„Niektóre pocałunek dałeś mi”

★★★★★ (< 5)
🕑 22 minuty minuty Historie miłosne Historie

Zmieniła się. Tego należało się spodziewać, ale jej milczenie w drodze do domu ze szpitala nadal go niepokoiło. Była taka za długo. Starał się, jak mógł: powiedział, że tęsknił za nią i dobrze byłoby ją odzyskać. Powiedział też, że jego rodzice wpadną tego wieczoru.

Czy to będzie ok?. Spojrzał na nią, by zobaczyć, jak skinęła głową, ale wyraz jej twarzy rozdarł go w sposób, którego nie potrafił wyjaśnić. Przemówiła raz, kiedy wskazała na królika na środku drogi. Jego futro pokryte było kraterami wokół zakrwawionego rdzenia.

– Nie przejeżdżaj przez to – powiedziała. Był prawie uspokojony: nadal była przesądna w takich sprawach. - Niedługo po powrocie do domu poszła do łóżka. Nie widziała później jego rodziców. Jego matka niepokoiła się; Zostawiłem dla niej zupę, z której wyrosła skórka.

Jego ojciec z pilotem w ręku powiedział: „To trudne, musi być”. Spędzała dni w łóżku, oglądając telewizję w szlafroku i jedząc tylko owoce. Gdy bolesność zniknęła, swędzenie przejęło kontrolę i cokolwiek nadejdzie później, nie będzie miało znaczenia, ponieważ strach nigdy nie odejdzie. Jej ciemne włosy leżały na poduszce. Wziął wolne od pracy i posprzątał dom.

Nie mając nic do posprzątania poza nią, zaproponował spacer. Zaskoczyła go, choć nadal miała ten sam zagubiony wyraz twarzy. Ubrała się w łazience. Na tym delikatnym spacerze widok zużytych liści spadających z drzewa sprawił, że zaczęła płakać; później zerwała się, gdy mijali matkę podnoszącą dziecko z wózka. Trzymał ją za rękę.

Nie odsunęła się, ale była martwą istotą w jego uścisku, więc przerzucił się i objął ją ramieniem. "Będzie dobrze.". To też sprawiło, że zaczęła płakać.

"Jestem po prostu emocjonalny." "Wiem. Daj mi znać, kiedy będziesz chciał porozmawiać." Ostrzegali go, ale nadal trudno było zobaczyć, jak ta zmiana ją przytłacza i sprawia, że ​​odwraca się od niego w łóżku, mówiąc mu, że w ten sposób będzie wygodniej. Ale szła.

To była jedyna aktywność, którą dzielili przez kilka następnych dni, i to pomogło. Nie płakała tyle i mówiła. Nie o nic, co miałoby znaczenie, ale to był początek. Siódmego dnia marszu na ziemi leżał cal śniegu, a płaskie, granitowe niebo zagrażało jeszcze bardziej. Być może dlatego, że śnieg przekształcił rzeczy, nie podążali swoją zwykłą ścieżką przez park i wzdłuż ponurego brzegu rzeki.

Zamiast tego popłynęli na drugą stronę miasta, gdzie nie był od lat. Tutaj natknęli się na swoją starą szkołę, w której się spotkali, a za balustradą znajdował się budynek z prefabrykatów, w którym się znajdowali. Widział szatnię za jej drzwiami, w której rozwieszono płaszcze i pudełka na drugie śniadanie. Haki wyglądały na wysokość kolan.

Zatrzymała się, wyciągnęła chusteczkę z kieszeni płaszcza i wydmuchała nos. „Byliśmy tak mali”, uśmiechnęła się. A potem „Biedny Szymon”.

Mówiła o chłopcu, którego uderzył pięścią drugiego dnia szkoły. „Byłem zaborczy, prawda?”. Odłożyła chusteczkę. "Niemożliwie.". Ruszyli dalej, skręcając obok liceum, a potem w kolejną białą ulicę.

Jako dziecko czuł, że to opuszczone miasto jest dla niego za małe, ale teraz wszystko wydawało się jeszcze mniejsze. – Czy nie szliśmy do domu w ten sposób? on zapytał. "Codzienny.". Z dala od drogi znajdowała się ławka i cofnął się, gdy ją zobaczył.

Zwijające się płatki farby przebijały się przez śnieg miejscami jak maleńkie tonące rączki. „Całowaliśmy się tutaj. Pamiętasz?”. Uniosła brwi.

