Cielesny karnawał

★★★★★ (< 5)

Elegancka kobieta odnajduje wolność w najbardziej nieoczekiwane noce.…

🕑 27 minuty minuty MILF Historie

Cielesna karnawał Jej smukłe nogi przyspieszały teraz ponad normalne tempo. Gdyby ktokolwiek ją zobaczył, pomyślałby, że ucieka przed czymś bardziej niż bieganiem. Pogoda i jej własne wspomnienia połączyły siły, by potargać jej ciemne, jedwabiste włosy, zwiększając wilgotność perfum i feromony uwalniające skórę.

Jeśli uciekała przed własnymi myślami, jej ciało pragnęło być ścigane i mówiło tak głośno, jak echa generowane przez głośne wrzaski wysyłane w środku doliny krzywych, udoskonalonych kobiecej ewolucji i rozdartego. przez całe życie deistycznego rzeźbienia. Bonnie pamiętała czas, kiedy jej życie było w większości wypełnione radością. Zanim jej bliźniaki podrosły na tyle, by pójść na studia; zanim jej życie gwałtownie się pogorszyło, jakieś dziesięć lat temu, kiedy pewnego ranka, podobnie jak ten, wróciła do domu z powodu jakiejś nagłej sytuacji, nie pamiętała już tylko, aby znaleźć męża we własnym małżeńskim łożu, sondując na przemian i metodycznie każdą dziurkę jednego z jej najdroższych przyjaciół z jego dobrze wyposażonym członkiem, którego od tego czasu nienawidziła.

Jej tempo biegania przyspieszyło, wraz z jej teraz szalonym oddechem, gdy pomyślała o tym, co się stało. Przez następną dekadę jej małżeństwo stało się farsą, udawanym obrazem szczęśliwie dysfunkcyjnej rodziny, w której mama i tata zgodzili się zostać razem dla dobra dzieci; przynajmniej do czasu, gdy osiągną wiek umożliwiający naukę w college'u. I ten czas właśnie nadszedł… To, przed czym naprawdę uciekała, to decyzja, którą wiedziała, że ​​musi podjąć teraz, gdy ustalone ultimatum zostało osiągnięte: dzieciaki miały iść do college'u tej jesieni.

W myślach unikała rozdzierającego ćwiczenia, aby przypomnieć sobie trochę swojej niezbyt odległej młodości. Uśmiechnęła się, przypominając sobie czas, kiedy jej ciało było przedmiotem legend. Nie była teraz mniej piękna, ale nie miała już takiego zaufania do swoich wdzięków. Pod wieloma względami była teraz bardziej kobietą niż wtedy.

Wtedy była drobna i urocza. Teraz była obrazem kobiecości i była piękna. Cieszyła się również, że wspominała, jaką była niegrzeczną dziewczyną. Przypomniała sobie czas, zanim osiedliła się w mężu, kiedy jej rozwiązłość była wyzwaniem jedynie przez liczbę twardych kutasów gotowych do zbezczeszczenia w jakikolwiek możliwy sposób, ta niegdyś nimfomanka bogini teraz ujarzmiła presję dzieci, przyjaciół, pracy i być podziwianym - etykieta „salope”. Przez tak długi czas uciekała się do rozpraszania uwagi, aby przejść przez próbę wywołaną pierścieniem.

Wycieczki do rodziców, niekończące się projekty remontów i dekoracji domu, szaleństwo zakupów ubrań dla dzieci już dawno straciło swoje zwykłe funkcje rozpraszające. Nawet częste bieganie nie przyniosło więcej efektów. Jeśli już, to tylko dodawali do jej listy problemów.

Zauważyła, jak coraz bardziej się kształtuje i jak mężczyźni nie mogą oderwać od niej wzroku. Co gorsza, przez ostatnie dwa lata, kiedy tydzień w tygodniu biegała w okolicach maratonu, jej libido ponownie przeszło w stan nadbiegowy, zmuszając ją do długich kąpieli, w których palce i każdy przedmiot przypominający fallusa stały się nosicielem. wyzwolenia i zatopienia zagłady. Współczuła swojemu obecnemu ja.

Potępiła swój stan. Ale raz, w ostatnim dziesięcioleciu, jedna rzecz była inna: teraz mogła coś z tym zrobić, ponieważ bariera moralna narzucona przez siebie została teraz zdjęta. Zatrzymała się gwałtownie, kiedy w końcu zdała sobie sprawę, że posunęła się za daleko, zbyt szybko wyprzedzając wejście do jej domu o kilometr. Odwróciła się i przypomniała sobie, że następnego dnia można się spodziewać czegoś pozytywnego: karnawału.

Postanowiła odłożyć do tego czasu decyzję o opuszczeniu pozorowanego męża. Przynajmniej tak sobie wmawiała. - W tym czasie Bonnie szła po zbyt udekorowanych, zbyt zatłoczonych chodnikach świątecznej ulicy, gdzie miriady młodszych dusz włóczyły się i tańczyły, krzyczały i piły.

