polana, a potem imponująca góra skał, pod którą pochowano stację. Widziałem Alison, jej oczy zapłakane łzami, twarz jak maska ​​beznadziejności.

Obok niej stał Kaznodzieja ze swoją brudną białą tuniką i dzikimi, zaniedbanymi włosami. „To są dni naszych samych koszmarów”, ryknął na tłoczne ciała, przyciskając do piersi plik pożółkłych papierów „kiedy jesteśmy blisko otchłani, widzimy koszmary, które stały się ciałem. Widzimy i wierzymy!” Jego szkliste, szalone spojrzenie spadło na mnie i dźgnął nierównym paznokciem w moim kierunku - „ty też uwierzysz” syknął.

Jego słowa z pustymi groźbami i wątłymi, na wpół upieczonymi rytuałami poświęcenia i odkupienia cofnęły się i stały się niczym więcej niż odległym, niewyraźnym hałasem wśród miliona innych, równie nieistotnym. W końcu, co tak naprawdę znaczyły jego tyrady? Jaka była pomoc duszom, które przede mną poszły? Czytałem, że największy dworzec kolejowy w mieście był kiedyś wielką sprawą; wyłożone ciężkimi filarami i pokryte granitem i marmurem. Dawno już się zawaliło pod potopem kamienia, a niegdyś imponujące wejście było teraz niczym więcej niż postrzępioną, złowieszczą raną. Nadchodziło, by mnie teraz powitać, gdy tłum, Kaznodzieja i rozległe skały budynków zniknęły. Gdy przekroczyłem próg, ostatnią rzeczą, jaką zobaczyłem, była Alison, z zaciśniętą pięścią zaciśniętą na ustach i zmarszczonymi brwiami.

Bolesnym, żałobnym gestem wyciągnęła rękę w moją stronę, jakby próbowała wciągnąć mnie z powrotem w piersi. Potem ona też zniknęła. Wewnątrz, niegdyś imponujące foyer otworzyło się przed moimi napiętymi oczami, gdy się po nim poruszałem, a stopy moich butów odbijały się echem od odległych ścian i wysokiego kopulastego sufitu.

Zszedłem po długo nieużywanych schodach ruchomych, udusiłem mur i inne zanieczyszczenia. Jeden poziom w dół był zatęchły i chłodniejszy, a ja przeszedłem jak duch przez kafelkowy tunel wypełniony kruszącymi się słupami i wyblakłymi reklamami produktów, które już nie istniały. Ku mojej wielkiej uldze nadal było światło, dzięki uprzejmości żarówek, które zostały zawieszone na kablach z dachu. Wiele z nich wybuchło, ale było wystarczająco dużo, aby wykąpać to miejsce w niskim pomarańczowym blasku.

Kolejny, mniejszy lot schodów poprowadził mnie dalej w dół do hali otwartego planu, która rozciągała się na jedną ze starych platform. Z wyjątkiem tunelopodobnego tunelu, przez który kiedyś przejeżdżały pociągi, wszystkie wyjścia z tego miejsca zostały zablokowane przez mur lub przyspawane. Spojrzałem w dół, podążając za zardzewiałymi metalowymi gąsienicami do rozwartej czarnej paszczy tunelu. Powoli, okropnie, uświadomiłem sobie, że to mój jedyny sposób na postęp.

Tam właśnie miałem się udać. Upadłem i podszedłem do swojego losu. Gdy przechodziłem w ciemność, bezpieczeństwo platformy cofnęło się za mną z przerażającą prędkością, stając się niczym więcej niż surrealistycznym prostokątem światła w oddali.

Zupełna czerń opadła jak całun. Moje uszy napierały na ogłuszającą ciszę, a oczy szukały, przylgnęły do ​​fantazji, którą w każdej chwili mogą zatrzymać na punkcie odniesienia. Ruszyłem naprzód, tracąc rachubę, ile gruntu pokonałem i w jakim kierunku. Nawigacja prowadzona była przez czubek mojego buta, krzycząc z frustracji, gdy potknąłem się na rozbieżnym torze, wysyłając mnie najpierw w kierunku stęchłego żwiru. Leżałam dysząc w dusznej ciemności, przeklinając moją głupotę i słuchając dźwięku każdego, kto mógł zostać zaalarmowany na moją obecność.

Ale miejsce było ciche; nieruchomy i grobowy. Do czasu, gdy się skomponowałem, odkryłem, że straciłem orientację do tego stopnia, że ​​trudno było nawet odróżnić naprzód od tyłu, od góry do dołu. Spodziewałem się, że tu umrę, ale nie spodziewałem się, że tak szybko wyczerpią się opcje. Mój mały nóż, ukryty z tyłu paska, przez chwilę wpadł mi do głowy i wyobrażałem sobie, że kucam w ciemnym tunelu, otwierając tętnicę i wykrwawiając się na żwir, słaby, przestraszony i pokonany.