„Oczywiście, że pamiętam”. „Niewielki pocałunek, który mnie dałaś”. „Niewielki pocałunek, który mnie dałaś”. To był pocałunek, który wszystko zmienił.

Do tego czasu była chłopięcym towarzystwem; kumpel, który kiedyś pomógł mu złapać mrówki do pudełka zapałek, żeby mogli wyszkolić je do armii, wspólnika, który spiętrzył rynsztok dopóki droga nie zalała i zrujnowała im buty, którzy odkopali mu piłkę bez żadnego braku umiejętności. którzy walczyli z nim na rękę, ścigali się i walczyli z nim dwa razy, raz zaciemniając mu oko. W ich sekretnym miejscu mały zagajnik w pobliżu swojego domu zdradziła mu swoje sekrety, poza największym.Był ślepy na momenty, w których zapomniała o swojej roli, założyła włosy za ucho i zapytała, czy bardziej lubi dziewczyny o ciemnych włosach czy blond włosach. albo kiedy wcisnęła stokrotkę w dziurkę od guzika jego marynarki albo wzięła jego dłoń w rozgrzaną dłoń na jedną gorącą sekundę.

Nigdy nie pytał, dlaczego zaczęła dłużej zszedł, by otworzyć mu drzwi lub sposób, w jaki przyglądała mu się krzywymi spojrzeniami. Gdyby zwrócił na to uwagę, pocałowaliby się wcześniej. Ale tego nie zrobił, więc doszło do ogromnego ryzyka: posadziła go na tej ławce, powiedziała, że ​​ma mu coś do powiedzenia, uniosła jego podbródek palcem wskazującym, przyłożyła usta do jego. I miał nadzieję. Zmieniło to wszystko od chwili, gdy poczuł drżącą poduszkę jej warg na swoich ustach, chłód grzbietu nosa na policzku i usłyszał jej zawstydzony chichot, gdy się odsunęła, spłaszczony jego brakiem reakcji.

Patrzył na nią, jakby była obcą osobą. Potem pochylił się po więcej. Jej dłoń obejmowała jego szyję.

Jej język przesunął się po jego ustach, jego wepchnął się do jej ust. Byli razem zamknięci przez jedną zaskakującą minutę. Jej pocałunek był jednym z niećwiczonych, wrodzonych umiejętności.

Przebiegała zmysłową linią między nieśmiałością a pewnością siebie. Nikt, kogo od tamtej pory spotkał, nie mógł tak całować. Przyznał to w swojej mowie ślubnej siedem lat później.

Skłamał: powiedział, że pocałunek naznaczył go tak ostro, jak diament tnie szkło, w chwili, gdy wiedział, że się z nią ożeni. Później, w apartamencie dla nowożeńców, kiedy zsunął jej suknię do kostek, powiedziała głosem ciepłym od szampana i szczęścia, że ​​wiedziała, że ​​wyjdzie za niego na długo przed tym pocałunkiem. Jego ręka podążyła za cieniami jej pleców do szczeliny jej pośladków.

"Od kiedy?". Już się uśmiechała, odwróciła się. „Mrówki… to pudełko zapałek”.

Nawet w noc poślubną czuł, że na nią nie zasługuje. - & Gdy szli dalej, śnieg zaczął padać grubymi płatkami, które osadzały się na jej czapce i przez chwilę na jej nosie i rzęsach. Zachęciła go jej rozmowa i nie zwracał uwagi na ich trasę. Dopiero za późno zauważył, że zbliżają się do domu, w którym dorastała i do momentu, w którym się żegnał. W dniach poprzedzających pocałunek uderzył ją w ramię i uciekł.

Po pocałunku położył się do łóżka i jąkał się z rękami w kieszeniach. Nie przerwał kroku, bojąc się myśli, które może wywołać dom. Ale zatrzymała się przy bramie i skrzyżowała ręce, patrząc na wielkie okno wykuszowe.

Może wyczerpała wszystkie złe myśli. „Pamiętasz, jak nie było moich rodziców?”. Jak mógł zapomnieć to letnie popołudnie, kiedy przed nimi leżał seks, bezgraniczny i niezgłębiony jak morze? Usiedli na krawędzi jej sofy, brzydka rzecz z drewnianymi podłokietnikami. Przeglądał kanały telewizyjne, ściskając pilota między nogami, żeby ukryć podekscytowanie.

