Rose odkrywa przyjemną rozrywkę podczas swoich podróży…
🕑 16 minuty minuty Szybki numerek HistorieRose niesie niezachwiane przekonanie, że jej weekend zakończy się sukcesem. Pomija piątkowe popołudniowe drinki z tłumem w biurze na rzecz rozpoczęcia podróży o godz. Wychodzi z budynku na misję. Każdy ma chwile jasności: pamiętając na przykład, jak drzewa są większe od ludzi (i wydają o wiele bardziej satysfakcjonujące dźwięki niż ludzie kiedykolwiek); jak chmury są zawsze nad nami, kiedy jest jasno (opłaca się tylko patrzeć w górę); że najlepszym lekarstwem na złe samopoczucie jest energiczny spacer w celu usunięcia pajęczyn.
To nie była jedna z tych chwil. To było uczucie wysuszonego biszkoptu i fajerwerków w żołądku Rose. Wychodząc, uśmiecha się szeroko do portiera, zaskakując nawet Ralpha swoją mocą. Macha, gdy przechodzi i wraca do swojego magazynu. Czasami Ralph ma wrażenie, jakby żył i umarł przez oszałamiające uśmiechy Rose.
Rose łapie taksówkę na lotnisko. Ma godzinę i kwadrans do lotu. Krótko mówiąc, bawi się pomysłem ostatnich minutowych zakupów, aby zaszaleć w seksownym stroju. Tak szybko, jak o tym myśli, Rose odrzuca ten pomysł. Udawanie kogoś, kim nie jest, nie wydaje się zbyt mądre.
Rose zaciska pełne usta i z roztargnieniem przeczesuje dłonią włosy. Brązowe warkocze opadają jej na ramiona, odbijając słońce przez palce, zamieniając pasemka w złote smugi. Jej oczy są ukryte za okularami przeciwsłonecznymi.
Taksówkarz myśli, że Rose z fascynacją wpatruje się w scenerię, w rzeczywistości jest daleko stąd, zastanawiając się, co ją czeka w Auckland. Rose zdecydowała kilka tygodni temu, że pierwsza noc nie była odpowiednim momentem na spotkanie z nim. Po pół tuzinie godzin w transporcie późną nocą wie, że nie będzie czuła się ani świeżo, ani niesamowicie.
Rose chce, aby ich pierwsze spotkanie było olśniewające. Pierwsze wrażenie kochanka nigdy nie powinno być beznamiętne, a ona chce, żeby topił się dla niej, tego mężczyzny, którego tylko spotkała. Rose wzdycha. W miarę upływu czasu pierwsze wrażenie jest zawsze najbardziej zabójcze. Zaplanowała pewne rzeczy, więc ich spotkanie jest jutro, o godz.
Oznacza to, że ma przed sobą całą noc, jeszcze jedną długą noc, w której jej wyobraźnia szaleje. Za okularami Rose zamyka oczy. Na lotnisku Rose melduje się i udaje do salonu biznesowego.
Bierze kanapkę z łososiem i zamawia szampana. Wyciągając swoją powieść z głębin różowej torebki u jej stóp, Rose zauważa buty zaparkowane na dywanie przed jej siedzeniem, buty, które łączą się z drogimi spodniami i zakrywają solidne nogi. Patrzy dalej w lazurowe oczy otoczone brązowymi włosami. Ogólny efekt jest niepokojący.
Zastanawia się, czy ma choćby najmniejsze pojęcie o tym, jak przystojny jest. Uśmiecha się, cofając się. Jej nieznajomy odwraca wzrok, przeczesując dłonią włosy w tradycyjnym nawyku.
Nie, myśli Rose, ten mężczyzna nie ma pojęcia, że jest druzgocąco przystojny. "Coś, w czym mogę ci pomóc?" "Mój angielski nie jest dobry." Rose powstrzymuje westchnienie. Jego akcent toczy się i grzebie na kruchych angielskich słowach. Włoski? Hiszpański? Jego oczy w sypialni badają jej twarz.
