George Isolde i Brass Ring Pola Band (Ch IV)

★★★★★ (< 5)

Geroge gra koncert, samochód znowu się psuje, a Izolda go zostawia.…

🕑 16 minuty minuty Powieści Historie

Rozdział IV Kiedy dotarli na koncert, Will, perkusista, właśnie się rozstawiał. Skinął głową George'owi i Izoldzie, bawiąc się swoim sprzętem. Basista jeszcze nie przybył, ale to nie była niespodzianka. Powiedział George'owi trzy miesiące temu, że gra na weselu w Ocean City „w piątkowe popołudnie, na litość boską! Czy nikt już nie bierze ślubu w sobotę?” zapytał retorycznie.

„Może dostali trzydniowy weekend specjalny” – brzmiała lakoniczna odpowiedź George'a. "Tak. Więc teraz pieprzą się oficjalnie, nie mogą czekać dodatkowego dnia", powiedział basista. Był kiedyś żonaty, lata temu, i wciąż był rozgoryczony tym, że prawnik jego żony grabił go za każdy posiadany cent.

Miała reputację zawodniczki, a Dan zatrudnił prawniczkę, by go reprezentowała, mając nadzieję na lepszą ofertę. Nie wiedział jednak, że jego prawnik był kobietą w domme jego byłej żony. Domyślił się tego wiele lat później, kiedy grał na „damskim balu” i zobaczył, jak przychodzą razem. Jego adwokat miał na sobie pochwę bez pleców, rozciętą z przodu prawie do jej krocza i naszyjnik z kryształkami.

Adwokat jego żony był w smokingu i trzymał koniec smyczy przymocowanej do pierścienia z tyłu naszyjnika. Nie rozpoznali go, a on udawał, że ich nie zauważa, ale tej nocy grał źle i nigdy więcej nie odebrał telefonu od tego klawiszowca. On też był z tego powodu zgorzkniały, bo uznał, że to ich wina. Isolde podeszła do estrady, niosąc Peavey George'a i powiedziała do perkusisty: „Musisz znaleźć sobie fankę groupie”. – Właśnie tego potrzebuję – odpowiedział.

„Grupa po omacku ​​i jeszcze jedna buzia do wykarmienia. Mogę zjeść siebie poza domem i bez dodatkowej pomocy, bardzo dziękuję”. Izolda roześmiała się i powiedziała: „No tak, jest to”.

„Poza tym”, ciągnął, „zawsze gonią za mną laski pod koniec koncertu. W zamian za szybką zabawę każę im pomóc załadować moje gówno”. - No cóż, mam nadzieję, że używasz prezerwatyw, inaczej będziemy musieli zrobić krzyżyk z pary twoich patyków, kiedy umrzesz z powodu AIDS – powiedziała Isolde. „Jestem szalony, nie głupi”, brzmiała odpowiedź.

Ich przekomarzanie się zostało przerwane, gdy przybył Dan, wciąż ubrany w smoking z koncertu weselnego. - Cholera, chłopcze! Naprawdę dobrze sprzątasz – powiedziała do niego Izolda, gdy podszedł do estrady. - Myślisz, że jestem przesadnie ubrany na krabową ucztę? on zapytał. – Tak, stary.

Musisz przebrać się w skórzane spodnie – powiedział George. "Nie, po prostu zdejmij spodnie", powiedział perkusista. „Nie chcesz zakładać Old Bay na swoje drogie skórzane szorty”. – Dobrze – odpowiedział i rozpiął rozporek.

"CHŁOPCY!" Isolde wtrąciła się. - Zachowujcie się. – W porządku – powiedział. „Pod smokingiem mam kąpielówki”.

I przystąpił do zdejmowania spodni. Wsunął koszulę za pasek spodenek iz powrotem założył pas. Całość przypominała nieco jamajskie przyjęcie. Nadal miał na sobie marynarkę od smokingu, muszkę, koszulę, ćwieki, linki i pas z kąpielówkami i bosymi stopami.

„Potrzebujesz butów Jesusa lub czegoś na nogach, żeby nie uziemić wzmacniacza i nie zapalić się” – powiedział George. "Albo spowodować sprzężenie zwrotne", zażartował perkusista. – Martwisz się o opinie, kiedy mówimy tutaj o życiu i śmierci – powiedział Dan.

„Cóż, po prostu chcę, żeby zespół brzmiał profesjonalnie”, brzmiała odpowiedź perkusisty. "Tak. Profesjonalista jest ważny.

