Robienie loda, cycki i śniadanie w gruzach…
🕑 26 minuty minuty Humor HistorieReginald Woodrow Buttress poczuł głębokie pulsowanie, zanim otworzył oczy. To samo było każdego cholernego ranka i trwało cały dzień, każdego dnia. Kij tak duży i twardy, że można by nim zatłuc słonia. Dlaczego, Boże, dlaczego? Dlaczego ja? Wieczne drewno.
Stały twardy. Jedenaście pieprzonych cali fioletowego, pulsującego kamienia. W jego penisie było tyle krwi, że czasami mdlał. Nawet wtedy jego kutas nie zmiękł.
Nigdy tak nie było. Problem polegał na tym, że Reginald nigdy nie pozwalał sobie na orgazm. Miał irracjonalną niechęć do spermy.
Myślę, że można to nazwać strachem. Nie chciałem tego na nim ani w jego pobliżu. Nie chciał nawet na to patrzeć. Tak więc w tym tkwiło źródło wiecznego problemu z drewnem Reginalda.
Pomimo pójścia na skraj, nigdy nie wypuścił, nigdy nie pozwolił temu upaść. Reginald uwielbiał powoli głaskać swoje drewno. Czasami robił to godzinami, nie zwalniając tempa, by nie dać się ponieść emocjom. To nie była opcja. Doszedł raz i był przerażony, że miał cieknącą, lepką plamę na brzuchu i nogach.
Nie wspominając już o krnąbrnym trysku, który wylądował na jego brodzie, omijając jego usta o pół cala. Sama prędkość tego jednego naprawdę bolała. Brał prysznic cztery razy, zanim znowu poczuł się czysty.
Zaciskając długie palce na pulsującym, twardym jak skała członku, Reginald rozpoczął swój typowy ruch, powolny i lekki, z lekkim skrętem u góry. To wywołało ciepłe uczucia, dając mu krótką chwilę wytchnienia od nieustannego pulsującego bólu jego nabrzmiałego penisa. Jego penis był naprawdę niezłym okazem: długi, gruby, z gładką skórą, bez wypukłych żył i doskonale wycięty. Jego jaja były jednak w opłakanym stanie. Wyglądały, jakby należały do byka, ciemne i spuchnięte, najwyraźniej gotowe, by się rozerwać.
W tych kulkach musiało być więcej mocy niż w szybkowarze pozostawionym przez tydzień w wysokiej temperaturze. Był więcej niż gotowy do ciosu. Potrzebował cholernie dobrego szarpania, ale po prostu nie mógł.
Nie z tymi wszystkimi… rzeczami. Reginald kontynuował głaskanie, aż zauważył małą błyszczącą kroplę wypływającą z samego czubka jego penisa. To wywołało falę paniki przez jego ciało. Do diabła, nie! Nie znowu! Puścił swojego penisa, aby uniknąć zbliżającej się erupcji zagrożenia biologicznego.
Nie było mowy, żeby znowu splunął na niego jadem węża od spodni. Reginald wziął ze stolika nocnego świeżą, białą chusteczkę i ostrożnie wytarł błyszczącą kropelkę. Wstał z łóżka, wziął wacik między palec wskazujący a kciuk i wrzucił go do kosza na śmieci.
To nie miało trafić do jego pralki! Kiedy się uspokoił, poczuł, jak znajomy ból powraca do jego lędźwi. Nadszedł czas, by wskoczyć pod zimny prysznic i przygotować się do pracy. - Reginald zamknął drzwi do swojego mieszkania na piątym piętrze i zaryglował każdą z czterech zasuwek. Następnie dwukrotnie sprawdził każdy z nich, zanim ruszył korytarzem do windy.
Zatrzymał się w połowie, odwrócił i wrócił, by ponownie sprawdzić zamki. Wszystko zabezpieczone, dotarł do windy i wyjął z tylnej kieszeni nową chusteczkę. Zakrył palec wskazujący i wcisnął przycisk „w dół”, po czym przesunął ubranie w kierunku przeciwległej ściany korytarza, aby usunąć wszelkie utrzymujące się bakterie.
Włożył go z powrotem do kieszeni, wkładając zabrudzoną część do środka. Robił to wszystko ostrożnie, uważając, by nie poruszyć materiału spodni i nie pogłębić jeszcze bardziej dyskomfortu. Winda zabrzęczała i drzwi się otworzyły, ukazując niewysokiego mężczyznę opartego o tylną ścianę, pochłoniętego swoim iPhonem. Och cudownie.
Zajęty. Reginald westchnął, zirytowany, że będzie musiał czekać na kolejny samochód. Dbał o higienę, a oddychanie tym samym powietrzem, którym oddycha ktoś w ograniczonej przestrzeni, przekraczało jego możliwości.
