Przetrwanie apokalipsy zombie może być nadal zabawne…
🕑 30 minuty minuty Powieści HistorieAva obudziła się na ziemi, trzęsąc się pod nią i dudniący dudnienie rozlegający się w oddali. Natychmiast skoczyła, podbiegając do drzwi zrujnowanej szopy, w której nocowała. Wyszła na słońce, osłaniając oczy, by spojrzeć w dal. Pióropusz dymu leniwie uniósł się w niebo. Zmarszczyła brwi, martwiąc się o zmiażdżenie delikatnej twarzy.
Instynktownie zrobiła krok do przodu, chcąc pomóc. Jej brzuch burczał, przypominając jej, że nic nie mogła zrobić. Miała nadzieję, że cokolwiek się dzieje, nikt nie został ranny, ale ledwo udało jej się przeżyć.
Nie wiedziała, ile czasu minęło od wybuchu infekcji, a świat się rozpadł. Co najmniej kilka miesięcy. Dni stawały się coraz krótsze, a noce coraz dłuższe.
Wciąż było gorąco, ale noce były coraz chłodniejsze, co wskazywało na zbliżającą się zimę. Będzie musiała gdzieś zostać, gdy dotknie ją zimno. A niektórzy ludzie też mogą być mili. Liczby były bezpieczne, chociaż teraz zawsze była ostrożna w zbliżaniu się do nieznajomych, po tym, jak ostatni, których spotkała, zabrali wszystkie zapasy i zostawili ją dla umarłych.
Uświadomiła sobie, że nie wszyscy ludzie byli źli. Pomyślała krótko o swoich przyjaciołach, małej grupie, z którą podróżowała od czasu wybuchu chaosu. Ludzie o wiele bardziej biegli w przetrwaniu w tym nowym okrutnym świecie, którzy pomogli jej utrzymać się przy życiu.
Wszyscy byli teraz martwi. Jakoś pozostała. Jedzenie. Właśnie tego potrzebuję, pomyślała, usuwając z pamięci wizje ich ostatnich chwil. Jedzenie i schronienie.
Ava weszła do środka, by wziąć małą, prawie pustą paczkę i pistolet, który miała przy sobie, ale nadal nie wiedziała, jak się posługiwać. Zatrzymała się na chwilę, gdy ponownie wyszła z szopy, pozwalając, by słońce porannego ogrzało ją, i znów wpatruje się z niepokojem w dym. W końcu z zdecydowanym głębokim oddechem ruszyła. Dym wciąż wlewał się w niebo za nią, czarne chmury zmywały jasne błękitne niebo jak zapowiedź nadchodzącego nieszczęścia.
Z każdym podmuchem wiatru Ava wyczuwała gryzący zapach dymu, choć coraz bardziej słabł, gdy szła dalej w przeciwnym kierunku. Według mapy, którą znalazła na opuszczonej stacji podróży, przed nami powinien znajdować się obóz. Nie była pewna, ile schronienia to zapewni, ale miała nadzieję, że może mieć jakieś zapasy, których jeszcze nie dotknięto.
Słońce przesuwało się po niebie w górę, gdy szła poboczem drogi, od czasu do czasu zatrzymując się, by sprawdzić swoją mapę lub sprawdzić porzucony samochód pod kątem zapasów. W żołądku bolał ją głód, a stopy zaczęły się zaciągać. Gdy słońce dotarło do szczytu, bijąc ją z góry, zatrzymała się w cieniu drzewa, delektując się kilkoma łykami wody, które pozostawiły w butelce z wodą. Pracowicie wstała i ruszyła ponownie, wyczerpana i głodująca, a jej buty ocierały się o chodnik. Znajomy jęk z lasu po jej lewej stronie zaalarmował ją o obecności martwego.
Było tak daleko, że myślała, że nic jej nie będzie, o ile szybko się przeprowadzi. Ava wolała ich unikać, kiedy mogła. Pomimo protestów na czczo, przeniosła tempo do kłusa. Wspięła się na szczyt niewielkiego wzgórza i zobaczyła płot wznoszący się w oddali. Jej nadzieja wzrosła.
Gdyby kemping był całkowicie ogrodzony, być może byłaby w stanie tam zostać. Było kilku zabitych wijących się na zewnątrz, ale zobaczyła otwór i pobiegła w jego stronę. Rzuciła swoją paczkę na szczyt ogrodzenia, a potem szybko się chwyciła, podnosząc. Wbijając czubek swojego czarnego buta bojowego przez ogniwo łańcucha, zaczęła wspinać się tak szybko, jak mogła. Trzej zmarli zbliżali się.
Cholera, cholera. Zaczynała panikować. Jej stopa poślizgnęła się, a jedno z okropnie gnijących stworzeń było wystarczająco blisko, by ją złapać. Kopnęła go, łącząc się z jego głową. Chwilę się potknął, ale teraz inny złapał ją za nogawkę spodni.
Stłumiła krzyk i kopnęła ponownie, uwalniając się na tyle długo, by wyrwać nóż z paska i przepchnąć go przez zgniłe oczodół. Znowu chwyciła ogrodzenie i uniosła się, wymachując nogą nad górą i opadając na drugą stronę. Uderzyła mocno o ziemię, a wiatr ją ogłuszył. Leżała tam, wpatrując się w niebo.
