Praca do późna otwiera drzwi do znacznie więcej, niż się spodziewała…
🕑 42 minuty minuty Fantastyka i science fiction HistorieJej smukłe palce unosiły się nad klawiszem Enter, chcąc to zrobić, a nie w tym samym czasie. Mimo klimatyzacji spod jej zwykłej bluzki pojawiła się kropla potu. Uczucia nigdy się nie zmieniły, bez względu na to, ile razy przeprowadzała eksperyment. Wyścigowy puls. Trzepoczące serce.
Nieokreślona granica między podekscytowaniem a strachem. Zawsze istniała szansa, że parametry były nieprawidłowe. Ponownie.
Kolejne kilkaset tysięcy zmarnowanych. Kolejna słabo zamaskowana groźba ze strony jej szefa dotycząca „działania na wynikach”. Kolejny powód, by kwestionować, czy pogoń była naprawdę warta osobistych poświęceń. Wystając z mankietu antystatycznego fartucha laboratoryjnego, jej dłoń wyglądała eterycznie w rozproszonym górnym świetle. Żadnej biżuterii.
Nawet jeśli to nie była polityka departamentu, nie miała się w co nosić i nie rozdawali pierścionków za to, że przez trzy lata była żoną tej pracy. Uchwyciła swoje odbicie na błyszczącej powierzchni ekranu laptopa, plątaninę grafitowych włosów zaczesanych do tyłu i zebranych, by ukryć fakt, że z dnia na dzień stawały się coraz trudniejsze do opanowania. Być może niemarkowa odżywka była błędem. Muskając policzek, który wydawał się odrobinę mniej pełny niż kilka miesięcy temu, zastanawiała się, czy zamierza spędzić kolejną noc ślęcząc nad danymi, aż zaśnie na klawiaturze. Anton kiedyś ją przezwał.
Irytująco, nazwa utknęła w dziale. Punkty danych w maleńkich polach migotały w lewym górnym kwadrancie świecącego ekranu, bardziej zer niż cytat firmy dotyczący projektu rządowego. Obok narysowano wąski wykres paraboliczny.
Zmrużyła oczy, pewna, że to prawda. Wyglądało to dobrze. Nieprawdaż?. Zamrugała, a fala wątpliwości nadeszła, sprawiając, że zrobiło jej się zimno.
Nagle w ogóle nie przypominał wykresu. Sposób, w jaki wąski łuk przesuwał się w górę i w tył, jego wierzchołek przecinały osie x i y, był prawie… falliczny. Bez zaproszenia, mniej więcej dwudziesty raz tego dnia, jej umysł wrócił do poprzedniej nocy z Antonem. Jej jedyna niedyskrecja w miejscu pracy, pomimo pewności siebie, że nigdy nie miesza pracy z przyjemnością.
Do pewnego stopnia pochlebiało mu, że ją lubił, ale do niczego nie zachęcała. Przynajmniej nie świadomie. Nie był w jej typie. Urocze na pewno, ale zbyt pewne siebie z mockneyem, wskazującym na zbyt długi pobyt w stolicy. Bardziej przypominał maklera niż naukowca, wszystkie pastelowe koszule z białymi kołnierzykami, górny guzik rozpięty.
Uznała, że ich przekomarzanie się było nieszkodliwe, a fakt, że był żonaty i miał nastoletnie dzieci, był silnym środkiem odstraszającym. Ale podekscytowany pierwszym wielkim przełomem od miesięcy, który doprowadził do przybicia piątki, łączenia ramion, tańca w laboratorium, uśmiechania się, śmiechu, ciała blisko, a potem bliżej, jego piżmowy zapach przyciągał ją do siebie, aż ich usta były kilka cali od siebie, utrzymywana przez niewidzialną siłę podobną do pól magnetycznych, które próbowała zginać w swoich eksperymentach. Dystans się zamknął.
Spotkanie. Wzruszające. Najpierw z wahaniem, potem mocniej. Pełny pocałunek.
Języki. Zanim zdążyła się powstrzymać, stało się poważne i gorące. Wtedy było już za późno. Smak jego ust przejął kontrolę, ciepłe dłonie podniosły jej śmiesznie rozsądną spódnicę i zajęły jej ciało, zanim sprzęt laboratoryjny, który kosztował tysiące, został nieodpowiedzialnie zepchnięty na bok na ławce ze szczotkowanego aluminium. Pozwoliła mu podnieść ją na chłodną powierzchnię, jakby była szeptem.
Rozgrzała się na wspomnienie sposobu, w jaki ukrył twarz w jej delikatnej szyi, cienia i pocałunków o piątej rozpalających jej namiętność, gdy odchyliła głowę do tyłu, by dać mu większy dostęp. Było coś radosnego w jego śmiałości; pozwalając mu łapać i szczypać jej jędrne sutki, spływać w dół jej talii, szarpać jej majtki na bok i dotykać jej, gdy zwilżała się z minuty na minutę. To było tak długo. Może to był urok? Nieoczekiwana okazja, o której wiedziała, że powinna się skończyć, ale nie chciała. Potem był sposób, w jaki polecił jej rozpiąć zamek, oboje patrzyli w dół, zahipnotyzowani, gdy uwolniła jego pokaźną laskę i przejechała palcami po stalowym czubku, który przypominał wykres.
Pewność, którą emanował, graniczącą z arogancją, była czymś, na co nie spodziewała się odpowiedzieć. Ale on tam był, szarpiąc jej postrzępione wartości klasy średniej i rozdrabniając je, gdy moczyła dłoń i gładziła jego trzon. Cudzołóstwo nawet nie zostało zarejestrowane. Ani jego wiek. Z powodów, których wciąż nie potrafiła wyjaśnić, tak bardzo chciała go zadowolić, wpatrując się w jego kawowe irysy z uznaniem, zanim potrzebowała jego kutasa w jej studni, i poprowadziła go do swojego wejścia, które było otwarte i zapraszające na krawędzi ławki.
To było intensywne. Obdarty. Nieustrukturyzowany. Wszystko, czym nie była. Sposób, w jaki wziął ją całkowicie, prawie bez względu, był ekscytujący.
Powtarzające się i twarde, jej ciało tęskniło za więcej i wzmacniało każde elektryczne doznanie, gdy uderzał młotkiem, a ona ocierała się o niego, obejmując ramionami jego szyję. Pieprzył się, jakby była wyjęta z klatki, jego ręce zaciskały się na jej nakarmionym ciele. Nie wiedziała, w którym momencie jej fartuch laboratoryjny i bluzka zostały rozerwane, aby uzyskać dostęp do jej porcelanowej skóry, z małymi piersiami unoszącymi się na funkcjonalnym cytrynowym biustonoszu. Stłumione pragnienie płynęło z każdym pchnięciem, z każdym dotknięciem, żadne z nich nie było w stanie się nacieszyć, aż do nieuniknionego szczytowania, gdy jego palce szczypały i skręcały jej sztywne sutki, jakoś dokładnie wiedząc, co ją podniecało.
Orgazm sparaliżował ją na krótką chwilę, falując w głębi jej ciała, aż wynurzył się, przecinając jej skórę jak pustynny sidewinder, wywołując również jego dopełnienie. Wypełniam ją. To było impulsywne. Nieostrożny. Wydawało się, że w tamtym czasie.
Teraz mniej, jak na wykresie, ale niczego jeszcze nie żałowała. Może później przyszedł żal. Jeśli już, to spotkanie uwolniło coś, o czym myślała, że dawno nie było uśpione, klapki zerwane z jej oczu i guziki bluzki. Czuła to przez cały dzień, musujące pod skórą. Resztki orgazmu.
Pożądanie na nowo rozpalone. Uświadomienie sobie, że nie była przegraną sprawą, której przeznaczeniem było odegranie swoich dni jako niewolnika w laboratorium; że była atrakcyjna. Kobieta.