Muzyka osiągnęła już poziomy decybeli, które z pewnością nie były zalecane z medycznego punktu widzenia, ale były leczeniem dla duszy. Egzotyczne zapachy obcych potraw, które były grillowane blokami dalej, mieszały się z niezbyt słabym zapachem słodkich eliksirów, które miały przebiegłe właściwości zmieniania prudy w frywolną. Słońce zrezygnowało z rozjaśniania szaleństw wielu zgromadzonych na przyjęciu.

Ostatnie promienie tych gorących, pięknych letnich dni rysowały kameleona niczym niebo, które szybko zmieniało się w posępną, ciemną. Obok siebie przechodzili kochankowie, ich oczy i umysł zagubione w niewinności młodości; ich uniesione ręce, poddane niewidzialnym siłom, poruszające się w tym samym rytmie, co odurzająca muzyka, narastająca publiczna fala witanej beztroski. Wszystko to przypomniało Bonnie o tym, co straciła od tamtego czasu. Pragnęła czegoś, czego nie mógł długo zapewnić. Coś zakazanego, coś werboten, grzech nieodwracalnej szkody moralnej, który z pewnością przyniósłby koniec tego nudnego, zbyt długiego i zbyt doskonałego frazesu, który zainspirował powolne przejście do dojrzałości.

Bonnie poczuła się niesamowicie zabawnie. Jakoś z biegiem lat stała się dziwną osobą w tłumie. Była teraz ślicznotką, której nie można było być pewnym, w wieku ponad 36 lat, samotną, ale z niekwestionowaną urodą i cerą przywodzącą na myśl odcienie nieba, leżące na cofającym się letnim słońcu. Przeszła przez tłum z myślą o tym, żeby się zmęczyć, zanim zdecyduje się na fajną restaurację.

Po kilkuset metrach przepłynięcia przez ciało zauważyła je… Młoda para całująca się namiętnie, bez troski o zazdrosne oczy, które ich obserwują. Ich dłonie zmysłowo konturowały lekko ubrane ciała, a ich oczy otwierały się tylko na chwilę, od czasu do czasu gubiąc się w rosnącej pożądliwości drugiego. Bonnie była oszołomiona widokiem całującej się pary… odwaga, romantyzm. Dziewczyny musiały być takie mokre, pomyślała Bonnie, próbując usprawiedliwić swoją rosnącą wilgoć zwykłym świadkiem niemal erotycznego publicznego okazywania uczuć. Dziewczyna jako pierwsza zerwała pocałunek.

Może zaczęła odczuwać rosnącą liczbę ciekawskich oczu. A może bała się stracić kontrolę w środku tego karnawałowego tłumu. Zapięła kilka węzłów z częściowo rozpiętej góry i zniknęła w tłumie, ciągnąc kochanka za rękę. Bonnie poszła za jego przykładem.

Zanurkowała w stosie tańczących ciał, gdzie para minęła i próbowała ich dogonić. Muzyka stawała się coraz głośniejsza i szybsza, gdy zbliżyła się do środka tańczącego kręgu. Ciała ocierały się o siebie, podskakując jednocześnie w górę iw dół. Kiedy próbowała znaleźć ścieżkę, prowadzącą w kierunku, w którym widziała całującą się parę, Bonnie wielokrotnie była dotykana jej hojnym biustem i tyłkiem. Zaskakujące, nawet dla siebie samej to lubiła i podniecało ją to na więcej niż jeden sposób.

Dochodziła do skraju tańczącego tłumu, kiedy dostrzegła parę w samą porę, zanim ponownie zniknęła w małej uliczce w spokojniejszej części ulicy. Przyspieszyła kroku, żeby za nimi podążać. Oddalając się od drżących subwooferów, w końcu usłyszała, jak myśli. - Co robisz, Bonnie? Dlaczego ich śledzisz? Nie było odpowiedzi na mentalne pytanie ukierunkowane na samego siebie, ponieważ jakiś bezbożny proces wyłączył logiczną część jej istoty. Być może był to fakt, że nieświadomie podjęła już decyzję, a jej moralne powściągliwości wraz z ciężkim płaszczem logiki zwykle do niej stosowanym zostały teraz zniesione.

A może została skażona ogólnym poczuciem szaleństwa, które ogarnęło uczestników karnawału. Cokolwiek to było, podobało jej się to uczucie i nie chciała odpuścić. Czego tu nie lubić, gdy mokra cipka… Kiedy skręciła w ulicę, na której jechali, zwolniła; Powoli weszła w głąb ciemnej alejki. Słabe, powtarzające się dźwięki dochodziły z niewielkiej odległości. Zrobiła jeszcze kilka kroków do przodu.

