Inny rodzaj historii o kociakach, znacznie mniej lekki.…
🕑 27 minuty minuty Historie miłosne HistorieI 23 września, Jak wie każdy maniak komiksów, każdy superbohater rodzi się z traumatycznego, zmieniającego życie wydarzenia. Czy to śmierć wuja Bena, czy zniszczenie Kryptona na pełną skalę, te chwile są tym, co je tworzy. Kitty Girl nie jest inna. Nasiona mojej przemiany zostały zasiane przez mojego własnego arcywroga, człowieka, który będzie coraz bardziej znany po prostu jako Potwór.
To był dźwięk rozbijanego szkła, z którego się urodziła. To moje ostatnie wyraźne wspomnienie z moich urodzin. Potem było już tylko zamieszanie i seria obrazów, które wciąż staram się ułożyć w porządku chronologicznym. Co jednak doprowadziło do tego momentu, pamiętam z krystaliczną wyrazistością, mimo że wolę się nie dzielić. Najgorszą rzeczą na OIOM była samotność.
Czułem się odcięty od wszystkiego i wszystkich, których kochałem, oszołomiony pajęczą siecią rurek i drutów, która trzymała mnie w pułapce, gdy dryfowałem, w połowie drogi między światami, moją jedyną kotwicą, wciąż rosnącą kolekcją karteczek samoprzylepnych pozostawionych przez paradę pielęgniarki, które mnie odwiedziły. Za każdym razem wciągali mnie z powrotem w świat bólu, który na szczęście zostawiłem za sobą za każdym razem, gdy zamykałem oczy i zaczynałem ich nienawidzić. To znaczy pielęgniarki, nie notatki. Notatki były moją liną ratunkową dla dziewczyny, która siedziała w poczekalni z czerwonymi oczami, kiedy pisała wesołe notatki swoim ukochanym piórem Watermana na kolorowych karteczkach samoprzylepnych. Były też rysunki, chociaż sama przyznała, że nie potrafi rysować.
Jej koty wyglądały jak chomiki, a jej kwiaty wyglądały jak… no cóż, chomiki. Przynajmniej powaliła chomiki. Za każdym razem, gdy ktoś wchodził do mojego pokoju, nalegała, żeby wziął tyle karteczek ile by chciał.
Skończyło się na balustradzie mojego szpitalnego łóżka, rozjaśniając moje życie, łącząc mnie ze światem zewnętrznym i, co ważniejsze, z nią. Zostałem z nią przez jakiś czas, dopóki nie znalazłem własnego miejsca. Po raz drugi stała się starszą siostrą, której nigdy nie miałam w naszym związku. Razem badaliśmy ten nowy świat, w który wkroczyłem, to nowe życie, jedno zdefiniowane. Znalazłem pocieszenie w pisaniu i zacząłem tworzyć świat, w którym człowiek, który starał się mnie złamać, był rycerzem w lśniącej zbroi, księciem.
Zakochałam się w nim ponownie, tylko tym razem zakończenie było szczęśliwe. Uwierz mi, aż za bardzo zdaję sobie sprawę z tego, jakie to było chore. Wziąłem wydarzenia z 6 miesięcy i zamieniłem je w lata, a granica między rzeczywistością a iluzją zaczęła się zacierać. Tak sobie poradziłem.
W końcu przeprowadziłem się do małego mieszkania, chcąc zacząć wszystko od nowa, zostawić za sobą przeszłość, nie zdając sobie jeszcze sprawy z tego, jak uporczywa może być historia. Wziąłem układankę moich urojonych historii i zatraciłem się w nich, tworząc dla siebie nowe persony, stając się nimi na jakiś czas. Moje szaleństwo nie trwało długo, ale wystarczająco długo, by pozostawić na mnie niezatarty ślad.
Jedyną stałą w moim życiu stały się odwiedziny Kay, jej telefony, jej obecność. Nauczyła się kiedy mnie dotykać, a kiedy nie mogłam znieść bycia dotykaną. Nie spała ze mną przez całą noc, kiedy bałem się zgasić światło i zamknąć oczy, wiedząc, że świat snów jest niebezpiecznym miejscem do zamieszkania.
Nauczyła się, jak radzić sobie z atakiem jak z koszmarami sennymi, które pozostawiały nas zarówno przestraszonych, jak i wyczerpanych i niezdolnych do ponownego zasypiania. I nauczyła się akceptować paradę nocnych przygód, na które wkroczyłem, używając ich do wymazania pamięci o Potworze. Jego dotyk, jego pocałunek, jego kutas wsuwający się i wysuwający z mojego ciasnego tyłka… Razem zaczęliśmy układać puzzle mojej psychiki z powrotem w całość, patchwork z brakującymi elementami, ale wystarczająco pełny, bym mogła kontynuować moje życie do następnego września. Zbliżałem się do moich urodzin z przerażeniem, stając się coraz bardziej neurotyczny w miarę upływu miesiąca. Moje koszmary stały się częstsze i gorsze, zaczęły przenikać do mojego codziennego życia.
