Last Stop Bubbles: A Lost Blondie-Verse Tale, część trzecia

★★★★★ (< 5)

wspomnienia wywracające teraźniejszość z osi…

🕑 22 minuty minuty Uwodzenie Historie

I. Jitterbug. Odsuń się, drzwi się zamkną. „Myślisz, że Sting kiedykolwiek naprawdę myślał o wszystkich niewypowiedzianych ruchach za każdym oddechem?”.

nie patrzę w górę. Staram się skupić na tym, aby ten szybki szkic był jak najlepszy. Zacienienie. Światło.

Mieszanie. Ale jesteś jak ta samotna mucha, która dostaje się do środka, gdy drzwi przesuwne są otwarte zbyt długo. Powiększenie! I ukrywa się jak plama, której nawet nie zauważasz, dopóki tego nie zrobisz.

A kiedy to robisz, ciarki ciarki przypominają ciężki przypadek zaburzenia obsesyjno-kompulsyjnego. A ta mucha brzęczy wokół twojej głowy w najbardziej nieodpowiednich momentach, dokuczając i dokuczając, unikając każdego morderczego uderzenia beczką, bombami nurkowymi i pieprzonymi zygzakami. – Nie zrozum mnie źle – kontynuuje. „The Police” to klasyka. Liczba majtek zniszczonych przez ten gładki wokal idzie pewnie w tysiące, ale ta piosenka… #1 na liście Billboardów czy nie, myślisz, że pisząc ją, myślał o wypróżnieniu? A co z ruchami co robi dziewczyna, kiedy ma skurcze po okresie i krzyczy, że to cholerne morderstwo? Czy on naprawdę obserwuje każdy ruch? Słodka piosenka dla mdlących, słodkich par pieprzących się na tylnym siedzeniu, jak sądzę, ale ma ten stalkerski klimat, wiesz?" .

Mrugasz i dmuchasz balonik z gumy, tym razem w kolorze waty cukrowej, kiedy w końcu podnoszę wzrok. Rozszerza się i rozszerza, aż, pop! Łamie się na naprawdę błyszczących, pieprzonych ustach. Mówię o Halle Berry w Monster's Ball.

Nie tyle całowanie, co siniaczenie. Płynny seks z ustami i płynną wymianą oraz mnóstwem języka, które sprawią, że nawet duch Babci Teague będzie jej fanem. — Powiedz mi, że się mylę? Jej zielone oczy błyszczą, a ona kręci limonkowo-zieloną słuchawkę wokół palca. Postawiła poprzeczkę i desperacko chce podjąć ode mnie wyzwanie. „Pierdoleni biali ludzie” mamroczę i kontynuuję szkicowanie.

– Nie jesteś fanem The Police, co? – żartuje, nieświadoma moich nieudanych prób zignorowania jej. „Szczerze mówiąc, ja też. Raczej dziewczyna Wham!, jeśli mamy być szczerzy”.

Głębokie westchnienie. „Kto nie kochał George'a?”. – Przynajmniej jeden – mamroczę.

„Och, nie bądź osłem, mały jitterbug”. – Przestań – jęczę. „Proszę. To gówno jest gorsze niż więzienie”. „Obudź mnie” – droczysz się, a głos przechodzi w piosenkę.

„Pieprzony disco-pop to tortura. Biali zabijali muzykę, kiedy ja znikałem”. „Wiesz, że to kochasz, twardzielu. Chodź.

Wiem, że znasz tekst. Zaśpiewaj to ze mną. Trah-lah-lah”. Podciągasz się naprawdę prosto, jak pruderyjna i porządna biała dama z Julliard czy coś w tym rodzaju, i wygląda to śmiesznie z twoją chłopczycą i cukierkowymi włosami.

I nie mogę odwrócić wzroku. Ale. „Nie.

Nie. Do diabła, jeśli to bardziej zrozumiałe, dziewczyno”. „Och, daj spokój, J-baby.

Postawiłbym pieniądze na to, że jesteś uroczym małym chórzystą z frotką. Fantastyczne szaty kościelne. Złote fajki. Niszczysz dom.

