Na ścieżce do prawdziwej miłości zawsze są skały na drodze.…
🕑 26 minuty minuty Na wolnym powietrzu HistorieZiemisty zapach zakurzonej, spieczonej ziemi dotarł do moich nozdrzy. Od zjedzenia go dzieliły mnie tylko centymetry. Leżąc na brzuchu, przywarłem do ziemi. Kiedy odetchnąłem z ulgą, krzyki mew szydziły z mojej niezdolności do utrzymania pozycji pionowej. „Merde! Est-ce que tu vas bien?”.
„Tak, tak, nic mi nie jest”. Przeszywający ból wymusił pełny udręki wydech. „Och, och, nie, nie, nie jestem!”. Przewracając się, udało mi się położyć na tyłek i usiąść.
Spojrzałam groźnie na skałę na ścieżce, która spadła na mnie jak worek ziemniaków. „Cofnij się, cofnij! Daj mu trochę powietrza”. Rozsądna barwa głosu Beatty'ego Simmondsa przebiła się przez tłum wokół mnie.
„Ok synku, gdzie to boli? Coś złamane? Nieźle się przewróciłeś”. „To nieodpowiednie obuwie, trampki nie nadają się na taki spacer”. Beatty Simmonds, emerytowany dyrektor, mógł mieć rację na początku naszej „wycieczki”. Zdecydowanie miała teraz rację.
Pozostałość po całożyciowej służbie w wiejskiej szkole, jej instytucjonalny ton wymagał szybkiej odpowiedzi. „Moja kostka, myślę, że jest skręcona”. „Czy nie mówiłem synku? Nie możesz chodzić w tenisówkach na takim spacerze”. Zirytowany, nie byłem niczyim „synem” od ponad dekady.
"Czy możesz się poruszać?". "Tak myślę.". „Dobrze, pomóżmy mu wstać”. Z pomocą Klubu Wędrowców z Port Erin wstałem.
Mój chód był ciężki, palący ból w kostce zmusił mnie do ostrożnego podskakiwania. Ostrożnie zeszłam na skraj trawy i oparłam się o suchą kamienną ścianę. „Cóż, synu, możesz po nim chodzić?”. Spoglądając w górę, zmrużyłem oczy na oświetloną słońcem sylwetkę przede mną. „Nie, nie mogę”.
„Dobra synu, jesteśmy jakieś dwie mile od Port Erin. Czy ten twój telefon ma jakiś zasięg?”. Zasłaniając go dłonią, by zasłonić słońce, ledwo mogłem dostrzec ekran.
Nie ma usługi. Tylko połączenia alarmowe. „Tylko wezwać karetkę”. Wśród nich było więcej bełkotów. „Racja, jeśli nie możesz chodzić, będziesz musiał kogoś wezwać.
Tak silny chłopak jak ty to za dużo, żebyśmy mogli zabrać cię z powrotem do wioski”. Musiałem przyznać, że Beatty Simmonds miał rację. Mogę być tylko atletycznym paskiem mężczyzny, ale byłbym zbyt dużym obciążeniem dla tych emerytów.
Tylko Anne-Pierre była w moim wieku, jej drobna sylwetka nie miałaby na to siły. Poza tym byłoby po prostu niezręcznie podejść zbyt blisko i osobiście z Anne. „Ktoś powinien zostać z tobą. Więc kto zostanie tutaj z moim chłopakiem?”. "Moi, zrobię to.".
Zamiast tego dotrzymywanie mi towarzystwa byłoby całkowicie do zaakceptowania. Delikatny dźwięk jej delikatnego francuskiego akcentu poprawił mi humor. „Dobra dziewczynka Anne-Pierre to jest duch! Zostań z nim, dopóki nie nadejdzie pomoc. Masz trochę wody w tej torbie swojego synka?”. Kiwnąłem głową, „Tak”.
„Dobrze. W takim razie będziemy kontynuować. Naprzód!”.
Machając jej kijem, obserwowaliśmy, jak wszyscy wędrują wąską polną drogą. - 2 Wkładając telefon z powrotem do plecaka, westchnąłem pokonany. „Cóż, to nie jest priorytet, jest piękny letni dzień, więc nie ma szans na śmierć z powodu narażenia. Wysyłają karetkę i minie co najmniej dziewięćdziesiąt minut”.
Spojrzałem bezradnie na Anię, wydawała się współczuć ze współczującym uśmiechem. „D'accord, czy wszystko w porządku?”. Wzruszyłem ramionami.
„Myślę, że moja duma ucierpiała bardziej niż kostka”. „Czy mam się rozejrzeć?”. Ostrożnie skinąłem głową. „Możesz? Proszę, bądź jednak delikatny”. Uśmiechnęła się: „Założę się, że mówisz to wszystkim dziewczynom”.
