Tak to się zaczyna

★★★★★ (< 5)
🕑 29 minuty minuty pieniądze Historie

Zaczyna się tak. Znowu gorzej, ale gorzej. W każdym razie rano lub wystarczająco jasno, aby dostrzec kształty. Ale cicho, aż do uderzenia metalu o metal.

Oko pojawia się w malutkim, oślepiającym okienku. - Jak to się stało, że coś takiego jak ty się tutaj znalazło? mówi oko. „Nie wiem” - mówię. W moim życiu to prawda. Boli mnie dłoń, kłykcie są delikatne, ale reszta jest niewyraźna.

Nieważne. To nie tak się zaczyna. Zaczyna się rano, kiedy mój klucz nie pasuje do zamka drzwi wejściowych. Mrużę oczy, koncentrując się, bo kiedy mam parę to walka. Ale to jest inne.

Skrzynka na listy pani Ramsey trzepocze po drugiej stronie półpiętra. Ona patrzy. Zamek został zmieniony. Czuję żółć. W końcu właściciel mnie ostrzegł.

Daj mi czas, powiedziałem. Powiedział, że zawsze mam dość na drinka. Mimo to, tydzień temu otrzymałem łaskę. Zbiegam na dół. Właściciel mieszka na parterze.

Nie jest złym człowiekiem. Współczujący. Ale nie zatrzymuję się przed jego drzwiami. Idę dalej, aż wychodzę na zewnątrz, potykając się przez ulicę, przez bramy parku, potem szuram nogami, potem znów biegnę do połowy i wracam do pubu. Twitchy Dave za barem patrzy na mnie, ale nie popełniam przestępstwa i jestem wystarczająco stabilny na nogach.

Ktoś pożyczy mi ich ucho. Jak ten dżentelmen z kręconymi włosami i jego kumpel, którzy siadają i kupują drinka i sekundę. Kiwają głowami w sprawie właścicieli.

Spotkali to samo i gorzej. Drań ich dużo. Jestem głodny, ale to cofający się głód, a dym, który dają mi ci chłopcy, trzyma go z daleka. Sprawiają, że chichoczę i pytają, jak się naprawiłem.

Nie pamiętam, kto powiedział, co potem, ale wychodzimy z pubu ramię w ramię, jak kumple. Na zewnątrz jeden z nich jest przesadnie przyjazny. Popycham go.

Drugi trzyma mnie przy ścianie i nazywa mnie suką. Macham na niego i łapię go w usta. Krew i krzyki, to wszystko, co pamiętam. Nieważne. To też nie tak się zaczyna.

Zaczyna się przed tym wszystkim, ale to wszystko nie ma znaczenia. Podciągnij się, mówią. Nie wiesz, że toczy się wojna? Sierżant Ross ma oko, które na mnie spojrzało.

Odprowadza mnie do domu i zostawia na schodach, gdy rozmawia z właścicielem. Nie wiem, co się między nimi dzieje, ale ja i sierżant jesteśmy teraz w moim pokoju. Jego hełm jest zdjęty i schowany pod pachą, chociaż odcisk pozostaje na jego czole. Jego włosy przerzedzają się; czubek jego głowy przypomina mi ślady tramwaju na śniegu. Jest pulchny z grubymi, solonymi wąsami.

Zauważam te rzeczy, chociaż nadal jestem chwiejny; drink by mnie wyostrzył. Rozgląda się, ale to nie przeszkadza, ale jest wystarczająco czysty i lada chwila uszczypnie dwa palce i powie, że jestem tak blisko, by zostać podrapanym jako włóczęga. - Czy to pani czy panna Thomson? On pyta. 'Czy ​​to ma znaczenie?'. - Bez warg, kochanie.

Odkłada hełm. „Nie ma rodziców, Jenny?”. Kręcę głową. „Mieszkać tu samotnie, kochanie?”.

Chodzi po okolicy. Zatrzymuje się przy moim kredensie i spogląda na ramkę na zdjęcia. Napełnia czajnik przy zlewie. Obraca pokrętło na płycie i wyczuwa zapałki. - Brak gazu - mówię.

Wrócił do wędrowania po pokoju, mocując się rękami za plecami. Wygląda przez okno, na High Street. „Dokąd idziesz stąd?”. Nie widzi, jak wzruszam ramionami.

- Jesteś za młoda i za ładna, żeby tak skończyć. Deska skrzypi. „A jeśli pomogę?”. „Wystarczająco pomogłeś”. Odchrząkuje, jak odpalający samochód.

- Widzisz, nie miałbym nic przeciwko odrobinie towarzystwa. Może w soboty. Tylko pogawędka. Pociera wąsy.

„Zapłaciłbym za twój czas.”. „Nie jestem organizacją charytatywną”. Mówi, że wszystko w porządku, podnosi hełm, ma nadzieję, że już nie zobaczę mnie na dnie i wychodzi. Oczywiście, że wtedy płaczę, bezradnym drżeniem, które trwa. Wchodzę do łóżka.

