Atrament alchemiczny: Rozbity Anioł

★★★★★ (< 5)

Czarodziejka tatuaży ratuje przed sobą dzieciaka ulicy.…

🕑 33 minuty minuty Nadprzyrodzony Historie

Alchemik szykował się do zamknięcia sklepu z tatuażami, kiedy zadzwoniły dzwonki na jego drzwiach. Odwrócił się i oto ona, roztrzaskany anioł. Stała nieruchoma, nieruchoma w jego drzwiach, ani wchodząc, ani wychodząc, nieruchomo na progu, niezdecydowana. Zachodzące słońce krwawiło nad dachami po drugiej stronie ulicy, plamiąc jej włosy i policzek iluzją śmiertelnych ran. Pusty głód w zmiażdżonym błękicie jej oczu krzyczał o śmiertelnych ranach, krwotok, ale niewidoczny na powierzchni jej skóry.

Jej grzywa była smukła i żółta, a śmiertelnie blada skóra napięta na pięknie wyrzeźbionych kościach policzkowych twarzy. Jej rysy zdradzały historię fizycznej wspaniałości, zbrutalizowanej jedynie cieniem ich pierwotnej urody. Jego pierwszą myślą było to, że jest za młoda, żeby być tak złamaną. Miała dziewiętnaście lat? Może młodszy? Jego druga myśl była bardziej praktyczna; naprawdę nie miał czasu na bez grosza, rannych dzieci ulicy.

Pracował, by wściekle stłumić ukłucia współczucia sączące się w jego myślach. – Przygotowuję się do zamknięcia sklepu – warknął. "Wchodzisz czy będziesz trzymać moje drzwi otwarte przez całą noc?" Potrząsnęła włosami, usuwając ślad krwi na twarzy.

Jej spojrzenie było zarówno przerażające, jak i dzikie, gdy skuliła się w swojej brudnej kurtce dżinsowej. Rzuciła nerwowe spojrzenie na jasno oświetlony salon tatuażu, po czym przeszyła go gorączkowymi oczami. "Co?" Jego ton był pozbawiony humoru, wyraźnie mówiąc: naprawdę tego nie potrzebuję. Sfrustrowanymi ruchami odwrócił się do niej ramieniem. "Cholerne uliczne dzieciaki…" Tylko kolejny ranny szczeniak czekający na kopnięcie.

Zamknął swoje narzędzia i wyprostował strony flash art leżące na blacie, starając się zignorować wyraz jej oczu. Po prostu kolejna ofiara błagająca o śmierć. – Um… – głos dziewczyny był nieśmiały. Zakaszlała.

"Chcę tatuaż." Tak, racja, pomyślał z irytacją Alchemik. Jakby ten dzieciak miał przy sobie jakieś pieniądze, żeby kupić sobie tatuaż? Nie wygląda na to, żeby miała dość jedzenia w ciągu tygodnia. Otarł twarz dłonią, po czym spojrzał na nią. - Czy ty w ogóle wiesz, czego chcesz? Nie mam całej nocy, żeby czekać, aż coś wybierzesz.

Skuliła się z jego groźnego spojrzenia, po czym odważnie wzięła głęboki oddech. Jej oczy rozbłysły straszliwym głodem. – Tak, wiem, czego chcę. Zbliżyła się do jego kontuaru, cicho stąpając po kafelkowej podłodze. „Chcę jedną z tych japońskich listów”.

Jego grymas pogłębił się. Jej głos musiał kiedyś być piękny. Życie na ulicy spłonęło na popiół ze swojego pierwotnego piękna. Dzwonki dzwoniły na drzwiach, oznajmiając, że w końcu się zamknęły.

– Nazywają się literami Kanji. Dlaczego w ogóle rozmawiam z tym dzieciakiem bez grosza przy duszy? Wewnętrznie wzdrygnął się. Wstyd za sposób, w jaki ją traktował, walczył z jego praktycznością.

Najwyraźniej ma już dość gówna w swoim życiu i proszę bardzo, będąc wobec niej niegrzecznym. - Listy od Khan-jee? wymówiła ostrożnie. – Tak – wydyszała. "Chcę jednego z nich." Prawie dyszała z niezidentyfikowanej, głodnej potrzeby.

– Jasne. Co chcesz, żeby to powiedział? Następnie wzdrygnął się wewnętrznie. Znowu tam wracam. Jestem tylko cholernie krwawiącym sercem. Przeklął na siebie cicho i gorzko.

Zamrugała zmieszana. "Czego chcę… co powiedzieć?" Przewrócił oczami. „Litery kanji to całe słowa lub frazy w języku japońskim.

Co chcesz powiedzieć, aby twoje japońskie słowo mówiło?” – Czy masz jeden na „piękny”? Położyła się wściekle i gwałtownie odwróciła wzrok od jego wzroku. „Chcę być »piękna«”. Łapiąc swój obraz w lustrze, szybko odwróciła wzrok od odbicia. Jej oczy były podejrzanie błyszczące od niewypłakanych łez. – W takim razie może ludzie mnie pokochają – dodała szeptem, którego ledwo słyszał.

"Tak." Litość przeszyła serce Alchemika. Wyciągnął stronę flasha z japońskimi literami, które zebrał. Ponuro odwrócił stronę, by mogła ją zobaczyć, wskazując proste, ale dekoracyjne, orientalne glify. Jej oczy ożyły przeklętym głodem i radością zbyt wyzywającą, by była tak prosta jak nadzieja.

– Och, jak ładnie – westchnęła. Uniósł sardonicznie przekłutą brew. – Będzie pięćdziesiąt dolarów i zajmie godzinę. "Chcę tatuaż, ale jestem spłukany.

