Zainspirowany tajemniczością i wyrafinowaniem Stephanie, naszej własnej pięknej kociej fantazji.…
🕑 59 minuty minuty Seks grupowy Historie„DJ Stephanie… czy DJ Stephanie gra tu dziś wieczorem?” – Ach, Stephanie, nie, nie. Jutro o dziewiątej. W takim razie wracaj. Mick uśmiechnął się i zamrugał mocno, patrząc w błyszczące, ciemnobrązowe oczy mężczyzny. Oczy osadzone w owłosionej, brązowej twarzy z Morza Egejskiego, otoczonej olśniewająco białą ścianą.
Mężczyzna przed chwilą wyłonił się z kwadratowych, czarnych drzwi u szczytu krótkich schodów w odpowiedzi na dzwonek. Odwrócił się, szybko zszedł po schodach i nie oglądając się za siebie dodał: „O dziewiątej ok. Jutro, Savato”, po czym zniknął, cicho zamykając za sobą drzwi. Mick nadal patrzył na drzwi przez kilka sekund po odejściu mężczyzny.
Jej proporcje i położenie wskazywały, że nie zawsze prowadziła do klubu nocnego, ale prawdopodobnie do piwnicy. Nie mógł sobie wyobrazić, aby jakikolwiek architekt lub budowniczy wybrał kwadrat jako kształt drzwi, podczas gdy prostokąt tak dobrze nadawał się do tej funkcji. Trudno było powiedzieć, czym kiedyś mógł być ten budynek, ale było to typowe dla tej części Lindos, gdzie stare, starożytne, ultranowoczesne i kilka dziwacznych hybryd wszystkich trzech istniało obok siebie w niełatwym sojuszu . Odwracając się, poszedł z powrotem ulicą, niewyobrażalnie nazwanym Othosem Venizelosem, po czym zatrzymał się i obejrzał. Ściana była ogromna, miała co najmniej cztery lub pięć pięter, wyraźnie pozbawiona plakatów i politycznych graffiti, nieskazitelnie biała i całkowicie pozbawiona cech charakterystycznych, z wyjątkiem tych kwadratowych czarnych drzwi, osadzonych jak otwarte usta gejszy bez twarzy, po której szedł.
Simone, Holenderka z hotelu, opowiedziała mu o klubie zeszłej nocy przy smażonych kalmarach, zimnym amstelu i wiejskiej sałatce. Natknęła się na nią pewnej nocy, gdy była na mieście z kilkoma dziewczynami z Marsylii. „Miejsce z tylnymi drzwiami”, powiedziała swoim słodkim głosem z holenderskim akcentem, „To dziki Michael, pokochasz to”.
Wziął głęboki wdech chłodnego poranka, po czym zdjął okulary przeciwsłoneczne, by zdmuchnąć małego chrząszcza z jednej z soczewek. Pod okularami znajdowały się duże, jasnoniebieskie oczy, które naturalnie zwęziły się, gdy napotkały jego mocny, lekko orli nos. W dolnej części jego twarzy kanciasta szczęka i lekko rozwidlony podbródek były dopasowane do szerokich, szeroko zarysowanych ust, ust przyzwyczajonych do szczerzącego się zębami.
Był wysportowany i wysportowany, miał dwadzieścia pięć lat, ale wyglądał na młodszego, przynajmniej tak twierdziła większość ludzi. Gęste kosmyki falujących blond włosów, zwykle utrzymywanych na miejscu, jak teraz, przez czepek, opadały na szerokie, okrągłe ramiona. Zbliżał się koniec drugiego tygodnia pobytu w starożytnym mieście Lindos na wyspie Rodos na Morzu Egejskim. To był jego siódmy tydzień w Grecji iw ciągu następnych kilku tygodni planował udać się na północ, aby odwiedzić piękne południowe wybrzeże Turcji, zanim ostatecznie uda się na północny zachód do wybrzeża Jońskiego i od dawna planowaną pielgrzymkę do Gallipoli. Lindos było osobliwie pięknym miastem o długiej historii.
Kilkakrotnie w swojej historii był zdobywany, wyzwalany, ponownie zdobywany, niszczony i odbudowywany z piaskowca, marmuru, cegły i betonu. Ale i tak miało swój urok, szczególnie w ciasnych uliczkach, wielowarstwowych domach i wąskich uliczkach starej dzielnicy, w której mieścił się pensjonat Kyrii Barbary. Urocza, dostojna staruszka mieszkała pozornie sama, gdyby nie jej tymczasowy personel, w pięknie odrestaurowanym trzystuletnim domu kupieckim. Znalazł go podczas poszukiwań noclegu w dniu przyjazdu na Rodos. Wymieniony dość skromnie jako Rent Rooms Penelope, spodziewał się jakiegoś bezdusznego bloku mieszkalnego zbudowanego w latach osiemdziesiątych, a nie pięknego i wygodnego hotelu, który nazwał domem, a przynajmniej bazą domową.
Bolały go stopy i czuł lekkie poparzenia słoneczne napinające skórę na karku. Znowu zaburczało mu w brzuchu, dodając głód do ogólnego chóru doznań i choć stłumiony, kolejny pierwotny impuls prześladował jego umysł, jak głos we śnie, w którym był napalony. Przyszło mu do głowy wers Jima Morrisona z piosenki Doorsów: „są tylko cztery sposoby, aby to rozwikłać, jeden to sen, a drugi to podróż”. „Cóż, oto jestem Jim, ale jestem tak roztrzęsiony jak zawsze”. Nie pamiętał, jakie były pozostałe dwa sposoby.
· W sobotę po południu Mick relaksował się na pięknej, piaszczystej plaży, która znajdowała się w odległości krótkiego spaceru od siedziby Kyrii Barbary. Bezchmurne, błękitne niebo w połączeniu z chłodnymi, czystymi, turkusowymi wodami wschodniego wybrzeża wyspy zawsze go uwodziły. Była to scena o ponadczasowym splendorze, jaką może zaoferować tylko Morze Śródziemne.
Miał ze sobą mocno poobijany egzemplarz Geralda Durrella Refleksje na temat morskiej Wenus Geralda Durrella, a teraz zwrócił się do fragmentu, który jego ojciec ujął w nawias: Siedzi teraz w muzeum na wyspie, skupiona na własnym życiu wewnętrznym, z powagą medytując na dziełach czasu. Dopóki jesteśmy w tym miejscu, nie uwolnimy się od niej; to tak, jakby nasze myśli musiały być na zawsze splamione jakimś jej własnym mrocznym światłem. Przejście odnosiło się do starożytnej rzeźby kobiety wyciągniętej z morza rybaka, która obecnie jest centralnym elementem muzeum. Poobijany i poplamiony, ale wciąż piękny; jej tożsamość nigdy nie budziła wątpliwości, jest Afrodytą, boginią miłości, narodzoną na nowo, tak jak pierwotnie, z piany morskiej.
Mick planował odwiedzić muzeum w nadchodzących tygodniach, ale na razie leniwe rozkosze plaży były zbyt kuszące. Lindos było popularne wśród turystów z całego świata, ale przeważali mieszkańcy Europy Północnej i Amerykanie. Podczas swoich podróży spotkał już kilka miłych dziewczyn; dodanie strony lub dwóch adresów e-mail i znajomych z Facebooka do swojego dziennika podróży. W Lindos poznał Simone pierwszego dnia w Rent Rooms Penelope.
Właściwie zaraz po tym, jak się zarejestrował, zeszła po schodach i przywitała się z nim. Jej urocze piegi i ciepły uśmiech, złocista opalenizna, jasnozielone oczy i truskawkowo-blond włosy zrobiły natychmiastowe i trwałe wrażenie. Odwrócił ręcznik plażowy, by spojrzeć na grupę francuskich turystów w pobliżu; łapiąc kilka linijek ich animowanego przekomarzania się. Uśmiechnął się, po czym spojrzał na zegarek; Nie pozostaje nic innego, jak wrócić pod prysznic, napić się kawy po turecku i może zjeść kawałek pysznej baklavy Kyrii Barbary.
Pozostawienie za sobą zimnej, mokrej australijskiej zimy było łatwe i chociaż nie mógł oddać się swojej pasji do surfowania na Rodos, plaże i nocne życie wyspy były wystarczającą rekompensatą. Wędrował powoli cichymi, bielonymi ulicami, leniwie przesuwając dłońmi po starożytnych kamieniach. Dwór starego kupca został wkomponowany w wąską, łatwą do obrony ulicę.
Dom miał ciężkie żelazne drzwi, które wychodziły na łukowatą loggię. Chłodny półmrok loggii był mile widzianą wytchnieniem od kurzu i upału ulicy, a on nigdy nie omieszkał zauważyć i delektować się zapachem starożytnego domu, czasem pachnącym cynamonem i goździkami lub pieczoną jagnięciną i rozmarynem, innym razem aromatycznym aromatem słodka bazylia, dziki tymianek i czosnek. Było to miejsce do skarbu, oaza spokoju i chłodna oaza pośród blasku lipcowego słońca. Mick wszedł teraz po krótkich schodach do ogrodu na dziedzińcu. Ogród był otoczony z każdej strony oknami pokoi gościnnych z kratowanymi winoroślami, które zapewniały trochę prywatności przebywającym w nich.
Usiadł przy jednym ze stołów ogrodowych i zerknął w stronę kuchni. Rzeczywiście, Kyria Barbara już go widziała. Uśmiechnęła się słodko i swoim łamanym angielskim zapytała, czy nie chciałby się napić albo coś zjeść. Wkrótce skosztował jej cudownie bogatej, gorzkiej kawy; idealnie uzupełniona słodką, orzechową, nasączoną syropem baklavą. „Co może być lepszego niż to?” Kiedy szeptał to do siebie, kątem oka zauważył lekki ruch.
Spoglądając w górę, dostrzegł Simone w oknie na górnym piętrze. Patrzyła w lustro wiszące przy wdowie i czesała swoje długie blond włosy. „Ale cicho! Jakie światło z tamtego okna się łamie?” Odwróciła się na chwilę plecami i wtedy zauważył, że jest topless. Prawie by jej to nie obchodziło, ponieważ często opalała się topless na plaży.