Lekko niedowierzając, potrząsnąłem głową: „Tak…”. Gdyby tylko wiedziała. Uderzające wybrzeże i surowe przylądki były magnesem dla artystów. Wielu przychodziło i odchodziło; Anne-Pierre była jedną z nielicznych osób, które zdecydowały się zostać.
Jej prace uchwyciły emocje dramatycznej nadmorskiej scenerii. Oryginalne i uderzające, jej prace były popularne i dobrze się sprzedawały w małej galerii, którą miała na nabrzeżu. Była drobną istotą o naturalnej równowadze, która budziła we mnie podziw. Oczarowana swoją inteligencją i urodą Anne-Pierre odznaczała się artystyczną przedwczesną dojrzałością, którą trudno było mi pojąć.
Jej osobowość emanowała każdym porem, nawet burza czerwonych falujących loków była przedłużeniem jej charakteru. Przeczesywała swoją drobną dłonią grzywę, a jej elfie rysy wyrażały każdą myśl. Nawet prosta zmarszczka jej pełnych truskawkowych ust usuwała potrzebę słów. Dołeczki pod jej wysokimi kośćmi policzkowymi sprawiły, że chciałem wywołać u niej uśmiech wszystkim, co powiedziałem. Nie śmiem patrzeć w jej jadeitowe oczy zbyt długo, mają moc, by zmienić mnie w bełkotliwego wraka.
Przez całe moje dwadzieścia sześć lat nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ona. Zakochałem się w niej najmocniej. W przeciwieństwie do tego, byłem mieszkającym w wiosce kujonem.
Początkowo przyjechałam tutaj, aby pomóc w uregulowaniu majątku mojej ciotecznej babki-panny. W porównaniu z nieustannym gwarem miasta, spokój życia tutaj wydawał mi się kojący. Będąc tutaj, odkryłem okazję i ją wykorzystałem.
Wieś i okolice opierały się na turystyce, a jej firmy musiały się promować. Internet był niezbędny, aby dotrzeć poza tę odległą wioskę na wybrzeżu. Z mojego małego biura na cyplu prowadziłem własną firmę jako programista stron internetowych. Świadomy mojego wyboru kariery, przeciwstawiłem się temu zamiłowaniem do wszystkiego, co na zewnątrz.
Biegałam, chodziłam na długie spacery i każdą wolną chwilę spędzałam na dworze. Moje rozrywki były niekonwencjonalne jak na dwudziestokilkulatka, lubiłem zajmować się ogrodem i pracami fizycznymi. Miałem praktyczną perswazję i znalazłem prawdziwe zadowolenie w pracy na świeżym powietrzu. Dzięki temu byłem szczupły i sprawny, w przeciwieństwie do mojej bardziej siedzącej pracy biurowej. Przekonując rodziców, aby zatrzymali domek, sprzedałem wszystko, co miałem oprócz najpotrzebniejszych rzeczy.
Użyłem pieniędzy, które miałem, aby zatopić je w moim biznesie. Z zapałem w dążeniu do spełnienia marzenia mojego życia, doprowadziłem domek do zera. Mogłem sobie pozwolić tylko na świeżą farbę i prostą konserwację. Materiał, z którego wykonana była chata, był wystarczająco solidny, wszystkie szare dachówki były na swoim miejscu i były rdzawe od porostów. Wybielanie zewnętrznej części chaty i malowanie okien było niewdzięcznym zadaniem w dokuczliwym lipcowym upale.
Ile kosztowało to wysiłku, przywróciło mojemu ciału zdrowy biszkoptowy blask. W ten sposób po raz pierwszy spotkałem Anne-Pierre. Pamiętam to pierwsze spotkanie z żywą wyrazistością i wielokrotnie odtwarzałem je w myślach. Czułem jej wzrok z tyłu głowy. Patrzyła, jak maluję; Byłem bez koszulki i tylko w krótkich spodenkach.
Stojąc przy pomarszczonej bramie, wpatrywała się we mnie nieruchomo. Jej drukowana bawełniana sukienka powiewała lekko na morskiej bryzie. Przywarł do jej szczupłego, drobnego ciała, gdy wiatr popychał go w jej stronę. Miękki płócienny kapelusz spoczywał zawadiacko przekrzywiony, z pojedynczym puklem rudych włosów opadającym luźno na czoło.
Spojrzała na mnie z wahaniem i lekko nerwowym uśmiechem. Gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy, wszystko wokół mnie zatrzymało się i ucichło. Nie miałem pojęcia, jak długo tam stałem; zatrzymała mnie martwego w moich śladach. Lubię myśleć, że grałem łaskawego gospodarza. Przy herbacie poprosiła o namalowanie obrazu olejnego na płótnie domku ze świeżo pobielonymi ścianami i wypielęgnowanym ogrodem w pełnym rozkwicie.
Z roztargnieniem, pochłonięty wizją przede mną, chętnie się zgodziłem. Przez kilka dni, kiedy mnie odwiedzała, jąkałem się i mamrotałem przez filiżanki rumiankowej herbaty i kanapki na lunch. Usiedliśmy na starej ławce z listewek w ogródku od frontu i rozmawialiśmy o wszystkim, co nie miało żadnego znaczenia. Afektowana wymowa jej miękkiego akcentu sprawiła, że mój żołądek przewrócił się z pożądania.
