Spustoszenie... Stare piwo, frytki i seks... co może być lepsze?…
🕑 10 minuty minuty Seks grupowy HistorieThe Stalker Part 6 Stale beer and chips. - Więc masz trochę piwa, kochanie? Leżą na mojej wspaniałej kanapie; znoszone, zdarte trampki brudzące dywan pod stopami, szeroko rozrzucone nogawki odziane w dżins, wysunięte krocza do przodu, pachołki i koguty uciskające nieatrakcyjny, zniszczony materiał. Robert zaborczo szeroko rozłożył ramiona wzdłuż szczytu mojej sznureczki z wiśniowego sznura, przechyla głowę i patrzy na mnie, i to właśnie z jego piwa przesiąkniętego smarem, ust poplamionych solą i octem dochodzą słowa. - Chodź.
Obiecałeś nam rozrywkę i to, czego ja i mój człowiek Jon tutaj chcemy… - Wyciągnięta dłoń Roberta lekko uderza Jonathona w tył głowy, powodując, że unosi brodę i unosi opuchnięte, zaczerwienione oczy, by spojrzeć na mój pół zwinięte i odsłonięte ciało. „… jest jakieś pieprzone piwo. Czy tak nie jest, Jon?” „Tak… jasne… piwa… jasne”. Usta Jonathona z trudem wypowiadają słowa; język i usta pozornie grube i nieskoordynowane, jego głowa opadła i podskoczyła mimowolnie między każdą odłączoną wypowiedzią.
„Teraz wiem, że krztusisz się trochę z tego…” Dłoń Roberta opada na jego krocze, obejmuje różne grudki miękkiego ciała i kilka razy wypycha biodra do przodu, aby wskazać rozkosze, które mnie czekają. „… więc dlaczego nie będziesz miłą dziwką, przynieś nam trochę piwa, a potem damy tej soczystej cipie niezłego pieprzenia.” Bo po to nas tu ściągnęłaś… nie to… kilka kutasów dla biurowej dziwki. Patrzy na mnie znad mojej głowy, cudownie otoczona przez swoich uwielbiających paryskich dyletantów, a jej oczy są pełne pogardy i wstrętu do moich żałośnie próżnych prób bycia nią.
Słyszę ją słowa odbijające się przez moją głowę, atakujące moją korę, odbijające się echem w moich bębenkach. „Tu ne peut pas faire mieux?” „Ils sont ivres; les salauds "" Ils ne sont pas dignes de me baiser les pieds. "I kiwam głową, łzy gromadzą się w kanałach moich oczu z każdym jednym uderzeniem jej słów na mojej idealnie wymalowanej twarzy.
Chcę krzyczeć. Chcę stanąć przed nią; skonfrontować jej kobietę z kobietą. Chcę wykrzyczeć jej zadowoloną, piękną twarz, tak wspaniale uchwyconą i uwiecznioną. Chcę, żeby ofiarowała mi zrozumienie, błogosławieństwo i nadzieję, ponieważ… "Oui, Suzanne, pour le moment c'est le mieux que je puisse faire. Powoli wstaję; niewygodnie, ponownie odsłaniając moją nagą sylwetkę przed zaciekawionym spojrzeniem Roberta i Jonathona.
Nienawidzę ich ohydnej męskiej obecności w luksusowym, bezpiecznym buduarze mojego domu . Brzydzę się sposobem, w jaki leżą na moich meblach otoczonych mgłą piwa i frytek, które pomimo mojego odświeżacza powietrza, który podłączam do sieci, będą wisieć ciężko wśród cząsteczek powietrza w moim małym mieszkaniu przez wiele dni. Jednak przede wszystkim nienawidzę ich szydercze, wpatrujące się w oczy twarze, ich napięte, wyraźne krocza i moja własna kpina nieprzyzwoita nagość. „Piwo… oczywiście”. Nakładam uśmiech na usta; ale nie chcę ich tu zostawiać, nie chcę powierzać im mojej wspaniałej spersonalizowanej przestrzeni życiowej, nie chcę, aby przeglądali moje pamiątki, przeglądali moje zdjęcia, studiowali moją małą kolekcję książek i płyt CD, otwórz moje szafki, aby znaleźć je zalane na wpół rozpoczętymi, porzuconymi hobby z przeszłości, absolutnie ubolewając nad myślą, że wśród wszystkich moich zebranych śmieci mogą mnie znaleźć.
