Seb wędrował do doliny Afon, ale to, co wchodzi, nie zawsze wychodzi!…
🕑 14 minuty minuty Przerażenie HistorieSeb westchnął. Ogar nie był znany z nieposłuszeństwa mu, ale oto był, wędrując samotnie w ciemniejące wnętrze doliny Afon. Drzewa pochylały się nad ścieżką, a ciemność zdawała się obserwować każdy jego krok. Wysokie łodygi kołysały się na wietrze i wysysały każdy foton światła z wiecznie czerniejącego nieba. Nie wiedział, dokąd zmierza i co jakiś czas wykrzykiwał imię psa; mając nadzieję, że przybiegnie do niego.
"Książę. Tutaj chłopcze!". Nie było burzy włosów, tupotu łap, dyszenia. Bez psa.
Nie było dźwięku. Powinno być. Górne poziomy drzew kołysały się na wietrze; powinny przynajmniej wydawać świst.
Seb zatrzymał się, by spojrzeć w górę. Stał tam, w doskonałej ciszy, czekając na hałas. To było niesamowite. Chciał się odwrócić i wyjść z lasu, ale nie mógł zostawić psa.
Jego ojciec by go zabił. Zawsze był optymistą, gdy szedł do przodu. „Książę książę.
Tutaj chłopcze!”. W końcu usłyszał hałas, ale to nie był pies. W trakcie pilnej misji gdzieś ominął go świszczący odgłos. Szybko spojrzał za siebie, a potem przed siebie, aby zobaczyć, kto to zrobił, ale był zupełnie sam. Seb tak naprawdę nie wiedział, jak bardzo jest samotny.
Po prostu nie miał pojęcia. Szedł dalej, od czasu do czasu wykrzykując imię psa. W oddali promień światła wydostał się z baldachimu drzewa, by oświetlić koniec ścieżki; podkreślając bramę z pięcioma barami. Seb podszedł do bramy, starając się jak najlepiej rozejrzeć się za każdym rogiem, aby zobaczyć, czy coś tam jest. Był ostrożny do tego stopnia, że się bał.
Brama była starym reliktem; prawdopodobnie prowadzi do jakiegoś opuszczonego domu rolnika. To pilnie wymagało remontu. Górny pasek został złamany na pół; obie połówki spoczywały na kolejnej, a pozostałe usiłowały pozostać w jednym kawałku.
Jeden koniec bramy spoczywał na ziemi; do połowy z zawiasów. Seb odwrócił się, by spojrzeć na łąkę, która zaczęła się przed nim otwierać. Wydawało mu się, że dostrzega jakiś ruch w oddali i jeszcze raz zawołał psa po imieniu.
"Książę.". "Dzień dobry.". Seb odwrócił się szybko.
Prawie wyskoczył ze skóry, gdy to zrobił. Jego szyja szarpnęła się i skręciła z wysiłku. "Pierdolić!". To było jedyne słowo, jakie dotarło do niego, gdy odskoczył o kilka kroków do tyłu.
– Przestraszyłeś mnie – kontynuował. Dziewczyna, no cóż nastolatka, po drugiej stronie bramy stała kobieta ubrana w białą, lejącą się jednoczęściową sukienkę. Bez butów.
Była cienkim kosmykiem dziewczyny o długich blond włosach splecionych w warkocz i, jak zauważył, dużych piersiach dla jej szczupłej sylwetki. Nie zauważył, że brama, na której się opierała, znów była cała. Nie zauważył, że brama swobodnie kołysała się na zawiasach. Właściwie zauważył tylko jej obfite piersi i uśmiech. – Nie powinno cię tu być – powiedziała.
"Dlaczego?". "To nie czas." "Co nie jest czas? Widziałeś mojego psa?". "W tym lesie nie było psa od Ooooo bardzo, bardzo dawno." - On gdzieś tu jest. Co to znaczy nie czas? Zapytał jeszcze raz.
Pani otworzyła bramę i podeszła do Seba; jej uśmiech, odurzający. Jej postać kołysała się w rytm gałęzi drzew. Jej brązowa skóra podkreślała jej figurę na tle bieli sukni.
Światło, które przebijało się przez gałęzie, wydawało się po prostu świecić na nią samą. Seb widział przez sukienkę i ciemną plamę między jej udami. Widział, jak przez cienką tkaninę przesiąkają jej ciemne aureole.
Nie próbował patrzeć na te wszystkie rzeczy, po prostu nie mógł się powstrzymać. To było tak, jakby słowa pierś, aureola i cipka pojawiły się w jego głowie i spojrzał w ich kierunku. Notowanie tego, co widział.
Lubił to, co zobaczył. Nawet pragnąc tego, co zobaczył. „Jestem jedyną osobą w tym lesie”, poinformowała go; łagodny uśmiech wpełzł na jej twarz, a delikatne kołysanie jej postaci skusiło go. "Mieszkasz tu?".
