Opowieść łowcy

★★★★(< 5)

W łóżku Larissy, kto jest myśliwym, a kto ofiarą?…

🕑 12 minuty minuty Historie miłosne Historie

Była połowa października. Po drugiej stronie najeżonego wzgórza cedry i brzozy srebrzyste powoli pochłaniały uschnięte słońce. Wkrótce noc odzyska je. I wkrótce, pomyślała Larissa, czując, jak wieczorny mróz kłuł jej palce, niedługo nadejdą śniegi, a wtedy może i on przyjdzie.

Przyszedł do niej zeszłej jesieni. Wędrując z powrotem do Fort Compton, by sprzedać swoje futra i schronić się na zimę, zapytał, czy może trochę odpocząć. Został tam prawie tydzień.

Podczas ich dawania i brania, Larissa myślała, że ​​są jedynie potrzebą wymiany handlowej, tak jak on handlował z Mohawkiem i Seneką. Dopiero kiedy odszedł, naprawdę nadeszła jej zima i dopiero wtedy jej puste serce odkryło koszt ich handlu. Teraz jej jedynym pocieszeniem była perspektywa jego powrotu.

Więc Larissa obserwowała niebo, liczyła dni i czekała. Kilka dni później spadł pierwszy śnieg. Dla innych rolników z okolic Kimberling był to wczesny, niechciany gość.

Ale Larissa powitała śnieg jak stara przyjaciółka. Zajęła się, ustawiając konie i układając polana obok ognia i pieca. Wyjęła z szafy parę starych jedwabnych prześcieradeł i położyła je na cienkim materacu swojego łóżka – na wszelki wypadek, powiedziała sobie. Wyjęła białą koronkową sukienkę, którą zapisała jej babcia. Trzymając go przy swoim ciele, poprawiła włosy i przyjrzała się sobie w lustrze.

Potem przyciągnęła twarz do swojego odbicia i odłożyła sukienkę. Padał śnieg przez trzy dni i noce, przesiewając mąkę, grube płatki na drzewa i pastwiska. Czwartego popołudnia Larissa spoglądała na zachód. Dostrzegła tam postać ciągnącą sznur mułów, bezkształtną i prawie niewyraźną na tle szarości, bieli i czerni lasu.

Jej serce podskoczyło, gdy rozpoznała jego szybki krok. Z domu na farmie śledziła go, gdy szedł w dół grzbietu i przez pola. Za nim leżał ślad stóp na grubym dywanie śniegu. Jutro, pomyślała, jego odciski znikną, a niedługo i on też.

Włożyła płaszcz i wybiegła mu na spotkanie przy holenderskiej stodole. „Wróciłeś” – było wszystkim, co mogła wymyślić, by powiedzieć. Nathan był brodaty, ogorzały i zmęczony.

Nawet pod grubym płaszczem z niedźwiedziej skóry wydawał się chudszy, niż pamiętała. – Tak – zgodził się niepewnie, jakby zaskoczony, że się tam znalazł. – Jeść czy spać? zapytała.

– Jedz – odpowiedział. Gdy Nathan zajmował się mułami, Larissa podgrzała trochę gulaszu i nalała mu dużą szklankę żytniego piwa. Był głodny i pożerał jedzenie w szybkich, czubatych łyżkach. Siedzieli w niezręcznej ciszy, ale jedząc, obserwował ją oceniającym wzrokiem myśliwego. I ona też go obserwowała, od czasu do czasu dotykając jego ramienia po stole, jakby przez przypadek, ale tak naprawdę, by przekonać samą siebie, że nie był jakimś okrutnym zjawem, który jej samotność przywołała z przeszłości.

Niemal jak tylko skończył, zasnął przy ogniu, ukołysany podróżą, ciepłem i piwem. Kiedy się obudził, Larissa była obok niego. Przebrała się w sukienkę babci.

Nathan podziwiał jej szczupłe przedramiona i łydki, zbrązowiałe przez długie letnie dni pracy na polach, a teraz zaczerwienione od blasku ognia. Rozpuściła włosy, które opadały jej na ramiona w płynnych lokach, tak ciemnych i głębokich jak jej oczy. Sen go odświeżył. Przyciągnął jej twarz do swojej i próbował ją pocałować, ale odsunęła się.