Odchodziłam, robiąc najprostsze rzeczy, nagle przypominając sobie ten dzień, przerażenie, które czułam, i emocje zbyt skomplikowane, by je pojąć. Rozzłościłem się na Kay. W końcu w pewnym sensie przedstawiła mnie Jemu. Walczyliśmy, a raczej ja walczyłem, krzycząc na nią, wyrzucając cały gniew, który wzbierałem we mnie przez ostatni rok na jedyny cel, jaki miałem. Przetrwała, chociaż później odkryłem, jakie to żniwo poniosło także na niej.
W ciągu ostatniego roku zacząłem używać swojego ciała jako płótna. Czarne pisaki były moim instrumentem i zaczynałem pisać małe myśli, fragmenty historii lub dialogów na grzbiecie dłoni i ramieniu. To było nieszkodliwe, a przynajmniej tak myśleliśmy na początku. Powoli to się zmieniło, gdy odkryłem inne narzędzia, często budząc się w środku nocy z pilną potrzebą udokumentowania na wpół zapamiętanej linii, która przyszła do mnie w tym miejscu między światami. Wszystko dobiegło końca w moje urodziny.
To była cicha sprawa. Moi najlepsi przyjaciele byli obecni i moja rodzina. Był sklep kupiony tort z słodkimi kwiatami i zbyt dużą ilością lukru. Znienawidziłem to natychmiast. Pomimo wszelkich starań Kay, by mnie wyciągnąć, byłam ponura, komunikując się w jak najmniejszej ilości słów, jeśli w ogóle.
Nastrój nie był radosny, ale raczej wrzącej burzy. Poproszony o pokrojenie ciasta, rozgniewałem się, gdy odkryłem coś jeszcze, co Potwór mi zabrał. To ciasto stało się dla mnie przedmiotem nienawiści, przypomnieniem tego, co mi zrobiono, i wielka fala nienawiści wezbrała we mnie, gdy dźgałam go raz za razem, wykrzykując przekleństwa. Potem uciekłem z miejsca zbrodni i szukałem schronienia.
Katedra II Gracji. Leżał po drugiej stronie zatoki od mojego gównianego małego mieszkania. To było stałe w moim życiu od pierwszej nocy, kiedy zażyłam ekstazę i jeździłam na motocyklu przez październikowy deszcz, zwiedzając miasto. Tam zakończyła się nasza podróż i resztę nocy spędziliśmy w jego cieniu, wyjeżdżając dopiero po obejrzeniu wschodu słońca. Od tamtej pory to właśnie tam chodziłam, kiedy byłam niespokojna, często szukając pocieszenia na jego stopniach, pozwalając Bożej miłości obmyć mnie, mając nadzieję, że jakoś On zmyje moje.
Przed kościołem rozłożony był labirynt, kręta ścieżka tworząca okrąg. Jedno wejście i jedno wyjście. Przyciągał mnie jak ćmę do płomienia, każdy krok zbliżał mnie coraz bliżej do środka i coraz dalej i dalej od siebie.
Szedłem tak wolno, czasami zatrzymując się. Nie byłem sam. Inni też szli ścieżką.
Niezbyt duża linia ludzi, ale wystarczająco, żebym nigdy nie była całkowicie samotna. Mimo to czułem się samotny. Zdałam sobie sprawę, że pochodzimy z dwóch różnych światów.
Weszli w taki, do którego nigdy nie mogłem wrócić, bez względu na to, jak daleko podróżowałem. Minęli mnie ostrożnie, szanując moje przerwy i to, jak wolno podróżowałem. Mogę się tylko domyślać, ile czasu zajęło mi dotarcie do centrum. Może 45 minut.
Tam po prostu usiadłem, czując zimno i pustkę, moje myśli na szczęście były puste. Nie wiem, czego szukałem, tylko, że czegoś potrzebowałem, jakiegoś powodu, żeby iść dalej. Zacząłem rozpaczać, kiedy żaden posłaniec niebios nie przybył z wizytą, ani żaden niebiański głos nie wypełnił mojej głowy obietnicami. I tak siedziałem, noc wkradała się, moje nogi zasypiały, zanikały i znikały ze świadomości, podczas gdy świat powoli mnie mijał. Nie wiem, ile czasu minęło, zanim zauważyłem jej obecność.
Na początku była tylko cieniem siedzącym obok mnie. Nie odezwała się, nie poruszyła się, nawet na mnie nie spojrzała. Była doskonale spokojna.
