Mimo wszelkich starań złamie przysięgę przed końcem nocy.…
🕑 14 minuty minuty Niechęć HistoriePIERWSZY Szare światło sączyło się przez zakratowane okno, tworząc delikatne linie w zakurzonym powietrzu nad jej głową. Małe obłoczki, które tworzyła z mniej niż jednostajnym oddechem, wirowały wokół jej ust, gdy siedziała na zimnej kamiennej podłodze. Spojrzała przez żelazną kratę na dziedziniec, który stanowił zalążek kompleksu więziennego. Blask przedświtu oświetlił kamienie i nadawał lekki kolor jodłom bonsai, które stały skupione wokół samotnej postaci pośrodku okrągłej przestrzeni. Można by wybaczyć myślenie, że sylwetka przypomina posąg, był taki nieruchomy.
Jednak dla niej ta scena była znajoma. Każdego ranka przychodził tu o świcie, by zwolnić nocną straż, i zaczynał każdy dzień z taką samą rutyną ćwiczeń; i niezawodnie każdego ranka jej ciało budziło ją pierwszym światłem, by leżała i patrzyła na niego z celi. Nie wiedziała, czy był świadomy jej milczącej obserwacji. Jeśli wiedział, nie pokazał tego. Ale wtedy nie pokazywał zbyt wiele.
Przypuszczała, że to część jego treningu, bycie tak nieustannym stoickim spokojem. Jego pozorna niezdolność do odczuwania jakichkolwiek emocji poza pogardą, stanowiła wyzwanie, któremu bardzo chciała sprostać. Wyobraź sobie dreszczyk emocji związany z rozbiciem jego starannie utrzymanej fasady, aby odsłonić surowe ludzkie jądro wewnątrz. Aby zobaczyć jakiś wyraz tych pięknych, rzeźbionych rysów.
W ciągu tych kilku tygodni, kiedy tu była, rozmawiał z nią może dwa razy? Za pierwszym razem była to noc po tym, jak ją przywieźli. Jej „opiekunowie” byli dla niej mniej niż delikatni, wyrywając strzępy z jej białej lnianej koszuli. Mimo to przypuszczała, że to częściowo jej wina, że zrobiła takie zamieszanie.
Przypomniała sobie, jak przechodziła przez sąsiednie bloki celi z nadgarstkami związanymi za sobą, żałosna szmata, która była jej najlepszą bluzką, zwisała bezwładnie z ramion. Zapadła w wyczerpany sen, zwinęła się w kłębek na kamiennych płytach, gdy obudził ją głos i poczuła szorstką wełnę na nogach. Wzięła koc z wdzięcznym bełkotem, drżąc, gdy owinęła go wokół siebie. Pachniało potem i starym jedzeniem, ale w tym momencie nie przejmowała się tym. Nie miała żadnych wątpliwości co do jego motywu, to więzienie służyło do przechowania, a nie śmierci przez zimno.
Zrobił to z obowiązku, nie ze współczucia. Nienawiść bractwa Cassiline do jej gatunku była dobrze znanym faktem. Teraz na dziedzińcu postać się poruszyła. Zdjął swoją ciężką szarą szatę, złożył ją starannie i położył na ziemi w pobliżu. Nosił wełniane spodnie w tym samym szarym kolorze, precyzyjnie skrojone i dopasowane do jego szczupłej sylwetki.
Nagi od pasa w górę był muskularny, ale żylasty, ścięgna w jego klatce piersiowej falowały pod bladą skórą, gdy zaczynał ćwiczenia. Był to ten sam cykl ruchów, który praktykował każdy strażnik bractwa. Po części formacja wojskowa, po części rozciąganie, po części medytacja. Przechodził z jednej pozycji na drugą z łatwością, jaką dały lata powtarzania. Oparła się o kamienną ścianę i obserwowała go.
Zimno sączyło się przez wełniany koc, który wisiał wokół niej, chłodząc jej nakarmioną skórę. To była najlepsza godzina jej dnia. Na jego mlecznej skórze zaczęły tworzyć się kropelki potu. Zamknęła oczy i nasłuchiwała rytmu jego oddechu, teraz nieco szybszego.