Ciało, krew, potrzeby, pragnienia. Och pragnienia, przebudzone. Jej ciało i umysł pragnęły więcej. Chciałem znów poczuć to podekscytowanie, tę utratę kontroli nad podejmowaniem ryzyka i nie dbaniem o nic poza chwilą. Prawie zapomniała, jak to było.
Zbyt długo była racjonalna w wygodzie liczb i teorii, ponieważ życie w Londynie toczyło się na zewnątrz bez niej. Potrząsając lekko głową, by oczyścić myśli i pląsy seksualne dryfujące po jej ciele, próbowała się skupić. Dolną połowę wyświetlacza pokrywały równania. Symbolika. Liczby.
Obliczenia, które spędziła cały dzień na poprawianiu, piwne oczy teraz nerwowo przemykają od jednego do drugiego. Kontrola. Przebieganie przez sekwencję. Ostatnia weryfikacja. Dręcząca wątpliwość, że ten bieg będzie się różniła od poprzedniego, bulgotała pod krwią, która, przysięgała, syczała w jej żyłach.
Zmieszało się z podekscytowaniem, że to może być to; może być tym jedynym. Nagroda Nobla z fizyki w wieku dwudziestu czterech lat. Najmłodsza kobieta, która otrzymała taką nagrodę. Jej przemowa musiałaby być oczywiście uprzejma, by wzmocnić podziw budzący się u połowy audytorium.
W głębi duszy druga połowa prawdopodobnie byłaby zdesperowana, by wbić szpilki w jej podobizny voodoo, pokonując je przed odkryciem. Ale taka była mordercza natura nauki. Nic nie mogła na to poradzić. Wyobraziła sobie podium.
Podekscytowane twarze ułożyły się przed nią w schludnych rzędach. Wyobraź sobie jej pierwsze słowa. „Stanie na ramionach olbrzymów” było zbyt banalne, nawet jeśli to prawda. Potrzebowała nowego zdania. Taki, który zapamiętają.
Taki, który…. - Karen! Podskoczyła, gdy głos zaszczekał z maleńkich głośników laptopa. Jego akcent był ucięty. „Zrobisz to, czy mam tu siedzieć i kręcić kutasem cały dzień?”. Prostując się i przesuwając palcem do okna Facetime, zobaczyła uśmiechającego się do niej Bretta, z burzą kruczoczarnych włosów tuż nad oczami, twarzą lekko pikselowaną z cyfrowej podróży przez pół świata.
Ze swoim geekowym napisem T-shirt bardziej przypominał członka boysbandu niż genialnego, choć raczej nieortodoksyjnego naukowca. Karen odgarnęła kilka zabłąkanych ciemnych kosmyków, które uciekły z jej koku i wsunęła je za ucho, posyłając mu uśmiech. „Przepraszam Britt. Tylko sprawdzam parametry. W odpowiednim czasie dotrzesz do Cheetos i gier wideo” – drażniła się.
"Cheetos czy nie, ten Kiwi skopałby twoją śliczną Pommie dupę. Kontratak. Ty i ja." „Zbyt macho”.
– Założę się, że trochę to lubisz. Ci spokojni zawsze to lubią, prawda? Mrugnął. Poczuła, że się rumieni.
Czy rozmawiał już z Antonem? Boże, jakie to żenujące. Jeśli nie, dlaczego nagle stała się dziewczyną, do której chodziła? Zmęczyła swój mózg. Może Brett zawsze był tak oczywisty i była zbyt ślepa, żeby to zauważyć, dopóki jej intuicja nie została zrestartowana zeszłej nocy? To prawda, że w firmie było niewiele kobiet i mniej w laboratoriach.
Czy jej niedawny sukces był atraktantem, czy może czymś innym? Jeszcze raz sprawdziła odbicie laptopa, by upewnić się, że „dostępni i zdesperowani” nie mają tatuażu na czole. Może były inne sygnały, które zostały poruszone wydarzeniami poprzedniego wieczoru? Podprogowe, jak jej aura, która emituje, że musiała wyjść i trochę pożyć. Czy mężczyźni wyłapywali takie rzeczy? Naprawdę nie wiedziała. Nie pamiętałem, kiedy ostatnio rozpuściła włosy, wpadła do klubu, zerżnęła się i skończyła na kawie i niezręcznej ciszy następnego ranka. Prawdopodobnie Uni.
Brak ekscesów może być dobrą rzeczą; więcej nieuszkodzonych komórek mózgowych dla nauki. Ale co by było, gdyby zwiększony poziom serotoniny podawanej podczas seksu zwiększył jej zdolność do dokonywania dalszych przełomów? A gdyby dzisiejszy eksperyment zadziałał? Czy można to przypisać jej związku z Antonem? Czy udałoby się jej szybciej, gdyby była bardziej zrelaksowana? Czy więcej seksu byłoby opłacalnym zajęciem w imię nauki? Wpatrywała się w Bretta. Wyobraził sobie, jak jego ciało ślizga się po jej ciele. Trzymając ją blisko.
Jego zapach. Jego pocałunek. Gdyby tylko nie był oddalony o pół planety.
Odchrząknęła. "Czy mam to zrobić w takim razie?". „Czy niedźwiedź sra w Watykanie?”.
Karen uśmiechnęła się. "Jesteś gotowy?". Brett zerknął na chwilę w bok, po czym wrócił, by umieścić swoje przenikliwe zielone oczy w samym środku kamery internetowej. „Zakładasz się. Kamery się toczą?”.
Karen spojrzała z powrotem na statyw, którego ładunek wskazywał na pusty fragment gładkiej białej ściany po lewej stronie ławki, ze sprzętem wciąż spiętym na bok po… no cóż, ostatniej nocy. Poszperała w poszukiwaniu pilota i nacisnęła przycisk, upewniając się, że czerwone światło miga przed ponownym odchrząknięciem. - Wypaczenie grawitacyjne, próba pięćdziesiąt dwa. Jest… - spojrzała na zegarek i przewinęła godzinę i datę jak w dzienniku kapitana, po czym mrugnęła do Bretta i uśmiechnęła się.
Nie mogąc oprzeć się kolejnemu wykopaniu, kontynuowała: "Na tym spotkaniu zespołu są Karen Porterhouse: Prisent i Britt Jackson…". Brett westchnął. "Teraźniejszość.". Karen uśmiechnęła się. "Dobrze.
Rozpętajmy burzę." Wbiła klawisz Enter. Słyszałem znajomy jęk, gdy elektromagnesy ładowały się jak ogromne lampy błyskowe. Jej żołądek się zacisnął i skupiła się na miejscu, w którym ćwiczono kamerę i działka jonowe. Oglądanie. Czekam, aż jony się rozdzielą.
Rzuciła spojrzenie na ekran laptopa, zauważając, że liczby pędziły w górę:…, zwalniając, gdy osiągnęły wstępnie obliczone maksimum, blisko największego ciągłego pola, jakie kiedykolwiek powstało na Ziemi. Cyfry jeszcze bardziej zwolniły, potem ustabilizowały się i odczytała je, wszystkie zgodne z prawdą: „Trzydzieści dwa przecinek cztery Tesle indukcji”. Zacisnęła zęby, dodając: „Chodź. Przestrzeń przed ścianą zamigotała, gdy grawitacja załamała się i odtworzyła pod ogromnym napięciem magnesów i armat.
Widziała go już wcześniej w różnych zniekształconych kształtach, ale nigdy nie tworzył idealnej aureoli. Do teraz. Dysk wielkości talerza do chleba był zawieszony mniej więcej na stopie od ściany.
Niemożliwie ciemno w środku, gdy światło wyrywało się, by się wydostać i zawiodło. Odsunęła się o krok od ławki i stanęła prosto z otwartymi ustami, wpatrując się w portal. "Uhhh, Brett? Dostajesz to?". Milczał. "Bretta?".
„Głośno i cholernie wyraźnie. To niesamowite”. Na chwilę zamilkł. "Jest w złym miejscu, ale jest… piękny".
„Jak daleko?”. Przerwał. "Może pół metra w lewo." Zrobiła w głowie szybką kalkulację. "Mogę to naprawić.
