Ruby i Ron spotykają się jeszcze raz…
🕑 16 minuty minuty Historie miłosne HistorieTelefon dzwoni i zostaje odebrany. „Concierge, Hotel Royale, w czym mogę pomóc?” Głos na drugim końcu linii to Bell Captain. "On jest tutaj." "Jesteś pewny?" - pyta Concierge.
- Tak myślę. Szare brązowe włosy i niewiele z tego. Okulary.
Jedna biała torebka i jedna czarna plastikowa torba - mówi Kapitan. „Hmmmm, brzmi dobrze”, mówi Concierge. - Dzięki. I upewnij się, że wszystko w porządku.
„Zrobi się” i Kapitan się rozłącza. Portier patrzy na zegarek i myśli: „Znowu wcześnie”. Spogląda przez przedsionek i potwierdza, że jest tam jego krzesło. W dzisiejszych czasach plan dekoracji nie wymaga krzesła, ale przeniosła się tam trochę wcześniej po południu. ”Wychodzi ze stanowiska i idzie do recepcji.
Pochyla się nad ladą i mówi do urzędnika: „Idź, znajdź menadżera i powiedz mu, że tu jest.” „Kto tu jest?” - pyta recepcjonista. „Nie martw się o to, on będzie wiedział” - mówi Concierge, odwracając się, by wyjść. Urzędnik wpada na zaplecze, pojawia się kilka minut później i szepcze coś do ucha jednemu ze swoich współpracowników. Menedżer wkrótce podąża za nim, zabierając ze sobą grupę urzędników, aby otworzyć jak najwięcej stanowisk, aby jak najszybciej przetworzyć zameldowanie i wymeldowanie. „Poza tym” - myśli - „i tak będą chcieli wyjść z przodu”.
Radia zaczynają trzaskać w korytarzach tysiąca pokoi. Gospodarze schodzą windami, aby wyrównać poręcz na antresoli. Kelnerki w restauracji zgadzają się okrywać się nawzajem i wystawić zegarek. Bellman skwapliwie wykonuje swoje zadania, nie czekając nawet na wskazówki, które pozwolą wrócić do holu. Nawet kilku Inżynierów odkłada swoją szorstkość i krąży niespokojnie wśród gości w Grand Foyer.
Konsjerż na swoim stanowisku, najlepszym miejscu w domu, ponownie sprawdza zegarek. „Dobrze, że jest dobra pogoda” - myśli - „albo on może być jeszcze wcześniej niż zwykle”. Za każdym razem, gdy dzwoni winda, rozmowa spada.
Gdy gość wyłania się z walizką, po wielkiej sali przelatuje westchnienie niczym ptaki wypuszczone w katedrze. „Starzeje się” - myśli Concierge - „to nigdy nie trwało tak długo. Cóż, może zatrzymał się w Starbucks na specjalną ucztę”. Dzwoni winda.
Drzwi się otwierają. Wyłania się czubek czarnej laski i ciągnie swojego właściciela do przodu. Starsi wiedzą, że Bell Captain miał rację, to on.
Concierge spogląda przez ramię i widzi osiem par oczu wpatrujących się w recepcję. Unosi się nad ladą i spogląda na gosposię i portiera, którzy tłoczą się na antresoli. Wszystkie kelnerki „idą na przerwę” i stoją wokół roślin doniczkowych wzdłuż drogi do baru.
Cane i tak dalej, stary człowiek jest nadal żywy jak na swój wiek, cokolwiek by to nie było. Wydaje się, że przedziera się z windy na krzesło, nieświadomy wyznawanej przez siebie rękawicy. Goście hotelowi nie są tak nieświadomi nieuwagi, jaką im się zwraca. Zaczynają szemrać między sobą, niektórzy delikatnie narzekają.
Szmer wkrótce zmienia ton i, jakby pojawił się jakiś Demon Maxwella, przypadkowe przepychanie się w holu i Grand Foyer zaczyna osiadać i zlepiać się, przepychając się teraz nie przypadkowo, ale żeby zyskać linię wzroku. Młoda gospodyni, najwyraźniej spóźniona na zmianę, energicznie przechodzi obok recepcji w kierunku szafek dla personelu z tyłu. Równie obciążona myślą, że znowu się spóźni, coś ją dręczy, coś, czego nie może całkiem dotknąć. Starzec opiera swoją laskę o szklany stół, będący pomysłem jakiegoś furgonetki na ozdobny element, i delikatnie opuszcza swoje torby na podłogę obok krzesła. Czarna torba, mniej stabilna niż on, przewraca się i toczy, aż brzęknie o nogę stołu.