Niestety, schody budynku śmierdziały stęchłym moczem, prawdopodobnie od tych przeklętych bezdomnych, którzy się kręcili. Schody były zdecydowanie poza zasięgiem. Słysząc westchnienie, mężczyzna w windzie podniósł głowę i zobaczył, że w drzwiach stoi nieruchomy sąsiad z dołu. Równie dobrze Reginald mógłby być przebrany za Nerda w szkolnym przedstawieniu. Biała koszula była ciasno wsunięta w spodnie koloru khaki, a skrawki białej skarpety wystawały spomiędzy jego spodni i mokasynów.
Nosił okulary w grubych oprawkach wysoko na nosie, a jego włosy były starannie uczesane. – Och. Hej, Woody – powiedział sucho niski mężczyzna. – Nie wejdziesz, prawda? Odzyskawszy trochę opanowania, Reginald spróbował odchrząknąć, ale wciąż wychrypiał: „Myślę, że złapię następną windę”.
„To jest Nowy Jork, koleś, a ty nie jesteś Brytyjczykiem. Dlaczego, do cholery, zawsze nazywasz to windą? I co tam ukrywasz w kieszeniach, koleś? ten sam?" Dzwonek zadzwonił po raz drugi, drzwi się zamknęły i śmiech mężczyzny ucichł. Reginald skulił się, a z jego ust wydobyło się kolejne westchnienie. Reginald w końcu znalazł pusty podjazd na parter i ostrożnie wszedł do zatłoczonego holu.
Pierwsze kilka kroków było łatwych, ponieważ mógł przytulić się do ściany, ukrywając swoje krocze przed widokiem publicznym. Ale poza tym, zanim mógł dotrzeć do wyjścia, leżał prawdziwy ocean otwartej przestrzeni. Jednak jego przytulanie się do ściany faktycznie wyglądało jak krab próbujący iść pionowo wzdłuż ściany.
Jego kości były tak duże, że miał ugięte kolana i wystawał tyłek. Nie było piekielnej możliwości, żeby zbliżył się do tej ściany na tyle, by coś ukryć. W rzeczywistości zwrócił na niego większą uwagę. Reginald odczekał tak długo, jak tylko mógł, po czym zaczął swój niezręczny marsz. Jego zmęczone oczy utkwiły w podłodze, a jego stopy ledwo ją odrywały.
Idąc dalej, włożył ręce do kieszeni i zacisnął pięści, starając się jak najlepiej zakryć swoją upartą erekcję. On oblał. Usłyszał chichot i prychnięcie młodej kobiety, kiedy dotarł do połowy drogi do wyjścia. "Cholera!" Reginald syknął głośno, wiedząc, że jego przykrywka znów została zdemaskowana. – Cholera, cholera, cholera.
Chichot kobiety zwrócił uwagę mężczyzny, z którym rozmawiała, kolejnego sąsiada, Reginalda, którego uważał za absolutnego ludzkiego włóczęgę. Mężczyzna odwrócił się, by zobaczyć przyczynę rozbawienia, po czym przyłączył się do zabawy spektaklu. — Znowu grasz w kieszonkowego bilarda, Woody? - krzyknął mężczyzna. Chichot kobiety przerodził się w niekontrolowany śmiech, a wszyscy w holu spojrzeli w kierunku Reginalda i zachichotali. Spanikowany Reginald przyspieszył kroku, a jego tyłek machał jak pingwin w pełnym sprincie.
Zbliżając się do drzwi, zawołał mężczyznę. „To nie Woody, to Reginald”. - Winnifred Tuttle weszła do Eclectic Cowboy Coffee Shoppe i czekała przy ladzie, aby złożyć zamówienie.
„Dzień dobry, Winnie”, zaćwierkał wesoły mężczyzna za ladą, upewniając się, że nie spuszcza wzroku z jej oczu, ani niżej. – Czy to będzie zwykłe? - Proszę, Tom - powiedziała z niepokojącym spokojem w głosie. – To Winnifred. „Och, racja. Tak mi przykro, panno Winnifred.
Po prostu moja ciocia miała to samo imię i zawsze ją nazywaliśmy” „W porządku, Tom”. Winnifred zamknęła oczy na nieco dłużej niż mrugnięcie. „Tak, dzisiaj jest wtorek, co oznacza, że tu jestem, co oznacza, że zjem to, co zwykle”. „Jedno chude mochaccino, półtora cukru i dwie kromki tostów z masłem, nie margaryną. Zaraz”.
Tom spojrzał na nią i prawie się skrzywił w oczekiwaniu na jej odpowiedź. Ale Winnifred po prostu wykrzywiła usta w odrażający uśmiech i podeszła do swojego zwykłego stolika przy oknie. Kiedy się odwróciła, Tom skorzystał z okazji, by spojrzeć na jej ogromną platformę do skakania. Usadowiwszy się na swoim miejscu, Winnifred odwinęła sztućce z papierowej serwetki i spojrzała na tętniącą życiem ulicę.