Ale w jakiś sposób, tu i teraz, ciche, domowe otoczenie dodało cudownej nuty intymności do wspaniałej sceny. Odwróciła się ponownie i tym razem zobaczył jej dojrzałe, pełne piersi, kołyszące się w rytmie jej włosów i ciała. Na chwilę ich oczy się spotkały i Simone uśmiechnęła się, po czym zniknęła z powrotem w cieniu pokoju.
Teraz jego głos wzniósł się i wdarła się w niego nuta poetyckiej wielkości, gdy zwracał się do pary zakochanych jaskółek, które usiadły na kratce: „Jasność jej policzków zawstydziłaby te gwiazdy, Jak światło dzienne rzuca lampę; jej oczy w niebie powietrzna okolica płynęła tak jasno, że ptaki śpiewały i myślały, że to nie noc!” Ale ptaki po prostu tam siedziały, niewzruszone i patrzyły na niego z góry. – Nie lubisz Szekspira, co? Nadszedł wieczór, odganiając upał i blask słońca i niosąc ze sobą perspektywę udanej nocy. Mick ponownie usiadł i czekał przy swoim zwykłym stoliku na dziedzińcu, rozkoszując się przyjemną, księżycową atmosferą. Po kolacji wziął prysznic i szybko się ubrał, zapominając, że Simone i kilku innych zaproszonych przez nich gości prawdopodobnie nie spieszyło się z przygotowaniami.
Mimo to atmosfera w starym domu była cudowna i starał się wyobrazić sobie część jego długiej, burzliwej historii. Zobaczył ciemne oczy obserwujące go z cienia i wyobraził sobie błysk stali i połysk jedwabnych szat. Były tam ciemne, zawoalowane kobiety o niespokojnych, namiętnych oczach i mężczyźni, których wyniosłej arogancji mogła dorównać jedynie ich próżność i żądza krwi. Czy to były zagubione duchy Lindos; błąkające się duchy starożytnego miasta na próżno szukające uwolnienia od swoich udręk? - Hej, mam nadzieję, że nie kazałem ci czekać zbyt długo. Piękny uśmiech Simone odpędzał teraz duchy równie skutecznie, jak słońce odgania noc.
Odwróciła się, wykonując ładnie zaimprowizowaną choreografię; uwodzicielsko kołysząc biodrami, machając rękami, pięściami i łokciami. Potem zawirowała swoimi długimi złotymi włosami i skończyła, by spojrzeć na niego z włosami zakrywającymi jedno oko. Roześmiał się z uznaniem. „Nie jesteś fanem Pussycat Dolls, prawda, Simone?” „Ha! Te zdziry bez talentu. Nie ma mowy”, zachichotała, odchodząc od niego.
Teraz jego oczy mogły objąć całą jej postać; miała na sobie czarny top bez ramiączek z luźnym sznurowaniem z tyłu, który pięknie eksponował jej silne ramiona i kusząco eksponował brzuch. Czarne buty na wysokim obcasie stukały rytmicznie w kamienne płyty chodnikowe, ale to, co miała na sobie poniżej pasa, sprawiło, że natychmiast rozebrał ją wzrokiem. Była to obcisła kreacja z błyszczącej czarnej skóry, która sięgała jej do kostek. Sznurowanie z czarnego sznurka biegło po obu stronach, pozostawiając pyszny, szeroki na cal pasek ciała odsłonięty od talii aż do dołu.
To była najseksowniejsza para skórzanych butów, jakie kiedykolwiek widział. Mogła nosić pod nią stringi, ale najwyraźniej nie było śladów majtek. Jej widok w pełni zaprzątał jego myśli, kiedy stał i obserwował, jak powoli idzie w stronę schodów prowadzących na loggię. Odwróciła się, gdy lekki wietrzyk złapał jej włosy i posłał przez nie falę, wysyłając jednocześnie mrowienie w dół jego kręgosłupa.
„Będziesz tak stać całą noc, Mick?” — zapytała z udawaną zniecierpliwieniem. Mick nagle odzyskał zmysły, podbiegł do niej na odległość kroku i spojrzał w dół na jej złote kaskady na jej dziarski, odziany w skórę tyłek. - Człowieku, wyglądasz wspaniale - wyszeptał jej za uchem. „Dlaczego dziękuję, panie Jones”.
Odpowiedziała formalnie. Następnie podała mu ramię. „Czy możemy chodzić, jak mówisz… patrzeć?” „Mais oui ma belle”. Ramię w ramię zeszli ciemnym łukowatym sklepieniem loggii i wyszli przez drzwi.
Ulica była stosunkowo cicha, bo było jeszcze wcześnie, ale kilka osób, które mijali, wydawało się iść w tym samym ogólnym kierunku – w stronę małego portu w mieście. Nocne życie miasta koncentrowało się wokół tego szesnastowiecznego portu, przestronnego rynku, a zwłaszcza wzdłuż Othos Venizelos i jego licznych bocznych uliczek. Zgiełk tej części Lindos rzadko zdawał się cichnąć, a sobotni wieczór, jak w większości rejonów Grecji, był czasem na zabawę i interesy. Rzeczywiście, wszystkie restauracje i kawiarnie, które mijali wzdłuż Othos Venizelos, wydawały się przepełnione. Kiedy skręcili w ostatni zakręt, Mick natychmiast poczuł pulsowanie w ziemi.
Na początku słabo, potem narastająco; było jak bicie ogromnego serca jakiegoś pierwotnego lewiatana albo puls samej Ziemi. W końcu dotarli do przeciwległego końca ulicy, gdzie olbrzymia pusta ściana majaczyła biała jak bielony marmur i prawie idealny kwadrat, gdyby nie mały czarny skrawek portalu, również kwadratowy, zagnieżdżony poniżej. Mimo że grupka ludzi w większości zasłaniała drzwi, Mick nie mógł się oprzeć myśli, jakie to było nie na miejscu, jak wejście do mrowiska tylko na potworną skalę. Wkrótce dołączyli do tłumu ludzi, który zebrał się przed drzwiami klubu Luna.
Gdy to zrobili, aromaty śródziemnomorskiej nocy ustąpiły miejsca aromatom Tommy'ego Hilfigera, Chanel, D&G i innych, których marek można było tylko zgadywać. Wraz z zapachami mody odeszły pomalowane oczy, lśniące wiśniowe usta, podskakujące loki, kaskady złota, ognia, kasztanów i lśniące czarne wodospady włosów; spływające na nagie ramiona i giętkie, opalone ramiona. Uwaga Simone również szybko skupiła się na przylegających do piersi białych podkoszulkach i T-shirtach z nadrukami, pod którymi falowały mięśnie, oraz na obcisłych dżinsach i nabijanej ćwiekami skórze. Jej wzrok zatrzymał się na przyciemnianych zarostem brodach i bokobrodach, na lustrzanych okularach przeciwsłonecznych i delektowała się kwaśnym posmakiem wody po goleniu. Do widoków i zapachów tego tłumu ciał dołączyło zamieszanie dźwięków, ale kiedy stali naprzeciw czarnych kwadratowych drzwi, zaczęło się to zmieniać w szepty i chichoty, gwizdy, pomruki i śmiech, a potem fragmenty niemieckiego, francuskiego, angielskiego i co mogło być polskie, czeskie lub madziarskie.
Mick położył dłoń na ramieniu Simone. Kiedy podniosła wzrok, powiedział: „Całkiem spory tłum”. – Mmm – mruknęła Simone. – Jake i kilku innych powinno tu być trochę później. Będę ich miał na oku.
Skinęła głową w chwili, gdy tłum zaczął się poruszać. Po kilku krokach naraz wkrótce znaleźli ich schodzących po kamiennych schodach do zaskakująco przestronnego podziemnego pomieszczenia. Za długim kontuarem stał mężczyzna o ogorzałej twarzy, którego Mick spotkał poprzedniego dnia. Towarzyszyły mu dwie ciemnowłose dziewczyny, które mogłyby być bliźniaczkami jednojajowymi, gdyby były tego samego wzrostu.
Wejście do klubu kosztowało dziesięć euro. Gdy Simone sięgnęła do kieszeni po pieniądze, Mick powstrzymał jej rękę. "Zapłacę." Dał pieniądze wyższej z dziewcząt, która uśmiechnęła się do niego mechanicznie, mówiąc dziwnie akcentowaną angielszczyzną: „Przyjdź do mnie, jeśli chcesz, żeby znaczek wyszedł później”. "Dziękuję." „Och, Michael, jesteś prawdziwym dżentelmenem” Simone zachichotała, po czym dodała: „Ok, przyniosę nam trochę drinków.
Czy piwo jest w porządku?” "Jasne." Gdy wyszła, zaczął przyglądać się szczegółom pokoju. Ściany zbudowano z dużych prostokątnych bloków różnej wielkości, które zostały cienko otynkowane i pomalowane na biało. Cała przestrzeń mogła kiedyś być piwnicą lub hipogeum, teraz było to sugestywne słowo.
Klub był gustownie, choć skromnie udekorowany chromem, z przewagą czerni i zieleni. Ultranowoczesne, ale wyglądające na wygodne meble w duńskim stylu były rozsiane wokół okrągłego parkietu tanecznego, za którym znajdowało się stanowisko DJ-a. Było kilka dużych ekranów plazmowych i kilka dyskretnych kamer CCTV.
Daleka ściana była całkowicie pokryta czarną boazerią, która mogła być zrobiona z grubej gumy. Miał dziwnie organiczny wygląd, przypominający Mickowi segmenty jakiegoś ogromnego owada. W jego miejsce wstawiono znak zakrzywionej, jasnoniebieskiej rurki neonowej LUNA. Klub oczywiście dysponował również dobrym zestawem głośników, które potrafiły wypompować bas, nie tracąc przy tym żadnych subtelniejszych szczegółów muzyki. Wreszcie, był duży bar przy większej części jednej ze ścian, gdzie Simone rozmawiała teraz z blond barmanką.
Zauważył, że dwóch facetów siedzących za nią już patrzyło na nią od niechcenia. „Zabij ich Simone,” szepnął do siebie. Ludzie nadal schodzili po schodach i wkrótce większość stołów wokół niego była zajęta w małych grupach. Usiadł przy jednym małym stoliku i nadal chłonął atmosferę. Wyglądało na to, że Luna była nowa; był nieskazitelnie czysty, aw powietrzu unosił się słaby chemiczny zapach, jakby wszystko wokół niego dopiero co zostało rozpakowane.
