Zemsta jest najlepszym lekarstwem. Albo to jest?.…
🕑 14 minuty minuty Oszukiwanie HistorieLucinda obudziła się rano pierwsza. Mężczyźni nadal leżeli przytuleni do niej, trzymając ręce na jej piersiach. Delikatnie je zdjęła i zsunęła się do nóg łóżka. Wstała i spojrzała na miejsce, w którym leżała.
Na prześcieradle stwardniała żółta skorupa nasienia. Weszła do łazienki, rozejrzała się za czystym ręcznikiem, ale zobaczyła tylko zużyty wiszący na wieszaku na ścianie. Pachniała tym.
To było trochę piżmowe, ale nie było tak źle. Weszła do wanny, zasunęła niebieską plastikową zasłonę i włączyła prysznic. Namydliła się kostką mydła, wypłukała usta pod strumieniem i wcisnęła dwa nasączone mydlinami palce do pochwy, starając się ją oczyścić.
Pomyślała, żeby zrobić to samo z odbytem, ale nie mogła się do tego zmusić. Zamiast tego dobrze namydliła swój tyłek i przejechała palcami po fałdzie. Ale czuła się tam obolała i musiała się poddać. Zakręciła krany, wytarła się i wróciła do sypialni. Mężczyźni nadal spali.
Znalazła swoje ubrania na podłodze. Jej majtki były sztywne od zaschniętej spermy, ale i tak je włożyła. Weszła w sukienkę i podciągnęła ją. W kuchni szukała kawy, w jednej z szafek znalazła słoik instant.
Zagotowała wodę w czajniku, zrobiła filiżankę i usiadła przy kuchennym stole, myśląc. Była przerażona tym, co zrobiła i nie potrafiła tego wytłumaczyć. Być może była to zemsta, według niektórych najlepsze lekarstwo. Ale jeśli to było lekarstwo, wydawało się puste, jak pusta pigułka. Odtwarzając w głowie wydarzenia, wiedziała, że zaczęło się to w ciężarówce Adama.
Nie miała zamiaru zdradzać Boba, mimo że wcześniej myślała, że jest inaczej. Nie, to przez to cholerne wino i dzban, które sprawiły, że stała się słaba, słaba. Ale nie mogła zaprzeczyć, że w pewnym momencie zaczęła cieszyć się dotykiem penisa Adama w swoich ustach, władzą, jaką wydawała się jej dawać nad nim.
I chociaż z pewnością nie dała Randy'emu zgody na lizanie jej cipki lub pieprzenie jej, jej orgazm na końcu jego penisa, najpotężniejszy, jaki kiedykolwiek miała, był świadectwem, że ona też to lubiła. Scena w sypialni zaczęła się od dobrych intencji, po prostu chciała się ogrzać, ale jakoś to też się zmieniło. Nie potrafiła określić dokładnego momentu, ale myślała, że zaczęło się to od pocałunku Adama. Był najlepszym pocałunkiem, jakiego kiedykolwiek doświadczyła.
Jego język badający jej usta dał jej kilka mini-orgazmów. Myśląc o tym teraz, b pojawiło się na jej policzkach. Czy naprawdę zapytała, czy może włożyć język do jego ust? Czy była aż tak odważna? Jej wspomnienia były zamglone, ale myślała, że tak. A kiedy się przewrócił, z nią na górze, nie było wątpliwości, że to ona przejęła inicjatywę.
Kiedy leżał spokojnie, pieprzyła się z nim. Ciężko. Jednak nigdy nie pozwoliłaby Randy'emu pieprzyć się z nią w dupę, nawet za milion lat. I nie tylko dlatego, że było to tak bolesne, ale dlatego, że był ojcem Gillespiego Ricky'ego, chłopcem, którego prawie nienawidziła.