Poczuła, że znajome ciepło rozchodzi się po niej, zaczynając od lekkiego mrowienia między jej udami i rozszerzając się, tworząc węzeł w żołądku. Jej własny oddech przyspieszył, gdy wyobraziła sobie, jak się nad nią pochyla, z klatką piersiową śliską od wysiłku, z wyrazem udręczonego głodu na jego pięknej twarzy. Dźwięk się zmienił, a ona otworzyła oczy i zobaczyła, jak klęczy na białych kamyczkach, mrucząc modlitwę końcową. Wstał i sięgnął po swoją szatę.
– Joscelina? Zatrzymał się w połowie ruchu i spojrzał w górę, szukając źródła dźwięku. Podczołgała się do bramy, ciągnąc łańcuch, który przytrzymywał jej kostkę, do pierścienia w przeciwległej ścianie celi. Jego blade spojrzenie padło na nią i wyprostował się z ponurym wyrazem twarzy.
"Co?" wypluł słowo. Przygryzła wargę i spojrzała w dół. - Wiem, że nie da się nas nakarmić do południa, ale szczury dostały wczoraj mój chleb.
Zastanawiałem się, czy zostały jakieś resztki. Może po prostu coś małego? Przyjrzał jej się chłodno. „Szczury dostały twój chleb”. on powtórzył.
„Obawiam się, że tak się dzieje, gdy zostawisz go leżącego”. "Spałem." zaprotestowała: „Czułam się chora”. Cofnął się o pół kroku. – Jaki rodzaj choroby? Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowali w takim miejscu, była epidemia. - Nie wiem, chyba nic poważnego, prawdopodobnie tylko z zimna.
Wypuścił oddech z irytacją. – Zobaczę, czy coś jest z tyłu. podniósł szarą szatę i zarzucił ją na ramiona, idąc z powrotem w stronę kwatery strażników. Wkrótce wrócił, wpychając rękę przez kratę i machając na nią stęchłą skórką. "Tutaj." powiedział niecierpliwie.
"Nie zostawiaj tego na podłodze." Podniosła się na kolana, szybko wyciągnęła rękę i chwyciła go za nadgarstek. Wełniany koc zsunął się na podłogę, odsłaniając jej szczupłe ramiona. Niegdyś białe szmaty koszuli wciąż owijały się wokół jej piersi, ledwo zakrywając nabrzmiałe piersi. Spojrzała mu w oczy równomiernie. "Dziękuję Joscelin." wyszeptała jego imię, przesuwając je po języku, bawiąc się jego dźwiękiem.
Zmrużył oczy i upuścił chleb, obracając nadgarstek w jej uścisku. "Puścić." w jego głosie było spokojne ostrzeżenie. Trzymając go, podciągnęła się do żelaznej kraty. Ich twarze były teraz prawie równe, a on patrzył na nią z ledwie skrywanym obrzydzeniem.
"Po co się pośpiech? Wszyscy jeszcze śpią." Pociągnął za nadgarstek, ale ona się trzymała, doskonale wiedząc, że nie użył przeciwko niej nawet połowy swojej siły. "Puścić." powtórzył niskim pomrukiem. Zastanawiała się nad nim przez chwilę z oczami pełnymi wyzwania, po czym puściła jego ramię z uśmieszkiem i usiadła na piętach.
- No to idź. Jestem pewien, że masz obowiązki do załatwienia. Rzucił jej ostatnie pogardliwe spojrzenie, po czym odszedł, szara szata szeleściła wokół niego. Gdy tylko zniknął z pola widzenia, podniosła swoją nagrodę z fałd koca. Z dużego mosiężnego pierścienia, który ściskała, zwisała kolekcja kluczy, w sumie może piętnaście.