Ale wystarczyło dotknąć jej dłoni na jego kolanie, by wywołać ich wijący się szał. Wylądował na plecach, z nią na boku obok niego, jej dłoń tuliła jego mocno przez jego dżinsy. Nie wiedział, co go potem spotkało. Tak mocno wbił pazury w dekolt jej kamizelki, że wyraźnie odsłonił jej pierś i spuchnięty, ciemny sutek na szczycie.

Chwycił to wszystko, jakby to był reduktor stresu. Kiedy ją chwycił, przesunęła się na plecy na nim. Jej nogi ziewnęły rozwarte, a jego druga ręka wślizgnęła się pod pasek z przodu jej szortów i zapuścił się pod majtki. Jeden palec przebiegł wzdłuż jej szczeliny.

Westchnęła i po chwili podniosła się nad nim jak krab. Jak jeden mąż ściągnął jej szorty i majtki i spojrzał na jej odsłonięte nogi. Kolejna chwila niezrozumienia: spodziewał się, że będą takie, jakie widział po raz pierwszy pod plisowaną spódnicą: jak z kreskówki, bezkształtne jak wiązany sznurek. Ale były pełne wdzięku i kręte.

Ogrom tego odkrycia zablokował go. Znowu musiała przejąć inicjatywę. Jej twarz wtuliła się w jego szyję, jej ciepły oddech pachniał gorącą czekoladą, którą dzielili kilka minut wcześniej. z ramionami do jego klatki piersiowej i unosząc wysoko biodra, mogła na ślepo wcisnąć pod siebie rękę, szukając guzika jego dżinsów. Pękło, a jego kutas rozwinął się, spuchł i zdrętwiał.

Zsunął dżinsy i bokserki, podczas gdy ona trzymała go niepewnie między dwoma palcami. Opuściła biodra, dopóki nie spoczęła na jego brzuchu; skóra jej pośladków chłodna na jego pachwinie. Poprawiła chwyt, ustawiając jego kutasa pod kątem między nogami.

Czekał z bezdźwięczną modlitwą, żeby się nie zawstydzić. Jej nogi się otworzyły i został obmyty uczuciem ciepła, które ogarnęło główkę jego penisa. Był w środku. Pchał i czuł tylko przyjemny opór. Wciągnęła bolesny oddech przez zęby, a jej nogi wyprostowały się pod kątem rozwartym.

Była dla niego idealną formą. Jęknęła, zanuciła i westchnęła w jego usta, a jej oczy przewróciły się. Jej język przedzierał się przez jego zęby, co potwierdziło ich nierozłączność: każdy z nich umieścił część jednego w drugim. Trzymał się w niej, a potem wyszedł.

Pchnięty trochę, by na nowo poczuć błogi opór, a potem na zewnątrz, a akcja wydawała mokre odgłosy ponad szumem ich oddechów. Spojrzał jeszcze raz w dół, poza odsłonięty guzek jej wciąż odsłoniętej piersi i między jej wyciągniętymi nogami zobaczył swojego kutasa, jak wypolerowany biały dźwigar, wchodzącego w nią od spodu. Za trzecim razem, gdy się wycofał, wiedział, że nie może wrócić.

Jego nogi zgięły się i wytrysnął przy jej cipce. Pasma jego pochodzenia wylądowały jak wybielone wodorosty na jej skórze i zebrały się w pępku. Odwróciła głowę do jego głowy i westchnęła.

Jego ramię zacisnęło się na jej piersiach. Jej powolny oddech pochodził z głębi jej wnętrza. To sprawiło, że jej klatka piersiowa unosiła się i opadała jak fala oceanu, unosząc jego ramię jak statek. Pocałowała go, smakując truskawki. „Nigdy nie pozwól mi odejść”, powiedziała.

- i szła nieco przed nim. Jej rękawiczki wciąż były przyczepione do jego dłoni koniuszkami palców. Śnieg wciąż padał w burzy, ale na chwilę wyłoniło się niskie słońce i rzuciło aureolę na tył jej głowy. Ścieżka, na której się znajdowali, prowadziła ich wzdłuż torów kolejowych, obok których przejeżdżał trąbiący pociąg. Jego rozbiegane oczy śledziły każdy kolejny wagon, gdy pociąg skręcał na południe.