Zerknął w bok i odwrócił głowę do tyłu tylko po to, by zobaczyć powolne zbliżanie się pary obcisłych, odzianych w skórę bioder. „Oto twoje piwo”. „Dzięki kochanie, Heineken też, super!” „Nic oprócz tego, co najlepsze dla mojego chłopca”. Simone elegancko usiadła naprzeciwko niego.
Tłum wciąż się powiększał i wkrótce było więcej ludzi stojących niż siedzących. Niewyraźna muzyka w tle została zastąpiona głośniejszym, napędzanym basem rytmem. Simone, podnosząc głos, powiedziała: „Dostałam wczoraj e-maila od Brada…”. Nagle przerwała i wbiła wzrok w swoją szklankę szkockiej na kamieniach. Niepotrzebnie zamieszała kostkami lodu małą słomką, po czym spojrzała na niego.
Czekał na resztę zdania, ale ta nie nadeszła. Zamiast tego uśmiechnęła się do niego smutno, a on spojrzał na nią ze współczuciem. Brad był nieobecnym chłopakiem Simone. Miał lecieć do Grecji, aby dołączyć do niej za tydzień lub dwa, ale wydawała się być raczej ambiwalentna w stosunku do ich związku i rzadko mówiła o nim pozytywnie.
Żadne dalsze słowa nie padły między nimi i nadal sączyli drinki i obserwowali tłum, po czym Simone zobaczyła, że skończył piwo. „Podać ci jeszcze jedną, czy zatańczymy?” Widząc, że jej nastrój się poprawił, powiedział: „Zatańczmy”. Kilka osób, głównie kobiet, było już na parkiecie, a kiedy Mick i Simone dołączyli do nich, kilka z nich uśmiechnęło się do niego, pozwalając ich oczom zatrzymać się na tyle długo, by było to sugestywne.
Odwzajemnił grzeczny uśmiech, ale uwaga kobiet nie skupiała się na nim. Obecność Simone była najwyraźniej tego powodem. Nigdy tak naprawdę nie widział Simone tańczącej przez te dwa tygodnie, odkąd ją znał, ale domyślał się, że była w tym równie dobra, jak we wszystkich aspektach fizycznych. Spontaniczne ruchy choreograficzne i krótkie energiczne układy, którymi często go obdarowywała od czasu ich pierwszego spotkania, były naprawdę inspirujące, co skłoniło go do żartobliwego porównania jej z niektórymi mniejszymi gwiazdami popkultury.
Na początku tańczyli blisko siebie, a muzyka tworzyła ciepłą, intymną atmosferę. Przez cały ten czas nie mógł się nadziwić, jak jej piękne zielone oczy zdawały się wyłapywać nawet słabe światło w pokoju i błyszczeć nim. Ale wyglądała równie seksownie, gdy linie i uderzenia w muzyce przyciągały jej uwagę i zamykała oczy, jakby chciała nad nimi medytować.
Teraz powoli odsunęła się od niego, a on patrzył, jak kręci się w kółko przez kilka minut, z trzęsącą się głową, wirującymi włosami i napinającymi ramionami. Cofnął się o krok, żeby lepiej ją widzieć, ale kiedy to zrobił, przestała się obracać i znów się do niego zbliżyła. „Mmm, zaczyna mi się tutaj podobać.
Nieprawdaż?” - Tak, to eleganckie miejsce, w porządku - skinął głową. Jej niefrasobliwy entuzjazm sprawił, że się uśmiechnął i wzięła go za rękę. Podobnie jak wielu facetów, Mick zwykle miał trudności z odprężeniem się na parkiecie, by w pełni cieszyć się tańcem. Ale dzięki zachęcającym uśmiechom Simone, aprobującym skinieniom głowy i ciepłym pieszczotom jej dłoni, szybko poczuł się znacznie mniej skrępowany i pozytywnie wzmocniony. Tańczyli przez trzy utwory, pod koniec których na parkiecie zrobiło się dość tłoczno.
Simone następnie wskazała, że powinni zrobić sobie przerwę. Ponieważ ich mały stolik był już dawno zajęty, udali się do baru. "Co byś chciał?" – zapytał Mick.
"Poproszę szkocką na lodzie." Zostawił ją na kilka minut, czekając na obsłużenie. Kiedy wrócił, stracił ją z oczu, co nie było zaskakujące, biorąc pod uwagę stale rosnący tłum. Było już blisko, a on domyślił się, że DJ Stephanie wkrótce rozpocznie swój set. Ostrożnie ruszył naprzód z napojami, po czym zauważył, jak rozmawia z brunetką, która była trochę wyższa od niej.
Kobieta była odwrócona do niego plecami i po wymianie jeszcze jednego lub dwóch słów z Simone skinęła głową i odeszła, znikając z powrotem w masie klubowiczów. Simone odwróciła głowę i natychmiast nawiązali kontakt wzrokowy. - Widzę, że znalazłeś jakieś towarzystwo - uśmiechnął się. „Firma mnie znalazła.
Och, dzięki”. Biorąc od niego szkocką, upiła łyk, po czym powiedziała: „Chodźmy do stanowiska DJ-a. Która jest godzina?” „Tuż po dziesiątej, DJ Stephanie musi być wkrótce”. "Fajny." Ponieważ skupisko ludzi było większe przy niskim podeście, na którym znajdowała się stacja DJ-ów Luny, trochę czasu zajęło im znalezienie dogodnego miejsca do stania.
Wkrótce po tym, jak to zrobili, muzyka przestała być zastąpiona silnym, ale subtelnym elektronicznym piszczeniem, brzęczeniem i brzęczeniem. Wypełniło to klub aurą oczekiwania i sprawiło, że uwaga skupiła się na środku platformy. Pojawiła się ciemnowłosa dziewczyna ubrana na czarno. Mick rozpoznał w niej wyższą z bliźniaczek, które wcześniej pracowały przy kasie biletowej.
Wzięła mikrofon i mówiła z tym samym dziwnym akcentem, który wcześniej zauważył Mick. „Panie i panowie, dla waszej przyjemności dzisiejszego wieczoru w Club Luna. Prosto z Kalifornii, proszę złożyć ręce dla DJ Stephanie!” Kiedy tłum bił brawo, gwizdał i wiwatował, szczupła dwudziestokilkuletnia kobieta z ciemnymi, sięgającymi do ramion, brązowymi włosami wspięła się po stopniach na tyłach stacji i stanęła za konsolą.
Spokojny, opanowany i dostojny; była jak ilustracja Jasona Brooksa, która ożyła. Jej twarz była nieopisanie piękna, powodując, że Mick mimowolnie wstrzymywał oddech, kiedy na nią patrzył. Pomyślał, że jakiś starożytny skryba znad brzegów Nilu mógłby tak sobie wyobrazić twarz Izydy.
Stephanie rozejrzała się po sali z uśmiechem, a potem wzięła mikrofon od wysokiego bliźniaka, który opuścił peron. „Hej, jak się wszyscy dzisiaj czujemy? Czy czujemy się dobrze?” Spotkała się z okrzykami. „Ok, rozpocznijmy imprezę w Club Luna na uroczej wyspie Rodos”. Mick też gwizdał i klaskał, a potem nagle coś sobie uświadomił.
Kładąc rękę na ramieniu Simone, krótko wskazał młodą kobietę na peronie. „Hej, nie rozmawiałeś z nią wcześniej?” „DJ Stephanie, prawda? Nie wiem”, wydawała się autentycznie zaskoczona, „tak naprawdę nie zwracałam uwagi”. „Cóż, to jest właśnie ta laska” – zaśmiał się Mick. - Mam nadzieję, że byłeś dla niej miły.
- Zawsze jestem miła - uśmiechnęła się przesadnie, pokazując swoje idealne zęby i sprawiając, że zaczął się zastanawiać, jakby to było ją pocałować. „Wow, Simone poznała DJ Stephanie!” "Czy jesteś zazdrosny?" "Cholernie prosto." „Invidia a morbus est”. "Błądzić………?" „Zazdrość jest chorobą”. Stephanie rozpoczęła swój set od rytmicznych uderzeń bębnów i zapadających w pamięć melodii andyjskich piszczałek, po których nastąpiły nawoływania ptaków i tajemnicze odgłosy lasu deszczowego.
– No to zaczynamy – powiedziała Simone. „Tak, ostatni raz widziałem program tej laski w domu w Adelaide w The Garage”. — Czy była dobra? „Najlepszy.
Nie bez powodu jest w klubie Bedroom Bedlam”. „Sypialnia… Bedlam… dobrze.” Po uważnym słuchaniu muzyki przez kilka minut, frazy electro hard house i underground progressive house przeszły przez logiczne/analityczne centra umysłu Micka. Przypomniał sobie te definicje unikalnego stylu Stephanie z jednego z magazynów muzyki tanecznej w domu. „Cóż, jesteśmy pod ziemią” – rozumował.
Ale to, co teraz usłyszał, i uczucia, które zaczęły w nim buzować, wymykały się definicji. Poczuł mrowienie w kręgosłupie, a oddech pogłębił się, gdy wchłonął elegancko złożone, wyrafinowane bity techno i ożywcze linie basu. Stephanie poruszała się jak siła natury; żywiołowa i nieubłagana, jej była siła burzy, ekstaza fal oceanu i wigor morskiej bryzy. Spokój jej twarzy przeczył pasji jej serca, a jej pasją była oczywiście muzyka.
Westchnął. Obok niego zdawał się unosić gigantyczny złoty motyl, którego aksamitna dłoń spoczęła teraz na jego ramieniu. Odwrócił się i natychmiast pochwycił magiczne zielone oczy Simone. „Hej, Mick, ta laska Stephanie jest trochę zajebista”. Uśmiechnął się do niej.
Pięknie podsumowała Simone, pomyślał. Stephanie zachwiała się. Z bezwysiłkową gracją i rosnącą mocą.