Chwała Panu i tak dalej”. Twój uśmiech to szczerość Cheshire i sarkastyczna wesołość. Patrzę na ciebie jak noże motylkowe, ale nie mogę powstrzymać się od uczucia szarpnięcia… czegoś… odparowującego płynną melancholię w coś w rodzaju gazu rozweselającego, balonów z helem, budzących coś głęboko w środku. Nie oznacza to jednak, że nie próbuję zagłuszyć twojej księżniczki z gumy do żucia, śpiewając przez telefon. Z maleńkich głośników leci piosenka, a ty tańczysz między siedzeniami.

Wszystkie chude ramiona i białe nogi i najlepszy tyłek w Oaktown. II. Head First Zderzenia z przeszłością. „Odsuńcie się, drzwi się otwierają”. Pękają bańki z gumy.

– Bardziej przywiązujesz się do mojego kuratora – mówię, nie zadając sobie trudu, by podnieść wzrok znad mojego szkicownika. „Ale twój kurator nie może tego potrząsnąć tak jak ja, jitterbug”. „Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby biała dziewczyna potrząsała tym na bicie i nie wyglądała jak spastyczny mokry makaron.

Narkotyki czy nie.”. „Bo miałeś oczy na małe dziewczynki, nie na kobiety. I nigdy wcześniej nie widziałeś, jak tańczę”. Poruszasz cienkimi, ciemnymi brwiami, obracasz tyłkiem o kilka obrotów na siedzeniu. Śmieję się, gdy rysuję.

„Nawet karzeł nie byłby w stanie porządnie wycisnąć tych cycków do ping ponga. Co z ciebie za kobieta?”. Dajesz mi palec. „Więcej niż taki bezwładny chłopak, jak ty, mógłby znieść”. „Za darmo przez całą noc na jazdy próbne, bąbelki”.

Nie oczekuję wygiętej brwi, ściągniętej brwi i braku złośliwego powrotu. Postanowiłem nigdy do ciebie nie dzwonić, blondi. Nawet tego nie uznawać. To imię jest zbyt z nią związane i myślę, że zdajesz sobie z tego sprawę, ale widzę, że cię to rozczarowuje.

Zwijasz się w kłębek na siedzeniu naprzeciwko mnie, między małą starszą panią a roztrzęsioną nastolatką, która gapi się na mnie przez ostatnie pięć przystanków. Jego noga drga w górę iw dół jak kij do pojo i wygląda, jakby miał się zaraz poszczać. Prawdopodobnie wyzwanie: niezręczny klasowy frajer jadący na BART-ie z boogeymanem zajmującym się handlem narkotykami przez godzinę. Zdobądź buziaka od dziewczyny kapitana rozgrywającego, jeśli przeżyje.

Pamiętam te dni, nawet jeśli wcześnie rzuciłem szkołę. Nawet jeśli to ja rozdawałem te puste zakłady innym zdesperowanym niewidzialnym, takim jak ja. Nie powiedziałeś nic od naszego ostatniego tańca ripost, który jest pierwszym. To mnie martwi. Zwykle jesteś o wiele bardziej żywiołowy, wypełniając tę ​​poruszającą się puszkę po cygarach tęczowymi bąbelkami, sarkazmem i muzyką, o której wiesz, że nienawidzę.

Jestem dziwnie rozczarowany. Ty i ja, robimy cokolwiek to jest od kilku tygodni. Obelgi handlowe. Historie handlowe. Cóż, przynajmniej masz.

Ale przede wszystkim dzieliliśmy komfortową ciszę i wannę podwójnej bańki. Dziwne połączenie zaniepokojonego, ponurego przestępcy i dziwnej białej dziewczyny z dzielnicy, która przypomina mu dziewczynę, którą zabił. Dziewczyna, której ust też posmakowałeś w noc jej śmierci. Czy to nie jest po prostu popieprzony świat zbiegów okoliczności i te sześć stopni bekonu? Wydaje mi się, że nie mogę przed tobą uciec.

I nie jestem pewien, czy chcę. Pod tym względem uważam, że historie opowiedziane w C-Block są prawdziwe: bardziej uzależniające niż seks na magicznej coli Slima. Od kilku dni czuję, jak mnie elektryzuje, kiedy jesteś w pobliżu, a nawet się nie pieprzyliśmy.

„Jednak” szepcze głos, który ściska mi żołądek głęboko w środku. „Uwaga, zbliża się platforma”. Fioletowy metaliczny cień do powiek ocienia kąciki oczu, sprawiając, że zielone kule świecą jasno. przestaję rysować; Chciałbym mieć ze sobą moje kolory.