W końcu przesunąłem się, opierając głowę na jej ramieniu, pozwalając jej się pocieszyć. Oboje cicho płakaliśmy, a ja, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, zakochałem się. Kiedy byłam gotowa do wyjścia, zabrała mnie do domu i położyła do łóżka, obiecując, że wszystko będzie dobrze.
Następnego ranka rozmawialiśmy przy śniadaniu i podzieliłem się swoimi odczuciami, jak świętowanie dnia moich urodzin nabrało nowego i złowrogiego znaczenia. "Więc wybierz inny dzień." Powiedziała, pochylając się nad stołem i czule ujmując moje dłonie, bardzo delikatnie ściskając moje palce. Podczas gdy ja zawsze byłam marzycielką, ona zawsze była praktyczna.
Byłem trochę oszołomiony prostotą tego. Osiedliliśmy się 1 października. To było na tyle blisko moich prawdziwych urodzin, że mogłam udawać, że wszelkie dobre życzenia po prostu przybywają trochę wcześnie, a jednocześnie na tyle daleko, aby dać mi trochę dystansu od wspomnień, które prawdopodobnie zawsze będą się do mnie wkradać z moją prawdziwą datą urodzenia .
Zdecydowałem się również dołączyć do tych dwóch lat, które wymyśliłem, umieszczając więcej przestrzeni między tym, co mi zrobiono. Kochaliśmy się. To było niepewne i przerażające. To nie był pierwszy raz, kiedy uprawiałam z nią seks, ale był to pierwszy raz, kiedy byłam z kimkolwiek intymnie w ciągu ostatniego roku i pierwszy raz odkąd zmieniły się moje uczucia do niej.
Jeszcze tego nie wiedziała, a ja jej nie mówiłem, nie bardzo długo. Potem leżałem w jej ramionach, powoli dryfując ponownie między światami, nie bojąc się po raz pierwszy zamknąć oczu, co wydawało się wiecznością. - Czego chcesz na urodziny w tym roku, Rachel? "Pokój na świecie. Albo kucyka.
Zażartowałem. Zdecydowaliśmy się na Kocięta. Dwa tygodnie później byłam dumną właścicielką pary 9-tygodniowych dziewczynek, w których zakochałam się do szaleństwa od pierwszego wejrzenia. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że uratowały moje życie.Wypełnili moje małe mieszkanie życiem i radością, wchodząc we wszystko, nie dając mi spać w nocy swoimi wybrykami.Jak miło jest być tak beztroskim, że nie ma żadnych zmartwień, żadnych innych potrzeb niż jedzenie, Woda, czysta kuweta i bezwarunkowa miłość, którą ich obdarzyłem.
Bawili się, dopóki się nie zużyli, a potem zasnęli. Zacząłem robić to samo. Powoli zdrowiełem. Kay stała się stałym elementem mojego domu.
Jeśli byłam mamą mojego kociaka, to ona była ich kochającą ciotką.Zbliżyliśmy się, staliśmy się rodziną, a ja zacząłem pierwsze nieśmiałe kroki w kierunku kociaka, czołgając się po podłodze z moimi dziewczynami, trzepując zabawkami, śpiąc w koc pod stołem w jadalni, a nie w moim łóżku. Właściwie to jedyny raz, kiedy spałem w łóżku jak wtedy, gdy Kay się tym podzieliła. Oczywiście nikomu tego nie przyznałem.
Zaczęłam przestawać nosić golfy z długimi rękawami i workowate spodnie, które nosiłam przez ostatni rok, i znów czułam się komfortowo ze swoim ciałem, gdy fizyczne blizny zaczęły zanikać. Wkrótce bawiłem się w bieliźnie lub mniej. Chociaż minęło wiele lat, kiedy kupiłam pierwszą parę uszu i dostałam pierwszą obrożę, już zaczęłam swoją przemianę w dziewczynkę Kitty.
III 1 października Ubrała mnie starannie, upominając, żebym się nie ruszała, używając tego tonu głosu, który ostrzegał mnie, żebym się podporządkowała. Cisza między nami była przyjemna, gdy starannie zapinała guzik po guziku z tyłu mojej sukienki, tej, którą właśnie z chęcią odwinęłam. Pod nim byłam naga, z wyjątkiem złotej sztangi, która przebiła maskę mojej łechtaczki. Kazała mi usiąść na łóżku, a ja posłuchałem, moje serce podskoczyło, gdy ostrożnie czesała moje włosy, lekki dotyk jej palców na mojej szyi i ramionach był odurzający. Nie byłam pewna, co zaplanowała, ale wiedziałam, że to będzie wyjątkowe.