Bez względu na jej definicję, tłum ochoczo pochłaniał charakterystyczną markę muzyki house Stephanie, coraz bardziej pogrążając się w euforycznej energii tej muzyki. Kiedy Mick patrzył, Simone poruszała swoimi smukłymi, odzianymi w skórę biodrami w doskonałym rezonansie z linią basu. To było prawie tak, jakby jej ciało samo generowało dźwięk z głębi wnętrza – jej rytmiczne wirowanie zdawało się raczej wytwarzać muzykę niż być jej wytworem. Kiedy skakała, kręciła się i poruszała ramionami, uzyskując wspaniały efekt, Mick wyobraził sobie dobrze dostrojoną maszynę, która pracuje optymalnie. Następnie jego uwaga ponownie zwróciła się na tłum i delektował się wieloma widokami i aromatami, które go otaczały.
Wyobraził sobie tłum rozkoszujących się ciał jako pojedynczą istotę, bestię, która pulsuje i porusza się z własną witalnością. To był gestalt - złożona istota z własnymi instynktami, własną psychiką, istota, która była czymś więcej niż tylko sumą części. Wiedział, jakie stosunki z bestią mogą mu dać; wyzwolenie, poprzez utratę indywidualności i sublimację ego, i mogło dać mu energię, jakiej nie może posiadać żadna jednostka w pojedynkę. Muzyka była duszą bestii, żądza życia jej rządzącą pasją.
Bas był jego biciem serca, a elektronika impulsami nerwowymi. Masą ciał były jego mięśnie i ścięgna. Kiedy bestia się objawiła, celebrowała życie i wywyższała się we własnej mocy. Przez następne trzy godziny Stephanie rządziła klubem. Nawet dla najzwyklejszego klienta byłoby oczywiste, że zestaw Stephanie jest czymś wyjątkowym.
Mick obserwował ją, gdy kręciła utwór po ścieżce; nasycając wszystkich w pokoju energią. Był zachwycony jej widokiem, miała wrodzoną zdolność zachodzenia ci za skórę; spędziła wystarczająco dużo czasu na jednym z jej występów i myśl o wszystkim innym szybko zniknęła w tle. Mniej więcej w tym samym czasie nadszedł koniec występu Stephanie.
Podziękowała publiczności i czule pożegnała się z wyspą Rodos: „Teraz na zakończenie oto utwór poświęcony Michaelowi z Simone. Michael, jesteś tutaj… ach, jest! Jaki przystojny chłopak! Simone dziękuje ci za bycie tak dobrym przyjacielem przez ostatnie kilka tygodni. Mick wiwatował, a Simone go przytuliła; przyciskając do niego swoje ciepłe, słodkie ciało i wywołując mrowienie.
jak miło z twojej strony." "Byłeś zabawny i jesteś dobrym kumplem, Mick." "Dzięki kochanie, to miło z twojej strony." Utwór był jednym z jego ulubionych, Spiritual Light Mea Culpa. Grał go Simone pewnej nocy przy zimnym piwie i słuchałem tego niezliczoną ilość razy przez lata. Tańczenie do tego teraz z Simone, w radosnej atmosferze Club Luna, było niczym innym jak magicznym przeżyciem. Czysta energia tego utworu i jego nieodparty rytm, w połączeniu z elegancką, zmysłową harmonią uczyniły z tego hymn na cześć życia i orison współczesnego świata. Po sześciu niesamowitych minutach muzyka ucichła i została zastąpiona głośnym wiwatem, gdy Stephanie przesyłała całusy tłumowi.
„Wow, co za kurewsko świetne pokaż!” „Tak, Whooooooooo Hooooooo!” Chwilę później, gdy powoli wyszli z Club Luna, pierwszym impulsem Micka było napisanie aktualizacji na jego świąteczny blog lub czegoś krótkiego i dowcipnego na jego stronę na Facebooku. Wkrótce jednak poczuł rękę Simone ciągnąc go za pasek i odciągając od rozgadanej masy klubowiczów. Spojrzał na jej delikatną twarz i pogodne, jak klejnoty oczy i wyobraził sobie, że całuje ją w szyję… "Cóż, Mick, noc jeszcze się nie skończyła i mam dla ciebie kolejną niespodziankę." Wyciągnęła kilka kart z tylnej kieszeni i dała mu jedną. Po jednej stronie był adres, a po drugiej, obok jej zdjęcia, wiadomość od Stephanie: „Serdecznie zapraszam na moje afterparty, Stephanie xox”.
"Niesamowite! Czy ta noc może być lepsza?" – Myślałem, że będziesz zadowolony. Mick przytulił ją i podskoczył w powietrzu przy jej śmiechu i piskach. Potem powiedziała: „Załatwiłam nam nawet przejażdżkę z kilkoma innymi gośćmi”. "Fajny." Przeszli kilka przecznic do miejsca, gdzie stał zaparkowany niebieski alfa romeo sedan.
Na miejscu kierowcy siedziała wspaniała, dostojna blondynka, która przedstawiła się jako Jenna wyrafinowanym angielskim tonem. Wskoczyli w tył. Wydawało się, że Simone zna Jennę, ale poza przyjacielskim pocałunkiem i kilkoma komentarzami na temat tego, jak bardzo podobał im się program, niewiele między nimi zaszło. Potem Jenna powiedziała do Micka: „Czekamy tylko na moją koleżankę Agatę, potem jedziemy”. Chłodna, wyrafinowana uroda Jenny była nieco niepokojąca, a jej mroczny, zmysłowy głos sprawił, że usiadł bliżej Simone, która zdawała się cieszyć ciepłym uściskiem jego ramienia wokół jej nagiego brzucha.
Teraz dziewczyna z opadającymi kaskadami do tyłu włosami i nagimi ramionami otworzyła drzwi po stronie pasażera. Uśmiechnęła się do Jenny i przeprosiła, po czym powitała Micka i Simone z akcentem: - „Cześć”. Mick domyślał się, że może być Niemką albo Skandynawką, ale skądkolwiek pochodziła, była równie piękna jak Jenna, ale wydawała się cieplejsza i bardziej przyjazna. Mickowi to nie przeszkadzało; był w towarzystwie trzech pięknych kobiet w drodze na imprezę u swojego ulubionego DJ-a był w niebie! Jechali cichą nadmorską drogą przez prawie godzinę, wkrótce zostawiając za sobą Lindos i mijając małe uśpione wioski i odizolowane farmy, których obecność sygnalizowało tylko kilka ulicznych latarni.
W końcu kilometry kamienistych plaż zastąpiły klify i samochód skręcił teraz w kierunku czoła jednej z nich. Przed sobą Mick dostrzegł zarys domu i za nim; lśniąca spokojna woda. Kwadrans później dotarli do ozdobnej bramy z kutego żelaza.
Brama otworzyła się bezszelestnie i Jenna zaparkowała samochód tuż za nią. Ścieżka do domu była po obu stronach otoczona różami i białymi piaskowymi liliami, których senny zapach wypełniał noc. Dom był ciemny i zdawał się przylegać do krawędzi urwiska. Był to budynek dwukondygnacyjny, a jego charakterystyczne cechy sprawiały wrażenie ultranowoczesnego szyku i chłodnej elegancji. Drzwi frontowe otworzyły się i powitała ich młoda kobieta o długich, truskawkowoblond włosach.
Uśmiechnęła się do Agaty i Jenny, otwierając drzwi, ale nic nie powiedziała. Wewnątrz znajdował się duży, skromnie umeblowany, ale wyglądający na wygodny pokój. Pośrodku znajdowały się cztery białe kanapy i cztery fotele, ustawione naprzeciw siebie wokół luksusowo prążkowanego dywanu. Kilka osób siedziało i rozmawiało, podczas gdy para dziewcząt, w tym truskawkowa blondynka, podawała drinki. Na przeciwległej ścianie pokoju znajdowały się szklane drzwi, które prowadziły na szeroki balkon z widokiem na morze.
— Niezłe miejsce, co? mruknęła Simone. Spojrzał na nią chytrze. — Byłaś tu wcześniej? Uśmiechnęła się do niego porozumiewawczo, nic nie powiedziała i wzięła dwa kieliszki wina z tacy, którą przyniosła im truskawkowa blondynka. Wino było chłodne i słodkie; pyszna, aromatyczna mieszanka idealnie schłodzonych owoców.
To ożywiło jego zmysły i pozwoliło mu się zrelaksować i lepiej poznać otoczenie. Oprócz niego i Simone w pokoju było chyba dziewięć osób; pięciu mężczyzn, z których wszyscy wyglądali na dwudziestokilkulatków, i cztery kobiety. Wszystkie kobiety były młode i atrakcyjne i nosiły różne gustowne, seksowne stroje. Oprócz Agaty i Jenny wydawało mu się, że rozpozna kilka twarzy z Club Luna, ale większość gości Stephanie wyglądała po prostu na przystojnych i pięknych młodych turystów.
– Zastanawiam się, gdzie jest Stephanie. - Hmmm, na pewno niedługo się pojawi. Wyjdźmy na balkon. – Byłeś tu już wcześniej, głupku. Spojrzała na niego tajemniczo, uśmiechnęła się i wzięła go za rękę.
Wyszli na balkon i przywitał ich zapierający dech w piersiach widok. Księżyc w pełni leżał nisko nad spokojnym morzem. Jego melancholijne oblicze przypominało czystą maślankę nad ciemnymi równinami Morza Egejskiego.
To morze było jak lustro z obsydianu; przezroczysta, ale niezgłębiona jak ciemna zasłona nad starożytnymi tajemnicami. Simone oparła się o balustradę, popijając wino, podczas gdy Mick podziwiał piękno wieczoru i jeszcze raz podziwiał jej smukłą sylwetkę. W świetle księżyca wydawała się jeszcze piękniejsza, a słodki wiciokrzew jej perfum sprawił, że ślinka napłynęła mu do ust. Oparła się o niego i szepnęła: „Uwielbiam światło księżyca, jest takie cudowne”. "Ja też." Przez chwilę patrzyła na niego uwodzicielsko swoimi chłodnymi, szmaragdowymi oczami i ich usta się spotkały.
Mick był zaskoczony intensywnością pocałunków Simone. Jej usta były jak miód i wkrótce pożerała jego ze smakiem. Jego ręce wędrowały powoli w dół jej ciała; ciesząc się dotykiem jej pełnych bestii, jej napiętych mięśni i kształtnych kształtów.