Chociaż myślała, że coś czuje do Adama, z jego marzycielskimi niebieskimi oczami i szczupłą sylwetką, jedyne uczucie, jakie miała do Randy'ego, to wstręt. To dlaczego pocałowała go po tym, jak ją wykorzystali, masując jego język swoim? To właśnie zrobili, użyli jej jako wiadra, nie zważając na jej ból, kołysząc ją między sobą jak statek w niebezpieczeństwie. I była w rozpaczy, dopóki Adam nie kazał jej przyjść po nich. Doszła w porządku, w wielkim orgazmie, dreszcze wstrząsały jej ciałem jak półpasiec podczas burzy, wymachiwała i jęczała jak dziwka za dziesięć dolarów. Ponowne przeżywanie tego znów rozgrzało jej policzki.
Potrzebowała planu, kiedy mężczyźni się obudzą, czegoś do powiedzenia, scenariusza, żeby nie musiała ich więcej widzieć. Unikanie Randy'ego nie powinno być trudne; pod koniec roku szkolnego nie było już spotkań rodziców z nauczycielami, a on nigdy nie wspominał o tym swojemu synowi. Adamie? Cóż, był przyjacielem Penny i Grega albo przynajmniej znajomym, więc to może być trudniejsze. Był rozwiedziony i nie miał nic do stracenia z przyjaciółmi. Gdyby to zrobił, musiałaby po prostu stawić temu czoło.
Będzie musiała wyznać swoje grzechy Penny, wyjaśnić, że to przez alkohol i narkotyki, i mieć nadzieję, że zrozumie… i nie powie Gregowi. Nie sądziła, że powie, że Penny zawsze była twarda u jej boku. Wiedziała o niewierności Boba i wzięła to pod uwagę.
Zadowolona Lucinda wstała i zrobiła sobie kolejną kawę. Kiedy go piła, z sypialni wyszedł Adam w czarnych bokserkach, z potarganymi włosami i zaspanymi oczami. – Dzień dobry – powiedział. "Poranek." Udawała uśmiech.
Podszedł do czajnika, napełnił go i włączył. „Adam, nie chcę o to pytać, zanim jeszcze wypiłeś kawę, ale czy myślisz, że moglibyśmy wrócić do Laredo Slim i poszukać mojej torebki? nurtuje mnie.". Potarł knykciem oko. „Jasne. Tylko pozwól mi się ubrać”.
– Zrobię ci kawę na wynos, dobrze? Kiwnął głową i poszedł do sypialni. Kiedy wrócił, wziął kawę do kubka podróżnego i wyszli do ciężarówki. Lucinda starała się być ostrożna zeszłej nocy po tym, jak Randy wszedł do niej, by mieć pewność, że sukienka będzie pod nią, kiedy siada. Mimo to dostrzegła zaschnięty strup nasienia na szarym winylowym siedzeniu i poczuła ukłucie zażenowania. Wsiadając do taksówki, zastanawiała się, jak paskudna jest plama na jej sukience.
Nie pomyślała, żeby sprawdzić, zanim to włoży. Będzie musiała o tym pamiętać, kiedy dotrą do baru, trzymać ją z dala od ludzi. Było wcześnie, trochę po dziesiątej, więc nie powinno ich tam być wielu. Adam zatrzymał się na stacji benzynowej kilka przecznic dalej i zatankował ciężarówkę. Potem pojechali do Laredo Slima.
Żaden z nocnych pracowników nie pracował, ale był tam właściciel. Zajrzał pod bar i znalazł jej białą kopertówkę. Notatka przyklejona do niego taśmą klejącą informowała, że znaleziono go w damskiej toalecie, zawierała rysopis Lucindy i mówiła, że go szukała. Lucindzie ulżyło. Kiedy wyszli na zewnątrz, otworzyła je i z radością zobaczyła, że jej pieniądze, klucz do domu oraz karty kredytowe i bankowe są nienaruszone.
Odmawiając cichą modlitwę, poszła z Adamem z powrotem do ciężarówki. Kazała mu przyjechać do krawężnika za rogiem jej domu, żeby nie wiedział, gdzie mieszka, i zmusiła się do uśmiechu z zamkniętymi ustami. - Cóż, myślę, że to pożegnanie - powiedziała. „Dzięki za wszystko Adamie”.