Napój by mnie uspokoił, ale nie mam ani grosza, ani przyjaciela. Dlatego później tego wieczoru jestem z powrotem na stacji. Czekam, aż wszystko się opróżni, zanim podchodzę, stukając palcami w biurko. Patrzy na mnie tak daleko, że odwracam się, myśląc, że ktoś jest za mną.

'Ile?' Pytam. Blask uznania. Rozgląda się, chociaż miejsce jest puste; jedyny dźwięk maszyny do pisania z tyłu. Wyciąga z kieszeni banknot o nominale pięciu bobów.

„Zrób sobie coś do jedzenia” - mówi. „Wpadnę w sobotę”. Oto jak łatwo jestem złamany.

Bez munduru, w garniturze i szarej kamizelce sierżant Ross nie wygląda tak samo. Kiedy podnosi czapkę przy drzwiach, widzę, że tory tramwajowe na jego głowie zostały zebrane w jedną. Kiedy go o to pytam, rozgląda się, jakby miał do wyboru miejsca siedzące, ale tak nie jest.

W rogu stoi jedno krzesło. Parzę, bulgocząc z niepewności. Chcę pieniędzy, ale jak daleko będę musiał się posunąć? A może jest biblijnym przebijaczem? Ale Bernie siedzi tam, a jego filiżanka do herbaty dzwoni w spodku, kiedy stawia ją na podłodze.

Siadam na materacu i patrzymy na siebie. „Więc znowu paliwo?”. Mówię, że mu oddam. Macha ręką w powietrzu i pyta, jak się czuję.

Mówię mu, jak sobie radzę, sierżancie. - Mów mi Bernie, bez munduru - mówi. „Piłeś?”. Kręcę głową. Nie dzisiaj.

Jestem jednak spragniony jak Beduin. Przez cały ten czas jego palce bawiły się małą paczuszką, która spoczywa na jego kolanach. Po kolejnej minucie ciszy oddaje go. 'Dla mnie?' Bawię się węzłem, a kiedy rozsuwam woskowany papier, leżą tam dwie pary czarnych jedwabnych pończoch.

- Och, sierżancie - mówię. Przejeżdżam nimi po dłoni. Miękkie jak powietrze. - Nie pytaj, skąd je mam. Missus nigdy by ich nie założyła.

Pomyślałem, że przydasz się bardziej. ”. Pończochy kładę obok siebie na materacu, ale jego oczy nigdy ich nie opuszczają. Teraz nie jestem głupi; Wiem, co ma na myśli mówiąc o swoim darze. Straszny wstyd ogarnia mnie, gdy zrzucam buty.

Biorę jedną pończochę, zakładam jedną nogę na drugą i zakrywam czarną miękkością palce u nóg, kostki. Prawda jest taka, że ​​nie noszę pończoch, bo nie wiem kiedy. Nie jedwab, nie taki. Bernie pochyla się.

Wstaję i biorę pończochę ponad kolano, aż moje palce złapią rąbek sukienki. - Nie mogę znaleźć zaczepów na moim pasie - mówię. Przestawiam uchwyt na rąbek sukienki i unoszę ją. Pończochy opadają.

Bernie piszczy z powrotem na siedzeniu, jego usta mają kształt wyładowanej ryby. Wpatruje się najpierw w pasek z białego mięsa nad moją pończochą, a potem w moją drugą, gołą nogę. Wstydzę się widzieć jego głód. Ale jednocześnie, aby być podziwianym jako kobieta i dobrze poczuć jego moc, nie wiesz, że przegapiłeś to, dopóki nie odejdziesz bez. Więc stoję jak posąg do inspekcji.

Bernie, Bóg go kocha, jest dżentelmenem. W końcu mówi, że ma nadzieję, że je lubię i lepiej, żeby poszedł. Wychodząc, podaje mi pół funta ze spoconej dłoni. Bernie nie ukrywa przede mną rzeczy, chociaż i tak wiedziałbym, że jest żonaty.

Widziałem go przez okno z żoną, dużą damą, która wchodzi do sklepów tak, jak buldog wchodzi do mysiej dziury. Ma też syna. Słyszałem, że głupia sprawa, kto pracuje w rzeźni po drugiej stronie ulicy. Bernie też nie przychodzi tylko po to, żeby się na mnie gapić.

Nie zaprzeczam, że to część tego. Każda wizyta przynosi coś nowego: francuskie koronki, amerykańskie pończochy, bieliznę. Wszystko na czarnym rynku.

Mamy mały taniec, który wykonujemy. Odwraca się i zamyka oczy, co naprawdę robi, a ja znikam za ubraniem i wyskakuję minutę później w tym, co kupił, pozując, obracając się, zawstydzony i potężny. Potem odchodzi.

Ale to nie tylko to. To coś więcej. Jest samotny. Jego żona nie jest zainteresowana i to go zdruzgotało, więc kiedy się ubieram lub rozbiorę, słucham. Czatuję.

