Tam nic nie było. Wtedy było wszystko. Ciemność ustąpiła miejsca światłu, gdy Wszechświat zrodził czas i przestrzeń wraz z rozszerzaniem się Kosmosu od jego początków.
Dziewczyna pochyliła się do przodu i patrzyła przez okno w kształcie łzy swojego małego statku, gdy mrugnął do istnienia i unosił się w pustce, gdy wokół niej formowały się pierwsze systemy gwiezdne. Spojrzała na cyfry na tarczy. Przybyła niecałą milisekundę po tym wydarzeniu. Nie można było się zbliżyć, bo prawa czasu na to nie pozwalały, a podróżowanie odbywało się tylko wtedy, gdy czas był czymś. Rozpoczęła się wielka ekspansja, więc z uśmiechem spojrzała na inne statki przybywające do jej lunety.
Oczywiście będą inni. Inni ją lubią. Tutaj, aby być świadkiem początku wszystkiego. Siedziała tam godzinami w swoim małym kokonie, gdy dryfował po c-belkach, które błyszczały i iskrzyły się dookoła niej.
Cud i piękno tego wszystkiego wciąż łapało jej oddech, gdy patrzyła. Mogłaby tu spędzić całą wieczność i byłoby to dla niej tylko mrugnięciem oka. Na czarnym panelu przed nią zamigotało delikatne niebieskie światło.
Czas iść. Czas wracać tam, skąd przyszła. Dzisiaj był bardzo ważny dzień. Dzień, w którym pozna sens swojego życia i powody, dla których została wybrana. Wciskając niebieskie światło, dziewczyna usiadła z powrotem na wyściełanym siedzeniu i nasłuchiwała, jak pojedynczy silnik zaczął się ładować do skoku.
Czuła się zdenerwowana, a nawet przestraszona tym, co czeka ją w domu. Nawet obserwowanie początków wszystkiego było niczym w porównaniu z tym, co zamierzała zrobić w przyszłości. Ta historia zaczęła się bardzo, bardzo dawno temu i zakończy się dopiero bardzo, bardzo długo. - Pośpiesz się, Harry! ponaglił Dorothy podekscytowany: „Nie możemy się spóźnić na spotkanie z Czarodziejem!”. Dziewczyna złapała mnie za rękę i pociągnęła przez łąkę i w górę niskiego wzniesienia, aż oboje stanęliśmy razem na szczycie wzgórza.
Odwróciła się do mnie, śmiejąc się z warkoczykami wiejącymi na wietrze, gdy zielona trawa wokół nas odpływała i płynęła jak fale na morzu. „Patrz," wyszeptała, wtulając się w mój prawy bok, a jej piesek biegł wokół nas i gonił motyle. „Mówiłam ci, że to prawda." Ona miała rację. To było naprawdę prawdziwe.
Stałem tam ze zdumieniem i sapałem na widok jego wspaniałości i wspaniałości. Tam w oddali było wielkie Szmaragdowe miasto OZ. Dorothy odwróciła się i wskazała na ciemnoniebieskie niebo. "Look Toto!" zawołała, gdy wielkie sterowce w kształcie opalu pływały spokojnie nad jej głowami, a ludzie machali do nas z drewnianych gondolierów zawieszonych pod wielobarwnymi sterowcami, gdy kierowali się w stronę odległej strony metropolii i starego portu miejskiego, który nawet z tej odległości można było zobaczyć rój aktywności w tym dniu wszystkich dni.
Pozwoliłem jej znów wziąć mnie za rękę i szedłem, gdy przeskakiwała drogą w kierunku kamiennego mostu, który prowadził do imponujących bram miejskich, gdzie ludzie wszystkich kształtów i rozmiarów już szli na uroczystość. Dwóch kozackich strażników, każdy wysoki na siedem stóp, w fioletowych kapeluszach, płaszczach i mundurach z niedźwiedziej skóry, stało po obu stronach wejścia, trzymając długie włócznie, gdy pilnowali setek, jeśli nie tysięcy, zbliżających się do miasta. Dorothy podniosła psa i włożyła go z powrotem do koszyka. „Trzymaj się blisko,” ostrzegła mnie, ściskając moją lewą dłoń. „Trzymaj się blisko, bo inaczej już nigdy się nie odnajdziemy, Harry!”.
Przejechaliśmy przez bramy miasta, których szmaragdowy łuk lśnił w porannym słońcu, gdy uderzyła mnie prawdziwa wielkość tego, co widziałem. Naprawdę poszliśmy zobaczyć Czarodzieja. Czarnoksiężnik z Krainy Oz.