W słabym świetle wydawało jej się, że rozpoznała niektóre z ich ubrań na podłodze, ale nie była pewna. Zrobiła jeszcze kilka kroków do przodu… Zobaczyła ich, skóra przy skórze, delikatne ciało kobiecego ciała przyszpilone do ściany alei, jakby jej kochanek z wielkim wysiłkiem próbował ją z nią połączyć. Jeśli kucanie Bonnie było wcześniej przemoczone, teraz krople jej esencji, których nie mogły już dłużej powstrzymywać jej starannie dobrane majtki, powoli spływały po jej długich udach. - Noga Bonnie z własnej woli podeszła do pary w pełnym płaszczu.

Mogła teraz wyraźnie usłyszeć głośne jęki, wcześniej zagłuszane przez nieustanną muzykę i duży pobliski tłum. Co bardziej ekscytujące, wyraźnie słyszała charakterystyczną słyszalną sekwencję uderzeń skóry o skórę, walczących o zwiększone tarcie. W przeciwieństwie do kilku minut wcześniej na pełnej tłumu ulicy, para wydała nam dużo ubrań, na ile pozwalała na to sytuacja. Dżinsy młodego ogiera z paskiem wielokrotnie grzechotały po podłodze, wciąż okręcając kostki swoich właścicieli, pełniąc raczej funkcję ograniczającą niż obowiązek szaty.

Dziewczyna nie miała być rozebrana z piersiami wielkości dłoni, prowadzącymi do idealnego dla skóry tułowia, który przyciągał jej podwiniętą koszulkę coraz bliżej jej szyi. Jej miękkie, nagie uda i łydki ocierały się czule o nagie odchody kochanka. Ich języki pływały w prowizorycznym jeziorze ciepła i śliny. Nogi Bonnie zrobiły z własnej woli jeszcze kilka kroków do przodu.

Była teraz tak blisko, że czuła ich ciepło. Bardziej dręcząca mogła wdychać ten słodki zapach wiosny życia: młody lubrykantowy zapach wydobywający się z ich skóry w kształcie litery V stukał w rożek o smaku spermy… Tylko bóstwa wiedzą, ile to trwało. Tylko bóstwa wiedzą, jak odurzający był dla niej ten zapach… Powoli dziewczyna przerwała pocałunek, gdy jej głowa powoli uniosła się, by zaczerpnąć trochę powietrza, aby zebrać trochę energii potrzebnej do tsunami uczuć, które było teraz wybitne. Wtedy to się stało, Bonnie zobaczyła, jak jej twarz wykrzywiła się w najbardziej pierwotnym wyrazie. Potem napięcie zniknęło, pozostawiając stoicką twarz, podobną do oblicza narkomana, który dziękuje niebiosom, w błogiej chwili ekstazy, za stworzenie uczucia, które nie powinno istnieć.

Doświadczenie punktu kulminacyjnego dziewczyny dodało Bonnie odwagi, której potrzebowała. Jej usta przemówiły, zanim zdążyła się nad tym zastanowić. „Obserwowałam cię…” powiedziała Bonnie miękkim, niespodziewanie seksualnym tonem. - Oboje odwrócili się gwałtownie, zaskoczeni, gdy zdali sobie sprawę, że ktoś ich obserwuje, na wyciągnięcie ręki.

Po początkowym strachu para poczuła większą ulgę, że ich prześladowca nie był policjantem ani jakąś samozwańczą policją moralną. Z pewnością nie było to żadne z powyższych, ponieważ omawiana kobieta miała wyciągnięty dekolt i niespokojną dłoń na widocznym i teraz mniej majtkowym przykucnięciu. Bonnie też się bała, słyszała, jak sama wypowiada te słowa, ale nie miała pojęcia, jak zareagują. Z tego, co wiedziała, wyłączyła je albo, co najgorsze, mężczyzna zamierzał wyładować na niej swoją frustrację, ponieważ mu przerwała.

Nie zrobili tego. Wręcz przeciwnie, Bonnie zauważyła, że ​​oboje wpatrują się w jej zmysłowe piersi, aw przypadku chłopca, jego przeszywanemu spojrzeniu towarzyszył wzrost rytmu, w jakim penetrował swojego zdyszanego partnera. Bonnie wykorzystała nowo odkryte efekty swoich nagich atutów i rozpięła resztę bluzki, odsłaniając pełen blask swojej kobiecości, podkreślonej przez bezużyteczny funkcjonalnie stanik. Zauważyła, że ​​ich oczy rozszerzyły się w zachwycie i szacunku dla jej postaci. Bonnie mogłaby przysiąc, że słyszała jęki dziewczyny, gdy odsłaniała więcej siebie.

"Możesz ich dotknąć, jeśli chcesz…" kontynuowała Bonnie, gdy podeszła bliżej. Dziewczyna przez kilka sekund wpatrywała się Bonnie w oczy, niepewna i wciąż czekająca na już przyznaną zgodę. Troskliwie zwróciła się następnie do swojego kochanka, aby poprosić drugiego o aprobatę, która nigdy nie nadeszła, ponieważ sam był zbyt zajęty. Zbyt zajęty opieraniem się pokusą oferty, która nie była do niego skierowana, a jednocześnie był torturowany miękkimi, ciasnymi i piżmowymi paletami łona dziewczyny.