Gdy tylko chciałem zapytać ją o coś osobistego, język mi się plątał, a gardło było tak ściśnięte, że myślałem, że się uduszę. Zachwycona jej pracą, ukradkiem zerknęłam przez firanki. Wyraz skupienia na jej pięknej twarzy był taki ujmujący.
Uwielbiałem, kiedy próbowała zdmuchnąć niesforny kosmyk włosów z twarzy. Przygryzła dolną wargę, kiedy naprawdę się na czymś skupiła. Serce zabiłoby mi mocniej, gdybym pomyślał, że mnie złapała. Ukrywałbym się we własnym domu przez wieki ze strachu, gdybym myślał, że to zrobiła. Namalowała dwa płótna, pomyślałem jako zestaw do sprzedania.
Kiedy skończyła, dała mi jeden. Nie miała wtedy innego sposobu, żeby mi zapłacić, też była nowa w wiosce i wszystkie oszczędności utopiła w swojej galerii. Łączyły nas trzy rzeczy, oboje zakładaliśmy interesy, uwielbialiśmy przebywać na świeżym powietrzu i oboje byliśmy nowością dla oszołomionych wieśniaków.
Odwiedzałem przytulną galerię Anne w pobliżu nabrzeża, było kameralnie i klimatycznie. Tam spotykała się z innymi artystami i pseudonimami, które przyciągała wioska. Całkowicie zahipnotyzowana, słuchałam i patrzyłam, jak mówi, co ją inspiruje. Mówiła z taką żywą pasją, z uśmiechem, że na jej policzkach pojawiły się dołeczki. W chwilach samotności nieustannie zajmowała moje myśli.
Złapałem się na tym, że wydalałem z siebie głębokie, długie westchnienia na najprostszą myśl o niej. Wiedziałem, że mam źle i delektowałem się szansą zobaczenia jej, zanim ona zobaczy mnie, abym mógł podziwiać jej piękno. Wyglądała bosko i nawet w fartuchu nasączonym olejkami wydawała mi się idealna.
Była zagadką i latarnią morską, która przyciągała wielu innych. Mogła wybrać każdego mężczyznę, a ja miałam nadzieję, że to będę ja, tak bardzo, że aż bolało. Nie byliśmy raczej zdezorientowanymi kochankami, wahałem się ze strachu, że stracę moją jedyną przyjaciółkę w wiosce, żeby ją zaprosić.
Kiedy postanowiłam coś z tym zrobić, zbieranie się na odwagę zajęło mi cały tydzień. Nic formalnego, tylko popołudniowa herbata i ciasto. Zgodziła się ze swoją zwykłą powściągliwością i sprawiła, że zacząłem się zastanawiać, o co to całe zamieszanie. To miał być punkt kulminacyjny całego mojego tygodnia.
Anne była swoją ciepłą i intensywną sobą, to tylko bardziej mnie denerwowało. Jej aura niezłomności, ta siła natury, z którą trzeba się liczyć, siedziała przede mną. Zatrzymałem się i to była katastrofa.
Zdegradowane do słuchania, moje pytania wydawały się trudne i niezręczne. Kopałem się przez całą drogę do domu i przez resztę tygodnia. Nie byłem naiwny, w swoim czasie umawiałem się z wieloma kobietami. Zwykle byłam pewna siebie i pewna siebie w ich obecności. Teraz miałem nowe zmartwienie, przerażający romantyczny czyściec bycia uważanym za tylko przyjaciela.
Kiedy zaprosiła mnie na spacer z Klubem Wędrowców, skorzystałem z okazji. Tylko ja miałem „nieodpowiednie obuwie” i siedziałem sparaliżowany przez moją kontuzję na nadmorskiej ścieżce. Mógłbym umrzeć ze wstydu, gdyby ta tortura z miłości nie zabiła mnie pierwsza. - 3 Szturchnięcie w kostkę, przeszywający ból podniósł się i wyrwał mnie z zadumy.
„Łał! To boli!”. Anne spojrzała na mnie i uśmiechnęła się: „Byłeś milion mil stąd”. "Było mi przykro.". „Twoja kostka jest spuchnięta, ale nie sądzę, żeby była złamana”. „Cóż, chyba coś w tym jest”.
Spojrzałem w bezchmurne niebo, czując, jak gotuje się we mnie frustracja. Chciałem wyrwać te nerwy i wrzucić je do morza. „Czy wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś miał coś na myśli?”. Skrzywiłem się trochę i zdecydowałem się zachować swoją radę. „Nie, raczej nie.
Dziękuję bardzo, że ze mną zostałeś”. Odgarniając włosy, założyła niesforny kosmyk za delikatne ucho. Spojrzała na mnie z pełną mocą tych żywych oczu.