Nie może oprzeć się pokusie wyciągnięcia ręki w ramach powitania. Jej nowy znajomy bierze go w swoją ciepłą, znacznie większą dłoń i przekonuje ją, by wstała. Tam góruje nad nią, zanim pochyla się, by delikatnie pocałować ją w oba policzki na powitanie. Tym razem Rose uwalnia westchnienie. "Lecisz do Auckland?" - Nie, jadę do Darwin.
Surfować. Rose się śmieje, całkowicie nieświadomy dźwięk, który rozjaśnia jej twarz. Jest nieświadoma efektu, jaki tworzy. Mężczyzna widzi przed sobą piękną, nieskrępowaną kobietę, śmiejącą się bez zahamowań. Szkoda, że to na własny koszt.
On też powstrzymuje uśmiech, zdradzony przez jego dołeczki. - W Darwinie nie surfujesz. "Ale jest blisko 'Sunshine Coast'?" "Nie." Potrząsnęła głową. "Nie, nie jest." Nadal nie puścił jej dłoni. Teraz odwraca się i całuje wnętrze jej dłoni.
Róża drży. Uśmiecha się (tym razem tylko jeden dołek), niebieskie oczy tańczą. - Mogę ci się napić? "Dołącz do mnie proszę." Wskazuje na swój stolik i puste miejsce naprzeciwko. „Zamówiłem szampana”. Podchodzi do małego baru schowanego w kącie.
Rose zastanawia się, jak ma na imię. Kiedy do niej dołącza, nosi schludną, prostą szkocką. „Nie jestem zwykłym gościem”, mówi w ciszy, kiedy on siedzi.
Jest ubrany jak mężczyzna świeżo po interesach. Nie nosi garnituru, jakiego kiedykolwiek widziała Rose, emanuje męską siłą. „Nie? Często latam. Po konferencji postanawiam zostać po raz pierwszy.
Spotykam się z dziewczyną”. Kaszle, usprawiedliwiając się. „Na Terytoriach Północnych” pojawia się flet bąbelków Rose. Upija łyk. Jest cudownie i zimno.
„Brzmi, jakby to była niezła zabawa”. Jej głos jest wyważony. Ma dziewczynę, myśli, co za wstyd.
„Wspaniałe”. Jego pełne usta wokół nieznanych słów, przelotnie, zastanawia się, czy mógłby być Niemcem. „Musisz mi wybaczyć.
Mój angielski inta -mitten” Mówi to jak cudowny dźwięk maszyny do pisania. Śliczne usta Rose wykrzywiły się w kącikach. „Lubię cię…” Pozwoliła tej chwili chwycić. Rose bierze oddech. "Jak masz na imię?" "Rzymski." „Jak powieść l?” Jego wyraz twarzy jest zdezorientowany.
"Powieść?" - Książka. Jak książka. Myślę, że Roman jest na to Francuzem. "O tak." Rose próbuje swojego imienia, tego nowego znajomego, z iskrami w oczach.
"Rzymski?" "Mmm?" Upija łyk szkockiej, wyglądając tak rozkosznie, że ściska jej żołądek. Jej tajemniczy nieznajomy wiruje single malt w swoim bezlodowym kieliszku. Róża też to czuje, torfowa i mocna. Nagle siada.
Chcę być tą szkocką, myśli Rose. Upija, przyglądając się jej z rozbawieniem. "Zamiatam cię?" "Tak." Powietrze z jej płuc ucieka w pośpiechu. Skąd mógł wiedzieć? Patrzy na przypadkowego nieznajomego, jej zainteresowanie wzbudziło.
"Skąd pochodzisz?" „Pytasz, piękna pani. Ale nie wiesz. Pochodzę z Naucalpan de Juárez” „OK”. Rose uśmiecha się niepewnie. On ma rację; nie ma pojęcia, gdzie to jest.