Wszędzie wokół nas sprzedawcy tego, tamtego i tamtego ustawili stragany, aby sprzedawać swoje towary ludności, a zapachy i dźwięki wrzących miedzianych czajników i bulgoczących garnków wypełniały powietrze. Dorothy obróciła się i przycisnęła do mnie. Spojrzała na mnie tymi szerokimi niebieskimi oczami, które ostro kontrastowały z jej włosami w kolorze różanych pączków. Miała na sobie niebieską letnią sukienkę w kratkę z białym kołnierzykiem w kształcie litery V, który odsłaniał parę sporego biustu wciśniętego w jej stanik.
Położyła palec na brodzie i niewinnie zrobiła dołeczki. - Wrócę za dwa potrząśnięcia owczym ogonem, a nie chwilę wcześniej, Harry. Poczekaj tam jak grzeczny chłopiec - obiecała, gdy wepchnęła mi koszyk w ramiona i odwróciła się, by zniknąć w szalejącym tłumie. Co za cholera? „Hej, czekaj”, krzyknąłem ponad hałasem, „Gdzie idziesz ?!”. Przeskoczyła przez dziedziniec w stronę budynku, w którym na zewnątrz siedzieli barmani i obserwatorzy, a zajęte barmanki krzątały się wkoło, obsługując klientów z butelkami piwa.
Dotarła do najwyższego stopnia i odwróciła się, żeby pomachać mi. - Aby czarodziej wiedział, że tu jesteśmy, głuptasie! I po tym zniknęła w środku. Stałem tam przez chwilę, wpatrując się w szyld przed zajazdem. - Gałka Hobgoblinów - powiedział i uśmiechnąłem się pomimo mojego dziecięcego zmieszania.
Wziąłem głęboki oddech i poczułem, jak mgła zaczyna się unosić, a moja głowa zaczyna się oczyszczać. Spojrzałem na słońce i zdałem sobie sprawę, że za nim siedział mniejszy bliźniak. Jak długo tu byłem? Godzina? Dzień? A skąd się wzięła Dorothy? Nagle nastąpiło zamieszanie. Ponad głowami tłumu widziałem pół tuzina strażników miejskich ścigających kogoś boczną uliczką z wyciągniętymi szczupakami. Nie widziałem nikogo i zastanawiałem się, w jakich kłopotach się znaleźli.
Kradzież kieszonkowa lub kradzież jedzenia pewnie już wcześniej myślałem, ku mojemu zdziwieniu, że znalazłem kłopoty. Dziewczyna wyśliznęła się zza rogu i wbiegła prosto na mnie, aby odbić się i spaść na tyłek ze słyszalnym „Ooo!” W chmurze kurzu potrząsnęła głową, gdy zrobiłem krok do przodu, żeby zobaczyć, jak wygląda i dowiedzieć się, kim jest. W dniu, w którym czas wydawał się nie mieć większego znaczenia, powoli się zatrzymywał.
Dziewczyna wyglądała na mniej więcej dwadzieścia lat dawać lub brać. Miała długie, rozczochrane orzechowe włosy, które opadały jej na ramiona i były związane opaską około sześciu cali od końca. Jej oczy były ognisto-niebieskie z nosem, który był bezczelnie zuchwały i parę ust, które powoli rozszerzyły się w szeroki, promienny uśmiech, kiedy zobaczyła mnie stojącego tam, wpatrującego się w nią z otwartymi ustami, ponieważ była najpiękniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałem . Miała na sobie dziwnie wyglądający ciemnoszary jednoczęściowy strój, który wyglądał zupełnie inaczej niż wszyscy inni, łącznie ze mną. Zamrugała i jeszcze raz potrząsnęła głową, zanim spojrzała na mnie od góry do dołu.
"Cóż, spójrz na siebie!" uśmiechnęła się, gdy ludzie krzątali się wokół nas z okrzykami strażników w tle, gdy się zbliżali. „Jesteś taki, jak sobie wyobrażałem, że będziesz” - uśmiechnęła się ze zdumieniem, podnosząc się na równe nogi. Stałem tam, wpatrując się w nią, gdy powoli wyciągnęła do przodu prawą ręką i objęła mój lewy policzek, który delikatnie głaskała kciukiem. „To jest takie niesamowite”, powiedziała cicho do siebie. Ułożyła się na biodrach i ujęła moją twarz w dłonie, gdy jej oczy spojrzały głęboko w moje.