Jej wolna ręka wkrótce znalazła drogę do jego koszuli i przejechała paznokciami po jego klatce piersiowej, gdy całował ją z rosnącym zapałem. Po kilku rozkosznych chwilach powiedziała: „Mmmmm, ale nie zostańmy tu zbyt długo”. „Racja, gdzie nasze maniery”. Kiedy weszli do środka, Simone przeprosiła i skierowała się do łazienki, podczas gdy Mick skupił się na innych gościach.
Zauważył, że w pokoju wciąż znajdowała się mniej więcej taka sama liczba osób; wszyscy rozmawiają i piją cicho. Po ich gospodarzu nie było śladu, więc napił się świeżego drinka i wziął trochę wystroju. W głębokiej alkowie po jednej stronie pokoju znajdowały się gabloty zawierające rzadkie i piękne rzeczy z całego świata.
Mick widział egzotyczne kostiumy i maski; delikatne kreacje z piór i jedwabiu, skóry i koralików. Były też klejnoty z jadeitu i kamienia księżycowego, turkusu i lapis-lazuli, kunsztownie rzeźbione netsuke i okimono z Japonii, kapryśne figurki prekolumbijskie i maski z kamienia tajemnego z Teotihuacan. Centralne miejsce we wnęce zajmowała wysoka, smukła szklana gablota zawierająca pojedynczy enigmatyczny przedmiot. Wydawało się, że jest to naczynie z czystego złota, wielkości i kształtu odwróconej filiżanki.
Był porysowany, wgnieciony i lekko zmiażdżony długim pobytem pod ziemią, ale nadal był obiektem niezrównanej urody. Po jednej stronie było wypisane pojedyncze słowo złożone z precyzyjnie wyciętych, regularnych znaków, ale pismem, którego nie rozpoznawał. Na jednym końcu znajdowała się złota łodyga z pięknie wykonanym złotym listkiem, którego każda żyłka została umiejętnie wykonana przez starożytnego złotnika.
Przez długi czas patrzył na obiekt z podziwem, aż nagle przyszła mu do głowy myśl: „Och, to jabłko, złote jabłko”. Potem zauważył pyszny zapach obok siebie i odwrócił się, by zobaczyć sfinksowe oczy Stephanie. Uśmiechnęła się do niego, a on przełknął gulę w gardle. Nazywanie Stephanie piękną było monumentalnym niedopowiedzeniem.
Jaśniała ciepłym wewnętrznym światłem, a z jej oczu zdawał się płynąć eteryczny blask. Miała klasyczny profil, taki jaki mógłby wyrzeźbić Fidiasz. Jej latynoskie rysy, jędrna oliwkowa skóra i lekkie dołeczki w policzkach sprawiały, że wyglądała wspaniale. Poruszała się z niewymuszoną gracją i bezgranicznym wdziękiem; jej ciało było ucieleśnionym wierszem, jej członki były prawdziwymi talizmanami pożądania. Już samo przelotne spojrzenie na nią zachwyciło oko, ale przebywanie w jej obecności zawładnęło wszystkimi zmysłami.
- Widzę, że podziwiasz jeden z moich małych skarbów - wymruczała. „Tak, jest piękny i całkiem fascynujący. Czy napis jest celtycki?” Wpatrywała się spokojnie w jabłko i nie odrywając od niego wzroku, odpowiedziała: „Nie, linearny B, tak zwana greka mykeńska”. „Wow, więc ma ponad trzy tysiące lat”.
Wpatrywała się w niego z lekkim uśmiechem w tajemniczych oczach i powoli skinęła głową. "Co to mówi?" „Dla najpiękniejszych”. Odwróciła się, jakby chciała odejść, i spojrzała na niego poważnie. „Jestem obywatelką amerykańską, więc posiadanie greckich antyków nie jest dla mnie nielegalne.
To przyszło z Halikarnassos w Turcji. Zabieram to wszędzie, dokąd idę, świat jest moim placem zabaw i to jest mój szczęśliwy talizman”. Potem dodała pod nosem: „Myślę, że na to zasłużyłam”. Ale on jej nie słyszał, znowu odurzony jej perfumami; powoli odwrócił wzrok od złotego jabłka, by podążać za jej elegancką, pełną wdzięku postacią, gdy szła do drzwi. Zawołała przez ramię: — Przyjdziesz na imprezę, Michael? W głównej części domu atmosfera uległa subtelnej zmianie od czasu przybycia Stephanie.
Rozmowa była bardziej ożywiona, a wszyscy goście zdawali się siedzieć bliżej siebie na środku pokoju. Mick natychmiast zobaczył Simone. Siedziała z Jenną i Agatą, które teraz skinęły na niego: „Chodź do nas, Mick”, powiedziała swoim dziwnie akcentowanym głosem. – Dziękuję, nie masz nic przeciwko, jeśli to zrobię.
Kiedy siedział między Agatą i Simone, Agata spojrzała mu prosto w oczy i powiedziała: „Simone właśnie nam mówiła, jak świetnie całujesz”. Jenna wtedy spojrzała na niego pięknymi lodowatymi oczami. – Tak, ale nie możesz być skąpą Simone i trzymać go tylko dla siebie.
Wszystkie trzy dziewczyny zachichotały, gdy Mick poczuł, jak ciepła dłoń Simone przyciąga go do niej. Pocałowała go ponownie i tym razem, kiedy otworzył oczy, zobaczył jej piękną i błogo spokojną twarz z zamkniętymi oczami. Gdy tylko wziął oddech, usta Simone zostały zastąpione ustami Agaty. Był mile zaskoczony i delektował się jej słodkimi perfumami; uznając to za urocze.
Pocałowała go i lekko przygryzła jego usta, a jej dłonie przycisnęły się do jego ramion. "Teraz moja kolej." Usłyszał wyrafinowany angielski głos i stwierdził, że twarz Jenny zastąpiła twarz Agaty. „Podoba mi się ta gra”, pomyślał i chwycił złotą grzywę głowy Jenny. Jej pocałunki były po prostu ogniste i słodkie jak pocałunki innych dziewczyn, pomimo jej pozornie powściągliwej powierzchowności. Jenna całowała go przez chwilę, która wydawała się błogą wiecznością; powitał jej język, który badał jego usta i walczył z jego własnym.
Przez cały czas słyszał, jak inni rozmawiają cicho, niemal podświadomie, w tle. Kiedy wydawało mu się, że kilka razy usłyszał swoje imię, otworzył oczy i zobaczył Jennę siedzącą z tyłu obok Agaty; Obie dziewczyny uśmiechnęły się do niego. „Myślę, że masz tu niezłe znalezisko Simone” – mruknęła Agata.
Jedyną odpowiedzią Simone było zadowolone „Hmmmmm”. potem wstała; złapała Micka za ramię i pociągnęła za sobą. Dziewczyny roześmiały się wesoło i niechętnie odsunęły się na bok. Mick podążył za Simone do miejsca, gdzie postawiono świeżą tacę z napojami. Podała mu kieliszek wina i spojrzała na niego przebiegle.
Odeszła w stronę drzwi balkonowych; spoglądając na niego tylko raz. Ale to jedno spojrzenie wiele mówiło i niemal natychmiast podążył za nią. Wzmógł się lekki powiew morskiej bryzy, przeganiając nocną ciszę i nadając powietrzu świeżą, słoną woń.
Mick wdychał to, stojąc obok Simone na balustradzie balkonu. - Wygląda na to, że dziewczyny cię polubiły, ale nie jestem zazdrosny. – Dlaczego miałbyś być zazdrosny? Ale ona nigdy mu nie odpowiedziała.
Jej ogniste usta zacisnęły się na jego z dzikim zamiarem i oczywiście natychmiast spotkały się z rosnącym pragnieniem, które czuł do niej przez ostatnie dwa tygodnie. Jego ręce masowały teraz jej ciało z niewielkim zahamowaniem, a Simone odwzajemniła się, przesuwając dłońmi po jego bokach, by chwycić go w talii i trzymać blisko, podczas gdy on strzelał salwą gorących pocałunków w jej usta, podbródek i szyję. Simone wzdychała i jęczała przy każdym pocałunku; wbijając paznokcie lekko w jego plecy i ciesząc się każdym jego podejściem. Z zadowoleniem przyjęła jego wysiłki i wkrótce poczuł, jak jej palce zwinnie rozpinają guziki jego koszuli. Następnie jej dłonie błądziły po mięśniach jego klatki piersiowej, a paznokcie agresywniej wbijały się w skórę jego pleców.
Jej usta i język pasujące do jego intensywności; całowali się i badali nawzajem swoje ciała, na ile pozwalały na to ich ubrania, przez czas, który wydawał się uroczo długi. Simone następnie odchyliła głowę i spojrzała za nich. Na końcu balkonu znajdowały się krótkie schody prowadzące w dół.
„Chodź, znam trochę bardziej prywatne miejsce”. W milczeniu podążył za nią na brukowany teren otoczony długą kolumnadą z balkonem z kutego żelaza, wychodzącym na morze. Dom wydawał się teraz znacznie większy, niż Mick początkowo sobie wyobrażał, i nie mógł rozróżnić granic kolumnady. Na tym poziomie również znajdowały się liczne wnęki z wyściełanymi kanapami, z których wszystkie wychodziły na skąpane w księżycu morze.
To morze było pięknym widokiem; taki, który nigdy nie zapierał mu dech w piersiach. Simone usiadła w jednej z nisz i spojrzała na księżyc. Nie mogłaby wyglądać piękniej, pomyślał Mick w pierwszej chwili, ale w świetle maślanki księżyca przybrała niemal nieziemski wygląd bogini o idealnej twarzy z najczystszego pariańskiego marmuru spod ręki jakiegoś starożytnego mistrza. Gdy tylko usiadł obok niej, ponownie go pocałowała, nie tracąc czasu na rozpinanie jego koszuli i wsuwanie i wysuwanie języka z jego ust. Jęknęła z rosnącego pożądania, gdy Mick sięgnął, by podnieść jej bluzkę.