Była pewna, że to było to. Choć nie mogła tego poczuć, musiała zostać ugryziona. Skończyło się jej szczęście.
W końcu przywołała ostatnią odwagę i przesunęła rękami po nogach, sprawdzając, czy nie ma ukąszeń. Wypuściła oddech, słysząc westchnienie, gdy jej nie znalazła. Wstając, triumfalnie spojrzała przez płot na martwego, którego upadła.
Leżał rozciągnięty na trawie, twarzą do nieba, lustrzanym odbiciem pozy, którą właśnie opuściła. Jednak jej poczucie zwycięstwa szybko zniknęło, gdy lepiej się jej przyjrzała. Jej nóż wciąż wystawał z oczodołu. Gówno. Ava chwyciła plecak i zaczęła kroczyć wzdłuż ogrodzenia, szukając dziur i szczelin, które pozwoliłyby umrzeć.
Udało jej się pokonać pewien dystans, zanim wściekłe burczenie w brzuchu urosło zbyt mocno, by wytrzymać. Niechętnie zapuściła się na pole namiotowe, desperacko szukając jedzenia. Kilku obozowiczów zostało porzuconych, niektórzy nadal byli podłączeni do obiektów, które już nie działały.
Stała na palcach i wyjrzała przez zakurzone okno, po czym natychmiast cofnęła się z przerażenia. Na siedzeniu kierowcy siedział mężczyzna, dawno nieżywy, dziura po kuli w skroni. Łzy piekły Avę i zastanawiała się, czy kiedykolwiek przyzwyczai się do nowego stanu świata - czy w ogóle można przyzwyczaić się do tak nienaturalnych sytuacji.
Odsunęła się o kilka kroków do tyłu, czując się nieswojo z powodu wypuszczenia zmarłego z pola widzenia. Cofnęła się o coś twardego i natychmiast się odwróciła, a dłoń zacisnęła się bezużytecznie w miejscu paska, w którym trzymała nóż. Odetchnęła z ulgą. Był to tylko znak, że weszła, ale uświadomiło jej, jak bezradna była tutaj, sama i nie mając nic do obrony, tylko broń, której nie mogła celować.
Poza tym i tak nie miała zbyt wielu kul. Spojrzała na znak bliżej. Była to mapa wskazująca, że po drugiej stronie działki znajdował się sklep obozowy.
Wyruszyła na poszukiwanie, mając nadzieję, że ma jedzenie. Obiecała sobie, że wróci, by sprawdzić obozowiczów po zapasach, kiedy poczuje się bardziej pełna i, miejmy nadzieję, odważniejsza. Sklep był w większości pusty.
Ava najwyraźniej nie była pierwszą osobą, która pomyślała o sprawdzeniu tutaj zapasów. Półki były jałowe, niektóre przewrócone. W gardle pojawiło się rozczarowanie.
Zastanawiała się, jak przetrwa bez jedzenia. Rzuciła okiem na kilka pozostałych artykułów biwakowych, notując w pamięci, aby wrócić do jednego z namiotów przed zapadnięciem zmroku. Zerknęła za ladę i zdziwiła się, widząc samotne tekturowe pudełko, lekko zdeptane, siedzące na podłodze.
Obeszła ladę i przyjrzała się jej uważniej, starając się nie dopuścić do spuchnięcia oczekiwań. Natychmiast rozpoznała logo z boku i łapczywie rozerwała pudełko. Wewnątrz było kilka małych żółtych torebek, obiecujących chipsów ziemniaczanych. Chwyciła torbę i otworzyła ją. Jej spieczone usta natychmiast zasalały, gdy zalał ją zapach.
Pierwszy chip uderzył ją w język w ekstazie słonej, tłustej doskonałości. Wilczała całą torbę, wysysając resztki z palców, zanim zmusiła się do zatrzymania. Nie wiedziała, kiedy następnym razem znajdzie jedzenie, i była zdecydowana odpowiedzialnie racjonować jedzenie. Znów wyszła na zewnątrz i postanowiła zbadać resztę terenu, po czym wróciła po namiot i frytki. Przeszła za sklepem i natrafiła na małą szopę.
Na zewnętrznej stronie napis: „Prysznic”. Rozejrzała się po obwodzie, po czym ostrożnie przeszła przez drzwi. Ku jej zaskoczeniu obok głowicy prysznicowej znajdowała się pompa.
Chociaż nie zrobiła wiele biwakowania, zastanawiała się, czy to oznacza, że nie wymaga prądu do działania. Podała mu kilka pompek bez serca, przekręciła czop i była zachwycona, gdy niewielka ilość wody rozlała ją na twarz. Pośpiesznie położyła plecak i broń na ławce i wróciła teraz, by intensywniej pompować. Bolała ją, by zmyć miesiące brudu z ciała.
Ava szybko rozpięła buty, kładąc je na ławce z plecakiem i pistoletem. Rozpięła i zdjęła luźną flanelę, a następnie naciągnęła na głowę bluzę. Zdarła z siebie brudne dżinsy.