Ostrożnie przyłożyła mi uszy do głowy, nucąc tak cicho, że było prawie bezgłośnie. Unosząc moje włosy z karku, zakończyła moją przemianę z dziewczynki w kociaka, moją ukochaną obrożę na gardle. Zaczęłam mruczeć, czując już, jak wymyka się cały stłumiony niepokój, który odczuwałam przez ostatni tydzień. Nie było na to miejsca w moim życiu, a przynajmniej w życiu mojej obecnej inkarnacji. Miauknąłem cicho, kiedy kazała mi zostać, czując, jak jej obecność wyślizguje się z łóżka i wychodzi z pokoju, moje niebiesko-zielone oczy wciąż są zamknięte pomimo mojej ciekawości.
Kliknięcie, gdy przyczepiła smycz do mojego kołnierza, pobudziło motyle, ich trzepoczące skrzydła uderzały w moją klatkę piersiową, brzmiąc podejrzanie jak moje serce. Wygięłam pazury, żartobliwie myśląc, że fajnie byłoby otworzyć usta i wypuścić je, żebym mogła je gonić po pokoju. Mówiła miękkim głosem, kojącymi słowami, którymi właściciel podzieli się z ukochanym zwierzakiem i przypomniałem sobie to uczucie, gdy zakochałem się w niej po raz pierwszy.
To była magiczna chwila, której trzymam się od tamtej pory. Jak kiedykolwiek myślałem, że mógłbym wymknąć się niewidzialnej smyczy, która nas łączy, nie wiem, ani dlaczego miałbym tego chcieć. Jestem jej, teraz i na zawsze, zarówno jej dziewczyną, jak i jej kociakiem.
"Chodź kotku. Idziemy na przejażdżkę." Nagle byłam podekscytowana, moje oczy otworzyły się szeroko, a mój uśmiech nie był spętany cieniami mojej przeszłości. Roześmiała się, tlący się dźwięk, gdy pociągnęłam za smycz, ciągnąc ją w kierunku drzwi wejściowych, nie dbając o to, co inni podglądacze mogą pomyśleć o moim braku butów lub kołnierzu. Właściwie gdybym była naga, nie sądzę, żeby miało to znaczenie.
Spędziliśmy jazdę w przyjemnej ciszy, dotykając, zawsze dotykając albo mojej łapy na jej udzie, albo jej ręki na mojej. Wyglądała wyjątkowo pięknie, ciemne włosy okalały jej twarz. Grafitowe spodnie i dopasowany sweter na nienagannie białej bluzce, która ukazywała jej kształty i nie mogłam nie zauważyć, że wybrała skórzane buty do kolan. Uśmiechnąłem się w duchu, mając cudowne wspomnienia, kiedy zostałem zmuszony do wyczyszczenia ich językiem, podczas gdy ona stała nade mną, uderzając mnie szpicrutą w mój nagi tyłek.
Uznałem to za dobry znak dla kierunku naszego przedsięwzięcia. Z łatwością rozpoznałem nasz cel. Był to dom jej bliskiej przyjaciółki, którą wielokrotnie włączaliśmy do naszej seksualnej zabawy. Mieszkał trochę na uboczu, jego dom był nieco odosobniony.
Była, jak miałam się przekonać, idealna dla jej potrzeb, zwłaszcza że tej nocy mieliśmy to wszystko tylko dla siebie. Zaparkowaliśmy i poprowadzono mnie ścieżką, przez dom na podwórko. Serce waliło mi w piersi, gdy prowadziła mnie na smyczy, moja nieskrępowana cipka była już mokra z pożądania, gdy przypomniałem sobie, że mam oddychać. Kay milczała, nie mówiąc ani słowa, od czasu do czasu po prostu szarpiąc moją smycz, śmiejąc się, gdy przypadkiem spojrzała na mnie. Oczywiście wyraz mojej twarzy musiał być bezcenny.
Ciężko było nie patrzeć na jej tyłek, gdy szła przede mną, jej 3-calowe obcasy dodawały niemal hipnotycznego huśtawki w miękkim świetle zapewnianym przez pobliski taras z sekwoi. Było prawie, wcześnie według moich standardów, ale wystarczająco późno, żeby powietrze było chłodne i ocierało się o moje uda. Zadrżałam, czując jak moje sutki sztywnieją, delikatny powiew i moje podniecenie robi na nich numer. Trawa pod moimi bosymi stopami była miękka i cieszyłam się, że moje palce u nóg zatapiają się w niej z każdym krokiem.
Zaprowadziła mnie do ogrodzenia, gdzie światło ledwo przenikało, a cienie przylegały do wszystkiego. Gdy moje oczy powoli się przyzwyczaiły, zauważyłem dwie pomarszczone plastikowe torby, takie, jakie kupujesz w lokalnym supermarkecie, aby użyć ich ponownie przy każdej wizycie. Powinienem wspomnieć, że Kay jest tym, co czule nazywam nazistą zajmującym się recyklingiem. Nic nie zostanie wyrzucone do naszego domu, jeśli znajdzie sposób, aby to ponownie wykorzystać.