Uh, czy mogę, um… Mogę ci zapłacić bez gotówki?" "Jak mi zapłacić?" – spytał Alchemik, krzyżując ręce na szerokiej piersi. „Nie biorę narkotyków, więc nie biorę narkotyków jako zapłaty”. Był prawie pewien, że zaproponuje, że go obciągnie lub przeleci w zamian za tatuaż, ale chciał, żeby sama go wypluła. – Tak, słyszałem, że jesteś czysty. Spojrzała na podłogę.

"Um, naprawdę chcę ten tatuaż." Spojrzała na niego spod bladych rzęs i skrzyżowała ręce na wąskiej klatce piersiowej. "Zrobisz to dla seksu?" "Chcesz mnie przelecieć za tatuaż?" Jego uśmiech był cienki i pozbawiony humoru. Nienawidzę tego rodzaju gówna. Pomimo irytacji, litość wkradła się do jego serca.

Nie miała nic więcej do zaoferowania. "Tak." Zamrugała szeroko otwartymi oczami, zaskoczona jego celową niegrzecznością. „Seks za tatuaż”. Przechylił głowę na bok z lekkim zmieszaniem.

Jak na kogoś, kto próbował zdobyć coś za pomocą seksu, ona nawet nie próbowała tego wypracować. Nie flirtowała, a jej kurtka była zapięta pod szyję. Ani odrobiny cycka nie było widać. Gdyby nie wiedział lepiej, mógłby przysiąc, że nigdy wcześniej nie próbowała używać seksu, by coś osiągnąć. W rzeczywistości zachowywała się, jakby nawet nie wiedziała jak.

"Jesteś dobry?" Chciał zobaczyć, jak daleko może ją popchnąć. Gdyby miał szczęście, odeszłaby sama, a on nie musiałby dołączać do grona pozostałych ludzi, którzy najwyraźniej ją wykorzystali. Jej spojrzenie pociemniało od buntu, a potem zamieniło się w ponury ból. Mówiła przez zaciśnięte zęby. – Nie, nie jestem aż tak dobry.

Cóż, dzieciak z pewnością ma odwagę. Alchemik skinął głową. "Dobra, zrobię to dla cholery." "Świetny." Uśmiechnęła się, lekko zaciskając usta. "Ale żadnego dziwnego gówna, dobrze?" Cofnęła się o krok od jego kontuaru z wyzywającym spojrzeniem. „Żadnych uderzeń ani cięć”.

Uśmiechnął się smutno. – Got'cha. Żadnego dziwnego gówna. Tylko ty, ja i mój kutas w twojej cipce.

W co ja się wpakowałem tym razem? "Dobrze" Przygryzła wargę, a potem jej usta wygięły się w olśniewającym uśmiechu palącego blasku. Został znokautowany. Jego serce łomotało, a dłonie zwilżył współczujący gniew – i pożądanie. Jego kutas twardniał na sam widok jej uśmiechu. Nie tak dawno temu ta mała zepsuta lalka z rozbitymi oczami i postrzępioną sylwetką była spektakularną urodą.

Widział po samym uśmiechu, że nie cała jej dusza została zniszczona. Możliwości wciąż błyszczały w niej, choć niewyraźnie. Zdenerwowany odwrócił wzrok. - Racja… - podniósł blat. "Chodź tędy." Alchemik zaprowadził ją z powrotem do surowo białego pokoju, którego używał, z czarnym skórzanym stołem medycznym.

Jego blaty lśniły nieskazitelnie sterylną czystością. Jego chromowane narzędzia lśniły chłodno w ostrym górnym świetle. Ściany pokryte były ogromnymi, oprawionymi w ramy malowidłami. Wpatrywała się szeroko otwartymi oczami w wir kolorów i egzotycznych, ezoterycznych obrazów na ogromnych płótnach. „Wow, to są niesamowite.

Czyja to sztuka? Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem”. "To jest moje." Ukląkł i otworzył szafki pod ladą. "Zrobiłem to wszystko." Sprawnie wyciągnął tacki z powlekanymi plastikiem, sterylnych igieł i kilka jednorazowych studzienek na atrament.

Co ja do cholery robię, tatuując tego roztrzaskanego anioła do cholery? „Są cudowne”. Patrząc na całą sztukę pokrywającą jego ściany, westchnęła z podziwem, po czym odezwała się ledwie szeptem. "Żałuję, że nie mam pieniędzy, żeby dostać trochę twoich rzeczy." Jej uśmiech pojawił się ponownie jak magia i została przemieniona, praktycznie promieniując potencjałem twórczym, oślepiającym wewnętrznym pięknem, które przebijało się przez jej zniszczone ciało, pięknem duszy, która nie chciała umrzeć.

Zamrugał, prawie oślepiony jej wewnętrznym blaskiem. O tak, dlatego to robię. Jego kutas stanął na baczność w reakcji na jej niewykorzystaną moc.

Mogłem to wszystko nieco przybliżyć do powierzchni. Ułatw jej wykorzystanie… Cholera! NIE jestem pracownikiem charytatywnym! Zamoczę sobie kutasa, a potem pójdę do domu, zjem hamburgera, wypiję piwo i pooglądam telewizję i nie będę się czuła winna! Opadł na mały stołek na kółkach przy stole i połączył ze sobą kilka igieł. "Dzięki, cieszę się, że je lubisz, teraz zdejmij ubranie." Zdjęła swoją brudną kurtkę i położyła ją na końcu stołu medycznego. Jego spojrzenie zwęziło się na nią, obserwując uważnie. Uniosła podbródek i rzuciła w jego stronę spojrzenie.

"Czy musisz się na mnie gapić?" – Będę cię pieprzył za minutę. Nie chcę zobaczyć, co dostanę. Wzdrygnęła się na jego pozorny chłód, po czym odwróciła się do niego plecami. Zdjęła swoje brudne buty, a potem zdjęła podartą koszulkę, odsłaniając luźny i poszarzały stanik. Starannie złożyła koszulę i położyła ją na kurtce.