Dziewczyna już nie czekała. Uczucie pieszczot tych imponujących, miękkich piersi od zupełnie obcej osoby, a przy tym nieznajomej kobiety, było warte potencjalnej zazdrości jej zahipnotyzowanego, gestykulującego kochanka. Przede wszystkim jednak dziewczyna chciała ich dotknąć przynajmniej zanim zostali złapani i tym razem przez mniej wnoszącą partię. Bonnie zauważyła, że ​​chłopiec dyszał jeszcze szybciej, gdy jego bogato opasany członek wchodził i wychodził ze świętej alei naturalnie opalonej dziewczyny, jak pobożny, religijny wariat kiwa głową przed ścianą, której odpowiedzi tylko on mógł wyczuć.

Nawet we względnej ciemności Bonnie mogła dostrzec zarysy jego wspaniałej dolnej części tułowia. Lekkie fałdy ustąpiły miejsca malowniczemu miejscu dolin i brzucha. Nie można go było rozebrać, jego napięte mięśnie klatki piersiowej i bicepsy tylko potęgowały udrękę każdego widza, mężczyzny czy kobiety, krzyczącego bez słowa: „Nie zadzieraj ze mną, bo będę cię ostro lub pieprzyć głupio”.

W przypadku Bonnie chciała obu. Stopniowo zmysłowe, wysokie jęki wielokrotnie perforowanej dziewczyny znów stawały się coraz głośniejsze i intensywniejsze. Dłoń dziewczyny wciąż obmacywała i pieściła bliźniaczy dekolt Bonnie, niezdecydowana, który z nich bardziej jej się podobał. Bonnie natychmiast rozpoznała lamentującą piosenkę dziewczyny. Słyszała to już wcześniej.

Była to plemienna pieśń kobiety zagubionej w miejscu, w którym ktoś jest najbliżej punktu kulminacyjnego, ale czeka na wydarzenie wyzwalające, które wskaże drogę do zbawienia i uwolni ją z rąk torturowanych diabelskich demonów przed orgazmem. Bonnie ani trochę nie tęskniła. Użyła wolnej prawej ręki i odwdzięczyła się jej wciąż nienazwanemu masażerowi piersi.

Zaczęła od młodego cycka, który był najdalej od niej; pieszcząc i konturując drewno jak wyprostowane sutki, zwracając uwagę, aby tylko ktoś tej samej płci miał taką wiedzę. Młody ogier przyspieszył kroku. Wtedy to zauważyła.

Popręg penisa młodego chłopca z pewnością musiał być największy, jaki kiedykolwiek widziała. Mentalnie wyciągnęła swoje portfolio podbojów ze swoich wcześniejszych lat i potwierdziła, że ​​albo jest ono największe, albo tak długo nie ma interesu, że wszystko szersze niż trzy duże palce wyglądałoby dla niej jak osobisty rekord. Niemniej jednak nie mogła już dłużej czekać, aż zobaczy to w całości, a sama myśl o tym, niemożliwe oczekiwanie zalewało teraz jej zanurzone w cipce palce nie potrzebnymi strumieniami piżmowego eliksiru.

Bonnie zdjęła haczykowate palce lewej dłoni, zablokowała je w swojej cipce i położyła te same lepkie palce na łechtaczce dziewczyny, pocierając cały obszar delikatnym, śliskim, koncentrycznym ruchem. Młody chłopak po dwudziestce przyspieszył kroku w stosunku do swojej dwudziestokilkuletniej dziewczyny, najwyraźniej coraz bardziej podekscytowany zdeprawowaną zuchwałością, którą pokazywała Bonnie. Tym razem Bonnie nie mogła stwierdzić, czy to z powodu podlewania szczeliny jego dziewczyny, wywołanego mieszanką jej własnych soków i świeżego dodatku dziewczyny, czy też dlatego, że pieściła grzbietem jadalny brzuch młodego mężczyzny. jej dłoni w drodze do pochwy jego dziewczyny. Może chodziło o to, że jego kucanie co sekundę miażdżyło miękką tylną stronę dłoni nieznajomego.

Jedyną rzeczą, którą Bonnie mogła z całą pewnością stwierdzić, było to, że dziewczyna była teraz nieodwracalnie bliżej uniesienia się. Przyspieszyła swoją wspinaczkę do niemal publicznej hańby i ssąc czubek swojej wolnej piersi, tej, której nie ściskała i nie pieściła jej prawą ręką, tą, która była chaotycznie kołysana w powietrzu. „Vincent !!! Och!… Och!… Vincent !!! "powiedziała niezrozumiale młoda dziewczyna." Ona jest… Ona jest liżą… Och!… DOSZCZĘ SIĘ… "Jej pisk był tak głośny, że Bonnie i Vincent obawiali się, że mogą zostać usłyszani przez niektórych ludzi krzyczących i tańczących tuż za rogiem, rzut kamieniem. - Kiedy Vincent w końcu się wycofał, wyczerpana i bez tchu dziewczyna upadła na ziemię.