Na razie wystarczająco blisko." Karen wpatrywała się trochę dłużej, wciąż ledwo rozumiejąc, że to zrobiła. Osiem miesięcy trudnej teorii, trudniejszej matematyki i nieudanych ćwiczeń, których kulminacją jest jedno z najważniejszych odkryć stulecia. Ekscytacja zalała jej organizm i musiała oprzeć się o ławkę.
Głos Bretta dotarł do jej sumienia. "Jak długo pozostanie otwarte?". „W teorii, w nieskończoność”.
"W praktyce?". — Nie mam pojęcia. Chyba tak długo, jak krajowa sieć zasila nas prądem. „Nie chcę rachunku za prąd”.
- Ja też. Lepiej zadzwonię do Antona. „Dlaczego on płaci?”. Karen się roześmiała. "Nie.".
- W takim razie pierdol go. Przetestujmy to, zanim się zawali. "Ale on musi to zobaczyć.
Potwierdź wyniki na tym końcu. Wiesz, jak to działa. To zajmie tylko chwilę." Wzięła telefon, dwa razy źle włożyła PIN, potem szturchnęła i niecierpliwie przesunęła palcem po urządzeniu, po czym przyłożyła je do ucha, stukając stopą w antypoślizgowe linoleum i żując paznokieć, wpatrując się w swoje dzieło. Odebrał po piątym dzwonku.
Trochę zadowolona pomyślała: „Czemu zawdzięczam przyjemność?”. "Anton. Chodź tu teraz." Odetchnął długo. - Kto zjadł twoje maniery? Minęła jedenasta.
Cindy będzie wkurzona. – Anton – powiedziała stanowczo. "Będziesz chciał to zobaczyć." Nie mogła powiedzieć nic bardziej szczegółowego na niezabezpieczonych kanałach.
Przez kilka sekund nie słyszał nic poza swoim oddechem, kiedy przetwarzał wagę jej słów. "Czekaj… nie zrobiłeś… zrobiłeś? Jezu, zaraz tam będę." Linia ucichła, a Karen odłożyła słuchawkę na biurko, obserwując, jak krąg migocze w powietrzu. "On jest w drodze." „Możemy to wtedy przetestować? Nie mogę się doczekać, żeby dowiedzieć się, czy to działa”. Karen powoli skinęła głową.
- Dobra. Rzuć w to czymś. Nic metalowego - przypomniała mu. Głośnik laptopa zaszeleścił, gdy usłyszała, jak Brett szpera w swoim laboratorium.
"Co powiesz na piłkę tenisową?". „Dlaczego masz piłkę tenisową w laboratorium?”. „Awarie”.
„Jaka sytuacja wymaga piłki tenisowej?”. "Ten, głuptasie. Gotowy?". Poruszała się zgodnie z aureolą. „Jak zawsze będę”.
Karen skupiła się na nim i wstrzymała oddech, gdy Brett odliczał w oddali. Doszedł do zera. Czekała. Kula wpadła łukiem do pokoju i odbiła się dwa razy, po czym potoczyła się w jej stronę, a ona wydała przenikliwy krzyk.
„O mój Boże, to działa. To rzeczywiście kurwa działa!”. Pochyliła się, by podnieść piłkę. Zmiażdżyłem to.
Konstrukcja była nienaruszona. Uśmiechnęła się. "To jest niesamowite!".
"Odrzuć coś. Chodź, jest fajnie." Karen rozejrzała się po zaniedbanym laboratorium, spoglądając na plecak z zapomnianym lunchem. Wyjęła jabłko z torby.
"Gotowy?". „Uderz w to”. Rzuciła jabłko pod pachą w kierunku dziury i podziwiała, jak zniknęło. Brak błysku światła. Brak efektów specjalnych Gwiezdnych Wrót.
Po prostu zniknął. Sprawdziła obszar za sobą, żeby się upewnić. Podchodząc do laptopa, zobaczyła Bretta, który z radością podnosi owoc. Ugryzł.
"Mmmm, pyszne." Dokończył kęs. „Hej, właśnie złamałeś całe gówno przepisów dotyczących bezpieczeństwa biologicznego w tym kraju. Jak to jest być najbardziej niesamowitą kobietą na świecie i przestępcą?”. Zachichotała i spojrzała na podłogę. "To nie ja.
Zaimportowałeś to." „Technologia”. Ugryzł kolejny kęs i spojrzał na nią błyszczącymi oczami. Ale w jego głosie była nuta. „Nie chcesz padać na tę spektakularną paradę, ale wiesz, że rządy to spieprzą, prawda?”. Ona westchnęła.
"Masz na myśli ludzkość?". „Nie, elita władzy. Pomyśl o tym.
Świat naprawdę bez granic. Przebij jeden z nich… jak do diabła go nazwiemy? z kraju do kraju niewykryte.". Karen przyjrzała się sprzętowi. Cewki.
Akceleratory. Sondy. Przewody. "Niewykryty? Nie jest niepozorny." "No wiesz.
Po prostu mówię." Karen potarła skroń. „Myślę, że przez chwilę jesteśmy w porządku. Wątpię, czy przeniesie metal, dopóki nie wymyślimy ekranowania. jest jeszcze daleko.
Brett skinął głową, przeżuwając. Prawie widziała, jak pracuje jego mózg. Wiedziała, o czym myślał, zanim jeszcze to powiedział: „Chcesz przenieść to na wyższy poziom?”. „Bez strachu.
Ty pierwszy!”. „Nie, panie pierwsze, prawda? Rycerski do szpiku kości, ja. – Uśmiechnął się do niej krzywo, wskazując prawie zużyty ogryzek jabłka. – Poza tym to twoje dziecko. – Przewróciła oczami, a on dokończył owoc, wyrzucając niezjedzony środek poza kamerę.
dla prawego mankietu podciągnęła rękaw za łokieć. Wpatrywała się w swoje ramię, zastanawiając się, czy ma odwagę, by poważnie stać się pierwszą osobą w historii, która przesłała część swojego ciała przez tunel czasoprzestrzenny. Wyrwa.
Anomalia grawitacyjna ona wyczarował. Jej ręka drżała. Upewnij się, że kamera to zarejestruje. – Chwileczkę.
– Usłyszała szelest Bretta po drugiej stronie świata. Gotowy. Nie, czekaj." "Co teraz?!". "Czy ktoś w to uwierzy? Ludzie pomyślą, że to sztuczki z kamerą. CGI, materiały filmowe.”.
„Prawdopodobnie. Ale będziemy wiedzieć. To jest ważne. A Anton to potwierdzi.”. „Prawda.”.
„Gotowy?”. „Gotowy.”. Karen zrobiła kilka pozostałych kroków w kierunku dziury. Brzęczenie było znacznie głośniejsze, nerwy szarpały jej wnętrzności, podekscytowanie i strach ponownie zderzyły się ze sobą. Jej serce musiało pracować podwójnie.
Z rozmyślną powolnością przykucnęła i sięgnęła w stronę portalu, czubkami palców przesuwając się w stronę atramentowego środka. Jak by to było? Czy w ogóle coś poczuje? Czy nastąpi opóźnienie lub natychmiastowa dostawa?. Pięć centymetrów dzieliło ją od największego eksperymentu na Ziemi lub życia bez palców.
Zmieniła zdanie. Cofnęła rękę i przyjrzała się po kolei każdej cyfrze. Który z nich można było zużyć? Może mały mały palec? Tak, mały palec.
Wyciągnęła go, wypaliła obraz w swoim umyśle na wypadek, gdyby to był ostatni raz, kiedy go widziała, i ponownie wyciągnęła rękę, przesuwając ją do przodu. Cztery centymetry. Trzy. Dwa. Poczuła przyciąganie pola, może jony wywierające nacisk na pierwiastki śladowe metalu w jej ciele.
Kadm. Miedź. Cynk.