W końcu odpięła stanik i wyszła z majtek. Stała pod wodą, zupełnie naga. Było zimno, ale nie dbała o to. Odrzuciła głowę do tyłu i przeczesała włosy palcami, pozwalając wodzie zmyć brud, krew i zmartwienia, które zgromadziła.
Wyciągnęła plecy i głęboko wciągnęła powietrze, przesuwając dłońmi po ciele. Jej gładka skóra była pokryta gęsią skórką, a jej różowe sutki utknęły prosto w zimnej wodzie. Szorowała swoje krótkie jasnobrązowe włosy i nie mogła powstrzymać się od życzyć sobie szamponu i mydła. Chwytając ubranie, szorowała je pod wodą najlepiej, jak mogła, płucząc je, aż woda prawie stała się czysta. Potem zakręciła wodę i wykręciła je.
Rzuciła się na zewnątrz, wciąż naga, aby powiesić ich na słońcu. Wróciła pod prysznic, strzepując wodę z powrotem i zaczęła śpiewać cicho. Wiedziała, że powinna oszczędzać wodę, ale zbyt dobrze się bawiła. Poza tym, co jeszcze zrobi, czekając, aż jej ubrania wyschną? Po raz pierwszy od miesięcy śpiewała trochę głośniej, czując się czysta i całkowicie beztroska. W końcu woda zatrzymała się.
Wycisnęła wodę z włosów i przesunęła dłońmi po skórze, aby zetrzeć krople wody. Wyszła na zewnątrz i słońce uderzyło ją do końca. Zamknęła na chwilę oczy, by przyzwyczaić się do jasności, czując, że ciepło już wyparowuje koraliki wody z jej nagiego ciała. „Masz ładny śpiewający głos, mały śpiewaku”, powiedział przed nią głęboki głos.
Podskoczyła i otworzyła szeroko oczy. Jej ręce przyspieszyły, by się zakryć, i szybko schowała się w szopie. „Chociaż nie jestem pewien, jak mądrze jest robić tyle hałasu. Masz szczęście, że to ja to usłyszałem, a nie stado zombie”. Ava wyjrzała w słońce, widząc jedynie sylwetkę mężczyzny na tle zachodzącego słońca.
Cofnęła się ponownie, mając nadzieję, że złapie za broń. Nie mogła dostrzec jego twarzy, ale usłyszała dokuczliwy uśmieszek w jego głosie. „To zły pomysł, mała ptaszyna”.
Jego głos stracił żart i stał się poważny. „Nie chcę cię zastrzelić, ale zrobię to”. Zrobił krok w jej kierunku. "Tutaj." Wrzucił jej ubrania w ziemię kilka stóp przed nią. Zrobiła krok do przodu i zawahała się w drzwiach.
„Chyba mógłbym się odwrócić na chwilę. Ponieważ oczywiście nie masz przy sobie żadnej broni.” Zaśmiał się lekko, a potem odwrócił do niej plecami. Rzuciła się na zewnątrz, złapała bieliznę i dżinsy, szarpiąc je tak szybko, jak mogła. Starała się z powrotem założyć stanik. Odwrócił się, gdy wciąż naciągała na głowę jej podkoszulek.
Ściągnęła go, by zakryć stanik. Czując się bezpieczniej, kiedy była już odziana, spojrzała na niego gniewnie. Górował nad nią, choć była przyzwyczajona do tego, że większość ludzi była wyższa niż jej drobna sylwetka. Spojrzała na jego twarz. Mogła powiedzieć, że minęło trochę czasu, odkąd obciął krótkie włosy i niechlujną brodę.
Jego przenikliwe zielone oczy wpatrywały się w jej stalowe niebieskie oczy. Była w nich twardość, przekłamana psotnym błyskiem. Wbrew sobie uważała go za atrakcyjnego.
Zastanawiała się, jak czułby się jego kosmyk na gładkiej skórze jej policzków. Pokręciła głową, próbując fizycznie wyrzucić swoje nagle erotyczne myśli. Jej spojrzenie się zmieniło i nerwowo spojrzała na karabin, który rzucił mu na plecy. „Potrzebuję moich butów. Są w szopie,” rzuciła na niego, mając nadzieję, że jej myśli nie są oczywiste.
Szczotkowała brud, który przykleił się do jej wilgotnej koszuli, przypominając sobie, że był nierozważnym palantem, który właśnie rzucił jej świeżo uprane ubrania w ziemię. „Założę się, że są. Założę się, że tam też masz broń,” uśmiechnął się do niej. Odwróciła się.
- Powiem ci co. Zostań tu. A ja wejdę po nich dla ciebie. Możesz uciekać, jeśli chcesz, ale… - wskazał jej bosymi stopami. „Bez butów” - zakończył ze śmiechem.
Zirytowana skrzyżowała ręce, obserwując, jak wchodzi do szopy. Słyszała, jak się tam kręci i przez chwilę szeleścił woda, gdy odkrył działającą pompę prysznicową. Pomyślała krótko o odejściu, ale miał rację. Nie posunęłaby się bardzo daleko bosymi stopami. I wciąż brakowało jej broni.