"Nie ważne." Jego głos sprawia, że mózg jej zamiera. Myśli, że ma prawdopodobnie 25 lat, prawdopodobnie 2 lata. Jest kilka lat starsza od niego.
"Mam pomysł." Prowadzi Rose za rękę, ona przynosi jej kieliszek. Patrzą przez okno na Boeinga 747 stojące wzdłuż pasa startowego. W ciszy Rose rzuca okiem na jego piękne rysy, po czym zauważa, że odwzajemnia jego spojrzenie. „Jesteś najświeższym kwiatem”. "Jesteś Anglikiem jest uroczy." "Nie szczęśliwie." Roman wzdycha.
- Jest bardziej… szczery. Nie mam możliwości, żeby pokazać prawdę przebranie. "Lubię to." Popija szampana.
"Ja czy twój drink?" Jego oczy błyszczą. "Obie." Rose wie, że flirtuje, nie może się powstrzymać. Niemożliwie niebieskie oczy Romana przeszywają jej. - Mam propozycję. Jesteśmy w innej sytuacji, jeśli minie i już jej nie będzie.
Chodź ze mną? Rose odkłada szampana i ociera ładne usta. Roman kręci głową, podnosząc własną szklankę. Opróżnia go i odstawia.
Roman bierze ją za rękę i wyprowadza z dala od zgiełku głównego poczekalni. Idą wyłożonymi dywanami korytarzami, które zmieniają się z brązowego i złotego na bordowy i czerwony. To nic nie znaczy, mówi sobie Rose. Ceni sobie sposób, w jaki pachnie jej towarzysz, jak bazylia, decyduje, nasiona kopru włoskiego i mandarynkę. Zastanawia się, czy on wie, że pachnie niebem.
Rose przez krótką chwilę zastanawia się nad wyjaśnieniem mu tego. To może być długotrwałe zadanie. Dochodzą do kontuaru, za nim siedzi młody człowiek, jego cera ma kolor wakacji w Las Vegas, a jego głos miodowa barwa.
"Panie Aguilar." „Dziękuję, Tim” Tim grzecznie otwiera drzwi i wchodzą do ekskluzywnego salonu. Drzwi z twardego drewna zamykają się za nimi. Rose zerka na zegarek; ma jeszcze ponad pół godziny do wejścia na pokład. "Gdzie jesteśmy?" Roman nie odpowiada. Przy niewielkim barze ustawiono trzy wyściełane skórzane taborety, pomieszczenie jest wąskie, ale nie klaustrofobicznie.
Jedna ze ścian stanowi kanapa. Przed kanapą znajduje się duży owalny dywanik i tym razem atrium oprawia widok na pas startowy lotniska. Rose zastanawia się nad swoim znajomym. Najwyraźniej nie jest walczącym z plecakiem.
"Siedzenie?" Jego rycerskość jest odważna. "Dziękuję Ci." Ona siedzi. Nieświadomie jej eskorta osuwa się przed nią na kolana.
Pracownik baru wymyka się z pokoju prawie bezgłośnie i nagle zostaje sam. Rose przygryza wargę. "Nie rozumiem?" "Nie chcę, żebyś to robił." Roman się uśmiecha, a jego dołeczki ją przekonują. "Czego chcę?" Zatrzymuje się, jakby chciał uzyskać efekt, ale trudno powiedzieć, czy szukał tylko słów. "Po prostu czuć." Roman zanurza palec w whisky w dłoni i zmniejsza dystans między nimi.
Klęcząc między jej nogami, w swojej drogiej szarej jedwabnej koszuli i dopasowanym krawacie, Roman wygląda jak egzotyczny półbóg. Rose nie jest pewna, co o tym myśleć. Jej wrodzony cynizm budzi się, wątpliwość grozi pokonaniem zgiełku jej ciała i mogłaby wygrać, gdyby nie krzemień w jego niebieskich oczach. Roman patrzy jak oszołomiony.