Pytam o zdanie, jakby to miało znaczenie. Oczywiście jednocześnie daję mu trochę zerknąć, żeby nie odsłaniał oka, pochylił się, zanim wrócił do tego, co zostało ze swojego małżeństwa. mu przyjazne ucho i kawałek życia sprawia, że ​​czuję się lepiej, biorąc jego pieniądze. Z kolei dobrze mi robi. Nie chodzi tylko o to, co trzeba, ale sposób, w jaki mnie podnosi.

Mówi, że mam śliczne usta (przyniósł wiśniową szminkę), że moje oczy są jak kakao, moja skóra jest nieskazitelna jak ciepłe mleko, że nogi się nie kończą. Oczywiście żartuje, że jestem na wpół zagłodzony, ale jego oczy mówią mi inaczej. Zabawne jest to, że przez chwilę nie miałem ochoty pić. Oczywiście robimy to.

Mam na myśli kurwa. Podczas każdej wizyty przygotowywałem się na to, o ile tylko mogłem. Nie robiłem tego tak długo, boję się. Dzieje się to w dniu, w którym przynosi jedwabną halkę. Tak piękna, że ​​prawie nie wiem, co z tym zrobić, ale idę za koniem do ubrań.

Pod spodem zakładam czarne pończochy. Mówię mu, żeby się trzymał i nałóż odrobinę wiśniowej szminki. Kiedy wychodzę, wciąga powietrze. - Dobry Boże - mówi, ciągnąc palcem za kołnierz. - Podoba ci się, Bernie? Przekręcam się, żeby pokazać swój tyłek we francuskich majtkach, które kupił tydzień wcześniej.

Za chwilę jest za mną, z rękami na moich ramionach, jego oddech na mojej szyi jak szkwał. Zamarzam. Jego wielkie dłonie z grubsza przesuwają się po moich bokach. Zamykam oczy, żeby przypomnieć sobie, jak to jest być dotykanym, jakby miało to znaczenie. Mój poślizg jest przeciągnięty przez moją głowę.

Odsuwa się i słyszę, jak się rozbiera. Kiedy się odwrócę, cóż, powiem ci, co, bez ubrania, Bernie to niewiele. Brzuch ropuchy, fałd skóry pod każdą pachą i ciało pokryte futrem od ramion do palców.

Ale myślę o jego samotności i o tym, jak tęsknię za byciem kochanym, więc kiedy ponownie łapie mnie niedźwiedziimi rękami, pozwalam nam przewrócić się na łóżko. Za pierwszym razem to jatka. Wspina się na mnie tak gwałtownie, jego ciężar jest tak przytłaczający, że powietrze jest ze mnie wypychane. Widzę tylko ruchy kończyn: jego palce szarpią mój klin lub bawią się moimi piersiami, jakby szukał Home Service przez radio. A potem wchodzi jego kogut, nieznany i bolesny.

Po chwili czuje się lepiej, ale nie tak, jak było. Chrząka i wzdycha, a ja zachęcam go na tyle, żeby nie trwał długo. Wyciąga się i wskazuje swoim kutasem w górę i niczym woda tryskająca z zardzewiałego kranu, jego sperma ląduje w białej linii wzdłuż mojego brzucha. Odsuwa się, dysząc. Nie wiem, który z nas czuje się gorzej.

Następnym razem nie wyjmę ubrania z konia. Rozbieram się przed Berniem i kiedy jestem nagi, biorę go za rękę i siadam na skraju łóżka. Mówię mu, że musi się nauczyć, jak zadowolić kobietę.

'Co masz na myśli? Kupuję ci ubrania, spłaciłem twoje długi. ”. - Nie o to chodzi, Bernie.

Jeśli chcesz, aby twoja żona była zainteresowana, musi cię chcieć. Musisz ją zadowolić. ”. On cichnie. Biorę jego dłoń i opieram ją na piersi, muskając ją dłonią.

- Cicho, Bernie. Tak. Ona to polubi.

Każdy to robi.' Dostosowuję jego nacisk, tak by opuszki palców przesuwały się po zawiązku mojej piersi, a następnie biorę dwa palce i zaciskam je na nim. - Zmieniaj to w ten sposób - mówię. - Widzisz, jakie to robi się trudne? Zabawne, prawda? Jest bardzo wrażliwy. Zrozumiesz to.

”. Opuszczam jego głowę na drugą pierś. - Wyciągnij język - mówię.

Jego różowy język lśni i pochylam się do przodu, tak że moje sutki są teraz wyprostowane i również dotykają końca jego języka. - Właśnie tak - mówię cicho. „Jej cycki będą inne niż moje, ale będzie to samo”. Obracam sutek wokół jego zwisającego języka. Wciąż trzymając jego głowę na piersi, chwytam go za rękę.

Rozsuwam nogi i wsuwam między nie jego nadgarstek. - Wyciągnij środkowy palec. Teraz to narysuj. Nie.

Wolniej. Zatrzymać. Poczuj to? Tylko tam. Teraz zakreśl to palcem trochę mocniej, tak, o tak.