Nawet fusy po kawie i skrawki warzyw stają się nawozem w moim małym przydomowym ogródku. Bez słowa skinęła na mnie palcem, a ja zrobiłam krok do przodu, ciesząc się jej delikatnym dotykiem, gdy odgarnęła moją blond grzywkę z mojej twarzy i przesunęła palcami po moich policzkach, w końcu unosząc podbródek jednym palcem. – Kocham cię, Rachel.
Było zbyt ciemno, żeby zobaczyć wyraz jej ciemnych oczu, ale słyszałem w jej głosie zaciekłą miłość. Kiwnąłem głową, nie do końca ufając swojemu głosowi, mając nadzieję i modląc się, aby uczucie, które zalało moje serce, będzie trwało wiecznie. Kiedy w końcu spróbowałam odpowiedzieć, moje słowa zostały zatrzymane jednym palcem przyciśniętym do moich ust. "Cicho, kotku. Pamiętaj, kim jesteś." Położyłam się do łóżka, wdzięczna, że nie widziała, jak moje policzki musiały się zaczerwienić, a oświetlenie było zbyt słabe tak daleko za domem.
Oczywiście byłam koteczką, a kotka się nie odzywała. Mruczała, miauczała, miauczała, nawet ćwierkała, ale mówienie nie było dozwolone. Zamiast tego obserwowałem, jak wrośnięty w ziemię, przeszukiwała torby. Było oczywiste, że przemyślała to z dużym wyprzedzeniem. Kiedy później odkryłem, jak daleko przed sobą, byłem pokorny.
Na razie byłem zbyt podniecony, żeby się nad tym zastanowić. Elektryczna latarnia została wyprodukowana i włączona, kąpiąc nas oboje w białym świetle. Kołki namiotowe i młotek.
Nasze skórzane mankiety dopasowane do moich nadgarstków i kostek. To było jak spis moich najbardziej zboczonych fantazji. Knebel przypominający wędzidło konia, sztanga z grubej gumy. Wszystko to zostało zapomniane, kiedy wyprodukowała ostatnią rzecz. Kot o dziewięciu ogonach.
To było nowe. Dwa lata temu błagałem ją, żeby kupiła jeden, aby uzupełnić plony, których normalnie używała na mnie, ale była niezdecydowana, jak zawsze zaniepokojona, że moja pozorna niezdolność do użycia mojego słowa bezpieczeństwa byłaby moją zgubą. Nie pomógł też fakt, że naprawdę nie lubiła sprawiać mi bólu ponad pewien punkt. Zastanawiałem się, czy dziś wieczorem da mi to, czego od niej pragnęłam od trzech i pół roku.
Poczułam, jak słabną mi kolana, mimo że moja cipka zdawała się przepełniać pożądaniem. „Dostałem kilka wskazówek od profesjonalisty”. – zaproponowała, łapiąc mój wzrok z poważnym wyrazem twarzy. „Dzisiaj chodzi o to, czego chcesz”. Ledwo mogłem oddychać, kiedy odpięła smycz od mojego kołnierza i brutalnie popchnęła mnie w kierunku ogrodzenia.
Nie zauważyłem metalowych pierścieni wbitych w grube deski, ale teraz ledwo mogłem oderwać od nich wzrok. Ujęła moje dłonie, jedna po drugiej, całując moje dłonie, gdy obserwowałem ją bez tchu, moje serce wyskakiwało tak wiele uderzeń, że zastanawiałem się, czy nie mam jakiegoś ataku. Pocałowała moje kostki, jej pocałunki miękkie i mokre na moim ciele, zanim więzy wokół moich smukłych nadgarstków.
„Stań twarzą w twarz z ogrodzeniem”. nakazała. Tam, gdzie wcześniej była czuła, teraz jej głos był surowy. Nie była już moją Kay.
Została panią Kay i należało jej słuchać bez pytania. Odwróciłem się, drżąc nie z zimna, ale z lęku i oczekiwania. Nie używała tego tonu głosu na mnie od prawie roku, odkąd sprawy zaczęły się między nami źle układać. Oczywiście moja wina, ale być może jest to dla mnie niesprawiedliwe.
Mimo to czuję, że duży procent winy spoczywa bezpośrednio na moich upartych barkach. Potrzebowałam rozgrzeszenia, oczyszczenia, a kto lepiej to zrobił niż kobieta, którą kochałam całym sercem i duszą. Wzięła jedną rękę i szorstko przymocowała mankiet do pierścienia.