Znów wyszedł na zewnątrz, a jej pistolet wystaje teraz z pasa spodni. „Wiesz, że zostały ci tylko trzy kule?” - zapytał, podrzucając jej buty. Uderzyli o ziemię przed nią, powodując, że wokół jej stóp unosi się niewielka chmura pyłu.
„I żadnych noży lub czegokolwiek? Jak do diabła wytrzymałeś tak długo?”. Nic nie powiedziała, tylko pochyliła się, by złapać buty. Cofnęła się o krok i pociągnęła ich, stojąc na jednej nodze, z niepokojem spoglądając na nieznajomego przed sobą. Była zaskoczona, widząc, że jego wzrok zatrzymał się na jej dekolcie, gdy pochyliła się, choć jego oczy szybko oderwały się, gdy zobaczył jej uwagę. „Powinna ci pozostać wystarczająca ilość wody, aby wziąć prysznic”, powiedziała w końcu, prostując się, teraz, kiedy jej buty były związane.
„I tam są chipsy ziemniaczane” - gestem wskazała. „Daj mi moją broń i moją paczkę, a ja po prostu wyjdę.”. „A skąd mam wiedzieć, że nie zastrzelisz mnie, gdy tylko dam ci broń?” odparł.
„Wiesz, że mam tylko trzy kule. Dlaczego miałbym marnować jeden na ciebie?” powiedziała gorzko. „Może chcesz zatrzymać wszystkie te domniemane chipsy ziemniaczane dla siebie.”. „Możesz iść sprawdzić. Są też namioty.”.
„Uch, i założę się, że są…” zatrzymał się w połowie zdania, jego ręka sięgała do rękojeści noża zaczepionego za pas. Spojrzał w dal przez jej ramię. Odwróciła się szybko, by podążyć za jego spojrzeniem. Martwy wygramolił się zza sklepu i podszedł do nich, wciąż w bezpiecznej odległości, ale niepokojący, ponieważ głupio myślała, że nie mogą przekroczyć ogrodzenia.
Mimowolnie zrobiła krok do tyłu, w stronę dziwnego mężczyzny. Nadal nie przyzwyczaiła się do patrzenia na nią głodnych trupów i, pomimo jej wątpliwości, najwyraźniej jej podświadomość uznała go za bezpieczniejszą alternatywę niż stawianie czoła zombie gołymi rękami. „Naprawdę nie masz noża ani nic?” - powiedział, stając między nią a zbliżającym się stworzeniem. Wyciągnął nóż i dźgnął go w czubek głowy, gdy zbliżył się do niego.
Wyciągnął nóż z chrząknięciem, stwór zwalił się na ziemię w kupie. „Utknęło w czymś oku” - powiedziała, a jej twarz zmarszczyła się z odrazy i irytacji na wspomnienie. Zaśmiał się, sprawiając, że skierowała teraz na niego swoją irytację, co tylko bardziej go rozbawiło. „Tutaj” - powiedział. Wytarł nóż o nogawkę spodni, a potem wyciągnął do niej, najpierw chwytając.
„Tylko mnie nie dźgaj, dobrze? Czuję się źle, pozostawiając cię bezbronnym, jeśli jest ich więcej.” Z wahaniem postąpiła naprzód i wzięła go od niego, a ich palce musnęły szybko, zanim wyrwała dłoń i wepchnęła nóż do własnego paska. "Więcej?" - powiedziała nerwowo, jej oczy niespokojnie rzucały się w kierunku, z którego przybył martwy. „Czy zawracałeś sobie głowę sprawdzaniem ogrodzenia, zanim zdecydowałeś się rozebrać i zrobić hałas?”.
„Sprawdziłam trochę” - odpowiedziała cicho, jej oczy opadły na ziemię, gdy jej gniew zniknął, zastąpiony i wstyd. To było naprawdę cudowne, że w ogóle udało jej się przetrwać. „Tak bardzo potrzebowałeś prysznica?” uśmiechnął się do niej. Odwróciła się, czując obronę. "Czy sprawdziłeś?".
„Nie, musiałem zbadać tajemniczą szopkę z śpiewem”. Jego twarz nagle zmieniła się z rozbawionej na zaniepokojoną. "Pierdolić!" powiedział. Odwróciła się, by zobaczyć, na co znów patrzy, i zamarła z lodowatego przerażenia. Zmarli, delikatnie oświetleni różowym blaskiem zachodu słońca, ruszyli ku nim, więcej niż kiedykolwiek przedtem.
„Nie możemy z nimi walczyć. Musimy iść”. Złapał ją za rękę i pociągnął za sobą, gdy zaczął biec.
Nie zamarzła, pobiegła za nim. "Tą drogą!" Ava dyszała, odrywając dłoń od swojej i biegając przed nim. Pobiegła w stronę obozowiczów. Grant pobiegł za nią, a zombie nadal zbliżały się. Szarpnęła drzwi pierwszego, do którego dotarła, ale nie drgnęła.