Potem, w bezsennej, duszącej pustce, zobaczyłem Alison w ręcznie robionej sukience ślubnej z kości słoniowej, a jej twarz była zmartwiona. Potrząsnęła głową. „Utrzymaj przy życiu”, powiedziała, „po prostu żyj,” jej głos rozbrzmiał w powietrzu, po czym zniknął w nicości, pozostawiając mnie w spokoju. Wypychając takie myśli z mojego umysłu, tłumiąc paraliżujący lęk przed tym, co czeka w ciemności. Przetoczyłem się cicho na nogi i kontynuowałem to, co, jak miałem nadzieję, było do przodu.

Gdzieś z głębi tunelu dobiegał najskromniejszy duch bryzy. Ochłodził pot, który otarł moją skórę i spłynął po mojej twarzy, ożywiając zmysły. Skoncentrowałem się na tym, zamknąłem swoje bezużyteczne oczy i pozwoliłem mojemu ciału wytyczyć kierunek. Zostałem nagrodzony za mój wysiłek, ponieważ w oddali zauważyłem słabą pomarańczową poświatę. Kiedy się zbliżyłem, zobaczyłem, że oświetla kolejną platformę z łukiem za nią.

Cicho i czujnie, zrobiłem to. Coś było nie tak. Zwalniając, kucnąłem nisko, osaczając platformę z bezpiecznej ciemności, próbując zobaczyć, co leży za bramą. Sporadyczne, migoczące oświetlenie rzucało dziwne, szponiaste cienie wzdłuż łukowatego sufitu, grając sztuczkami z moją wyobraźnią. Poczucie zbliżającego się niebezpieczeństwa otoczyło mnie, ściskając moją klatkę piersiową.

Nagle go zobaczyłem. Stał nieruchomo pod nieprzezroczystym, trzepoczącym paskiem światła, najprawdopodobniej słuchając, obserwując, tak jak ja. „Hej”, próbowałem zabrzmieć tak neutralnie, jak to tylko możliwe. A więc na dole żyli jeszcze inni. Zawsze tak bardzo wierzyłem.

Telewizja nie nadawała za każdym razem, gdy Ofiara była wiązana z nieujawnionymi okropnościami stacji, ale dwa razy w ciągu ostatnich dwóch tygodni tak było. Zbliżyłem się do niego, zaczynając dostrzegać więcej szczegółów. Był mocno zbudowany i imponujący, od stóp do głów ubrany w szare stroje, które lśniły dziwnie w pulsującym świetle. „Hej, jesteś ofiarą?” Mój głos brzmiał głupio i przestraszony, gdy przecinał biały szum ciszy, odbijając się od kamiennych ścian i rozpraszając się w tunelu. Nie odpowiedział na mój głos, nie poruszył mięśniem.

Podszedłem jeszcze bliżej i nagle go poznałem. Trzy tygodnie temu Alison i ja siedzieliśmy w stołówce na naszym bloku, oglądając mały czarno-biały telewizor, gdy do stacji włożono twardego, wyglądającego na twardego mężczyznę w mundurze bojowym. Nie miał łez bliskich, nic nie powiedział tłumom, nic nie kaznodziei o dzikich oczach, gdy on narzekał i szalał. Tylko spojrzał na niego z lodowatą pogardą, po czym wszedł do ciemnego grobowca za nim. „Jeśli ktokolwiek przeżyje Ofiarę, to będzie on” - powiedziała Alison.

„Z pewnością ktoś musi w końcu to zrobić” - ponuro zgodziłam się. Teraz, gdy zbliżyłem się w odległości kilku metrów, stał tutaj zimny i nieruchomy, jego puste oczy wpatrywały się w nic, całe ciało, od stóp do głów skąpane w lśniącym szarym odcieniu. „Hej,” spróbowałem jeszcze raz, machając ręką przed jego twarzą. Nic. Był całkowicie obojętny.

Wyciągnąłem rękę i delikatnie dotknąłem jego wyłożonych jastrzębimi rysami twarzy i odskoczyłem zaskoczony. Kamień. To nie był człowiek, ale posąg wykonany z gładkiego szarego kamienia, nakrapiany materiałem podobnym do kwarcu, który lśnił w świetle.

Spojrzałem poza niesamowitą rzeźbę. To, co początkowo wziąłem za gruz, było czymś więcej. Zidentyfikowałem kamienne ramię, odcięte na łokciu.

W pobliżu kilka palców wciąż przylgnęło do kamiennego pistoletu maszynowego, który trzymał. Poza tym głowa z jednym nietkniętym okiem wpatrującym się w nic niewidzący wzrok, a potem jeszcze jedna z nienaruszoną częścią tułowia, wszystkie wyrzeźbione z tej samej szarej skały. Hałas za mną spowodował, że serce podskoczyło mi do gardła.

O wiele za blisko dla wygody, coś poruszyło się w ciemności. Rozległ się metaliczny brzęk, a potem dźwięk przypominający ciężki worek przeciągnął się po ziemi. Ktoś się za mną zbliżał. Instynkt przejął kontrolę, minąłem posąg, unikając jego roztrzaskanych towarzyszy, rzucając się na oślep bocznym tunelem, po czym z głośnym trzaskiem szybko uderzyłem w zardzewiałe stalowe drzwi. Desperacko poszukałem klamki i przekręciłem ją, upewniając się, że będzie zamknięty.