Rób to dalej, buduj to. Tak. Poczuj, jak zaczyna być mokro? Dobre.

Chcesz, żeby było mokre, Bernie, zanim cokolwiek zrobisz. ”. Moja ręka, która prowadziła jego, wycofuje się, położyłem się i opuściłem jego ramiona.

- A teraz mnie poliż, Bernie. Polizaj dokładnie tam, gdzie dotykałeś. Poliż moją cipkę, Bernie, tak mocno, jak chcesz, tak mokro, jak chcesz. ”. Jego język posłusznie śledzi tę samą ścieżkę, co jego palce.

Waha się, ale nie mogę zaprzeczyć, że czuje się dobrze. Jego wąsy łaskoczą mnie w uda. Rozsuwam nogi szerzej i unoszę jedną nogę, zachęcając jego język. Liże mocniej, zataczając duże, nieostrożne kręgi.

- Jesteś teraz bardzo mokry - mówi i to prawda. Jestem gotowy. Podchodzi do mnie i tym razem kładzie się na mnie delikatnie, bardziej świadomy mnie. Kiedy wchodzi, czuje się dobrze.

Nadal na niego nie patrzę; wciąż wyobrażam sobie siebie gdzie indziej i pozwalam, by uczucia mnie tam niosły. W tle Bernie chrząka, a ja odpowiadam, rzucając się na niego i namawiając, żeby mnie przeleciał. Zaczyna na mnie spadać, ale odsuwam się na bok i jakoś się odwróciliśmy i jestem na górze, jadąc na nim, z rękami na jego brzuchu.

- Tak lepiej, Bernie - mówię. Wyciągam nogi, by go siąść okrakiem. Jego ramiona opadają za mną, a palce ściskają moje pośladki mocno w dziesięciu różnych miejscach.

- To dobrze - mówię. I to jest. Osuwam go miednicą i czuję, jak przeszywa mnie jego grubość. Poruszam się szybciej, wmawiając sobie, żebym się tym nie cieszył, zamiast tego skupił się na jego oczach, żeby zobaczyć przyjemność, jaką czerpie, odbity dreszcz jego pożądania. Ale wciąż unosi się we mnie leniwe ciepło, które rozpoznaję i chcę zablokować, ale nie można mu się oprzeć.

Drżę, gdy szybuje, a gdy ogarnia mnie gorąco, piszczę i podskakuję na piętach. Bernie patrzy, jakbym miał zawał serca, ale sekundę lub dwie później woła moje imię i wyrywa się w samą porę, oblewając się po moim tyłku. Spływa strużkami.

Patrzymy na siebie. Tym razem jestem gotowy na nadejście smutku, przygotowany na poczucie winy, które podpowiada mi, że wyraz miłości nie powinien być tak skalany, że nie jest wart pieniędzy. Wierzę w to z całego serca. Ale kiedy zwijam się w smutku, Bernie kręci się za mną. Jego dopasowanie, sposób, w jaki jego brzuch kształtuje moje plecy, jego ciepło krwi, jest pocieszające.

Brakowało mi tej intymności. Za kilka minut jego napastnik naciska między policzki mojego tyłka i mówi, że chce to zrobić ponownie. Ja też. Z czasem Bernie staje się w tym lepszy.

Kiedy wyłączam umysł i pozwalam sobie czuć, uczę się też to lubić, jego rozmiar we mnie, drżenie każdego nerwu i ścięgna, środki, dzięki którym mogę go podniecić do twardości; sposób, w jaki mogę go drażnić. Ale najbardziej lubię minuty później, przestrzeń, która jest wypełniona obok mnie. Oddech jak przypływ.

Bicie serca po drugiej stronie łóżka, które mnie dopełnia. To jest to, co mi się podoba. Pewnego wieczoru Bernie mówi: „Czy zrobiłbyś to dla kogoś innego?”. 'Kurs nie.'. Szeleści na jednym łokciu.

- A jeśli to dla mnie przysługa? Byłem dla ciebie dobry, Jenny. Sprawiłbym, że warto poświęcić chwilę. ”. Patrzę w sufit.

„Nie jestem w grze, Bernie”. - Ale czy zrobisz to? Pomożesz mu? ”. Wzdycham, nagle przestraszona, że ​​go stracę.

- Nie jest żołnierzem, prawda? Mówię. On jeży się. „Mam tam kumpli”, mówi, „służąc ich krajowi.

Gdybym był młodszy ”. - Żadnych żołnierzy, Bernie. Mój głos jest zdecydowany. - To nie był żołnierz, o którym myślałem.

To mój chłopak, Ronnie. Ma osiemnaście lat, ale jest miękki. Nie myśl, że miał kobiecy dotyk. Czy możesz pomóc zmienić go w mężczyznę? ”.

Nie odpowiadam, co przyjmuje jako tak. „Wspaniałe” - mówi. - Do zobaczenia z pieniędzmi.