Starzec mamrocze, pochyla się, żeby złapać torbę za szyję i stawia ją pionowo wciśniętą między białą torbę a nogę od krzesła. Rozpina płaszcz, ale go nie zdejmuje. Młoda gospodyni zwalnia tempo, przyglądając się scenie, aby zobaczyć, co ją dręczy. Potrzeba kilku chwil, zanim zdaje sobie sprawę, że to nic nie denerwuje ją, ani hałas, ani mielenie. Wydaje się, że jest tylu gości, ilu jest zawsze, a jednak większość z nich jest prawie nieruchoma.
A pracowników hotelu jest znacznie więcej widocznych niż kiedykolwiek wcześniej. Wśród nich szpieguje swojego przełożonego i podbiega do niej, bojąc się ponownie przeprosić za spóźnienie. „Przepraszam, proszę pani, ale autobus był…” zaczyna. „Ssssh, nie martw się tym teraz”, mówi Nadzorca, ledwo poświęcając czas, by spojrzeć na skuloną gospodynię.
„Ale ja chcę…” „Nie teraz,” warknął Nadzorca szeptem. „Zdejmij płaszcz i stań tutaj”, wskazując miejsce obok niej za wielkim krzesłem, „możesz się czegoś nauczyć”. Gospodyni spełnia polecenie, a następnie podąża za wzrokiem Inspektora przez Wielkie Foyer do korytarza, gdzie widzi starca. Gdyby oczy były światłami, byłby oświetlony jak hotel Luxor, miejsce, w którym pewnego dnia ma nadzieję pracować. "Kim on jest?" szepcze, pytanie, które wszyscy myślą.
„Nikt nie wie” - mówi Nadzorca - „z wyjątkiem jednej osoby”. „A kto jest…” „Ssssssh! I to jest ostatni raz, kiedy cię ostrzegam,” warknął Nadzorca. Starzec powoli się odwraca, siadając, ostrożnie sięgając za siebie i starannie odchylając do przodu ogon płaszcza. Jego oczy sięgają Concierge i kiwa głową z lekkim uśmiechem. Grzecznie uznaje jego anonimowość i jest zajęty.
Siedzi ładnie, cierpliwie, prosto, na co pozwalają jego lekko zgarbione plecy. Jego stopy są mocno osadzone w grubym dywanie, ręce spoczywają na lasce, którą wstał, aby pomóc mu wstać. Martwi się, jak zawsze, że nie ma racji.
Czy przyniósł wszystko, co miał i chciał? Sięga w lewą stronę po łatwą torbę, czarną, podnosi ją i lekko ściąga plastik w swoją stronę. „Dobrze” - myśli; „Merlot i otwieracz do butelek”, który ukrywa w szufladzie na skarpetki przez resztę roku. Biała torba jest bardziej zagadką i rzekomo większym problemem, gdy zamienia czarny na biały, szyje unoszą się nad balustradą, chcąc zobaczyć, co jest w środku. Szpera z torbą niepewną na kolanach pod kątem wszystkich dziwnych kształtów. Nikt nie jest dany, z wyjątkiem jednego: „Zapewnij czekoladę”, lśni.
Wszyscy inni zależą od dnia i roku oraz miłości, jaka jest, kiedy się widzą. Dzisiaj, przedzierając się przez obiekty, są pikle, długo mrożone świąteczne ciasteczka, małe pudełko czekoladek z La Chocolatier (którego jeszcze nie widział), jej ulubione ukryte suche płatki zbożowe i, co najważniejsze, cytryna trawa. Nawet jeśli nie uda jej się odzyskać tego przez odprawę celną, będą w stanie utrzymać to między sobą, pogłaskać liście brzytwy i rozkoszować się delikatnymi perfumami, które zostawią dla tajemniczej laski. Zadowolony, przywraca białą torbę na należne jej miejsce na podłodze, wciskając czarną torbę w pamięć nóg krzesła, po raz kolejny dobrze mu służyła.
Pochyla laskę do siebie i odchyla rękaw na lewym nadgarstku, spoglądając na zegarek, jakby żadnemu z kilkudziesięciu zegarów rozrzuconych po holu i holu nie można było zaufać. „Hmmm” - myśli - „znowu wcześnie. Lepiej to niż późno, jak kiedyś”. Wspomina ten jedyny raz, kiedy się spóźniał albo ona była wcześniej, kto wie.