Czy robi to, żeby wykorzystać jej słabość? Dotyka jego szerokich ramion. Jego zapach mandarynki i bazylii jest zbyt bliski, by go pocieszyć. Rose jest rozdarta, część jej chce go odepchnąć, a jej zmysły się kręcą.
Oblizuje usta i dokonuje wyboru. Rose rozluźnia krawat, podziwiając zarys jego grubych, prowokacyjnych ust. Wyobraża sobie, jak wyglądałyby te same usta, owinięte wokół jego języka ojczystego, w przeciwieństwie do jej własnego. "Czy mogę cię pocałować?" To Rose pyta, a nie Roman.
Udaje zdziwienie. „Oczywiście. Mamy kilka chwil. Lubię układać je w kolejkę” „Masz na myśli razem”. „Może ja…” Roman podnosi jej podbródek, pod czubkiem jednego palca i kciukiem, kierując jej twarz do swojej.
„Estoy perdido. Estoy en el mar de tus ojos”. Kiedy ją całuje, jakby drzwi do zapomnianej części mózgu Rose się otworzyły.
Smakuje whisky i tajemnic. Aby umieścić uczucie tęsknoty i dj vu, że jego dotyk budzi się w niej, Rose otwiera usta i wita jego język. Ciepło zalewa jej kończyny, a ona pochyla się w jego pieszczotach. Do tej pory jej dłonie przyciskały się płasko do jego potężnej piersi; rozpoczynają wspinaczkę, próbując owinąć się wokół jego szyi. Roman odrywa się od niej.
Po zatrzymaniu składa pocałunek z zamkniętymi ustami na jej ustach, czule obejmując jej policzek szorstką dłonią. Kciukiem gładzi jej dolną wargę. W jego oczach nie ma nic czułego w otwartym płomieniu.
Wszystko, co musi wiedzieć, jest zapisane w tych tlących się głębinach. „…” Rose nie może znieść myśli, że on wymyśla stereotypy, kradnie je z południowych filmów lub stara się znaleźć słowa. "Ćśś." Rose wyciąga się. Wychodzi z jego ramion, drżąc i błąka się po małym pokoju. To takie dziwne miejsce, nasycone stylem i odosobnieniem.
Rose idzie do baru. Nerwowo zerka na wyściełane drzwi. Roman kręci głową, nie będzie im przeszkadzać.
Lada, na której obsługa przygotowywałaby drinki, znajduje się tuż poniżej talii, wykonana ze stali nierdzewnej i utrzymana w wysokim połysku. Przesuwa dłonią po nieskazitelnej powierzchni. Rose podskakuje i siada.
Jej dojrzały tyłek uderza w zimny metal, a trwała bawełniana drelichowa spódnica trzyma jej nogi razem. Rose kręci biodrami i wsuwa materiał spódnicy w górę ud, rozluźniając napięcie na jej ciele i uwalniając nogi. Jej podkolanówki wystają, delikatnie wykończone koronką. Serce Rose wali w piersi.
Odwraca się i zauważa, że Roman jest już w drodze do niej ze stałym, kocim wdziękiem. Ich oczy się spotykają. Rose rozciąga prowokacyjnie jedną nogę, aż czubek jej palca dosięgnie przeciwległego przeciwległego przeciwnika. Roman wchodzi w jej długie nogi. Wie, że jej figi są widoczne, Rose jest lekkomyślna, karmiona.
Mają tak mało czasu. Powstrzymuje się od przesunięcia palcem po spuchniętej koronkowej rozcięciu. Roman nie ma takich ograniczeń. Ucztując na jej widok; dojrzały i rozczochrany, zauważa sok z cipki przesiąkający przez jej bieliznę i zaproszenie w jej oczach.