Tylko nie mów mu o nas. ”. W ten sposób łatwo znowu się psuję. Ronnie jest przy drzwiach w następny wtorek, czubki palców wskazujące na siebie, czarne włosy sklejone, rozcięcie z boku tak wijące się, że jego głowa wygląda jak piłka tenisowa.

Wyciąga banknot za dziesięć szylingów. Wchodzi przez drzwi i staje w środku. - Jestem Jenny - mówię. Zaczyna mówić z jąkaniem do połowy następnego tygodnia.

Więc go uciszam. - W porządku, Ronnie. Nie gryzę. W każdym razie nie wtedy, gdy mam zęby ”.

On się nie uśmiecha. Dziwię się, jak bardzo jestem rzeczowy, biorąc pod uwagę, że ten chłopak nie jest dużo młodszy ode mnie. Sadzę go na łóżku i obejmuję jego kolano. - Nie denerwuj się - mówię.

Ale jako kociak zachowuje się jak kotek. Do tego stopnia, że ​​kiedy przesuwam dłonią po jego nodze, podwaja się, a jego twarz się rozpada. 'O Boże. P-przepraszam - mówi.

Objęłam go ramieniem. Nie mogłem oczekiwać, że przyjdzie tak szybko. - Nie mogę cię tak odesłać - mówię.

„Co by powiedziała twoja mama?”. Wyciągam wannę, włączam czajnik i wlewam do niej gorącą wodę. Przeciągam ubranego konia przed siebie i każę mu się rozebrać. - Wskakuj - mówię, odwracając się. - Wypierzę ci spodnie i usmażymy je przy ognisku.

Nikt się nie dowie.'. Kiedy je wyszoruję, przychodzę z kostką mydła do wanny. Klękam przy nim, a Ronnie przyciąga kolana do brody. Jego ręce zakrywają genitalia.

Jego oczy są duże jak słoneczniki, na wpół skamieniałe, na wpół mnie piją. Ma świetną figurę. Muskularny i gładki, jego skóra jak perła.

Ronnie zaczyna mówić, ale z jego jąkaniem woda jest prawie zimna, zanim ją wyciąga. Istota jest taka, że ​​nie chce tego robić. Chce pozostać dziewicą, dopóki się nie ożeni. To słodkie, mówię mu.

Ja taki byłem. Moczę kostkę mydła w wodzie przy jego stopach. - Wiesz, co Ronnie? Nie jestem tarta, jeśli o tym myślisz. Twój tata poprosił mnie o pomoc.

”. „On myśli, że jestem bardzo miękki w głowie”. - A kto nie jest? Tak jak Hitler, który rządzi połową świata. Możemy po prostu być kumplami.

”. On się śmieje. Mówię mu, żeby się rozluźnił, więc piszczy nogami w wannie, wciąż osłaniając swoje jądra. Spieniam mydło i przesuwam dłonią po jego łydce.

'To w porządku?'. Kiwnął głową. Robię to samo z drugą nogą i siadam na kolanach, aby wędrować po wewnętrznej stronie jego lśniących ud. Kiedy docieram na szczyt, odrywam jego rękę i pojawia się jego członek.

Znowu sztywny i gruby jak moje przedramię, dociera do jego pępka. Ronnie może być tak mglista jak nadmorska mgła, ale pewnego dnia ten widok złamie serce dziewczyny. Przesuwam palcami po jego boku.

Zamyka oczy, po chwili wahania odsuwa ręce i unosi łokcie do krawędzi wanny. Namydłem i wycieram płaczące plemniki z czubka. - Nie musisz być do tego żonaty, prawda? Pytam. Na jego ustach pojawia się uśmiech.

'Nie.'. Moja ręka zwija się, by objąć go pełniej. Czubki palców nie sięgają kciuka, on jest taki gruby. Moje palce przesuwają się w górę, a skóra na jego członku płynie razem z nimi; jego napletek zakrywa szkarłatną głowę, gdy moja ręka unosi się, i odsłania ją, lśniącą, gdy się cofam.

- Spokojnie, Ronnie - mówię. „Nie musisz nic robić.”. Rozpinam top na tyle, że wolną ręką przyciągam jego dłoń do mojego cycka, gdzie leży, wiotka, miękka i ciepła. Mój sutek twardnieje na jego dłoni. W międzyczasie jego kutas gęstnieje w metal, który ma się stopić.

Głaszczę mocniej, chwytając go i rozpryskując wodę. Wiem, że przyjdzie, kiedy jego stopy uderzą o koniec wanny i chwyta mnie. Obserwuję jego twarz: w momencie ekstazy znika pionowa bruzda między brwiami. Szarpie się; woda wylewa się na deski podłogowe. Jego odwaga szybuje jak fontanna, ale moje oczy są na nim, przeszyte bezruchem jego twarzy i zaskoczone zawiścią, która mnie oblewa.

„Ronnie uważa, że ​​jesteś najpiękniejszą rzeczą” - mówi Bernie w następną sobotę. Rozmawiamy przy filiżance herbaty, a to pojawia się znikąd. „Nie wygłupiaj się, Bernie”. 'To prawda. Nie ma nic złego w jego guście.

