Piękna elfka opala się nago, gdy napalony trickster ją zauważa...…
🕑 22 minuty minuty Seks oralny HistorieLas Mirboon. Tibbot leciał wysoko przez Las Mirboon. Tocząc się między wielkimi dębami, nurkując pod skalistymi odłamkami skalistego, stromego zbocza góry i szybując przez otwarte przestrzenie. Radością było mieć skrzydła. Był jednym z wielu Faerie czystej rasy, ale często przechwalał się, że był jednym z niewielu ściśle związanych z linią królewską.
Nie nosił skór. To, co miał na sobie, było uszyte z cienkiego bawełnianego splotu. Lud Faerie nie był wstydliwą gromadą; świętowano fizyczność i wolność ciała, podobnie jak ogólną spryt.
Dla Faerie Folk nie było nic dobrego, było dobre jak dobre wino, twój najlepszy przyjaciel, a nawet godna podziwu uroda. Tak czy inaczej jego klan tak myślał. Byli inni, wielu innych.
Jeden z klanów preferował sztuczki oparte na magii, inni lubili grać jako czarodzieje, a jeszcze bardziej lubili gromadzić cokolwiek błyszczącego. Takie kapryśne klany porównywano do jego własnych. Oszustwo było trudne! Świetny żart lub sztuczka została zapamiętana na lata! Dekady! Wieki! Ze wszystkich magicznie dotkniętych ras najbardziej współczuł Leśnym Elfom. Z pewnością dotknięte magią, ale rzadko wyrastały im skrzydła, musiały mieszać się z ludźmi, ponieważ tak często znajdowali się na ziemi, a wielu z nich błąkało się w bandach.
Szczerze mówiąc, widział tylko jedną z nich i był zszokowany, gdy odkrył, że nosili skórzane ubrania i jedli mięso! Elf, który jadł mięso, nic dziwnego, że nie wyhodowali skrzydeł! Były zbyt ciężkie! Mimo to byli rozrywkowym ludem, nadrabiając brak akrobacji w ruchu i dramatycznych grup. Przynosili bibeloty i cuda z miast i handlowali z kuzynami z wyższych sfer, ponieważ byli artystami estradowymi zarówno ludzi, jak i Faerie. Widział tylko jedną z ich sztuk i było to cudowne, musiał przyznać.
Glamours, śpiew i wielkie akty łaski towarzyszyły opowiadaniu ich historii. Szybkim strumieniem przemknął między drzewami, gdy dotarł do wysokich wodospadów i ją zobaczył. Z początku złapało go piękno. Wizja z rudymi włosami wychodząca z wodospadu na duży płaski kamień pośrodku.
Położone między brzegami było to idealne miejsce do odpoczynku po porannej kąpieli. Jej słodka różowa, zabarwiona na biało skóra błyszczała w jasnym porannym słońcu. Była zupełnie naga, jej rude włosy były jak kręcący się olejny ogień spływający kaskadą z jej głowy po wdzięcznie wygiętych plecach. Usiadł na wysokich wodospadach, chowając się za wystającą skałą, aby oglądać niepostrzeżenie.
Przez chwilę jej tyłek był idealnie perfekcyjnie skierowany w górę, aby mógł podziwiać jego gładkie kształty, absolutnie idealne garści, które zrobiłby, zanim sięgnął między i poniżej, by dotknąć rozkoszy przyjemności. Jej sekretne miejsce było lekko strzeżone miękkimi, kasztanowymi włosami. Sapnął, kiedy przewróciła się na plecy, jej piersi były dwa razy większe niż zmieściłyby się w jego małych dłoniach, ale były tak jędrne, zwieńczone różowymi sutkami utwardzonymi zimną wodą.
Odrzuciła kręcone rude włosy z twarzy, wyrzucając w powietrze małe kropelki, tworząc tęczę dookoła za mgnieniu oka. Miała twarz w kształcie serca i pełne, różowe usta. Jej mały brzuch i idealna klatka piersiowa podniosły się, gdy złapała oddech. Położyła się na skale, zamykając oczy, pozwalając słońcu wyschnąć na skórze. To był Cygański Leśny Elf! Tak szybko, jak tylko pomyśleli o ich rodzaju, musiał to być zwiastun tej ognistej uwodzicielki! Była najpiękniejszą, jaką kiedykolwiek widział! Nie mógł pomyśleć o Faerie z własnego klanu, który porównał! Jej małe szpiczaste uszy były jego pierwszą wskazówką, ale było coś jeszcze, czego nie mógł do końca powiedzieć.