-Sam, czy mogę cię o coś zapytać? „Jasne, cokolwiek”. „To moja wina n'est ce pas?”. Zamrugałam i pokręciłam głową z niedowierzaniem, „Przepraszam?”. Zatrzymała się, gdy jej delikatne białe zęby przygryzły jej dolną wargę.
Jej głowa zwisała trochę na bok, może wyglądała nieśmiało. Może po raz pierwszy w mojej obecności zrozumiałem, co czuła – bezbronność. „Chodzi mi o to, że przyszedłem, żeby spacerować i znaleźć nowe krajobrazy do namalowania. Przyszedłeś tu tylko dla mnie, nie? O tym właśnie myślisz?”. Znów rozległo się to głębokie westchnienie.
Zebrałem w sobie całą odwagę: „Aniu, lubię spędzać z Tobą czas”. Jej oczy rozszerzyły się. „Tak, robię… dużo”. „I dlatego zawsze jesteś taki zdenerwowany?”.
Skinąłem głową, kiedy opadłem w dół, wewnątrz czułem, jak coś się we mnie poddaje. To było zaskoczenie, że jej delikatna ręka uniosła moją głowę do góry za brodę. Patrzyłem jej w oczy, nie odrywała się od nich spojrzeniem. Ich moc uspokoiła wir we mnie, kojące dźwięki mew i rozbijających się fal ukoiły mój zamglony umysł. Musiałem spojrzeć na jej usta, uwielbiałem te soczyste usta po ukąszeniach pszczół.
Wezbrał we mnie obezwładniający instynkt. Boska siła, bardziej subtelna niż kiedykolwiek mogłem wymyślić, przyciągała mnie do nich magnetycznie. Być może ze stłumionym okrzykiem zaskoczenia Anne nie cofnęła się. Z zamkniętymi oczami nic innego się nie liczyło, ból niewiedzy musiał zostać przećwiczony. Najdelikatniejszy, najbardziej zmysłowy kontakt, jaki kiedykolwiek wyczarowałem, musnął ich jedwabistą teksturę.
Odsuwając się od niej, spojrzałem na jej twarz, szukając odpowiedzi. Był tam spokój, jej oczy błyszczały i po raz pierwszy rozpoznała w tym spojrzeniu oczekiwanie. Zrobiłem to ponownie, a ona odwzajemniła się, każde włókno mojej istoty skoncentrowało się na tym prostym akcie. Chciałem, żeby czytała mi w myślach i czuła to poprzez ten przelotny kontakt. Moja kostka narzekała, nie żeby mnie to powstrzymało.
Delikatna próżnia moich ust przyciągnęła jej usta do moich, gdy nacisnęła mocniej. Podwyższone bicie w mojej klatce piersiowej oznaczało czas, gdy delektowałem się każdym uderzeniem serca. Tuliłem jej głowę w dłoniach, moje palce delikatnie przesuwały się po jej lśniących rudych włosach. Ciepło jej dłoni przyciśniętej do mojego serca, wyczułaby moją wewnętrzną reakcję. Z falą jęku, jej miękkie usta ponownie mi się poddały.
Instynktownie uznała, że powinna pozwolić jej odejść. Z ustami wydętymi, gotowymi na przyjęcie kolejnego pocałunku, oczy wciąż miała zamknięte. Patrzyłem na nią przez chwilę, jej powieki uniosły się i powoli pojawił się uśmiech. Zamruczała trochę, „Mmmm, bon.”.
Wzruszyłem ramionami i odwzajemniłem jej uśmiech. Po złamaniu klątwy związanej z językiem i odrzuceniu moich lęków, uśmiechnąłem się szerzej. Roześmiała się i wtuliła się we mnie, delikatna pieszczota kolejnego pocałunku pochłonęła nas z większą mocą niż pierwszy. Tym razem włóczęga, miękka pieszczota naszych dłoni o siebie, dodała do dreszczy jej poduszki miękkich ust na moich. Jej powieki wydawały się ciężkie, gdy spojrzała mi w oczy.
Jej pełne usta czerwieńsze niż truskawki, kiedy smakowała mnie na swoich ustach. „Mmm Sam, naprawdę wiesz, jak się całować”. Melodię w jej akcencie, która sprawiła, że poczułem mrowienie w środku. „Podobało ci się to?”. „Tak! Tak, zrobiłem to.
Dlaczego zajęło ci to tak dużo czasu?”. Położyłem się i wierciłem, przeszkadzało mi tylko dokuczliwe pulsowanie w uszkodzonej kostce. „Ja… nie wiem, czułem, że nie powinienem, na przykład…”, przerwałem, szukając słów, „jakby to wszystko zrujnowało.