Kiedy uniosłem ramię, stanęło w półkuli ziemi, na tyle, by pozwolić ciału się prześlizgnąć. Za mną widmowe, niewyraźne dźwięki odtwarzane na obrzeżach mojego słuchu. Ktokolwiek to był, nie miałby wątpliwości co do mojego kierunku podróży.

Znalazłem się w ciężko ociosanej, słabo oświetlonej komnacie, przejezdnej przez drewniany portal. Odgłos kapiącej wody wydobył się z dołu. Rzuciłem się do przodu, głupio nieprzygotowany na to, jak będzie ślisko.

W jednej chwili moje stopy wyszły spode mnie i zostałem uderzony o mokrą powierzchnię, a pociski bólu eksplodowały mi przez ramiona. Leżałem w udręczonej ciszy, niepewny, jak bardzo zostałem ranny. Po drugiej stronie drewnianej bramy widziałem wyjście z komnaty.

To były kolejne stalowe drzwi wycięte w skale, uchylone. Z bólem zacząłem się do niego ciągnąć, przerażony, aby spojrzeć za siebie. Drewniane deski pode mną były miękkie i plastyczne; zgniły od lat przemoczony. Gdy tylko oceniłem, w jakim są złym stanie, nastąpił niski, elementarny trzask, a po nim dźwięk odłamków drewna.

Przygotowałem się, próbując rozluźnić kończyny, najlepiej jak potrafiłem. Czas zwlekał obrzydliwie, podkreślony nagłym hukiem. Potem upadłem. Ssąca czerń pode mną rozłożyła ręce i sięgnęła, by mnie pociągnąć.

Uścisk wokół mojego nadgarstka był nagły i podobny do wady; palce, które mocno wbiły się w moje ciało i mocno ścisnęły. Głos syknął z mroku: „Podciągnij się, nie mogę cię długo trzymać”. W moim bucie znalazłem kamienny wychód w pustce poniżej. Wykopałem go, złapałem roztrzaskany chodnik i wciągnąłem się na podłogę obok mojego ratownika.

Z bólem przewróciłem się i zobaczyłem twarz elfiej kobiety o podobnym wieku. Wypiła przelotnie moje rysy, a potem szybko odwróciła wzrok. „Nie będziemy długo”, powiedziała, „chodź za mną”. „Dokąd?” Zadzwoniłem po nią. Spojrzała przez ramię: „moje miejsce”, powiedziała bez dalszych wyjaśnień.

Patrzyłem, jak odchodzi, podążając ostrożnie. Była ubrana jak kobieta z ulicy: legginsy z lampartami, wystarczająco ciasne, by pokazać zarys majtek, a jej brzuch odsłonięty jasnoniebieskim topem. Jej włosy, podkreślone mosiężnymi odcieniami blondu i surowymi smugami kasztanowca, zostały zebrane w koronę w klipsie, z wyjątkiem kilku upadających warkoczów, które opadały jej na twarz. Wyglądała na brudną i, podobnie jak ja, była skąpana w pocie.

Podążyłem za nią do kolejnych ciemnych tuneli i wreszcie wąskiej, dusznej przestrzeni do indeksowania. Próbowałem zignorować zapach jej ciała w ciasnej przestrzeni, starałem się nie patrzeć na schludną, drobną krzywiznę jej pośladków, wcisnąłem się w zwilżony potem nylon, gdy przeciskała się przez rurkę ze stali nierdzewnej i wpadała do pokoju poza. „Moje miejsce”, oznajmiła w końcu, rzucając się na rozklekotane drewniane krzesło, wskazując na różne przedmioty w pokoju. „Podoba ci się?” żartowała, nie patrząc na mnie.

To miejsce kiedyś było jakimś biurem. Wśród innych detrytusów znajdowała się zardzewiała szafka na dokumenty, biurko, a nawet brudny materac w kącie pokoju. Jedno wejście już dawno zostało zespawane z blachą stalową.

Ona także zebrała wodę, a ja piłem, dopóki nie mogłem już dłużej trzymać. „Od jak dawna tu jesteś” - powiedziałem w końcu, rozglądając się po niej, zmieniając mieszkanie. „Trudno powiedzieć”. „Co dzieje się ze wszystkimi Ofiarami, gdzie one są?” Nacisnąłem.

„Umierają”, jej odpowiedzi były przycięte, nieco wymijające. "W jaki sposób?" „Cóż, mam teorię, ale nie wiem dokładnie, jak to się dzieje” - powiedziała, niezręcznie przenosząc ciężar z nogi na nogę - „Po prostu pozostaję w ukryciu”. „Chodź,” powiedziałem, „wszyscy znają grę. Zostajesz wybrany, zostajesz tu wyrzucony i nigdy nie wychodzisz.

Poświęcamy się. Musisz wiedzieć, co robić? ”Jej twarz stwardniała, jakby wspomnienia powodowały jej fizyczny dyskomfort,„ to… rzecz, nie wiem; Nie widziałem go z bliska. „Powiedziała”, ale nikt nie żyje. „Odrzuciłam chłód, który jej słowa mi przekazały.

Widziałem dość świata, aby bać się ludzi, a nie mitów i potworów. słyszałem spekulacje, wysokie opowieści, histerię na ulicach, ale zdecydowanie odmówiłem rozrywki pojęciami wykraczającymi poza to, co mogłem zobaczyć i dotknąć. Z tego, co wiedziałem, była to pewnego rodzaju skomplikowana gra, w której była częścią.