Odrobina dzikości, która była kusząca i odurzająca. To musiało być to. Nie mógł wymyślić sposobu, w jaki mogłaby się jej przedstawić bez straszenia jej wstydem lub posyłania jej w pośpiechu, więc pozostał w swojej kryjówce, podziwiając śmiałe piękno stworzenia.
Tibbot był wysoki jak na wróżkę swojego klanu, kiedy jego skrzydła przyszły do ciotek, bały się, że nigdy nie poleci. Cztery stopy martwe, prawie tak wysokie jak człowiek. Dwa lata po ich pojawieniu się jego skrzydła zostały dobrze wykorzystane. Mógł nie tylko latać, ale był silny, szybki i uwielbiał wirować, obracać się i przewracać w powietrzu. To było jak oddychanie, przyszło mu tak łatwo.
Zmierzył ją w stosunku do swoich uroków. Była tylko o jeden lub dwa cale wyższa od niego, była sprawna i nieporównywalnie urocza. Nigdy nie miał trudności ze znalezieniem partnera, ponieważ sam był dość przystojny, więc z pewnością zaakceptuje go z niewielką zachętą. Tibbot doszedł do wniosku, że będzie dla niego cudowna i uśmiechnął się do siebie. Kiedy jego rozważania dobiegły końca, poruszyła się.
Jej dłonie spływały po ciele, powoli spuszczając zimną wodę ze skóry. Patrzył, jak unosi jedną nogę w powietrze i dociska jej dłoń na całej długości, pieszcząc z niej wodę, a potem robi drugą. Położyła się ponownie, jedną ręką pod głową, drugą na brzuchu. Takie stworzenie, muszę ją jakoś uwięzić.
Doświadcz jej. Pochylił się, gdy otworzyła oczy i rozejrzała się przez chwilę. Najpierw w tę, potem w drugą stronę, a potem w górę, w końcu za nią.
Zrobiłem hałas? Jestem pewien, że nie poruszyłem się ani o cal, ledwo oddychałem, czy nie, pomyślałem, na skraju paniki, bałem się jej wystraszyć. Nie opracował jeszcze swojego planu! Nie był gotowy na odkrycie! Ku jego uldze opuściła głowę i ponownie zamknęła zielone podglądacze. Dłoń na brzuchu uniosła się, powoli pieszcząc jak dotyk kochanka.
Aż do punktu środkowego między jej piersiami, a potem bardzo powoli, z wahaniem kreśląc piękne okrągłe kształty, zanim pieści sutek. Drażniła się z tym czerwonym, białym i różowym stworzeniem. Delikatnie pociągając za jeden sutek, gładząc drugą pierś, szczypiąc tam zaostrzony różowy kawałek. Jej usta się rozchyliły, a usta otworzyły się w spokojnym, radosnym wyrazie, jaki widział, gdy w taki sposób zadowalał kochanka. Ta ręka była zadowolona z pracy, którą tam wykonała i ruszyła dalej.
Po jej piersi i brzuchu poszły, jej nogi świętowały jego przybycie i rozchyliły się na tyle szeroko, by mogły się bawić. Tibbot widział tam piękny, jasny ślad kasztanowca, tak miękkie musiało być futro, szkoda, że nie było grubsze. Różowa szczelina była tak ładna i schludna, że jego oczy rozszerzyły się, gdy jej palce rozerwały mięsiste wrota.
To było tak kwiatowe i delikatne, że to małe, słodkie miejsce. Jej palce prześlizgnęły się po zarysie, zbadały trochę, zanim odpoczęły na szczycie i poruszyły się w kółko. Jej głowa pochyliła się na bok, mógł usłyszeć, jak oddycha gwałtownie i wydycha w przerwanych podmuchach. Środkowy palec zanurzył się w środku, a jej biodra kołysały się kilka razy, zanim cofnęły się i wróciły do potarcia wrażliwego miejsca, w którym złączyły się dolne usta. Oblizał wargi.