Zwłaszcza kiedy basista zapala się jak na koncercie KISS i pada martwy," śmiał się George. — Czy Jimi Hendrix nie grał na bosych stopach? zapytała Izolda. — Jasne. Janis też i oboje zmarli młodo — powiedział Dan. „To były narkotyki” – powiedział George, zawsze pedantem do faktów historycznych.

— Ale to mogła być elektryczność — odparł Dan. „Nie. Byli już podpięci. Powiedział Will.

Ich przekomarzanie się kontynuowało, gdy kończyli ustawiać swój sprzęt. Dokładnie o ósmej przy zegarku Myszki Miki Willa powiedział: „Dobra, bierzmy to” i zaczął grać w polki. jego werbel i bęben basowy.

Natychmiast wskoczyli do Pennsylvania Polka. Dan wykonał dobrą robotę na wokalu, więc po kilku refrenach George zagrał szybkie przejście i bez przerwy weszli do Too Fat Polka. Parkiet się zapełnił.

jak śpiewał Dan „Nie chcę jej Możesz ją mieć Jest dla mnie za gruba Jest dla mnie za gruba.” Isolde znalazła starszego łysego mężczyznę, który stukał stopą o jeden ze stołów piknikowych i wyciągnął go na podłogę. zespół wszedł w tarantellę i, stary, ten facet umiał tańczyć! Izolda tylko mogła zrobić, żeby nadążyć. Przypominało jej to tańczenie w kuchni z tatusiem.

Radio było nastawione na godzinę litewską z muzyką The Polka King .Może Wayne? Nie pamiętała. Grali jeszcze dwie polki i jeszcze jedną tarantellę i pierwszy set się skończył. Isolde przyniosła trzy butelki Natty Boh na estradę, podczas gdy George, Dan i Will przygotowywali się do opuszczenia trybuny. – Kim był ten dziwak, z którym tańczyłeś? zapytał George. – Nie wiem.

Chyba po prostu czyjś dziadek. Odpowiedziała, po czym dodała: – Jasne, że potrafi tańczyć. Miał więcej energii niż osiemnastoletnia głowa koksu. - Może powinieneś spróbować go w łóżku - zażartował Dan. „Nie”.

Powiedziała. „Prawdopodobnie chrapie i ma rano nieświeży oddech”. Cała czwórka podeszła do stołu piknikowego zarezerwowanego dla zespołu. Było tam pełno krabów i kukurydzy prosto z grilla.

Starszy pan podszedł do stołu i zapytał Izoldę: „Czy mogę postawić ci piwo, młoda damo? Przypominasz mi moją zmarłą wnuczkę”. George wstał i wyciągnął rękę. "Cześć, jestem George, a te dwa chowhoundy to Dan i Will." Dan i Will spojrzeli w górę i skinęli głowami. Dan miał kłos kukurydzy wysmarowany masłem i kapał mu z brody. Will starannie rozcinał kraba i starał się nie zakrywać rąk w Old Bay.

– Jestem Bob – odparł mężczyzna. „Gdy byłem młodszy, grałem na klarnecie. To było przed wypadkiem”. Podniósł lewą rękę, która kończyła się tuż poniżej łokcia. – Ja też byłem całkiem dobry – ciągnął.

„Teraz wszystko, co mogłem zrobić, to zagrać partię perkusji w filmie Bruce'a Springsteena „Born in the USA”. Izolda się roześmiała, ale Will powiedział: – To nie jest zabawne. — Tak, to prawda — powiedział Dan. „O ile wiesz, ten facet mógł być jednorękim muzykiem studyjnym”.

Na widok jednorękiego perkusisty studyjnego wszyscy się roześmiali. "Teraz jest perkusista, który potrzebuje groupie", powiedział Will. – I po omacku ​​– powiedziała Izolda, gdy wszyscy znów się roześmiali.

Odwróciła się do Boba i powiedziała: „Czy mogę otworzyć dla ciebie kraba?” – Nie, sam to zrobię – odpowiedział. Z tym wybrał je, aż znalazł jeden, który mu się podobał. Zerwał papierowy ręcznik i umieścił go między kolanami.

Potem zdrową ręką otworzył fartuch i chwytając muszlę w zębach, zgrabnie przełamał kraba na pół. "Człowieku, jesteś twardy!" wykrzyknął Dan. „Cóż, rób, co musisz”, brzmiała odpowiedź. „Próbowałem grać na klarnecie jedną ręką, z prawą ręką na górze, ale było to zbyt niezręczne, a nuty były zbyt ograniczone, aby były interesujące muzycznie, więc zrezygnowałem”. Izolda nie mogła dłużej powstrzymywać swojej ciekawości i powiedziała do Boba: „Co to za wypadek, jeśli nie masz nic przeciwko mojemu pytaniu?” „Nie mam nic przeciwko.