Tak bardzo cię lubię, po prostu musiałem wiedzieć gdybyś czuł to samo.” Znowu przerwałem: „Bałem się, że nie czujesz do mnie tego samego”. Obciążenie mentalnych skał w moim umyśle rozpłynęło się w pył. Delikatnie pieściła moją klatkę piersiową, jej kwiatowy zapach petunii zmieszał się z ozonem z spienionego oceanu poniżej. Czułem to, trzask energii między nami. „Za każdym razem, gdy cię widziałem, za każdym razem, gdy chciałem, żebyś to zrobił.
Odkąd cię pierwszy raz zobaczyłem, płonąłem w środku, czekając, aż mnie pocałujesz. Myślałem, że każesz mi czekać, myślałem, że ty kazały mi cię ścigać”. Moje brwi poszybowały w górę, „Naprawdę?”. Zachichotała trochę z mojej reakcji: „Tak, ty głupi człowieku”.
„A co ze wszystkimi twoimi wielbicielami w twojej galerii?”. Z lekceważącym sykiem powietrza machnęła ręką, by je odrzucić. „Hmm, takie nudne. Są takie mokre i bezwładne”.
Czułem do niej coś, co nie było wiotkie. W lędźwiach poczułem ucisk i intensywne ciepło. „Nie możesz się ruszyć?”. Zmarszczyłem lekko brwi. „Nie bardzo, to naprawdę pulsuje”.
Nie było odpowiedzi i spojrzałem na Anne. „Regarde ça!”. Przełknąłem ślinę, podążając za jej wzrokiem. „Mmmm, Sam. Naprawdę mnie lubisz!”.
Wpatrywała się w moje krocze i rzeczywiście, gruby zarys mojego twardego kutasa zrobił wybrzuszenie w moich szortach. Nie miałem czasu na reakcję, ponieważ byłem przygotowany na przeprosiny. Zamiast tego jej miękkie usta przywarły do mnie. Tym razem nie czuły pocałunek, to była deklaracja innego rodzaju.
Winie się jej języka na moich ustach wywołało we mnie falę elektryczności. „Czy to dla mnie mon cheri?”. Zdyszany i przytłoczony, skinąłem głową: „Tak, tak jest”.
„Czy dotykasz go w nocy, myśląc o mnie?”. Anne mruknęła, kiedy skinąłem głową. „Ja też jestem niegrzeczny w nocy, myśląc o tobie. Patrzę na ciebie, kiedy mnie nie widzisz i gapię się na twoje szorty”. Jej szczere słowa wypatroszyły mnie, szok na mojej twarzy wywołał figlarny chichot.
„Chcę go dotknąć. Mogę?”. Wyciągając szyję, rzuciłem się na jej usta. Nigdy wcześniej nie robiłem czegoś takiego. Na zewnątrz i spontanicznie, ale zostałem złapany w tej chwili.
Wrząca masa moich uczuć do niej i moje nierozcieńczone pożądanie nie kazały mi tego kwestionować. Kiedy nasz pocałunek eskalował w namiętności, moja ręka pieściła jej klatkę piersiową, a moje palce szukały celu. Naciskając na twardą poduszkę jej piersi, znalazłem twardy guzek jej sutka wystający z cienkiej tkaniny. Powierzchnia jej dłoni delikatnie ugniatała moją sztywną długość. Nasze jęki i westchnienia mieszały się z naszym namiętnym pocałunkiem.
Syczący odgłos oddychania przez nasze nozdrza stawał się coraz ostrzejszy i silniejszy. Jej palce szarpały rozporek moich szortów. Moja kostka skarżyła się, ale jej ból wydawał się tak odległy i nieistotny. Wciąż złączone naszymi ustami, jej chłodna, miękka skóra przyjęła ciepło mojego penisa.
Jej dłoń ścisnęła mnie całkowicie, ścisnęła i powoli poruszyła nadgarstkiem. Musiałem przerwać na chwilę i głośno jęknąć, zbyt długo nie byłem tam dotykany. Przycisnęła swoje usta do mnie i nasza namiętność zapłonęła.
Szarpiąc jej sutki, jej nadgarstek poruszał się z nowym poczuciem wigoru. Jej delikatny dotyk zacisnął się wokół mnie. Pierwotna potrzeba posiadania jej wzrosła we mnie z taką mocą, że musiałem walczyć o zachowanie samokontroli. Nie mogłem nabrać powietrza i musiałem oderwać się od jej ust.
Jej oczy były skierowane na mnie, jedyne, na co mogłem sobie pozwolić, to jęk. Moje powieki zrobiły się ciężkie z podniecenia, gdy spojrzałem na nią. Zbadana jak eksperyment laboratoryjny, obserwowała moją gorączkową reakcję, gdy powoli masowała mojego penisa. Ugniatając miękką poduszkę swojej sterczącej piersi, zagryzła dolną wargę. „Czy to właśnie ci robię? Doprowadzam cię do szaleństwa z pożądania?”.
Ledwo mogłem mówić, gdy jej dłoń pieściła moją schwytaną długość. „T… tak”. „Jak długo czułeś się tak dla mnie?”.