Wciąż walczyła z oddychaniem. Jej włosy były częściowo rozczochrane iw pozie wskazującej na fakt, że wszystkie kończyny zostały pozbawione jakiegokolwiek śladu wigoru, wyglądałaby, jakby została poturbowana przez dwie ponure postacie stojące nad nią. Vincent też wciąż ciężko dyszał. Wzrok Bonnie, utkwiony w jego uprzejme górne rysy, a potem opadło w dół, mijając klatkę piersiową i tułów, które już zapamiętała.

Jej spojrzenie zamarło, znajdowało się na wyprostowanej męskości młodego ogiera. Posąg niezgrabnie skierowany ku niebu z przedmiotem, który należał raczej do muzeum. niż na wolności. Ten sam obiekt miał tylko b een zbezczeszczony przez nieświadomą młodą dziewczynę, która nie wiedziała, jak go używać, a teraz dowody jej zbrodni lśniły i migotały na całej powierzchni, aby wszyscy mogli je zobaczyć. To było nie do przyjęcia! Trzeba go było wyczyścić.

Musiał zostać wyczyszczony, zanim mógł być ponownie użyty… Vincent już miał zacząć głaskać swojego członka, wpatrując się w chimeryczne kształty Bonnie, kiedy Bonnie szybko opadła na kolana, szybciej niż kiedykolwiek, o ile to tylko możliwe. Następnie wymamrotała na tyle głośno, że usłyszał tonem dajmony: „Pozwól, że ci pomogę”. To, co nastąpiło, było bardziej obrazowe, niż miało to pomóc w sytuacji. Bonnie tak naprawdę nie pomagała i doskonale o tym wiedziała. Właściwie, jeśli cokolwiek, dodała do problemu.

Kiedy w końcu przestała ssać, tuż przed tym, jak Vincent zaczął tracić kontrolę, jego kutas był teraz pokryty warstwami lubieżnej mieszanki spermy jego dziewczyny i lepkiej śliny wydobywającej się z głębi gardła Bonnie. To, jak była w stanie nawet wepchnąć jego sztywnego, obdarzonego popręgiem, ciężkiego kutasa do gardła, jest poza nią. W jakiś sposób wciąż miała pewne umiejętności. Poza tym odzyskała kontrolę i miała go dokładnie tam, gdzie chciała, w tym miejscu, w którym byłby skłonny zrobić wszystko, wszystko, aby uwolnić się od zbliżającego się orgazmu.

A przynajmniej była przekonana, że ​​to zrobi. Bonnie nie marnowała ani sekundy. Wstała i ciągłym ruchem oparła się o pobliski drewniany płot, rozłożyła nogi, podciągnęła do góry krótką spódniczkę, mocując ją mocno na szerokich biodrach, odsłaniając swój „od tyłu” wygląd i zwieńczyła całość twarzą spoglądając wstecz na swoją ofiarę, zapraszając go w sposób, którego nie powinien odmawiać. To była chwila.

Nawet niezbyt odległa głośna muzyka zdawała się znikać z ich rzeczywistości, gdy ich oczy były zamknięte w czystej, niezmienionej pożądaniu. Ale potem drań zawahał się. Chociaż wydawał się wyrwać z hipnotycznego transu, którym obdarzyła go Bonnie, nadal gorączkowo fapował. Spojrzał na swoją nieprzytomną dziewczynę, wciąż leżącą na progu niczego niepodejrzewającego właściciela. Spojrzenie na swoją dziewczynę wyglądało tak, jakby ktoś szukał aprobaty lub próbował ustalić, czy to, w co zamierzał się zaangażować, było dobre, czy najgorsze… Bonnie zdała sobie sprawę, że wyraźnie nie doceniała siły ich przywiązania, czegoś, czego kiedyś doświadczyła kiedy, Sund, jej mąż zabiegał o nią.

Czuła to samo oddanie i poddanie się, aż do tego stopnia, że ​​była nielogiczna. To było tak dawno temu, kiedy ją kochał, zanim wielokrotnie złamał jej zaufanie i wiarę w siebie w kontaktach z jednym z jej najlepszych przyjaciół i mnóstwem młodszych podbojów. Bonnie wiedziała, że ​​jeśli teraz nie uderzy, to wszystko będzie skazane na koniec, tak jak jest… i nie była na to gotowa.

