Usługi towarzyskie

★★★★(< 5)

Przygody Roberta jako eskorta. Dłuższa praca. Część pierwsza.…

🕑 25 minuty minuty Powieści Historie

Usługi towarzyskie. Rozdział. W końcu pozwoliła mu dojść, pozwalając jego nasieniu wytrysnąć do jej ust w niemal bolesnych spazmach wytrysku. Jej mocny uścisk u podstawy jego penisa zwolnił, pozwalając stłumionemu nasieniu przejść przez cewkę moczową z prędkością wybuchu. Jego biodra zakołysały się mimowolnie, unosząc wąskie policzki z kamiennej płyty chodnika przy basenie, a orgazm przeszył jego ciało.

Jej usta, zamknięte wokół jego fioletowej głowy, tworząc pieczęć, zatrzymując jego lepkie płyny, dopóki nie była pewna, że ​​ma to wszystko. Potem, gdy napięcie opadło, pozwoliła, by jego ciało wypłynęło spomiędzy jej pomalowanych ust, by spłynąć po jego trzonie i zlać się u podstawy jego ogolonego penisa. Przez chwilę była całkiem szczęśliwa, że ​​jego mlecznobiała substancja zebrała się w małym zagłębieniu, gdzie korzeń stykał się z ciałem, podczas gdy trzymała w ustach jego wciąż sztywnego penisa, delektując się jego smakiem.

Następnie, z wykwintną i przemyślaną powolnością, opuściła głowę, wtulając jego całą długość w gardło, aż jej usta napotkały opór jego jąder i pachwiny. Ssała wokół jego obwodu, powodując, że chłodząca sperma ponownie przepłynęła między jej ustami a jego kutasem, by powrócić do ciepła w jej ustach. Kiedy była usatysfakcjonowana, że ​​wciągnęła to wszystko z powrotem do ust, powoli uniosła głowę, pozwalając jego trzonowi wynurzyć się z jej gardła i między jej usta, aż do ich połączenia pozostał tylko sam czubek. Następnie przełknęła ślinę, jej gardło skierowało kulki płynu nasiennego do tylnej części gardła, zanim ześlizgnęło się do jej przełyku. Chrissie wstała, woda spływała z jej ciężkich, nagich piersi, które lekko kołysały.

Na jej ustach pojawił się lubieżny uśmiech, gdy oblizała je do czysta z jego pozostałości. Płytka woda dotarła do jej pępka, zniekształcając widok jej dolnej połowy. To była dla niego zwykła tortura. Chrissie, stało się teraz całkowicie jasne, była ekspertem w przedłużaniu momentu uwolnienia i trzymała go w napięciu przez jakieś dwie godziny. Ciągła erekcja stała się w końcu niewygodna, ale służyła do osłodzenia uwolnienia.

Był pewien, że gdyby nie było w jej ustach, prawdopodobnie udałoby mu się uderzyć w szklany sufit domku przy basenie, tak potężną, gdyby jego erupcja była. Mike zamknął oczy na chwilę wytchnienia. Podczas tej dwugodzinnej sesji ujeżdżała go bezlitośnie, ocierając się o jego pachwinę, niemal odrywając jego kutasa siłą swoich mięśni. Kazała mu ją zjeść, żądając, żeby ssał jej łechtaczkę i wargi sromowe, aż bolały go usta. Przez cały czas miała decydujący wpływ, jej żądania miały być spełnione przede wszystkim, wtedy i tylko wtedy, gdy pozwolił na jego uwolnienie.

Chrissie pochyliła się i złożyła pocałunek na jego ustach. Jej cycki otarły się o stygnącą skórę jego ramienia. Mógł posmakować spermy na jej języku, gdy wsunął się między jego zęby. Nie był pewien, czy mu się to podobało, ale nie mając wyboru w tej sprawie, zniósł to. Jego ogłoszenie w gazecie zaczęło przynosić dywidendy.

Chrissie była jego piątym klientem w ciągu dwóch i pół tygodnia, odkąd pojawiła się reklama, ogłaszając jego usługi jako uległa osoba towarzysząca. Pomyślał jednak, że jego cena musi wzrosnąć. Nie żeby był zachłanny, po prostu wyższa cena byłaby mniej atrakcyjna dla biedniejszej części rynku, co oznacza, że ​​mógłby mieć lepszy, bardziej rozrywkowy wieczór.