” dostałeś wszystkie te śmieci? ”- zapytałem; zmieniając tack i wskazując na kolekcję złomu i paszy ułożoną wokół pokoju, próbując rozjaśnić ton.„ To nie jest śmieci ”, powiedziała cierpliwie i wyłowiła coś z rogu pokój, trzymając go w górze. „Po co to, u diabła, jest?” Zapytałem, patrząc na kosz na śmieci z odblaskowego wypukłego materiału. „Ściągnąłem go ze ściany przy wejściu. Używam go, aby widzieć zaokrąglone rogi - powiedziała krótko, mrugając złośliwie, pociągającym uśmiechem, który pokazywał najskrytsze krawędzie jej poczucia humoru - mogłaby być podwójna jak fantazyjna tarcza.

- Nie jesteś specjalnie ubrana na Poświęć - powiedziałem, nie mogąc powstrzymać się od spojrzenia na jej prowokujący strój, gdy pochyliła się, by bezpiecznie umieścić lustrzany dysk za swoim krzesłem. - Przykro mi, ale nie mam zbyt wiele na punkcie sprzętu bojowego do domu - powiedziała cierpko - nie wiele woła o to w mojej pracy. - W jakiej jesteś linii? - modliłem się, zaintrygowany jej zachowaniem, jej nieładnym wyglądem i jej pozorną zdolnością przetrwania tam, gdzie wielu, wielu inni nie mogli.

„Byłam tancerką”, powiedziała. Spojrzałem na nią. Miała drobną, jędrną sylwetkę, aby sprostać temu twierdzeniu, ale jej dolna część pleców, wewnętrzne przedramiona i dekolt były oznaczone ulubionymi tatuażami o charakterze seksualnym, eskorty, gangsterzy i dziewczyny, które zarabiały na życie na ziarnistych szpulach. Uświadomiłem sobie, że to moja kolej, aby ją poczuć oczy wędrują po moim ciele.

Mały pokój nagle wydawał się gorętszy i wilgotniejszy niż kiedykolwiek. „Z drugiej strony wyglądasz jak facet, który może mieć w swojej szafie dziwny strój bojowy.” Próbowałem przeoczyć fakt, że jej palce musnęły moje przedramię, gdy mówiła. „Nie masz na sobie zbyt wiele siły, prawda? Czy byłeś żołnierzem?” Zapytała, wpatrując się w miejsce pośrodku mojej piersi. Zaśmiałem się: „jeśli masz nadzieję, że jestem komandosem, który wyprowadzi cię z tego miejsca, to uratowałeś niewłaściwego faceta.

Byłem poborowy. Odbyłem dwie trasy jako łapacz kul na Wschodnim Podejściu. To było więcej niż wystarczające. Dali mi mieszkanie z jedną sypialnią w rozpadającym się wieżowcu i pozwolili mi trzymać ubrania na plecach.

Nie jestem nikim. ” Uśmiechnęła się na mój wybuch, opuszkami palców kreśliła delikatną, wijącą się linię od mojego gardła do miejsca, w którym moją klatkę piersiową przykryła czarna płócienna koszula, którą założyłam rano: „Nie szukam czegoś takiego”. „Więc czego szukasz?” „Po prostu: oboje i tak jesteśmy martwi,” powiedziała cicho, „gdybyś miał wybór, czy nie zdecydowałbyś się umrzeć, będąc ostatnio… z kimś bliskim?” Mój umysł zwrócił się do Alison, szukając jej zakamarków mojej świadomości. Wydawała się teraz bardziej ode mnie; niewiele więcej niż niewyraźna postać w średnim dystansie.

„Tak zrobiłem - powiedziałem obronnie -„ moja Żona ”. „Hej, w porządku. Zostawiłam tam też kogoś”, jej głos był niski, kochany, przekonujący, „ale to są nasze ostatnie godziny.

Po co je marnować?” Jej ręka znalazła się teraz w mojej koszuli, dotykając moich żeber i blizny tuż nad moim prawym sutkiem, „chyba że tak, nie chcesz mnie w ten sposób?” Wewnętrznie osłabiłem, straciłem grunt i pozwoliłem sobie dotknąć boku jej twarzy. Po raz pierwszy spojrzała mi prosto w oczy; jej spojrzenie szmaragdowo zielone, spiczaste, intensywne. Była piękna. Jej pułapki; tatuaże, kolczyki i tanie, tandetne stroje miały smołowane, pierzaste i przykute łańcuchem do naszej cofającej się, rozkładającej się cywilizacji, ale mimo to była piękna. Coś niewypowiedzianego przeszło między nami, powodując, że kakofonia graficznych obrazów migała mi przed oczami.

Widziałem nasze zdesperowane, brudne pieprzenie, właśnie pośród brudu i opuszczenia tego dwustusetowego mauzoleum. Łapałam wspomnienia o mojej Żonie, desperacko chcąc powstrzymać to, co się działo. Ale kiedy szukałem jej twarzy, stwierdziłem, że już jej nie widzę.