Całuje ją w usta i nie traci czasu, przesuwając grubym, pełnym uznania kciukiem po wilgotnej szczelinie. Rose wzdycha. Przesuwa pocałunki na jej szyję, gdzie skubie i ssie. Roman przebiega drżącymi palcami po grzbiecie jej kręgosłupa, przeczesując włosy.
Iskry zapalają się w piersi Rose, ogień rozprzestrzenia się na wrażliwe płaty jej uszu, sutki i opuszki palców. Rose zmienia pozycję swoich długich nóg; jej uda przycisnęły go bliżej, wciągając go do środka. Na styku jej ud jego palce zmieniają się z prowokacyjnego, lekkiego rozpieszczania cipki w zmysłowe pociągnięcia. Zachęcony jej płytkim oddechem i „f” w jej policzkach, mocne palce Romana odłożyły materiał, wsuwając się w jej mokrą szczelinę. Rose sięga po klamrę jego paska, macha i puszcza go, a jej niebieskie oczy błyszczą pożądaniem.
Roman ją zatrzymuje. Po prostu kieruje jej dłonie do ząbków zamka błyskawicznego. Sięga ponad świeżą bawełną jego bokserek, chwytając jego sztywnego penisa.
Jego wyraz twarzy zachmurzył się, jego szerokie, seksowne usta były otwarte. Dyszał w oczekiwaniu, nagle wyglądając znacznie młodziej. „Nigdy tego nie robię” „Moja cipka jest przesądzona”. Wyraz twarzy Romana jest zagadkowy. Rose przeklina się za użycie zbyt wielu słów.
Nie waha się, nie chcąc złamać zaklęcia. Jej ręka kieruje jego kutasa do miejsca, w którym pulsuje jej ciało. Szuranie tyłkiem w stronę jego pięknego penisa na stalowej ławce, obolała, ociekająca z niecierpliwości. Rose chwyta go za tyłek najlepiej, jak potrafi.
Rozgorączkowana, rozwścieczona, zachęca go do siebie, wbijając się. Jej oczy są rozszerzone z zachwytu. Gdy jej się to udaje, Rose cofa rękę. Jej ruchy oszałamiają Romana. Wchodzi w jej cudowną cipkę, a jego kutas staje się jeszcze twardszy.
On głaszcze. Rose chce móc oprzeć się na rękach i cieszyć się widokiem, ale on nie pozwala jej odejść. Trzyma ją blisko, trzymając ich ciała razem, jedną ręką dopasowaną do konturów jej pleców, a drugą przeciągając dłonią po jej piersi. Ugniata delikatnie, gdy jego głowa koguta wyciąga się, by w nią wbić, głęboko i pewnie. Nasiona mandarynki i kopru włoskiego.
Pod warstwami materiału Rose czuje, jak jej bolący sutek reaguje. Delikatnie, ale mocno owija ręce wokół jej ud, trzymając ją tam, pchając i dzieląc wizję Rose na gwiazdy. Jej dłonie przesuwają się po jego twarzy, dotykając jego ust, a on z uznaniem oblizuje jej palce. Ich oczy się łączą, świat zapomniany, jeśli nie liczyć cudownego wrażenia ich lepkiego ciała ściśniętego razem, jego zgrzytającego kutasa w jej cipce w ostatecznym, intymnym uścisku. Fale szoku rozkoszy wstrząsają ciałem Rose.
Ona się napina. Całuje ją mocno w usta. Rose dochodzi na jego kutasie, doprowadzona do szaleństwa przez natarczywe pocieranie zamka błyskawicznego o jej łechtaczkę. Gdy fale ekstazy dotarły do domu, Rose otwiera usta.
Wije się. Roman wbija język w jej miękkie wgłębienia i supełki, naśladując akcję jego kutasa. Otwiera się na niego całkowicie. Smakuje jej orgazm w pikantnej słodyczy jej języka. Czuje się jak mały triumf, jakby ją oswoił, tylko na jedną chwilę.