Pod spodem znalazł sportowy stanik, który powoli ściągnął z ramion Simone. Nie protestowała. Jego ręce odnalazły jej chłodne, jędrne piersi i zatrzymały się tam; masując je i ugniatając delikatnie, gdy ją całował. W międzyczasie Simone zsunęła koszulę z jego ramion i przesunęła giętkimi dłońmi po jego mięśniach, jakby grała na harfie. Kiedy się całowali, powoli opadła z powrotem na wyściełane siedzenie i wkrótce jej dłonie znalazły jego pasek.
To była tylko kwestia sekund, zanim rozpięła jego szorty i wsunęła rękę w jego bokserki. Mick usłużnie zbliżył swoje biodra do niej i wkrótce jej dłoń zaczęła chwytać i łaskotać jego jądra, ściskając je u nasady i czując, jak kurczą się z rosnącego podniecenia. Jego kutas był następny, który zwrócił jej uwagę i zareagował zbyt szybko.
Mick odsunął się od jej ust i zobaczył, że się uśmiecha. Nic nie powiedział, tylko podciągnął jej czarny top, odsłaniając bardziej opalony brzuch niż wspaniałe, dojrzałe piersi. To była jedyna wskazówka, jakiej potrzebowała Simone; odrzuciła top i stanik, rzucając je bezceremonialnie na ziemię. Następnie wygięła plecy w łuk, gdy Mick usiadł obok niej, by podziwiać jej doskonałe piersi po raz drugi tego dnia.
"Podoba ci się? Zapytała przekornie. Wszystko, co mógł zrobić, to skinąć głową. Pocałował ją ponownie, a następnie długimi, długimi pociągnięciami języka prześledził ścieżkę w dół jej szyi, w kierunku jej piersi. Trzymał każdy z nich w dłoni, gdy lizał i łaskotał językiem jej sutki. Wkrótce jej sutki stwardniały i uniosły się, a on delikatnie wziął je między zęby, sprawiając, że jęknęła z rozkoszy.
Po kilku minutach poczuł, jak odpycha jego głowę i usiadł. Jedną zręczną ręką sięgnęła w dół i uwolniła jego penisa z jego bokserek. Spojrzała na niego i warknęła figlarnie, po czym powoli skręciła jego wałek, przesuwając dłonią do podstawy iz powrotem kilka razy.
Za każdym razem, gdy powtarzała czynność, wywierała nieco większy nacisk, aby Wkrótce fiut Micka stał się sztywną, przydatną garścią. Simone mruczała, gdy patrzyła, jak zakręca się w kierunku jej twarzy. Ręce Micka gładziły jej złote włosy i podziwiał ich jedwabistą miękkość.
Ale jego uwaga szybko została odwrócona, bo teraz czuł Chłodne usta Simone i ciepły język otaczają główkę jego penisa. Jego jądra cofnęły się szybko, gdy czysta rozkosz ust Simone połączyła się z coraz większym naciskiem jej dłoni, skręcając jego trzonek od samej podstawy aż do góry. Czuł, jak jego trzonek staje się coraz twardszy; jego jądra bolały i napinały się, gdy niesłabnąca siła ust Simone prowadziła go przez wznoszącą się spiralę pożądania. Jego ręce sięgnęły w dół i chwyciły jej piersi w desperackiej próbie odwrócenia uwagi, ale to wszystko na nic. Drugą dłonią ujął bok jej głowy, gdy jego kutas w końcu osiągnął apogeum swojej twardości.
Napiął biodra i naprężył pośladki, gdy soki zebrały się głęboko w jego lędźwiach i w końcu się zagotowały. Simone spojrzała na niego z ogniem w oczach. Jedno spojrzenie w jej piękne zielone oczy i westchnął, wypuszczając shot za shotem pysznego gorącego dojścia do jej ust. Simone trzymała go blisko i piła do ostatniego łyku. Kiedy jego orgazm opadł, delikatnie ścisnęła jego penisa i zmyła ostatnie krople jego nasienia.
Gdy sięgnął ręką, by otrzeć kilka kropel potu z czoła, usłyszał za sobą cichy śmiech. Odwrócił się i zobaczył Jennę i Agatę oddalone o zaledwie kilka stóp. Uśmiechali się i znowu chichotali, jakby obserwowali cały czas i uznali to za bardzo zabawne. Simone nie wydawała się zaskoczona ich widokiem. Usiadła i kiedy to zrobiła, dziewczyny podeszły bliżej.
Obie były nagie iw świetle księżyca wydawały się jak w domu. Teraz czuł, jak ich ręce przesuwają się w górę i w dół po jego mięśniach, a ich oczy od czasu do czasu spoglądały głęboko w jego własne, jakby chciały go uspokoić. Odwrócił się z powrotem do Simone, która zrzuciła swoje skórzane ubrania i położyła się obok niego tak naga jak jej dwie przyjaciółki. „Panie, nie wiem, co powiedzieć…” „Nic nie mów, Michael, po prostu ciesz się nami”, szepnęła Jenna swoim wyrafinowanym tonem.
Agata przyciągnęła jego rękę do siebie i ich usta się spotkały. Skandynawska dziewczyna pocałowała go mocno; wykorzystując jej usta i język do cudownego efektu, przyciskając jej ostre, jędrne piersi do jego klatki piersiowej. Osiedliła się blisko; jego kogut po prostu kontaktuje się z jej brzuchem. Jego dłonie szybko odnalazły miękkość jej talii i delikatną krzywiznę dolnej części pleców, ostatecznie osiadając na jej gładkich pośladkach.
Rozdzielał je delikatnie, gdy Agata go całowała. Miała na sobie piękne korzenne perfumy, a jej skóra była tak zmysłowo miękka jak płatek nocnego kwiatu. Raz czy dwa zatrzymał się, by spojrzeć jej w oczy; widząc tam głęboko zakorzenione pragnienie. Tymczasem angielska koleżanka Agaty pocałowała Simone. Dla Michaela widok dwóch pięknych kobiet czule całujących się był niezwykle podniecający, ale jego uwaga nie odwróciła się od nimfy na długo.
Ręce Agaty gładziły jego trzonek, gdy całowała jego szyję; często wracając do jego ust, by zanurzyć swój aksamitnie miękki język między jego wargami. Jej długie kaskady ciemnych włosów łaskotały go w ramionach i dodawały swojego dotyku do chóru doznań, którymi teraz się cieszył. Może to ekscytacja związana z kochaniem się z zupełnie obcą osobą, może czysty zapał, z jakim Agata podeszła do zadania, może surrealistyczna sceneria lub widok dwóch pięknych dziewczyn obok niego, które na zmianę liżą sobie cipki, nie był pewien, ale wkrótce Mick stwierdził, że staje się coraz twardszy. Fakt ten nie umknął uwadze pięknej Skandynawki. Spojrzała na niego turkusowymi oczami i zagryzła dolną wargę.
Kontynuując masowanie jego trzonu i wcieranie kropli pre-come w główkę jego penisa. Ręka Micka ostrożnie wsunęła się między jej nogi, a ona natychmiast je rozchyliła, pozwalając mu przesunąć dwoma palcami po jej wilgotnych wargach sromowych. Westchnęła i zamruczała, po czym chwyciła go za rękę i wepchnęła palce. Jej miękka, wilgotna wilgoć była czystą błogością, a on pocierał całą długość szparki Agaty, podczas gdy ona masowała jego penisa swoimi silnymi, giętkimi dłońmi.
Po kilku minutach zauważył, że inne dziewczyny mu się przyglądają. Uśmiechnęli się i kontynuowali swoją miłosną grę. Agata podniosła głowę i spojrzała za siebie. Usiadła na niskim leżaku i położyła się.
Jej czarne włosy okalały jej bosko piękną twarz, aw świetle księżyca jej długie, płynne kształty przypominały mu krystalicznie czyste wody Morza Egejskiego. Skinęła na niego i gdy już miał się ruszyć, poczuł rękę Simone, która żartobliwie klepnęła go w jego tyłek. Zarówno Simone, jak i Jenna zaśmiały się cicho, gdy wstał iz jego kutasem na czele, podszedł do miejsca, gdzie leżała Agata.
Kiedy spojrzał na nią z góry, uśmiechnęła się blado i rozłożyła długie nogi. Usiadł obok niej i pił jej cudowne perfumy. Jej ręce natychmiast bawiły się jego kutasem i wkrótce wbijał swój trzon między aksamitne fałdy jej cipki. Agata objęła go w pasie i uniosła nogi; pozwalając mu wniknąć w nią głęboko.
Wygięła plecy w łuk, a on chwycił ją za jędrne biodra. Jej skóra była chłodna i jedwabiście gładka obok jego, jej długie palce wysyłały mrowienie w dół jego pleców, gdy przesuwała je w górę iw dół. Westchnęła i jęknęła przy każdym jego pchnięciu; zwiększając tempo, kiedy pieprzył ją coraz mocniej.
W jego oczach była istotą czystej rozkoszy; piękna, pociągająca i pożądana. Pieprzył ją ze słodkim oddaniem, a ona w pełni się odwzajemniała; spełniając każde jego pchnięcie i odwzajemniając każdy pocałunek. Teraz podniósł ją na swoje kolana, a ona całym ciężarem naciskała na jego penisa. Po kilku zapierających dech w piersiach minutach i ona przyszła; wbijając swoje długie paznokcie w jego ramiona i wydając tak silne krzyki, jakich nigdy wcześniej nie słyszał.
Kiedy opadły jej emocje, spojrzała na niego intensywnie przez chwilę i usiadła z powrotem na leżaku. Nie potrzebował dalszych znaków, że rzeczywiście ją zadowolił. Teraz wsparł się nad jej twarzą i spojrzał w dół na ucztę piękna pod sobą. Najpierw mocno ją pieprzył, aż poczuł pierwsze poruszenie uwolnienia głęboko w lędźwiach, po czym zwolnił do spokojnego rytmu; ciesząc się każdym calem delikatnej cipki Agaty. Kiedy przyszedł, był w falach ekstazy; wciskając palce w ciało ramion Agaty i uwalniając zryw za zrywem, by wejść głęboko w nią.
Westchnęła i uśmiechnęła się, po czym czule go przytuliła, gdy złapał oddech. Powoli stawał się świadomy nowych dźwięków i ruchu wokół siebie. Kiedy podniósł wzrok, dostrzegł Jennę zaledwie kilka metrów dalej. Lizała kutasa ciemno opalonego muskularnego faceta, jakby to była pyszna uczta.