Muszę spróbować tego kwiatu. Musi być coś, co mógłbym wymienić, klucz, który zagwarantuje mi wejście do tej śliskiej, ładnej, kwiatowej bramy. Jego oczy rzuciły się wokół niej na skałę, na jeden brzeg, na drugi, a potem go znalazł! Ona nosi ubrania! Skromność musi mieć dla niej jakąś wartość. Ale w tym małym stosie jest ostrze, muszę być ostrożny.
Doszedł do wniosku. Bez chwili namysłu zeskoczył na brzeg, gdzie schowano jej zgrabny stos ubrań i ciężką bawełnianą torbę, wziął cały pakiet w ramiona i poleciał na środek basenu na dnie wodospadu. „Oi! To moje!” - zawołała rudowłosa istota, praktycznie zrywając się na równe nogi, kładąc małe dłonie na małych biodrach. Tibbot nie mogła powstrzymać się od uśmiechu na jej gniewną, nadąsaną twarz, jej ostra, naga postać była tak ładna i wymagająca. Pozostał w powietrzu, unosząc się nad wodą i poza jej zasięgiem.
„W mojej ręce są ubrania i inne rzeczy, więc nie mogą być twoje”. „Kurczę, co za poranek”, aby spotkać się z Faicką Oszustów i perwersyjną. ”. „Pervy?”.
„Tak, jak ludzie, którzy lubią naciągać ubrania i zmuszać innych, by patrzyli na buffa, wpatrując się w te niegrzeczne kawałki.”. Tibbot zastanowił się przez chwilę i skinął głową na zgodę. „Tibbot to perwersyjna Faerie.” „Tak, teraz, kiedy jesteśmy tego pewni, co trzeba zrobić, aby odzyskać moje ubrania?”. "Handel.".
„Co? Oddałabym cię, ale nic” - spojrzała na niego od stóp do głów po oblane czarne włosy. Jest przystojny, choć trochę chudy i dziewczęcy, pomyślała. Tibbot spojrzał na jej ciało, jego oczy spoczęły na jej lekko owłosionym kasztanowym kopcu.
„Smakuję twój kwiat, a potem oddaję ubrania”. Cofnęła się, odsuwając rękę na bok. Tibbot spanikował i prawie upuścił ubranie.
„Nie! Smakuję, liżę kwiat! Nie jedz! Robię rzeczy, które zaczynają się od pocałunków, kończą na oooh, aaaa!” - powiedział przesadnie, udając, że oferuje przyjemność. Zachichotała i uśmiechnęła się do niego, kręcąc głową. „Cóż, biorąc pod uwagę, że nie skończę, jesteś mi to winien. Możesz rozkoszować się moim kotem, dopóki nie poczuję się„ słonecznie w środku, a potem dostanę swoje rzeczy ”. Jej głos był słodki, jej akcent był równie śmiały jak ona i w przeciwieństwie do wszystkiego, co kiedykolwiek słyszał.
To było stworzenie o wyjątkowej okazałości. Tibbot nie był głupią Wróżką, wiedział, że musi poczekać, aby oddać ubranie, pomimo tego, jak bardzo chciał po prostu rzucić wszystko, rzucić się na nogi różowego i czerwonego stworzenia i polizać kwiat. Odwrócił się, poleciał w górę wodospadów i wbił jej wiązkę rzeczy między dwie skały na samej górze. Dotarcie tam zajęłoby jej dużo czasu, gdyby w jakiś sposób go oszukała. Kiedy się odwrócił, położyła się i znów się rozluźniła.
Oparła się na łokciu, a ona posłała mu złośliwy, zachęcający uśmiech. Wyślizgnął się z kryjówki i delikatnie opadł na nią. Ramiona owinęły się wokół niego, a jej usta znalazły się na jego chwilę. Pocałunki były ciepłe, oddychające, jej miękkie wargi były miękkie i zachęcające.
Odwrócił jej wysiłki na kilka mrugnięć, zanim skierował swoją uwagę gdzie indziej. Pozbawiony ust, pieścił pocałunki po gładkiej skórze jej szyi. Jego wargi zacisnęły się i przesunęły ku jej piersiom. Jego głowa była pełna, serce biło mu między uszami, że był tak podekscytowany, że ścisnął sutek między wargami. Sapnęła i przeczesała ręką jego włosy.