Byli wtedy młodsi, to znaczy w swoim związku, i nie wypracowali jeszcze protokołów nieprzewidywalności. „Boże, to było straszne” - wzdryga się, zamykając oczy, jakby chciał otrząsnąć się ze strachu. „Zmarnowany czas, cenny czas” - wspomina. - Nie wiedziałem, że już tu jest, a ona nie wiedziała, żeby na mnie tu czekać. Siedziałem tutaj do zmroku, zanim zacząłem się martwić na tyle, by zadzwonić do niej tylko po to, by przekonać się, że była na górze przez cały czas.
nigdy więcej tego nie rób, a teraz ona też wie lepiej ”. Kilku pracowników rozproszonych po galerii było obecnych tego okropnego dnia. Wtedy nie zdawali sobie sprawy, co miało się stać, więc nie zwrócili uwagi. Ale w latach, które miały miejsce, zrozumieli wzorzec.
Do tej pory, gdyby przybyła i gdyby go tu nie było, ktoś przypomniałby jej, żeby poczekała. Wiedza jest przekazywana szeptem, nawet teraz, gdy ludzie czekają. W korytarzach i szatniach będą o tym rozmawiać dziś wieczorem, może nawet przez tydzień. Nowicjusze będą się uczyć prawd i nieprawd, takich jak: „Ktoś kiedyś go widział, klęczał w holu i całował ją w dłonie jak dworzanin”. Inny powie: „Widziałem go kiedyś klęczącego w Przedsionku, kiedy po raz pierwszy przybyła i całował ją w brzuch, jakby była w ciąży czy coś w tym stylu”.
„Przychodzi dwa razy w roku”, stwierdza pedantycznie stara ręka, „zwykle w kwietniu i grudniu”. „I zobaczysz ich tylko dwa razy razem”, szepcze Nadzorca do jej niegodziwego podopiecznego, „raz, kiedy przyjedzie, a potem znowu, kiedy wyjeżdża w czwartek”. Stary człowiek, no cóż, oboje byliby rozbawieni otaczającą ich atmosferą tajemnicy.
Dla siebie to jedyny czas i miejsce na całym świecie, gdzie tajemnica drugiego może ustąpić, a jednak wkrótce, właśnie w tym właśnie, och, tak doczesny czyn, rozpalą wyobraźnię i zdziwienie tych, którzy ich widzą. razem tylko dwa razy. „Mamy nawet nazwę dla ich pokoju”, mdleje recepcjonistka do swojego młodszego kolegi, „nazywa się„ Apartament Nie przeszkadzać ”o dziewiątej”. Gdyby tankowiec eksplodował w porcie na wschodzie lub wieża Wyman rozpadła się i spustoszyła na zachodzie, żadne z nich nie spowodowałoby trzepotania serc widzów znajdujących się najbliżej wind, gdy rozległ się dzwonek, drzwi rozsunęły się szeroko i ta, na którą czekał, na którą wszyscy czekali, przetoczyła swój wózek bagażowy przez próg. Jak zawsze, jak zwykle, wyszła z windy i skręciła w prawo w Wielką Salę.
Widziała jego stopy, a ostatnio czubek laski. „On tego nie potrzebuje”, myśli, „po prostu próbuje uzyskać ode mnie współczucie”. Na jej ustach pojawia się lekki uśmieszek, kiedy myśli: „Szczególnie tutaj; on w ogóle go nie będzie potrzebował.
Równie dobrze może zostawić go w domu, tak jak każe mi robić z moją kosmetyczką”. Gruby dywan tłumi jej kroki i stukot kół bagażowych. Nie zauważa jej, dopóki nie znajdzie się tuż obok niego. Nie żeby się dziwił, ale nie spieszy się, patrząc od jej czarnych butów, w górę jej zgrabnych czarnych pończoch, do ciemnoszarej spódnicy, a potem w górę na jej zaokrąglony brzuch („że tak naprawdę całowałem tutaj, w holu”) myśli z uśmiechem), do czarnej bluzki, która maskuje przemysłowy stanik, o którym wie, że znajdzie, gdy ją obejmie.
„Radosny strój, który wybrałeś ponownie, Ruby” - chichocze - „w ten wspaniały wiosenny dzień”. „Nie zaczynaj ode mnie”, promienieje, „Ugryź mnie, Ron”! Ta część nigdy nie trafia do tradycji. Wiedzą o tym tylko wtajemniczeni. Jeśli tego nie słyszałeś, nie powiedzą ci tego. Proste.