'Jeszcze nie. Chcę zmyć z ciebie las. — Potrzeba czegoś więcej niż mydła i wody — wzruszył ramionami.

Wylała mu kąpiel przy ogniu. Nathan wydostał się z brudnych, podartych ubrań. – Umyję, co się da – zawołała z kuchni – ale resztę twoich ubrań spalę. Dam ci trochę Johna. Przez drzwi obserwowała go od tyłu.

Jego ciało było smukłe i twarde. Nawet golenie jego ruchy były łatwe i ekonomiczne. Larissa przyniosła Nathanowi świeże ubrania, gdy ten się wytarł. Teraz znalazła przed sobą zupełnie innego mężczyznę, bez brody i młodszego wyglądu. – Ledwo cię poznaję – zaśmiała się.

Ale od razu wydali się ze sobą łatwiejsi, jakby rok między nimi trwał nie więcej niż kilka dni. Leżeli przy ogniu. Opowiedział jej o lecie, o swoich kontaktach z plemionami indiańskimi io swoich polowaniach, ale głównie o lesie.

– Las mnie przeraża – powiedziała. – To takie dzikie. Zawsze uważam, żeby trzymać się ścieżek, bo boję się, że się zgubię. — To dlatego, że z tym walczysz. Chcesz to kontrolować, tak jak tę farmę.

Ale musisz poddać się jego nastrojom. Wtedy las cię ochroni, tak jak chroni żbiki i wilki. – Dokładnie – zaśmiała się. Pogładził ją po włosach.

– Pewnego dnia zabiorę cię ze sobą. Możemy wędrować przez tydzień i zabiorę cię do Magic Lake. Nauczę cię ufać lasowi. Wkrótce nie będziesz chciał wyjeżdżać. Opowiedziała mu o farmie.

Od śmierci Johna minęły trzy lata i każdy rok był dla niej coraz trudniejszy. Zapytał ją o zbiory, ceny, które dostała za swoje produkty, jak sobie poradziła. — Nie myślałeś o ponownym ślubie? powiedział.

Łóżko Larissy. - Och, moi sąsiedzi za chwilę wydaliby mnie za mąż, ale synowie chcą tylko darmowego służącego, a ojcowie chcą mojej ziemi. Jest mi lepiej samemu.' Gdy mówiła, światło ognia rzucało na jej twarz migoczące cienie, jak chmury dryfujące po księżycu. Pogładził policzek Larissy, jakby chciał je rozproszyć.

Przesunęła dłonią po jego klatce piersiowej. Poczuła pod jego koszulą fałdę twardej skóry. Rozpięła go i znalazła długą, postrzępioną bliznę, wciąż siną. 'Jak to zdobyłeś?' zapytała, dotykając go niepewnie. Jej palce śledziły długość blizny.

Zanim zdążył odpowiedzieć, pochyliła się i polizała go. Nathan odsunął jej twarz i pocałował ją w usta. Pachniała mydłem i lawendą. Larissa zamknęła oczy, a jego usta pogładziły powieki, muskając jej rzęsy.

Gdy jego dłonie gładziły jej kark, jego usta muskały jej kości policzkowe, aż znowu całował ją w usta, a jego język zachłannie badał jej własny. Dla Larissy każdy pocałunek wydawał się gładkim kamykiem sunącym po zacienionym jeziorze, ledwo marszcząc powierzchnię jej skóry, ale wzbudzając głębokie podteksty pożądania. Nathan podciągnął ją i poprowadził do łóżka.

Uklękli przed sobą, mocno przyciskając pierś do jej piersi. Przez sukienkę czuł jej stwardniałe sutki, a ona czuła jego twarde ciało. Naciągnął sukienkę przez jej głowę i gdy się otrząsnęła, kaskada opadających na wodę włosów opadła na ich twarze.

Pogłaskał ją po gardle, tonąc w ciemnych, zalewowych falach. Z kolei ochoczo go rozebrała. Z każdym pocałunkiem czuła, że ​​spokój i porządek jej życia ustępują, gdy prowadził ją z wąskiej ścieżki jej codziennego życia coraz dalej i dalej w oszałamiający las emocji.