Tuż za nią inna para pieprzyła się o jedną z kolumn. Patrzył, jak muskularny tyłek faceta pompuje rytmicznie w rytm głębokich jęków jego partnera. Za facetem Mick widział smukłą parę nóg oplatających jego talię i parę dłoni z długimi czerwonymi paznokciami przyczepionymi do jego torsu. Sam widok tej jednej pary fascynował go, dopóki nie podniósł się z miejsca, w którym leżał z Agatą. Wokół nich zebrali się goście Stephanie; wszyscy, mężczyźni i kobiety, byli nadzy i oddawali się wszelkim namiętnościom i pragnieniom.
Po prawej pocałunki pięknych twarzy; usta łaknęły ust, ręce splecione, ciała wiły się i falowały, toczyły się i jechały na nieposkromionym rumaku pożądania. Po lewej stronie Mick zobaczył parę kobiet liżących i pompujących mężczyznę, który z kolei lizał cipkę jasnowłosej dziewczyny. Kiedy patrzył, dziewczyna patrzyła na niego leniwie przez chwilę, po czym jęknęła i zatrzęsła się od słodkiego ataku orgazmu. Zaparło mu dech w piersiach, gdy zobaczył w pobliżu inną parę wykonującą dzikie sześćdziesiąt dziewięć; idealny tyłek dziewczyny unosi się i opada, gdy mocno ociera się cipką o usta kochanka. Teraz zauważył, że Agata też się rozgląda.
Jej miły uśmiech wskazywał, że jest zadowolona z tego, co zobaczyła wokół siebie, ale nie wydawała się tym zbytnio zaskoczona. Mick rzucił jej pytające spojrzenie. „Ciesz się tym doświadczeniem w pełni, Michael, bardzo niewielu ma taką szansę”.
Pokiwał głową. Jej odpowiedź była enigmatyczna, ale jednocześnie czuł się nieskrępowany i wyzwolony. Wstał i zrobił kilka kroków w kierunku pary kobiet, których usta dzieliły lśniącego kutasa, podczas gdy jego właściciel miał usta zatopione w cipce drobnej blondynki. Gdy tylko kobiety zdały sobie sprawę z jego obecności, obie rozchyliły nogi, a najbliższa z nich zapraszająco potarła swoją cipkę.
Była zniewalająco piękną rudą głową z obfitymi piersiami, które zwisały kusząco, gdy rywalizowała o jednego kutasa ze swoim równie pięknym towarzyszem. Michael nie tracił czasu na układanie się między jędrnymi, gładkimi udami tej kobiety. Znalazł jej cipkę wilgotną i rozkosznie piżmową. Odpowiedziała na jego język i usta zachęcającą dłonią z tyłu jego głowy, a jego ręce wędrowały wzdłuż jej nóg; zawsze wracał, by rozchylić jej wargi sromowe, gdy lizał i skubał jej usta i łechtaczkę. Po kilku minutach ruszył dalej, a kobieta ponownie skupiła swoją uwagę na kutasie w jej ustach.
Mick zobaczył inną kobietę z krótkimi kruczoczarnymi włosami siedzącą samotnie obok pary, która pieprzyła się na pieska. Gdy tylko się do niej zbliżył, uśmiechnęła się do niego zmysłowo i pocałowała go w usta. Zanim zdążył zrobić cokolwiek innego, jej ręka chwyciła jego penisa i zaczęła nim pompować. Michael z kolei masował jej delikatne opalone piersi, zachwycając się gładkością i miękkością jej skóry.
Kontynuowali pocałunki i usadowili się na leżaku obok szalenie pieprzonej pary. Niemal namacalne ciepło namiętności, które emanowała z tej pary, zaczęło oddziaływać na Micka, podobnie jak ręce jego partnera pracujące na jego kutasie. Była słodka, zadbana i wysportowana; typ dziewczyny, którą często podziwiał publicznie i wyobrażał sobie prywatnie. Wyglądała na wykształconą i wyrafinowaną i przez chwilę przyszło mu do głowy zapytać ją o imię, ale pocałowała go z taką intensywnością, że wszystkie inne myśli zostały wygnane z jego umysłu. Zaspokoiła rosnącą potrzebę w jego lędźwiach, podczas gdy jego palce badały piękne krągłości jej tyłka i delikatnie ukształtowanych bioder.
Jej cipka ociekała miodem, a on powoli włożył dwa palce między jej błyszczące usta. Kutas Micka znów stawał się twardy i wkrótce rozkoszował się perspektywą pieprzenia się z nimfą o rozczochranych włosach. Nie musiał długo czekać, bo po kolejnej minucie lub dwóch wstała na czworakach i niecierpliwie spojrzała mu w oczy. Potem cichym głosem, który wziął za niemiecki akcent, powiedziała: „Pierdol mnie tak; chcę twojego kutasa we mnie.
Och, mam na imię Ursula”. „Miło cię poznać, Ursulo, jestem Michael." Skinął przyjaźnie głową i uśmiechnął się; prawie pokonany przez czysty surrealizm sytuacji. Wziął swój wałek w dłoń, gdy mała frauline wycelowała w niego tyłek. Następnie sięgnęła do tyłu jedną ręką i rozchyliła swoją cipkę.
Mick najbardziej ze wszystkich kochał ten konkretny widok i poczuł, jak jego kutas drży w oczekiwaniu, gdy dostrzegł jej soczystą szczelinę. Od razu włożył swój trzonek w cipkę Ursuli, znajdując ją cudownie ciasną pomimo wilgoci. Wkrótce był w niebie, kiedy pocierał główkę swojego penisa o wargi sromowe Ursuli; ciesząc się czystym uczuciem jej ciasnej, mokrej dziury, a następnie powoli wsuwając całą długość swojego trzonka głęboko w jej cipkę.
Jęczała przy każdym jego pchnięciu, stając się coraz głośniejsza i głośniejsza, gdy jego tempo rosło. Jego dłonie chwyciły i ugniatały jej pośladki; przyciągając ją bliżej za każdym pociągnięciem i pozwalając jego kutasowi sięgnąć głębiej w jej satynową szczelinę. Ursula odpowiadała na każde jego pchnięcie z równą siłą, aż jego ciężkie jądra zaczęły się zaciskać. Przeszyło go uczucie, gdy tempo i siła ich pieprzenia przyspieszyły do paraliżującego crescendo. Ursula wbijała paznokcie w materac leżaka i raz po raz wyginała plecy w łuk; wierzgając jak nieokiełznany rumak, by stawić czoła każdemu atakowi ze sztywnego narzędzia Micka.
Wchodząc w Ursulę, Mick starał się odwrócić swoją uwagę od pary obok niego. Widział teraz wyraźnie twarz kobiety i rozpoznał angielską przyjaciółkę Simone, Jennę. Spojrzała na niego poważnie i wyrafinowanym, zdyszanym głosem powiedziała: „Miło widzieć, jak wprowadzasz się w nastrój wieczoru, Michael”. Jedyne, co mógł zrobić, to skinąć głową.
Następnie spojrzał na mężczyznę, który delektował się cipką Jenny. Wydawał się zagubiony w zwojach przyjemności i wydawał się prawie błogo nieświadomy swojego otoczenia… i nic dziwnego, pomyślał Michael; pieprzyć tak piękną kobietę ahhhh. Teraz jego uwaga wróciła do porywająco gorącej Ursuli. Patrzył w dół na idealną skórę jej pleców, pozwalając swoim dłoniom przesuwać się po całej długości jej ciała; od jej sterczącego tyłka po kark smukłej szyi.
Jego ręce piły jej ciało, jakby to były wody chłodzącego strumienia. Nadal wierzgała i kołysała się z boku na bok, gdy jego kutas wyrył w niej ścieżkę. Napiął się i mocno trzymał jej biodra. Wyczuła, że zaraz do niej podejdzie i mocniej w niego uderzyła. Wypuścił w nią coś, co przypominało płynny śrut; wyjąc radośnie, kiedy to robił, i tylko niechętnie wysuwając się z niej, gdy usiadła na leżaku, by odpocząć.
Pocałowała go czule, a po kilku minutach wstała i podeszła do balustrady balkonu, gdzie czekał młody mężczyzna o długich blond włosach. Dla Micka było jasne, że mężczyzna nie spodziewał się Ursuli, ale wydawał się bardzo zadowolony, kiedy uklękła przed nim i wzięła jego penisa do ust. Mick obserwował ich, dopóki nie zobaczył, że penis mężczyzny twardnieje i nieprzerwany strumień spermy; jego kapanie z cipki Ursuli. Ponownie był to oszałamiający efekt wizualny; taki, jakiego nigdy wcześniej nie był świadkiem i który był głęboko podniecający.
Wstał i przeszedł się po balkonie. Wszędzie były trójkąty liżące, rimming, ssące, całujące i ruchające. Był świadkiem podwójnej penetracji opalonej blondynki, gdzie indziej lubił oglądać dziką pracę odbytu wykonywaną przez kobietę z długimi, rozwianymi czarnymi włosami, której palce i język na przemian stymulowały chętny tyłek faceta, którego kutas rozkoszował się gardłem innej kobiety. Po chwili spojrzał na morze. Maślankowy księżyc nadal tam wisiał; ogromny i całkowicie niezmieniony.
Czy czas stanął w miejscu w tym nieziemskim królestwie? Pomijając czas spędzony na obserwowaniu, z pewnością nadszedł czas, by znowu się przyłączył. Przez chwilę zastanawiał się, czy byłby mile widziany. W końcu większość z tych ludzi była zupełnie obca. Ale od razu wszelkie wątpliwości zniknęły z jego umysłu. Odkrył, że żadne z ciał kobiet nie zostało mu odmówione.
Każda para ust, które całował, była słodka i witała go w ten sam sposób, każdy język, którym bawił się, bawił się swoim własnym, jakby należał do dawno utraconego kochanka. Ani też żaden z mężczyzn nie wydawał się w ogóle zainteresowany, gdy lizał cipki lub używał ust kobiet, z którymi akurat się spotykał, wręcz przeciwnie, był przez nich witany jako przyjaciel i jako wtajemniczony. Dwa razy kobiety oferowały mu swoje tyłki; rozkładając policzki jedną ręką, podczas gdy ich cipki były pieprzone przez kochanków pod nimi. Te oferty zdumiewały go i zmuszał swój język i palce do ich chętnego i głodnego ciała.