"Niezupełnie na żywo, nie. Przychodzę tu często i dziś wieczór, no cóż, dziś jest jedna z tych nocy." Seb rozejrzał się i zauważył odchodzące słońce. Zbliżał się zmierzch i jedyna część dnia, jaka pozostała, świeciła na kobietę przed nim. "Dlaczego dzisiaj?". - Miałem kogoś poznać, ale nie ciebie.
Wygląda na to, że się nie pojawił. "Wstyd! Czy mogę?" Seb zażartował. „Będziesz musiał”, szepnęła do siebie, a potem głośniej „Tak.
Czemu nie!”. Seb nie był pewien, co miała na myśli, dopóki nie zdjęła akordu z talii, pociągnęła za skrzyżowane sznurki u góry sukienki i pozwoliła, by spadły na jej eleganckie i seksowne ciało na podłogę. "Chcesz się pieprzyć?" zapytała, uwalniając się z sukienki.
Seb był oszołomiony i tylko skinął głową. Jej skóra była wolna od skaz. Gładki.
Jedwabisty. Niewielka ilość ciemnych włosów pokrywała jej płeć. Jej sutki stwardniały na chłodnym wietrze. Jej oczy błagały go.
Na jej ustach pojawił się grymas w oczekiwaniu, że zostaną rozdzielone czubkiem języka. Podeszła do Seba, z każdym krokiem dodając kolejny cal do jego i tak już usztywniającego się penisa pod spodniami. Spodnie, które nie były już do niego przywiązane. Spodnie, które spadły na podłogę.
Spodnie zebrane na poboczu toru wraz z jego majtkami, koszulą, butami i skarpetami. "Co do cholery!" – wypalił, gdy uświadomił sobie swoją nagość. – Imponujące – mruknęła dziewczyna, gdy zobaczyła, jak wpatruje się w nią jego wyprostowany wzrost. „Bardzo ładnie, tak pięknie” – dodała – „właśnie to, czego potrzebuję dziś wieczorem”. - Czy tak? Jak do cholery się rozebrałem? zapytał.
Po prostu skinęła głową. "Tyle pytań. Chodź, pieprz mnie tutaj." Odgarnęła kilka kopców ziemi, spłaszczając teren wokół siebie. Seb dołączył, nieświadomy rytuału i przygotowań, które były wykonywane. Kiedy każdy pagórek ziemi został spłaszczony, położyła się na ziemi, krótko pieściła piersi, szeroko rozchyliła nogi i zaprosiła Seba, by wszedł do środka.
Nie zdając sobie z tego sprawy, zerwał więź otaczającego ją światła. W jej przestrzeni był jej. Nic nie mógł zrobić. Seb uklęknął, a następnie pochłonął jej ciało. Jego kutas napierał na jej płeć i wszedł w nią w pełni.
Jego duma i radość zdawały się podwoić, gdy wszedł w nią. Każdy ruch był intensywny, a on odpychał się, pieprząc ją powoli, gdy leżała pod nim; delektując się każdym ruchem do przodu i każdym powrotem. Jego kutas mrowił jak nigdy wcześniej. Jej ręce zacisnęły się wokół jego szyi i grała na nim jak na delikatnym instrumencie.
Jej nogi owinęły się wokół jego torsu, gdy go zaprosiła; aż do środka. Jej miękkie uda pogładziły jego uda, gdy powoli go namawiała. Jej aksamitna pochwa masowała jego dorastającego kutasa. Pod fasadą zacisnęła zęby, zamknęła oczy i czekała na moment, w którym będzie mogła przejąć kontrolę. Ponieważ Seb był chwilowo niezrównoważony, przesunęła nad nim nogami jak jakiś wyszkolony ninja, przewróciła Seba na plecy i przyszpiliła go do podłogi.
Jej ręka opadła na jego klatkę piersiową i pchnęła go na ziemię. Podniosła się na jego kutasie i zaczęła go pieprzyć. Miała teraz kontrolę. Nigdzie się nie wybierał, nie teraz. Jej oddech sączył się przez zaciśnięte zęby, zanim przypomniała sobie o uśmiechu.
Jej ciało poruszało się zmysłowo na nim. Jej piersi zachęcały dłonie do ich maltretowania, dotykania i maltretowania. Seb jęknął pod nią. Jego dłonie znalazły jej falujące piersi i na dokładkę uszczypnął sutek lub dwa.
Jego kutas wielokrotnie wchodził w nią, gdy wpychała na niego swoje pośladki. Pochylając się, szepnęła mu do ucha. "Pieprz mnie. Pieprz mnie mocno.".