Przeszyło go poczucie winy i współczucie. Jee-zuz, dzisiaj jestem prawdziwym draniem. Zagryzł wargę i westchnął. „Właściwie chcę znaleźć dobre miejsce na zrobienie tatuażu, więc muszę zobaczyć twoją skórę”.

Zachował łagodny głos na przeprosiny. „Och…” To słowo było ledwie czymś więcej niż westchnieniem. "Okay pewnie." Wysunęła się z podartych dżinsów, po czym zrzuciła majtki i znoszony stanik na stos. Ostrożnie zebrała swoje rzeczy i położyła je na końcu stołu medycznego. Była zaskakująco czysta.

Nie spodziewał się tego po dzieciaku żyjącym na ulicy. Odwróciła się i spojrzała na niego w ciszy, idealnie nieruchomo; delikatny jak ptak i kruchy jak dmuchane szkło. Najwyraźniej chciała tego tatuażu strasznie źle.

Alchemik wstał i ocenił swoje płótno z ludzkiej skóry. Nie było z czym pracować. Była chuda, zbyt chuda i składała się z ostrych kątów. Dobrze, że wybrała mały projekt. Jego bystre spojrzenie dostrzegło ślady starych igieł w zgięciach łokci i kolan po zażyciu narkotyków.

Poczuł, jak gniew zaczyna powoli toczyć się w jego wnętrznościach, bezsilny gniew na piękno, które kiedyś tam było i zostało zmarnowane. Szturchał znaki. "Co to kurwa jest gówno?" Cofnęła się przed jego palcami. "Próbuję rzucić. Od tygodnia się od tego odpuszczam." Desperacja wlała się w jej szerokie, wyblakłe, błękitne spojrzenie.

„Ja też staram się trzymać z dala od alkoholu”. Mogę to naprawić, wyszeptały jego wewnętrzne myśli. Mogę sprawić, że będzie nowa. Mogę zabić jej potrzebę narkotyków i alkoholu, dać jej trochę pewności siebie… Myśli Alchemika pełne były formuł i zaklęć. Mogę wydobyć jej kreatywność, aby mogła znaleźć prawdziwą pracę.

Nieświadomie zaklęcie alchemiczne przedostało się na powierzchnię jego umysłu. Zmień symbol, użyj specjalnych atramentów… Warknął na siebie, wyrywając się z półtransu rozbudzony i zirytowany. Cholera, nie pracuję charytatywnie! Nie jestem jakimś Rycerzem w Lśniącej Zbroi, który chce uratować te dzieci przed samym sobą. Podszedł do niej ze złością, wyciągając palce.

Cofnęła się, z dala od jego wyciągniętych rąk. „Proszę…!” Skrzyżowała ręce na nagich piersiach. – Obiecałeś, że mnie nie skrzywdzisz.

Poczucie winy i współczucia spadły na jego głowę. Jego ręce opadły na boki. Nie mógł tego zrobić.

Nie mógł po prostu pieprzyć i wytatuować tego rozbitego anioła. Po prostu nie mógł być jednym ze zwierząt, które zjadały jej kawałki, a następnie wypluwały resztki. Nie miała już nic do zabrania i już balansowała na krawędzi otchłani.

Prawdę mówiąc, prawdopodobnie już w przyszłym tygodniu będzie martwa w śmietniku. Jej obraz rozbłysnął przed jego oczami jak neon. Leżała z otwartymi oczami i martwa pokryta śmieciami. Jej tatuaż nie został jeszcze zagojony.

Wytarł ręce po twarzy i westchnął w posłuszeństwie sumieniu, po czym spojrzał w górę w kierunku mocy, które były. W porządku, cholera się poddaję! Naprawię to. Zrezygnowany odwrócił się i wyszedł z pokoju.

"Hej!" - krzyknęła za nim dziewczyna. "Gdzie idziesz?" — Zamierzam zdobyć potrzebne tusze — rzucił przez ramię. "Zaraz wracam." Poszedł do tylnego pokoju, gdzie trzymał swoją specjalną szafkę. Wyszeptał trzy starożytne słowa, po czym postukał palcami w metalowe drzwi nad klamką.

Magiczny zamek otworzył się i drzwi się otworzyły. Alchemik wyciągnął niebieską jedwabną, wyłożoną aksamitem torbę, w której przechowywał narzędzia do swoich Magikal Artes, a następnie zarzucił ją na ramię. Z grubsza wyciągnął swój Grimuar, książkę, w której zapisał wszystkie swoje zaklęcia i magiczne przepisy. Zatrzasnął metalową szafkę. Alchemik wrócił do swojej pracowni, ciągnąc stół na kółkach.

Rzucił swoją torbę Magikal Artes na ladę, a następnie rzucił Grimoire na stół na kółkach. Otworzył wielką księgę oprawioną w srebrne sprzączki i oprawioną w skórę. Starannie przeglądając strony pergaminu, zatrzymał się na konkretnej stronie i zajrzał do swojej listy alchemicznych pieczęci.

Ostrożnie wybrał magiczny symbol, którego zamierzał na niej użyć. Oparła się o wyściełaną ławkę, czekając. Przyjrzał jej się krytycznie. Rozpoznał każde żebro. Jej kości biodrowe nieprzyzwoicie wystawały poza brzuch.

"Obróć się." Odwróciła się posłusznie. Każdy kręg wzdłuż jej zakrzywionego kręgosłupa był wyraźnie zaznaczony. Tam, na szczycie jej tyłka, tam, gdzie zaczynało się puchnięcie jej pośladków, było to idealne miejsce. Musiał jednak sprawdzić jej czakry, poszczególne centra energetyczne jej ciała, aby zobaczyć, jakiego rodzaju naprawy potrzebuje najbardziej i co samo się wyleczy przy niewielkim szturchaniu. Mówił cicho, żeby nie panikować.