Ale nie, to słabo rozwinięta myśl. Już zacieram pamięć o dziewczynie o imieniu Ana z jakąkolwiek melodią, do której tańczyliśmy, która nie pójdzie nigdzie indziej niż w dół. „Kolejny biały diabeł cię złapał” — rozbrzmiewa mi w głowie głos babci Teague. „Zje twoją cholernie głupią duszę, chłopcze”. No cóż, człowiek nie może uciec od wszystkich swoich wad, babciu.

nie chcę. „Odsuń się, drzwi się otwierają”. Zdenerwowany dzieciak wyskakuje z pociągu, kiedy warczę: „Buu!”. Mała starsza pani idzie powoli za mną, stukając drewnianą laską o podłogę, mamrocząc coś o białych chłopcach chodzących po cipkach potrzebuje większego zestawu jaj.

Teraz jesteśmy tylko my. Dziewczyna puszczająca bańki, spłukany mężczyzna próbujący wydostać się z piekła, które stworzył. „Jaka ona była?”. Pytasz po raz trzynasty: każdy starannie zaplanowany i sformułowany tak, aby zaskoczyć mnie, więc coś ujawnię. Byle co.

„O co chodzi?”. "Po prostu ciekawy." Przechylasz głowę, różowe kosmyki włosów wystają z szarej czapki z naszywką Kubusia Puchatka z przodu. Pomimo wszystkich opowieści o tobie, mała biała dziewczynko ze zdeprawowanymi seksualnymi apetytami, nadal promieniujesz tym dziecięcym blaskiem, którego wolałabym nie wyrzucić za pomocą igieł, proszków i arogancji.

Pociąg nagle szarpie, a ty się przesuwasz, płaski brzuch napina się pod cienką, wiązaną koszulą w kratę. Twój pępek mruga kusząco, gdy szczypie i rozluźnia się podczas kołysania podczas równoważenia. „Ciekawość przeleciała kota. Ale i tak to nie ma znaczenia. Była po prostu kolejnym trupem w Dubs.

Tylko droższa niż większość”. „To zimno. Nawet jak na Oaktown”. Ignoruję cię, nawet jeśli głos we mnie płonie z wściekłości i pustki. „Więc pokaż mi”, rzucasz wyzwanie.

Nie pytanie. „Pokaż co”. Gest białych rąk.

„Co szkicujesz”. „Nie muszę ci nic pokazywać, dziewczyno”. Prychasz. „Tak, tak. A ona jest tylko kolejnym trupem” – naśladujesz, ściszając głos.

„Kolejna suka do zeskrobania podłogi po tym, jak Twomps ją zabiorą, prawda? Jesteś w dupie, J-baby. Pokaż mi”. Ołówek przeskakuje między moimi palcami.

– Nie jestem ci nic winien. Słowa brzmią pusto, a ty patrzysz wyzywająco oczami pistoletu. "Pokaż mi." Twój głos jest tym razem łagodniejszy, zanika. Pokaż mi.

„Pokaż mi towar, dzieciaku”. „Nie jestem dzieckiem, suko”. Mężczyzna przy drzwiach śmieje się.

– Hej, Quinton. Słyszysz ten mały punkowy dupku? „Większe jaja niż ty jako dziecko, Rashawn. Byłaś nerwową małą suką.

„Pieprz się, Q. Obaj wiemy, że za pierwszym razem ich wkurzyłeś”. Przynajmniej mogłem posmakować Camili po balu maturalnym. W Lexusie jej taty też.

Ta jej słodko-pikantna meksykańska cipka była ciasna klasy A. Kogo pieprzyłeś? Ta piłka plażowa, Lanny? Słyszałem, jak krzyczała jak banshee, kiedy próbowałeś ją wbić, bo twój pryszczaty kutas ją wystraszył. „Pierdol się, Rash”. – Mogę już to podrzucić – mówię.

„Kurwa, jak tu zimno, a ja jestem czarnym dzieciakiem z plecakiem pełnym prochów w środku nocy”. „Tak, tak” – mówi Rashawn, wytatuowany portier w kapeluszu Raidera odwróconym do tyłu i za dużym podkoszulku. Otwiera torbę, długo się przygląda i kiwa głową.