Chrissie była pierwszym klientem, który go zatrudnił, który miał pieniądze i wszystkie związane z tym pułapki. Gdyby był w tym tylko dla seksu, to nie byłby problem, ale to nie był jego jedyny motyw. Byłoby fantastycznie znaleźć bogatą kobietę, która by go sponsorowała przez resztę studiów. Przypuszczał, że bogatsze kobiety też mniej się zawieszają.

Poczucie winy nie przyćmiłoby skutków miłego popołudnia w jego towarzystwie. Co dziwne, wydawało się, że z luksusem pieniędzy przyszedł pewien duch przygody. Bogata kobieta wydawała się mieć o wiele większe doświadczenie i pragnienie, by jej potrzeby były zaspokajane, niż powiedzmy, kobieta, która musiała pracować na życie.

Być może była to dostępność czasu na zabawę i odkrywanie, lub większa nuda i czas na wypełnienie. Chrissie zapłaciła mu gotówką w zwykłej białej kopercie. Żadna z nich nie spieszyła się z ubieraniem, wolała jedwabny płaszcz, który rozchylał się z przodu, ukazując jej powiększone piersi i chirurgicznie spłaszczony brzuch. Jej bogactwo kupiło ciało bardziej odpowiadające osobie o połowę jej wieku. Opuścili chłodne ograniczenia domku przy basenie, by wrócić do salonu, w którym rozpoczęła się popołudniowa rozrywka, a potem dalej do sklepionego holu u stóp schodów.

Mike pochylił się i pocałował ją w policzek, otwierając główne drzwi wejściowe. "Dziękuję Michael." Odetchnęła przy jego uchu. Nie poprawił jej, wiedząc, że miała małą, perwersyjną przyjemność, nazywając go Michael zamiast Mike. "To było po prostu idealne." "Masz mój numer." Odebrał, wskazując swoją nową wizytówkę, która wciąż leżała nieskazitelnie na okazjonalnym stoliku z marmurowym blatem przy drzwiach. Jej skinienie skutecznie go zwolniło.

Następnie wszedł na chłód ganku, na ostre słońce sierpniowego dnia. Ciepło uderzyło go natychmiast, zapierając dech w piersiach. Robert, jego imię, a nie to, które widniało na jego wizytówce, pojechał do domu na chłodny prysznic i na sesję naukową. Zanim uderzył w nuty, sprawdził krótko swoją sekretarkę, zauważając migające czerwone światło.

Dwie wiadomości, pierwsza od matki, w której informowała go, że jest spodziewany w sobotę, „urodzinowa impreza starca”. Trudno było myśleć o nim jako o siedemdziesiątce. Druga wiadomość była nieco bardziej tajemnicza, ale potem okazała się być jedną z kilku cross dresserów, które przyczepiły się do jego ogłoszenia, chcąc być „na mieście” z mężczyzną na ramieniu. Robert usunął oba i zresetował maszynę.

Do tej pory łatwo było rozdzielić jego dwa światy. Lucy, jego dziewczyna na pół etatu, nie miała pojęcia o jego planie zbierania pieniędzy. Starał się zauważyć, gdzie będzie, żeby się nie pokłócili, nie żeby to był zbyt duży problem, to była luźna umowa, którą dzielili, ale wyjaśnienie może okazać się trudne, gdyby zobaczyła go z innym kobiety przez cały czas. Było to jednak dość męczące, co w niewielkim stopniu wpłynęło na jego postępy w nauce muzyki klasycznej.

Zasypianie nigdy nie zjedna sobie wykładowcy i oznacza, że ​​przegapiłeś najważniejsze punkty wykładu. Notatki Power Point po prostu nie oddawały prawdziwego znaczenia tego, co wykładowca próbował przekazać. Telefon zabrzęczał.

Robert zdał sobie sprawę, że drzemie i nagle wrócił do życia. "Witam?". "Cześć, czy to Mike?" – zapytał kobiecy głos. Brzmiała tak, jakby krzyczała w długim tunelu, najwyraźniej telefon komórkowy.

Słysząc swoje robocze nazwisko, Robert natychmiast sięgnął po notes i długopis, które trzymał tylko na te telefony. – Tak, mówi Mike. Czekał, aż będzie kontynuowała, słysząc szelest, a potem głośny hałas. Linia ucichła na sekundę, potem znowu jej głos.

„Przepraszam, upuściłem telefon”. Brzmiała młodo i nerwowo. "Co mogę dla ciebie zrobić eee…?.