Z żalem odwracam się, pędzę w stronę kuchni, śliczne diamante obcasy stykają się i stukają pode mną. Nienawidzę ciepła ich spojrzenia na moich plecach, gardzę faktem, że moje uda nie są na tyle mięsiste, by ukryć delikatne, opuchnięte i miękkie usta mojej płci przed ich lubieżnymi spojrzeniami, desperacko opierając się pokusie, by położyć ręce na moich pośladkach aby ukryć jej falowanie przed ich niezasłużonymi oczami. Wbiegam do kuchni; oczy rzucają się w stronę częściowo wypitej butelki wódki stojącej kusząco na blacie, ale nie ma czasu, nie ma zaufania; Nie mogę porzucić moich nieadekwatnych, niegodnych zaufania prześladowców, nie śmiem zostawiać ich samych i bez opieki pośród wszystkiego, co moje.
Drzwi lodówki otworzyły się szeroko, szuflada na sztućce otworzyła się z grzechotką, dwie butelki, szczyty wyskoczyły i wirują za mną, gdy pędzę z powrotem, by chronić wszystko, co jestem mną. Są tak, jak je zostawiłem. Jonathon osunął się, nasycony alkoholem, oczy wpatrzone tępo, śmiesznie niestosowny uśmiech bawiący się na tych natłuszczonych ustach, które jeszcze kilka godzin temu wydawały się takie do całowania. Robert arogancko wyciągnął się na kanapie, na której tak często skuliłem się sam, z płodem, z ramionami owiniętymi wokół siebie, gdy łzy użalania się nad sobą i nienawiści do siebie zwilżyły moje policzki. Nienawidzę go; gardzić jego pewnością siebie, jego męskością, świadomą wyższością jego spojrzenia, jego zaniedbanymi i niemytymi włosami, jego źle dopasowanym ubraniem, rozstawionymi i otwartymi nogami oraz wiotkim, wyjątkowo męskim mięśniem, który teraz spoczywa ujawniony i czeka na mnie nad jego rozpiętymi i rozpięte dżinsy.
Uśmiechając się, stopy odnajdują idealne pozycje pod oscylującymi biodrami, moje cudownie nagie i rozpieszczone ciało pięknie prezentowane dla ich uznania, staję przed nimi w dłoni schłodzone butelki… ładny prezent dla moich cudownych, uważnych, uroczych prześladowców; moi rozkoszni, boscy chłopcy, którzy byli tak niesamowicie mili, że zaszczycili mnie swoją obecnością. Rozlewam napoje. Klękam przed nimi. "Na zdrowie kochanie." Patrzę, jak bursztynowy płyn bulgocze w dół szyjki butelki, między zaciśniętymi ustami Roberta i wpada do jego niezasłużonych ust; moje oczy przesuwają się na boki, by przyjrzeć się Jonathonowi, który patrzył na mnie pytająco, po czym opadłem, by spocząć na częściowo wyprostowanym ciele, które Robert powoli, ale uporczywie masuje między kciukiem a palcami.
"Chcesz trochę?" Kręcę głową, nie ufając, że moje struny głosowe wydadzą proste „nie”. „Tak, racja! Jakbyś mógł sobie pozwolić na wybredność. Więc dlaczego nie owijasz tych puszczalskich ust wokół mojego kutasa jak głodna dziwka, którą jesteś. A może jesteś po prostu kolejną pieprzoną suką dokuczającą kutasowi. Huh! są? Bo, szczerze mówiąc, w twoim wieku… ssie swoje piwo i zostawia mnie, bym tarzała się w jego mądrości.