Może porzuciła mnie dla mojego losu. Chwilę później szukałem jej imienia i odkryłem, że ono też mnie opuściło. „Nazywam się Cara,” wyszeptała, jej palce zręcznie rozpięły mi dżinsy i zsunęła klamrę paska z zaczepu. „Co robisz, Cara?” "Jak to wygląda?" Jej oddech był ciepły na mojej twarzy. „Czułam na sobie twoje oczy, więcej niż raz” - szepnęła „powiedz mi, czy podobało ci się patrzenie na moją dupę w pełzającej przestrzeni?” „Tak”, odwzajemniałem ruch, opierając dłonie na jej biodrach, przyciągając jej ciało do mojego.

„Założę się, że chcesz wiedzieć, jak to smakuje.” Poczułem jej chłodną, ​​smukłą rękę wokół mojego penisa, gdy odwijała go z moich szortów i powoli zaczęła masować, „wiesz”. „Uh-huh," gruchała cicho, kreśląc moją szczękę palcami wolnej dłoni, „więc będziemy uprawiać seks, tutaj, w tym brudnym, małym pokoju. Będziesz traktował mnie jak dziwkę Jestem i po prostu odpierdolimy cały strach, dobrze? - Taa - powiedziałam tępo, opierając czoło o jej, wpatrując się w szmaragdowy kalejdoskop jej oczu, spadając w lśniący mineralny tunel w jej duszę. Opadła na mnie, a jej gładkie usta delikatnie ssą w kierunku mojego fiuta, usta stopniowo się dookoła otwierają, używając języka do objęcia jego spodu, pozwalając mi powoli ją napełnić.

- Jesteś dobry - powiedziałem, odchylając głowę do tyłu i zamykając oczy. „Niezupełnie mój pierwszy raz”, powiedziała, uśmiechając się do mnie. „Byłem ja, myśląc, że jesteś dziewicą”, powiedziałem, gdy pokój zaczął się obracać.

Zaśmiała się. Potem znów znalazłem się w jej ustach, kiedy ona łapczywie szarpnęła mnie, jej uchwyt wędrował w dół, zamykając się wokół moich piłek, wsuwając się między moje uda. Pochyliłem się do niej, pomagając jej wejść, opierając się o stół, gdy jej palec naciskał natarczywie między moje pośladki, stopniowo wciskając się w dziurę w dupie.

„Myślałam, że może też chcesz się trochę pieprzyć” - powiedziała niegodziwie, gdy znalazła akceptację, wsuwała głęboko kostkę, pieprzyła mnie jedną ręką, a drugą umiejętnie masturbowała. „Ssij to” - powiedziałem, wkładając moją długość z powrotem w jej chętne usta; tym razem mocniej ją pieprzyłem, zachęcając do jej uległości, dopóki nie będąc w stanie poradzić sobie więcej, odepchnęła się ode mnie. „Pluć na mnie”, powiedziała, kiedy pozwoliłem jej zaczerpnąć powietrza, a jej głos był zdyszany i zrozpaczony.

Zobowiązałem się w jej otwartych ustach, a potem ponownie na odsłoniętym cycku, gdy szarpnęła przód topu, odsłaniając się, masując moją ślinę w sutku, chichocząc szaleńczo z powodu szarady. „Muszę cię przelecieć” - sapnęłam, odsuwając ją ode mnie, przyciskając ją do brudnego, poplamionego materaca. Z grubsza owinąłem garść jej topu wokół mojej pięści, a tani materiał rozdzielił się i rozerwał pod moim uściskiem, zatrzymując ją na miejscu.

Drugą ręką pociągnąłem za tyłek obcisłe, krzykliwie zdobione legginsy, odsłaniając gibkie boki. Odpowiedziała, rozsuwając kolana tak daleko, jak pozwalały na to wiązane ubrania. „Widzisz moją cipkę?” Drażniła się, przyciskając czubki palców między udami, nadąsając się i klaskając. „Masz na myśli tę małą rzecz tutaj?” Z łatwością przełknęła moje palce; najpierw dwa, potem trzy. Zacząłem ją przepracowywać, pokrywając się jej gęstym, silnie pachnącym kremem, od czasu do czasu zatrzymując się, by zrzucić rzeczy z moich rąk, a następnie rozsmarować powstały koktajl na jej skórze.

„Więcej” - rzuciła. Ofiarowałem cztery palce, które posłusznie przełknęła, jej pieprzony tunel, zaczarowany, kwitnący i wrażliwy, nawet gdy położyłem kciuk za resztą cyfr i mocno przycisnąłem się do niej, kiwając głęboko. Wycofałem się, trzymając jej podartą górę i owinąłem swoje drugie przedramię wokół jej szczupłego, ciasnego brzucha, szarpiąc jej smukłe ciało z ziemi, przynosząc ją do zniesienia, więc jej pusta, rozdziawiona cipka była ułożona z moim kutasem.

Krzyczała wyzywająco, gdy wcisnąłem się do domu, jej wnętrze było łatwe, ulegające, gotowe do seksu po tym, jak włożyłem w nią pięść. Pieprzyłem ją tak mocno, jak byłem fizycznie zdolny, bariery się rozbijały, wszystko zwisało. Pierdziła bezwstydnie, tak jak ja, nie mogąc zachować kontroli nad sobą; wijąc się, plując, przeklinając pod moim uściskiem.