W końcu wszyscy mają. Trudno jest ukryć brakujące ramię. Raz próbowałem.

Poszedłem na imprezę Halloween przebrany za ośmiornicę, ale kiedy zdali sobie sprawę, że działa tylko jedna z ośmiu ramion, Zostałem złapany. W każdym razie – kontynuował – to inna historia. To wszystko wydarzyło się jakieś jedenaście lat temu. Właśnie skończyłem koncert poza Ocean City w miejscu zwanym Chicken Shack. Może pamiętasz? kurnik, przerobiony na dom dla krabów.

Nie? Cóż, nieważne. Miejsce koncertu i tak nie jest ściśle związane. Więc wypiłem więcej, niż powinienem prowadzić. Moja córka i jej mąż oboje też źle się upili i zemdlali na tylnym siedzeniu. Prowadziła moja wnuczka.

Wracaliśmy do Easton na Route 50, a platforma z przyczepą traktorową natknęła się na środkową część i złapała nas. Moja córka i jej mąż byli, jak powiedziałam, zemdlali i nie mieli zapiętych pasów. Wyrzucono ich z samochodu i zabili.

Przyszedłem do Maryland Shock Trauma bez ramienia. - A co z twoją wnuczką? Czy ona też została zabita? — zapytał George. — O nie.

Ciężarówka uderzyła w nasz samochód za drzwiami kierowcy. Poza kilkoma siniakami i lekkim wstrząsem wszystko było w porządku. Ale coś pękło w jej głowie i dostała naprawdę okrągłe szpilki.

Zatrzymał się i pociągnął łyk piwa. – Okrągłe szpilki? – spytała zmieszana Izolda. – Co to znaczy? Głównie na plecach z rozłożonymi nogami i mężczyzną na górze. Ale czasami była to kobieta.

Ostatnia kropla nastąpiła, gdy pracowała jako tymczasowa sekretarka i uciekła z szefem. Był żonatym mężczyzną z niezamężną, ciężarną córką i po prostu nie mogłem tego znieść. Więc jeśli o mnie chodzi, ona też nie żyje. Izolda była oszołomiona.

Siedziała w milczeniu, patrząc na swojego na wpół zjedzonego kraba. – Cóż, musimy wracać do pracy – powiedział George. obserwowałem, jak wielka ręka Mickeya zbliża się do Goofy'ego, który był tam, gdzie dwunastka powinna być na zegarku Willa. George zdecydował, dość arbitralnie, że dokładna godzina była wtedy, gdy kciuk Mickeya znajdował się na tyłku Goofy'ego. Pomyślał, że to apropos, że Goofy był gęsiony, ponieważ musieli rozpocząć kolejny set.

Izolda tańczyła cały wieczór z Bobem, ale nie podobało jej się to tak bardzo, po jego opisie działań jego wnuczki. Podczas drugiej przerwy George zdołał jakoś zranić nasadę kciuka o czubek skorupy kraba. Izolda poszła do samochodu i wróciła z jodem i opatrunkiem.

George sumiennie pozwolił jej usługiwać mu, ale skarżył się, że jod czyni lekarstwo gorszym niż choroba. – Jesteś takim durniem – powiedziała. „Dobrze, że mężczyźni nie muszą srać arbuza, żeby mieć dzieci”. – Cholerna racja. Wyszedłbym z gry wiele lat temu – zauważył Will.

W połowie następnego zestawu, kiedy myślał, że nie patrzy, George zdjął opaskę i przełożył ją przez jedną z fałd na miechu swojego akordeonu. Izolda uśmiechnęła się do siebie. Pomiędzy liczbami Dan powiedział mu: „Pewnego dnia włożysz jeden z nich i będzie to ostatnia kropla. Nie będziesz już w stanie tego ściskać i albo umrzesz na atak serca lub rozdarty pierś od próbowania”. George tylko się do niego uśmiechnął.

Ale to była prawda. Ciągle walił w kostkę w pracy lub skaleczył się, pracując przy swoim samochodzie. Izolda zawsze upierała się, żeby go „ostroić”, jak to ujęła, ale nie mógł grać dobrze z palcami usztywnionymi bandażami, więc jego akordeon był oklejony nimi. Will powiedział, że nadało to nowe znaczenie terminowi „pomoc zespołu”. O północy czterdzieści pięć Mickey już miał zrzucić kapelusz Donalda, a Will dał George'owi znak.