Z roztargnieniem wytarła naczynia chusteczką wyjętą z torebki i zaczęła przygotowywać się do wtorkowego porannego programu. Dokładnie o 7:45 w każdy wtorek rano najdziwniejszy mężczyzna przemykał ulicą i kupował gazetę w budce przed witryną kawiarni Winnifred. Obserwowała tego mężczyznę od miesięcy i nie mogła się doczekać jego niezdarnego spaceru po chodniku. Po chwili kelnerka postawiła na stole tosty. Kubuś jak zwykle unikał kontaktu wzrokowego.
Następnie rozłożyła papierową serwetkę i ostrożnie włożyła ją za kołnierz, aby chronić przód ubrania. Winnie miała niefortunny talent do upuszczania jedzenia na swoje piersi. To było nieuniknione. We wszystkim przeszkadzali.
Wzięła nóż, zeskrobała wierzch masła i przystąpiła do nakładania go na grzankę. Zaczynając od jednego rogu, rozmazała linię do środka chleba, a następnie przeszła do każdego z pozostałych rogów, aż została z dużym X od góry do dołu. W trójkąty tostów bez masła Winnifred posmarowała galaretką winogronową.
Cienko, oczywiście. Jej grzanka była już gotowa do spożycia i wróciła myślami do mężczyzny, z którym przyszła się zobaczyć. Pomimo dziwactwa jego zachowania, była w nim zaskakująco pociągana z dwóch powodów. Pierwszy powód był oczywisty. To właśnie przykuło jej uwagę, ogromnego penisa, którego bezskutecznie próbował ukryć.
Wielkie nieba, to był potwór. Obserwując go z biegiem czasu, zaczęła zauważać subtelną atrakcyjność ukrytą pod jego podwiniętymi spodniami, okularami w oprawkach i bardzo przedziałkiem we włosach. Kilka tygodni temu była zmuszona przyznać, że ten nieznajomy zadomowił się w jej umyśle i raczej nie wyjdzie w najbliższym czasie. Winnifred nie uważała się za zboczeńca ani dewianta, więc była nieco zawstydzona, gdy zdała sobie sprawę, że ten mężczyzna tak ją pociągał. Zaskakujący był również fakt, że nie mogła się powstrzymać przed dotknięciem się, kiedy go zobaczyła.
Ale najbardziej zdumiewające było to, że wtorkowe poranne dotknięcia stały się nawykiem i teraz naprawdę ich pragnęła. To był drugi powód jej wizyty u nieznajomego. Winnifred rozejrzała się, by upewnić się, że nie jest obserwowana, po czym pochyliła się do przodu. Jej duży biust spoczywał na stole i ukrywał jej działania poniżej. Wsunęła palec pod elastyczny pasek spódnicy i przesunęła palcami w stronę ciepła.
Spojrzała na zegarek na wolnym nadgarstku. Dwie minuty do czasu pokazu. Mężczyzna jeszcze nie przybył, a ona już się martwiła, że może zbierać się na swoim miejscu. Zamknęła oczy i przesunęła palcami w dół, znajdując kaptur swojej łechtaczki. Był już nabrzmiały, pulsujący oczekiwaniem.
Przesunęła się po niej, zwilżyła palcami wewnętrzną stronę ust, wróciła do swojej łechtaczki i zadrżała na eksplozję uczuć. Powoli, okrężnymi ruchami, Winnifred wydobyła przyjemność z głębi. Myślenie o tym wielkim borze przyniosło jej kociakowi ciepło i mrowienie, jakiego nigdy wcześniej nie czuła. Winnifred zwiększyła liczbę pociągnięć i przypomniała sobie fantazję, którą tworzyła przez tygodnie.
Przez okno dziwny mężczyzna pochwycił jej spojrzenie i przestał się szurać. Porzucił wszelkie obowiązki, które zmuszały go do wybierania tej trasy każdego ranka i stał na chodniku, wpatrując się w nią wygłodniałym wzrokiem. Winnifred jęknęła i zanurzyła palce w środku, by ponownie je zmoczyć. Mężczyzna rzucił kawę na chodnik i zaczął powolnym, pewnym krokiem iść w jej stronę. Jego kołysanie zniknęło, zastąpione pewnym krokiem, gdy posuwał się naprzód, by odciągnąć ją i wyruchać jej mózg.