„Ponieważ nie będziesz młodszy. Spójrz na siebie. Spójrz na to… „Jego ręka macha szeroko, żeby wziąć zebrane akcesoria z mojego życia singla.„ Więc będziesz ssać mojego kutasa czy co? ”Powoli, niechętnie, kiwam głową.„ Zbyt cholernie dobrze… cóż, nie ” Po prostu siadaj tam, kurwa… ”Przesuwam się do przodu, czołgam się między jego udami i uważam, aby nie dotknąć jego pokrytych dżinsem nóg, gdy jego masujące palce i mięśnie zbliżają się coraz bardziej do mojej twarzy. Smród mnie uderza; atakuje moje nozdrza, niemyty, nieczysty, przejrzały ser, gryzący pot, stęchły mocz połączone w obrzydliwie znajomy koktajl. Czuję, jak palce we włosach ciągną mnie w górę, prowadzą, prowadzą, kierują, otwieram usta, zęby są schowane, język odpoczywając biernie w miękkiej, ciepłej jaskini moich ust, oddychając przez nos, próbując uniknąć zapachu, gdy czuję, jak częściowo spuchnięty hełm jego penisa naciska na moje usta.
„Ssij to, suko.” Nienawistny kutas. Pogardzany kutas. Pieprzenie odrażający, obrzydliwy kutas wciskający się w wilgotne usta. Nienawidzę tego. Nienawidzę.
Nienawidzę. Pieprzyć aroganckiego dupka swoim wiotkim penisem. - Tak kochanie, zgadza się, popracuj tymi ustami.
Rośnie we mnie. Wypełnianie mnie. Opuszczam język. Brudny pieprzony kutas. Straszna smegma zbiera się w moich ustach.
Odrażający smak mieszający się ze śliną i palący w kubkach smakowych. Chcesz się zakneblować. Chcę go wypluć z moich ust.
Wypluj rozkładającą się skórę na jego młodzieńczą, szyderczą twarz. "To wszystko suko… daj spokój, połknij to wszystko." Jego palce wplatają się w moje włosy, przyciskając mnie do dołu. Nos wciskający się w ścierające plątaniny liści łonowych, podbródek wbijający się w ciepłe, lekko rozczochrane miękkie woreczki, włosy w ustach, wbijające się w tył gardła, głowa kołysząca się bez końca w górę iw dół, gdy nienawistne mięśnie rosną pod moimi zabiegami. Trąci przy wejściu do mojego gardła, ocierając się o luźne włosy łonowe, które zdawały się cofać w moich ustach.
Wstrętny pieprzony kutas. „Wow… Tak… To jest to… Kurwa, tak!” Nienawidzić! Nienawidzić! Nienawidzić! Jego śmierdzące, zgniłe ciało waliło mi do gardła, ślinka uciekała z moich ust, pokrywając mój podbródek, kapiąc na te obrzydliwe, wypełnione nasieniem śliwki, gdy wielokrotnie w nie uderzam. Pieprzone, gówniane, uwielbiające, dyletanckie, paryskie pikniki; pijani, prześladowcy dupków. Nienawidzę ich! Nienawidzę ich! Żołądek napięty, bolesny, mdłości wirujące bez końca, ciało suche, falujące, gdy jeszcze raz wciskam usta, żeby ssać jego brudnego kutasa. SLUT Jonathon trzyma dłoń na moim tyłku, palce wciskają się w moje ciało, rozciągając szeroko moje policzki, gdy próbuję oderwać się od jego sondujących palców.
Spoliczkowany. Ciężko. Usta przygniotły sztywność Roberta.
Mimowolne krztuszenie się. Niepożądane łzy napływają mi do oczu i spływają po policzkach, gdy dwa palce wbijają się w moją mocno ściśniętą, niechętną i suchą cipkę. KURWA Palce Jonathona wbijają się we mnie, gdy próbuję się wyrwać.
Ręka Roberta przyciskająca moją twarz do dołu, trzymająca mnie nieruchomo, usta zamknięte wokół jego podstawy. NIENAWIDZIĆ! NIENAWIDZIĆ! NIENAWIDZIĆ! Pieprzyć mnie; szarpiąc moje ciało, przepychając się, ściskał mnie, każdy pchnięcie bolesne, odrażające i niemiłe. Wargi odciągnięte do tyłu, zaryglowane zęby, zamykające się wokół jego okropnej męskości.