Czułam się, jakbym tonęła, im dłużej patrzyliśmy na siebie. Chciałem coś powiedzieć, ale powiedzenie czegokolwiek było niemożliwe. "Czym jesteś?" szepnęła: - Jedenaście? Dwanaście? zapytała: „Wyglądasz na dwanaście lat. Więc musiałaś mieć około sześciu lat, kiedy pierwszy raz zobaczyłem…” zaczęła mówić, gdy nagle pojawił się za nią strażnik i złapał ją za ramiona. Wykręciła się w jego uścisku, by spojrzeć na mnie.
„Nie jesteś sam, Harry. Możesz myśleć, że jesteś, ale nie jesteś. Nawet tutaj.
Nawet w tym cudownym miejscu. To dopiero początek. To tylko początek wszystkiego. Pamiętaj o tym, kiedy wrócisz! ”. Chrząknęła, gdy strażnik podniósł ją z nóg.
Zrobiłem krok do przodu, żeby jej pomóc. „Nie, nie," powiedziała z uśmiechem. „Wszystko w porządku.
Nic mi nie będzie. Rób dalej to, co robiłeś. Pamiętaj, żeby zawsze podążać tą żółtą ceglaną drogą, Harry. To zawsze będzie cię prowadzić z powrotem tam, gdzie należysz! ” Przybyli inni strażnicy i stali wokół dziewczyny. Nie było teraz ucieczki.
A przynajmniej tak myślałem. Czekać. "Skąd znasz moje imie?!" Krzyknąłem na nią. Byłem absolutnie przekonany, że nigdy się nie spotkaliśmy, a ona wyglądała na co najmniej dziesięć lat starszą ode mnie.
Kim ona była?. Nie odpowiedziała, ale w zamian zadała mi pytanie. „Który to rok dla ciebie, Harry?”.
Spojrzałem na nią przez hałas. Co? Rok? Który to był rok? Co za głupie pytanie. Potrząsnąłem głową, a ona tylko skinęła głową, jakby zrozumiała. Ku mojemu całkowitemu zdziwieniu posłała mi całusa i pomachała. Wtedy, gdy spojrzał na nią, byliby porywaczami, sięgnęła za prawe ucho i natychmiast rozpłynęła się w powietrzu, pozostawiając strażników stojących w kręgu, zdezorientowanych i mamroczących między sobą.
Takie było zauroczenie, wróciłem do małej wnęki i spojrzałem w dół do kosza, aby zobaczyć, że Toto się na mnie gapi. Co do cholery właśnie się stało? Gdzie ona poszła? A potem, gdy myślałem, że sytuacja nie może już stać się bardziej szalona, pies powiedział do mnie: „Pamiętaj o misji, Harry”, powiedział szorstko, „Pamiętaj o misji”. Patrzyłem z otwartymi ustami na gadającego psa.
Misja? Jaka misja? Dorothy złapała mnie za rękę i zaciągnęła do zadymionej jaskini, którą była Gałka Hobgoblinów. Wewnątrz powietrze było gęste od dojrzałego tytoniu i innych zapachów, o których nawet nie chciałem myśleć. Byliśmy w jakiejś recepcji, która wyglądała jak miejsce spotkań łotrów, łajdaków i piratów.
„Harry, musisz podpisać księgę gości,” powiedziała mi, pchając mnie do przodu, tak że stanęliśmy przed drewnianym dębowym kontuarem, który miał otwartą księgę i mosiężny dzwonek. „Musisz podpisać książkę, abyśmy mogli jedź tam, gdzie musimy! ” nalegała. W porządku. W porządku.
Mogę to zrobić. Podniosłem dzwonek i zadzwoniłem. Nie wiadomo skąd, zza kontuaru wyskoczyła postać i oboje odskoczyliśmy o krok z zaskoczenia.
- Hej, diddle diddle powiedział kot ze skrzypcami, co mogę dla was zrobić tego pięknego dnia? - powiedział Strach na Wróble, opierając się na łokciu i bębniąc palcami prawej dłoni o blat przed nami. Gapiłem się na niego. Był człowiekiem zrobionym ze słomy i umiał mówić. Oczywiście był i mógł.
Podniosłem pióro i zapisałem swoje nazwisko w księdze gości. "Uch, czy muszę coś płacić?" Zapytałem go: „Ponieważ myślę, że nie mam żadnych pieniędzy”. Strach na wróble spojrzał na mnie w zamyśleniu. „Cóż, gdybym miał mózg, powiedziałbym ci.