„Zamierzam dotknąć twojej skóry, więc nie panikuj na mnie” „Och, dobrze”. Była zwrócona do niego plecami, więc nie mógł zobaczyć jej wyrazu twarzy, ale jej ramiona były wyraźnie napięte. Mógł ją sobie wyobrazić z zamkniętymi oczami, przygryzającą wargę, gotową znieść jego dotyk. Stanął za nią i uniósł dłonie. Jego palce musnęły czubek jej głowy, a następnie zjechały w dół, ledwo poruszając jej włosy.

Energia jej umysłu kłębiła się pod jego sondą jak ciepła mgła. Hmm, inteligentny. Jego palce przesunęły się niżej do jej gardła.

Silne prądy wiły się pod jego palcami, przebijając niewykorzystany talent i prawdziwą moc, informując go o jej przeszłym treningu i cieniach dawnej chwały. – Śpiewałeś? "Tak, śpiewałam w szkole. Byłam, um…" Jej głos załamał się i załamał. Wzięła oddech. „Miałem stypendium w Szkole Sztuk Pięknych na mezzosopran”.

Jej głos opadł do szeptu. "Um, śpiew operowy, wiesz?" Jego palce śledziły grzbiety jej kręgosłupa. "Co się stało?" Zatrzymał się w punkcie między jej łopatkami, w miejscu, gdzie znajdowało się jej serce. Energia wokół jej serca była rzadka i bardzo słaba. W jej energii serca była poszarpana dziura, która wyglądała, jakby ktoś wyrwał jej kawałek.

Ach, złamane serce. Poczuł błysk powracającego gniewu. Jakiś tyłek ją zrujnował. Jego własne serce zaczęło bić w zacinającym się i prawie złamanym rytmie, jakby brakowało części jego własnego serca.

„Był tam facet, którego spotkałam. Powiedział mi, że mnie kocha”. Pociągnęła nosem, ale nie płakała. - Niech zgadnę; ten dupek powiedział ci wszystko, co chciałeś usłyszeć, a po kilku miesiącach zostawił cię na haju i suchym. Alchemik zatoczył dłonią w kółko i zauważył, że naprawdę była zakochana.

Gniew pulsował przez niego coraz większymi falami. Dupek użył tej miłości jako narzędzia, by trzymać ją wystarczająco długo, by żywić się nią jak psychiczny wampir. „Wprowadziłam się z nim iw ogóle”.

Drżała pod jego palcami. „Pewnego dnia wróciłem do domu i kazał mi się wynosić”. Pojedyncza srebrna łza wymknęła się jej z oka. – Przeniósł ze sobą tę drugą dziewczynę.

Ręka zatrzepotała i otarła jej oko. "Widzę." I zrobił. W centrum mocy jej serca, w miejscu, w którym dupek znęcał się emocjonalnie od miesięcy, były ciężkie blizny.

Widział, że próbowała go uleczyć. „Powiedział mi, że nie wie, co kiedykolwiek we mnie widział”. Zacisnęła obie oczy i wzięła głęboki oddech.

„Powiedział mi, że nigdy więcej nie chce mnie widzieć”. – A ty nie miałeś dokąd pójść – dodał. Jego palce zsunęły się w dół do kołyski jej bioder, gdzie zwykle znajdowały się jej osobiste tarcze i duch.

Jego palce przeszył ryk duchowego bólu. Cofnął się. Co do diabła…? Sięgnął ponownie, aby zbadać okolicę.

Oto była… Rana, która ją zabijała; ziejącą, ropiejącą dziurę, w której cała jej pewność siebie i poczucie własnej wartości; jej dusza miała być. Mógł praktycznie rozpoznać poszczególne ślady ugryzień, w których została duchowo zjedzona żywcem. Znajdował się tuż pod obszarem, w którym chciał zaznaczyć tatuaż. Najwyraźniej jego instynkty wiedziały, gdzie szukać, zanim to zrobił.

Delikatnie, ale dokładnie zbadał okolicę, szukając pełnego zasięgu jej ran. Alchemik widział kilka świeżych ugryzień z jej duszy, niektóre tak nowe jak zeszłego dnia, ale niektóre ślady ugryzień były znacznie starsze i szare z bliznami. Niektóre z paskudniejszych, cięższych blizn miały lat. Wyglądało na to, że ktoś żywił się jej duszą od dziesięcioleci. Chłopak prawie skończył pracę, ale chłopak nie mógł być w pobliżu wystarczająco długo, by spowodować tyle szkód.

Ledwie zostało jej wystarczająco dużo duszy, by powstrzymać ją przed podcięciem własnych nadgarstków. „Byłem wtedy w szkole. Nie miałem pracy”. Westchnęła i wzięła głęboki oddech, chwytając się w garść. – I nie mogłem wrócić do domu.

"Dlaczego nie?" Prawdę mówiąc, nie obchodziło go, jaka była jej odpowiedź. Pokręcone i paskudne uczucie płynące z jej ostatniej i dolnej czakry było o wiele bardziej interesujące. Opuścił rękę, żeby zbadać sprawę. Wyglądało na to, że na jej najniższej czakrze, gdzie generowana była siła życiowa ciała, znajdowały się główne sczerniałe obszary, które wyglądały jak ślady po oparzeniach. Te oparzenia zostały spowodowane przez kogoś, komu ufała.

Gówno…! „Miałem rzeczy w domu i chciałem wyjść. Dlatego w pierwszej kolejności poszedłem z tym facetem”. „Mam cię”.

Kiwnął głową do siebie. Odpowiedź była oczywista. Nie mogła wrócić do domu, ponieważ czekał tam agresywny członek rodziny. Nadal mogę ją naprawić.

Nie odeszła jeszcze całkowicie, ale jest blisko. Zbyt blisko. Ta praca będzie suką, ale dam radę. Alchemik położył ręce na jej nagich ramionach.