Poszedł w tym samym kierunku, kiedy wyjeżdżał na uniwersytet. Chciwość podróżowała z nim. Odwiedza nas wszystkich, chociaż często nie chcemy go rozpoznać, ponieważ czasami nosi krzykliwy kamuflaż obżarstwa, biznesowy garnitur skąpstwa lub swobodny strój materializmu.

Przyszło do niego zamaskowane w płaszcz samopoznania. Zawsze chciał uciec ze swojego opuszczonego miasteczka. A na uniwersytecie jego wygląd dał mu możliwość poszerzenia swojej seksualnej wiedzy, której nie odrzucił. Znalazł tuzin chętnych partnerów. Abigail (krój pixie, nos w tył) była pierwsza.

Jej brak tchu przedwcześnie rozwinięty seksualnie sprawił, że był ur. Ale była nudna, więc spróbował Emmy (mądry, przebity język), która cytowała poezję, kiedy się pieprzyli. Ale równie dobrze mógł pocałować grzbiet własnej dłoni, więc następna była Ludmiła (słowacka, wysoka), piękność, której język przenikał wszędzie. Gdyby była zabawna, nie zawracałby sobie głowy Daisy (galaretowate piersi, sutki wielkości spodków), która przeszywała go przez cztery tygodnie, aż jej kwaśny oddech i gorycz złamały jego cierpliwość.

W ciągu kilku miesięcy ona, dziewczyna, która wszystko zaczęła, miała trzynaście podbojów temu. Wyjechała na uniwersytet w tym samym czasie co on, ale pojechała na zachód. Wiadomości, które wysłała na początku semestru, wydawałyby się reliktem niewinności, gdyby kiedykolwiek jeszcze na nie spojrzał. „Miłość naprawdę boli bez ciebie…” – napisała pierwszego dnia.

„Zgadnij, kto jest na moim kursie? ♥” poszedł następny. Minutę później: „Simon! ♥”. A potem: „Proszę go uderzyć ♥”. Czytał jej naiwne wiadomości w łóżku, podczas gdy Abigail drażniła jego napletek językiem.

Nie odpowiedział. Odwiedził jeden weekend w pierwszym semestrze, ale był między nimi dystans równy długości Abi i Ludmiły. Simon zaprosił ją na randkę, powiedziała z udawanym przerażeniem, kiedy spotkała go z pociągu, ale narzekał tylko na długość podróży.

W ten weekend nazwał Simona palantem, za dużo pił i spał na jej podłodze. Wysłał jej SMS-a w drodze powrotnej na południe. Napisał, że sprawy są skomplikowane.

Zmienił się i tak dalej. Próbowałem ją delikatnie zawieść. Zanim Justine (wysportowana, potulna) przywitała go z pociągu i zrobiła mu niechlujną laskę w toalecie na dworcu, znowu o niej zapomniał.

- & "O czym myślisz?" zapytała. Znowu ten wyraz twarzy, ten, który nosiła odkąd była w szpitalu. Dopiero teraz wróciła do niego tam, gdzie po raz pierwszy ją zobaczył.

W jej pokoju na uniwersytecie, zanim skończył z nią to samo spojrzenie. Nie zły ani zazdrosny, ale poważny i bezbronny i pełen strachu, że wszystko już nigdy nie będzie takie samo. - & Po studiach pozostał na południu z Nairą (niespokojną, niemożliwą do wygrania), której ciemna skóra oczarowała go w godzinach pracy, aż ją też podbił. Tego wieczoru, wieczorem po rozmowie telefonicznej, wróciła do niego i pieprzyli się jak gronostaj. Nie zachwyciło go to tak bardzo, jak się spodziewał.

Kiedy byli w łóżku, zadzwonił jego tata i powiedział mu o tragicznym wypadku drogowym w mieście. Okropna scena. Ciała przez przednią szybę na środku drogi. Ktoś, kogo znaliśmy? zapytał.

Ta miła dziewczyna, którą lubiłeś, powiedział jego tata. Jej ludzie. Siedział, mrugając oczami, podczas gdy jego tata zapewniał go, że nie będzie oczekiwany na pogrzebie.