Odwróciła się gorączkowo, widząc, jak szarpie drzwi do następnej. Pobiegła do niego, a on pociągnął ją za sobą, zatrzaskując za sobą drzwi. Dysząc, Ava wyjrzała przez okno, obserwując zbliżającą się hordę zombie. - Klucze - powiedział, odsuwając ją od okna.
„Potrzebujemy tych cholernych kluczy, albo kurwa nie żyjemy”. Podszedł do przodu kampera, sprawdzając zapłon i ściągając przyłbice. Ava ruszyła w stronę tylnej części kampera, skanując blaty i zakurzone, ale starannie wykonane łóżko. „Chodź.
Musisz poruszać się szybciej!” krzyknął do niej, wyciągając teraz zawartość schowka i przedzierając się przez nią gorączkowo. Otworzyła szufladę stołu obok łóżka, znajdując tylko luźną zmianę i pomarszczony papier. Spojrzała przez tylne okno i znów zamarła, znieruchomiała na widok masywnej hordy umarłych zbliżających się bliżej. Serce jej zamarło.
Nagle złapała ją za ramiona i odwróciła. „Chcę, żebyś wciąż szukał! Chcesz tu umrzeć?” krzyknął, zanim zobaczył hordę przez okno. Słońce już prawie całkowicie zaszło, ale księżyc w pełni był już wysoko na niebie, świecąc na zmarłych, którzy byli już zbyt blisko, otaczając pierwszego kampera. „Cóż, kurwa. Wydaje mi się, że teraz to tak naprawdę nie ma znaczenia.
Nie będziemy w stanie przez nie przejechać.” Kopnął ze złością w pudełko w rogu małej sypialni i został nagrodzony dźwiękiem tłuczonego szkła. "Pierdolić." Pochylił się i otworzył pudełko. „Hej, przynajmniej umrzemy szczęśliwi!” - powiedział głosem ociekającym kwasem. Ava zerknęła przez ramię na pudełko pełne butelek whisky. Wyglądało na to, że tylko jeden się zepsuł.
„Więc co zrobimy? Po prostu upij się i poczekaj, aż rozerwą kampera? Mam nadzieję, że nie zaszkodzi to zbytnio, gdy zjedzą nas żywych?”. „Tak”, odpowiedział szorstko, otwierając butelkę. Uniósł go do ust, ale następnie opuścił go i podał jej. Spojrzała na niego tępo.
Obozowicz trząsł się, gdy dotarł do niego pierwszy z martwych, waląc go i drapiąc o bok. Ava wzdrygnęła się, walcząc ze łzami. „Musi być coś, co możemy zrobić”, powiedziała, próbując brzmieć tak, jakby nie chciała po prostu leżeć na podłodze i płakać.
Spojrzała przez okno na gnijące potwory oddzielone od niej tylko metalem kampera. Makabryczna ręka wyciągnęła się, drapiąc po szybie w pobliżu jej twarzy. On miał rację. Mieli tu umrzeć.
Łza spłynęła z jej oka, zdradzając ją. Pocierała go i sięgnęła po butelkę. Kamper nadal trząsł się, gdy więcej zmarłych zderzyło się z bokiem.
Wzięła łyk i zakrztusiła się. „Nie lubię whisky” - wyjąkała, krzywiąc się i wyciągając do niego butelkę. Wzruszył ramionami i wziął ją od niej, popijając długi napój. Jej żołądek narzekał głośno i przypomniano jej, że zjadła dziś tylko worek chipsów ziemniaczanych.
Wzięła głęboki oddech. „Sprawdzę szafki” - powiedziała mu, decydując się skoncentrować na tym nowym zadaniu, potrzebując oderwać się od myślenia o ich losie. Nie odwracając się, by na nią spojrzeć, podniósł ją sardonicznie i wziął kolejny drink.
Zrobiła kilka kroków z powrotem do drugiego pokoju i otworzyła drzwi szafy. Z przyjemnością znalazła konserwy i pudełka suszonego makaronu. Spróbowała zlewu i palników na małym piecu.
Nic się nie stało, jak się spodziewała, ale znalazła otwieracz do puszek, zapalniczkę i kilka świec w szufladzie. Zapaliła świece, więc miała trochę światła. Zaczęła otwierać puszkę kukurydzy, gdy wyszedł z sypialni i opadł na ławkę za nią, trzymając butelkę w dłoni.
Drzwi kampera wydały głośny trzask, gdy martwy ładował je wyjątkowo energicznie. Ava podskoczyła, prawie upuszczając puszkę groszku, którą otwierała obok. Patrzyła z napięciem na drzwi, ale hałas nie trwał i nie widziała żadnych uszkodzeń. Postawiła puszki na stole wraz z pudełkiem suszonego makaronu i dwiema łyżkami.
Spojrzała na mężczyznę leżącego za nią na ławce, patrząc mu w oczy, kiedy już na nią patrzył. "Głodny?" - zapytała niepewnie. „Mógłbym zjeść”, odpowiedział wzruszając ramionami i podszedł do krzesła naprzeciwko niej. - Jesteś świetnym kucharzem - powiedział sarkastycznie, patrząc na pudełko suszonego makaronu. Ava zmarszczyła brwi, a jej oczy znów groziły łzami.