Gdy jego tyłek pchnął w górę, by sprostać jej ruchom w dół, kutas Seba przebił się tak daleko, jak tylko mógł. „To jest to, pieprz mnie w ten sposób” – nalegała. Seb w pełni spełnił jej życzenia. Chwycił ją w talii, aby ją podtrzymać i próbował utrzymać ją w jednym miejscu, gdy jego kutas strzelał w nią w coraz szybszym tempie. Dziewczyna jęczała i jęczała na nim, gdy rozgrywała się ich cielesna przyjemność.
Zachód słońca. Drzewa ucichły jak sama cisza. Wiatr ustał.
Ziemia ostygła. Jej skóra pokryła się od powiewu. Jej jęki stawały się coraz głośniejsze. Jej orgazm wdarłby się do jej duszy.
Gdyby miała. Oczywiście Seb nigdy nie zdawał sobie z tego sprawy. Był zbyt zajęty pieprzeniem tej piękności na sobie i koncentrowaniem się na własnej przyjemności. Tak, wiedział, że miała mieć orgazm, ale jeśli chodzi o inne rzeczy, był ich nieświadomy.
Całkowicie nieświadomy. Ale Seb nigdy wcześniej nie był w dolinie Afon, a już na pewno nie w takim miejscu jak to. Było to miejsce oddalone o mile od jego normalnej rutyny wyprowadzania psów.
Było to miejsce, w którym piękno, pożądanie i erotyka łączyły się z czystym złem. Miejsce gdzie. Gdy tylko rzuciła się na Seba, zaczął wypełniać jej cipkę swoim nasieniem. „Tak”, zawołała, „Tak!”.
„Da mihi liberos meos”. Seb starał się umiejscowić język, ale to nie było nic, co znał. Ziemia zatonęła. Seb zaczął się ślizgać i ślizgać po zmiękczającej glebie. Trzymał się mocno jej talii.
Tysiące mrówek wybiegły z kopców, które wcześniej zostały spłaszczone. Luźna ziemia poleciała w powietrze. Nagły wiatr rozsypał wokół nich kurz.
Ziemia upłynniona. Śmiała się, kiedy pieprzyła w nią jego kutasa, zabierając całą jego spermę głęboko do środka. Mrówki pożarły Seba, otoczyły go, pochłonęły.
Wydawało się, że wciągają go w ziemię. Zaczął się rzucać; odpychając ją od siebie dzikimi, przesadnymi pchnięciami pachwiny, rąk i nóg. Seb próbował uciec. Mrówki ciągnęły każdą jego część, gdy jego kutas wypadł z jej cipki i stracił z nią kontakt. Z całym swoim wysiłkiem, by utrzymać się nad powierzchnią, po prostu zatonął dalej w dół.
Jego głowa była pokryta brązowymi stworzeniami, które zaczęły atakować jego usta; czołgał się do środka i w dół jego szyi. Jego ramiona zostały odciągnięte na bok, gdy zapadał się w ziemię. Jego stopy wydawały się być związane warstwa po warstwie chitynowych stworzeń.
Poczuł, jak małe żuwaczki wgryzają się w jego język, gdy uciszał go. Wysunęli się nawet z jego nosa. Stali się nim. Próbował mówić.
Próbował wołać o pomoc, ale miał pełne usta. Zastanawiał się, co się dzieje z kobietą. Czy ona też była wciągana? Czy była tak bezradna jak on? Czy uciekła? Seb miotał się tuż pod powierzchnią.
Zatopił się powoli i cicho w ziemi, dopóki nie powróciła cisza. Dziewczyna patrzyła, jak ją zostawia. Patrzyła, jak powoli zapada się w ziemię i zostaje zabrany przez jej rodzinę. Patrzyła, jak jego wymachujące ciało pokryte mrówkami schodzi do ich domu. Wykonała swoje zadanie.
Zabrała jego nasienie i teraz odradzała każde z nich. Jej nogi były pokryte mrówkami. Nowe.
Dzidziusie. W ciągu kilku sekund stworzyła każdą komórkę plemnika, która wytrysnęła w jej wnętrzu. Stworzono miliony dzieci, wszystkie odeszły od niej, by wtopić się w masę mrówek, które utworzyły ziemię, na której stała. Gdy ostatnia mrówka weszła na podłogę, kobieta uniosła ręce w powietrze i powoli się rozpłynęła. Stała się bryzą, która ponownie zamieniła las w całość.
Wiatr westchnął, ciężkie westchnienie. Słońce w końcu zniknęło. Cisza powróciła do lasu.
Drzewa znów stały się drzewami; kołysząc się na wietrze. Nawet ptak wrócił, by usiąść na starym i wychudzonym słupku bramy, zwisającym z zawiasów. Ręka nagle przebiła się przez ziemię, uderzając mocno o powierzchnię i przerywając prawie przyjemną ciszę.