Napięła się pod jego dłońmi, ale bardziej interesujące było to, że jej aura i energia były tak niskie, że na jej skórze pojawił się chłód. Delikatnie, delikatnie potarł, jednocześnie przenosząc spokój i bezpieczeństwo ze swoich myśli bezpośrednio przez dłonie na jej ciało. Stopniowo rozluźniła się pod jego rękami. "Mam dla ciebie umowę." Alchemik wziął oddech i skłamał. „Jest ten projekt, nad którym pracowałem, jedno z moich dzieł sztuki, takie jak to, co jest na ścianach.

Nie chcę go na ciebie nałożyć”. "Łał, naprawdę?" Rozejrzała się po jego egzotycznych i błyskotliwych obrazach. - Jasne! To byłoby super. Pochylił się i szepnął do jej ucha. – Nie chcę tego postawić tutaj.

Położył dłoń na podstawie jej kręgosłupa, a następnie pochylił się do przodu i lekko przycisnął klatkę piersiową do jej kręgosłupa, dzieląc skórę, dzieląc ciepło ciała. Ich duchy dotykały się i splatały, dzieląc energię i pożądanie. Poczuł mieszającą się w niej energię seksualną i wepchnął w nią trochę więcej swojej mocy, karmiąc jej esencję, jej duszę, bezpośrednio z jego. Podniosła głowę i zadrżała pod jego dotykiem, ale nie ze strachu. Z jej ust wyrwał się cichy, chrapliwy jęk.

Wziął drugą rękę i sięgnął, by położyć ją na jej brzuchu, a następnie wsunął palce między jej piersi, na serce. Patrzył, jak jej sutki twardnieją na końcach miękkich, niedożywionych pagórków. Poprzez ich duchowe połączenie, poczuł, jak podniecenie kłębi się w jej brzuchu, rozpalając w nim ogień. Jego kutas stwardniał. Alchemik zabrał ręce.

Spuściła głowę, wypuszczając oddech, jakby uwolniona z zaklęcia. Nieśmiało spojrzała na niego. Spojrzał z nią w oczy, po czym ściągnął koszulę, odsłaniając płaski brzuch, muskularne ramiona i tytanowe pierścienie, które przebijały oba jego sutki. Wiry olśniewających kolorów i plamy surowej czerni zaznaczyły jego skórę od gardła w dół. Ezoteryczne symbole i glify, mityczne bestie, kwiaty i płomienie w każdym odcieniu wirowały i owijały się wokół jego muskularnego torsu i otaczały ramiona.

Wyrwał buty, po czym jego ręce powędrowały do ​​guzika dżinsów. Jej oczy opadły tam, gdzie jego pilność była wyraźnie widoczna i napierała na uwięziony dżins. Obserwując jej reakcje, rozpiął zamek i zdjął obcisłe dżinsy.

Jego erekcja wyskoczyła i uniosła się, pełna i zamyślona. Był wytatuowany z ciemnoczerwonym wężem. Syknęła ze zdziwienia, po czym jej różowy język wysunął się, by oblizać jej usta. Wzięła głęboki oddech, unosząc piersi. Delikatne f zaróżowiło jej skórę, a oczy rozszerzyły się.

Uśmiechnął się tylko trochę zadowolony z siebie. Najwyraźniej lubi to, co widzi. "Odwróć się i połóż się na brzuchu na ławce." Jego głos był ochrypły z rosnącą pasją. „Połóż ręce nad krawędzią i trzymaj tam skórzany pasek”.

Spojrzała na niego po raz ostatni, po czym w milczeniu posłuchała. Alchemik podszedł do swojej torby Magikal Artes i rozłożył niezbędne narzędzia na małym stole na kółkach wraz z kilkoma tymczasowymi kałamarzami. Położył na środku ogromną księgę zaklęć „Grymuar”.

Zapieczętowane i sterylne igły zostały umieszczone obok błyszczącego chromu filigranowego pistoletu do tatuażu. Na blacie zapalił czerwoną świecę i rozsypał kadzidło na rozżarzonym węglu w ozdobnym srebrnym naczyniu do ocierania. Gęsty biały dym wypełnił pokój zapachem egzotycznych żywic. Włożył płytę CD do odtwarzacza CD i wcisnął „powtórz wszystko”, a następnie „zaszyfruj”.

Cały sklep wibrował ponurą muzyką instrumentalną. Przyciągnął stół na kółkach ze swoim sprzętem do miejsca, w którym leżała na ławce. Ostrożnie wyciągnął z torby Magikal Artes kilka ozdobnych szklanych butelek ze specjalnymi atramentami ze swojej osobistej kolekcji. Receptury na jego atramenty były ciężko zdobyte, a składniki bardzo trudne do zdobycia.

Niektóre atramenty błyszczały przez przydymione szkło. Pewnymi rękami zabrał się do napełniania swoich tymczasowych studni brylantami. Postawił wszystko na swoim miejscu na stole, podniósł głowę, zamknął oczy i oczyścił myśli. Łacińskie słowa wypłynęły z jego ust gardłowym szeptem.

Otworzył oczy i stanął bezpośrednio za nią. Odwróciła głowę, żeby spojrzeć. Wydawała się dyszeć ze strachu. „Spójrz na ścianę przed sobą, nie na mnie, Aniele”. Odwróciła się.

Położył ręce na jej ramionach. Skoczyła. Poruszał dłońmi powoli, relaksując się w dół jej pleców, głaszcząc ją. Pieścił jej miękką, zaskakująco delikatną skórę, jak głaskał kota, żeby ją uspokoić.

Jej oddech zwolnił i pogłębił się, gdy rozluźniła się pod jego dotykiem. "Muszę ogolić obszar, nad którym będę pracować, więc nie wariuj i nie skacz, dobrze?" Skinęła głową, ale jej palce zacisnęły się na stole. Sięgnął po antyczną brzytwę z rękojeścią z kości słoniowej, która leżała obok jego książki.