Żelazo. Ułamki ułamków procenta, ale wciąż tam. Jeden centymetr. Wstrzymała oddech, zbliżając się do płaszczyzny dysku i dotknęła go.
Nie spotkałem żadnego oporu. Bez bólu. Cofnęła palec. Nadal tam był.
Nienaruszony. Ośmielona, wcisnęła go do pierwszego knykcia. Potem drugi. Usłyszała pisk Bretta: „Cholera!”. Poruszyła małym palcem i usłyszała, jak chichocze z laptopa na ławce po jej prawej stronie.
Wyciągnęła resztę palców, wepchnęła całą rękę i pomachała. To było tak surrealistyczne, widzieć jej ramię odcięte w nadgarstku, ale wiedzieć, że pojawiło się po przeciwnej stronie planety. Podekscytowanie w głosie Bretta było oczywiste.
„Czy mogę być pierwszą osobą, która pogratuluje ci twojego osiągnięcia?”. – Jasne – zawołała do mikrofonu w laptopie. Cofnęła się lekko pod jego dotykiem, po czym wyciągnęła rękę, by mógł się potrząsnąć. Był ciepły, co dowodziło, że zakończenia nerwowe nadal działają w przepaści czasoprzestrzeni. Porywający.
Pracowali razem rok, może dwa i nigdy nie spotkali się osobiście, a jednak ich praca pozwoliła im się dotykać. Jej uśmiech zmienił się w uśmiech, a potem w śmiech, gdy ścisnęli sobie ręce, najpierw delikatnie, a potem z nieco większą energią. Wyobraziła sobie go stojącego tam, trzymającego bezcielesną dłoń. "Czy to dziwne?" zawołała. - Trochę.
To jak… spotkanie Rzeczy z Rodziny Addamsów. "Oh dziękuję!". "Nie, mam na myśli, twoja ręka jest oczywiście ładniejsza.
Ładniejsza. I cała kupa bardziej miękka." "Nie możesz się teraz cofać, panie." "Nie cofam się. To prawda." Karen się roześmiała. Ich przekomarzanie się podobało jej się bardziej niż Antona.
Bardziej naturalne. Brett był łatwy do drażnienia, ale w razie potrzeby potrafił serwować tak dobrze, jak tylko był, i miał szalone poczucie humoru. Odsunęła się trochę i puściła jego rękę, nagle czując zimno.
„Podnieś dłoń do góry”. "Co?". – Dłoń do góry – zawołała przez ramię. "Przeczytam twoją wróżbę." Zrobił, jak mu kazano, a ona poczuła się w powietrzu dla niego, jej palce muskały jego dłoń. Śledziła ciepło jego dłoni.
To było miłe uczucie. Solidny. Prawdopodobnie jak reszta z niego.
Wypracował, ona tyle wiedziała; przeciwstawić się jego „siedzącemu trybowi życia”, jak to ujął. Przyjęła ochrypły głos. "Widzę wielkie rzeczy w twojej przyszłości, młody człowieku.
Nagrody." To była jego kolej na śmiech, więc kontynuowała. — Tak. Dużo podziwu. Może okładka New Scientist. Brett Jackson: twarz tuneli czasoprzestrzennych.
Oboje usłyszała i poczuła jego śmiech. "Czekaj, co to jest?" przesunęła palcami wzdłuż krawędzi jego dłoni, do kciuka, a potem z powrotem do środka, czując, jak drży. - Tak, taksss – wychrypiała. Widzę dziewczynę w twojej przyszłości. Ona też jest całkiem młoda.
Piwne oczy. Długie, czarne włosy. Żadnych zwierząt. Spędza zbyt dużo czasu w pracy. koledzy… ręka." Brett ryknął śmiechem.
"Przestań!". "Czy moje czytanie przeszkadza panu, panie Jackson? Czy moja…" przesunęła całą drogę do jego palca wskazującego iz powrotem, "… ręka przeszkadza panu?". "Nie dokładnie.". "Więc o co chodzi, hmmm? Powiedz o tym wszystkim." Położyła koniuszki palców na jego dłoni i leniwie ją połaskotała. "Pełne ujawnienie informacji?".
"Pełne ujawnienie. Wszyscy jesteśmy tutaj przyjaciółmi." "Cóż, mój… Jestem. Moje spodnie mają zamek błyskawiczny. Metal. Więc ja…".
Nie dokończył. Karen poczuła dziwne uczucie, jak przepływa przez nią moc, po której nastąpiła nikczemna myśl, która zaskoczyła ją swoją jasnością. Bezbożna.
Pokusa, o której wiedziała, że nie powinna podążać, ale okazało się, że nie można się oprzeć. Kontynuowała swoim sztucznym głosem: „Jak bardzo jesteś świadomy bezpieczeństwa. Niech coś zobaczy.”.
Wyciągnęła rękę trochę dalej przez tunel i przeczesała włosy na jego nodze wierzchem dłoni. Odwróciła ją i położyła na jego udzie, tak ciepłym jak jego dłoń. Może cieplej. Więcej umięśniona, niż się spodziewała. Jej umysł znów wrócił do poprzedniego wieczoru.
Upał. Odurzająca pasja. Potem uśmiech Bretta za każdym razem, gdy ją widział.
Ten, którego nie mógł zamaskować, jego znaczenie przy wielu okazjach było przez nią ukrywane. przeciążony mózg. To spojrzenie, które była teraz przekonana, zdradzało, jak naprawdę się czuł. Fakt, że nie cofnął się przed jej dotykiem, dodał jeszcze więcej wiary.
Wyobraziła sobie go stojącego tam w bieliźnie i podkoszulku, gdy głaskała go po nodze. Jego ciało łatwo uformowało się w jej umyśle; budziła się kilka nocy, by śnić się w snach, w których spleciona jest ich para, a potem wykorzystała utajone sceny, by podsycić swoje palce i doprowadzić się do pełni. nauka. Przez nią. Szansa na życie czas zaledwie kilka centymetrów nad jej odpoczywającą dłonią.
Czy mogła to zrobić? Czy po całej tej retoryce mogła zrobić coś nie dla dobra ludzkości, ale dla siebie, wykorzystując ramiona gigantów do odkrywania korzeni pożądania? Dotyk jego skóry podniósł jej serce do grzmiącego bicia z wcześniejszych czasów. Zastanawiała się, czy mógł to usłyszeć, gdy jej ręka wspięła się na jego udo, do nogawki jego bielizny. Bokserki. Dotknęła bawełny.
Wstrzymane. Odetchnął. Kontynuował trochę dalej, potem w poprzek, jego wzdrygnięcie się elektryzowało, gdy nawiązała kontakt i poczuła, jak wzbiera. "Uhhh, Karen…?". Ledwo słuchała.
Krew przepływająca za jej uszami przesłaniała wszystko, jej głównym celem była krew pędząca, by wypełnić jego męskość. Ścisnęła delikatnie, uznając jego moc, czując, jak rozciąga tkaninę, gdy rośnie. Stała się odważniejsza.
Trochę go potarłem. Podążyła w górę wybrzuszenia do jego napinającego się paska i podrapała głowę przez materiał. Delikatnie sięgnęła pod gumkę, poczuła pod nią ciepło jego czubka. Nie mogłem się oprzeć dalszemu odkrywaniu, słysząc jego ostre oddechy.
Przyciągając bawełnę do siebie, odsłoniła go jeszcze bardziej, zanim opadła. Dzięki kołyszącemu ruchowi i niewielkiej pomocy bioder bielizna szybko zniknęła. Jej ręka przesunęła się z powrotem w górę jego uda, czując, jak drży, zanim chwycił jego grubego kutasa.
Przesunęła dłonią w górę iw dół po jego długości, znacznie większej, niż się spodziewała, w jakiś sposób jednocześnie ze skóry i stali, gdy kaptur okrywał się i odsłaniał gładką żarówkę na jego czubku. Karen drżała w środku. To było pyszne, dekadenckie i zdecydowanie niegrzeczne. Dwie niedyskrecje w miejscu pracy w kolejnych dniach.