Jej ciało poruszyło się nieco pod jego świętowaniem, gdy machnął językiem jednym różowym pasemkiem, a potem skupił uwagę na drugim. Rozkoszowała się słodkimi doznaniami; jego język był szybki i zwinny. Jego ręce poruszały się w górę iw dół po jej bokach, a on poczuł na sobie lekkie pióro.
Wkrótce jednak okazała cierpliwość; „Kwiat! Ten różowy kwiat!” oświadczył, schodząc między jej udami. „Prosto w interesach” - odetchnęła z lekkim uśmiechem. „Mój rodzaj zboczenia; słodki i poręczny”.
„Nie trzeba już czekać!” Przesunął dłońmi po miękkim kopcu, a ona zadrżała. Futro było tak skąpe, tak miękkie, że było tak lekkie jak powietrze i idealnie czerwone gniazdo. Rozdzielił dwie połówki miękkiego ciała, aby odsłonić delikatny róż, który cenił, podobnie jak inne, które widział, ale było to wspaniałe.
Usta były idealnie wielkości, tylko na tyle duże, by zobaczyć wszystkie szczegóły, ale na tyle małe, by schować się w jej kopcu przyjemności. Mały kaptur na górze ukrywał pączek, o którym wiedział, że powinien starać się sprawić jej przyjemność, ale smakowanie było jego pragnieniem. Z początku ukrył w nim twarz, celebrując jej ciepło i wilgotność; gwałtownie wciągnęła powietrze.
Tibbot szarpnął się językiem, liżąc, eksplorując, dotykając każdej najmniejszej fałdy od dołu delikatnej szczeliny aż do jednej strony, a potem zaczynając od nowa i czując, pieszcząc drugą. Jej palce oplotły się, by splecić się z jego ciemnymi włosami, gdy unosiła się i westchnęła. Smakowało słodko, ale był też głęboki, pełny smak. Był mokry i elastyczny.
Jego język przesunął się na środek, rozciągając całkowicie, uderzając całość o róż, raz za razem, a ona wierciła się, wijąc pod jego uwagą. Kiedy zaczął wyczuwać drobny szczegół czubkiem języka, jej głowa przewróciła się i spojrzał na tę śliczną twarz w kształcie serca. Obracało się, jej klatka piersiowa, szyja, jej twarz stawały się różowe. Jej usta złączyły się, pozostawiając tylko niewielką dziurę w środku, aby wciągnąć duży powiew powietrza, gdy poczuł, że jest prawie gotowa do osiągnięcia punktu kulminacyjnego.
Ten wyraz, palcem jej skóry, pełnią warg i mocno zaciśniętych oczu, był czymś więcej niż mógł znieść. Jego pragnienie zmieniło się w jednej chwili i zerwał skąpe legginsy. Jego własne różowe narzędzie wypełniłoby ją, prawie na pewno, ale usta powyżej były tym, czego najbardziej pragnął. Tibbot podążył za jego potrzebą i podskoczył, wciskając kawałek przyjemności między jej usta, gdy tylko otworzyła oczy. Miała tylko chwilę, by zobaczyć, jak to nadchodzi i ku jego radości nie odmówiła mu.
Na początku było trochę chrząknięć, trochę denerwujących, ale nie odepchnęła go, gdy zanurzył swojego członka w jej ciepłych ustach. Jej czubek biegał tam i z powrotem wzdłuż kącika jej ust, gdy szła szybko do pracy. Potem nacisnął głębiej, a ona wydała odgłos wymiotny, zanim odepchnęła jego biodra.
Wziął podpowiedź, Faerie w jego wiosce też nie lubiły tej głębi, no cóż, większość z nich i tak nie. Zamknęła usta wokół niego i mocno ssała, przyciskając czubek języka do końca, strzepując go. Chwilę później znalazł się w niebie, gdy ona znów wbiegła w górę i w dół jej ust i ssała tak mocno, jak tylko mogła. Rytm był doskonały, a on napiął się, złapał ją za głowę i pchnął biodrami płytko z wielką prędkością.
Odsunęła się zbyt późno. Krzyczał z radości, gdy jego nasiona wybuchły na jej twarzy, włosach i piersiach. Nie miała czasu, by zejść mu z drogi. Przygryzła dolną wargę i szeroko otworzyła nogi, wskazując palcem wskazującym między nimi, wzywając go do powrotu do pracy.