Potem drugi, tak że moje ramiona były szeroko rozstawione, około stopy nad moją głową. Następnie włożyła wędzidło między moje zęby, zaciskając je mocno za moją szyją, uciszając nawet moje rozgrzane miauczenie. – Nie chcę, żeby sąsiedzi narzekali. powiedziała głosem pełnym humoru.
Zastanawiałem się nad tym. Najbliżsi sąsiedzi byli co najmniej dobre sto stóp dalej. Jak głośno się ode mnie spodziewała? Przypominając sobie chłostę, na której złapałam, zaczynam odczuwać prawdziwe poczucie niebezpieczeństwa biegającego po moim kręgosłupie, podnosząc moje podniecenie do nienaturalnego poziomu, gdy pierwsza strużka nektaru ujawniła się na wewnętrznej stronie mojego uda. Nic dziwnego, że moje kajdanki na kostkach pojawiły się jako następne i zostały szybko przymocowane do kołków namiotowych, które wbiła w ziemię, rozstawiając moje stopy na odległość metra. Stałem się bezradny, gdy ciepło przeszło przez moje ciało, wijąc się w moich więzach, aż chwyciła garść moich włosów i mocno je szarpnęła.
"Wszystkiego najlepszego, dziwko." szepnęła mi szorstko do ucha. – Pamiętaj, że tego chciałeś. Dzisiaj nie ma bezpiecznego słowa ani litości, rozumiesz? Kiwnąłem głową, krzywiąc się z bólu głowy, żałując, że nie mogę mówić. Gdybym mógł, podziękowałbym jej milion razy za to, co wiedziałem, że jest ostatecznym darem. W tamtym momencie nie wyobrażałam sobie kochania kogoś bardziej niż ją w tym momencie.
To było uczucie, które nie osłabło. Potem dręczyła mnie powoli i w milczeniu. Jeden po drugim rozpinała guziki z tyłu mojej sukienki, nie spiesząc się, przesuwając paznokciami po moich odsłoniętych łopatkach między guzikami lub całując moją bladą skórę. Zanim dotarła do mojego krzyża, byłem w ogniu z potrzeby.
Tylko mój knebel powstrzymywał mnie od krzyczenia z frustracji, błagania, by się pospieszyła. Oczywiście wiedziała. Zastanawiałem się, jak muszę wyglądać, moje ciało trzęsie się, przyszpilone jak owad w kolekcji pod płotem. Przymocowała moje stopy na tyle daleko od bariery, że nie mogłam się o nią ocierać, z pewnością była to zamierzona forma tortur.
Kiedy skończyła z ostatnim guzikiem, obnażając moje plecy i tyłek jak jedna z tych skromnych szpitalnych koszul, jęknęłam. Rzucając okiem przez ramię, obserwowałem, jak cofa się i bierze chłostę, coś, o czym tylko marzyłem o użyciu na mnie. "Oczy z przodu, kotku." syknęła, a ja posłuchałem bez wahania.
Powietrze było chłodne na moich odsłoniętych plecach, a jednak poczułem ciepło, ciepło, które pochodziło z wnętrza, objaw miękkiego uderzenia skóry o materiał. Mogłem sobie tylko wyobrazić, jak ogony jej narzędzia boskiej tortur uderzają w udo jej spodni, gdy przyglądała się swojej bezradnej ofierze. – Jeden na rok, Rachel. Jej szept nosił tak wielką wagę.
Skrzywiłam się, zanim jeszcze zadała swój pierwszy cios, zastanawiając się, czy to byłoby za dużo nawet dla mnie? Nie powinnam się martwić, uświadomiłam sobie później. W końcu miała to na myśli jako prezent. Mimo to było to tak samo częścią tego, jak ból i przyjemność.
"Jeden." Cios nie był tak silny, jak bym sobie życzył, ale z pewnością mocniejszy niż się spodziewałem. Ból wybuchł na mojej łopatce. Wyobraziłam sobie, że wyczuwam każdy pojedynczy ogon chłosty, każdy zawiązany koniec wysyłający małe wstrząsy agonii w moje delikatne ciało. Jęknęłam, wgryzając się w wędzidło, z zaciśniętymi oczami, doskonale świadoma nagłego pulsowania rozkoszy między nogami. "Dwa." Moje drugie ramię odczuło ciężar jej kary.
Przebłysk bólu, a następnie palce gorąca, które rozprzestrzeniły się po moich plecach, biegnąc w górę iw dół kręgosłupa. Moja głowa opadła do przodu, czołem otarłam się o szorstki drewniany płot, podczas gdy zacisnęłam dłonie w pięści, raz za razem, otwierając i zamykając, za każdym razem wiążąc się, by złagodzić intensywnie piękną agonię. "Trzy." Tym razem moja dupa. Szarpnąłem się, nie spodziewając się, że cios tam wyląduje. Nawet z kneblem między zębami wydałem słyszalny płacz, gdy straszny ból odebrał mi oddech.