„Odpręż się”, powiedział, patrząc na nią. "Tylko żartuję." Wbił łyżkę do puszki kukurydzy. „Mmmm.
Tak dobrze. Najlepsza kukurydza, jaką kiedykolwiek miałem.” Uśmiechnęła się do niego lekko, doceniając jego próbę pocieszenia. Siedzieli w milczeniu, ciesząc się zimnymi warzywami w puszkach, tak jak tylko ludzie, którzy nie jedli od dawna. „Czy masz imię?” powiedziała w końcu, odkładając łyżkę, kiedy skończyła ostatni groszek. Spojrzała na niego, ale okazało się, że już ją obserwuje.
„Mhm” odpowiedział, sięgając po makaron. „Chcesz mi powiedzieć, co to jest?” zapytała zirytowana. „Grant” - zaśmiał się. „Jestem Ava”. Chwyciła teraz do połowy pustą butelkę i z wahaniem pociągnęła mały łyk.
Starała się nie robić miny, ponieważ wiedziała, że ją obserwuje, ale skrzywiła się, gdy przełykała ślinę. „Blech”, wysunęła na niego język. „Hej, jeśli ci się nie podoba, po prostu będę miał wszystko”. Sięgnął po butelkę. „To nie wydaje się zbyt uczciwe”, odparła.
„Nie chcę być trzeźwy, kiedy zombie rozdzierają mnie na kawałki i zjadają moje wnętrzności”. Wzięła kolejny łyk i tym razem udało jej się zachować twarz. W jej brzuchu zaczynało się robić ciepło, a głowa trochę zamazana.
Nie była przyzwyczajona do picia mocnego trunku. Wypiła jeszcze raz, zanim oddała mu butelkę. Hałas martwych jęków i pukania do kampera zanikał na peryferiach jej sumienia, ledwo ją teraz niepokojąc.
Wrócił na ławkę, rozkładając nogi i chrupiąc suszony makaron. „To naprawdę nie jest takie złe.”. Zaśmiała się i wstała, by chwycić własne pudełko, ale pokój kołysał się wokół niej.
Chwyciła róg stołu, żeby się nie przewrócić. „Wszystko w porządku, tam?”. „Nic mi nie jest”, zaśmiała się. „Po prostu zwykle nie piję tak dużo”. „Tutaj” wstał, kładąc jedną rękę na jej ramieniu, a drugą na talii i poprowadził ją do kanapy.
Upuścił na wpół zjedzone pudełko makaronu. Ava sięgnęła do pudełka, wyciągając kawałek suchego makaronu i wkładając go do ust. „To… nie jest dobre”, roześmiała się ponownie, gdy się przez nie przebiła. „O czym ty mówisz? To niesamowite.” Usiadł obok niej i sięgnął do pudełka po garść makaronu.
Twarz Avy karmiła się, z powodu zbyt dużej ilości napoju i być może z powodu bliskości Granta. Mając nadzieję, że trochę się ochłodzi, zdjęła flanelową koszulę i rzuciła ją na krzesło. Oparła się o kanapę i wyciągnęła nogi. Oczy Granta rzuciły się na jej klatkę piersiową, a szyja ciasnego podkoszulka opadła nisko, ukazując spory dekolt. „Powinienem był sprawdzić całe ogrodzenie”, powiedziała, a jej nastrój stał się ponury, gdy jej myśli znów zwróciły się ku zmarłym na zewnątrz.
Rozpięła buty i kopnęła je w kąt. „Zastanawiam się, skąd oni wszyscy się wzięli. Nie spodziewałem się, że będzie ich tak wiele w jednym miejscu. Nigdy wcześniej tak wielu ich nie widziałem.” „Wszyscy prawdopodobnie zmierzają w kierunku dymu.
Słyszałeś dziś rano tę katastrofę?” Wypił kolejny łyk whisky. „Zapomnij o nich. Teraz nic nie możesz na to poradzić.”. Sięgnęła po butelkę.
„Jesteś pewien, że to dobry pomysł?”. „Nie, ale jak inaczej o nich zapomnę?”. Wzruszył ramionami i podał jej whisky, która miała teraz tylko kilka łyków. Usiadła w połowie drogi od garbu i pociągnęła kolejny łyk, oddając mu resztkę. Kamper znów się zatrząsł.
Ava wzdrygnęła się i nerwowo spojrzała na drzwi, podświadomie zbliżając się do nieznajomego obok niej. Wyciągnął rękę i położył ją na udzie. „Hej, w sypialni jest książka. Moglibyśmy czytać”. Wstała nagle i natychmiast upadła na podłogę.
Grant poderwał się zaniepokojony, ale przewróciła się na plecy, śmiejąc się. „Jestem pijana”, zachichotała. Grant stanął nad nią i wyciągnął rękę. Ava wyciągnęła rękę, by ją chwycić, i podciągnął ją do pozycji stojącej. Zrównoważyła się i rzuciła się na jego pierś, wciąż chichocząc.