Winnifred wygięła plecy w krześle i przygryzła dolną wargę. Gdy mężczyzna się zbliżył, zerwał kilka górnych guzików swojej koszuli, odsłaniając idealnie umięśnioną klatkę piersiową. Przesunął dłońmi po włosach, zakłócając to niefortunne rozstanie i tworząc rozkoszny bałagan na swojej sztywnej twarzy. Winnifred zaczęła kołysać biodrami, nieświadoma tego, że jej niesamowicie podskakujące cycki uderzają o jej grzankę. Ten pewny siebie superman wszedł do kawiarni i podszedł do jej stolika.
Tom zaczął pytać, co chciałby zjeść, a obcy mężczyzna pchnął go mocno na ścianę, zmieniając go w stos kończyn i fartucha na podłodze. Mężczyzna podniósł Winnifred z krzesła i wyniósł ją z budynku w swoich potężnych ramionach. Tuż przed tym, jak Winnifred mogła dojść, Tom przybył do jej stolika. „Proszę bardzo, Winnie umm, panno Winnifred.
Twoja kawa”. Zakłopotanie, palone gorącym gniewem, przemknęło przez Winnifred, gdy zerwała rękę ze spódnicy i uderzyła łokciem w poręcz krzesła. Jej ogromny, chwiejny biust zagrażał integralności stanika. Tom się gapił.
„Jej stanik musi mieć wytrzymałość przemysłową” — zadumał się. „Cholera, Tom! Nie powinieneś podkradać się do takich ludzi. I przestań nazywać mnie Winnie”.
Tom wzdrygnął się i prawie upuścił jej kawę. - Ja… tak mi przykro. Nie chciałem cię przestraszyć.
- Odłóż to i wyjdź - krzyknęła Winnifred. Odwróciła się od Toma i wyjrzała przez okno. Ku swemu przerażeniu zobaczyła, że jej seksowny pieszy już kupił swoją gazetę i był zaledwie o krok od zniknięcia z pola widzenia. Tęskniła za nim i będzie musiała czekać cały tydzień, żeby się nasycić. Była zdruzgotana i odwróciła się, by spojrzeć Tomowi w oczy ognia.
Zamrugał, przełknął ślinę i pobiegł ratując życie do magazynu na tyłach. - Reginald kontynuował przemierzanie ulicy na północ, aż dotarł do stoiska, gdzie kupił codzienną gazetę. To był jeden z niewielu jasnych punktów tego dnia. Co prawda stary pracownik nigdy nie próbował rozmawiać, ale ściana kabiny zasłaniała widok erekcji Reginalda.
O ile Reginald wiedział, starzec nie miał pojęcia o swoim pechu. Oprócz opiekuna dzisiaj był wtorek, co oznaczało, że czekała go kolejna uczta. W każdy wtorek rano w pobliskiej kawiarni siedziała kobieta z największymi cyckami, jakie Reginald kiedykolwiek widział. Nie wyglądała na afiszującą się z nimi, ale ich rozmiary sprawiały, że nawet najbardziej konserwatywny top nie mógł ukryć ich chwały. „Pewnie musi wymienić wiele guzików w bluzce” — pomyślał Reginald, wyobrażając sobie, jak jej bluzka pęka i dwie wielkie bazooki spadają na stół.
W niektóre dni wydawało się, że się z nimi obnosi, a Reginald miał ochotę zanurkować i wyeksponować jej hipnotyzujący dekolt. Mimo że jej widok podniósł jego dyskomfort o kilka stopni, był zniewolony tymi ciężkimi cyckami i czasami nawet nie zauważał dodatkowego ucisku narastającego w jego spodniach. Reginald pomyślał, że jego umysł płata figle, ale wyglądało na to, że ona również go obserwuje. Reginald odpędził te myśli i kontynuował transakcję. Położył dokładną monetę na ladzie, skinął głową jak zawsze i ruszył w stronę swojego biura.
Kiedy to zrobił, usłyszał zamieszanie w kawiarni i odwrócił się, by zobaczyć, jak jego biuściasta piękność krzyczy na mężczyznę trzymającego tacę z kawą. Jej gigantyczne cycki kołysały się jak kremowy basen z falami. Reggie poczuł, że może wyskoczyć ze spodni na widok jej piersi w falującym ruchu, więc przyspieszył kroku. - Trzy przecznice później Reginald skręcił do holu swojego biurowca.
Kiedy zbliżał się do obrotowych drzwi, jego niepokój wzrósł w oczekiwaniu na kolejną jazdę windą. Ponieważ był to znacznie bardziej ruchliwy budynek, a ponieważ musiał dotrzeć na piętro, Reginald nie miał wyboru, musiał stawić czoła niemal pewnej pladze pełnej windy. Drzwi się otworzyły i ku jego konsternacji samochód był pełen ludzi wychodzących z garażu. Gówno! W milczeniu skarcił oszołomionych pasażerów. Samochód rzadko był pusty, ale nie pamiętał, kiedy ostatnio był tak pełny.