Miała później poważne zadośćuczynienie. Dużo później. Jej ręka poruszała trzonkiem Bretta w górę iw dół. Czy było to rażące wykroczenie? Nadużycie statusu? Naukowe implikacje tego, jak to możliwe, rozwaliły jej umysł, jeszcze bardziej podnosząc jej podekscytowanie, przysłaniając wątpliwości. Mogła argumentować, że to część eksperymentu.
Naturalne przedłużenie jej pracy. Rozbudowa. Uśmiechnęła się. Pod jej nieustannym masturbacją poczuła, że jest przedwcześnie formą i posmarowała ją na pręcie Bretta, gdy się masturbowała. Z głośnika laptopa słyszała jego nieregularne wdechy, kiedy przesuwała się w prawo lub drażniła błyszczącą główkę czubkiem palca.
Fakt, że był tak podniecony, objawił się również w jej ciele. Poczuła, że się zwilża. Chciała więcej, potrzeba w niej iskrzyła. Spowalniając swoje działania, chwyciła jego trzon i delikatnie pociągnęła, prowadząc go do przodu. Na początku wydawał się niepewny, ale przyciągnęła go bliżej portalu, a potem wypuściła jego długość i skinęła palcem, skinęła na niego, powoli cofając rękę i opadając na kolana.
Czekała, oddech uwiązł jej w gardle z każdym wdechem. W każdej chwili. Jak żylasty potwór wynurzający się z głębin, główka jego penisa wynurzyła się i zaczęła wchodzić do laboratorium. Pisnęła, gdy przeszedł następny cal.
"Och Brett, tak." Sięgając po niego, owinęła rękę wokół grubego drzewca i podniosła miejsce, w którym skończyła na drugim końcu świata, przyciągając go do siebie. Wysunęła język i spróbowała końca. Słona, ale słodka, przez chwilę delektowała się kroplą, po czym otworzyła usta i przesunęła czubek przez usta. Para jęknęła jednocześnie, gdy pierwsze kilka centymetrów zniknęło w jej mokrych ustach, a ona zaczęła ssać i potrząsać głową. Pojawił się jeszcze bardziej smakowity kutas i Karen zeszła na dół, zagłębiając się w zachęcającą wilgoć, a ślina błyszczała wokół jego gałki w świetle laboratoryjnym.
Cofnęła się na chwilę i zacisnęła wokół niego palce, podnosząc jego imponującą męskość. "Kurwa, Brett, jesteś taki duży." Z głośnika laptopa usłyszała jego wydech. "Jedenaście tysięcy mil koguta, kochanie. Czy zniesiesz to wszystko?". Karen wybuchnęła śmiechem i wsadziła głowę z powrotem do ust, głośno ssąc końcówkę, po czym usiadła.
"Żadnych obietnic, ale zrobię co w mojej mocy." Zacisnęła wokół niego palce i naciągnęła skórę tam iz powrotem na sztywnym trzonie. Za każdym razem, gdy odsłaniano głowę, lizała koniec, stopniowo biorąc więcej do ust, aż opuściła rękę i przesunęła jego ogromny organ wzdłuż tylnej części języka. Zakaszlała, cofnęła się, po czym nacisnęła, biorąc więcej. "Kurwa, Karen.
Dobrze ukrywałaś swój talent do robienia loda w kosmosie." Wycofała się, siorbiąc ślinę i uśmiechając się. "Zaskoczony?". Brett wypuścił powietrze, gdy przesunęła palcami po całej długości jego trzonu.
"Przyjemnie.". „Nadal chcesz pojedynkować się ze mną w Counterstrike?”. „Do diabła, nie”. "Poprawna odpowiedź.".
Wzięła go ponownie, tym razem głębiej. Aż do kneblowania, próbując to kontrolować. Raz jeszcze zakaszlała, ale była zdecydowana iść dalej, kierowana przez… Bóg tylko wie. Żądza? Moc? Nie wiedziała.
Chciałem tylko go zadowolić. Wypychając język, żeby mogła zmieścić więcej jego ciała w środku, pochyliła głowę tak, że jej nos prawie dotykał portalu. Jęknął, ale następny głos, który usłyszała, nie należał do niego: „Pół miliarda dolarów na badania i sprowadzasz je do chwały dziury”. Zmarzła. Kutas Bretta wyśliznął się z jej gardła, z powrotem przez portal pośród stłumionej klątwy, a ona odwróciła się i zobaczyła Antona opartego o framugę drzwi przy wieszaku i obserwującego.
Uśmiechnął się i gestykulował: „Nie przestawaj z mojego powodu, Brett. Jeśli ona jest tak dobra z tymi ustami, jak z jej ciasną cipką…”. Zostawił słowa wiszące.
Głos Bretta dotarł do pokoju. "Poważnie? Pozwoliłeś mu się pieprzyć?". Karen spojrzała na podłogę.
- Nie chciałem. To się po prostu… stało. "Kiedy?". "Uhhh, zeszłej nocy." "Jezus.". Anton wydawał się rozbawiony.
- Och, nie bądź tak zaskoczony, Brett. Wiem, że ona cię pragnie, ale ja tu jestem, a ty nie. Cóż, nie do końca.
Karen spojrzała na niego. Uśmiechnął się tylko w swój typowy dla siebie sposób samozadowolenia i zaczął przemierzać pokój. - Chodzi o to, że jest małą napaloną suką. Potrzebowałam tylko odpowiedniego mężczyzny, żeby jej pokazać, jak bardzo. Karen poczuła ukłucie wyrzutów sumienia, że tak ją nazwano.
Jak przedmiot. Ale sposób, w jaki to powiedział… tak stanowczy. To sprawiło, że jej cipka zadrżała, a jej majtki znosiły ciężar jego słów.
Gdy stanął na stopę od jej klęczącej postaci, stanęła twarzą do portalu, nie chcąc nawiązywać kontaktu wzrokowego, na wypadek gdyby mógł również czytać w jej myślach. Usłyszała delikatny szelest materiału, gdy ukląkł za nią, gorący oddech przy jej uchu podniósł włosy na jej ramionach. – A jeśli się nie mylę – kontynuował, przesuwając dłońmi po jej fartuchu laboratoryjnym od ramion w dół jej klepsydry i pod jej pośladki, ściskając go – „Teraz chce więcej”. Anton zsunął ręce niżej, jednocześnie napinając materiał spódnicy, podnosząc go zmarszczka po fałdzie, aż jej majtki były wystawione na działanie laboratoryjnego powietrza.
Nie powstrzymała go, zamiast tego drżała pod jego dotykiem. Moreso, kiedy palce jednej ręki opadły niżej, a on przebił jej mokry kopiec przez bieliznę. Wypuściła powietrze. Nie był przyzwyczajony do utraty kontroli.
Nie można odmówić uczuć, pomimo obaw. „Jestem dobrą dziewczynką, Anton. Naprawdę.
Nie…”. - Nie co? Dotykać swojej mokrej cipki? Ojej, jest mokra. Czy to wszystko dla niego? A może mam cię najpierw rozgrzać? Odsunął jej majtki, przesunął palcem po jej ustach, sprawiając, że zadrżała. "Och, Karen.
Nie jesteś dobrą dziewczyną. Jesteś brudną dziewczyną. Nieprzyzwoitą dziewczyną, która uwielbia zmuszać mężczyzn do przychodzenia. Zabrałbyś nas oboje, prawda?". "Nie…".
"Tak, byś. Pomyśl o tym. Kutas w gardle i jeden w ładną, ciasną cipkę.
Brudne dziewczyny takie jak ty to uwielbiasz." Karen chciała przyznać, że ten pomysł był odrażający, ale prawda była taka, że w jakiś pokręcony sposób miał rację. Była tak napalona, jeżdżąc na długim ogonie ich poprzedniego związku, że mogła zerwać mu ubranie i natychmiast go zamontować. Do diabła z decorum.