Ceremonia natury ludzkiej zakończyła się i obecnie byliśmy niewiele więcej niż dwiema bestiami, niekontrolowanymi rutynami w naszym własnym brudzie. Zanim zdążyłem to skończyć, zanim zdążyłem ją zaimpregnować, uwolniła się od swojej nieskazitelności i uderzyła mnie swoim ciałem, przewracając mnie na materac. Wspięła się okrakiem z dzikimi oczami, z grubsza wpychając spuchnięte, twarde ciało mojego penisa z powrotem do dziurawej dziury, gdzie walczyła i wiła się, jadąc moimi szorstkimi, mocnymi pociągnięciami. Z tej piekielnej intensywności przerwał się dziwny spokój i nagle zobaczyłem, że patrzę na Carę, włosy na karku rosną i chłód osiada na piersi.

Spojrzała w dół, mrocznie intensywna, z gładką skórą, sutki wyprostowane, gdy jej źrenice zagłębiły się w maleńkie szpilki, a potem zdawały się odwracać, przypominając ogniste korony. Jej włosy wyglądały na dzikie i zaniedbane, a kiedy je rzuciła. Im dłużej patrzyłem, tym bardziej jej zamki wydawały się falować i poruszać własną zachcianką, jakby żyła. Czas zwolnił i wyszedłem z mojego ciała, z pokoju, spoglądając w dół na ciemne, ceglane tunele i dziwnie dokładną kamienną rzeźbę mojej ofiary.

Jego puste, gapiące się oczy wpatrywały się we mnie, jakby próbując coś przekazać. Potem, przebijając się przez ściany mojego racjonalnego, upartego umysłu, w końcu miało to sens. To nie był tylko posąg. To był on. Coś zmieniło go w kamień.

W niemym, bezcielesnym horrorze podążyłem śladami; ponownie odkryłem ślad błędów, które doprowadziły mnie do tego miejsca. Twarze moich innych Ofiar; twardych, zahartowanych mężczyzn i kobiet, którzy zmarli bez względu na ich umiejętności i determinację, mój niezdarny lot w ramiona czekającej dziewczyny ulicy, która wydawała się być w stanie przetrwać wbrew wszelkim rozsądnym szansom. Nawet teraz była wystarczająco pewna siebie, że uprawia frywolny seks z nieznajomym na podłodze, podczas gdy bezimienna śmierć podobno czai się za każdym rogiem.

Oczywiście, że nie bała się śmierci. Ona była śmiercią. W ułamku sekundy wróciłem do pokoju, przygwożdżony pod Carą. Jej oczy były teraz dwoma płonącymi pustkami, a paznokcie na mojej skórze przypominały raczej szpony.

Odchyliła głowę do tyłu i wydała ostry, pierwotny ryk mięsożernej bestii, która chłodziła krew w moich żyłach. Potem spojrzałem na swoją rękę i, z rosnącym przerażeniem, zobaczyłem, że moja skóra się zmienia, dziwna szara bladość tryskająca z wewnątrz; zmieniając mnie w kamień, tak jak ona miała inne. Bezmyślny strach przejął nad mną kontrolę. Oparłem się o nią, posyłając ją na brudny materac, przewracając się na nogi i przewracając się przez pokój, niszcząc krzesło i ciężko spadając na stół.

Powietrze przeszyło rozgniewany, przenikliwy dźwięk i usłyszałem, jak jej kończyny walą o ściany. Brzmiały ciężko i skórzasto, nie przypominały już ludzkich wyrostków, lecz smukłe, wężowe ciała węży. Rzuciłem się do włazu do dziobu, odrywając go od ściany, rzucając się do środka w desperackiej próbie wyrzucenia mojego ciała, zanim będzie mogła mnie złapać. Prześlizgując się przez nie jak wysmarowana błyskawica, upadłem ciężko na podłogę. Potem pobiegłem, litościwie połknięty przez ciemność, gdy nieludzkie wrzaski i wymachujące, chrapliwe dźwięki rozległy się za mną.

Falując w klatce piersiowej, walcząc z wielkim gorzkim, przerażonym szlochem, pchałem, szybko, jak tylko miałem odwagę, starając się jak najdalej od Cary odejść. Jasne, że byłem wystarczająco jasny, pozwoliłem sobie zwolnić i złapać oddech. Pod moimi stopami szyny ustąpiły miejsca betonowej rampie prowadzącej na kolejną platformę.

Poszedłem za tym. Przed nim, w złowieszczym, świecącym świetle, stał inny posąg, jego zimne oczy wpatrywały się we mnie. Przeskanowałem cienie i wybrałem kolejny, potem kolejny. Naliczyłem w sumie dziesięć.