A biorąc pod uwagę kolejkę zbierającą się za nim, wiedział, że równie dobrze może wsiąść. Zebrawszy wszystkie siły, zakrył nos chusteczką i wszedł do środka. Trzymając chusteczkę na miejscu, na próżno próbował zakryć krocze gazetą trzymaną w drugiej ręce. Tak szybko i ostrożnie, jak to tylko możliwe, wszedł do samochodu, odwracając się plecami do śpiących pasażerów i wystawiając się na tłum czekający na następny samochód. Zamrożony w swojej niezręczności, nie mógł zrobić nic innego, jak tylko spoglądać znad chusteczki na rozbawiony tłum.
W tłumie rozległy się chichoty, a Reginald westchnął z rezygnacją. Wpatrywał się w podłogę, a raczej w to, co widział pod niewiarygodnym występem rozciągającym przód jego spodni. Ktoś za nim zakaszlał, a Reginald zacisnął powieki.
Wkrótce winda się zatrzymała i Reginald musiał wysiąść, aby ludzie mogli wyjść. Wczołgał się z powrotem do środka i ponownie stanął twarzą do drzwi windy. To wtedy kobieta, która spodziewała się wyjścia na następnym piętrze, przeszła po jego lewej stronie i stanęła przed nim.
Gdy winda wznowiła swoją podróż, zakołysała się i kobieta potknęła się do tyłu, co było niefortunne, ponieważ Reginald w tym samym czasie rzucił się do przodu. Piekący ból przeszył jego penisa, gdy wcisnął się między policzki jej tyłka, pomimo kilku warstw materiału między nimi. Krzyknął, ona krzyknęła i drzwi windy otworzyły się na następnym piętrze. Kobieta wypadła i wciąż klęczała, kiedy wyciągnęła klin z tyłka i odczołgała się od windy. Reggie stał ze łzami w oczach, choćby z innego powodu niż to, że był najbliżej pieprzenia się z kimkolwiek i to wszystko stało się przez przypadek.
Ding. Drzwi zaczęły się zamykać. Dokładnie w tym samym czasie, gdy drzwi się zamknęły, stłumione „Humph!” wypełnił windę. Niektórzy tego nie zauważyli, ale inni rozglądali się dookoła z ciekawością. Ku całkowitemu przerażeniu Reginalda, jego niezręczne otarcie się o kobietę sprawiło, że znalazł się zbyt blisko drzwi, a czubek jego wściekłego kości był teraz ściśnięty między nimi.
Twarz Reginalda natychmiast się skurczyła, a kaskada potu wystąpiła z jego czoła. Instynktownie próbował uwolnić się ze stalowego uścisku drzwi, ale za każdym razem, gdy się kołysał, ocierał się o czyjeś krocze za plecami. Gówno! Był już obrzezany i nie potrzebował tego ponownie. Kiedy drzwi ponownie się otworzyły, Reginald wylał się na korytarz, łapiąc powietrze, jakby właśnie uniknął utonięcia.
Porzucił gazetę, przewrócił się na plecy i rozłożył na podłodze, dysząc. Kiedy w końcu otworzył oczy, zobaczył stojącego nad nim starszego mężczyznę, którego zdegustowane spojrzenie spoczęło na sztywnych spodniach Reginalda. – Rany, koleś – powiedział staruszek z mocnym bostońskim akcentem – co daje? Twój kutas wygląda, jakby miał zaraz wyskoczyć ze spodni. A reszta wygląda, jakby właśnie potrąciła cię ciężarówka. Reginald był bliski załamania.
Właśnie zmiażdżono mu kutasa, leżał na jakimś paskudnym dywanie, a ten haczykowaty drań gadał o swoim fiucie, jakby to był obraz na ścianie. Bóg jeden wie, ile obrzydliwych zarazków przyczepiło się do niego w ciągu ostatnich pięciu sekund. Musiałby wyrzucić ten garnitur.
Nie mogąc znaleźć słów, Reginald spojrzał gniewnie na mężczyznę i powoli zakrył krocze chusteczką. Starzec roześmiał się serdecznie. „Co to jest? Deszcz do twojego namiotu? Chodź tu, synu”. Mężczyzna wyciągnął żółtą dłoń, by pomóc mu wstać, ale Reginald odskoczył od niej, jakby to był wąż.
– Dziękuję, ale nie, dziękuję – powiedział stanowczo Reginald, z trudem wstając. - To był ciężki poranek - przyznał w końcu, wygładzając ubranie i wyrzucając chusteczkę na brudną ziemię. Pozostanie tam, dopóki ktoś poza Reginaldem nie odważy się go dotknąć. – Powiem… – zaczął miły nieznajomy. „Słuchaj, widziałem już tego rodzaju problem.