Tak przebiegła jak tylko dojrzała suka może odzyskać kontrolę. "Kim jesteś? 16?" Splunęła na niego częściowo prowokującym, na wpół poniżającym głosem. - Czy potrzebujesz jej pozwolenia na zdjęcie spodni? Niesamowicie słodka twarz Vincenta zmieniła się nagle.

Bonnie wiedziała, co zrobiła. Czego nie była pewna, jaki był rozmiar odwetu, który był teraz wybitny. Zauważyła, że ​​zmiana to jego wygląd.

Tak się bała. Nigdy też nie była tak podniecona. Była gotowa… Rozległa się delikatna falowanie, gdy dżins z paskiem po raz ostatni zeskrobał brudny asfalt.

Ze zdjętymi spodniami i wyrazem determinacji, dominacji, lekkiej pogardy, która pokonała pożądanie, Vincent zrobił kilka kroków w jej stronę, a jego kobieta ujarzmiająca kutasa na czele. „Pokażę ci, kto potrzebuje pozwolenia!” - powiedział czystym tonem, artykulując każdą sylabę na tyle dobrze, aby upewnić się, że jego zamiary zostały spełnione. Bonnie nie była pewna, skąd pochodzi cały dodatkowy sok spływający po jej udach.

Nie była też pewna, skąd pochodzi słaba penetracja mniej jęków, emanująca z jej własnych ust. W jakiś sposób znowu traciła kontrolę. W jakiś sposób dostawała dokładnie to, czego chciała. Kiedy jego penis w końcu dotknął jej łechtaczki, jej wzrok stał się niewyraźny. Poczuła, jak jego długi członek pociera całą niekończącą się długość górnej skóry po wilgotnej łechtaczce.

Wypuściła westchnienie uległości, które tylko pogorszyło jego stan podwyższonego poziomu testosteronu. Vincent właśnie przegapił początkową penetrację o kilka cali, w wyniku czego zamiast tego pocierał jej łechtaczkę długim niezamierzonym zmysłowym pociągnięciem. Sfrustrowany szybko złapał swojego penisa, przytrzymał go mocno i upewnił się, że poszedł tam, gdzie kazała mu obfita ilość płynu.

Zanurzył się głęboko w Bonnie, rezygnując ze zwykłego powolnego wprowadzenia i okresu przyzwyczajania. Głęboko w nią wniknął i rozłożył jej długą przerwę, upewniając się, że od samego początku osiągnęła pełną długość jej pośladków z jego umięśnionymi żyłami dłońmi. Dopiero wtedy, będąc w pełni spenetrowaną i pochłoniętą, Bonnie naprawdę zdała sobie sprawę, jak duży i duży był Vincent. Pod wpływem jego potężnego penisa zaczęła mieć jakieś niewłaściwe współczucie dla swojej dziewczyny, ponieważ jej własne nogi już zaczęły się zamykać pod cudownym naciskiem, jaki jego pokaźny mały przyjaciel nakładał na wszystkie obszary jej sromu, w tym obszary, które nigdy wcześniej nie były kogut głaskał wcześniej.

Co gorsza, sprowokowała tego cholernego skurwiela, a on pompował ją w bezbożnym tempie, przyszpilając ją twarzą do płotu i obdarzając ją nikczemnymi imionami, których nigdy by się nie lubiła. 15 sekund po roztrzaskaniu nogi, a Bonnie wiedziała, że ​​nie da rady. Czuła, jak jej ciało przeskakuje przez wszystkie zwykłe etapy narastającej przyjemności seksualnej, by pędzić do nieuniknionej kolizji z zasłużoną kulminacją godną chmury grzybowej. Chciała go… Chciała go wszędzie… Chciała pożreć go teraz każdą dziurą, którą miała, ponieważ wiedziała, że ​​nie uda jej się.

Nie miała zamiaru przetrwać. Pod dominacją narzuconą jej przez zdenerwowaną stadninę konia, zebrała trochę siły i kontroli, na jakie było jej stać. Odwróciła się do Vincenta, udając uśmiech najlepiej, jak potrafiła w danych okolicznościach. Pomiędzy jękami i cichymi okrzykami radości, powiedziała mu symulowanym najspokojniejszym z głosów: „Czy to wszystko, co masz, czy potrzebujesz pozwolenia, by pieprzyć mnie mocniej, ty bezwartościowy młody gównie”.

Jej ton był jednocześnie spokojny i przeszywający. „Ty…” Spróbował odpowiedzieć. Ale nigdy nie skończył.

Vincent wyglądał teraz, jakby wściekłość i pożądanie całkowicie go pochłonęły. Chwycił głowę Bonnie za garść jej ciemnych, delikatnie kręconych włosów, które mógł znaleźć, odwrócił jej głowę na bok, tak że jedna strona ocierała się mocno o drewniany płot, a druga była zwrócona twarzą do niego. Zebrał się, a potem splunął w otwartą stronę jej twarzy i wolną ręką mocno uderzył ją w pośladki i cycki. A jednak, ku jego rosnącemu zdziwieniu, wszystkie nadchodzące szorstkości spotkały się z jeszcze głośniejszymi jękami błogości. Niegodny i bezsilny wypowiedział jeszcze kilka obelg pod adresem bestii seksualnej, którą próbował oswoić.