Wiedziała, że ​​wkrótce straci wszystko, ale poszła dalej, kierując się jedynie instynktem, potrzebami i kochankiem. Teraz jego usta były na jej gardle, jej ramionach, a potem znowu jej ustach. Gdy każdy pocałunek stawał się mocniejszy i głębszy, wyobrażała sobie, jak spada w dół wąwozów i zboczy, upada na głowę i ląduje na chłodnej jak śnieg jedwabnej pościeli. Nathan zepchnął ją na łóżko.

Jego ręce ucztowały na niej, ślizgając się po jej ciele, wciskając jej piersi do ust. Ssał jej sutki, twarde i słodkie jak pestki dzikiej wiśni. Sapnęła. Polizał jej brzuch i wsunął język w jego zagłębienie. Teraz dla Larissy było tylko poddanie się chaosowi jej zmysłów.

Jej palce były w jego włosach, przyciskając jego twarz niżej, aż poczuł jej słoną słodycz. Nathan przeczesał palcami gąszcz jej włosów, masując miękki wzgórek nad szczeliną. Kiedy przycisnął i potarł o nią dłoń, spuścił głowę między jej uda i ssał jej różowe, uginające się usta.

Następnie szerokimi, powolnymi pociągnięciami jego język pochwycił jej łechtaczkę. Larissa jęknęła i rozłożyła nogi szerzej. W górę iw dół, jego język ślizgał się po niej, zalewając jej kończyny falami niezwykłej agonii.

Po kilku minutach Nathan przestał lizać i patrząc na jej twarz uśmiechnął się. – Jesteś taki gładki, mokry i ciepły – wyszeptał. – Tak długo na to czekaliśmy. Powiedz mi, jak bardzo tego chcesz. – O tak, kochanie – mruknęła.

– Tak bardzo cię pragnąłem. Nie mogłem dłużej czekać. Potem, wytrzymując jej spojrzenie, wsunął w nią dwa palce. Zamknęła oczy, sapiąc i szarpiąc się o jego dłoń.

Wślizgiwał się i wysuwał z niej, cały czas obserwując jej twarz i czując, jak faluje przy nim. Potem wycofał się i trzymał rękę nad ustami. Otworzyła oczy i patrzyła, jak łapie na ustach srebrną nić jej soku. – Smakujesz tak słodko, jak dziki miód – powiedział, oblizując palce. Wsunął je z powrotem w nią i wznowił lizanie jej łechtaczki, a palce i język pracowały razem w zmysłowym duecie.

Szybko doprowadził Larissę do krawędzi kuszącej przepaści; potem, gdy poczuła, że ​​zaraz spadnie, desperacko pragnąc ekstatycznego upadku, wycofał się. Czule potarł jej rozcięcie i skubał jej piersi. – Jeszcze nie, kochanie – szepnął. Stopniowo jej oddech zwolnił, a jęki ustały.

W tym momencie delikatnie odsunął kaptur jej łechtaczki, odsłaniając śliczny, różowy pączek i zaczął go ssać, obżerając się jej soczystymi owocami. – Nie przestawaj. Nigdy nie przestawaj - zawołała.

Ale Nathan zignorował swojego kochanka. Po raz drugi doprowadził ją do krawędzi, a potem trzeci raz. Larissa nie mogła już tego znieść.

– Chcę cię we mnie, kochanie, proszę – błagała. Usiadł wygodnie i otarł usta przedramieniem. „Nie, nie”, powiedziała, „Tutaj”.

Przyciągnęła jego twarz do ust i chlustała jego wargi i podbródek, delektując się własnymi sokami. Odsunął się i przycisnął ją plecami do łóżka. Klęcząc nad nią, przesunął dłońmi po jej ramionach, po jej napiętych piersiach i w dół do bioder, podziwiając jej ciało i jego kontrolę nad nim.

Złapał pośladki i pociągnął ją na kolanach. Potem rozciągnął jej uda, brązowe i śliskie od wilgoci, jeszcze szerzej. Potarł jej szczelinę dłonią, kciukami rozdzielił ją i przyciągnął do siebie.