Drugi kuzyn ze strony mojego taty nie mógł go zdjąć, co było bezcenne, ponieważ jego brat był znany z tego, że nie był w stanie go podnieść”. Starzec mieszał śmiech z kaszlem, zdradzając lata palenia. - W każdym razie - wysapał - jest lekarka, która specjalizuje się w tego typu sprawach. Myślę, że przydałaby ci się jej kuracja. Nie ma jej w książce telefonicznej, ale znam adres.
Masz długopis ?" - Reginald zastosował się do wskazówek starca cztery przecznice na południe i znalazł pocieszenie w fakcie, że gabinet lekarski znajdował się na parterze. Nie mógł sobie poradzić z kolejnym szokiem spowodowanym napadem na windę i pobiciem. Znalazł nieokreślone drewniane drzwi.
Używając nowej chusteczki do nosa, przekręcił klamkę i wszedł do długiego, słabo oświetlonego korytarza. Pobiegł na tyły budynku. Pełzając do przodu, podążał korytarzem, aż dotarł do kolejnych drzwi, na których odmalowała się doktor Doris Dvorak. Reginald wszedł do małego gabinetu ze skromnym biurkiem recepcjonisty. Za ladą siedziała starsza kobieta, a jej twarz oświetlała niebieska poświata ekranu komputera.
Kiedy zobaczyła Reginalda, na jej twarzy pojawił się wyraz szoku. Natychmiast wstała. – Panie, czy wszystko w porządku? Jej słowa były spokojne, ale surowe, jej troska oblała lata profesjonalizmu.
- Myślę, że najlepiej będzie, jeśli od razu pójdziesz ze mną. Jej ton i zachowanie nie pozwalały na żadne argumenty. Reginalda wprowadzono bocznymi drzwiami do małej poczekalni z ciemnymi skórzanymi kanapami.
Tam pół tuzina mężczyzn siedziało zgarbionych na siedzeniach, starając się ukryć erekcję. Każdy z nich natychmiast rozpoznał dolegliwość Reginalda i posłał mu zatroskane spojrzenie pełne braterskiego współczucia. Kobieta popchnęła Reginalda do przodu, przechodząc przez poczekalnię do kolejnego korytarza iw końcu do gabinetu lekarskiego. Dwa zwykłe krzesła stały przy jednej białej ścianie i były naprzeciw stołu do badań pokrytego świeżym papierem.
Na blacie w odległym rogu znajdowała się umywalka i różne rodzaje typowego stroju medycznego. „Proszę tu zaczekać, panie.” „Buttress, Reginald Buttress”. Kobieta wpatrywała się tępo w Reginalda przez chwilę, zanim się odezwała.
„Nigdy nie widziałem tak poważnego stanu jak twój, panie Buttress. Szczerze mówiąc, jestem zaskoczony, że wytrzymałeś tak długo. Natychmiast sprowadzę lekarza.
Proszę się rozebrać i usiąść na stole do badań. " W tym momencie opuściła pokój. Trzask zamykanych drzwi i lekki szum klimatyzacji wprawiły go w panikę. Rozebrać się? O Boże nie! Umysł Reginalda pracował na autopilocie przez kilka chwil, a jego niepokój krążył wokół. Powinien zostać czy odejść? Stał na środku pokoju, mrugając szybko oczami, boner cały czas skierowany na północ.
W końcu zebrał się na odwagę, by uciec i ruszył do drzwi. Zatrzymał się, gdy się otworzyły i do środka weszła wysoka blondynka w białym fartuchu laboratoryjnym. Wysokie kości policzkowe i niebieskie oczy zdradzały jej słowiańskie pochodzenie.
Gdy się zbliżyła, jej płaszcz rozchylił się na tyle, by odsłonić nieskazitelną figurę z klepsydry, odzianą w prosty, różowy fartuch. Szerokie biodra sashayed i duże, dziarskie cycki zakołysały się w kierunku Reginalda. „Dzień dobry, panie” spojrzała na trzymaną w dłoni kartę.
„Podpora. Zapytałabym, jak się masz, ale widzę, że czujesz się trochę nieswojo. Jestem dr Dvorak”. Akcent pięknej kobiety był ostry dla ucha, co potwierdzało jej wschodnioeuropejskie pochodzenie.
Reginald zamarł w mieszanym stanie strachu i pociągu. Poczuł, że jego oczy są większe niż spodki i otarł ociekające wodą czoło rękawem. Był bez słowa. – Proszę, panie Buttress, czas jest najważniejszy. Rozbierz się natychmiast.
Reginald nie miał zamiaru się rozbierać. Teraz nie myślał o niczym innym, jak tylko o ucieczce z tego biura. Od razu.