Zagrali Blue Skirt Waltz i Goodnight Sweetheart, a kolejny koncert stał się jednym z rekordów. George powiedział, jak zawsze: „Cóż, kolejny się skończył i nikt nie został ranny”. Co nie było prawdą, bo miał, ale to się nie liczyło, bo to nie było muzyczne faux pas. Kiedy się pakowali, Isolde zauważyła wyjątkowo dobrze wyposażoną parę bliźniaków, która pomagała Willowi załadować jego sprzęt.

"Cóż, wszystkie te piersi w stylu rokoko będą miały kręcące się obie głowy." Pomyślała. Na głos powiedziała do George'a: – Dobrze, że nie gracie jutro. Nie sądzę, żeby Will mógł to zrobić dwie noce z rzędu.

George spojrzał na Willa i jego otoczenie i powiedział: – Mój kapelusz jest dla niego zdjęty. Nie sądzę, żebym mogła to zrobić jedną noc z rzędu. Izolda ujęła jego ramię i ścisnęła je.

– Co powiesz na pół nocy z rzędu, Wielki Koleś. Myślisz, że sobie z tym poradzisz? Pochylił się i pocałował ją w ucho. „Jasne”, tylko tyle powiedział. W drodze do domu George zmęczył się ciągłą jazdą autostradą i zjechał z Trasy 50 na Trasie 2, zamiast jechać Autostrada międzystanowa.

Na Parole światło zmieniło się z zielonego na czerwone bez żółtej fazy. George wcisnął hamulce, a po krótkim pisku opon pedał trafił wprost na podłogę. Gdy przepłynęli przez ulicę, zgasła żarówka. skrzyżowanie. Zatrzymał się na hamulcu bezpieczeństwa i zjechał na pobocze.

„Cholera”, powiedziała Isolde. „Potrzebujemy tylko mandatu na światłach”. „I wyższe stawki ubezpieczenia”, pomyślał George, ale on nie powiedział tego. Powiedział: „Szkoda, że ​​nie mam aparatu”.

„Co zrobisz, zrobisz zdjęcie aparatem robiąc zdjęcie, jak robisz zdjęcie?” między dwoma lustrami, widząc odbicie odbicia odbicia. "Nie, Głupiu. Chcę zrobić zdjęcie naszej lokalizacji i zerwanej linii hamulcowej. Może uda mi się walczyć przynajmniej z grzywną i kilkoma punktami na korcie drogowym - odpowiedział George. - Mam aparat w plecaku - powiedziała Izolda.

George zajrzał pod samochód, ale było za ciemno, żeby cokolwiek zobaczyć. Isolde, masz latarkę? - zapytał. Wzięła swoją latarkę, a wraz z nią George zobaczył, że płyn hamulcowy wyciekł po stronie pasażera z przodu.

Podniósł samochód i zdjął koło. to – powiedział do Izoldy. Trzymał w dłoniach elastyczny przewód hamulcowy i wygiął go, żeby mogła zobaczyć rozdarcie. Izolda zrobiła zdjęcie, gdy je trzymał. Miała nadzieję, że szyld Parole Plaza Shopping Center nie był zbyt nieostry.

Powiedziała do George'a: „Mam taśmę w plecaku. Może mógłbyś ją zabandażować?” Więc George owinął wyciek taśmą elektryczną i wzmocnił wszystko taśmą izolacyjną. „Teraz potrzebujemy tylko stacji benzynowej, żeby zdobyć płyn hamulcowy i pójść do łazienki”. Rozglądali się w górę iw dół drogi, ale nie widzieli żadnych oświetlonych znaków stacji benzynowych. – Mam kolejną puszkę coli – powiedziała Izolda.

– Czy to zadziała? – Nie sądzę – odparł George. „Myślę, że nagazowanie spowodowałoby zbyt wiele bąbelków. Naprawdę muszę znaleźć miejsce na siusiu” – dodał.

„Dlaczego nie w twoim samochodzie, który zawsze się psuje”, powiedziała Isolde. Zaczynała być trochę zirytowana troską George'a. – Nie sądził, że ona też będzie musiała się wysikać? zastanawiała się. "Otóż to!" – krzyknął George. „Zasikam do zbiornika płynu hamulcowego”.