Otarł podstawę jej kręgosłupa dłonią, a następnie lekko użył brzytwy szybkimi, zręcznymi pociągnięciami, by oczyścić jej skórę. Wytarł delikatne włoski z ostrza czystą szmatką, a następnie zamknął ostrze i odłożył je z powrotem na stół. Poruszając się ostrożnie, żeby jej nie zaalarmować, pochylił się nad nią, przyciskając uda i swoją zaciekłą erekcję do miękkości jej pośladków. Rozszerzyła swoją postawę, otwierając uda i miękkie, wrażliwe ciało na nadchodzącą inwazję. - Teraz nadchodzi zabawna część – mruknął do niej.

- Musisz się trzymać bardzo, bardzo nieruchomo. Nie ruszaj się bez względu na wszystko. Rozumiesz? Przesunął swojego penisa pod nią i na miękkie loki jej kopca. "UH Huh." Jej głos był ledwie westchnieniem, ale jej ciało napięło się pod nim. Przycisnął dłoń do jej dolnej części pleców, a następnie delikatnie wsunął palce drugiej dłoni w dół jej kręgosłupa do szwu pośladków, a następnie do środka i dalej w dół.

Głębiej jego palce prześlizgiwały się obok i nad ciasną różą odbytu, aż dotknął intymnych loków, a następnie wilgotnego, nadąsanego ciała. Poruszył palcami, tuląc się między wilgotnymi fałdami, by delikatnie zanurzyć się w otworze jej studni, dotykając wilgoci. Zesztywniała iz jej ust wyrwał się syk. Szepnął: „Po prostu oddychaj, Aniele.

Oddychaj głęboko”. Wzięła głęboki oddech. Powoli przebił ją palcami. Wzięła kolejny oddech.

Poruszał w niej rytmicznie palcami. Mięśnie jej ciała rozluźniły się wokół jego palców. Westchnęła, a potem jęknęła, a ciepła wilgoć pośliznęła jego dłoń, ale utrzymywała jej ciało nieruchomo. "To jest dobre." "Dobra dziewczynka." Wyjął z niej palce i podniósł je do ust. Wciągając je do ust, posmakował jej miodu.

Gorycz, która zwykle oznaczała zażywanie narkotyków, była ledwie obecna. Nie kłamała, kiedy powiedziała, że ​​próbuje rzucić. Chęć, by jej pomóc, by ją uratować, przepłynęła przez niego świeża i gorąca. Obficie posługując się językiem, zwilżył palce, a następnie wytarł ślinę dłonią po czubku swojego penisa, a następnie w dół wału.

Podniósł swojego wężowego kutasa, zbliżając się do swoich palców i jej czekającej cipki. Tępą głową wytatuowanego na czerwono węża szturchnął jej wejście. Otarł się o nią, łagodząc jej fałdy. Potem zatrzymał się i czekał. "Czy jesteś gotowy, Aniele?" Wzięła głęboki, uspokajający oddech, potem drugi.

Jej ciało rozluźniło się wokół niego. Skinęła głową. Pchnął, zanurzając się w jej wilgotnym i bardzo przytulnym upale.

Chwyciła go jak pięść. Skrzywił się. O Boże, jest tak cholernie ciasna! Wcisnął się w nią głębiej, wypełniając i rozciągając jej śliskie, gorące ciało. Jęknęła i nagle falowała, zmysłowo kręcąc kręgosłupem z otwartą przyjemnością, wbijając go głębiej w jej ciało.

Jęknął i instynktownie cofnął się tylko po to, by wsunąć się głębiej, przyciskając biodra do miękkiego, pełnego jej tyłka. Zatrzymał się sycząc. Kontrola, cholera, kontrola! Chciał niczego więcej, jak wziąć ją mocno i szybko, a potem w nią wpaść, ale to by zniweczyło cel. To zaklęcie wymagało powściągliwości. Aby zrobić to dobrze, musiał trzymać swoją pasję na krawędzi cummingu, dopóki nie skończył tatuażu.

Gdy sztuka była skończona, musiał doprowadzić ją do orgazmu i szczytowania z nią, aby uruchomić i związać zaklęcie. Jeśli któryś z nich pojawi się, zanim skończy, zaklęcie pęknie, zanim się zamanifestuje. Wciągnął głęboki oddech i zatrzymał się, walcząc ze swoimi instynktami.

Zamknij nogi, Aniele. Złączyła uda, jeszcze mocniej zaciskając jego ciało. Syknął z tego doznania, po czym wziął głęboki, uspokajający oddech. "Dobra dziewczynka." Wziął kolejny głęboki oddech. Jego twardość pulsowała w jej gorącym uścisku.

"Okej, pokryję obszar, w którym będzie tatuaż, wazeliną do nasmarowania igieł." Zanurzył dwa palce w śliskiej galarecie i pokrył podstawę jej kręgosłupa cienką warstwą. Odkładając słoik, przygotował kałamarze, po czym sięgnął po pistolet do tatuażu. Brzęczenie pistoletu buczało pod pulsującą muzyką lejącą się z głośników. "Dobrze, Angel, zaczynamy." Alchemik położył drugą dłoń na jej plecach, na jej sercu. Zaczął śpiewać cicho, ale wyraźnie w antycznym języku.

Jego głos unosił się i opadał rytmicznie, hipnotycznie w rytm muzyki instrumentalnej. Skoncentrował się, wymuszając spokój poprzez swoje zaklęcie, prosto w jej serce. Odprężyła się pod jego ręką, biorąc coraz głębsze wdechy, wpadając w lekki trans. Wciąż śpiewając, dotknął igłami jej nagiej i wrażliwej skóry.