"Och! Sally, przepraszam. Jestem trochę… um… cóż, rozumiesz. - Przerwała.

- Ech… cóż, potrzebuję eskorty na przyjęcie. Rozmawiali dalej i umówili się na spotkanie na kawę następnego ranka. Robert upuścił słuchawkę i uderzył w książki. Vivaldi nie był jego ulubionym kompozytorem, jego muzyka wydawała mu się zbyt szalona jak na jego gust, ale trzeba było to zrobić. Przed pójściem spać zadzwonił do Lucy iw sobotę zaprosił ją do rodziców.

Zgodziła się trochę zmęczonym głosem, powiedziała noc i upuściła słuchawkę na podstawkę, odcinając wszelką szansę na pogawędkę. Pomyślał, że ma kogoś przy sobie, ale był zbyt zmęczony, by być ciekawym. Sally wyglądała tak, jak ją sobie wyobrażał. Elfia twarz była oprawiona w loki, które siedziały na szczycie szczupłej, oprawionej dziewczyny o wąskich ramionach.

Nie była nieprzyjemna dla oka, ale nie w jego typie, nie wybierał zdrobnienia u kobiety, woląc pewność siebie i dopasowane ciało. Wstała, gdy podszedł do jej stołu, z pytającym i pełnym nadziei spojrzeniem w oczach. "Mikrofon?" Miała około pięciu stóp i czterech cali wzrostu, zdecydowanie pod dziesięcioma kamieniami i drżała na każdym calu. "Cześć, musisz być Sally, chcesz jeszcze jedną kawę?" Zapytał, zauważając, że opróżniła już dużą latte. Filiżanka wyglądała na zimną, jakby była tam od jakiegoś czasu.

– Jasne… tak… dlaczego nie? Jej nerwowy uśmiech zmarszczył kąciki jej oczu. Pomyślał, że w połowie lat trzydziestych samotna, prawdopodobnie zawodowa dziewczyna. "Dwa cukry, prawda?". "Jak się… tak proszę." Wskazał na rurki z cukrem otwarte na spodku. "Podstawowy." Roześmiał się ze swojego żartu i ucieszył się, widząc, że zrozumiała wzmiankę o Sherlocku Holmesie.

Nie była wtedy zupełnie nieprzeczytana. Robert przyglądał się jej w odbiciu lustra za barem. Sally bawiła się kwiecistą sukienką, układając, a następnie układając fałdy, które opadały na jej kolana. Nieustannie wierciła się, okazując swoje pobudzenie w gwałtownych, nieustannych ruchach.

Jej suknia zwisała z ramienia z modnie niskim dekoltem, kopią mody z wczesnych lat sześćdziesiątych z dużymi czerwonymi i różowymi kwiatami nadrukowanymi na obszernym materiale. Gdyby była trochę dobrze wyposażona w piersi, mogłoby to być odkrywcze, a nawet pociągające, ale na niej wyglądała raczej za dużo jak na jej szczupłą sylwetkę. Nie miała biżuterii na nawet zegarku zdobiącym jej ciało. Jej palce były bardzo długie, prawie nieproporcjonalne do reszty dłoni, smukłe, ale nie całkiem kościste. Cienkie nadgarstki doprowadziły do ​​​​smukłych ramion, które ostatecznie zgubiły się w opuszczonym rękawie.

Pokrótce wyobraził sobie ją nagą, obraz nie rozpalił jego emocji. Barista wręczył mu resztę i dwie mleczne kawy na tacy, mówiąc, że cukier jest na stojaku na końcu lady. Robert załadował na spodki różnokolorowe tubki cukru i drewniane mieszadełko. "Więc powiedz mi, jaka jest funkcja, którą zamierzasz?" Postawił kawę przed nią, siedząc naprzeciwko.

„To prezentacja w hotelu Lancaster. Kolacja i impreza taneczna, wieczór dla par i cóż… Potrzebowałam kogoś, z kim mogłabym pójść…” Niezupełnie powiedziała, że ​​nie ma chłopaka, ale pauza wypełniła puste miejsca. „…chciałam iść; to mój pierwszy raz i… cóż…” Zabrakło jej słów, jej zakłopotanie było boleśnie widoczne po jej policzkach i dłoniach załamujących się tuż pod blatem stołu. Nie mógł przegapić jej głębokiej nieśmiałości i zaczął zdawać sobie sprawę, ile kosztuje ją to spotkanie, jego podziw dla jej determinacji wzrósł. "Co robisz?" Pomyślał, że zmieniając rytm ich wprowadzania na znajome terytorium, może się trochę odprężyć.