Zawsze myślałem, że jesteś pięknością ”. - Nie za pierwszym razem. Byłem wtedy stanem. ”.

'Nawet wtedy. Widziałem, jak wchodzisz. Coś wrażliwego w tobie, zakutego w kajdanki. ”. - Podobał ci się mnie w kajdankach? Bernie naprawdę! ”.

Bernie się nie śmieje. Spogląda w dół i muszę przerwać ciszę między nami. - Bernie - mówię powoli. „Czy chcesz mnie znowu aresztować?”. Cisza.

- Przyniosłeś kajdanki, prawda? Powoli kiwa głową, jakby go złapali. „Nigdy nie pytałem żony, ale zawsze podobała mi się ta myśl” - mówi. 'Daj spokój.' Wyciągam ręce. - W końcu byłam złą dziewczyną.

Jego ręka zanurza się w kieszeni brzęczącego garnituru i pojawiają się kajdanki. 'Jesteś pewien?' mówi, ale załamuje kajdanki na jednej ręce, zanim odpowiem. Kładzie mnie z powrotem na łóżku i rozciąga ręce nad moją głową. Zawiązuje łańcuch między drzewcem wezgłowia i przypina drugi mankiet do mojej lewej ręki.

- Podoba ci się, Bernie? Mówię. W końcu kiwa głową. - Czy nazwiesz mnie sierżantem? prawie szepcze. „Tak, sierżancie”. - Byłaś taka niegrzeczna, Jenny - mówi odważniej.

'Bardzo.'. Przeciąga moją halkę za guzik na brzuszku, a potem nad cycki. Sposób, w jaki jestem rozciągnięty, są spłaszczone na moich żebrach. Szarpie moje majtki, a ja próbuję je zrzucić i kopanie w ten sposób sprawia, że ​​idzie. Walczy, by mnie przygwoździć, chwytając mnie ponad kolana.

Jest silny, dam mu to. Jest w tym coś dobrego; Lubię, gdy nie mogę się ruszać, nie mogę podejmować decyzji. Nie ma ucieczki, ale nie ma też poczucia winy.

Gryzie i liże moje ciało i przychodzi mi do głowy, jak zmienił się jego dotyk, odkąd go poznałem. Liże, podnosi, podnosi i wykręca mnie tak, że krzyżują mi się nadgarstki i jestem twarzą w dół. Liże mnie ponownie, od czubka kręgosłupa, w dół, między nogi.

Dużo wilgoci, której nie mogę się oprzeć. Unoszę się na kolana, chociaż ciasne kajdanki drapią moje nadgarstki. - Chcesz ukarać, prawda? on rechocze. „Tak” - odpowiadam.

'Tak.'. Jego dłoń pęka na moim tyłku i drży; całe moje ciało drży. Kolejne kłujące uderzenie i tym razem ręka pozostaje na mojej skórze i wślizguje się między moje nogi. Czuje mnie trzema dużymi palcami.

- Lubisz być złą dziewczyną, prawda? Kolejny klaps. I wtedy nie ma ucieczki, on zwija się przeciwko mnie, wchodzi we mnie, bierze mnie jak zwierzę, jego biodra uderzają mnie z niemal taką samą siłą, jaką miała jego ręka. Jego skóra jest napięta, wilgotna i piekąca przy każdym dotknięciu. Co jakiś czas, gdy jego kogut się wycofuje, jego dłoń uderza ponownie.

Bolesne, ale nie tak bolesne, że nie chcę, żeby mnie więcej uderzał. „To jest kara”, „klapsa”, jaką otrzymują złe dziewczyny. ”. Jęczę, które nie zawsze pokrywają się z jego klapsami, które wydobywają się za każdym razem, gdy we mnie zanurza się.

Kiedy się odsuwa, obraca się na moim surowym tyłku, a potem prawie przepraszająco wciera go jak balsam. Leżę tam, nienawidząc siebie, aż słyszę szelest Berniego, przesuwającego dłonią po kołdrze, a potem wyciągam spodnie i zanurzam się w kieszeniach. - Do diabła, Jenny - mówi, a jego twarz jest czerwona z paniki. „Chyba zgubiłem klucze”. Dopiero wtedy zaczynam się śmiać.

Polubiłem Ronniego. Przyjeżdża we wtorek, jego tata w sobotę. Nigdy sobie o nich nie wspominam. Ale Ronnie nie jest tak głupi, jak się ludziom wydaje.

Jest w tym sens; po prostu nie ma odwagi, by to pokazać. Więc już go nie uciszam. Mówię mu, że jest przystojny, co jest prawdą w pewnym świetle, i że ma cudowne ciało, które jest prawdziwe o każdej porze dnia. Jest gibki i gładki, a jego kutas dobrze, nie jesteś normalny, jeśli nie poczujesz poruszenia, kiedy to zobaczysz. Mówię mu to.