Mężczyźni i kobiety zamknięci w ostatecznych desperackich pozach, gdy zbyt późno próbowali odwrócić wzrok od Cari. Niektóre leżały na ziemi, z rękoma wzniesionymi na próżno, próbując osłonić oczy, inni trzymali pałki wysoko w górze, lub spiczastą broń palną, jeden nawet klęczał z pochyloną głową, jakby modlił się do jakiegoś ambiwalentnego boga. Na szczycie platformy widziałem jaśniejsze światło wydobywające się z klatki schodowej prowadzącej w górę. To, czego nie widziałem, to dziwna, wydłużona postać sunąca przez cienie wśród posągów, zmierzająca w moją stronę. Ponad gardłowymi, chrapliwymi oddechami nie słyszałem też dźwięku czegoś gęstego i skórzastego ciągniętego po betonie, zginającego się i zwijającego z miłością wokół zimnych, twardych ciał ofiar.

Dłoń, która wystrzeliła i złapała mnie za gardło, była ledwie tym. Było ścięgna, zimne i niewiarygodnie mocne, jego skóra była prawie biała, a marmurkowate żyły niebiesko-zielone. W jednej chwili ścisnął mi się tchawica, a gdy mój wzrok osłabł, dostrzegłem przelotny wyraz jego twarzy. Zestaw jego rysów był okrutny i kanciasty, szczęka, nieco ludzka w formie, ale dziwnie rozciągnięta, by nadać wygląd żuchwy.

Pod głęboko wyłożoną, złowrogą skośną brwią były przenikliwe oczy, które śledziły i rzucały się z oszałamiającą intensywnością, starając się na mnie spojrzeć. Emitował ostry syk frustracji, gdy moje powieki opadły, a nieprzytomność na chwilę ogarnęła mnie i odmówiła kolejnej figurki w galerii. W aksamitnych zakamarkach zapomnienia zdałem sobie sprawę, że moja czaszka uderza o beton, lekko zaniepokojona ciepłą krwią wsiąkającą we włosy i wstrząsem, gdy moja koszula została oderwana od ciała. Świadomość zbliżyła się niewyraźnie i przez mój umysł tańczyły pomieszane obrazy.

Widziałem Alison i Carę siedzących obok siebie, ich twarze milczące spoglądały na mnie z enigmatycznymi, tajemniczymi uśmiechami. Zbliżali się, aż usłyszałem rytmiczny, stały dźwięk ich oddechu obok mojego ucha. Stopniowo stawała się coraz ostrzejsza, nabierając ostrego metalicznego ostrza, a potem, gdy moje oczy powoli otwierały się na świat, zdałem sobie sprawę, że oddech, który czułem, nie należy do Alison ani do Cara. Jego twarz znajdowała się obok mojego ucha. Serpentynowa grzechotka odbijająca się od ścian i stęchły, wilgotny zapach jej ciała wypełniają moje zmysły.

Miał głowę pełną grubych, ciemnych wypukłości prawie jak dredy, a gdy się ode mnie odsunął, obserwowałem, jak falują i skręcają się z własnej woli. Jeden z większych występów odsunął się od falującej masy i podniósł swoją strzałkę, by spojrzeć na mnie małymi, czarnymi oczami. Widziałem teraz, że samo stworzenie było wypaczeniem gatunku żeńskiego. Siedział na mnie nagi biust, gruby, łuszczący się ogon złożony na moich nogach i zimny, galaretowaty miąższ przyciśnięty do mojego brzucha, zakotwiczający mnie w miejscu. Uśmiechał się, okrutny, cienki grymas radości, gdy jego spojrzenie krążyło wokół mnie, dokuczając.

Potem, kiedy było pewne, że jestem w pełni świadomy, poczułem, że jego spojrzenie zaczęło się nasilać, szarpiąc moją duszę, chcąc, żebym spojrzał jej prosto w oczy, i skazałem się na wieczną kamienną wieczność. Kiedy zacząłem przegrywać walkę, od wewnątrz zaczął mi się wyostrzać silny, głęboki ból. Poczułem, jak moja głowa obraca się z własnej woli; odwracając się w kierunku mojej śmierci. "Hej!" przenikliwy, ostry krzyk rozbrzmiał w tunelu. Oczy potwora rozszerzyły się, jego uwaga została na chwilę odciągnięta ode mnie, co spowodowało, że narastający ból natychmiast zniknął.

„Mam ci coś do pokazania, brzydka kurwa!” Jego głowa drgnęła, pierwotny wrzask podniecenia emanował z jego ciemnoczerwonych ust na nagłe pojawienie się tego, który do tej pory umknął. Cara stała wyzywająco, trzymając coś w górze. Tępe światło błysnęło na jego powierzchni i nagle rozpoznałem duże wypukłe lustro, które pokazała mi w swojej kryjówce.

"Czy ty widzisz?" krzyczała, oczy miała mocno zaciśnięte, oferując własne ohydne odbicie. Stwór znów wrzasnął, ale tym razem brzmiał inaczej; jego zawodzący krzyk zastąpiony przez coś niepewnego. Potem przez krótką chwilę zobaczyłem, co zobaczył, gdy jego wykrzywiona, częściowo ludzka, częściowo owadowa twarz odbiła się w dysku. Jego oczy rozszerzyły się w niemal żałosnym wyrazie urzeczywistnienia, za chwilę za późno. Imadło ściskające moją klatkę piersiową zachwiało się, a następnie zwolniło, jej blada skóra i chore żyły stwardniały, zmieniając od wewnątrz pozbawioną życia szarość.