„Jestem księgowym w firmie prawniczej, pracuję tam od kilku lat. W porządku, ale godziny są długie. Niewiele wychodzę…” Zatrzymała się, wciąż nerwowo załamując ręce jej kolanach, ze spuszczonymi oczami. „… w każdym razie, jak to działa?” Może się denerwować, ale lubił jej bezpośredniość celu.

Usiedli przy kawie i omówili jego opłatę za wieczór, kiedy i gdzie się spotkać, a następnie rozeszli się z randką na piątkowy wieczór. Załatwiła limuzynę, która najpierw odbierze jego, a potem ją, w drodze do hotelu. O siódmej, w piątek wieczorem, Robert zamknął frontowe drzwi i schował klucze do wynajętego smokingu. Czekająca rozciągnięta limuzyna podjechała pod jej adres w Chelsea, wąskim zaułku od Flood Street.

Sally wyglądała, jakby z pleców wyrastały jej skrzydła. Ubrana w suknię balową wykonaną z warstw przezroczystych, przewiewnych materiałów, jej elfi wygląd był podkreślony, dając efekt bezskrzydłej wróżki. Podziwiał, jaka była delikatna, zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie miałaby rozmiar osiem lub mniej.

Jej włosy uniosły się z twarzy, wyglądając, jakby mogły być podtrzymywane przez jakąś ukrytą strukturę, zanim opadną bez przeszkód na ramiona. Został wyprostowany i pokolorowany jaśniej niż jej naturalny. "Wyglądasz cudownie." Jego komplement wywołał promienny uśmiech, który rozproszył się jeszcze bardziej, gdy zaproponował jej spódniczkę z jasnożółtych orchidei na opasce na nadgarstku. "Dziękuję Ci." Uśmiechnęła się mu w oczy, gdy zamknął drzwi samochodu, uważając, by nie złapać jej stopy w lśniący but.

Jedzenie było bardzo dobre, kilka dań, od dziczyzny, ryb, drobiu i czerwonych mięs, każdemu z winem, wszystko serwowane, kelnerzy w liberii, wydawało się, że w nieskończonej ilości. Sally miała otrzymać jedną z najważniejszych nagród, partnerstwo w firmie po zdobyciu ogromnej transakcji w Australii i Singapurze. Wróciła do ich stolika, ściskając trofeum ze szkła i marmuru oraz uśmiech, który groził rozcięciem jej twarzy. Nagroda była dla niej całkowitą niespodzianką, potęgując dreszczyk emocji związany z osiągnięciem. Jakiś czas później, gdy w pokoju zrobiło się głośniej, gdy rozmowy wywołane piciem osiągnęły poziom kakofoniczny, Sally pochyliła się w stronę Roberta i zaproponowała, by wyszli.

Wypiła kilka kieliszków szampana i była z tym gorzej. W końcu znaleźli limuzynę, kierowca opierał się o bok, palił i rozmawiał z innymi kierowcami, którzy również czekali na swoich podopiecznych. Robert otworzył przed nią drzwi i musiał wprowadzić ją w miejsce, w którym straciła równowagę o kilka stopni i jedną ręką ściskała trofeum. Podróż do jej stajni w Chelsea przebiegała w całkowitej ciszy, nawet samochód szeptał bezgłośnie ulicami Londynu.

"Chcesz podejść?" Zapytała go, nie skupiając wzroku, wpatrując się w jego twarz. "Um, dobrze, do zobaczenia." Robert odprawił kierowcę, mówiąc mu, że złapie taksówkę. Połączenie szampana i świeżego powietrza uderzyło w Sally dość nagle. Ręka podniosła się do jej ust, jakby chciała powstrzymać cokolwiek przed wypluwaniem. Nie powiodło się.

Zwymiotowała w wymiotach, zdołała wycelować to wszystko w betonową donicę do kwiatów. Przyjęła jego chusteczkę i otarła usta, próbując przeprosić. Delikatnie ujął ją za ramię i poprowadził przez drzwi wejściowe do jej bloku mieszkalnego, którego miauczące wejście zaprzeczało przestrzeni za szklanymi drzwiami, a potem w końcu do jej drzwi. Robert otworzył drzwi, zabierając jej klucze z niezdarnych rąk. Sally rzuciła się do toalety, gdy tylko dotarła do wyłożonego marmurem holu wejściowego, gdy kolejny atak groził jej wyłączeniem.