'Jesteśmy spokojni. Prosto do tyłu. Nie dotykaj gówna po drodze. Nie otwieraj żadnych drzwi i mam w dupie to, co słyszysz.

Przestrzegaj zasad, zarabiaj. Może nawet dostaniesz małą akcję od księżniczki z taką kroplą.'. Potężny pryszczaty kutas w kącie, Quinton, wydaje się mieć z tego prawdziwy śmiech. „Wiesz, że żaden nowicjusz nigdy jej nie poliza, Rash.

Nawet z takim dropem. Nikt nie. Nie ty. Nie ja. Nawet CK.

Ona należy do Jez. A teraz blondynka z drugiej strony. Spogląda naprawdę ostro, jakby przywoływał brudne wspomnienie. „Może ssać piłeczkę golfową przez wąż i jest dość przyjemna dla oczu.

I więcej niż chętna do zjedzenia jakiegoś czarnego węża”. Rashawn przyłącza się do śmiechu. „Wiesz, to prawda. Jego dziewiczy kutas prawdopodobnie by mógł” Nie dam sobie z nią rady.

Ale kurwa. Teraz przez ciebie śnię o tej jej wspaniałej, waniliowej dupie. To było cholernie długie.

„Bękarty” mamroczę i przechodzę obok nich do słabo oświetlonego przedpokoju. Pamiętaj, co powiedziałem, mała suko", woła Rashawn. „Nie pokazuj swojej brzydkiej twarzy tam, gdzie nie jej miejsce". „Słyszałem cię… cholera". Muzyka dudni w pokój gdzieś w korytarzu.

Kosztownie brzmiąca baza uderza mocno, sprawiając, że ściany drżą i trzęsą się jak rama Eldorado, gdy Ray chciał dać znać Dubsom. Jestem prawie na końcu na końcu linii kiedy się zatrzymam, zamrożony. Mówiłem ci. Nigdy nie lubiłem końca miejsc. Uwięziony w kącie.

Na wpół pijany ojciec z paskiem i bez wyjścia. To jednak inny rodzaj zamrożenia. Słabość kolan ng. Z pękniętych drzwi wystaje światło, fala dymu z konopi i coś bardziej słodko-gryzącego uderza mnie w twarz. - Kurwa, laleczka.

Nigdy się nie dowiem, dlaczego taka bogata mała księżniczka jak ty zawsze przychodzi tu po narkotyki. Pewnie masz służących albo jakieś gówno może cię trochę zazielenić. Podawaj nawet na srebrnym talerzu z kryształową misą. Ale cholera, nigdy nie będę narzekał, zwłaszcza na sposób, w jaki lubisz płacić.

CK kocha tę małą, wysokiej klasy dupę. Nigdy nie widziałem małej białej dziewczynki jako błogosławionej. Prosto Helena z pieprzonej Troi. Lekko otwieram drzwi, ciekawość bierze górę. Moje oczy potrzebują trochę czasu, żeby się przyzwyczaić, ale to, co widzę, niszczy stos magazynków Hustlera, które ukradłem kilka tygodni temu.

To bardziej biblijnie grzeszne niż cokolwiek, co babcia Teague mogłaby sobie wyobrazić na temat Bożego stworzenia. Cholera, wiedział, że wszyscy znają Christopha Aleksiejewa. A jeszcze więcej znało jego córkę, Anastasię, liliowobiałą nastolatkę o złocistych blond włosach i ciele, które już pasowało do wybiegu Victoria Secret. Ale z prawdziwym mięsem na kościach. Przepyszny tyłek.

Ja i inni dranie z Twomps zawsze żartowaliśmy, kto wziąłby więcej kul, żeby tylko raz przelecieć tę złotą księżniczkę. Zobacz, czy ten dywan pasuje do zasłon. I oto była, klęcząca za wysklepionym tyłkiem tak ciemnym, że w przyćmionym świetle świeci na niebiesko.

Słychać głośne prychnięcie, prawdopodobnie z linii coli, po czym następuje głębokie westchnienie. „Pokaż mi cycki, laleczko” – kontynuuje głos w zacienionym kącie. „Wiesz, że je kocham”.