Ale skoro nie mam, nie mogę. Ale skoro jest to jeden dzień w roku, kiedy pojawia się Wielki Czarodziej z OZ, powiedzmy, że ten jest w domu, „Zadzwonił dzwonkiem i mrugnął do mnie,„ No, idziemy ”, rozpromienił się,„ Kolejna dwójka zarejestrowała się i jest gotowa do pracy! ”. Kolejne dwa? Było więcej? Gdzie byli inni? Czy byliśmy częścią większej grupy? Odwróciłem się i moje usta opadły z zaskoczenia, gdy zbliżyła się wysoka srebrna postać. - O Boże łaskawy.
Zobacz, kogo tu mamy. Jeszcze dwóch na spotkanie z Wielkim OZ! - powiedział Blaszany Człowiek, który trzymał w dłoni pojemnik z oliwą i wlewał go do prawego ucha. Zrobiłem krok do tyłu i wskazałem na niego: „Yuh, ty, jesteś Blaszanym Człowiekiem!”. Sapnęłam, gdy pochylił się nade mną, gdy stałam, gapiąc się na niego ze zdumieniem: „Co robisz?”. Przewrócił oczami, gdy jego stawy zapiszczały i jęczały, gdy się poruszał.
„Smarowanie, Harry," wyjaśnił. „Trzy razy dziennie, żeby nie zamarznąć. Teraz, gdybym miał serce, nie musiałbym tego robić," westchnął. Rozległo się klepnięcie w ramię i odwróciłem się, żeby zobaczyć, kto to.
Krzyknąłem i w szoku wyskoczyłem w powietrze. Święta krowa. To robiło się śmieszne! Tchórzliwy Lew uniósł łapy.
„No dalej, ty mały głupku”, warknął, „Podnieś je. Podnieś!”. Zrobiłem to i stałem tam z podniesionymi pięściami. Lew wrzasnął głośno, rozłożył obie ręce i poddał się. - Hej, hej, hej, dzieciaku.
Uspokój się! błagał, chwytając się za ogon i gryząc na końcu: „Nie zniosę dramatu!” rumienił się, jego dolna warga drżała, jakby miał się rozpłakać. Czekać? Co? Och, oczywiście. „Potrzebujesz odwagi!” Powiedziałem mu. Rozłożył szeroko ramiona.
"WIEM!" krzyczał: „Wciąż wszystkim to powtarzam !!”. Więc stałem tam z Blaszanym Człowiekiem, Tchórzliwym Lwem i Straszkiem na Wróble, wszyscy patrzyli na mnie, gdy Dorothy zeskoczyła z powrotem po schodach i złapała mnie za rękę. - Chodź, Harry! powiedziała podekscytowana: „Już czas!”. "Czas?" Odpowiedziałem tępo. Złapała mnie i przytuliła.
„Czas poznać czarodzieja!” rozpromieniła się, wciągając mnie po schodach, podczas gdy inni szli między sobą, mamrocząc. Strach na wróble stał na dolnym stopniu i patrzył na nas. - Wybierasz się na spotkanie, wiesz z kim? krzyknął: „Wielki facet?”. Dorothy skinęła głową. „Rzeczywiście!”.
"Mogę dołączyć?" - zapytał patrząc na pozostałych dwóch stojących za nim. „Jasne”, powiedziała dziewczyna, „Im więcej, tym weselej. Musimy się spieszyć, więc pospiesz się!”. Okazało się, że zajazd wcale nie jest zajazdem.
Znaleźliśmy się w długim, czerwonym korytarzu oświetlonym latarniami i z ogromnymi drzwiami na drugim końcu. Dorothy zachichotała i nadal ciągnęła mnie za sobą, razem z resztą naszej grupy. Korytarz wydawał się nie mieć końca i wszyscy z trudem łapaliśmy oddech, gdy w końcu dotarliśmy do Wielkiego Wejścia do Sali OZ.