Westchnął i spojrzał na nią z zadowolonym uśmiechem. Bez chwili wahania podskoczył i wzbił się w powietrze! Wróżka leciała z dużą prędkością do miejsca, w którym znajdowały się jej rzeczy, zabrała je i odrzuciła z powrotem nad głowę, upuszczając przedmioty na skale wokół siebie. Zachichotał i odwrócił się, trzepocząc w dół rzeki. Słyszał jej krzyk; „Oi! Nie dostałem mojego! Pospieszyłem tylko, aby cię wykończyć, abyś mógł mnie słonecznie po zakończeniu! Grotty darni!”. Sylvia zanurkowała z małej, płaskiej kamiennej wyspy do wody i zmyła z niej ziarno Faerie, uważając, aby nie wyciągnąć jej z włosów.
Musiała wziąć kostkę mydła z paczki, żeby dokończyć kleistą robotę. Popłynęła z powrotem na skałę, zsunęła wodę ze skóry i przez chwilę siedziała, czekając, aż słońce skończy ją wysuszać. „Krwawy chłopiec Fae.
Będąc w jego rodzaju, powinienem był wiedzieć, że to wszystko o nim. Nie odnalazłem mojej radości na zawsze. W końcu mam trochę szansy opuszkami palców i on przychodzi, obiecuje wysłać mnie do glowin „chwała, ale w ostatniej chwili wbija mi swoją męskość w gardło. Cholera jasna, nie mogę znaleźć dobrej gadki, która by mnie uratowała” - mruknęła do siebie, gdy zaczęła przeglądać swoje rzeczy.
Były tam jej czarne, giętkie skórzane buty na udzie, wraz z obcisłymi czarnymi skórzanymi spodniami, kilkoma skąpymi cienkimi stringami, białym topem z jedwabnego kantaru i czarną skórzaną kamizelką z rękawami pasującą do jej butów. Para była świetnym prezentem, stworzonym właśnie dla niej. Kamizelka była na tyle długa, że mogła pomieścić trzy cale poniżej jej piersi, kilkakrotnie sznurowana z przodu, a rękawy były ciasno dopasowane do nadgarstków.
W środku była nawet cudowna jedwabna podszewka z wszytymi tajemnymi kieszeniami. Jej krótki miecz, pasek i temblak były tam również z jej pensami, torbą na strzał i plecakiem podróżnym ze wszystkimi dodatkowymi majtkami, jedzeniem i innymi zapasami. Miała nawet srebrny pas amuletów, monet i medali. W pełni spodziewała się, że Faerie ucieknie, biorąc pod uwagę jej połysk, jak słodko zabrzmiało, gdy wszystkie medale, uroki i monety złączyły się i zabrzęczały. Mimo wszystko zrobił coś bardzo cennego, ale przynajmniej miała wszystkie swoje rzeczy.
W porządku zostawił coś w handlu. Mało tego, że powinien był dać coś zupełnie innego, nie może uwierzyć, że nie wytrzymał końca! Wydawał się tak zuchwały, że spadł na mojego kota, pomyślała, kręcąc głową. Przyszło jej do głowy, że jest na środku rzeki, będzie musiała użyć odrobiny magii, żeby się przedostać, jeśli chce się tam ubrać.
Wzruszyła ramionami i zaczęła się ubierać. „Równie dobrze mogę to wykorzystać do czegoś. Nie tak, że dostanę skrzydła”. Pomimo tego, że była w połowie Faerie, jej starsi powiedzieli jej, że jej strona Leśnych Elfów uniemożliwi jej wyhodowanie skrzydeł. Jako dziewczyna, która była przygnębiająca, ale gdy dorastała w wieku kobiecym, zdała sobie sprawę, że odziedziczyła wiele innych darów po swoim pochodzeniu z Faerie.
Jej uroda była tylko wierzchołkiem góry lodowej. Została wychowana przez Leśne Elfy, byli jedyną rodziną, jaką znała i uważała cały swój cygański klan za bliskich krewnych. Dobrze było być Cyganem przez większość czasu.
Zobaczyła każdy koniec Westward Green, spokojniejszego jądra lasu. Niestety nie trwało to wiecznie. Wcześniej w jej klanie były inne mieszane krwi. Były zazwyczaj najładniejsze i miały niesamowity potencjał.