Całkiem wyraźne. Powiedz jego uchu, że podoba mi się jego kutas, lubię patrzeć, jak robi się ciężko i za każdym razem, gdy mu to mówię, robi się ciężko. Oboje się uśmiechamy. Za każdym razem, gdy tu jest, kładziemy się razem na łóżku, często nadzy i bezwstydni.

Opowiada mi okropne rzeczy, które mówią ludzie. Mówi się, że ludzie się z niego śmieją, bo nie powołano go do służby wojskowej. „Medycznie niezdolny” - mówi.

Mówię: „Nie jesteś w formie. Masz wszystkie właściwe fragmenty. ”. To go łaskocze, wielkim, zapętlonym chichotem. Pyta też o mnie.

Na niektóre pytania nie chcę odpowiadać, na inne mogę. „Ile masz lat, Jenny?”. 'Dwadzieścia dwa. Ile masz lat?'.

- Dwadzieścia trzy - mówi powoli, jakby to był konkurs, i znowu się śmieje. - Bernie, kłamco. Masz osiemnaście lat.

Twój tata mi powiedział. ”. On się tylko śmieje i ja też się śmieję.

Masturbuję go. Lubi to, rozsuwa nogi, ugina w kolanach. Nabiera rozmarzonego, odległego wyglądu. Ale to, co mnie zaskakuje, to jego delikatny sposób, w jaki w zamian mnie dotyka; wewnętrzna wiedza jego rąk, jak może wśliznąć się palcem po wewnętrznej stronie mojej nogi i posłać mnie do dzikiego.

Jest w tym dobry. Trwamy w ten sposób, Ronnie i ja, przez tygodnie. Bardzo lubię Berniego, ale z Ronniem czuję się najwygodniej; kiedy nie myślę zbyt wiele o przeszłości i myślę o przyszłości.

Jestem dumny z tego, jak sobie radzi. Nie wiedziałbyś, że to ten sam chłopiec. Jąkanie prawie zniknęło. - Pewnego dnia znajdziesz odpowiednią dziewczynę, Ronnie.

Mówię, przeciągając palcem po jego klatce piersiowej. Kiedy był głęboko szkarłatny; wystarczy, że podniosę głowę z poduszki. - Nie masz siebie? Pytam. „Jesteś cudowna” - mówi. To wszystko.

„Nie jestem doskonały.”. „Może trochę więcej mięsa na górze”, uśmiecha się. „I trochę więcej z tyłu”.

- Nie jestem jednym z twoich cholernych kawałków wołowiny, Ronnie - mówię. Słuchamy radia tej nocy, którą wypożyczyłem, żeby dotrzymać mi towarzystwa. Ronnie lubi Benny'ego Goodmana. Leżymy na łóżku w naszej bieliźnie, wciskam rękę w jego spodnie i delikatnie, zawsze, owijam kilka palców wokół jego napletka i poruszam się w górę iw dół. Podczas gdy pan Goodman gra, głaszczę Ronniego.

Coś w nim, coś w tym, że dwoje ludzi potrzebuje siebie nawzajem, sprawia, że ​​mam ochotę go pocałować. Ale ja nie. Opuszczam się i przyciągam jego penisa do ust, a kiedy moje usta go zakrywają, jego biodra wyginają się jak piła. Sztywnieje, a ja odpowiadam, ssąc go głośno, a kiedy się odsuwam, pluję na niego. Wsuwa się między moje zęby, a jego ręka wciska się w moje majtki i daje mi tak doskonały dotyk, że jęczę.

Unoszę się, opieram kolanem jego biodra i siadam, siadając na nim okrakiem. Trzymam jego kutasa skierowanego do sufitu między nami, więc wygląda na to, że wychodzi z moich majtek. Wciąż go tak masturbuje.

Odciągam majtki na bok, przyciągając jego wzrok do ciemności mojej cipki, po czym unoszę się wyżej, przykładając główkę jego penisa do ust. Ale Ronnie cofa się. Mówi: „Nie mogę”. 'Co to jest?'.

„Ratuję się”. Wzdycham i staczam się z niego. Zrobi z kogoś dobrego męża. „To nie tylko praca” - mówię. Moja ręka wciąż głaszcze jego.

Czuję, jak się napina, przyciągając mnie do siebie. „Może” - mówi - „moglibyśmy udawać, że jesteśmy małżeństwem”. I właśnie wtedy odpala jak rzymska świeca. Ciągle spływa po moim przedramieniu, kiedy całuję go w czoło. Mówię: „Nie możemy tego zrobić.

Chciałabym, żebyś udawał takie rzeczy, Ronnie. Ale nie możesz. ”. Po tym nie rozmawiamy. Coś się zepsuło.

Kiedy ma już iść, odkłada na kredensie dziesięć szylingów, które dał mu tata. - Zapomnij o Ronnie, mówię. - Po prostu spłyń i kup mi zamiast tego butelkę dżinu. Zrobisz to?'.

Ronnie, tak jak dobry chłopak, nie kwestionuje mnie. Za minutę lub dwie wraca z dwiema butelkami, które kładę pod łóżkiem. Bernie jest kilka dni później. Znowu robimy nasze zwykłe kajdanki.