Wszyscy odwróciliśmy się i spojrzeliśmy po sobie, zastanawiając się, co dalej. Tchórzliwy Lew próbował ukryć się za Straszkiem na Wróble, który drapał się w głowę i wyglądał na zdziwionego naszą sytuacją. "Nie patrz na mnie!" zawołał, głaszcząc nerwowo swój ogon, „Nie pukam!”. Zanim ktokolwiek mógł zrobić lub powiedzieć cokolwiek więcej, rozległ się wielki huk „ENTER !!”.
które odbijały się echem w długim korytarzu za nami. Tchórzliwy Lew natychmiast ze strachu wskoczył w ramiona Blaszanego Człowieka. Z wielkim brzękiem drzwi powoli się otworzyły, ukazując Wielką Salę wypełnioną setkami klaszczących i wiwatujących ludzi, gdy nasza mała trupa weszła do środka i skierowała się w stronę platformy, gdzie na szmaragdowym tronie siedziała postać w czerwonej szacie i kapturze. - To czarodziej, Harry! - szepnęła Dorota, gdy Toto szczekał w swoim koszyku.
Czarodziej? PRAWDZIWY czarodziej OZ ?! Zatrzymaliśmy się na dole marmurowych schodów i czekaliśmy, aż postać wstanie i podniesie ręce, aby powstrzymać tłumy klaskające i wiwatujące. Zmarszczyłam brwi, bo nie mogłam zobaczyć jego twarzy, kiedy jego kaptur był naciągnięty tak daleko, że ją ukrywał. „DOBRY DOSKONAŁY OBYWATELI OZ.
DZISIAJ JEST JEDEN DZIEŃ W ROKU, KTÓRZY ZWASZAM, KTÓRZY UZNAJĘ, ŻE GODNE O UDZIELENIU UDZIELENIA WAS. POWIEDZ MI NASTĘPNIE, CZEGO CHCESZ NAJBARDZIEJ? ”. Zrobił krok do przodu i przyjrzał się każdemu z nas po kolei. „JESTEŚ TAM,” powiedział, wskazując na Dorothy i jej rubinowe pantofle, „CZEGO NAJBARDZIEJ PRAGNISZ?”.
Dorothy niepewnie zrobiła krok do przodu i dygnęła. „Cóż, panie czarodzieju, naprawdę chciałbym wrócić do Kansas. To mój dom, który widzisz i gdzie mieszkają wszyscy ludzie, których kocham”. Czarodziej skinął głową i wskazał Stracha na Wróble. „A TY.
CO JEST JEDYNĄ RZECZĄ, KTÓREJ MOGĘ CI PRZYZNACZYĆ, ABY SPEŁNIŁA TWOJE MARZENIA?”. Strach na wróble zakaszlał i odchrząknął. „Mózg, proszę pana.
Chcę umieć robić Rachunek. Chcę wiedzieć, dlaczego suma pierwiastków kwadratowych z dowolnych dwóch boków trójkąta równoramiennego jest równa pierwiastkowi kwadratowemu z pozostałego boku.”. Czarodziej powoli skinął głową. „HMMMMMM.
A TY?”. Blaszany był tak zdenerwowany, że grzechotał, skrzypiał i trząsł się, robiąc krok do przodu. „Nie chciałbym niczego bardziej niż mieć serce, Panie, abym mógł usłyszeć, jak tyka i wiedzieć, co czuję, że jest dobre i prawdziwe”. Gdyby Tchórzliwy Lew mógł zniknąć w kłębie dymu, zrobiłby to.
Wszyscy stanęliśmy za nim i popchnęliśmy go do przodu. „Wuh, wuh, cóż,” zadrżał, nerwowo gładząc ogon. „Mam być królem dżungli, ale naprawdę nie jestem. Jak mogę być królem dżungli, skoro nawet się boję, spójrz w lustro. Aby być królem, muszę być wieloma rzeczami dla wszystkich ludzi, ale przede wszystkim muszę mieć odwagę swoich przekonań.
Nie chcę już być tchórzliwym kremem! ” błagał, opadając ramionami i westchnął długo. „I WIERZYSZ, ŻE MOGĘ TO ZROBIĆ DLA CIEBIE?”. Tchórzliwy Lew przytaknął z entuzjazmem. „Wierzę, wierzę. Wierzę.
Wierzę. Tak. Tak.
Czarodziej chrząknął z satysfakcją, po czym zwrócił się do mnie. „A TY, CHŁOPCU,” zapytał, „CZEGO CHCESZ NAJBARDZIEJ?”. Uch.
W porządku. Czego chciałbym teraz najbardziej życzyć? Właśnie w tej chwili? Odpowiedź przyszła do mnie w jednej chwili. W pewnym sensie już o to zapytałem, ale nigdy nie otrzymałem odpowiedzi. Spojrzałem na moich towarzyszy, którzy uśmiechali się do mnie i zachęcali mnie do pójścia naprzód. Biorąc głęboki oddech, zrobiłem pierwszy krok.