Grant złapał ją za ramiona, żeby ją utrzymać. „Mogę to zrobić” zaśmiała się, odsuwając się i prawie przewracając. Złapał ją w pasie, śmiejąc się. „Nie wiem, czy możesz”. Zaczął iść w stronę sypialni, trzymając ją w pozycji pionowej, podczas gdy ona przylgnęła do niego i potknęła się.
„Mógłbym to zrobić sam”, zachichotała, gdy podniósł ją i upuścił na łóżko. „Potrzebujemy świec, bo inaczej nie będziemy mogli czytać”. Wrócił szybko z dwiema świecami, już ociekającymi woskiem i spalonymi nisko.
Postawił je na stoliku nocnym, zanim podskoczył na łóżku obok niej. "Przeczytaj mi.". „Książka tam jest”, wskazała na stół, który znajdował się obok łóżka, na którym leżał, po czym przewrócił się i zaczął kręcić się po nim, by dotrzeć do szuflady.
Pochyliła się, by chwycić uchwyt szuflady, jej tors zwisał z łóżka, a biodra i nogi wciąż leżały na Grancie. Wyciągnęła się trochę dalej i zaczęła zsuwać się z niego na podłogę. „Eek!” sapnęła, wymachując, by złapać równowagę.
Grant ponownie złapał ją w pasie i przeturlał, by przyciągnąć ją z powrotem na łóżko. Wylądował na niej, wciąż trzymając dłonie na biodrach. Przestała chichotać, gdy ich oczy się spotkały, a jedna z jej dłoni spoczywała na jego piersi. Uniósł dłoń do góry, delikatnie odgarniając włosy z jej oczu. Lekko przycisnęła się do jego piersi.
"Co robisz?" - zapytała głosem pełnym tchu. „Równie dobrze moglibyśmy się zabawić, zanim umrzemy” - odpowiedział. Jej dłoń zacisnęła się w pięść, obejmując przód jego koszuli. Pochylił się i pocałował ją delikatnie. Odwróciła jego pocałunek mocniej, przyciągając go do siebie.
Rozchylił wargi językiem, a ona cicho jęknęła, przyciskając biodra do siebie. Jego dłonie wędrowały po jej bokach, gdy przysunął usta do jej szyi, całując i lizając od jej ucha do jej ramienia. Skuliła się pod nim i poczuła, jak mocno rośnie przeciwko niej. Byli głodni wobec siebie. Ich obawy i niepokój przerodziły się teraz w namiętną adrenalinę.
Ava przesunęła ręce na boki, chwytając jego koszulę i naciągając ją na głowę. Grant uśmiechnął się szeroko i złapał jej koszulę, ściągając ją, po czym sięgnął za siebie i rozpiął stanik. Wyjęła ręce z pasków i rzuciła je na podłogę. Zatrzymał się i patrzył na nią przez minutę, popijając jej nagie piersi w migotliwym blasku świec. Odepchnął ją od łóżka i ponownie spojrzał na nią.
Pozwolił dłoniom wędrować po jej brzuchu, powoli zakrywając jej piersi, kciukami ocierając się o jej sutki. Opuścił głowę, jego język poruszał się po jednym sutku, gdy ściskał drugi między dwoma palcami. Ava wiedziała, że stara się być z nią łagodny, ale chciała go mocno i szybko.
Jęknęła głośniej, wyginając plecy i obie dłonie drapały się po jego bokach. Chwyciła jego klamrę pasa i pociągnęła ją. Odsunął się od niej i szybko ją rozwiązał, łapiąc jej poczucie pilności, kiedy rozpięła i rozpięła jego spodnie. Ściągnęła mu spodnie i majtki poniżej bioder i owinęła dłonią jego twardego penisa, gładząc go. Jęknął i wbił palce w jej uda, po czym podniósł ręce i złapał ją za dżinsy.
Z grubsza ściągnął jednocześnie jej dżinsy i majtki, a potem pchnął się między jej kolana. Ściągając własne spodnie do końca, opuścił się na nią. Jęknęła i wygięła się w łuk, a ich ciała zderzyły się. Pocierał ją pulsującym kutasem, a ona wierciła się pod nim. Wszedł do niej powoli, wypełniając ją głębiej przy każdym pchnięciu.
Ugryzła go w ramię, żeby nie krzyknąć, gdy odsunął się i wbił w nią mocniej. Jej paznokcie wbiły się w jego plecy, a ona przesunęła biodrami, by przycisnąć się do niego. Ava podrapała się po plecach, jęcząc głośniej i dopasowując się do rytmu. Zagryzł ją w szyję i jęknął jej do ucha, sprawiając, że przylgnęła do niego szybciej. Wcisnął się głęboko w nią, mocno ją ruchając.
„Kurwa. Och, kurwa” jęknęła pod nim, a jej oczy zamknęły się z żarliwą przyjemnością. Nagle ją wyciągnął. Otworzyła oczy i usiadła w pół drogi. „Odwróć się”, rozkazał.