Poczułam, jak łzy wypełniają mi oczy, grożąc rozlaniem się, nawet gdy nektar pożądania płynął między moimi nabrzmiałymi wargami sromowymi. „Cztery”. Moje uda drżały, grożąc, że ustąpią. Zakląłem niezrozumiale, wyobrażając sobie, że poczuję wibracje jej uderzenia w złotą biżuterię, która pocałuje moją spuchniętą łechtaczkę. "Pięć." Kontynuowała, za każdym razem znajdując nowy cel.
Mój tyłek, moje uda, w górę iw dół mięśnie pleców, boki cycków, wciąż szczypiące, nawet przez materiał rozpiętej sukienki. Byłem w ogniu. Wkrótce zrezygnowałem z milczenia, krzycząc za każdym razem, gdy mnie uderzała, ciosy piekące, jak wyobrażałem sobie, że zrobią to pokrzywy.
Straciłem zdolność myślenia, tracąc rachubę jej rachuby do połowy, przygotowując się na kolejny cios, a potem następny… Wreszcie zatrzymali się. Odpędzając łzy, zastanawiałam się, czy doszła do końca, czy po prostu opierała rękę. Byłem zalany bólem i przyjemnością.
Ogarnęły mnie też inne emocje, gdy walczyłam z szlochami, które groziły, że wydostaną się ze mnie. Nagle poczułem się tak zagubiony, że koszmar znów mnie pochłonie, chytre oblicze Potwora utkwiło mi wzrok w jego. Nagle zniknęło, zastąpione nową obecnością. Po raz kolejny właśnie wyczuła, czego potrzebowałem tego dnia w Katedrze, była tam dla mnie. Tylko tym razem moje potrzeby były inne.
"Dwadzieścia osiem." Zamrugałem, by odepchnąć łzy, jakaś część mnie zastanawiała się, czy to oznacza, że mam jeszcze jeden cios, czy trzy? Czasami nawet ja zapominam, co jest prawdą, a co fikcją. Przygotowałam się na ostre ukłucie bólu, który nigdy nie nadszedł, wzdrygnęłam się, gdy czule rozchyliła moje fałdy palcami i niemal czule wsunęła język w moją mokrą cipkę. Stanęłam w płomieniach, niezdolna znieść fizycznej przyjemności, która wysyłała fale uderzeniowe w dół moich ud, przez brzuch, w górę iw dół kręgosłupa, gdy trzymała mnie na krawędzi, aż straciłem poczucie czasu.
Utrzymywała mnie na krawędzi orgazmu, tak blisko rozlania się, ale nie mogła tego zrobić, ponieważ jej język działał na mnie, to magia. Z czasem sięgnęła dookoła, jej dłoń pod rąbkiem mojej sukienki i drażniła moją pulsującą łechtaczkę wyćwiczonymi palcami. Zacząłem wyginać biodra, gdy tama pękła i doszedłem, a każdy nerw kończył się krzyczeć, gdy zepchnęła mnie z krawędzi i zapadła w zapomnienie. IV Miłość to taka dziwna istota, delikatna i sprężysta. Znajdujemy go w najdziwniejszych miejscach, często nieoczekiwanych.
Często jest to wymagające, a jednak nagrody przewyższają wszystko, na co możemy liczyć. To coś, czym można się dzielić, dar, który można rozdawać bez oczekiwania, że zostanie zwrócony. Powiedział, kiedy to jest? Kiedy jest dzielony równo między dwie osoby? Wtedy jest to najsilniejsza więź, jaką można sobie wyobrazić. Przypomina mi się to w kółko, za każdym razem, gdy kogoś dotykam lub jestem dotykany.
Serce nie słucha rozsądku. Nie pozwala Ci zdecydować, w kim się zakochasz. Nie ma znaczenia, kto może być dla ciebie dobry, a kto może być zły. W pewnym sensie jest jak kotka. Wszystko, czego pragnie, to być karmionym, pielęgnowanym, kochanym i kochanym.
Czasami może być krucha, łatwo zraniona, a nawet złamana. Wycofa się i schowa się w cieniu, pełny, aż zagoi się i będzie gotowy do ponownego podjęcia tych nieśmiałych kroków w światło, płochliwy kociak z uszami do tyłu, nisko przy ziemi, gotowy do ucieczki przy pierwszych oznakach kłopotów . A czasami radośnie kłusuje po korytarzu, z wysoko uniesionym ogonem, oczami szeroko otwartymi ze zdumienia, tak pełnymi miłości, wiedząc z całą pewnością, że jest kochany i pielęgnowany. Za drugim razem przyszedłem znacznie łagodniej, jeśli nie mniej intensywnie. Po tym, jak Kay mnie wypuściła, upadłem na trawę, wyczerpany.