Znalazł salon i czekał, słuchając jej wymiotów, chcąc upewnić się, że nic jej nie jest, zanim wyjdzie. Położył jej klucze na stoliku do kawy ze szklanym blatem, który zajmował centralne miejsce w jej skąpo umeblowanym mieszkaniu. To, jakie meble tam było, mówiło o jakości, ale było zaniżone w bieli lub w niewielkiej wariacji.

Sally weszła do salonu jakieś dziesięć minut później, znacznie lepiej i pewniej niż wcześniej. Jej oczy oczyściły się, a rumieniec nietrzeźwości zniknął. "Słuchaj, powinienem iść, możemy napić się tej kawy innym razem." Współczuł jej cierpieniu, gdyby sam nie był w podobnym stanie zbyt wiele razy. - Nie! Proszę usiądź, napij się.

W jej głosie była nuta desperacji, zaakcentowana ruchami staccato. "Ja um… cóż, miałem nadzieję, że zostaniesz na jakiś czas. Oczywiście zapłacę dodatkową opłatę." Stała przed nim, nerwowo załamując ręce, wyglądając, dla całego świata, jak żeńska wersja Uriaha Heap z powieści Dickensa, „bardzo skromna”. Wydawało się, że wyrzucenie alkoholu otrzeźwiło ją, ale pozwoliło wrócić nerwom.

"Słuchaj, nie będę przez chwilę." Bez ostrzeżenia odwróciła się i uciekła z powrotem korytarzem prowadzącym do salonu. Sam Robert usiadł na najbliższym fotelu, czekając na jej powrót. Minęło pięć minut, nie był pewien, czy pobiegła z powrotem do toalety, czy wyszła z budynku jak Elvis, cisza w mieszkaniu dźwięczała mu w uszach, jakby cierpiał na szum w uszach, ale w znacznie niższym rejestrze.

A potem nagle, z oddzielnych drzwi za nim, wróciła do pokoju, cichym szmerem, jedyną wskazówką, jaką miał, że wróciła. Robert obrócił się na krześle i został skonfrontowany z Sally i całkowitą zmianą kostiumu. Jej mlecznobiała skóra stanowiła przeciwieństwo czerni taniej uprzęży, takiej jaką sprzedają katalogi Anne Summer.

Sztuczne skórzane paski otaczały jej małe piersi, po czym łączyły się i znikały wokół jej pleców, tylko po to, by powrócić znacznie niżej i połączyć się tuż nad jej kością łonową, a następnie ponownie rozdzielić i przejść przez szczelinę między jej nogami, otaczając jej bezwłosą cipkę. Kołnierzyk z ćwiekami dopełniał całości jej stroju. To przynajmniej wyglądało jak prawdziwa skóra i prawdopodobnie pierwotnie było przeznaczone dla psa. Prawie się roześmiał, ale udało mu się stłumić pragnienie.

Jej nerwy były już przestrzelone. Jego wesołość całkowicie by ją zdemaskowała. Ubrana, Sally nie była specjalnie obdarzona, ale naga, była dość szczupła, delikatna nawet, ale jakoś nie kanciasta, jak mogłaby być anorektyczka. Nic tak nie wystaje jak żebra czy kości biodrowe, wszystko było po prostu mniejsze niż przeciętne. Naga, miała miękkość i symetrię, które wydawał mu się raczej pociągający.

Stała, jej lewe kolano przechyliło się przed prawą nogą, zamykając naturalną szczelinę między nogami. Jej ramiona zwisały po bokach i lekko na plecach, tak że nie mógł zobaczyć jej rąk, ale podejrzewał, że kupiła sobie również parę kajdanek. Nieproszony, przyszedł mu do głowy obraz puszystego różowego futra, który wywołał u niego uśmiech. "Czy lubisz?" Zalotnie przechyliła głowę, czekając na jego aprobatę. "Ja… um… cóż, to niespodzianka." Znowu się uśmiechnął i, jakby to było wszystko, na co czekała, był prawie zaskoczony jej pośpiechem w jego kierunku.