Ale na następnych wcisnął się w szczelinę z tyłu kościoła na nabożeństwo. Opuszczone miasto w milczeniu wypełniło swoje ławki. Chociaż nie widział jej od trzech lat, rozpoznał jej pochyloną głowę z przodu. Na herbacie pogrzebowej patrzył, jak ściska dłoń setce osób, odwzajemnia ich uściski i uśmiecha się na ich wspomnienia. Kilkanaście razy wydawało się, że może stracić panowanie nad sobą.

Jej głowa opadła, a usta drżały, ale za każdym razem odzyskiwała równowagę. U jej boku jej ochroniarz, Simon. Simon, starannie opiekuńczy, obejmując ramieniem jej talię. Simon, którego oczy jak paciorki, płonące odwieczną wrogością, od czasu do czasu wpatrywały się w niego. Minutę później podeszła do niego.

Podróżował z nią żal. Odwiedza nas wszystkich. Zwykle jesteś sam, kiedy się skrada. Ma tendencję do czekania do wczesnych godzin porannych lub przynajmniej do ostatniego pociągu do domu, zanim dławi cię smutkiem.

Ale czasami gardzi podstępem. Stoi przed tobą bezczelnie i uderza cię gwałtownie. Tego dnia stał obok dziewczyny, która rozmawiała z nim bez cienia goryczy.

„Nie sądziłem, że tu będziesz”, powiedziała. „Nie mogę powiedzieć, jak mi przykro”. Zamrugała szybko. Wziął ją za rękę i była tak gorąca i miękka, jak pamiętał.

Patrzyli na siebie, jakby żal wstrząsał nim za ramiona i pytali, dlaczego nigdy nie doceniał tego piękna. Te gęste brązowe oczy były z czerwonymi obwódkami, ale jej policzek wciąż miał dołeczek, kiedy się uśmiechała. Żal zapytał, o czym myślał? Jakim rodzajem zgniłego nędzarza był, że ją porzucił? A potem, łagodząc jego pogardę, żal zasugerował, żeby poprosił o spotkanie z nią przed powrotem na południe. Może nie było za późno.

Ale już zwróciła się do kogoś innego, by podziękować im za przybycie. - Spędził kilka następnych dni z rodzicami, ale rzadko wychodził z łóżka. Oglądał telewizję, dopóki mama nie powiedziała, że ​​lepiej zacząć się pakować do pociągu. Wstał i ubrał się, a potem bez słowa wybiegł przez drzwi. Nadal była w domu rodziców.

Otworzyła drzwi, wyglądając na zmęczoną i piękną. Bez makijażu, włosy upięte w wysoki kucyk. „Przepraszam” – powiedział. Przekrzywiła głowę.

Zdezorientowany uśmiech. "Powiedziałeś, na pogrzebie." "O wszystkim, mam na myśli." Zawahała się, po czym otworzyła drzwi szerzej. Poszedł za nią do kuchni. Tam opowiadała o swoich rodzicach, powoli podgrzewając mleko w rondlu, którego zachęcono, że pamiętała, że ​​mu się to podobało. A kiedy mówiła, uderzyły go cechy, które przeoczył w jej poczuciu humoru, bystrości i nieartykułowanym wdzięku.

Wszystkie te rzeczy, których szukał, odkąd ją zostawił. – Czy Simon jest tutaj? powiedział. - Dlaczego? Chcesz z nim porozmawiać? Podała mu kubek czekolady. "Wyszedł.".

„Szkoda”, powiedział. "Myślałem, że go uderzę.". Miał to na myśli jako żart; ukłon w stronę ich dzieciństwa. Nie widział nadchodzącego klapsa. Jej płaska dłoń wylądowała ostro na jego policzku, kłując go.

Jego kubek poleciał i uderzył w drzwiczki piekarnika. Jej druga ręka zamachnęła się, by zadać odpowiedni cios w jego drugi policzek. Złapał to, ale zawsze była szybka. Zacisnęła w pięść dłoń, która go spoliczkowała i mocno uderzyła w brzuch. Zamknęła się; jej drugie uderzenie było słabsze.

Jej trzecia prawie nie wylądowała. Objął ją ramionami, jak zrobiłby to upojony pięścią bokser. – Dlaczego wróciłeś? powiedziała. "Polubiłem twoich rodziców." "Tylko to?" Jej głos drżał. "Nie chciałem, żebyś był sam." – Proszę, nie mów tak.

Nie teraz. Opadła na niego. Jej ramiona zadrżały i wyrwał się jej cichy szloch. Przyłożył jej gorący policzek do gardła i poczuł, jak jej łzy kapią na jego obojczyk.