Roman chrząka i kołysze biodrami, wpychając swojego kutasa głębiej, czując, jak mięso jej rozkosznej cipki zamyka się na jego członku. Jest za ciasna, za gorąca i zbyt chętna. On dochodzi. Rose schodzi na ziemię w wąskim pokoju, uziemiony odgłosem jego szybkiego oddechu. Trzyma ją za głowę, jego pierś unosi się i opada.
Rose opuszcza ręce, aby owinąć jego talię. Pozostają tak, chłodzą się, skóra przy skórze. Rose porusza się pierwsza, łamie zaklęcie. Jej ręce opadają na boki, a ona opuszcza nogi.
Roman patrzy na swojego nowego kochanka. Jej niebieskie oczy odzwierciedlają jego własne, jasne ze zmieszania i zdumienia. W ich wypolerowanych głębinach rozpalony ogień zaczyna się ochładzać. Trzęsie się, nie z zimna, z nieopisanej dolegliwości, jakiej nie znała.
"Muszę iść." Roman delikatnie unosi ją na ziemię. "Muszę zrobić swój samolot." Jego uśmiech z dołeczkami pojawia się powoli, tylko jedna strona jego ust unosi się do góry. "Róża." Sprawia, że brzmi to jak zachód słońca. „Nauczyłbym się lepiej dla ciebie tego języka angielskiego”.
Rose czuje dziwny ból w gardle, jakby połknęła bilard. Dotyka jego opuchniętych ust. „Dzisiaj rozmawialiśmy”. On zwiesza głowę.
Po raz ostatni podnosi się na palcach, by dosięgnąć jego ust. Rose prostuje spódnicę i przeczesuje palcami włosy. Podnosi bladoróżową torebkę i kieruje się do drzwi. Roman stoi obok baru. Jego włosy są rozczochrane, koszula lekko pomarszczona, zapomniany pasek wisi luźno na biodrach, rozpięty.
Rose się uśmiecha. Wygląda na oszołomionego, oszołomionego, z rękoma wciśniętymi głęboko w kieszenie i otwartymi zamkami błyskawicznymi. "To była uczta." W jej głosie pojawiają się łzy.
Odchrząkuje i odwraca się do wyjścia. - Twierdzę, Rose. Może go nie słyszy. Nie odpowiada i wymyka się z pokoju.
We fragmencie Rose witana jest przez pracownika linii lotniczej. Przekazuje przez radio, a oni szybko przeciskają się, wijąc się przez labirynt ekskluzywnych korytarzy. W ciągu kilku minut Rose jest przy bramce, gotowa do wejścia na pokład. Jej gumowate usta i drżące ręce to jedyne przypomnienie jej krótkiego spotkania.
Mąż Tiny mógł spowodować jeszcze jeden prezent ślubny.…
🕑 7 minuty Szybki numerek Historie 👁 2,535„Tina i Barry biorą ślub, a ja jestem druhną, cóż, opiekunka honoru. Jesteś zaproszony, a ich dzieci są druhną i pageboyem”. To była najbardziej prężna od wieków moja żona Liz.…
kontyntynuj Szybki numerek historia seksuJestem osiemnastoletnią dziewczyną o dużych rozmiarach i bardziej dojrzałą niż połowa ludzi w moim mieście. Ukończyłem wcześnie, mam przyzwoity samochód, jestem singlem, żyję samotnie i…
kontyntynuj Szybki numerek historia seksuBłysnęła na niego piersiami, a on zakochał się w jej licznych urokach…
🕑 9 minuty Szybki numerek Historie 👁 1,787To był stary sklep w nowej części miasta. Anachronizm, ciemna i stęchła nisza drobiazgów i starych rzeczy. Uwielbiałem to miejsce, podobała mi się atmosfera, uwielbiałem przeglądać jego…
kontyntynuj Szybki numerek historia seksu