Powiedział jej rzeczy, w które wierzył tylko po to, by zdobyć trochę przewagi w tej pozornie jednostronnej sprawie. Wyciągnął swojego penisa z jej teraz zalanej szczeliny. Przez kilka sekund w ciemności przysięgał, że widział jej cipkę ociekającą dużo cennej zawartości na kwiacie, ale później będzie się tym martwił. Na razie miał bitwę do wygrania. Zdeterminowany Vincent nie był gotowy na cofnięcie się.

Mocnym szarpnięciem usunął brudne palce Bonnie, które przez ostatnią minutę były w jej własnym tyłku. - Co robisz? Co robisz? miauczała na niego niewinnie. "Pokażę ci, że nie jestem bezwartościowym młodym ogierem i mam zamiar ukarać cię w dupę." Ryknął. „Och, proszę, och, proszę…” odpowiedziała prawie bez tchu, „jest za duży na mój tyłek”.

Zaśmiała się kpiącym tonem. Vincent wziął głęboki oddech, jakby chciał się uspokoić. Ale to i tak nie pomogło, nie kiedy miała na sobie taki promienny uśmiech, gdzieś w jego głowie zastanawiał się, kto kurwa kogo.

Widział, jak jej ciasna dziurka mruga do niej w oczekiwaniu na poniżający akt, który miał nadejść, jakby nawet to się z niego nabijało. Po drugiej stronie zdeprawowanej sceny Bonnie nie mogła już dłużej czekać, mogła poczuć narastające objawy jej orgazmu. Chciała tego teraz.

„Dobra, dobra…" zmusiła się do chichotania z bólu i ekstremalnej przyjemności bycia przyszpilonym i pieprzonym tak mocno. „Może nie masz 16 lat, myślę, że urosłaś kilka jaj. 17?" Vincent nie mógł zrozumieć, jak ta kobieta wciąż go naśmiewa, nie mówiąc już o tym, że po tym wszystkim nadal stała. Bonnie też tego nie rozumiała.

Był taki duży, taki szorstki, a ona jednak tęskniła za czymś więcej, o wiele więcej. Udało mu się powiedzieć: „Ona o to prosi, ona to dostanie”. Uderzył ją jeszcze kilka razy, tym razem mocniej, na przemian w twarz i cycki, i towarzyszył całej tyradzie salwą śliny, która wylądowała prosto na jej pięknej górnej wardze, prawym policzku i brodzie.

Nie tracąc ani trochę, jej język uniósł się, aby oczyścić ślinę na górnej wardze, a całe jej ciało falowało jak zaczarowana mamba od efektu wcześniej otrzymanego silnego uderzenia, prosząc o więcej, tańcząc o znacznie więcej. Vincent potrząsnął głową, nie mógł już tego znieść. Przyjrzał się swojemu kutasowi, który był teraz dobrze nasmarowany do piłki przez tego najodważniejszego z nieznajomych. Prawą ręką przytrzymał swojego sztywniejszego niż dildo kutasa, jeszcze raz przyszpilił ją do płotu i zanurzył się w jej doskonale rozerwanym dupku.

Ton jej głosu zmienił się drastycznie, gdy jęki stały się nieustannymi okrzykami czystej błogości, wzmocnionymi przez jej własną dłoń pocierającą jej srom podobny do Missisipi. „Ohhhhh…” Bonnie zawołała pokornie, nielogicznie. - Twój wielki kutas tak dobrze rozciąga mi tyłek. Sprawisz, że dojdę… Ty pieprzony draniu… - kontynuowała w rozpaczliwym, nieprzekonującym krzyku.

Kątem oka widział ją Vincent, który był teraz w całkowitym delirium. To była jego dziewczyna. Wyzdrowiała, a co gorsza, stała obok niego, a jej twarz była zwierciadłem doskonałej zamrożonej przyjemności, kontrastującej z jej ręką gorączkowo znęcającą się nad własną łechtaczką. Nie mogła oderwać od nich wzroku, a jej usta zdecydowały, że rozstają się, dopóki nie dojdzie ponownie, pozostawiając jej oddech, by wydawał słabe, słyszalne dźwięki grzechu. Vincent wykorzystał tę chwilę.

Nie tak świadomie, ale w transie, pożądanie i wściekłość nadal skierowane na Bonnie. Chwycił swoją dziewczynę za gardło, pociągnął ją w dół tak, że klęczała z twarzą skierowaną w górę obok szczeliny Bonnie, obok jej doliny utworzonej przez jej rozłożone nogi oddzielone najsłodszą rzeką cipki i bezwstydnie perforowanym tyłkiem. "Liż jej cipkę!" Vincent jej rozkazał. Bonnie uśmiechnęła się ostatni raz, gdy miękkie piżmowe usta przyszłego narzeczonego całowały się i lizały jej nabrzmiałe wargi cipki i łechtaczkę w ruchu całkowitego poddania. Sapnęła w ekstazie, gdy wielki kutas Vincenta powrócił z wymuszonym pozwoleniem obok jej zwieracza.