Jego uśmiech wydawał się bardziej szczery niż jej. „Dziękuję, Lucindo”. Otworzyła drzwi i poszła wyjść. "Lucynda?". Odwróciła głowę.
"Czy mogę Cię znów zobaczyć?". – Nie sądzę, żeby to było mądre, Adamie. Wyszła i zamknęła drzwi. Poczekała, aż wyjdzie, zanim ruszyła w stronę domu.
Nastąpiła chwila dyskomfortu, gdy jej sąsiad machał do niej ze swojego frontowego werandy, głównie dlatego, że martwiła się o plamę na jej sukience. Wiedziała jednak, że z tej odległości jest mało prawdopodobne, żeby to zobaczył. Weszła do domu, schowała sukienkę i majtki na dnie kosza na ubrania i włożyła szlafrok.
Podniosła telefon przy łóżku i słysząc sygnał oczekującej wiadomości, wstukała hasło. Pierwszy telefon przyszedł o 23:10 zeszłej nocy. — Cześć, kochanie — powiedział Bob. „Dzwonię tylko, żeby powiedzieć, że tęsknię.
Prawdopodobnie jesteś już w łóżku. Dobra. Śpij dobrze. Przyjemnych snów.
Do zobaczenia jutro. Drugie połączenie zostało opatrzone znacznikiem czasu dziś rano o jedenastej, pięć minut temu. „Cześć, kochanie, to ja.
Przygotowujemy się do opuszczenia Cresston. Powinienem być w domu za jakieś dwie godziny. Tęsknić za tobą. Do zobaczenia wkrótce.”.
Monotonny głos, który zaintonował „Koniec wiadomości”, brzmiał jak Ponury Żniwiarz ogłaszający koniec jej życia. Nie spała dobrze ostatniej nocy i miała ochotę się położyć. Nastawiła budzik na 12: Miała 45 lat, włożyła flanelową piżamę i wczołgała się do łóżka.
Przez kilka następnych dni była na skraju wytrzymałości, bojąc się, że Bob ją przejrzy. Ale zachowywał się normalnie, a jej troska zniknęła. Jej plan unikania Adama i Randy'ego był wykonalny, pomyślała, choć przypuszczała, że jeden lub obaj mogliby zadzwonić do niej do domu i odstawić łódź na dryf.
Randy znał jej nazwisko i chociaż żaden z mężczyzn nie znał jej adresu, Adam wiedział, gdzie ją wysadził. Ich numer telefonu był w White Pages pod nazwiskiem Boba. Nie trzeba byłoby naukowca od rakiet, żeby to rozgryźć. Była prawie pewna, że Randy by nie zadzwonił, miał tyle samo do stracenia co ona, ale nie była tak pewna Adama. powiedziała mu, że jest mężatką i że nie chce go więcej widzieć.
Z pewnością to wystarczy. Mimo to nie była całkowicie wygodna. Sekretne telefony Boba trwały przez cały tydzień, a jej podejrzenia znów sięgnęły zenitu. Pudełko francuskich pasków w jego szufladzie z bielizną nie zostało tknięte, ale to niewiele znaczyło.
W sobotę późnym popołudniem Bob powiedział jej, że musi iść do biura, żeby dokończyć pracę. — A co z kolacją? powiedziała. Wybłagała jego zaproszenie do La Seduzione di Alimento zeszłej nocy, zbyt zawstydzona, by znowu zobaczyć chłopca, Paola. – Zjem coś w mieście – powiedział.
Wyszedł około trzech, ubrany w białą koszulkę golfową i brązowe chinosy, co było jego normalnym, swobodnym strojem. Chociaż nie było niczym niezwykłym, że szedł do biura w weekend, niezwykłe było wychodzenie tak późno. Dopiero po jego odejściu Lucinda zdała sobie sprawę, jaki jest dzień. Jej urodziny.