Jej zacinający się oddech był gorący i ostry w jego uchu. Jej mokra, lśniąca twarz tak blisko jego. – Lepiej idź – powiedziała mu do ucha.

Wierciła się bez przekonania, żeby się uwolnić, ale on ją trzymał. „Nie uderzysz mnie, jeśli pozwolę ci odejść?”. Znowu się wykręciła, opierając się o jego ciało, opierając go o blat. – Simon niedługo wróci – powiedziała. Jej słowa, tak blisko siebie, połaskotały go.

Nadal ją trzymał. Nie była w stanie uwolnić ramion, ale szukając dźwigni, uwięziła palce w pasie jego dżinsów. Jego przycisk wyskoczył. – A czy powinienem iść? powiedział. Wierciła się, drapiąc się po nim.

Jego niezapięte dżinsy zsunęły mu się na kolana, a jej zgrzytliwy kontakt pozostawił go z erekcją, haniebnym wielkim patykiem między nimi. Musiała to poczuć na brzuchu. Ale nie zareagowała.

Odpoczywała, pokonana i dysząc, opierając się o jego koszulkę. „Nie chcę, żebyś szedł”, powiedziała. Postawił na hazard: puścił jej ramię i położył palec pod jej brodą. Podniósł jej usta do swoich i pocałował ją. Odsunęła się i spojrzała na niego dziwnie z lśniącymi łzami.

A potem wróciła do niego, jej usta tańczyły na jego wargach z lekkością łyżwiarza. Całowała go raz za razem. Na nosie iw miejscu przy obojczyku, które doprowadzało go do szaleństwa. Nigdy nie zapomniała. Jej ręka powędrowała do przodu, w szczelinę jego bokserek.

Dotyk uwolnił w niej coś odległego i dzikiego. Chwyciła go i poruszała ręką w górę iw dół, nabierając prędkości, aż masturbowała go tak energicznie, że na jej przedramieniu pojawiły się ścięgna. Jego kutas, gruby i czerwony, wskazywał z bokserek na światła w kuchni. Ale to nie bolało.

Jej dotyk był cudowny, jak zaimprowizowany balet na jego penisie. Jej palce unosiły się nad jego kutasem. Jej druga ręka tańczyła pod jego koszulką aż do sutka, pocierając go szybko z boku na bok.

Odsunęła jednocześnie obie ręce, rozpięła dżinsy i odwróciła się, by podnieść się na blacie. Dotarła do krawędzi i rozchyliła nogi. Odsunęła na bok klin swoich majtek, odsłaniając cipkę. Ten wyraźny widok doprowadził go do utraty przytomności. Był w niej jak zwierzę.

To wydawało się nieprawdopodobnie właściwe. Tak dobre, jak zawsze. Lepszy. Jak układanka pasująca do siebie. Pieprzyli się i pieprzyli.

Pociągnęła go za włosy, przyciągając do piersi. Wsunął ręce w górę jej torsu, podciągając jej bluzkę pod pachy i prawie wspinając się na blat. Sapnęła, jęknęła i odchyliła się do tyłu, wrzucając do zlewu zestaw przyborów kuchennych.

Zakrył jej pierś ustami i ssał ją w całości. Wyślizgnął mu się z ust gumowaty i lśniący. Przewrócił się na jej przód i ściągnął jej figi do połowy do kolan i wszedł w nią od tyłu przez krawędź blatu, jego kutas wbił się w nią, a dłonie ściskał mocno policzki jej tyłka w obu dłoniach. „Kocham twojego kutasa we mnie”, wyszeptała. "Czuje się dobrze." Jej jednoznaczność zainspirowała go.

Wszedł w nią szybciej, a jej ciało zareagowało. Drżała i płakała, położyła ręce płasko na powierzchni i płynęła falami. A potem on też przyszedł, z czego połowa głęboko w niej, a połowa na zewnątrz, kiedy wycofał się za późno; energiczne tryska w jej kręgosłupie. Odpoczął na jej odsłoniętych plecach, na swoim miejscu.

Wszystko zwolniło. Przyłożyła jego dłoń do ust i pocałowała jego dłoń i wzdłuż wewnętrznej strony przedramienia do zgięcia łokcia. A potem trochę płakała. „Tym razem nie pozwolę ci odejść” – powiedział.