Uśmiechają się szeroko, nawet gdy grzecznie się całują; tylko buziak. Bierze rączkę walizki, kiedy ona idzie do recepcji. Pochyla się, żeby złapać dwie torby i zapina ich plastikowe uchwyty na rączce walizki, żeby nie mogły spaść. W jednej ręce trzymał laskę, w drugiej walizkę i grzecznie skinął głową portierowi, po czym wlókł się za nią do holu. Gdy zbliżają się do recepcji, urzędnicy rozpraszają się, wyglądając na zajętych, ale żaden z nich nie znika na zapleczu.
Jak zawsze wyróżnia się, tuż za kłonicami. Nie ma kolejki, zastanawia się, dlaczego zawsze tak jest, więc bez przeszkód udaje się do lady. Menedżer wziął na siebie, że będzie jej służył. "Witamy z powrotem w Royale, proszę pani." „Dobrze tu być” - mówi - „zawsze dobrze tu być; czuję się jak w domu”. „Twój pokój jest już gotowy.
To ten sam, który miałeś ostatnio, jeśli nie masz nic przeciwko”, marudzi Menadżer. „Tak, dobrze, będzie dobrze. Przez te wszystkie lata nigdy nie miałem złego pokoju” - mówi. - Poza tym niewiele nam potrzeba.
Ale podoba mi się, że w tym jest lodówka i kuchenka mikrofalowa. „Oto twoje klucze; zakładam, że będziesz potrzebować dwóch” - uśmiecha się kierownik, lekko kiwając głową w kierunku mężczyzny unoszącego się nad jej bagażem w holu, tak jak to robił przez lata. „Tak, dwa, wszystko będzie dobrze”, potyka się, pytając kierownika w oczy, by zobaczyć, czy czegoś, czego się boi, nie ma w niej zbyt wiele.
Kiedy ponownie łączy się ze swoim mężczyzną, łączy ramię pod ramię z laską i prowadzi go z powrotem w stronę wind. „Może musimy znaleźć nowy hotel” - mówi. "Dlaczego?" On pyta.
„Myślę, że nas poznają”, uśmiecha się, a potem oboje wybuchają śmiechem, wiedząc, że doprowadzi to galerię do szaleństwa. „Nie wiem, czy podoba mi się ten pokój”, narzeka. „Wstawanie ze Starbucksa zajmuje zbyt dużo czasu. Wiesz, nie poruszam się tak szybko jak kiedyś”.
Sięga w dół i klepie go w tyłek, gołębie sapią, by usiąść na grzędach w katedrze. „Zobaczymy,” ćwierka. Drzwi windy opuszczają zasłony, kończąc pokaz. Pierwszym, który klaska, jest chory inżynier.
„Cholera, co za piękna kobieta” - mówi z zazdrością - „to jeden szczęściarz”! Jego lekkie klaśnięcia wprawiają w zakłopotanie młodszego czeladnika, gdy starszy mężczyzna się odwraca. Czując się nieswojo w oczach opinii publicznej, spieszy spiralnymi schodami do Grand Foyer, przez nie do podwójnych drzwi prowadzących do windy serwisowej, a następnie w dół do trzewi, gdzie silniki, które posiada, dadzą im ciepło, ciepłą wodę i światło. muszą się widzieć.
Cichy aplauz po tym, jak żadne okrzyki kotów ani gwizdy nie oczerniają sceny. Falują jak szmer, aż grzmią jak skrzydła miliona motyli w tej uświęconej teraz kaplicy. Rozprzestrzenia się, zapada, puchnie, oddycha, wiwatuje i okrąża pokoje, jak ludzkość odrestaurowana, nawet goście klaszczą, nie wiedząc dokładnie, po co, ale pogrążeni w namacalnym duchu całości. „To wszystko? Co to było” - pyta młoda gospodyni, zbierając przy okazji płaszcz i torbę? Nadzorca, zachwycony, mówi: „Tak, TO jest to.
To, co widziałeś, jeśli widziałeś, to była miłość moja droga, trwała, prosta, głęboka i tak długo, jak mogą to zatrzymać. A teraz wracaj na swoje miejsce na swojej zmianie i nie będziemy o tym więcej rozmawiać. Łzy dobrze się rozlewają, pozostawiając tusz do rzęs, który jest teraz prawie zbyt zawstydzony, by nosić. O dziewiątej nie ma wątpliwości, w którą stronę się skręcić; w prawo, potem w prawo, potem w lewo do końca korytarza.
To ten z napisem „Nie przeszkadzać” już na gałce. W pokoju, z dala od wścibskich oczu, pośpiesznie zrzucają płaszcze i mocno się kołyszą. tak dobrze cię widzieć ”, wylewa się z ich ust, gdy się dotykają. Wzdychania, głębokie, jak z trudem łapiąc powietrze podczas tonięcia, wypełniają pokój.