Później, kiedy podniósł się z ust jednej z kobiet, usłyszał charakterystyczny głos. „Michael, widzę, że cieszysz się z naszej hulanki”. Obok niego stała Stephanie; wspaniały, tajemniczy i królewski.
Jak wszyscy inni, na jej zmysłowej kociej twarzy pojawił się jedynie lekki uśmiech. Omiótł scenę przed sobą otwartą dłonią. „Mój zadowolony wzrok wędruje po tej uczcie piękna, jakby wędrował od klejnotu do klejnotu…” Zaśmiała się: „Och, jesteś poetą”. „Nie, tylko parafraza i to kiepska”. „Jesteś zbyt skromny.
Obserwowałem cię. Pięknie się pieprzysz…” Odwróciła się z gracją, a jego oczy powędrowały w dół jej smukłej sylwetki do uroczego dołka jej tyłka. Niemal niesłyszalnie wydał z siebie głęboki warkot.
"Lubisz co widzisz?" Odwróciła się ponownie i tym razem jego wzrok spotkał się z jej wspaniałymi piersiami. - Jesteś taka piękna, taka idealna. „Hmmm, niektórzy mogliby nawet nazwać mnie boginią…” Chwyciła go za ramiona i zmiażdżyła jego usta swoimi.
Poczuł ogień w swojej krwi, jakby jej pocałunek ponownie rozpalał jego słabnącą energię. Oderwała się od niego i ruszyła w stronę krawędzi balkonu. Wszystko, co widział, to jej rozwiane włosy, jej wspaniały tyłek i muzykalne krzywizny jej cofających się pleców.
Poszedł za nią, a ona odwróciła się i spojrzała na niego z czarownicą w oczach. Dalszy lot, jeśli schody prowadziły w dół i schodziła po nich powoli; jak baletnica, w rytm jakiejś cichej symfonii. Wszystko w Stephanie jest muzyczne, pomyślał, schodząc za nią po schodach. Jaki lepszy obraz mógłbyś jej namalować niż jeden z notatek; które istnieją tylko przez chwilę, piękne i doskonałe, a potem rozpływają się w ciszy nocy, nasycając ją swoim pięknem? U dołu schodów znajdowała się malutka plaża z ciemnymi kamykami. W maślankowym świetle księżyca lśniły ołowianym blaskiem.
Stephanie stała po kostki w wodzie z wiatrem we włosach. Dała mu znak, żeby podszedł bliżej, a on to zrobił, ostrożnie stąpając po kamykach. – Zamierzasz zamienić się w syrenę i odpłynąć? - Nie, zanim z tobą nie skończę - zaśmiała się. Ośmielony, chwycił ją w talii i przyciągnął do siebie. Wkrótce jej chłodne usta znalazły jego.
Zapach morza był tak odurzający jak wyborny szampan, piana fal igrała u ich stóp, gdy całowali się na płyciźnie, a ciepła woda pieściła ich skórę jak tysiąc kochających dłoni. Mick odkrył, że jego palce wędrowały w dół jej pleców, gdy badał każdą jej idealną krzywiznę, a ona chwyciła go za ramiona; wkładając język do jego ust. Z każdym ruchem języka rozpalała w nim trochę więcej pożądania; każdym dotykiem swojego ciała ożywiała jego ciało. Całował jej jędrne piersi i pieścił gładki wzgórek w kolorze kości słoniowej. Leżeli wreszcie razem na plaży, masowani przez czarne kamyki.
Mick delikatnie rozchylił nogi Stephanie i potarł jej miękkie wewnętrzne uda. Jego ręka sięgnęła jej cipki i poczuła jej kuszącą wilgoć. Wsunął palce w jej ciepłą szczelinę i podziwiał jej miękkość.
Kiedy to zrobił, chwyciła jego penisa i zaczęła go mocno pompować. Minęło kilka minut, a on położył się z powrotem patrząc na księżyc. Stephanie usiadła; patrząc na niego oczami jak tlący się żar. Uśmiechnęła się, gdy jej dłoń chwyciła samą podstawę jego penisa. Tam nacisnęła i masowała jego trzonek, podczas gdy jej usta unosiły się nad główką jego penisa.
Mick poczuł, jak jego trzonek szybko ożywa i napiął wreszcie mięśnie, gdy usta Stephanie zamknęły się wokół niego. Jej usta były kociołkiem rozkoszy; rozlewając swoje rozkosze na jego trzonie, końcówce i jądrach. Westchnął, jęknął i zadrżał, gdy zalały go fale ekstazy; szybko czyniąc go coraz twardszym.
Bawił się jej jedwabistymi włosami i masował jej ramiona, gdy ucztowała na jego kutasie. Kiedy morska bryza go ochładzała, mógł sobie wyobrazić, jak niewiarygodnie zmoczyła jego penisa. Rozkoszował się słodkim uczuciem przez kilka minut, po czym delikatnie ją odsunął; liżąc swoje usta z perspektywą degustacji jej cipki.
Ale miała inne pomysły. „Nie”, powiedziała bez tchu, „Chcę, żebyś mnie mocno pieprzył, uwielbiam szybko dochodzić, więc pieprz mnie mocno!” Bez słowa przewróciła się na plecy; robiąc to z gracją bez wysiłku, pomimo kamienistej powierzchni pod spodem. Michael spojrzał na nią z góry i ponownie napawał się jej urodą; samo patrzenie na tę kobietę było wzruszającym przeżyciem, pieprzenie jej było rozmową z majestatem wszechświata. Michael ukląkł między jej nogami, łapiąc zaledwie przelotny przebłysk jej gładkiej i lśniącej szparki, a potem Stephanie chwyciła jego penisa, pompowała go mocno i wprowadziła w swoje wewnętrzne głębie. Oplotła go nogami i znalazł idealny punkt oparcia o kamienisty brzeg.
Pieprzył ją, pamiętając jej nakaz, by ostro ją pieprzyć. Jego nogi naprężyły się, kolana napięły, a biodra wepchnęły jego penisa głęboko i mocno w jej pozornie żarłoczną cipkę. Stephanie odpowiedziała w naturze; dziko podskakując i podrzucając biodrami przy każdym pchnięciu Micka. Wydawało się, że wszystko, czego doświadczył tamtej nocy, było tylko przygotowaniem do tego.
Pieprzyli się w idealnej harmonii, kilka razy zamieniając się pozycjami, tak że jego kutas smakował jej każdy fałd i zagłębienie, a ona delektowała się każdym centymetrem jego ciała. W końcu, z nią na górze, został potraktowany wzniosłym spektaklem jej ciała, uderzającego w jego penisa; czując, jak zanurza się w niej tak głęboko, jak to tylko możliwe. Jej wspaniałe piersi unosiły się i opadały, gdy włosy tańczyły na jej ramionach, ramiona unosiły się powoli, a dziwny uśmiech błąkał się po jej ustach. Czas zwolnił i wszystkie dźwięki ucichły, patrzył, jak tańczy do jakiegoś ukrytego rytmu; jakiś wewnętrzny rytm, który był częścią jej natury. Księżyc wisiał nad ich ciałami, większy niż kiedykolwiek wcześniej, a jego umysł zaczął wypełniać nieustępliwy, głęboki bas.
Teraz Stephanie zamknęła oczy i odrzuciła głowę do tyłu. Położyła dłonie na jego brzuchu i wbiła paznokcie w jego ciało. Jej usta rozchyliły się z nieziemskim śpiewem jak głos morskiej bryzy. Przyszła.
Jej biodra wbijały się w niego mocno, jej cipka doiła jego kutasa przez chwilę, która wydawała się błogą wiecznością, aż on też doszedł; strzelanie linami wchodzi głęboko w nią. Jego umysł był odrętwiały od kaskadowych zamieszek przyjemności, oczy miał zamknięte i oddychał głęboko oceaniczną mgiełką. Chłodne usta spotkały się na chwilę z jego, po czym zniknęły.
Czas znów zaczął płynąć, a jego moce percepcji powoli wracały. Otworzył oczy i ujrzał uśmiechniętą, piegowatą twarz w blond oprawie. "Szymon…?" Zachichotała delikatnie, gdy usiadł.
Wokół niego iw pobliżu było kilka znajomych twarzy; zobaczył Agatę i Jennę siedzące ze stopami w wodzie. Uśmiechali się do niego porozumiewawczo. Po obejrzeniu sceny wstał, rozejrzał się i został powitany przez niektórych ludzi, których spotkał tej nocy, ludzi, których nigdy wcześniej nie spotkał.
Brakowało jednej twarzy. Spojrzał na Simone i już miał otworzyć usta pytaniem, kiedy dotknęła jego ust. "Shhhh, jutro o świcie nigdy nikomu nie mów o tej nocy.
Do tego czasu chodź z nami odpocząć i cieszyć się tą kojącą wigilią i tym słodkim obliczem księżyca."
Logan i Sophie eksperymentują z przyjaciółmi...…
🕑 7 minuty Seks grupowy Historie 👁 2,797„Kiedy wasza dwójka skończyła się tam pieprzyć, wybaczcie kalambur; Zastanawiasz się, czy nie przyjechać tutaj i nieźle się bawić? Logan podniósł wzrok i uśmiechnął się. Na tle…
kontyntynuj Seks grupowy historia seksuW tym wybuchowym finale Logan i Sophie grają w gry po ostatniej nocy zabawy...…
🕑 12 minuty Seks grupowy Historie 👁 1,851Logan wrócił do strumienia. Wskoczył i wynurzył się na powierzchnię, a chłodna woda była przyjemna dla jego skóry. Usłyszał śmiech i zobaczył Maggie i Sophie patrzących na jego…
kontyntynuj Seks grupowy historia seksuZamężna kobieta bawi i bawi przyjaciół swojego czarnego kochanka.…
🕑 28 minuty Seks grupowy Historie 👁 3,876After Party Limuzyna zatrzymała się w Four Seasons. Thomas wypuścił Diane. David już napisał do niej, żeby poszła prosto do swojego apartamentu. Przeszła przez hol do wind i wcisnęła…
kontyntynuj Seks grupowy historia seksu