– O Boże, czujesz się taki duży, twardy i mokry – sapnęła. Jego ręce były pod nią, przyciągając ją do siebie. Jej długie nogi obejmowały jego talię, trzymając go mocno, gdy wyginała się przy nim. Chciała poczuć jego pełną siłę.

Od razu zagubiła się w tym jednym, pochłaniającym wszystko doznaniu, czującym go w każdej części siebie i pragnącym pozostać w tym świętym miejscu na zawsze. Za lasem ich łóżka wiatr wzdychał, modrzew uderzał gałęziami o okno, a bestie wyły. Larissa trzymała w sobie Nathana, gdy ich ciała odpływały i odpływały w rytmach nocy. Wbił się w nią głęboko, mocno i stabilnie. Potem jeszcze szybciej i mocniej.

Jeszcze trudniej. Tylko ramiona Larissy leżały na łóżku, gdy przytuliła się do klęczącego kochanka. Poczuła, że ​​znów zbliża się do krawędzi przepaści. Tylko tym razem był z nią, przyciągając ją do siebie, gdy naciskał coraz głębiej.

Ostatnim skokiem pchnął ją z powrotem na łóżko. Przyjęła na siebie jego cały ciężar, gdy poczuła, że ​​upada, przewraca się w powietrzu, szlocha bez tchu i jeszcze mocniej przytula się do swojego kochanka. Jego krzyki zmieszały się z jej krzykami, gdy wyrzucał w nią swoje nasienie. Ich ciała zadrżały w napadach ekstatycznej ulgi, wyciskając każde doznanie po ich przybyciu.

Larissa i Nathan leżeli sobie w ramionach. Ich pragnienie przyniosło najkrótszy odpoczynek. Larissa oparła się na łokciu i pogładziła włosami splątaną klatkę piersiową Nathana.

– Czy to ten las, do którego chciałeś mnie zabrać? powiedziała. – Masz rację, nie chcę tego zostawiać. W rzeczywistości muszę to dokładniej zbadać.

Uśmiechnął się, gdy znów go pocałowała i poczuł, jak twardnieje w jej dłoni. Tej nocy spali bardzo mało. Kiedy Larissa się obudziła, Nathan już zrobił kawę.

Usiadł obok niej na łóżku, przeczesując między palcami jej ciemne loki. — Myślałem — powiedział. - Muszę wkrótce jechać do Fort Compton. Ale potem mógłbym tu wrócić i pomóc ci na farmie. Czy to byłoby w porządku? Uśmiechnęła się do niego kochającymi oczami i popijała kawę.

Kto jest teraz myśliwym, zastanawiała się, a kogo ofiarą?.

Podobne historie

Po prostu powiedz, że mnie kochasz, część 1

★★★★(< 5)
🕑 12 minuty Historie miłosne Historie 👁 1,060

Poszliśmy do Fabryki Serników na lunch, tak jak robiliśmy to przez ostatnie 3 piątki. Oboje uwielbiamy lokalizację i miejsca do siedzenia na tarasie z widokiem na plażę i przystań.…

kontyntynuj Historie miłosne historia seksu

Po prostu powiedz, że cię kocham

★★★★(< 5)
🕑 14 minuty Historie miłosne Historie 👁 1,031

Lata temu byłem członkiem klubu motocyklowego The Rebels. Nadal miałam kamizelkę i co kilka lat otrząsałam się z kurzu i zakładałam ją na zjazd klubowy. W tym roku, kiedy podjechałem do…

kontyntynuj Historie miłosne historia seksu

Szalone zakochane dzieci

★★★★★ (< 5)
🕑 6 minuty Historie miłosne Historie 👁 1,091

Kiedy miałam 18 lat i zbliżałam się do końca ostatniej klasy liceum, zakochałam się w jednym z moich najbliższych przyjaciół. Nazywa się Kelsey. Kiedyś rozmawialiśmy w gimnazjum i dużo…

kontyntynuj Historie miłosne historia seksu

Kategorie historii seksu

Chat