Przebili jej delikatne ciało, pozostawiając po sobie kolorowe linie. Boleśnie powolny wyciągnął swojego ciężkiego kutasa z jej wilgotnej pochwy, a następnie wsunął się z powrotem. Oddychała równo, na skraju prawdziwego snu.

Lekki pot formował się na jej skórze, nawet gdy jej miód spływał po jego trzonie, by spływać po jajach. Reakcja jej na wpół przytomnego ciała na brzęczący ból igieł i powolne ruchanie. Wsuwał się i wysuwał z jej nieruchomego ciała, podczas gdy jego instrument poruszał się równomiernie i spokojnie w eleganckich krzywiznach wzdłuż jej skóry. Miękką szmatką starła nadmiar atramentu i kropelki krwi z jej skóry.

Sigil na jej plecach nabrał kształtu, a potem koloru… Nadszedł czas. Jego głos zabrzmiał w nowym śpiewie, mantra zmieniła intencję i cel. Skupiony i nieugięty pracował, starając się naprawić szkody i złożyć jej duszę z powrotem do kupy. Z każdą zmianą igieł i atramentów wplatał subtelności i wariacje w zaklęcie, które narysował trwałym atramentem na płótnie jej skóry. Na jego czole pojawił się pot.

Serce waliło mu w uszach w rytm muzyki i śpiewu. Jego łydki i mięśnie pośladków zaczęły boleć od parcia. Jego jądra wydawały się zawiązane i ciasne od kontrolowania jego pchnięć, pieprząc się wystarczająco konsekwentnie, aby pozostać twardym, ale nie na tyle, by dojść. Pod jego dłońmi pieczęć przybrała formę w buntowniczym blasku koloru i celu. Warstwa po warstwie, kolor po kolorze, linie i kształty, które splatały się ze sobą w dzikiej harmonii… Głęboko w jego sercu rozbrzmiał niemal dzwonek.

Rysunek był gotowy. Zdjął pistolet i położył go na otwartej księdze. Jego pieśń zmieniła ton i cel.

Oddech dziewczyny zaczął się zmieniać, sygnalizując, że wychodzi z sennego transu. Obudziła się w pełni z zapierającym dech jękiem rosnącej namiętności. Podniosła się z ławki iz powrotem na jego kutasa. Objął ją dłońmi, by objąć jej piersi. Ścisnął delikatnie, a potem zacieśnił uścisk.

Lekko pociągnął za jej twarde sutki. Falowała, kołysząc biodrami, pieprząc go z powrotem. Jej ciało zadrżało wokół niego pod falami przyjemności, które popychały ją do szczytowania. Zsunął rękę, by zmierzyć jej ciepło.

Jego palce zagłębiły się w miejsce połączenia ich ciał. Zwilżył je w płynącym miodzie, a następnie delikatnie dotknął jej łechtaczki. Lekko pogłaskał. Z jej ust wyrwał się jęk.

Uśmiechnął się ponuro. Była bardzo, bardzo blisko. Wciskał się w jej ciało mocniej i szybciej, zwiększając tempo. Jego oddech zadyszał słowa zaklęcia.

Zacisk w jego jądrach i ciepły kołysanie się w jego głębinach ostrzegały przed rychłym szczytem. Musiał doprowadzić ją do punktu krytycznego, to wszystko. Zwilżył palce w ustach, smakując jej pasję, jej podniecenie. Następnie wsunął pod nią rękę i delikatnie zatrzepotał mokrymi palcami po jej delikatnym, spuchniętym pąku. Zesztywniała, przestała oddychać, po czym nagle zadrżała i krzyknęła.

Jej ciało łapczywie zacisnęło się wokół jego ciała, które tkwiło w niej, ciągnąc, ssąc. Zesztywniał niemożliwie mocno w jej śliskiej, pulsującej pochwie. Zakończył pieśń okrzykiem. Magiczna moc wpełzła w jej ciało, a następnie ożyła. Jego dusza alchemicznie i intymnie związała się z jej.

Został porwany przez jej brutalną przyjemność i uwięziony, zmuszony do dzielenia się jej ekstazą. Uwolnienie przedzierało się przez niego, podczas gdy fala za falą szalonego uniesienia uderzała między nimi i przez nich. Razem krzyczeli. Wciąż nagi i spocony po pracy, Alchemik siedział na stołku na kółkach i ciężko oparł się o blat, pisząc na kawałku drobnego pergaminu.

„Aniele, chcę, żebyś dostarczył ten list mojemu przyjacielowi”. Zerknął na nią spod rzęs. Tak samo naga, delikatna dziewczyna wpatrywała się w swój nowy tatuaż, wpatrując się w lusterko, plecami do lustra ściennego.

"To jest takie piękne." Jej aura była znacznie jaśniejsza. Jej uśmiech był oślepiający. Złożył papier, a następnie podgrzał w płomieniu świecy laskę fioletowego wosku do zapieczętowania.

Przycisnął stopiony koniec woskowego sztyftu do fałd delikatnego papieru, pozostawiając za sobą plamę kolorowego wosku. Wziął srebrny znaczek i wcisnął w miękki wosk logo swojego sklepu, które akurat było jego alchemiczną pieczęcią. Jeszcze trochę gryzmolił, zaadresował to. – Da ci pracę i prawdopodobnie też znajdzie ci miejsce do spania. Wyjęła złożony pergamin z jego palców i zmarszczyła brwi na adres.

"To jest striptizerka na dole. Dostaję pracę jako striptizerka?" – Do diabła, nie. Posłał jej zmęczony uśmiech. – Jesteś cholernie chudy. Wyciągnął paczkę papierosów z szuflady w blacie i zapalił jednego na szkarłatnej świecy.

– Dostaniesz pracę jako kelnerka koktajlowa. Zassał trochę dymu. „W ten sposób regularnie otrzymujesz zapłatę i zachowujesz napiwki”. Skinęła głową i podeszła do stołu i swoich ubrań. T-shirt, który podniosła i zaczęła się zmagać, miał więcej dziur niż materiału.