Uśmiech Anastasii jest nikczemny, taki, którego nikt tak naprawdę nie zapomina. Robi to na pokaz, zdejmując biały kaszmir, odsłaniając najpiękniejsze śnieżne kule, jakie kiedykolwiek widziałam w życiu. „Pamiętam, zboczeńcu”, mówi głosowi i daje klapsa w okrągły tyłek przed nią. „Czyż nie, Jezebel?” Potem pochyla się, rozchyla okrągłe policzki i przeciąga długim czerwonym językiem po gładkiej, zabarwionej na niebiesko onyksowej skórze.

Zasysam powietrze i zastanawiam się, czy wdycham trochę produktu unoszącego się w powietrzu. Jezebel była czarnym diamentem Dubów: wytatuowana misternym białym atramentem, wielokrotnie przebita, z głową pełną gładkich dredów ze srebrnymi smugami. Była tak samo szalona, ​​jak seksowna i prawie wszyscy chcieli pieprzyć ten gorący, paskudny kawałek tyłka, nawet jeśli oznaczało to jej ręce na ich szyjach, gdy dławiła się z nich życiem, gdy ich kutasy wbijały się głęboko do środka. Była cholernym jaguarem, który lubił bawić się jedzeniem.

A Anastasia Alexeev sprawiła, że ​​piszczała i błagała jak kot w rui za pomocą zaledwie kilku klapsów i lizawek. „Wsadź język księżniczki w tę zdzirowatą dupę” – woła Jezebel, kręcąc się w przód iw tył. — Ładnie i głęboko, laleczko. Mam cholernie dość tych beztalentowych fuucc…'. Sama młoda królowa narkotyków nie może nawet dokończyć.

Jest spoconą, stękającą kupą mięsa, gdy Anastasia głośno siorbie. To jak pianki marshmallow i czekolada. To sprawia, że ​​jestem sztywniejszy niż niespodziewany błysk Phoebe Cates. – Kurwa – chrząka ukryty w cieniu głos. Strumień gęstej cieczy materializuje się, rozbryzgując gładkie, białe plecy Anastasii.

„Rosja z pewnością wie, jak ich brudzić. Na pewno nie chcesz jakiegoś czarnego kutasa w tej małej białej cipce, Ana? Rozciągnij się tak, jak nigdy wcześniej nie byłeś rozciągnięty. Mogę zabrać cię do piekła, o którym tylko czytałeś, kochanie. Jej odpowiedź jest stłumiona, drzwi są zamknięte.

– Powiedziałem ci wprost, mały gnojku – warczy Rashawn, szarpiąc mnie z powrotem i uderzając o przeciwległą ścianę. „Ten pokój nigdy nie będzie dla ciebie”. Pęknięta guma do żucia przypomina mi powrót.

"Gdzie idziesz?" pytasz, dziwnie unosząc brew. „Po prostu… czasami znikasz. Jak, nie wiem, otrząśnięcie się z rzeczywistości.

Myślałem, że znam to uczucie, ale…”. Otrząsam się ze wspomnienia. "Gdzie ty kurwa idziesz?" – powtarzasz głosem zabarwionym fascynacją i strachem.

Spuszczam wzrok, zdezorientowany. I oto jest. Nie potrafię opisać tego, co narysowałem.

Ona jest gdzieś tam. Ania zawsze jest. Jezebel też może. Marshmallows i czekolada. Pokręcone sny o zseksualizowanym s'more.

Ale reszta? Nie da się tak naprawdę opisać czegoś, co tak naprawdę nie istnieje, co nie ma nazwy. Nie można go zdefiniować za pomocą ograniczeń ludzkiego języka. Wzruszam ramionami. Ana chciała wiedzieć, jakie to uczucie.

Chciała się zbliżyć, złożyć we mnie, żeby zrozumieć. Uczyń mnie najszczęśliwszym żyjącym punkiem. Głupia dziewczyna kochała za bardzo. Kochałam niewłaściwego mężczyznę, nie, dzieciaku, za bardzo.

Nikt nie musiał wiedzieć, dokąd poszedłem i jak daleko się pogrążyłem. Miłość jest jednak jak jad. Babcia Teague zalałaby mnie litanią pism świętych na temat tego, co przedstawia ten rysunek. Że cokolwiek to było, było wytworem białych diabełków, którymi wolałam się otaczać. Wyżerają moją duszę swoimi jadowitymi małymi cipkami.