Rzuciła się twarzą w dół na podłogę u jego stóp. Skrzywił się, wyobrażając sobie ból, jaki musiał spowodować jej szczupłą sylwetkę, kiedy stykała się z marmurowymi płytkami podłogowymi. Rzeczywiście zakuła ręce za plecami, kajdanki wyglądały jak prawdziwe. "Weź mnie Mistrzu," wrzasnęła, "Jestem do ciebie, jak ci się podoba." Robert był nieco zaskoczony nagłym obrotem wydarzeń i przez chwilę nie był pewien, co z nią zrobić. Z pewnością jej wcześniejsze zachowanie nie wskazywało na tę bezczelną stronę jej osoby.

Zebrał myśli i postanowił grać razem z grą. Używając czubka swojego lakierowanego buta, chwycił ją pod łokieć i przewrócił. Kombinacja zimna z kafli i siły jej lądowania na nich sprawiła, że ​​jej sutki stanęły prosto. Jej skóra była czerwona w miejscu, w którym wylądowała na podłodze. Nie po raz pierwszy zastanawiał się, dlaczego kobiety z małymi piersiami mają duże sutki, większe niż zwykle.

Te stały wyraźnie, kolorowe i przyciemnione, jakby pomalowane henną. Lekko oparł stopę na jej płaskim brzuchu i spojrzał na nią ze swojej pozycji siedzącej i wpatrywał się w nią, pytając. "Więc mój mały niewolniku, co porabiasz?". Jej oczy oderwały się od intensywności jego spojrzenia. „Byłem bardzo złym mistrzem; upiłem się na imprezie i zwymiotowałem.

Muszę zostać ukarany, jak uznasz za stosowne. Czy mogę dać ci laskę?”. Pieprzone piekło! Pomyślał sobie, ta kobieta naprawdę się tym interesuje.

"Tak, lepiej. Idź teraz, zanim będzie za późno." Nieco niezręcznie podniosła się na kolana, a potem wstała tylko po to, by wybiec z pokoju w chwili, gdy miała pod sobą stopy, a potem wróciła kilka sekund później z cienką szpicrutą w ustach. Znowu rzuciła się do jego stóp, ale tym razem na kolana i upuściła plon jak pies aportujący. Podniósł go, podnosząc ciężar w prawej ręce. Sczerniała skóra była sztywna, z wyjątkiem skórzanej pętli na końcu plecionej rączki.

"Wstań." On zamówił. Wstała, lekko drżąc, ale nie był pewien, czy to było oczekiwanie, czy nerwy. "Teraz pochyl się przez poręcz krzesła." Posłuchała bez słowa, podając mu swoje mlecznobiałe pośladki, pochylając się w pasie i opierając stopy na poręczy krzesła. Robert wstał i przyjrzał się jej nieskazitelnej, alabastrowej skórze, po czym machnął plonem i wbił go w dłoń.

Zabolało, ale dało mu do zrozumienia, że ​​będzie musiał być delikatny, jeśli nie chce jej skrzywdzić. Pstryknął zapętlonym końcem, lekko uderzając w jej odsłonięte pośladki. Krzyknęła posłusznie i mały czerwony znak wskazywał punkt kontaktu.

Rzucił ją ponownie, uderzając w drugi policzek. Znowu krzyknęła i trochę zesztywniała. „Pan musi mnie ukarać”, mruknęła, „ale pan musi mnie ukarać mocno, moje grzechy są tak wielkie”.

Pojął aluzję i klepnął ją trochę mocniej w tyłek, upewniając się, że to poczuła. „Trudniej”. Jego następny cios był większy, niż by chciał, ale dokładnie o to prosiła. Kolejne ciosy, które celował tak, by żaden nie trafił w to samo miejsce, wywołały krzyki jej błagania o więcej i tak, jeszcze mocniej. Jej tyłek wyglądał teraz całkiem czerwony, ale błagała o jeszcze trochę rozgrzeszenia.

Uderzył ją jeszcze dwa razy, używając siły, o której wiedział, że naprawdę boli, ale jedyne, co robiła, to jęczeć i dziękować mu za każdym uderzeniem. To nie robiło nic dla Roberta, bicie kobiet, nawet w zabawach seksualnych, nie było jego pomysłem na zabawę, ale będąc profesjonalistą, występował zgodnie z ich życzeniem, w końcu płacili i zaspokajał ich fantazje do. "Wstań, dziwko." Rozkazał. Złożyła kolana i zdołała wstać bez pomocy rąk. „Teraz uklęknij na podłodze”.