„Dwa miesiące może dłużej. O Boże!”. Jej wysublimowany dotyk sprawił, że moje ciało zadrżało, ledwo mogłem mówić.
Jej oczy rozszerzyły się, a na jej twarzy pojawił się wyraz zadowolenia, gdy patrzyła, jak walczę. "Biedactwo!". „Ty… nie znasz połowy tego”.
"Ja też tęsknię za tobą, poczuj jak bardzo płonę dla ciebie." Zdjęła rękę z moich szortów i wzięła moją. Prowadząc go w dół ciała, podciągnęła rąbek swojej krótkiej sukienki. Wsuwając rękę w cienki materiał jej majtek, poczułem puchatą poduszkę jej płci. Gorący i gładki, wydobyłem z niej cichy jęk; trzymała mnie za nadgarstek, żeby pokierować moimi palcami. „No dalej, włóż we mnie palec”.
Jej oczy się zamknęły, a usta na wpół otwarte pozwoliły westchnąć. Pokonując usta jej płci, śliskie ciepło jej soków zdawało się spływać z niej kaskadą. Obserwując, jak jej rysy topnieją, lekki guzek jej łechtaczki zadrżał pod naciskiem mojego kciuka.
„N'arrête pas…” przerwała, by złagodzić kolejny cichy jęk, „proszę, mów dalej”. Jej ręka znów była w moich szortach i przycisnęła usta do mnie. To było gorączkowe, języki tańczyły, gdy kręciła biodrami na moją uwagę. Obok niej wiła się delikatnie na mojej dłoni. Mocne tarcie dwóch palców w jej wnętrzu wywołało głośniejsze szlochy rozkoszy.
Jej ręce zacisnęły się na mnie, aby utrzymać mnie w miejscu. Uciszając ją kolejnym namiętnym pocałunkiem, wszelkie poczucie niezdarnej powściągliwości dawno minęło. Mój kciuk musnął delikatnie jej stwardniałą łechtaczkę, gdy moje palce wydobyły jej głęboką odpowiedź. Wijąc się mocniej, jej przyspieszony oddech przyciągał coraz więcej nierównych oddechów.
Patrząc mi w oczy, wydęła usta, gdy jej biodra wiły się na moich przebitych palcach. Jej oczy z chrzęstem zamknęły się, gdy jej jęki stały się słabsze. Wyginając się delikatnie w biodrach, chwyciła moje ciało, aby uzyskać efekt dźwigni. Z wdziękiem jej ciche, błagalne sapnięcia stały się słabsze. Jej usta zamknęły się na moich i ssały żarliwie, by stłumić jej ledwo wyczuwalne jęki.
Z tak delikatnym drżeniem, jej gibkie ciało jąkało się, gdy napinała się i trzęsła. Głębsze ciepło pulsowało na moich zaciśniętych palcach, gdy wylała się świeża wilgoć. Jej usta uwolnione z moich szponów sapnęły beztrosko.
Delikatnie wzięty, dałem jej to, czego pragnęła. Jej policzki były nakrapiane różowym „f”, jej ciało unosiło się i opadało, by zaczerpnąć powietrza. „Mmm… la petite mort”. Pociągnęła mnie za nadgarstki i poprowadziła moje oporne palce do swoich ust. Ogień płonął w jej oczach, gdy ssała je powoli po kolei.
Wzniosłe aksamitne ciepło sprawiło, że westchnąłem i wiłem się, gdy jej ręka wróciła do mojego twardego penisa. Nastąpił pocałunek przesycony piżmowym smakiem jej seksu. "Sam…". "Tak?". "Twoja kolej.".
Kolejny namiętny pocałunek zapewnił rozproszenie uwagi, gdy usiadła okrakiem na moim ciele. Popchnęła mnie, żebym usiadł prosto. Jej chude ramiona przywarły do kamiennej ściany i zamarły w oczekiwaniu.
Intensywność jej zmrużonych oczu przepełniała intencja, jej wzrok spojrzał na moje usta, a potem na moje oczy. Zsuwając się po moim ciele, podniosła się na biodra. Odpięła górny guzik moich szortów i chwyciła je. „Kurwa! Anne, czy powinniśmy to robić tutaj?”. Mój głos był niczym więcej niż sykiem, moja troska zdawała się tylko ożywiać ją do mocniejszego szarpania.
„Cicho, jeśli nas złapią, to zbrodnia w afekcie!”. Uderzenie w kostkę sprawiło, że się skrzywiłem, ale nie zamierzałem jej powstrzymać. Zrzucając moje drugie tenisówki, obnażyła moje ciało, z wyjątkiem lnianej koszuli. Niespójność ubrań rozdartych w tej idyllicznej scenerii tylko podsyciła pożądanie, które do niej odczuwałem.