Zatonął równie łatwo, jak się pojawił. Uderzył w górę i uderzył jeszcze raz; tym razem towarzyszy mu sekundnik. Ramiona trzepotały, ale w końcu wynurzyły się z miękkiej, kruchej gleby, chwytając twardszy grunt po ich stronie. Pojawiła się głowa. Ryknął, wydając głośny zgrzytliwy dźwięk.
Wyleciało z niego kilka martwych mrówek, gdy Seb łapał oddech; wciągając bardzo potrzebne powietrze, by wypełnić jego płuca. Uderzył w ziemię, aby uzyskać pewną dźwignię; cały czas hiperwentylując ze strachu o swoje życie. W końcu jego ramiona połączyły się z twardą ziemią i podciągnął się w górę.
To była walka, ale pociągnął, a potem pchnął za ramiona. Przełknął duże ilości powietrza; coraz szybciej walczy o wydostanie się z ziemi. W końcu wyszedł ze swojego prywatnego piekła po wytarciu pozostałych stworzeń ze swojego nagiego ciała; zbierając ubranie, uciekł z miejsca, w którym kilka minut wcześniej pieprzył się z najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Seb ciężko dyszał i rozglądał się, nigdzie jej nie było. Jego usta drżały w ciemności, a ręce trzęsły mu się gwałtownie.
Spojrzał w ziemię i rozważał wepchnięcie ręki, by spróbować ją złapać i wyciągnąć. Była tam? Uciekła? Co się z nią stało?. Seb wpatrywał się w nieruchomą ziemię przed sobą i powoli wciągnął do spodni skarpetki i buty, gdy tylko przebił głowę przez koszulę, kurz przed nim uniósł się w górę.
Twarz starego człowieka uważnie mu się przyglądała z wysokości piętnastu stóp nad ziemią. Gałązki okolicznych drzew przebijały twarz mężczyzny, gdy formowała się przed nim. "Pierdolić!" pomyślał Seb, poddając się ostateczności. Seb był zakorzeniony w ziemi.
Nie mógł poruszyć mięśniem. Patrzył, wzdychał i czekał, aż świat wokół niego znów się zawali. Otoczył go głośny, grzmiący głos, prawie przewracając go na podłogę. "To nie twój czas. Idź!".
Seb wpatrywał się w wirującą twarz przed nim, po czym odwrócił się i pobiegł. Biegł tak szybko, jak mógł. Kiedy dotarł na szczyt doliny Afon, usłyszał szczekanie psa.
Potknął się o luźne korzenie drzew i upadł na podłogę. Seb podniósł się na czworakach do poziomu znajomego wylizywania z języka psa. Łzy roztrzaskały odrętwienie od zimnego bólu w jego piersi. Nigdy w życiu nie był tak zadowolony.
Mijały godziny, gdy Seb siedział cicho w domu. Jego ojciec nie wiedział, że jest tak cichy. Zastanawiał się, czy powinien komukolwiek powiedzieć o swojej eskapadzie. Milczał. Obudził się w nocy, zastanawiając się, co się stało z dziewczyną.
Kropelki potu spływały mu z czoła, gdy usiadł, ciężko dysząc. Czy przyjedzie policja? Czy zostanie aresztowany? Kim ona była? Gdzie ona jest?. Następnego dnia rozważał wizytę na policji, aby to wszystko zgłosić. Nigdy tego nie zrobił.
Mijały tygodnie, a w gazecie wciąż nie było żadnych doniesień o zaginięciu żadnej dziewczyny. W końcu jego opanowanie się załamało. Powiedział swojemu ojcu, że myśli o przejściu do doliny Afon, aby zobaczyć, co powie. – Nie chcesz tam iść, synu – powiedział mu ojciec. – Nie po tej stronie zimy.
Tam dzieją się złe rzeczy – powiedział, kręcąc głową z boku na bok. Seb nadepnął na mrówkę, która czołgała się pod kuchennym stołem. Wystarczyło, że Seb tylko skinął głową i zważał na słowa ojca. Zastanawiał się, czy były to słowa mądrości, czy słowa folkloru. Ciężko przełknął ślinę.
Dolina Afon nigdy więcej nie została wymieniona. A ty, czytelniku, powinieneś się wystrzegać. Jeśli kiedykolwiek znajdziesz się w pobliżu doliny Afon; pomyśl dwa razy przed wejściem, zwłaszcza jeśli jest cicho.
Wampir znajduje zbawienie w miłości młodej kobiety…
🕑 14 minuty Przerażenie Historie 👁 909W chwili, gdy ją zobaczyłem tamtego jesiennego popołudnia, wiedziałem, że po prostu muszę ją mieć. Siedząc cicho w cieniu pustej biblioteki, oświetlonej jedynie migoczącym ciepłem lampki…
kontyntynuj Przerażenie historia seksu