Potem kolejny i kolejny, aż znalazłem się przed Wielkim Czarnoksiężnikiem z OZ, którego uśmiech, który teraz widziałem, gdy patrzył na mnie z góry. Pochylił się do przodu, gdy położyłam dłoń na ustach, abym mogła mu szeptać. Skinął głową, kiedy powiedziałem mu, czego chcę bardziej niż czegokolwiek, a kiedy skończyłem, położył rękę na moim ramieniu. „ZE WSZYSTKICH ŻYCZEŃ, KTÓRE JUŻ DZIŚ UDZIELIŁEM”, zawołał do uciszonych tłumów, „TO ŻYCZENIE JEST NAJBARDZIEJ SPECJALNE. WSZYSTKIE RZECZY SĄ MÓWIONE I ZROBIONE, PRAWDZIWA MIŁOŚĆ I ODKRYWANIE JEDYNEJ RZECZY, KTÓRA MA ZNACZENIE.
”. Tłum zaczął wiwatować, a ja cofnąłem się. Nad nami nagle pojawiło się szerokie, błękitne niebo, a nad naszymi głowami pojawił się ogromny statek powietrzny i wiedziałem, że zbliża się, by zabrać mnie z powrotem do domu. Odwróciłem się, żeby pożegnać się z moimi nowymi przyjaciółmi.
Dorothy podbiegła i mocno mnie przytuliła. - Harry, jesteś takim wyjątkowym małym chłopcem. Ale jesteś wyjątkowy w szczególny sposób, ponieważ dla niej jesteś naprawdę wyjątkowy.
Wróci. Mogę ci to obiecać. Więc bądź gotowy! Pocałowała mnie w policzek i przez chwilę trzymała na wyciągnięcie ręki, po czym pozwoliła mi się cofnąć, gdy statek wylądował. Ten świat się zmieniał.
Jego kolory stały się bogate i żywe, gdy ludzie machali i wiwatowali, gdy wsiadałem na pokład mojej powrotnej przejażdżki do domu. Tak dużo ludzi. Tyle twarzy, których nigdy nie znałam ani nie poznam. Gdy statek powietrzny wzniósł się w błękit poza nią, wszystko zaczęło powoli zanikać.
Przygoda dobiegała końca. I jedyne, o czym mogłem myśleć, to piękna pani, która powiedziała: „Hej, spójrz na siebie!”. Było jeszcze ciemno, kiedy otworzyłem oczy i wpatrywałem się w cienie migoczące na suficie mojej sypialni. Sen już zaczął się wymykać, a ja biegałem po głowie, próbując złapać i przypomnieć sobie, co się w nim wydarzyło. Pamiętaj o dziewczynie.
Musiałem pamiętać dziewczynę. Z jakiegoś powodu to była najważniejsza rzecz, jaką musiałem zrobić. Obróciłem się, zapaliłem stojącą lampę na stoliku nocnym i podbiegłem do biurka, które znajdowało się pod oknem mojej sypialni, gdzie zasłony wciąż były szeroko otwarte, a blady blask księżyca z połowy grudnia świecił jasno, wisząc cicho atramentowa czerń nocnego nieba.
Otworzyłem szufladę, złapałem notatnik i pogrzebałem w walizce, szukając porządnego ołówka. Potem zacząłem pisać i rysować dziewczynę z moich snów. Wracając do pamięci, zanim w ogóle jej nie pamiętałem.
Przygryzłem koniec ołówka, wpatrując się w moje pierwsze szorstkie rysunki. Nie. Miała dłuższe włosy. Rudawo-brązowe włosy. Nieco ciemniej.
I te dziwne ubrania, które nosiła. Czekać. Odznaka. Była odznaka. A może to łatka? Na prawym ramieniu.
Coś takiego, jakie widzieliście u kosmonautów na zajęciach z nauk ścisłych lub podczas robienia historii o tamtym czasie, kiedy lecieliśmy na Księżyc. Były na nim słowa pod czymś, co wyglądało na jakąś maszynę. Potrząsnąłem głową.
To nie miało sensu. To zniknęło. Usiadłem i spojrzałem na mój szorstki rysunek dziewczyny. Na szczęście w szkole byłem całkiem dobry w sztuce.