Miała trzydzieści lat i czuła to w każdej minucie. – Ten drań – mruknęła. Nie tylko zachowywał się jak dziwka bimbo, ale zupełnie zapomniał o jej wyjątkowym dniu. Rany jego romansu nie były tak głębokie w ciągu ostatniego tygodnia, nie po ostatniej sobotniej orgii z Adamem i Randym.
Trudno było pozostać oburzonym, gdy straciło się moralną wyższość. To, co zrobiła, było złe, wiedziała o tym, ale nie była całkowicie winna. Gdyby Bob nie biegał za nią za jej plecami, nigdy nie byłaby w Laredo Slim's, nigdy nie znalazłaby się w takiej sytuacji. A teraz zostawił ją samą, by świętować kamień milowy, przełom dekady, urodziny, o które wiele kobiet martwiło się końcem wczesnej dorosłości i początkiem wieku średniego.
Na tę myśl zdusiła szloch. Będzie musiała zacząć od nowa, przemierzać bary w weekendy, dołączać do internetowych portali randkowych, znosić męki randek. Nie wiedziała, czy starczy jej na to sił. Po ostatniej sobocie czuła się tak, jakby duża część jej duszy wyciekła i zniknęła w eterze. Nie mogła całkowicie winić Adama i Randy'ego za to, co się stało, cieszyła się z tego w jakiś perwersyjny sposób, ale następnego ranka czuła się wykorzystana, pusta w środku.
W ciągu następnych kilku godzin wypiła kilka kieliszków wina, rozstawionych po całym domu. Około piątej trzydzieści zadzwonił telefon. Myśląc, że to Bob, pobiegła po niego. Penny powiedziała: „Lucinda? Greg jest w restauracji w hotelu Propensa, je kolację z przyjacielem. Zadzwonił i powiedział, że widział tam Boba z jakąś kobietą, której nie rozpoznał”.
"Co oni robili?". Penny zawahała się. „Greg powiedział, że wyglądają całkiem przytulnie. Pomyślałem, że jeśli chcesz dojść do sedna sprawy, mogę cię zabrać i możemy tam pojechać”. "Okay pewnie.".
„Bądź za piętnaście”. Tego ranka wzięła prysznic; musiała tylko umyć zęby i włosy. Nie chciała wyjść na zdzirę, kiedy skonfrontowała się z Bobem i jego cipą, więc przebrała się w fajną bluzkę i spodnie.
Przyjechała Penny i jechali w milczeniu. Lucinda była zbyt roztrzęsiona, by mówić. Jej brzuch podskakiwał, a ona drżała. Podjazd zdawał się lecieć szybko, Lucinda pogrążyła się w myślach.
Penny zatrzymała się na parkingu przy krawężniku przed hotelem i odwróciła się do niej. – Postaraj się zachować zimną krew, dobrze? Lucinda skinęła głową. W holu Penny zadzwoniła na komórkę.
„Greg? Jesteśmy na miejscu. Gdzie go ostatnio widziałeś?” Pauza. "Dobra." Zakończyła połączenie. – Widział, jak tamtędy przechodzili. Wskazała za północnym krańcem holu dwuskrzydłowe drzwi z napisem „Pokój Fitzgeralda”.
Lucindzie wydawało się dziwne, że będą tam raczej niż wynajmować pokój gościnny, ale gdyby Greg ich zobaczył… Podeszli do podwójnych drzwi. "Gotowy?" - powiedziała Penny. Lucinda wzięła głęboki oddech i skinęła głową. Penny otworzyła jedne z drzwi i weszły do środka.
Drzwi zamknęły się za nimi. W środku było ciemno, zbyt ciemno, żeby coś zobaczyć. Lucinda nie była w stanie powiedzieć, czy to była sala balowa, czy mała sala konferencyjna.
Jej oczy dopiero zaczynały się przyzwyczajać, kiedy zapaliły się górne światła. "Niespodzianka!" — krzyknęła kakofonia głosów. Bob stał tam, uśmiechając się, wraz z grupą dwudziestu czy trzydziestu osób, jej rodziców i brata, przyjaciół z sąsiedztwa, kolegów nauczycieli z Hanover High, kilku kolegów Boba z pracy i ich małżonków. Greg też tam był, uśmiechając się szeroko. Tak samo jak kobieta, z którą widziała tu Boba tydzień temu w czwartek.