To było nowe i pełne przygód, to był mój powód, aby się tu osiedlić i być innym sobą. Dokonując zbrodni w afekcie, nic innego się nie liczyło. Podniecenie zaspokoiło intensywną potrzebę mojego ciała i odebrało mi oddech. Przestała mnie podziwiać. Nie mogąc się ruszyć, patrzyłem, jak jej oczy przemykają wzrokiem artysty.
Spojrzała mi w oczy, jej twarz wykrzywiła psotny uśmiech, a jej usta wykrzywiły się w lubieżny uśmiech. „Mmm, Sam, podoba mi się to, co widzę, mon cheval noir”. "Czarny koń?" Promieniowałem dumą. „Tak. Gdybym wiedział, że jesteś takim pięknym kutasem, uwiodłbym cię wcześniej”.
Siadając na mnie okrakiem, usiadła i potarła wilgotną tkaniną swoich majtek o moją nagą długość. Delektując się moją reakcją, każde ścięgno w moim ciele napinało się i rozluźniało z każdym ruchem jej bioder. Bezczelność tego aktu na świeżym powietrzu podsyciła nieugaszony ogień w moim ciele.
Długie, szczupłe palce rozpinały każdy guzik mojej koszuli w kolorze kości słoniowej, a ich miękkie opuszki badały i drażniły. Wznosząc się od napiętego brzucha do stwardniałych pąków moich sutków, patrzyła na mnie bezradnie wobec jej dotyku. Napięte uda uniosły się, gdy nasze spojrzenia się spotkały; Jej spojrzenie wyrażające spokojną determinację sprawiło, że moja pierś zaczęła mocniej walić.
Podniosła rąbek spódnicy i odsunęła na bok cienki klin majtek. Mała kępka rudych włosów na jej monsie przykuła mój wzrok, kiedy wpatrywałem się w różową falę jej płci. – Zerwij je – zażądała. Złowrogi uścisk moich dłoni naciągnął cienki materiał, dźwięk rozdzieranej bawełny przeszył nieruchome powietrze.
Jej cichy sapnięcie nastąpiło, gdy ściągałem je z jej ciała. Rozdarta, zdjęła sukienkę i odsłoniła przede mną nagość. Delikatne rysy jej twarzy zacisnęły się w uśmiechu, gdy pozwoliła mi delektować się spektaklem. Napięte krągłości jej ciała przede mną sprawiły, że moja długość drgnęła. Musiałem jej dotknąć, a ona mruczała, gdy moje dłonie delikatnie badały każdą krzywiznę.
Wyskubałem jej twarde sutki i ugniatałem sterczące garści jej piersi. Jej dolna warga znów znalazła się między jej porcelanowymi zębami, wiła się na każdą delikatną pieszczotę moich dłoni na jej dojrzałym ciele. U zbiegu jej stonowanych ud jej płeć napierała na mnie. Znajdując czubek mojej długości w szczelinie jej płci, jej oczy domagały się mojej uwagi. Najprostszym uściskiem mojego trzonka wprowadziła mnie do środka.
W tym momencie penetracji nasze twarze ujawniły wzajemną przyjemność. Powoli uspokoiła się na mnie i wzięła to w całości. Wrzący, ciasny żar zmusił mnie do gorączkowego jęku i wygiął mnie na długość. Ściskając czule jej piersi, bawiłem się jej twardymi sutkami, by sprowokować jej własny sapnięcie.
Powalony przez kontuzję, nie mogłem oddać jej sprawiedliwości. Wyraz mojej twarzy musiał mówić wszystko. „Pozwól, że zrobię to dla ciebie. Oddaj mi siebie”. Wypowiadając słowa z delikatną, czułą dobrocią, powoli ocierała się o mnie biodrami.
Płynna i atletyczna, przybliżyła mi pierś do ust. Instruowała mnie pod okiem swoich bioder. Nie mogąc się ruszyć, dała mi ten prezent.
Drażniąc jej sutek, ssałem zachłannie pomarszczoną otoczkę. Wplatając palce w moje włosy, trzymała mnie przy piersi. Rosnące napięcie w lędźwiach wymusiło na mnie głośniejsze jęki, zdawały się ją inspirować. Jej eleganckie tempo stało się bardziej nieustępliwe.
Jeździła na całej długości mojej grubej twardości i ogarnęła ją w całości. Naprężony, gorący powiew jej seksu powiększył pulsujący węzeł ciśnienia w moim rdzeniu. Jej bezwysiłkowy atak na moje ciało nigdy się nie wahał. Jej intencje były jasne, wdzięczne falowanie bioder w pogoni za moim uwolnieniem. Oczarowany obserwowałem ją, jak opierała się o mnie.
Mleczny blask jej nagiego ciała zahipnotyzował mój umysł. Jej piersi trzęsły się powoli, gdy pełne wdzięku przypływy i odpływy jej ciała pochłonęły mnie. Czułam narastające ciepło, spotęgowane tęsknotą i frustracją.