Patrzył, jak zgina jedno kolano, a potem drugie, tak że uklękła przed nim na podłodze. Jej nos znajdował się mniej więcej na poziomie jego pachwiny. Celowo powoli, Robert zsunął klapkę swojego zamka błyskawicznego, cały czas obserwując jej oczy, które wydawały się być przykute jego czynami.

Odciągnął klapkę rozporka na bok i z niewielkim wysiłkiem złapał również swoje majtki, uwalniając penisa. Rozwinął się i wynurzył w świetle pokoju. Krój pozostawił czerwoną pręgę na jej piersi.

Jeszcze jedno cięcie, kolejny czerwony pręg wskazujący na sutek na lewej piersi, wystarczyło, by drżała z otwartymi ustami, dyszała i lekko pociła się na czole. Upuścił plon na kanapę. "Teraz mój mały niewolniku, użyj ust i upewnij się, że robisz to dobrze." "Tak mistrzu." Wymamrotała tuż przed tym, jak jego kutas zaczął przechodzić między jej ustami. Jej usta były ciepłe i chętnie odbierały.

Ssała go, doprowadzając jego zwiotczałego członka do stopniowej twardości. Chwycił jej włosy z tyłu głowy, owijając je wokół swoich palców. Delikatnie, ale natarczywie, zmusił ją do przełknięcia tyle jego długości, na ile się odważył, trochę głębiej, odsunął jej głowę do tyłu, tylko po to, by ponownie przyciągnąć ją do siebie.

W ten sposób powoli pieprzył ją ustami, nie stawiała oporu w żaden sposób. Robertowi przyszło do głowy, że prawdopodobnie pozwoliłaby mu wypluć go w gardle. Zamiast tego wyjął swojego kutasa z jej ust i uderzył go nim w policzek.

"Czy moja mała niewolnica chce być wykorzystana?" Czekał uderzenie serca na odpowiedź, zapytał: „Czy moja mała dziwka jest gotowa na pieprzenie?”. "Tak jest." Jej głowa była pochylona, ​​więc jej odpowiedź była cicha. "Co powiedziałeś?".

"Powiedziałem, tak proszę pana, proszę mnie pieprzyć." „Powstań niewolnik.”. Stała. Robert złapał szpicrutę z kanapy, a potem, biorąc ją pod ramię, poprowadził do sypialni. Podobnie jak w przypadku reszty mieszkania, wszystko było białe lub w odcieniu bieli, w minimalistyczny sposób miało w sobie elegancję. Kolor pochodził z poszewki na kołdrę, będąc głębokim niebieskim.

Stwierdził, że podoba mu się wystrój, ale być może wolałby mieć trochę więcej mebli. Poprowadził ją do krawędzi łóżka królewskiego. Stała, wciąż czekając na jego polecenie.

Pchnął ją do przodu tak, że upadła twarzą w dół na łóżko i zanim zdążyła zareagować, skręcił jej pośladki plisą, pozostawiając siną, czerwoną pręgę na obu, już zaczerwienionych policzkach. „Rozłóż nogi”. Jej nogi rozchyliły się, ale nie na tyle, jak mu się podobało, więc dał jej kolejne przypomnienie z przycięciem.

Jej nogi rozsunęły się, odsłaniając wargi cipki, które wydęły się i zostały uwięzione między paskami uprzęży, wypychając je. Bez żadnej siły otarł jej uwięzione wargi przycięciem, wywołując u niej okrzyk zaskoczenia. Zadrżała wyczekująco, czekając na następne uderzenie bata. Robert rzucił ubranie na podłogę i ukląkł między jej rozchylonymi nogami. „Uklęknij”.

Nie było to łatwe, ale w końcu miała kolana pod swoim ciałem, przez co jej mały tyłek był zaokrąglony. Poczuł jej cipkę, przesuwając opuszkami palców po jej wargach sromowych, a następnie między wargami. Jej małe pudełko było rozgrzane do czerwoności i gotowe dla niego, jeśli jej wilgoć była jakąkolwiek wskazówką. Wsunął w nią palec, sprawiając wrażenie, jakby robiono to z użyciem siły, ale w rzeczywistości dość delikatnie.

Pamiętał, że była znacznie mniejsza od niego i zbyt łatwo byłoby ją skrzywdzić. Do jego palca dołączył inny. W tej pozycji, w której była, z głową na łóżku i tyłkiem w powietrzu, jej usta otworzyły się dla niego, podobnie jak jej ciało. Przez krótką chwilę, gdy światło uderzyło w nią pod odpowiednim kątem, zajrzał w jej głębię.