Nie był w stanie powiedzieć, jaki to miał być kolor. Ze zmęczonym jękiem sięgnął do dolnej szuflady i wyciągnął jedną z czarnych koszulek XL z nadrukiem logo jego sklepu. „Ta koszula jest paskudna. Załóż to.

Rzucił w nią. – Jest czysty. Podniosła wzrok znad brudnych tenisówek.

– Ale…? Posłał jej spokojne i spokojne spojrzenie. Zgięła się pod ciężarem jego wzroku. "W porządku." Zdjęła brudną koszulę, a potem włożyła nową.

Alchemik wyrwał jej starą koszulę z jej palców i zarzucił ją na ramię. Koszula opadała do połowy w małym śmietniku w kącie. Spojrzała na to. "Koszula jest darmowa, albo możesz mi później oddać." Wstał ze stołka i ze znużeniem wciągnął swoje dżinsy, zapinając je, ale zostawiając je rozpięte.

„Jeśli chodzi o pracę, to moja przyjaciółka. Raz mi pomogła, więc wysyłam cię do niej, żeby ona też mogła ci pomóc”. Skinęła głową, po czym podeszła z powrotem do ściennego lustra, by ponownie zerknąć na swój nowy tatuaż. Alchemik zaprowadził ją za rękę do frontowych drzwi.

Już dawno zapadła noc, a księżyc wzeszedł i był w pełni, płynąc po czystym, rozgwieżdżonym niebie. Angel wpatrywał się w światła budynków po drugiej stronie ulicy, a potem w księżyc. - Chyba lepiej już pójdę. Alchemik postukał dłonią w pergaminowy list. „Moja przyjaciółka powinna być teraz w klubie i jest tuż za rogiem, więc dlaczego nie pójdziesz tam prosto? Zwykle też ma jedzenie; lubi dobrze karmione dziewczyny.

Zadzwonię do niej i powiem ci nadchodzą." Otworzył jej drzwi. Dzwoniły na nim dzwonki. W jej oczach pojawiła się rana. "Myślę, że to pożegnanie i nie zobaczę cię ponownie." "Cholera, nie, Angel.

Spodziewam się, że wrócisz za kilka tygodni, żebym mógł sprawdzić ten tatuaż." Uśmiechnął się, a potem przewrócił oczami. „Wtedy powiesz mi wszystko o nowym miejscu, w którym się zatrzymałeś i jak kiepska jest twoja praca i…” Złapała go w niedźwiedzim uścisku, który praktycznie go przewrócił. Chrząknął z siły. "Spokojnie! Masz tam nowy tatuaż." Odsunęła się z nosem i wilgotnymi oczami. "Będę ostrożny." - Och, tak, będziesz.

Alchemik uśmiechnął się ponuro. "Czy Ci się to podoba, czy nie." Jej nowy tatuaż siłą uchroniłby ją przed niebezpieczeństwem. To również kompulsywnie powstrzymywałoby ją od dotykania narkotyków lub picia.

Jej głowa przechyliła się na bok. "Hę?" Machnął ręką. "To nic." Stanęła na palcach, żeby pocałować go w policzek. "Dziękuję Ci." Z szybkim, oślepiającym uśmiechem, Angel wybiegł z salonu. Na rogu odwróciła się nagle, by na niego spojrzeć.

Stał w świetle wlewającym się z otwartych drzwi. Pomachała. Pomachał, a potem zamknął drzwi, zamykając je; pozwalając jej odejść. Miejmy nadzieję, że tatuaż zachęci ją do rozpoczęcia nowego życia.

Chciał, żeby była w stanie utrzymać pracę, a potem wróciła do szkoły i wykorzystała te niesamowite talenty twórcze, które kipiały w jej duszy; zdolności artystyczne, które płonęły na tyle jasno, że w pierwszej kolejności przyciągnęły do ​​niej drapieżniki, takie jak jej były chłopak. Tym razem, z niewielką alchemiczną pomocą, będzie w stanie ochronić się przed pożerającymi duszę zwierzętami ulicy. Westchnął cicho do pustego salonu. „Byłem tam, zrobiłem to.

Sam żyłem i głodowałem na ulicach, nie tak dawno temu”. M..

Podobne historie

Sonda

★★★★★ (< 5)

Budzi ją obca przyjemność.…

🕑 8 minuty Nadprzyrodzony Historie 👁 2,016

W twoim pokoju było ciepło i wilgotno. Wziąłeś prysznic, a następnie otworzyłeś okno, by wpuścić nocną bryzę. Powiew i chłód pokrowców były cudowne na twojej nagiej skórze. Zwykle…

kontyntynuj Nadprzyrodzony historia seksu

Gość Domu Shahiry

★★★★★ (< 5)

Oddany nauczyciel przyciąga wzrok Sultany.…

🕑 39 minuty Nadprzyrodzony Historie 👁 1,604

Minęło wiele lat, odkąd pierwszy raz przeszedłem przez Bramę Obsydianu. Od tego dnia wszystko się zmieniło. Nowi Bogowie przybyli z mieczami swoich wyznawców. Zrzucili sułtana i ścięli go.…

kontyntynuj Nadprzyrodzony historia seksu

Święto wiosny Shahiry

★★★★★ (< 5)

Święto wiosny prowadzi Tel do jego prawdziwej miłości.…

🕑 48 minuty Nadprzyrodzony Historie 👁 1,973

W czasach, gdy ciemni Bogowie przynieśli swoje legiony i płomienie, wiosna przyniosła szczególny czas w Domu Rodzinnym, w którym byłem zarządcą. Każdego roku Sultana przychodziła na…

kontyntynuj Nadprzyrodzony historia seksu

Kategorie historii seksu

Chat