Leżąc ze mną, czule wzięła mnie w ramiona i pocałowała w policzki, kojąc łzy miękkimi słowami, uważając, by nie dotknąć mojego płonącego ciała. W końcu znaleźliśmy się w środku. Zasugerowała kąpiel.
Zbyt wyczerpany, by z nią walczyć, zgodziłem się, siedząc cicho na sedesie, podczas gdy ona napełniała wannę wodą, ciepło zamieniło się w kłębki pary, które szybko zaparowały lustro. – Jest za gorąco… – zaprotestowałem. "Wiem. Będzie fajnie, kochanie.
Chciałem cię tylko trochę rozgrzać. Drżysz." - Nic mi nie jest. Tylko tak jakby… no wiesz… - powiedziałam bing, moje oczy były pełne miłości, gdy patrzyłam na nią siedzącą na krawędzi wanny, wciąż w pełni ubraną. - Tak, ale narobiłem ci bałaganu na plecach. Po kąpieli pomasuję cię i posmaruję trochę maścią.
– Nie narysowałeś krwi. – wyszeptałam, nienawidząc dźwięku rozczarowania w moim głosie. To była prawda. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam, kiedy weszłyśmy do łazienki, było sprawdzenie w lustrze mojego tyłka. Chociaż byłam pokryta od uda do ramienia zbiorem wściekle wyglądających pasków, żaden z nich nie został zastosowany z wystarczającą siłą, by złamać skórę.
Była ostrożna, powstrzymywała się jak zawsze, ani razu nie straciła kontroli. Rzuciła mi ostre spojrzenie, wiedząc, o czym myślę, z ostrzeżeniem w jej oczach, by nie iść dalej. "Może następnym razem…?" Gdy tylko słowa spłynęły z mojego języka, wiedziałam, że to pomyłka. Na szczęście zdecydowała się zignorować moją uwagę, po prostu przesunęła czubkiem jednego idealnie wypielęgnowanego paznokcia po krawędzi mojego kołnierza, przypominając mi bez słowa, bym oddała się roli kociaczki.
Myślę, że to był najmilszy sposób powiedzenia mi, żebym „zamknął się, kurwa”, o czym mogła pomyśleć, nie psując nastroju. Tym razem posłuchałem jej, zamykając oczy i ponownie przywołując mojego wewnętrznego kotka, zastanawiając się, czy powinienem był zwrócić uwagę, jak bardzo kociak nie lubi być kąpany… Przed nami jeszcze długa droga. Gniew i ból, i wciąż czepiają się mnie, szarpiąc moje serce, kiedy najmniej się tego spodziewam.
W ciągu trzech lat zrywaliśmy tyle samo razy, za każdym razem dlatego, że stawała się dla mnie zbyt ważna. Łatwiej było ją odepchnąć niż żyć z tym, że mnie porzuci. Oboje zraniliśmy się i zraniliśmy, a jednak ziarno, które zostało zasiane, gdy siedzieliśmy w środku labiryntu i obserwowaliśmy wschód słońca nad miastem, które tak bardzo pokochałem, zakorzeniło się wśród ciernie i jeżyny. Pąki uformowały się, które czasami kwitną niemożliwie, kwitnąc wbrew wszelkim przeciwnościom, i mam przeczucie, że nadszedł czas, aby zacząć pisać nowy rozdział. Dawno, dawno temu była sobie dziewczyna o kocim sercu… i żyli długo i szczęśliwie.
Koniec..
Sezon letni wzmaga wewnętrzne pragnienia Lynn i Adama…
🕑 42 minuty Historie miłosne Historie 👁 3,042„Out Adam!” Lynn surowo wskazała palcem na drugą stronę recepcji. Adam usiadł na blacie recepcji. Cassie, młoda, bardzo modna recepcjonistka, brunetka, nie miała nic przeciwko osądzaniu…
kontyntynuj Historie miłosne historia seksuLynn i Adam kontynuują letni taniec…
🕑 40 minuty Historie miłosne Historie 👁 1,725Nieco ponad miesiąc temu... Noc była idealna. Dzień był idealny. Tydzień, ostatni miesiąc, były idealne. Teraz był idealny moment. Lynn zastanawiała się dokładnie, co zrobiła, żeby w…
kontyntynuj Historie miłosne historia seksuDla mojej żony, mojej miłości, naszej miłości.…
🕑 12 minuty Historie miłosne Historie 👁 1,829Dajesz mi to spojrzenie, które mówi, że pragnienie, pożądanie i miłość wszystko w jednym. Piłem trochę, tak jak lubisz. To powstrzymuje mnie od powstrzymywania się, a głód zwierząt…
kontyntynuj Historie miłosne historia seksu