Było zdecydowanie blisko. Zwłaszcza jej ogólny wygląd. Zastanawiałem się, kim ona jest i skąd zna moje imię. Ale z drugiej strony to był tylko sen. Nagle drzwi sypialni się otworzyły i mama wyjrzała zza nich głową.
„Hej, Buster," uśmiechnęła się. „Wracaj do łóżka. Jutro szkoła, pamiętaj." Westchnęłam i zamknęłam notatnik, po czym wróciłam do łóżka i wślizgnęłam się pod grube koce, które chroniły przed zimowym chłodem. "Noc, kochanie." uśmiechnęła się, gdy podeszła i otuliła mnie przed wyłączeniem światła. „Noc, mamo," ziewnęłam, gdy patrzyłam, jak zamyka drzwi, po czym przewraca się i wsuwa kołdrę pod mój podbródek, żeby utrzymać ciepło.
„Niech moc będzie z tobą." Leżałem tam z różnego rodzaju myślami przebiegającymi przez moją dwunastoletnią głowę. Ziewnąłem szerzej, gdy powrócił świat snów i wśliznąłem się z powrotem do niego, zastanawiając się, czy znowu śnię ten sam sen i czy ona będzie tam w nich. Miedziany czajnik gwizdał, stojąc na kuchennym stole i grzechotając, gdy potknąłem się po schodach i zobaczyłem, że moja matka już siedziała przy stole, jedząc miskę płatków i czytając sekcję plotkarską w lokalnej gazecie.
- Hej, kochanie - powiedziała, kiedy szedłem do lodówki. „Uh huh,” mruknęłam, wyjmując karton soku pomarańczowego i sennie nalałem sobie szklankę, zanim usiadłam naprzeciw niej. Spojrzałem na gazetę, którą czytała: The Newton Gazzette. Grudzień 197 r.
„WHITEOUT - ostrzeżenia pogodowe dla stanu!” powiedział nagłówek. Wyjrzałem przez okno, gdzie świat był już schowany pod stopą świeżo zmoczonego śniegu. Mama była już w swojej codziennej rutynie. Mama była rozwiedzioną samotną mamą od pięciu lat, która pracowała w lokalnej firmie pakującej, robiąc coś w rodzaju maszyny do pisania, która kładła jedzenie na stole, kupiła mi dziwną figurkę z Gwiezdnych Wojen i opłacała rachunki.
Chyba mama była typową mamą. Trzydzieści trzy. Około pięć po siedem w jej kapciach. Całkiem ładne.
Już nie taki cienki. Wiele dziewczyn, które pomogłyby w opiece nad dzieckiem - ku mojemu zażenowaniu. Mieszkaliśmy na obrzeżach miasta, niedaleko międzystanowej, w ładnym bungalowie z dwiema sypialniami i przyzwoitym ogrodem, w którym mógł biegać Chewie.
Chewie to mój pies. Mogę rozmawiać z Chewiem, ponieważ Chewie po prostu siedzi i słucha. W przeciwieństwie do mamy. Mama przez większość czasu udawała, że słucha.
"Mama?". "Hmmmm?" - powiedziała zza gazety. „Czy masz sny?”. „Każdy ma marzenia, kochanie”. Wiem to.
„Nie, chodzi mi o to. Czy ludzie mają specjalne sny?”. Papier lekko opadł, a ona spojrzała na mnie z góry. „Masz zły?”.
Potrząsnąłem głową. „Nie. Miałem taki, który był trochę dziwny”. Zastanawiałem się, ile powinienem jej powiedzieć, zanim pomyślała, że wyobrażam sobie rzeczy lub idę w dupę.
„Był w tym ktoś inny. Ktoś, kogo znam. nigdy wcześniej nie spotkałem. ”.
Mama popatrzyła na mnie przez chwilę i zgasiła papierosa w popielniczce. - Czy to była dziewczyna? zapytała. Położyłem się i skinąłem głową. Co ona miała z tym wspólnego jako dziewczyna? Okej, wiem wszystko o dziewczynach. Cóż, w pewnym sensie.
W końcu mam dopiero dwanaście i trzy czwarte. Większość moich kumpli uważała, że dziewczyny powinny zostać w zsypie na śmieci. Podgrzewałem się do mojego tematu. „Kim są ci ludzie z moich snów, których nigdy wcześniej nie spotkałem?” Zastanawiałem się głośno: „Wszyscy ci nieznajomi o dziwnych twarzach. Skąd oni pochodzą?”.