Miękki ciężar wciska mi się w kolano, a zapach patyków pixie i gumy balonowej wypełnia moje nozdrza. Wspiąłeś się na mnie bez mojej wiedzy, kładąc ręce na moich beczkowatych ramionach. Wzdrygam się przed nieoczekiwanym dotykiem i próbuję zrzucić cię na podłogę, podobnie jak za pierwszym razem, gdy się spotkaliśmy. – Pieprzysz się, bąbelki? syczę. Nie odpowiadasz, po prostu trzymaj się mocno, paznokcie wbijają się, oczy wwiercają się w moje.

Nie walczę zbytnio, po prostu odwzajemniam spojrzenie, starając się odstraszyć cię najlepszą próbą szyderczego uśmiechu mordercy. Ale jesteś małym szczurem z białym kapturkiem. Niełatwo się przestraszyć. Zlekceważysz to wszystko dmuchaną bańką gumową. Potem robisz coś, czego się nie spodziewam, nawet biorąc pod uwagę twoją reputację.

Wyciągasz gumę, przyklejasz ją do okna za mną i przyciągasz mnie do wulkanicznego pocałunku, który mnie paraliżuje. Zatracam się na ułamek sekundy, który trwa wieczność, pięć lat nieobeznanych ze smakiem ciepłych kobiecych ust i dotykiem miękkiego tyłka wirującego powoli na mojej pachwinie… ale tylko na ten ułamek sekundy. Kiedy twoje usta docierają do mojej szyi, odchylam twoją głowę do tyłu, przez co twoja czapka odlatuje, a potwór we mnie wyje z niezadowolonej wściekłości. Ale nie mam już cierpliwości do bzdur i jej kanciastych rysów, które patrzą na mnie przez ciebie.

„Nie potrzebuję jakiejś tandetnej waniliowej zdziry, która nie ma dla mnie litości, kurwa”, warczę. Spoglądasz na mnie zdezorientowana, dłonie spoczywają na moich piersiach, biodra wciąż ocierają się o mnie. „Nie zajmuję się żałosnymi skurwysynami, J. Nie w moim stylu”. „Zgadza się?”.

„Cholera, kochanie” – szydzisz kpiąco. „Nędzne gówno, jak ty i tak nie wiedziałbyś, co z nim zrobić”. „Pierdol się”. Stukasz mnie w skronie, chichocząc ponuro.

„To, co najlepsze, jitterbug? Żadnych gróźb, że spierdolisz tę szaloną białą sukę? Rozciągnij moją małą cipkę? Spraw, żebym krzyczała i błagała. Zranisz mnie trochę?”. - Przestań mnie tak nazywać - warczę.

Mocniej miażdżysz tyłek o mojego zbuntowanego, nabrzmiałego kutasa. „Jitterbug, jitterbug, jitterbug. Może lubię ostro. Może chcę być rozciągnięty.

Poczuj, jak tryskasz we mnie”. Tylko że to już nie ty mówisz, to ona i… I przysięgam, że twoje ciało bulgocze i rozpływa się w różową maź, aż jest tam, gdzie powinieneś być, gumowy wąż owinięty wokół jej ramienia, srebrny płyn kapie z kącika jej ust jak śmiertelna rtęć. Szarpię ciebie, ją, z powrotem do siebie, usta płoną milionem żalów na twoich ustach, brodzie, szyi, w desperackiej sztuczce, by tym razem ją tu zatrzymać. Potwór wyje z zachwytu, kiedy rozrywam cienką koszulę i śledzę pocałunki w dół twojej klatki piersiowej, gryząc brutalnie twoje małe, stwardniałe różowe sutki. Z jej ust wydobywają się piski rozkoszy, a twoje małe dłonie chwytają moją czaszkę, przyciskając mnie mocno do swojej małej piersi, jakbyś chciał, żebym wciągnął mnie w siebie, aż zniknę.

Niecierpliwie ciągnie mnie za koszulę; zdesperowana i zawodząca w swoim zadaniu, zadowala się owinięciem go wokół moich mięśni piersiowych. Parsknięte westchnienie wypełnia moje uszy. Wpatruje się w gobelin z pokrytą bliznami ciemną czekoladą, znaki, których nie rozpoznaje. Słone poczucie winy płonie w niebieskich oczach.

To dlatego, że te szczególne ślady nie pochodzą z czasów, kiedy mnie znała. Pochodzą z piekła, w którym ja Peter Paned. Robisz, co musisz, aby przeżyć więzienie.