Gdzieś wśród nich znajdowały się błogosławione narzędzia, które miały zapewnić jej wyzwolenie. DWA Joscelin przewrócił się w półśnie, niejasno świadomy, że w pokoju zrobiło się nieprzyjemnie ciepło. Wiedział, że nie powinien dokładać tego ostatniego polana do ognia. Powietrze było ciasne i wilgotne. Walczył sennie z prześcieradłem, wykręcając się z niego i przekładając jedną nogę przez bok łóżka.
Zastanawiał się, czy powinien wyjść i zrobić coś z piecem, ale ta myśl była niewyraźna i odległa, i wiedział, że jeśli otworzy oczy, sny znikną. Nie chciał ich opuszczać, na razie. Gdyby był bardziej rozbudzony, mógłby się zdyscyplinować, gdyż sny, w których obecnie leżał, miały naturę nie do końca odpowiednią dla kogoś zaprzysiężonego do czystości. Ciepłe powietrze drażniło jego skórę, podnosząc włosy na jego nagim ciele i wysyłając gorące dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Na jego zamkniętych powiekach obrazy poruszały się i zmieniały; krzywa piersi błyszczącej od potu, biodra poruszające się po nim, dłonie przesuwające się po jego klatce piersiowej, muskające jego sutki… Ostry wstrząs bólu wyrwał go z zadumy i sapnął, sięgnął po nóż pod jego poduszkę i podciągnięcie się do pozycji siedzącej.
Otworzył oczy i stanął twarzą w twarz z tematem swoich nocnych zadumy. Kiedy jego mózg włączył bieg, uświadomił sobie, co robił, i przełknął ślinę, czując, jak rumienią mu się policzki. Siedziała okrakiem na nim, z jedną ręką wciąż na jego klatce piersiowej, jej paznokcie lekko uciskały, uśmiechając się na jej idealnie ukształtowanych rysach. Jednym płynnym ruchem zamachnął się przedramieniem na jej szyję, odpychając ją do tyłu i rzucając się na kolana z nożem w dłoni. Opadła z łoskotem na słupek łóżka, powietrze wyrwało się jej z ust z jękiem.
„Co ty, kurwa, myślisz, że robisz?” – zażądał przez zaciśnięte zęby. Przez chwilę nic nie mówiła. Potem wyprostowała ramiona i uniosła głowę, by spojrzeć na niego z lekkim uśmiechem. – O czym śniłeś? – To nie twoja sprawa z gorramami. Przechyliła głowę na bok, jej wzrok ześlizgnął się po jego ciele.
– Czyż nie? Nagle uświadomił sobie swoją nagość i sięgnął po prześcieradło, aby się zakryć. Ale była szybsza, ciągnąc materiał do siebie i poza jego zasięg. Skrzywił się i zamknął oczy. Czuł na sobie jej spojrzenie, prawie tak namacalne jak jej dotyk… jak uczucie jej smukłych palców na jego klatce piersiowej… Potrząsnął sobą mentalnie. Sama myśl o tym powinna go odpychać, nienawidził jej od dnia, w którym przyjechała.
Była najniższą z niskich, kobietą nocy, sprzedającą swoją godność każdemu brudnemu leniuchowi z brzęczącą torebką. Zawsze był człowiekiem o surowej moralności i gardził jej gatunkami i wszystkim, za czym się opowiadali. Przynajmniej tak powiedział mu jego umysł. Jego ciało miało różne pomysły. Przesunął uchwyt na nożu i próbował skupić się na utrzymaniu stabilnej ręki.
Życie wypełnione rygorystycznym i brutalnym treningiem zaszczepiło w nim ścisłą dyscyplinę i szczycił się swoją zdolnością samokontroli. Ale to nie zdołało stłumić narastającej fali ciepła, którą teraz odczuwał w swoich dolnych regionach. „Wynoś się. Wiem, jak tego użyć.
Pismo nie mówi nic, by zabronić zabijania w samoobronie” Roześmiała się, przysuwając się do niego, by lekko przycisnąć szyję do ostrza. Jej oczy przesunęły się, by spotkać jego wściekłe spojrzenie. – Jestem pewien, że tak. zamruczała.