Wprawnie nałożył prezerwatywę jedną ręką, a drugą dotykał jej palcami. Robert poprawił swoją pozycję i wsunął swoją długość do jej pudełka po rękojeść. „Och tak Mistrzu, pieprz mnie”. Uderzył ją w ramię plonem.

– Nie kazałem ci mówić. Uderzył ją ponownie i został nagrodzony piskiem szoku i radości. Jego tempo przyspieszyło.

Robert wkrótce zaczął się w nią pompować, jego kutas stawał się twardszy, gdy znajdował nowe głębiny, w których mógł plądrować jej ciało. Pochylił się, podając przed nią rączkę szpicruty, aż udało mu się dostać do jej ust jak wędzidło. Pociągnął ją do góry, chwytając plon po obu stronach, ufając, że złapie go zębami.

Jej nowy kąt pozwolił mu wcisnąć się jeszcze głębiej w nią, jego jądra uderzały o jej łechtaczkę. Chrząknęła w rytm jego pchnięć, gdy jej ciało zaakceptowało jego sumę. Nagle dobiegła z wycie, ale Robert wciąż był daleko od swojego szczytowania, więc dalej pieprzył ją w tej odmianie pieska, wciąż zmuszając jej głowę do tyłu z przyciętymi zębami. Doszła ponownie, a potem jeszcze raz, trzęsąc się, gdy każdy punkt kulminacyjny rozbijał się o jej ciało, a jej krzyki odzwierciedlały jego pchnięcia.

Puścił plon i chwycił jej piersi, jakby chciał się podważyć, i zaczął pompować ją na poważnie, kierując go w stronę kulminacji aktu. "Właź teraz na podłogę." Nieco nieelegancko cofnął się, by pozwolić jej się podporządkować. Równie i trochę chwiejnie udało jej się uklęknąć na podłodze. Robert stanął przed nią i potarł swojego kutasa, celując nim w jej twarz.

„Zdejmij gumowego niewolnika”. Mogła używać tylko zębów; jej ręce wciąż były splecione w kajdankach. Kilka kolejnych pompek na jego nagim kutasie sprawiło, że uderzył ją w policzki i spryskał jej czoło i oczy. Jej usta rozchyliły się, aby trochę wejść do jej ust.

"Dziękuję Mistrzu." Powiedziała, że ​​kiedy skończył spryskiwać ją swoim mlecznym nasieniem. „Ten niewolnik musiał zostać ukarany i dziękuję za dar jego nasienia”. Później, po obiecanej kawie, Robert opuścił jej dom. Słońce właśnie wspinało się po horyzoncie Tamizy. Był całkowicie zdruzgotany i zadowolony z dodatkowych dwustu funtów, które mu dała.

Podobne historie

Tata mojego przyjaciela 14

★★★★(< 5)

Zaskakujesz tak wielu ludzi, czasami musisz być zaskoczony…

🕑 14 minuty Powieści Historie 👁 1,757

Oboje byliśmy bardzo zdumieni, mówiąc absolutnie. Potem bardzo powoli zamknęliśmy drzwi i zaczęliśmy szeptać. - Czy twoja córka tylko pieprzyła się z moją mamą? Zapytałam. „Tak,…

kontyntynuj Powieści historia seksu

Misja szpiegowska: 4

★★★★(< 5)

Misja Lyle'a kończy się ostatnim dniem, a on wraca do domu.…

🕑 5 minuty Powieści Historie 👁 3,449

Lyle obudził się na łóżku Amy i otoczył dziewczyny z ostatniej nocy. Zamyka oczy na około 15 minut, po czym ponownie je otwiera, czując, że ktoś ssie jego kutasa. Spogląda w dół i widzi,…

kontyntynuj Powieści historia seksu

Tata mojego przyjaciela 15

★★★★(< 5)

Dramat jest czasami wszędzie, a wraz z nowym dramatem pojawiają się nowe niespodzianki…

🕑 14 minuty Powieści Historie 👁 1,348

Potem John dał mi kolejnego buziaka. „Idź z nią porozmawiać, ona jest twoją mamą, kochasz ją, a ona kocha cię” - szepnął mi do ucha John. Więc podszedłem do niej. „OK mamo, o czym…

kontyntynuj Powieści historia seksu

Kategorie historii seksu

Chat