Weź to, co musisz wziąć. Zrezygnuj z tego, z czego musisz zrezygnować. I tak, nacinasz się postrzępionymi liniami, żeby prawdziwe potwory nie myślały o tobie jako o cipce ulicznej artystce, którą naprawdę jesteś. Pomyśl dwa razy, zanim zrobią z ciebie swoją sukę. A potem zaczynasz walczyć, jakby świat się walił i chcesz wyjść z krwią na pięściach i strachem w ich oczach.

Bo bycie diabłem to wszystko, co ci zostało. Przyciskasz usta do każdej blizny, tańcząc językiem po dłuższej, głębszej. I ja? Ściskam twój gąbczasty tyłek przez bawełniane szorty, już mokre od upojnego, kremowego podniecenia, którego potajemnie pragnąłem bardziej niż kokainy, bohaterki i sztuki, ponieważ w pewnym sensie była Monetem albo pokręconym Picassem. Rzadki.

Niedefiniowalne. Jesteś ekscentrykiem, nowoczesnym dziwakiem, jak Warhol. Ilekroć się spotykaliśmy, zawsze była jedynym płótnem, które się liczyło. Chciałaby, żebym ją pomalował sosem czekoladowym i karmelem ze sznurami lukrecji. A ona brała mojego tryskającego kutasa w rękę i tworzyła abstrakcyjny ekspresjonizm od swoich ud po swoje nikczemne usteczka.

Wspomnienia rozbijają rzeczywistość na kawałki, a ja mocniej chwytam cię za tyłek. Twoje zęby zaciskają się na moim ramieniu z przyjemnym bólem i czuję, jak twoja cipka drga w konwulsjach pod bagnistym bałaganem twoich szortów. "Jak ty mnie chesz?" ona jęczy twoim głosem. Cofam się, oczarowany. Wszędzie.

Tu i tam, po drugiej stronie tanich plastikowych siedzeń. Na podłodze. Przyciśnięci do szklanych drzwi definiowali ekshibicjonizm. Zmieniając cię w niechlujną mokrą mazię przed przerażonymi tłumami i podnieconymi zboczeńcami.

Kurwa gdziekolwiek. Pieprzyć, jeśli nie chcę tworzyć najbardziej dekadenckiej sztuki na twoim bladym tyłku i płaskim brzuchu. Napełnię cię spermą, aż odkryję coś w rodzaju wyrazu twarzy, który uruchomi miliard erekcji w kosmosie. „Na swoje pieprzone kolana, blondie,” warczy potwór we mnie, potykając się, pragnąc uniknąć jakichkolwiek protestów w ostatniej chwili od któregokolwiek z nas, mając dość tych wszystkich głupich, użalających się nad sobą bzdur.

"Tak mała?" chichoczesz, zsuwając się z moich kolan na podłogę pociągu. "Ale już!" Chwytam pięść pełną różowych włosów i przyciągam twoją głowę do mojej pachwiny. Podnosi moją koszulę i liże językiem dolną część brzucha, gdy ty rozpinasz i rozpinasz zamek, chciwy mrocznych, zapomnianych, ale zupełnie nowych smaków. Potwór jest jednak niecierpliwy i odpycha twoje drażniące usta i palce, by wyłowić mięsisty czarny monolit. Wściekły fioletowy łeb uderza cię w czoło i nie tracisz czasu, próbując go połknąć, oczy łzawią, gdy uderza w tył twojego gardła.

Chwytam twoją głowę z różowych warkoczy jak piłkę do koszykówki, dryblując cię w górę iw dół mojego penisa, podczas gdy ty krztusisz się i ślinisz, a oczy wywracają się do oczodołów. Twoje usta są mokre, gorące i utalentowane i minęła wieczność, odkąd czułem coś takiego. To słodki, piekielny raj na ziemi i pomimo ostrzeżeń, nauk i chłosty Babci Teague, za każdym razem wybiorę jej znienawidzonego białego diabła, bo nie ma mowy, żeby niebo było tak dobre.

Tylko grzesznicy wiedzą, jak to wszystko działa. Wycofuję się trochę, pozwalam jej dłoniom, długim i eleganckim, włączyć się do zabawy, kręcąc korkociągiem w losowym rytmie, przeplatając delikatne, wolne ruchy z mocnymi, szybkimi ruchami, język wiruje wokół mojej fioletowej korony, jakby to był posypany kokainą tootsie pop. Moje mięśnie brzucha się zaciskają, a ty się odsuwasz, pozbawiając mnie doświadczenia wypełniania twoich brudnych ust gorącym nasieniem.