Wyczuwając jego dyskomfort, lekarz kontynuował: „Panie Buttress, schorzenie, na które pan z pewnością cierpi, jest znane jako priapizm. Czy jest pan zaznajomiony z tą terminologią?” - Myślę, że to znaczy, że nie możesz stracić erekcji - wychrypiał Reginald. „Zgadza się, panie Buttress.
To bardzo poważny stan. A teraz proszę się rozebrać”. Niepokój Reginalda przerodził się w gniew. „Co jest z wami, do cholery, ludzie? Nie było mnie tu dłużej niż pięć minut, a wszyscy wciąż każą mi zdjąć moje pieprzone ubranie.
Nie zamierzam się rozbierać, proszę pani, nie dla ciebie i nie dla ktoś jeszcze." Doktor Dvorak spojrzał na niego spokojnie, podczas gdy Reginald dyszał z powodu swojego wybuchu. Potem skrzyżowała ręce na piersi. „Panie Buttress, wyczuwam w panu pewną dozę niepokoju.
Proszę usiąść w ubraniu i przedyskutujemy pana sytuację – która równie dobrze może zagrażać życiu”. Reginald spojrzał podejrzliwie na dwa krzesła i zamiast tego wybrał świeży papier leżący na stole do badań. – Panie Buttress, nie posmaruję tego dla pana… – Cukierkiem – poprawił Reginald. „Dobrze, panie Buttress. Nie będę osładzać pańskiej sytuacji.
Jeśli erekcja będzie się utrzymywać w obecnym stanie, w penisie mogą powstać skrzepy krwi i spowodować wyniszczający lub śmiertelny udar. I nie mogę podkreślić ekstremalnego charakteru pańskiego przypadku Nie jest oczywiste, że twój stan objawia się już od dłuższego czasu, ale nienormalnie duży rozmiar twojego penisa zwiększa związane z tym ryzyko”. "Więc mówisz, że mój boner mógłby mnie zabić?" – Tak.
Dokładnie to mówię, panie Buttress. Stoi pan teraz przed decyzją, którą uznałbym za decyzję życia i śmierci. Czy pozwoli mi pan ocalić swoje życie, panie Buttress? „Ja” „Oczywiście, że tak” – przerwał dr Dvorak, używając ostrzejszego tonu. „A teraz proszę wstać, panie Buttress. Nie mam całego dnia i pozwolę panu pozostać w ubraniu”.
Reginald poczuł ulgę, zsunął się ze stołu i wstał, czekając na dalsze instrukcje. „Panie Buttress, procedura, którą wkrótce wykonam, jest bardzo potężna. Tak potężna, że twój stan prawdopodobnie poprawi się, zanim jeszcze wyjdziesz przez te drzwi”. Lekarz ukląkł przed nim. „Ostatnio opublikowane badania wykazały, że energia uwalniana w tej konkretnej procedurze jest stopniowo podobna do energii uwalnianej w procesie chemicznym znanym jako synteza jądrowa.
Jest to reakcja, która zasila nasze słońce”. Doktor Dvorak poluzował ciasno zapięty pleciony pasek. „Jestem w pełni świadomy fuzji nuklearnej, czekaj, o czym ty, do cholery, mówisz? A myślałem, że powiedziałeś, że zostanę w ubraniu”. Zanim Reginald mógł dalej protestować, Dr.
Dvorak rozpiął spodnie i zsunął je wraz z obcisłymi spodniami na ziemię. Jego wściekły wzwód zaplątał się w gumkę majtek na ułamek sekundy, po czym uwolnił się i uderzył go mocno w brzuch. Reginald skrzywił się. - Cóż, panie Buttress, oczywiście mówię o lodziku. Doktor Dvorak chwycił Reginalda obiema rękami i wepchnął nabrzmiałego członka do jej ust.
Mocno przycisnęła język do jego główki, zanim przesunęła go do gardła. Wejście było powolne, ale celowe, wrażenie było obezwładniające. Reginald jęknął, wyginając plecy i porzucając wszelką powściągliwość, gdy słabe kolana ugięły się w kierunku jego uwodzicielki. Doktor Dvorak przewidział jego omdlenie i podtrzymał go, kładąc ręce na jego drżących udach. Kiedy już go ustabilizowała, dr Dvorak rozpoczęła swój główny atak, szybko kiwając głową do przodu i do tyłu.
Podniosła wzrok i zobaczyła zszokowane spojrzenie Reginalda, po czym jęknęła głęboko, wpatrując się w niego. Drobne ruchy jej języka po rozcięciu jego penisa sprawiły, że Reginald zadrżał. Kiedy lekarz otworzył jej gardło i przełknął kilka cali, pomyślał, że jego umysł eksploduje przed jego kutasem.