Złe, cofnięte oczy stały się nieprzejrzyste, a złowieszczy syk wydobywający się z gardła udusił się i odparował w powietrze. Potem był to tylko inny posąg, wykuty z mieniącego się szarego kamienia. Z bólem wyszedłem spod groteskowej rzeczy, owijając się wokół niej, wciąż zbyt przerażony, by spojrzeć jej w twarz, i podszedłem do miejsca, w którym Cara drżała, a lustro wciąż trzymało wysoko w jej bladych, smukłych ramionach. „Uratowałeś nas”, powiedziałem jej. Przez pełne dwadzieścia sekund wpatrywała się w piekielne stworzenie z grzywą węży zamarzniętą na rozwścieczonej, niedowierzającej twarzy.

W końcu jej oddech wyrównał się i spojrzała wprost na mnie: ani kusicielka, ani potwór. „Co tam się stało?” Zapytałem ją: „Myślałem, że jesteś…” mój głos ucichł. „Wystraszyłeś się” - powiedziała - „robi to tobie.

Zbliżasz się do tego, to wmiesza się w twoim umyśle, doprowadza cię do szaleństwa. Zanim cię złapałem, musiało cię śledzić całkiem blisko”. „Może wykorzystało mnie to, żeby cię wyciągnąć?” Spekulowałem przed moją brutalnie walącą głową, a krzepiąca krew spływająca po moich plecach i bokach ograniczyła dalszą analizę. Objęliśmy się ostrożnie, zanim radość i ulga zalały nas niesamowitą falą. „Jak więc się stąd wydostać” - powiedziałem w końcu.

„Nie sądzę, żeby ktoś się wydostał”. „Bzdury” - powiedziałem - „wygraliśmy, muszą”. "My?" Zapytała unosząc brew. „Okej” - przyznałem - „wygrałeś. Ale jak przynęta na żywo, jestem najlepszy w mieście”.

Szliśmy bez celu, przez tunele i korytarze wspierając się nawzajem, rozmawiając, kiedy mieliśmy energię. Czas mijał. Może minęła godzina, a może tydzień, ale w końcu dobiegł nas najdelikatniejszy szept bryzy z daleka od nas. Śledziliśmy to.

Wreszcie w oddali pojawił się prostokąt bladego światła unoszący się eterycznie przed nami, prowadząc naszą drogę. To było niebo. Przecięli gruby stalowy panel, żeby nas wypuścić. Szare, wilgotne ulice wyglądały na jasne i pełne życia w porównaniu ze stacją, a ich twarze były pełne podziwu. Dzieci krzyczały z podniecenia, kobiety płakały, mężczyźni o kamiennych twarzach bili brawo i kiwnęli głowami.

Kaznodzieja rzucał się w oczy dzięki jego nieobecności. Bez wątpienia miał na co odpowiedzieć. Otaczający nas Oficerowie wpatrywali się z rozdziawionymi szczękami, broniąc się w szacunku i pozwalając nam na ich przejście; chodzić swobodnie. Alison otworzyła zardzewiałe faliste żelazne drzwi do naszego mieszkania.

Była ubrana w bezkształtne szare bluzy i koszulkę i płakała. Kiedy nasze oczy się spotkały, na nowo ożyła i rzuciła się w moją stronę, z twarzą przyciśniętą do mojej szyi. Podniosłem ją ponad próg, oderwałem od siebie i sprawiłem, że spojrzała mi w oczy: „Musiałem tam coś robić. Byłem niewierny; bardzo mi przykro”, zacząłem.

Przycisnęła palce do moich ust: „Cicho. Nie obchodzi mnie to”, szlochała, „cokolwiek to było, nie obchodzi mnie to. Wróciłeś.”..

Podobne historie

Cień wie 2

★★★★★ (< 5)

Historia o duchach się rozwija…

🕑 6 minuty Nadprzyrodzony Historie 👁 1,477

– Czy jesteś Rachelą? Usłyszałem za sobą, gdy zamykałem drzwi do mieszkania. "Tak?" Powiedziałem, odwracając się w stronę głosu kobiety. Była to starsza kobieta, grubo po 70., może…

kontyntynuj Nadprzyrodzony historia seksu

Niedokończona sprawa ze kochaniem – część 1

★★★★(< 5)

Mój kochany przyrodni dziadek umiera i wraca jako duch, żeby mnie przelecieć, kiedy skończę osiemnaście lat.…

🕑 34 minuty Nadprzyrodzony Historie 👁 1,793

Właściwie była pasierbicą mojego ojczyma, więc żadne z nas nie było spokrewnione. Zawsze byłam bardzo dumna z mojej macochy Marion, którą nazywam Mamą, ponieważ wychowywała mnie…

kontyntynuj Nadprzyrodzony historia seksu

Pani Polanie

★★★★★ (< 5)

Ostatnia historia mężczyzny do syna…

🕑 21 minuty Nadprzyrodzony Historie 👁 1,314

1 Michał siedział w ciemności, rozmyślając o wieczorze spędzonym z ojcem. Pod wieloma względami było tak samo, jak wiele innych. Różnica polegała na historii, którą opowiedział jego…

kontyntynuj Nadprzyrodzony historia seksu

Kategorie historii seksu

Chat