Ale jego serca tam nie ma. Nie ma klapsów ani sprośnych gadek. Jest zbyt wesoły.

Na jego policzku jest f. - Nie zobaczymy się w następną sobotę, kochanie - mówi, zdejmując mi kajdanki. „Zabranie żony do teatru”. Zwracam się do niego. „Wydajesz się szczęśliwszy, Bernie.”.

Śmieje się cicho. 'Może jestem. Żona i tak jest szczęśliwsza. Bernie chwyta kamizelkę i koszulę z podłogi i zapina się. - Te twoje sztuczki.

Zamieniła się w królika. ”. Bernie podnosi się z łóżka, podciąga spodnie i poprawia krawat.

Kajdanki wbijają mu się w kieszeń. „Oczywiście, to znaczy, że nie będę cię tak często widywać” - mówi. - W porządku. Cieszę się, że to dla ciebie lepsze. ”.

„Masz”, mówi, chowając się w sobie, „Chciałem powiedzieć, jaką robotę wykonałeś z moim chłopcem.”. - To miły chłopak, Bernie. Potrzebowałem tylko kogoś, kto mu to powie. ”.

- Ale coś więcej. Zmieniłeś go. ”.

Bernie wkłada kurtkę i kładzie pieniądze na kredensie. Wiem, że chce coś powiedzieć, sposób, w jaki się bawi. Podnosi ramkę i obraca ją tak, aby była skierowana w stronę pokoju. - Powiedział ci, że ma teraz dziewczynę? on mówi. 'Nie.

On tego nie zrobił ”. Bernie unosi zdjęcie. - Niezła, duża laska. Powiedziałem mu, zaproponuj jej, zanim zmieni zdanie.

Zapewni ci rację. Nie bierz żadnego z twoich bzdur ”. - On nie jest miękki, Bernie. Nie trzeba go przechowywać. ”.

Bernie nie słucha. Ogląda zdjęcie. - Tutaj - mówi wreszcie. „Myślałeś, że nie lubisz żołnierzy?”. Nic nie mówię, dopóki na mnie nie spojrzy.

Przez cały ten czas nigdy się nie kręcił. „Och, Bernie”, mówię: „Idź, dobrze?”. Zatrzymuje się przy drzwiach i odwraca się. „Jenny”, mówi „wszystko w porządku?”. Nic nie mówię.

Patrzę na zdjęcie. Zaczyna się tak, zawsze tak było. Pokój pusty lub prawie pusty. Tylko ja i pamięć, która nigdy nie odchodzi. Sięgam pod łóżko i wyjmuję jedną z butelek, które przyniosła Ronnie.

Wlewam miarkę do filiżanki. Dobry, aż po brzegi. Świętuję, prawda? Zanim odsuwam zasłony na bok i wychodzę, Bernie jest spowity ciemnością po drugiej stronie drogi. Unoszę kubek w jego kierunku. - Za twoje małżeństwo, Bernie - mówię.

Przełykam pocieszające ciepło. Kiedy kubek jest pusty, uzupełniam go i patrzę w okno rzeźnika. - Za twoje małżeństwo, Ronnie - mówię. Mój kubek jest pusty, zanim się zorientuję.

Nalewam kolejny, ociężale, i tym razem odwracam się i podnoszę rękę w stronę kredensu. Za pięknego mężczyznę, wiecznie młodego, którego twarz jaśnieje na zdjęciu. Zawsze lubił swój mundur.

Był z tego taki dumny. - A to do nas, Johnny, chłopcze - mówię. „Dopóki się nie spotkamy, gdzieś”.

Podobne historie

Moja płatna dziwka

★★★★★ (< 5)
🕑 10 minuty pieniądze Historie 👁 5,892

Jestem samotnym kawalerem. Nie z wyboru, ale nie jestem najprzystojniejszym facetem na świecie. Po prostu bardzo przeciętnie wyglądająca osoba. Nie mam dużego penisa ani nie jestem bogaty. Nigdy…

kontyntynuj pieniądze historia seksu

Żądza czerwonego światła

★★★★★ (< 5)

Desperackie czasy wymagają desperackich środków...…

🕑 22 minuty pieniądze Historie 👁 2,244

Przeprowadziłam się do Amsterdamu w wieku osiemnastu lat i tak jak Ty spodziewałam się typowych stereotypów otaczających to miasto. Spodziewałem się, że każdy róg ulicy będzie pełen…

kontyntynuj pieniądze historia seksu

Mallory Monroe: Sprawa przyjemności

★★★★(< 5)

Praca prostytutki nigdy się nie kończy…

🕑 5 minuty pieniądze Historie 👁 1,917

Samochód ucichł, gdy szum silnika ucichł. To było niesamowite uczucie, powietrze w środku było ciężkie i pełne oczekiwania. Zawsze tak było i Mallory kojarzył tę cichą chwilę z seksem,…

kontyntynuj pieniądze historia seksu

Kategorie historii seksu

Chat