Tam iz powrotem jego kutas przesuwał się między jej ustami, jej język naciskał na trzonek. Ledwie radził sobie z mnogością doznań seksualnych, kiedy ponownie połknęła końcówkę i lekko jęknęła. Wibracje wstrząsnęły całym ciałem Reginalda.
Narastały w nim miesiące napięcia, co oznaczało, że ta procedura potrzebowała zaledwie kilku sekund, aby dojść do końca. Zbliżając się do punktu kulminacyjnego, Reginald przypomniał sobie swój strach przed spermą. „Doktorze, zaraz spuszczam się. Ja… nienawidzę tego czegoś.
Dr Dvorak odsunęła go od swoich ust i pogładziła dłonią śliską skórę. „Nie martw się, panie Buttress, zajmę się tym za ciebie”. Z tą obietnicą Dr Dvorak wzięła go głęboko w gardło, aż po rękojeść, a Reginald w końcu przekroczył granicę.
Gdzieś z głębi swojej psychiki Reginald chwycił tył głowy kobiety i kilkakrotnie pchnął, wystrzeliwując strumienie nasion w dół jej gardło. „Doctorrr", wrzasnął. Dr Dvorak myślał, że się utopi. Pierwszy strumień spermy uderzył w jej gardło tak mocno, że złapała oddech, wysyłając w ten sposób następny wytrysk do jej dróg oddechowych.
Zakaszlała, prawie się zakrztusiła, jego kutas wciąż znajdował się w połowie jej gardła, a to zdawało się zaostrzać siłę jego orgazmu. Z kolei kaszlała mocniej. Strumień za strumieniem wypływał z jego drżącego olbrzyma i był łapczywie połykany przez blondynkę.
Fuuuck – warknął Reginald na twarz, którą pieprzył. Potem z zakątka jego umysłu, który nigdy nie był zanim ujrzał światło, powiedział: „Lubisz tego wielkiego kutasa w gardle, prawda, doktorze?” W końcu pchnięcia ustały i Reginald się uspokoił. Dobry lekarz powoli wyjął go ze swoich ust, używając najmocniejszego jak dotąd ssania, by wydobyć każdą ostatnią kroplę jego nasienia. W końcu puściła główkę jego kutasa mokrym cmoknięciem. Zamrugała wilgotnymi oczami i kiedy jej podniecone sapanie w końcu opadło, odpowiedziała nieśmiało na jego pytanie: „Tak”.
Słysząc to, Reginald zamknął oczy i potrząsnął głową, jakby próbował wysuszyć włosy. Odchylił głowę do tyłu, spojrzał w sufit i rozłożył ramiona. „Czuję się niesamowicie” – ryknął. Reginald poczuł ucisk w ubraniu i pociągnął za górny guzik koszuli. Nie odpinając guzika, poddał się i rozdarł koszulę, posyłając trzy lub cztery guziki odbijające się od ściany.
Pochylił się i zebrał spodnie, podciągając je tuż nad biodrami, po czym włożył je pod poły rozpiętej koszuli. „Doktorze, to było niesamowite. Jesteś geniuszem. I chociaż bardzo chciałbym zostać na kontynuacji leczenia, jest pewna osoba, którą muszę złapać”. Słysząc to, Reginald odwrócił się w stronę drzwi, zmierzwił okropną fałdę włosów i wyszedł na korytarz.
„W każdej chwili sprowadź tego potwora z powrotem, panie Buttress”, drżący lekarz wrzasnął przez otwarte drzwi. „Proszę, doktorze. Mów mi Reggie”.
Samotny mężczyzna udaje kobietę na stronie z fantazjami erotycznymi/czatem...…
🕑 17 minuty Humor Historie 👁 1,802Jednym z moich nowo odkrytych hobby, że tak powiem, jest czytanie i pisanie opowiadań o fantazjach erotycznych na stronie internetowej poświęconej fantazji erotycznej. Jest to strona, na którą…
kontyntynuj Humor historia seksuNajwiększy światowy autorytet w dziedzinie seksu oralnego otrzymuje ofertę pracy na całe życie.…
🕑 16 minuty Humor Historie 👁 1,747Spotkanie Kalifornijskiej Rady Edukacji po raz kolejny odbyło się do późna w nocy. Zatęchłe powietrze stało się duszne w sierpniowy wieczór, ponieważ urządzenia klimatyzacyjne zostały…
kontyntynuj Humor historia seksuJoe ma kilka nieudanych planów, żeby się przespać, zawsze wciąga w to swojego przyjaciela Pete'a. Aż do....…
🕑 19 minuty Humor Historie 👁 1,758Pete i Joe byli przyjaciółmi przez całe życie. W związku z tym dzielili się całkiem sporo w ciągu mniej więcej 30 lat, w których się znali. Mieli wspólne sąsiedztwo. Mieli wspólną…
kontyntynuj Humor historia seksu