Miała na sobie strój biznesowy i plakietkę z napisem Colette Armstrong, zastępca kierownika. Ustawiono okrągłe stoły i krzesła oraz bufet z przystawkami i przekąskami. Na środku głównego stołu siedział bogato zdobiony tort z wielką „30” na wierzchu. Bob podszedł i przytulił ją.
"Wszystkiego najlepszego kochanie." Pocałował ją, a potem szepnął jej do ucha: „Mam dla ciebie dzisiaj wielką niespodziankę”. Nagle wszystko się ułożyło: telefony komórkowe, francuskie łaskotanie, tajne spotkanie. Czuła się jak śmierć, zimna do szpiku kości. Jak mogła podejrzewać Boba o zrobienie czegoś tak okropnego, tak kłamliwego? Co by się stało, gdyby dowiedział się o Adamie i Randym? Przynajmniej zanim miała czym rzucić mu w twarz.
Ale teraz… Kiedy Bob patrzył na nią z podziwem, jej ciało zaczęło wypełniać ciepłe, mrowiące światło. W tym momencie wydawało jej się, że w końcu zrozumiała, czym jest miłość. To była miłość, co miała ze swoim mężczyzną. Jaka była głupia, szukając go w podupadłym barze C&W z mężczyznami, których nie znała, mężczyznami, z którymi nie miała nic wspólnego. W jej głowie pojawiło się kilka przysłów.
Zemsta jest najlepszym lekarstwem. Udowodniła, że to nieprawda. Spowiedź jest dobra dla duszy. To było? Poczucie winy ciążyło na niej jak kowadło wokół jej duszy. Gdyby przyznała się Bobowi, czy ciężar zniósłby? Czy mógłby jej wybaczyć? Czy by jej wybaczył? Ile będzie musiała mu powiedzieć? Czy mogła zostawić to w przekonaniu, że po prostu popełniła błąd? A może będzie nalegał na tożsamość mężczyzn, na każdy obrzydliwy szczegół.
Była pewna, że jeśli wszystko wyzna, Bob ją zostawi. Jaki mężczyzna mógłby zaakceptować zdradę w tak zdeprawowanym stopniu? Czy będzie w stanie sprawić, by zrozumiał, że to nie była wyłącznie jej wina? Albo miał? — Kocham cię — powiedział Bob. Domyśliła się, że będzie musiała sprawdzić to stwierdzenie.
- Ja ciebie też kocham - powiedziała. KONIEC..
Moja dziewczyna wychodzi do klubu nocnego. Mam niespodziankę, kiedy idę po nią od starego przyjaciela.…
🕑 39 minuty Oszukiwanie Historie 👁 13,998Moja dziewczyna ma na imię Louisa. Ma pięć stóp i sześć cali wzrostu, drobną ramę w rozmiarze 6/8 i piersi. Ma długie ciemnobrązowe włosy, które często nosi prosto. Ma także…
kontyntynuj Oszukiwanie historia seksuNudne profesjonalne seminarium staje się ekscytującym wydarzeniem dla dwóch nieznajomych.…
🕑 19 minuty Oszukiwanie Historie 👁 6,945Powolnie wychodzi przez drzwi, jedzie do centrum kongresowego i znajduje miejsce parkingowe. Wchodzi do sali seminaryjnej, znajduje kilka pustych miejsc i siedzi w jednym. Nawet nie rozgląda się po…
kontyntynuj Oszukiwanie historia seksuDługo spóźniony pocałunek walentynkowy zamienia się w krach.…
🕑 15 minuty Oszukiwanie Historie 👁 2,698Rob właśnie wyszedł spod prysznica, gdy zadzwonił telefon. To była jego żona. Chciała wiedzieć, co robi, a on musiał ugryźć się w język, żeby nie powiedzieć, że właśnie skończył…
kontyntynuj Oszukiwanie historia seksu