Gdy mówiła, jej postrzępiona koszula zsunęła się z ramienia. Spojrzał w dół, zanim zdołał się powstrzymać, i zdał sobie sprawę, że widzi przez zasłonięty materiał. Jej skóra była gładka i miodowa, piersi pełne, z dwoma doskonale uformowanymi różowymi sutkami, które mocno nabrzmiały pod tkaniną. Wstrzymał oddech i podniósł wzrok, by napotkać jej oczy. Wciąż obserwowała go z tym porozumiewawczym uśmiechem, który sprawił, że zjeżyły mu się wszystkie włosy na jego szyi.
Mimowolnie zadrżał. Nadal trzymał nóż przy jej szyi, ale jego ręka stawała się wilgotna. Odetchnął głęboko i przywołał swoją wolę.
- Nie każ mi poderżnąć tego twojego pięknego gardła, dziwko. Zmrużyła oczy. — Nie odważysz się, tchórzu ściskający książki.
Ryknął i pchnął ją gwałtownie na plecy, przesuwając ostrze noża po jej skórze. W zagłębieniu jej gardła uformowała się maleńka perła krwi. Jej oczy rozszerzyły się, gdy wciągnęła powietrze z zaskoczeniem.
"Nie zadzieraj ze mną!" Zaśmiała się wtedy cicho, leżąc pod nim. Jego dźwięk wytworzył w nim nieprzyjemną mieszankę wściekłości i wolno gotującego się pożądania. W tym momencie zdał sobie sprawę z jej ud owiniętych wokół jego nogi i ciepła, wilgoci jej ciała… „T-nie jesteś…” Znowu się zaśmiała i lekko wygięła plecy w łuk., poruszając się przeciwko niemu. Jego oddech przyspieszył pomimo jego najlepszych wysiłków. Jego ręka poluzowała się na nożu, a ona wykorzystała ten moment, by sięgnąć i przesunąć jedną rękę w górę jego nogi.
Kiedy czubki jej palców musnęły jego członek, sapnął, jakby został uderzony. - No cóż… myślałem, że mnie nienawidzisz, Cassiline? Walczył, by kontrolować swój oddech, gdy jej palce nadal go głaskały. – To… to tylko zwierzęca reakcja, przysięgam. zaszeptał. Jego umysł kazał mu się poruszyć, ale czuł się tak, jakby był zamrożony w miejscu, a całe jego ciało obracało się w tym jednym rozkosznym punkcie kontaktu.
„Rzuć nóż, dobry chłopiec”. "Pieprz się." dyszał, ale nawet kiedy to powiedział, poczuł, że jego determinacja spada. Gorączkowo próbował się opanować, zaciskając dłoń na rękojeści noża.
Ostrożnie unikając śmiercionośnego punktu, zręcznie przesunęła się pod nim, owijając jedną nogę wokół niego tak, że ukląkł między jej udami. "Rzuć to." powtórzyła spokojnym, natarczywym głosem. Czuł, jak fala gorąca wzbiera w jego żyłach, grożąc, że go przytłoczy. Wiedział, że kiedy upuści broń, to będzie to.
Jego postanowienie rozpadnie się pod narastającą falą gorączkowego pożądania. Poruszała się nieznacznie, a on poczuł jej wilgoć na swoim kutasie. - Mm - mruknęła - jesteś już taki twardy i ledwo cię dotknąłem.
Myślę, że to właśnie robi cnotliwe życie z mężczyzną, co? Czystość. Jego śluby. Możliwe, że zostały już złamane, teksty wyraźnie zabraniają wszelkich kontaktów seksualnych, nawet patrzenie na nagą kobietę ściągnęłoby na niego gniew bogów. „N-nie mogę…” zawahał się, gdy owinęła go nogami i zaczęła go przyciągać do siebie.