Wymagany tylko kutas. Jej współpracownik nadal delikatnie masował jej zewnętrzne wargi, wciskając jego palec w jej fałdy, sprawiając, że westchnęła, a jego wilgotny palec kreślił ścieżkę wzdłuż wewnętrznych warg, które były nabrzmiałe, otwierały się, gotowe do zabawy. - Chodź, Karen. Powiedz Brettowi, czego chcesz. Anton przesunął palcem dalej, ocierając się o jej łechtaczkę, a ona podskoczyła pod tym dotykiem, oddychając ciężko przez zaciśnięte zęby.
Walka z jej pragnieniami była bezcelowa. "Pozwól mi ssać twojego fiuta, Brett. Chcę to wszystko w moich ustach." Anton warknął jej do ucha.
"I?". Odwróciła twarz w jego kierunku. "I… i chcę, żebyś mnie też przeleciał." "W tym samym czasie?". Zatrzymała się i ponownie odetchnęła. "Tak.
Oboje na raz." "Czemu?" – syknął Anton. "Dlatego." Ona zatrzymała. Sapnął, kiedy okrążył jej łechtaczkę.
"Ponieważ jestem…". "Kim jesteś, Karen?". "D… brudna dziwka". – Zgadza się, Karen.
Rozwinął jej kok, chwycił kosmyk jej włosów i odciągnął jej głowę do tyłu. - A teraz powiedz mu jeszcze raz. Jak myślisz. – Proszę, Brett – błagała.
„Pozwól mi znowu ssać twojego wielkiego kutasa. Chcę każdego cala”. Anton zachichotał i puścił jej włosy, gdy oboje czekali. Czekałem. Powoli wyprostowane mięso Bretta wróciło do pokoju z Nowej Zelandii.
Nie czekając, aż w pełni się pojawi, Karen łapczywie pożerała ją, gdy Anton brzdąkał palcami w tę iz powrotem po jej przemoczonym wejściu. Karen ledwo mogła w to uwierzyć, ale to się działo. Mroczne fantazje, do których ledwo się przyznawała, wylądowały w jej głowie i nie chciała odejść.
Słowo „dziwka” odbiło się echem w jej mózgu. Brudne słowo ze wszystkimi negatywnymi skojarzeniami, jakie mogła sobie wyobrazić; prostytutki, eskorty, kobiety z luźnymi obyczajami i luźniejszymi majtkami elastycznymi. Ale zamiast wzdrygać się na tę myśl, poczuła, że ją pociąga. Niewytłumaczalnie przez nią wzmocniona.
Zaczęła się relaksować i obejmować go, gdy ssała kutasa Bretta, nucąc, gdy Anton głaskał jej dumną łechtaczkę. Może skojarzenia, które nawiązała ze słowem, były jej własnym dziełem? Jej własne uprzedzenia. To, co naprawdę czuła, było przyjemnością. Czysta przyjemność z perspektywy kochania się z dwoma mężczyznami naraz. Jeśli to uczyniło ją dziwką na jedną noc, cóż, może to było w porządku.
Poruszając tyłkiem Antona, który pieścił jej wargi cipki, wsunął w nią palec. Sapnęła wokół obwodu Bretta i wzięła go trochę więcej, po czym ponownie zakaszlała, cofnęła się i otarła usta wierzchem dłoni. Skorzystała z okazji i wróciła do Antona. "Nie zamierzasz mnie wtedy pieprzyć?". Wyglądało na to, że nie musiał dwa razy powtarzać.
Jego ręka zniknęła z jej pchnięcia, usłyszała, jak rozpina się zamek i podniosła tyłek w jego kierunku, kręcąc się w, jak miała nadzieję, prowokacyjny sposób. Następną rzeczą, którą poczuła, był Anton szturchający jej wejście obok jej majtek. "Tak. Włóż to we mnie." Zmusił się, rzucając się do przodu jednym uderzeniem, sprawiając, że jęknęła.
Zdała sobie sprawę, że wciąż trzyma fiuta Bretta i zwróciła na niego uwagę. Perłowa kropla migotała na jej czubku, a ona wyjęła język, żeby posmakować jedwabistej konsystencji, a potem pochłonęła go, próbując ustawić ten sam rytm, w którym karmił ją Anton. Zajęło to kilka uderzeń, ale wkrótce udało jej się go przybić.
Każde pchnięcie Antona pchnęło ją na potężne narzędzie Bretta. Każde odosobnienie sprawiało, że kutas wynurzał się z jej ust mokrych i lśniących, zanim wróciła na niego. Kurwa, czułem się dobrze, dając i otrzymując jednocześnie.
Lepiej niż kiedykolwiek sobie wyobrażała. I wiele to sobie wyobrażała, po przeczytaniu niekończących się, źle napisanych powieści typu trash fiction, w których bohaterowie nosili głupie imiona, takie jak Rhage czy Jhade, pozornie z jedenastocalowymi kutasami w każdym wymiarze. Pisklę porno na Kindle, jej palce chodzą w nocy, wyobrażając sobie sytuację, w której się teraz znalazła. To było szalone. Surrealistyczne.
Czy było możliwe przejście od zaprzeczenia do akceptacji w ciągu dwudziestu czterech godzin? Pierdolić. Jej ciało zareagowało przychylnie na walenie. Jakby chlupot odbijający się od ścian laboratorium nie był wystarczający, czuła, jak mokra jest po każdym pchnięciu Antona.
Karen rzuciła się na niego z powrotem i ssała głęboko, słuchając podniecenia Bretta przez głośnik laptopa. Bez ostrzeżenia wyszedł z jej ust, a zduszone wycie wypełniło pokój. Obserwowała koniec jego podskakującego kutasa, prawdopodobnie gdy walczył o opóźnienie orgazmu. Ściskając nieco koniec, czekała, aż się uspokoi, koncentrując się na wbijaniu się w biodra Antona. Uderzył ją w tyłek.
"Napalona dziwka. Kochasz to.". "Tak.
Chodź. Mocniej.". Jego ręka ponownie znalazła jej zadarty tyłek, a ona krzyknęła. Znowu, kiedy pochylił się nad jej ciałem i przyspieszył kroku, wsuwając się i wysuwając, sięgając do przodu, by przebić jej piersi przez bluzkę. To tylko ją zmoczyło.
Gorzej. Na czworakach jak pieprzone zwierzę. Jej strefy erogenne połączyły się, szczypta jego palców bezpośrednio połączyła się z ilością soku, który wydzielała wokół jego głębokich pchnięć.
W jej brzuchu utworzył się węzeł, a przyjemność rozprzestrzeniała się na zewnątrz. Wyginając się łukiem na jej sutkach i łechtaczce od środka, jakby została złapana w burzę elektryczną, którą sama stworzyła. Intensywność rosła gwałtownie, gotując się, bulgocząc, tocząc się pod jej skórą, powodując mrowienie skóry głowy, a potem wszystko zamknęło się na ułamek sekundy i pękło. Impulsy światła zamazały jej pole widzenia i zamknęła oczy, żeby zatrzymać je w środku.
Jej ciało nakręcało się i rozwijało w rytmie: napięte, luźne, napięte. W kółko czuła fale przyjemności płynące przez całe jej ciało. Mogła krzyczeć lub wstrzymać oddech, nie była pewna, który. Ale kiedy pulsy osłabły, jej oddech chrząknął z jej ciała i opadła na penisa Antona, spadając pod portal. W oddali wyczuwała stojącego Antona.
Poruszanie się po laboratorium. Przewróciła się na plecy, spojrzała w górę i zobaczyła kutasa Bretta wciąż wystającego z pokoju. Pozostała twarda, więc słabo sięgnęła, by go dotknąć, podziwiając sposób, w jaki zareagował lekkim wstrząsem.
Czy przyszedł? Sądząc po jego wielkości, domyśliła się, że nie. Znowu owinęła wokół niego palce, delikatnie muskając go, słysząc jego ciężki oddech, bardzo mało basu z laptopa. Znowu uświadomiła sobie Antona i skupiła się. Stał nad nią.