Jęczą do siebie głęboko, lecząc ranę rozłąki, ciesząc się zamknięciem kręgu. Ręce wędrują w górę iw dół, wirują tam iz powrotem i obejmują. A potem najgłębszy ze wszystkich uścisk, jakby każdy z trudem próbował wciągnąć się w siebie, by zachować na zawsze.
Zakręca butelką szampana w wiaderku z lodem. Otwiera mały Kartka stała pionowo obok pudełka czekoladek. „Szczęśliwej rocznicy” - głosi karta. Patrzy na niego z małą łzą w kąciku oka i mówi: „Jak miło z twojej strony, że wzywasz do tego.” Chrupnięcie lodu ustaje.
Bierze kartę z jej ręki i czyta ją. Patrzy jej w oczy, nie mrugając, i mówi: „Nie”. Na pewno trzeba świętować, ale jest praca do wykonania.
Oboje już znają ćwiczenie; jeżdżąc jako zespół synchroniczny, aby zmaksymalizować wspólny czas. Gdy zaczyna rozpakowywać swoje torby - Lemoncello w zamrażarce; merlot, mus czekoladowy, puch prawoślazu, posypka i masło shea pozostają na pulpicie. Wszystko inne trafia do lodówki.
Masło kakaowe gotuje się w kuchence mikrofalowej na 20 minut na niskim poziomie - zgaduje. Tymczasem Ruby znika w szafie, chowając kosztowności w sejfie w pokoju: pieniądze, paszport, kolczyki, bransoletka - z których żadna nie będzie potrzebna przez trzy dni. Byłoby dobrze, gdyby mogła schować szminkę i tusz do rzęs, ale to inny manewr. Karmiąc lodówkę, słyszy pisk zachwytu dochodzący z szafy.
"Co, co słychać?" on pyta. "W końcu to rozumieją!" cieszy się. "Dodatkowe prześcieradła, dali nam dodatkowe prześcieradła - wydaje się, że warte cztery dni." „Fajnie” - komentuje z roztargnieniem.
„Może w przyszłym roku” - kontynuuje - „zorientują się, że powinniśmy mieć również plastikowy lub gumowy arkusz”. I po tym omdlewa przez wspomnienia lat i tego, co razem zrobili i chcieli zrobić. Za każdym razem, gdy jesteśmy razem to nowa szansa na poznanie nie tylko ciał, ale i dusz. Wciąż zastanawiając się, co się dzieje, i monitorując miksowanie masła kakaowego, wślizguje się do łazienki, żeby stracić makijaż, którego nie potrzebuje przez trzy dni, i ubrania, które okrywały jej idealne ciało. Odbijając się echem za drzwiami, słyszy kolejny pisk zachwytu… „Co teraz?” On pyta.
„Mamy dodatkowe ręczniki i dodatkowe mydło. Są na nas,” krzyczy, chichocząc przed nim za rogiem! Skończył rozpakowywać swoje zapasy, ich zabawę i pożywienie przez trzy dni i walczy na kolanach. Odwraca się w stronę jej głosu i widzi, jak się pojawia, najpierw rozpromieniona, a potem odmawia pod jego spojrzeniem.
Ogień na lodzie! CHOLERA! „Jesteś cudowna, Ruby, zawsze byłaś” - mówi Ron. „Po prostu, wyraźnie, niewiarygodnie zajebista.”..
Sezon letni wzmaga wewnętrzne pragnienia Lynn i Adama…
🕑 42 minuty Historie miłosne Historie 👁 3,042„Out Adam!” Lynn surowo wskazała palcem na drugą stronę recepcji. Adam usiadł na blacie recepcji. Cassie, młoda, bardzo modna recepcjonistka, brunetka, nie miała nic przeciwko osądzaniu…
kontyntynuj Historie miłosne historia seksuLynn i Adam kontynuują letni taniec…
🕑 40 minuty Historie miłosne Historie 👁 1,725Nieco ponad miesiąc temu... Noc była idealna. Dzień był idealny. Tydzień, ostatni miesiąc, były idealne. Teraz był idealny moment. Lynn zastanawiała się dokładnie, co zrobiła, żeby w…
kontyntynuj Historie miłosne historia seksuDla mojej żony, mojej miłości, naszej miłości.…
🕑 12 minuty Historie miłosne Historie 👁 1,829Dajesz mi to spojrzenie, które mówi, że pragnienie, pożądanie i miłość wszystko w jednym. Piłem trochę, tak jak lubisz. To powstrzymuje mnie od powstrzymywania się, a głód zwierząt…
kontyntynuj Historie miłosne historia seksu