I zrobił. Kiedy Izolda nacisnęła pedał, wypuścił powietrze z cylindra koła, używając jej szczypiec zaciskowych jako klucza. Do tej pory Izolda naprawdę musiała iść do łazienki. Powiedziała do George'a: „Wysikam się przez drzwi pasażera, zanim znowu ruszymy”. – A jeśli ktoś cię zobaczy? zapytał George.

Spojrzał na nieprzerwany strumień ruchu przejeżdżającego na jezdni. – Jeśli nie widzieli go wcześniej, nie będą wiedzieć, co to jest. A jeśli widzieli, zrozumieją – powiedziała, kucając. Kiedy wrócili do domu, było po drugiej w nocy.

To był długi dzień i oboje byli wyczerpani, ale myśleli o jedzeniu na śniadanie. Izolda poszła do kuchni, podczas gdy George wyjmował z samochodu swój akordeon i wzmacniacz. Gdy włączyła górne światło, usłyszała, jak coś skacze w tylnym rogu lady. Spojrzała na ladę i zobaczyła, że ​​jest pokryta mysimi odchodami. "To załatwia sprawę!" wykrzyknęła ze złością.

Bez słowa zebrała swój namiot, dmuchany materac i śpiwór i wyszła z przyczepy. Ponad ramieniem warknęła: „Wrócę jutro po resztę moich rzeczy”. I wyszła w noc. George wszedł do kuchni i rozejrzał się. „No cóż — pomyślał — znam jedno miejsce, w którym nie było myszy”.

Otworzył lodówkę i wyjął kawałek bolonii i dwa plasterki sera. „Nie musisz mieć chleba, żeby zrobić kanapkę”, pomyślał, przeżuwając ją. Usiadł na kanapie i włączył telewizor.

Nie było nic poza reklamami, więc ponownie je wyłączył. Zamknął oczy, „tylko po to, żeby odpocząć na chwilę”, pomyślał. Wkrótce mocno chrapał. Izolda niosła w ramionach swój namiot, dmuchany materac i śpiwór. Miała plecak przewieszony przez ramię.

Czuła się niezręcznie i postanowiła znaleźć pierwszą pustą parcelę, na której mogła rozbić obóz. Po przejściu około ćwierć mili znalazła to, czego szukała. Upuściła swoje rzeczy na ziemię i usiadła na nich. Wyjęła ostatnią puszkę coli z plecaka i pomyślała, gdy zatrzasnęła wieczko: „To nie pierwszy raz, kiedy jem colę na śniadanie”. Spojrzała w niebo i nie widziała chmur.

„Nie sądzę, żeby dziś w nocy padał deszcz. Rozstawię swój namiot w świetle dziennym. Po prostu położę się na nim i śpiworze, podczas gdy będę dmuchał na dmuchany materac”. Położyła się na boku i wzięła w zęby wypełniacz do dmuchanego materaca.

Zacisnęła usta wokół dyszy i zaczęła oddychać przez nos i wydychać przez usta, wypełniając materac. W. Na zewnątrz. W.

Na zewnątrz. W. Na zewnątrz..

Podobne historie

Road Trips for Peter (Rozdział czwarty)

★★★★★ (< 5)

To wszystko jest wymyślone! Nic się nie wydarzyło! Więc bądźcie fajni!…

🕑 16 minuty Powieści Historie 👁 1,767

Lecąc ulicą w moim Priusie! W kierunku więcej miłości. Tym razem wracałem na zachód, ale zatrzymałem się na południu. Tym razem poznam prawdziwą Południową Damę, że tak powiem!…

kontyntynuj Powieści historia seksu

Road Trips for Peter (Rozdział trzeci)

★★★★(< 5)
🕑 15 minuty Powieści Historie 👁 1,653

Jadąc drogą! Poruszałem się na południe i spędzałem czas z moimi małymi kwiatami i babeczkami. Każdy okazał się świetny w uprawianiu miłości. Być może była to konsekwentna cecha…

kontyntynuj Powieści historia seksu

Road Trips for Peter (Rozdział pierwszy)

★★★★★ (< 5)
🕑 13 minuty Powieści Historie 👁 1,827

Zaprzyjaźniłem się również z wieloma osobami. Z wieloma z nich szyfrowałem. Wiesz, gdzie uprawiasz seks online z inną osobą w czasie rzeczywistym. Może nigdy tak naprawdę nie wiesz, kim oni…

kontyntynuj Powieści historia seksu

Kategorie historii seksu

Chat