"Do góry. Jeszcze nie skończyliśmy. Jeszcze nie skończyliśmy, prawda Brett?".
Karen usłyszała jego potwierdzenie. Teraz bardziej pewny siebie. Potrzebujący. Anton sięgnął w dół, a ona chwyciła go za ramię, gdy podniósł ją na drżące stopy, by stanąć twarzą do siebie, podtrzymując ją, zanim puścił. – Odwróć – poinstruował.
Cofnęła się o pół kroku. "Dalej.". Wtedy to poczuła.
Kutas Bretta szczotkuje jej odsłonięty tyłek. Poruszała się z boku na bok, ustawiając się w linii z portalem, odpychając się w równym rytmie, tak że ślizgał się w górę iw dół szczeliny jej pośladków. Zastanawiałem się, jak nadal może być napalona po tak ogromnym orgazmie, ale jej ciało wydawało się domagać się uwagi. Jej umysł zawirował i sięgnęła za siebie, by wprowadzić grubość Bretta do jej już używanej cipki.
Kurwa, że był duży. Dużo grubszy niż Anton. Dłużej też, gdy odepchnęła się od niego i krzyknęła z powodu jego znacznego zasięgu w jej ciele. Tempo było wolniejsze niż Antona. To musiało być.
Czuła się tak, jakby była wywracana na lewą stronę za każdym razem, gdy jego kutas wyślizgiwał się z jej przemoczonego kanału i wślizgiwał się z powrotem. Karen jęczała przy każdym leniwym pchnięciu, potem Anton stanął przed nią i chwyciła jego penisa, biorąc go do ust. Posmakowała siebie i jęknęła; posmak czystego pożądania, lekko kwaśny. Przypominało jej egzotyczny owoc, jak pęcherzyca. Poczuł ręce wokół jej głowy, przejmując kontrolę, przyciągając ją szorstko do siebie, gdy urósł do pełnej twardości.
Trzymała się jego bioder, starając się zsynchronizować uderzenia Bretta z uderzeniami Antona, ale rytm się nie zgadzał, więc poddała się i po prostu pozwoliła się wykorzystać mężczyznom. Jedna z rąk Antona przesunęła się na tył jej głowy i ponownie związała jej włosy. Pchnął do przodu, zanurzając swojego kutasa głęboko w jej ustach, aż Karen zakrztusiła się, po czym wyszarpnęła się, obserwując pętle pluć między nimi i spadające na podłogę.
Uniósł jej głowę i spojrzał w dół na jej szerokie, orzechowe tęczówki, woda spływała po jej policzkach. – Znowu – rozkazał. Ustawiła się w linii z jego kutasem, wzięła głęboki oddech, a on wepchnął się w nią, wypełniając ją całkowicie. Brett też to zrobił, podwójna stymulacja sprawiła, że zadrżała.
Poczuła, że znów jej oczy biegają, pacnęła Antona w nogi, a on puścił ją, gdy powietrze naraz wpłynęło do jej płuc. Potem wrócił do środka, zanim wyzdrowiała, trzymając ją, dopóki się nie zakrztusiła, a potem puścił ją, dysząc. Zanim mógł to zrobić ponownie, złapała jego kutasa, zakręciła językiem wokół jego czubka i wzięła go w swoim tempie, na swoją głębokość. Brett dzieliła jej cipkę w stałym rytmie. To było cholernie fantastyczne.
Karen przesunęła wolną rękę w dół, aby zająć się bolącą łechtaczką, krążąc i drażniąc ją, czując, jak jej ciało reaguje. Potem poczuła, jak Anton rozrywa przód jej zapasowej bluzki. Dwie części garderoby w ciągu jednego dnia. Pasja miała swoją cenę.
Sięgnął pod materiał i jej fartuch laboratoryjny, by odpiąć jej gładki stanik, który spadł, a jej piersi kołysały się swobodnie pod wpływem naturalnej grawitacji. Skoncentrowała się na pieprzeniu Bretta, aż poczuła, jak Anton ściska jej sutki i westchnęła. Chryste, jego ręce były zimne.
Potem uszczypnął mocniej, a ona krzyknęła, gdy ból przeszył jej klatkę piersiową, po której nastąpiło intensywne ciepło. Jego uścisk nie drgnął i spojrzała w dół. Zamiast zobaczyć jego ręce, zobaczyła wieszak na spódnicę zwisający z jej piersi, każdy klips przymocowany do sutka.
Zostawiła wieszak na wieszaku ze względu na to, ile razy zostawała do późna i zmieniała stroje bez wracania do domu. Ból był w równym stopniu niesamowity, co przerażający. Kiedy była bliska szczytowania w domu, zawsze szczypała się w sutki, żeby się uwolnić, ale to było na innym poziomie. Anton chwycił ją za głowę jedną ręką, aby wbić swojego penisa w usta, podczas gdy ona bucked na ogromnym pręcie Bretta. Anton włożył palec wolnej ręki w krzywiznę metalowego haczyka wieszaka i lekko przycisnął, wydłużając sutki Karen.
„Aaaoooammmm”, jęknęła wokół jego penisa. Ból, jakiego nigdy nie czuła, gdy przeszył jej cycki i połączył się z jej łechtaczką, rozpalając go. Wsunęła się z powrotem na Bretta i usłyszała jego wzrost podniecenia. Wiedziałem, że nie wytrzyma długo.
Anton ponownie uderzył palcem w wieszak, a Karen odsunęła się od jego kutasa, gdy ból przeszył jej ciało i rozgrzał jej rdzeń. "Pierdolić!". Anton prychnął.
"Dobrze?". "O tak!". Zapukał. "Jesteś taką dziwką, Karen. Gdybyś tylko mogła zobaczyć siebie teraz." Przerwał, po czym dodał.
– Ale oczywiście będziesz mógł później. Odsunął się na bok, a Karen spojrzała prosto w niemrugające oko kamery wideo, rejestrując każdy upokarzający, nikczemny szczegół jej przemiany z tego, co uważała za normalną dziewczynę, w wielbiącą kutasa dziwkę. Jej żołądek podskoczył, jak w tej chwili samolot opada podczas turbulencji. Chciała zdystansować się od tego, o czym wiedziała, że jest nagrywane. Chciał być odparty.
Ale to uczucie było przelotne, zastąpione czymś, czego początkowo nie potrafiła zidentyfikować. To było ponad wszystko, czego kiedykolwiek doświadczyła. Tylko intensywne ciepło w jej sutkach i wilgoć między nogami, w których Brett piłował, wszystko połączone na raz, zakończenia nerwowe w ogniu, któremu towarzyszył pęd mózgu, który pochłaniał każdą myśl. Bez ostrzeżenia jej świat znów się zawalił, jedna ręka zanurzyła się między jej nogami, a druga wsparła się na lasce Antona.
Tym razem krzyknęła. Poczuła, jak rozbrzmiewa w jej płucach pod szarpnięciem Antona na wieszaku, gdy jej cipka wielokrotnie zaciskała się wokół obwodu Bretta. Na szczycie mentalnego chaosu pojawiła się fizyczna cisza. W porównaniu do wcześniejszego orgazmu, za drugim razem była bardziej czujna. Wstrzymała oddech przez pierwszą garść skurczów, zanim całe powietrze wyleciało z jej ciała i zwiotczała.
Poczuła, że rytm Bretta się załamuje i wiedziała, że przyjdzie. Anton musiał też usłyszeć, jak jego oddech narasta, ponieważ szarpnął Karen do przodu i rzucił ją na kolana przy portalu. Sięgnęła po mokrego kutasa Bretta, który opuścił jej wciąż spazmującą cipkę i pociągnął ją w jej stronę, otwierając usta, gdy strumień po strumieniu gorącego wystrzelił z lędźwi Bretta przez przepaść, by rozebrać jej język i policzek. Słyszała, jak ryknął, gdy rozładowywał, i cieszyła się, że zrobiła to ze swoim ciałem. To było takie nieprzyzwoite.