Wszystkie te emocje i bodźce były zbyt trudne dla jednej kobiety; nawet kiedyś doświadczoną dziwkę taką jak ona. Była zasłona ciemności. Musiała zemdleć na ułamek sekundy. Kiedy wróciła do zmysłów, odpuściła sobie.

Wszystkie te lata frustracji i retencji; wszystkie te kłamstwa małżeńskie; Wszystkich niewymaganych za zaniedbanie, które otrzymała od swego niegdyś kochającego męża; przez cały ten czas, kiedy sprofanował i splugawił ich małżeństwo we własnym domu, we własnym łóżku; wszystkie te kpiące spojrzenia sąsiadów i przyjaciół, zbyt łatwe do zinterpretowania; wszystkie ofiary, jakie poniosła dla przyszłości swoich dzieci; wszystkie te ograniczenia związane z byciem idealną żoną-trofeum, której nie można dotknąć. Puściła to wszystko. Z obu stron nastąpił zalew spermy, a następnie wyraźne, wiotkie dźwięki kutasa próbującego wypchnąć spermę z ciasno zalanego otworu. Następną rzeczą, o której Bonnie była świadoma, było to, że klęczała na kolanach, podczas gdy mocno pociemniały sok z tyłka, wyciekający masywny kutas, był delikatnie głaskany przez pijaną seksualnie dziewczynę.

Bonnie zaczęła go całować, lizać, czyścić z pomocą chętnej dziewczyny. W jakiś sposób po cichu zgodzili się, że takiego pomnika rozkoszy nie można skalać tak dużą ilością soku ze spermy, cipki i tyłka. Trzeba było go dokładnie wyczyścić i oczyścić, aż odzyskał swój naturalny kolor. Nie zaszkodziło również to, że całowali się namiętnie w trakcie tego procesu pod oszołomionym spojrzeniem wyczerpanego Vincenta. Bonnie zauważyła również, jak mokra była twarz dziewczyny.

Uświadomiła sobie, że w końcowej fazie orgazmu musiała wytrysnąć resztki swoich kobiecych soków na twarz biednej duszy. To nie był sposób na nagrodzenie kogoś, kto pomagał jej soczystą łechtaczką. Aby nie można było tego zrobić, kontur jej ust był teraz wyraźnie przyciemniony przez ten sam materiał, który wcześniej przykrywał penisa jej chłopaka.

Mimo to ani razu nie narzekała ani nie skrzywiła się. „Co za dziwka w przygotowaniu” - pomyślała Bonnie. - Wolność to zabawna rzecz. Czasami, gdy ją dostaniesz, nie jesteś pewien, co z nią zrobić, nawet jeśli tęskniłeś za nią od tak dawna. - No więc po co teraz myśleć o przyszłości? Bonnie pomyślała: „Noc jest jeszcze młoda”.

Z bliskiej odległości dobiegały dziwne odgłosy fanfar i głośne okrzyki pijanego tłumu. Gdzieś tam była kolejna niczego nie podejrzewająca ofiara odzyskania wolności przez Bonnie…..

Podobne historie

MILF w ciąży w sąsiedztwie

★★★★(< 5)

Mój mąż cierpi na zaburzenia erekcji i ostatecznie pieprzę syna i przyjaciół naszego sąsiada.…

🕑 32 minuty MILF Historie 👁 9,471

Nazywam się Sandra, a mój mąż Ed i ja mamy trzydzieści cztery lata i mieszkamy na ładnym przedmieściu Houston z naszą roczną córką. Ed pracuje zarobkowo w branży bankowej i chociaż…

kontyntynuj MILF historia seksu

10 przedmiotów lub mniej

★★★★★ (< 5)

40-letnia rozwódka przeżywa gorącą, soczystą historię z seksownym młodym mężczyzną.…

🕑 43 minuty MILF Historie 👁 3,753

Robyn dużo myślała o seksie. Pragnęła seksu. Robyn chciała poczuć mocne męskie dłonie mężczyzny na całym nagim ciele, usłyszeć, jak szepcze jej do ucha brudne słowa i zamacza jej…

kontyntynuj MILF historia seksu

Żenujący moment

★★★★(< 5)
🕑 16 minuty MILF Historie 👁 3,713

Było około dziesiątej rano Piątek rano, kiedy w końcu wróciłem do domu z biegu do południowej Jersey. Byłem bardzo zmęczony, brudny i napalony. Musiałem też sikać jak koń wyścigowy.…

kontyntynuj MILF historia seksu

Kategorie historii seksu

Chat