Mama odłożyła gazetę. "Kto wie?" - powiedziała, patrząc na mnie z uśmiechem. „Może,” powiedziała, pochylając się do przodu, by do mnie szepnąć. „Może to ludzie, których już dawno nie ma i czasami wracają, kiedy śnimy.
Pamiętasz, jak widziałeś babcię, dziadka i wujka Jake'a na Gwieździe Śmierci? Może w ten sposób przypominają nam, kim byli, żebyśmy o nich nie zapomnieli. I może wszyscy ci nieznajomi o dziwnych twarzach to ludzie, z którymi się zaprzyjaźnili i przywieźli ze sobą, żeby się przywitać z dowolnego miejsca. wszyscy poszli. ”. Patrzyłem na nią rozszerzonymi oczami.
„To brzmi trochę strasznie”. Mama roześmiała się, widząc wyraz mojej twarzy, kiedy wstała, żeby zmywać naczynia. „Albo możesz po prostu mieć nadmiernie aktywną wyobraźnię, taką jak twój tata.”. Tak.
Stary, dobry tato i jego nadpobudliwa wyobraźnia, która okazała się dziewiętnastoletnią sztaplarką o imieniu Shelly, która miała na sobie śmieszną parę, jak nazywał mój kumpel Steve, funbagi. Ale byłem pewien, że ten sen był inny. W tej dziewczynie było coś, o czym wiedziałem, że jest ważne. "Pamiętam dziewczynę." - powiedziałam stanowczo, kiedy mama zatrzymała się przy drzwiach do salonu.
„Widzę jej twarz i słyszę, co do mnie mówi”. Spojrzałem na nią. „Powiedziała, że nigdy nie będę sam i że pewnego dnia znów mnie zobaczy. Może” - zastanawiałem się, gdy mój umysł uciekał ode mnie: „W naszych snach są nie tylko ludzie z przeszłości, ale także ludzie z przyszłości!”.
Mama wpatrywała się we mnie przez chwilę, zanim podeszła i pocałowała mnie w głowę. „Cóż, jeśli ta dziewczyna wróci, zapytaj ją, jakie są numery na loterii w ten weekend, kochanie”. Potargała moje włosy i zaśmiała się, gdy wiłam się na te zakochane rzeczy. „W każdym razie myślałam, że wszystko wydarzyło się dawno temu w galaktyce daleko stąd - drażniła się - „No dalej, tygrysie. Przygotuj się do szkoły.
Ostatni tydzień przed Bożym Narodzeniem!”. „Mamo” westchnąłem, wstając od stołu, poszedłem i zrobiłem, co mi kazano. To nie miało sensu. Mama była po prostu rozsądna Mamo.
To tylko Harry z głową w chmurach, jak zwykle. Kiedy przeszedłem obok lodówki, spojrzałem w górę i zobaczyłem znajomą sześciocalową plastikową figurkę obserwującą mnie. - Kim ona jest, Obi-Wan? Zapytałem go szeptem: „Ona jest piękna”. Minęło jeszcze sześć lat, zanim znów będę miał szansę zadać to pytanie. Koniec części Kontynuacja w The Dreamers: Część..
Wspaniały kutas pana Hana zrobił na niej wrażenie, gdy dotknęła palców u nóg.…
🕑 11 minuty Fantastyka i science fiction Historie 👁 3,038Związek pracowników Elfów Komórka 6969 podpisała nowy pięcioletni kontrakt z Claus Industries z opcją przedłużenia na drugi pięcioletni okres rozpoczynający się natychmiast po…
kontyntynuj Fantastyka i science fiction historia seksuJames odkrywa, że jest wyjątkowy... i bardzo pożądany.…
🕑 30 minuty Fantastyka i science fiction Historie 👁 3,689W przyszłym świecie, nie tak odległym od naszego, przeludnienie nie jest już problemem… ale przetrwanie rasy ludzkiej już tak. Osiemnastoletni James Wiseman zgłasza się do swojego pierwszego…
kontyntynuj Fantastyka i science fiction historia seksuPo wojnie nuklearnej Myra zrobi wszystko, co w jej mocy, aby przeżyć…
🕑 47 minuty Fantastyka i science fiction Historie 👁 3,074Myra zakląła pod nosem, przecinając gęstą plątaninę Kudzu. Cholerne winorośle były wszędzie i sprawiały, że podróżowanie przez zalesione wzgórza Ozarków stało się kompletnym…
kontyntynuj Fantastyka i science fiction historia seksu