"Suka.". Wycierasz usta i uśmiechasz się. „Wangster”. Podnoszę cię, lekki jak piórko.

Przyciągnij krocze do mojego nosa. Wdychaj głęboko. To słodkie cukierki i brudne podniecenie, guma do żucia i seks. Ściskam twój tyłek, liżę cię przez bawełniane szorty, aż zaczniesz się kręcić i tańczyć na moim języku jak striptizerka na speedzie. Ściągam szorty, uśmiecham się do niechlujnych, ledwo widocznych stringów i ściągam cię z powrotem na mojego pulsującego penisa, chrząkając, gdy ciepłe, lepkie majtki przeciągają się po moim penisie.

„Gotowy, by ponownie dołączyć do żywych?” mówi ustami. „Albo, myślę, że teraz jest martwy, czyż nie mój smutny chłopak od graffiti?”. Deliryczny, kiwam głową. „Uwaga, zbliża się platforma”. „Zignoruj ​​to” – mruczysz.

„Ktokolwiek się dostanie, może pozwolimy mu dołączyć do rytualnego odrodzenia”. Pociąg szarpie w znajomy sposób. Włącza się mój wewnętrzny alarm. Znam ten przystanek. Przedostatni przystanek.

Od dawna wykułem to w pamięci. Nawet potwór o tym wie i krzyczy z wściekłości. Prawdziwa rzeczywistość wypacza się z brutalną wyrazistością, gdy obracasz swoją wilgotną, ubraną w majtki porwanie na mojej sztywnej erekcji. Jak jedna z twoich gumowych baniek, ona pęka, pozostawiając tylko ciebie pod spodem.

Unosisz biodra i patrzysz na mnie z góry z niesamowitą intensywnością, zielone oczy trzeszczą życiem. Znam wygląd. I z tego faktu wynikają sprzeczne emocje. Ściskam twój brzoskwiniowy idealny tyłek jak białe knykcie i byłoby tak łatwo odciągnąć ten gorący różowy trójkąt na bok i zakopać się w tobie. Krzyk.

Kurwa jakby świat płonął. Kurwa, jakbyśmy się dusili. Na gorącym, palącym popiele; Aż płaczemy; Zmumifikowany żywy; Pieprzony nasz sposób. Śmierć… lub orgazm.

To nas spali. Ale już nią nie jesteś. Jesteś tylko sobą. I… kurwa. Desperacko chcę, żeby to wystarczyło.

„Odsuń się, drzwi się otwierają”..

Podobne historie

Prowadź mnie nie w pokusy seksualne

★★★★★ (< 5)

Siostro, musisz być porządnie pieprzona…

🕑 16 minuty Uwodzenie Historie 👁 7,185

Robert był fotografem, który lubił robić zdjęcia - ludzi, zwierząt i przedmiotów. Dziś skupił się na kobiecie, która siedziała na ławce i czytała swoje Kindle. Siedziała tam przez co…

kontyntynuj Uwodzenie historia seksu

Trzy dziwki z prezentu walentynkowego: 07:45

★★★★★ (< 5)

Sally używa pająka jako pretekstu, aby mieć szansę uwieść Roba.…

🕑 15 minuty Uwodzenie Historie 👁 2,743

Pierwszy alarm włączył się gdzieś w pobliżu uszu Roba. Było wpół do czwartej. Jak zwykle uciszył alarm, wstał z łóżka i poszedł do łazienki, by się ulżyć. W półmroku…

kontyntynuj Uwodzenie historia seksu

Szkolenie wojskowe z wielką pokojówką, Rozdział 2

★★★★★ (< 5)

Amatorska młodzież uprawiająca seks w domu dziwki…

🕑 7 minuty Uwodzenie Historie 👁 2,370

Jak wspomniano wcześniej, Gerda pracowała w przytulnym barze po drugiej stronie ulicy od koszar wojskowych w małym miasteczku na południu Niemiec, gdzie odbywałam podstawowe szkolenie. Mając…

kontyntynuj Uwodzenie historia seksu

Kategorie historii seksu

Chat