Widok jej ciała poruszającego się tak kręto okrakiem na mnie to było zbyt wiele. Spuchnięta do zenitu, bawiła się moimi sutkami. Jej rytm utrzymywał idealny czas, gdy nasze oczy się spotkały.
Musiałem jej powiedzieć i ostrzec. Chciałem wydobyć te smakowite uczucia na dłużej. Próbowałam się wykręcić, żeby jej powiedzieć, gdyby zabrakło mi słów. „Ja… ja…”.
Jedyny palec na moich ustach stłumił moje rozdrażnienie. „To dopiero pierwszy raz, będzie ich o wiele więcej”. Płytszymi, gładkimi pchnięciami oparła się o mnie. Jej wyczekująca twarz czekała na moment, w którym uchwyci moją esencję.
Mocny uścisk jej gorących ścian na całej mojej długości wkrótce dostarczyłby jej orgazmu. „Czuję to, Sam. Wejdź we mnie. Zrób to, mon cheri, napełnij mnie tym”.
Nie mogłem tego powstrzymać, ten węzeł we mnie pulsował i pulsował mocno. Szarpiąc moje sutki, siniejąca fala mojej długości sprawiła, że mruczała. Jej ciało wydobyło mój tumult z łatwością. Pierwszy pas mojej długości sprawił, że jej oczy rozszerzyły się, gdy sapnęła. Każdy skurcz ogłaszałam szczerym jękiem.
Nasze oczy nie wahały się, gdy usiadła na mnie prosto. Pocierając delikatnie, wzięła to wszystko. Przyciągnąłem ją do siebie i podzieliłem się uduchowionym pocałunkiem. Moje ciało jaśniało głęboką ulgą, kiedy się obejmowaliśmy. Wśród szumu wzburzonego oceanu i krzyków mew trzymaliśmy się tak długo, aż minęła nam gorączka.
„Wow, Anne. Po prostu. Wow”. Jej miękkie, dyszące oddechy pieściły moją skórę, „Teraz jesteś wyleczony. Nigdy więcej Monsieur Nervous-spodnie.
Jesteś teraz moim mężczyzną. Mój piękny mężczyzna”. „Tu es ma belle femme aussi.”. Z chichotem ścisnęła moją na wpół zwiotczałą długość.
„Bardzo dobry Sam, akceptuję”. - 4 Ściągając jej długi wełniany płaszcz i owinęła go wokół siebie. Przytuliłem ją, by podzielić się naszym ciepłem.
Minęły już wszystkie pory roku, czas wydawał się tak ulotny, ale każdy dzień wydawał się tak wypełniony. Nawet w tej ponurej ciemności i ciszy jej towarzystwo sprawiało, że każdy dzień wydawał się pierwszym. Zimowy dramat wybrzeża po sztormie był naszym ulubionym czasem na spacer. Ukąszenie zimnego powietrza mrowiło mi w twarz, kiedy patrzyliśmy na białą falę stalowoszarego oceanu.
Brudne, rozmyte lazurowe niebo rozmywało się we mgle na horyzoncie. „Myślę, że to namaluję, jest takie zamyślone i mocne”. Unosząc burzę jej włosów, czule pocałowałem jej ciepłą szyję. Jej perfumy wciąż miały moc odurzenia mnie. Dotyk jej delikatnego ciała zawsze budził potrzebę chronienia jej i czczenia jej w równym stopniu.
Przechyliła głowę i delikatnie złożyłem tam pocałunek. Sięgnęła do mojej twarzy, by pogłaskać ją w milczącym potwierdzeniu. Do jej ucha podniosłem głos do szeptu, „Kocham cię Madame Chandler”. "Moi aussi, je t'aime, Monsieur Chandler."
Wiedziałam, czego chcę i poszłam po to.…
🕑 12 minuty Na wolnym powietrzu Historie 👁 4,550Podróż do naszej małej kabiny w szczerym polu zawsze wydawała się być tak długa, ale z jakiegoś powodu jest wyjątkowo długa. Jechaliśmy od trzech godzin i pozostało nam około dwóch…
kontyntynuj Na wolnym powietrzu historia seksuCzy Abigail pozostanie nieśmiałą żoną, czy spełni swoje najgłębsze pragnienia?…
🕑 30 minuty Na wolnym powietrzu Historie 👁 4,141Styczeń. Piorun oświetlił nocne niebo. Grzmot klaskał, zaskakując Abigail na tylnym siedzeniu Ubera. Już się denerwowała, zdenerwowana kolacją z mężem Thomasem. Nie było to złe, ale…
kontyntynuj Na wolnym powietrzu historia seksuPan B otwiera Kimmi na świeżym powietrzu...…
🕑 10 minuty Na wolnym powietrzu Historie 👁 8,629Kimmi wyskoczył ze swojego SUV-a w obciętych dżinsowych szortach i białej koszulce. Pan B opuścił szyby na czas podróży, żeby mogli poczuć zapach świeżego powietrza, ale lubił też Kimmi…
kontyntynuj Na wolnym powietrzu historia seksu