Uśmiechnęła się, gdy odrzutowce ucichły, a ostatnie resztki białej spermy spłynęły z jego tłustego czubka na jej wyciągnięty język. Znowu wzięła go do ust i wyssała kombinację jego i jej z jego trzonu. Zanim mogła dalej rozkoszować się tym doznaniem, Anton przycisnął jej twarz do swojego ciała. "Jesteś tak cholernie brudny. Spójrz na siebie.
Spójrz na kamerę." Karen zrobiła, jak jej kazano. Anton ponownie pociągnął do przodu wieszak na spódnicę, a ona krzyknęła, gdy ból wirował wokół jej piersi, a odpowiednie soki kapały z jej cipki na linoleum. Anton owinął pięść wokół swojego fiuta i zaczął pompować. – Spójrz w kamerę – powtórzył niepotrzebnie. „Powiedz, kim jesteś”.
Karen wpatrywała się w obiektyw. Wziął głęboki oddech. „Jestem brudną, pieprzoną dziwką”.
Anton mruknął pod nosem: „Brudna, brudna, dziewczyno”. "Otworzyć.". Ona zrobiła. Jego oddech zmienił się w warczenie i wycelował kutasem w twarz Karen, na chwilę uwalniając swój ciężar na jej język i drugi policzek.
Wzięła wszystko, co dał, czując ciepło jego odwagi gromadzące się na jej języku, zanim przysunęła palec do policzków i nabrała stamtąd wstążki, aby zmieszać je na języku. Anton krzywił się, odsuwając się od niej, jego pięść wciąż obejmowała słabnącą erekcję. „Pokaż nam, jaki jesteś brudny”.
Karen wpatrywała się w kamerę, teraz w pełni zaangażowana. Dała ostatni błysk jej wyciągniętego języka poprzecinanego spermą i teatralnie połknęła wszystko. Zapinam zamek, Anton zachichotał. "Zuch dziewczyna.".
Spojrzała na niego nieco skromnie. Jej cipka pulsowała. Bolały ją sutki. Czuła się trochę zawstydzona swoim zachowaniem, ale przeważnie żywa. Nie było odwrotu.
Nigdy więcej zwykłej Karen. Anton też to rozpoznał, uśmiechając się szerzej, przeczesując palcami swoje mysie włosy i pochylając się, by odpiąć wieszak na spódnicę z jej rozdętych sutków. Mrowieły, gdy krew wlała się z powrotem, by wypełnić pustkę, a ona sapnęła.
Wyciągnął rękę, którą ujęła, podciągając się do góry. Kutas Bretta zniknął, prześlizgnął się z powrotem do Nowej Zelandii, pokryty jej zapachem i śliną. Karen starała się wyglądać reprezentacyjnie, ściągając spódnicę z powrotem w dół i ponownie zapinając stanik, ocierając się o materiał obtartymi sutkami. Jej bluzka była zdecydowanie zniszczona. Zapięła guziki, które jeszcze wisiały na niciach, i zdecydowała się zapiąć zatrzaski na jej fartuchu laboratoryjnym.
Anton wyłączył kamerę, wyjął taśmę i wręczył jej. — No cóż, ogłaszam, że eksperyment się powiódł. Ale najlepiej zachowaj to w bezpiecznym miejscu.
Przeprowadź eksperyment ponownie później z… mniejszą ilością hormonów na wyświetlaczu, tak? Dla porządku. Karen szybko skinęła głową. „Wydrukuj parametry tego przebiegu, zapisz wyniki na serwerze centralnym, a ja podpiszę oba z domu.
Powiemy, że wystąpił problem techniczny z aparatem”. Znowu skinęła głową. "Dzięki.
Uhhh, jestem ci coś winien." Zbył to. - Nie po tym występie. Przyjemność była moja w trzydziestu trzech procentach.
Do zobaczenia rano – pochylił się na tyle blisko, że mogła poczuć zapach jego piżmowej wody po goleniu i poczuć łaskotanie w uchu, gdy wyszeptał – ty mała naukowa dziwko. ”. Anton odwrócił się, wołając: „Noc, Brett. Nie nadążaj zbyt długo. Przechodząc obok wieszaka, odłożył wieszak i przepchnął się przez podwójne drzwi, zostawiając Karen samą z dowodami jej znacznego wykroczenia, myśli goniące, wnętrzności wciąż kipiące, haj po prostu odmawiający opuszczenia jej ciała.
Przeszła przez pokój, wrzuciła taśmę do torby i wróciła do laptopa. Za nim, po jej lewej stronie, migotał ciemny tunel czasoprzestrzenny, którego krawędzie ostro odcinały się od białej ściany laboratorium. Jej palce unosiły się nad klawiszem ESC, chcąc to zrobić, a nie w tym samym czasie. A jeśli to było jednorazowe? Niepowtarzalny. „Hej, Brett, nadal tam jesteś?”.
"Oczywiście. To było… niesamowite. Czyż nie?". Uśmiechnęła się.
"To było coś innego." Jej palce musnęły klucz, oczy wpatrywały się w portal. Jego zastosowania. Jego możliwości.
Rzeczy, które może zrobić dla ludzkości. Co może zrobić dla jej kariery. Rzeczy, które mógłby zrobić. "Bretta?".
"Tak?". "Chcemy to nazwać dniem, czy powinniśmy, no wiesz… przeprowadzić jeszcze kilka eksperymentów? Żeby się upewnić, że to działa ku naszej satysfakcji." Nastąpiła pauza. "Nie wiem. Cheetos i gry wideo są niezłym remisem." Karen zachichotała. Nic nie powiedział.
„Myślisz, że podatnik będzie miał coś przeciwko?”. Uśmiechnęła się. Odsunęła rękę od klawisza ucieczki, czubkami palców przesunęła się po ławce i odbiła od jej krawędzi, gdy ponownie podeszła do portalu.
„Są całkiem wyrozumiali. Myślę, że ucieszą się, że potraktowaliśmy nasze testy poważnie. W końcu to dla ich korzyści”. Z każdym krokiem w kierunku portalu podniecenie rosło, jej skóra swędziała. Rozerwała pukawki swojego fartucha laboratoryjnego, ponownie rozlewając swoje odziane w stanik piersi do pokoju.
Jej sutki były twarde, zanim upadła na kolana przy portalu. Głos Bretta dotarł do pokoju. "Mówisz poważnie?". Karen pozwoliła, by przeszedł ją dreszcz całego ciała.
"Chodź tutaj. Pokażę ci ile…".
Dłuższa historia- zgadzam się wziąć udział w eksperymencie genetycznym, który daje mi wszystko, czego mogę chcieć i nie tylko…
🕑 29 minuty Fantastyka i science fiction Historie 👁 3,925Zawsze byłem skrępowany i nie bez powodu. Byłem chuderlawym, nieatrakcyjnym i nawet trochę łysiejącym mężczyzną, mimo że miałem zaledwie dwadzieścia trzy lata. Z tych powodów nigdy nie…
kontyntynuj Fantastyka i science fiction historia seksuKobieta przechodzi niebezpieczną, zmieniającą umysł procedurę.…
🕑 15 minuty Fantastyka i science fiction Historie 👁 1,905Kiedy poczuł się na tyle wspaniałomyślny, by ujawnić laikowi kilka skąpych szczegółów, śledczy przyrównał swoją rolę w procedurze do burzy z piorunami. Niektóre burze zasilały…
kontyntynuj Fantastyka i science fiction historia seksuDziewicza Bella zostaje sprzedana do prostytucji przez swoją złą macochę...…
🕑 29 minuty Fantastyka i science fiction Historie 👁 4,490Wstęp: Cinder Whore to raczej sprośna, „tylko dla dorosłych” wersja popularnej opowieści o Kopciuszku. Mam nadzieję, że podoba Ci się moje podejście do tego klasyka! Dawno, dawno temu…
kontyntynuj Fantastyka i science fiction historia seksu