Wielu stało się bohaterami swojego klanu, ale rzadko znajdowali swoje przygody podczas podróży ze swoim ludem. Z każdym pokoleniem rodziło się tak niewiele mieszanych krwi. Jako jedyna w swoim klanie miała taki rodowód, ponieważ mieszanie się linii krwi było bardzo rzadkie. Ta dwójka rodziła się dość często, o podobnej wysokości i atrakcyjności, ale potomstwo nie było częstym rezultatem takiego połączenia. Już jako dziecko wiedziała, że jest inna.
Jej towarzysze byli jednak mili, a dzieciństwo było szczęśliwe. Gdy wyrosła na kobietę, różnice stały się jeszcze bardziej zauważalne. Klan nadal bardzo ją akceptował, ale szepty o jej niewykorzystanym potencjale były coraz bardziej obecne.
To, wraz z rosnącym pragnieniem wędrówki, jej pragnieniem wyruszenia w przygody jak dawne Elfy i zobaczenia świata wzmocniły jej pewność, że nie będzie mogła długo podróżować ze swoim ludem. To była smutna prawda o jej istnieniu i zaprzecza jej tak, jak mogła, była przeznaczona na samotny wyprawę w świat w poszukiwaniu przygody, czegoś, co ją podnieci, powie jej klanowi i zaspokoi potrzeby, których często czuła się niewolnikiem. Czasami trudno było oprzeć się myślom o życiu z ludem.
Będąc dorosłym, najpiękniejszym i najbardziej zmysłowym ze wszystkich kobiet w jej wieku w swoim cygańskim klanie, w obozie wędrownym liczącym około trzystu osób, mogła zostać i mieć każdego mężczyznę, którego zapragnie. Czasami posuwała się nawet do dokuczania towarzyszom, kładąc się zamiast tego do łóżka z kobietami. Nikt jej nie odmówi, a ona flirtowała z nimi wszystkimi. Była trudną uczennicą, więc jej starsi jej powiedzieli i nauczyli się wiele z tego, czego wszyscy musieli nauczać.
Zakwestionowała jeszcze bardziej i zignorowała wszystko oprócz najszczerszej etykiety. Jej potrzeba informacji o świecie poza tym, co wiedziała, była nienasycona. Nie cierpiałaby żadnych uprzejmości, przepychu ani ceremonii, gdyby oznaczało to, że będzie musiała poczekać na to, czego chce. Jej apetyt był żarłoczny. Pragnęła nowych widoków, przeszła wieczorem coś, co nazywała „znośnymi partnerami”, co nigdy tak naprawdę jej nie zadowoliło i zawsze chciało doświadczyć nieznanego.
Starsi otrzymali od niej jedną wiadomość po wysłuchaniu jej najnowszego pomysłu na poszukiwanie: „Idź, sam będziesz genialny. Znajdziesz nowych przyjaciół, nowe rzeczy, dokonuj wspaniałych czynów, o których będziemy śpiewać przez cały czas! Nic się nie wydarzy, jeśli zostaniesz tutaj, więc idź i nie bój się być sobą. Nie jesteś ukrytą ani łatwą do przejścia rzeczą jak kameleon. Jesteś pięknym niezapomnianym stworzeniem i im więcej się zobaczy, tym lepiej.
”. Ponad dekadę wcześniej, kiedy była jeszcze dziewczynką, która zaczęła rodzić kobiety, ona i jej rodzina zostali złapani przez mężczyzn króla Moracora. Uznani za cennych niewolników zostali uwięzieni w księżniczce Allestra, której ojciec. król został zabity wraz z resztą jej rodziny. Sylvia i jej rodzina zdołali uciec.
Były małe, szybkie, ale księżniczka nie mogła za nimi podążyć. Sylvia straciła tak wielu ludzi, których kochała, kiedy ludzie Króla po raz pierwszy zaatakowali ich karawanę. Głęboko sympatyzowała z Allestrą, a jej myśli wędrowały po tym, jak utknąć w wysokiej wieży, w niewoli króla znanego z chciwości i okrucieństwa. To był jej świetny pomysł na przygodę: udać się do miasta Thaldis i znaleźć sposób na uratowanie przyjaciółki, jeśli nadal chce ratować.