Poczuł, jak czubek jego członka wślizguje się w gorącą wilgoć między jej udami i cicho jęknął. Nóż uderzył o podłogę. "Dobry chłopak." szepnęła, wyginając plecy, gdy przyciągnęła go bliżej, jego biodra poruszały się z własnej woli, pchając gwałtownie, dalej w kierunku entuzjastycznego potępienia. Zaczęła przesuwać dłońmi po jego klatce piersiowej, drażniąc jego sutki, wysyłając fale szoku przyjemności w jego żyłach.
O Boże, nie chciał tego, ale każdy cal jego ciała bolał z pożądania. Napiął się na nią, a ona wydała cichy jęk przyjemności, gdy jej ciało napięło się, zwiększając doznanie. Jego oddech stał się gorący i nierówny. „Nie chcę…” Wbiła paznokcie w jego łopatki, przerywając mu w połowie zdania obmyciem bólu.
Krzyknął, uwięziony między udręką a ekstazą. – Naprawdę chcesz. Twoje ciało cię zdradza, Joscelin. Dziwka mówiła prawdę, jego mózg był zalany tłumionym przez całe życie głodem.
Ale o Boże, nienawidził siebie za to. Z okrzykiem desperacji chwycił jej koszulę i rozerwał ją gwałtownie, odsłaniając jej długość, całą napiętą, lśniącą gładkością. Bogowie, była piękna.
Jak mógł kiedykolwiek mieć nadzieję, że dotrzyma swojej przysięgi? "Mój Boże, ty pieprzona głupku, zabiję cię za to." Sapnął, chwytając garść jej włosów, gdy jęknęła w szaleńczym szaleństwie. Poczuł, jak fala zaczyna osiągać szczyt. Odrzucił głowę do tyłu, gdy pulsująca mgła wypełniła jego wizję „Nie!” Poczuł gorące łzy wściekłości kłujące go w oczy. To nie miało się wydarzyć. Wszystkie te lata wiernej służby i dyscypliny, wszystko na nic.
Przycisnął obie ręce do jej piersi, odpychając ją od siebie, walcząc o jakikolwiek skrawek samokontroli. "Nie! O Boże, nie!" W mgnieniu oka przewróciła go na plecy, jej włosy opadły na jego klatkę piersiową, a jej oczy zabłysły triumfem, gdy wyszeptała te ostatnie fatalne słowa: „Dojdź dla mnie, ty sukinsynu”. I zrobił, do diabła z tym wszystkim, zrobił.
Chwycił ją rozpaczliwie, gdy doszedł, wydając zdławiony okrzyk rozkoszy, chowając swoją wstydliwą twarz w jej szyi. Punkt kulminacyjny go pochłonął. Zadrżał i przejechał językiem po jej skórze, smakując jej słodką słoność. Gdy jego pierś unosiła się ciężko, jęknął cicho przy niej, a odległa część jego umysłu roześmiała się smutno i powiedziała; Tchórze czy nie, przynajmniej nikt nie może powiedzieć, że nie robimy tego, co nam każą.
Młoda kobieta spotyka tajemniczego nieznajomego w pociągu…
🕑 12 minuty Niechęć Historie 👁 2,629Oto byłeś, opuszczając duże miasto po raz pierwszy. Twoja matka powiedziała, że nadszedł czas, abyś wydostał się do prawdziwego świata. Wysyłała cię do dziczy nowej Kalifornii.…
kontyntynuj Niechęć historia seksuTori to wrak pociągu czekający na miejsce…
🕑 9 minuty Niechęć Historie 👁 2,436Moja była żona jest totalnym wrakiem pociągu czekającym na miejsce. Tori dzieliła tydzień od ukończenia siedemnastu lat, kiedy ją poznałem, i byłem prawie sześć lat starszy. Była…
kontyntynuj Niechęć historia seksuNieznajomy spełnia najciemniejsze fantazje Zeeli.…
🕑 38 minuty Niechęć Historie 👁 3,231To był dla mnie zdecydowanie czas ekstremalnej próby, a gdybym wiedział, jak to się skończy, mógłbym nie sprzeciwić się tak bardzo, jak przez cały ten czas. Po pierwsze, mój chłopak,…
kontyntynuj Niechęć historia seksu