To był moment, w którym zdał sobie sprawę, że od początku ją kochał. Ale nigdy nie mógł im tego powiedzieć w swojej mowie ślubnej. W końcu Simon był gościem. - & Minęli zagajnik w migotliwym, siarkowym blasku od świateł ulicy naprzeciw zapowiadanego zmierzchu. To było miejsce, w którym czasami spotykali się razem.

Ich sekretne miejsce. – Chodź tędy – powiedział, przeciągając ją przez szczelinę. Przemykali się obok nagich gałęzi i po pokrytej śniegiem ziemi, która ustąpiła miejsca głębokim śladom stóp. Prawie zgubiła but w s. - To było gdzieś tutaj, prawda? Nasze miejsce.

Kręcili się przez chwilę w mroku, zanim zatrzymał się przy jałowej brzozie na środku polany. Był zgubiony. "To nie ma znaczenia.

Prawdopodobnie jest zarośnięte." Odwrócił się do niej i położył ręce po obu stronach jej głowy, opierając dłonie o pień drzewa. Ich oddechy zachmurzyły się w górę. Pochylił się i pocałował ją.

To był pierwszy raz, kiedy zrobił to, odkąd wróciła. Na nowo był zdumiony niesamowitą miękkością jej. Jak każdy pocałunek był innym owocem tego samego drzewa. Urwała. „Nie ma mnie tak dużo”, powiedziała.

Zbadał czułość jej nosa, miękkość wokół oczu. Ta znajoma luka. To spojrzenie, które wciąż ją prześladowało. Rozważał wszystko, co chciał w tym momencie powiedzieć, ale to było za dużo. Potrząsnął głową.

Wciągnął się w nią, dusząc się intensywnym fizycznym i emocjonalnym pożądaniem. "Mam najlepszą część ciebie, właśnie tutaj." Nie odezwała się, ale jej rękawiczki dotykały tyłu jego głowy. Jego ręce wsunęły się pod jej kurtkę i górę dżinsów z tyłu. Wzdrygnęła się na ich chłód na skórze.

Stamtąd jego dłonie przesunęły się w górę jej kręgosłupa i rozdzieliły, by podróżować w górę jej boków. Nie powstrzymała go, choć nie poszli dalej. Śnieg zaczął padać mocniej. – Jesteś niepoprawny – powiedziała. "Masz ten efekt." Przez jej twarz przemknął niepewność.

"Jeszcze?". Jakby szukając potwierdzenia, jej rękawiczka przesunęła się między jego nogami. Znalazł tam twardość.

Jej ręka powoli przesunęła się w górę. Pokiwał głową. "Jeszcze.".

Rozpięła jego guzik, jej oczy nigdy nie spuszczały jego. „Masz bardzo dużą erekcję” – powiedziała. Pochyliła się do przodu tak, że jej nos dotknął jego. "Ale lepiej się pośpieszmy. Inaczej możemy znowu zepsuć buty…".

Podobne historie

Drifter Ch.

★★★★★ (< 5)

Nieznajomy przynosi nieoczekiwane uczucia…

🕑 50 minuty Historie miłosne Historie 👁 1,521

Kali obudziły odgłosy ruchu dochodzące z dołu. Przewracając się na bok, sprawdziła godzinę, mrużąc oczy na jasny ekran telefonu. 3:2 Marszcząc brwi, podniosła się do pozycji siedzącej i…

kontyntynuj Historie miłosne historia seksu

Uspokoić i uwieść, część 3

★★★★★ (< 5)

Danicka i Sam spędzają romantyczną noc.…

🕑 22 minuty Historie miłosne Historie 👁 1,823

„Jakie to uczucie, kochanie?”. Mięśnie Sama falowały pod moim dotykiem jak fale na oceanie. To był drugi raz, kiedy zrobiłem mu prawdziwy masaż i mogłem powiedzieć, że było to dawno…

kontyntynuj Historie miłosne historia seksu

Świętowanie weekendu część 2

★★★★(< 5)
🕑 7 minuty Historie miłosne Historie 👁 1,542

Obudziłam się przytulona do niego, z głową opartą na jego nagiej klatce piersiowej. Nie mogłem przestać myśleć o poprzedniej nocy. Tak dobrze było znów być zakochanym; do diabła, dobrze…

kontyntynuj Historie miłosne historia seksu

Kategorie historii seksu

Chat