Bez słowa przewróciła się i przysunęła na ręce i kolana tak szybko, jak tylko mogła. Chwytając ją za biodra, Grant pociągnął ją do tyłu i wszedł szybko i mocno. Wydała z siebie cichy krzyk i zaczęła drapać narzutę łóżka, odrywając zmięte teraz krawędzie. Pochylił się nad nią i zagryzł jej szyję, warcząc jej do ucha.
Odsunęła się od niego mocniej, jej mokra cipka zaciska się wokół niego. Wyprostował się i uderzył ją mocno w tyłek. "Pierdolić!" warknęła, odrzucając głowę do tyłu i waląc się o niego. Z grubsza wbił palce w jej biodra i dalej w nią walił.
„Och, cholera. Och, kurwa”, sapnęła. Wepchnął jej głowę w narzutę, gdy ona nadal się wokół niego zaciskała, a jej przyjemność rosła.
Jęknął, jedną ręką trzymając ją za szyję, przytrzymując, a drugą chwytając ją za biodro. Zwolnił tempo, sprawiając, że się wierciła, chcąc więcej. Jęknęła i odepchnęła się od niego. Przesunął obie dłonie do jej bioder, trzymając ją nieruchomo, podczas gdy powoli ją pieprzył.
„Mocniej” - błagała, dysząc i wijąc się. Odsunął się nieco, zanim w pełni w nią uderzył, utrzymując biodra stabilnie rękami. Krzyczała.
Czuł, jak blisko jest jej zbliżania, gdy zacisnęła się wokół jego penisa, jej soki rozmazały się po jej nogach i kapały na jego jaja. Wbił ją mocniej, czując, że zbliża się również do uwolnienia. „Kurwa kurwa kurwa!” Ava płakała głośno, z głową rozrzuconą w ekstazie, a palce u nóg zwinęły się. Grant chwycił ją za włosy i odsunął głowę do tyłu, gryząc szyję, gdy drgnęła pod wpływem orgazmu pod nim. Uderzył ją gwałtownie, jego palce wbiły się w jej biodro wystarczająco mocno, by zostawić siniaki, jęcząc.
Rozpaczliwie odepchnęła się od niego, gdy on eksplodował, wypełniając ją swoim wytryskiem. Puścił jej włosy i opadł na nią, dysząc ciężko na jej ramieniu, gdy oboje próbowali złapać oddech. Obie świece zgasły, pozostawiając tylko światło księżyca, które rzucało słaby blask przez okno.
„Cholera”, dyszał, zsuwając się z niej, jego dłoń ocierała się o jej tyłek. "Co?" zachichotała, wciąż zadyszana. „To była zdecydowanie dobra zabawa. Prawie sprawia, że jedzenie zombie jest tego warte”.
Pochylił się, złapał narzutę, która teraz była zmiętą u stóp łóżka, i naciągnął ją na siebie. Skuliła się na boku, aby stawić mu czoła, a on wyciągnął rękę i przyciągnął ją do siebie. Oboje leżeli tam, z głową na jego ramieniu i ramieniem owiniętym wokół niej. Kamper znów zadrżał.
Ava przycisnęła twarz do jego piersi. Ostrożnie przeniósł rękę na tył jej głowy. „Przynajmniej dobrze się bawiliśmy, zanim zostaliśmy rozerwani przez zombie. Prawda?” - zapytał Grant po kilku chwilach. Spojrzał na nią, jej oczy były już zamknięte, a ona oddychała spokojnie.
Zarzucił koc na ramiona i słuchał tępego łomotu innego zombie łączącego się z bokiem kampera. Czuł, że powinien pozostać na straży, ale whisky i ciepłe ciało obok niego kołysały go do snu. Walczył z tym, ale jego powieki stały się cięższe. Gdy mury nadal powstrzymywały atak umarłych na zewnątrz, postanowił, że lepiej być nieprzytomnym, kiedy ich los zostanie ustalony.
Wreszcie zamknął oczy, a potem pozwolił, by sen też go zabrał….
Pary podejmują decyzję i niespodziewane spotkanie dla jednej pary…
🕑 22 minuty Powieści Historie 👁 1,847Charles obudził się następnego ranka i odwrócił się, by spojrzeć na Alice; była już obudzona i leżała na boku patrząc na Charlesa. "Co?". „Nie mogłam spać, tak myślałam” —…
kontyntynuj Powieści historia seksuNova informuje Minę, jakie są jej prawdziwe intencje, ale wtedy dzieje się coś innego.…
🕑 17 minuty Powieści Historie 👁 1,933– Więc jesteś teraz w ciąży? zastanawiała się, siadając po drugiej stronie kanapy. „Może jestem, co, kurwa, zamierzasz z tym zrobić? Poza tym, czy masz jakieś bluzki, t-shirty lub…
kontyntynuj Powieści historia seksuNova przyjeżdża z wizytą, ale Mina dowiaduje się, że ona i Dante mają jakąś ważną historię.…
🕑 15 minuty Powieści Historie 👁 1,443- Nie mogę uwierzyć, że w końcu spotkam twoją przyrodnią siostrę, Dante - wspomniałem, siadając z nim. „Cóż, właśnie się rozwiodła, więc przeprowadza się z powrotem tutaj, gdzie…
kontyntynuj Powieści historia seksu