Kiedy była ubrana, obejrzała się. Pas miecza wisiał dokładnie tak, jak lubiła; na biodrach, przewieszony nisko w bok. Jej czarne buty zostały dokładnie zaciśnięte za pomocą skórzanych rzemieni, które biegły po wewnętrznych udach, jej sznurki wisiały nisko pośrodku, gdzie skórzane sznurówki splatały się razem, aby utrzymać legginsy, i znacznie wyżej po bokach, aby ukryć sznurki jej majtek najbardziej czasu. Jej brzuch był odsunięty daleko od pępka, tak jak wolała.
Odetchnęła głęboko, powoli, a potem wypuściła powietrze przez małą dziurę, którą zrobiła ustami. „Czas magiczny”, powiedziała sobie. Brzegi tętniły życiem. Zamykając oczy, poczuła to jak ciepły uścisk.
Zapach drzew, świeża ziemia i chłodny powiew wydobywający się z wody powiedziały jej, że w tej małej części świata wszystko było tak, jak powinno. „Należy nawet chłopiec Faerie. Cholerny tyłek,” wyszeptała do siebie. Kręcąc głową, pozbyła się frustracji ze swojego umysłu.
Kilka powolnych, głębokich oddechów później była gotowa. Otworzyła oczy i szybkim biegiem przeskoczyła w połowie drogi między nią a brzegiem, co najmniej piętnaście stóp, a potem przeskoczyła resztę powierzchni wody między nią a brzegiem. Klaskając i potrząsając biodrami, powodując, że jej srebrny pas z drobnymi monetami i urokami drżał, dopingowała się. „Cygańska krew Fae powstrzymuje szczęście przed odwróceniem się na długo!” płakała, obracając się na pięcie twarzą do lasu i rozpoczynając swój długi bieg przez jego zielone głębiny. „Następnie zatrzymaj się w Thaldis, gdzie natura nie jest pewna, czy jest to piaszczysta pustynia, czy zielone, pionowe drzewa” - wykrzyknęła do siebie, odnosząc się do miasta graniczącego między głębokim lasem a daleko sięgającą jałową pustynią.
Szczęście, które poczuła pod koniec swojej długiej podróży, zabarwione było niepewnością i strachem. Nigdy nie była poza lasem, nie miała żadnych przyjaciół spoza swojego klanu i nie miała skrzydeł do rozruchu. Trudno jej byłoby zdobyć przychylność lub zaufanie prawie każdej Faerie w okolicy, nie w tym momencie, że miało to istotne znaczenie. Sylvia wiedziała, że rzeka stanowi koniec terytorium elfów i faerie.
Będzie musiała bardzo uważnie patrzeć wysoko na drzewa, aby je znaleźć, a nawet wtedy mogą nie być życzliwe. Ta część lasu pachniała trochę jak ciemniejsze stworzenia lasu. Tacy, którzy skakali nieostrożni podróżnicy, niszcząc swój sprzęt, jedząc czasami swoje konie, a nawet ich panów.
Przesunęła swoją małą paczkę na plecach, ustawiając ją w dobrym miejscu, gdy biegła energicznym tempem. Nie był potrzebny żaden koń, weszła lekko do lasu, znała leśne drogi i szła jak każde inne spokojne stworzenie. Coś na dwóch nogach miałoby trudności z złapaniem jej. Podróż dobiegała końca; przygoda właśnie się zaczynała….
Mężulek niechętnie zgadza się na spełnienie fantazji swojej żony...…
🕑 19 minuty Seks oralny Historie 👁 2,616Patrzyłem na usta mojej żony, kiedy bez wysiłku wsuwała i wysuwała mojego kutasa. Wydawało się, że wszystko jest w zwolnionym tempie. Jej usta były mocno zaciśnięte wokół mnie, gdy…
kontyntynuj Seks oralny historia seksuMłoda kobieta próbuje spełnić swoją fantazję przed końcem świata.…
🕑 3 minuty Seks oralny Historie 👁 1,121„Zegar nie może być prawidłowy. Och, mój Boże. O której... poczekaj, kurwa, w sobotę. Sobota! Jestem taki pomieszany, a co jeśli nie tak?” Cielesna i przesadnie płeć 23-latka szepnęła…
kontyntynuj Seks oralny historia seksuJohn oczywiście nie był zbyt bystry, ale bardziej martwił się imprezami i kondycją. Był dość wysoki i muskularny, przyciągał wzrok Scarletta pomimo braku inteligencji. Od czasu swojego…
kontyntynuj Seks oralny historia seksu