Chcesz gryźć. Chcesz się rozdzielić. Chcę usłyszeć, jak krzyczy, gdy moje zęby wbijają się w jego obrzydliwe ciało, a krew przemyka mi usta. SUKA Jestem suchy, falujący, skurcz żołądka i konwulsje przy każdym ataku na moją nadużywaną cipkę. Moje ciało drży, gdy czuję, jak jego ohydne nasienie unosi się wzdłuż jego odpychającego trzonu; zmierzając zawsze w górę w kierunku moich ssących, ssących, niechętnie dostosowujących się ust.
Szloch eksploduje z mojego gardła, kapie z nosa, łzy pokrywają moją twarz. Nienawidzę ich! Nienawidzę ich! Nienawidzę ich! Sperma Roberta tryska gorącą, słoną i cudownie lepką, by pokryć moje czekające, niecierpliwe usta, gdy siorbałem łapczywie na jego cudownie drgający trzon, pragnąc połknąć swoją nagrodę. NIENAWIDZ… MNIE Leżę płodowy i szlochając na podłodze między szeroko rozrzuconymi stopami Roberta, kolanami podciągniętymi do mojej piersi, ramionami ciasno owiniętymi wokół nich, twarzą wtuloną w dywan, ignorując ich obu; miękkie słowa i delikatna pieszczota zatroskanej dłoni Jonathona na moim ramieniu i odległy ryk obojętności Roberta. Nieporuszony, drżący ciałem, czekam, aż odgłosy ich stopniowego odejścia rozejdą się po moich ukrytych rysach, aż w końcu słyszę charakterystyczny dźwięk trzasku moich frontowych drzwi i cisza ponownie dociera do mojego świata. Moje nogi drżą w niekontrolowany sposób, kiedy chwieję się do kuchni; ręce trzęsą się, a wąskie gardło wielokrotnie stuka o grube szkło, podczas gdy oleista gęsta wódka wlewa się uspokajająco do oczekującej szklanki.
Nie zatrzymuję się, dopóki nie jest pełny; dopóki nie będzie wystarczająco dużo alkoholu, by wypalić wstyd i wstręt, które jarzą się w moim sercu. Butelka zawiera tylko cztery nierozcieńczone szklanki i nie wystarczą one do oczyszczenia podniebienia ani odpuszczenia grzechów. Zapomnienie, zapomnienie, otępiająca umysł pijacka pustka jest poza tym, na co zasługuję, ale jest tak osiągalna z tylko kolejną butelką. Gdzieś mam płaszcz, torebkę i torbę.
Chwiejąc się niepewnie na moich szczupłych obcasach, wyruszyłem na poszukiwanie wszystkich trzech. Czuję na sobie jej wzrok, gdy brzęczę po mojej nagle obcej przestrzeni życiowej. Kpi ze mnie, lituje się nad mną, porównuje jej radosne życie jako żony Maneta do mojego własnego pustego, pokręconego, bezcelowego istnienia; iz każdym krokiem czuję, jak jej wyniosła doskonałość ciąży na mojej pochylonej głowie i nieistotnych ramionach. Znajduję płaszcz i rzucam go na moją nagość; znaleźć moją torbę wraz z całym moim codziennym zestawem przetrwania, rozrzuconym chaotycznie w jej przegrodach; I gotowy, kompletny raz jeszcze, odwracam się, by zmierzyć się z twarzą Suzanne Manet, która na mnie patrzyła.
„Je ne vaux rien, Suzanne. Je ne suis qu'une pute, une salope, une dvergonde; une moins que rien. ”Drzwi odbijają się głośnym echem w ramie, gdy zatrzaskuję je za sobą i ruszam w noc.
Moja pierwsza impreza swingersów…
🕑 8 minuty Seks grupowy Historie 👁 1,708Dobiegałam dwudziestki i rozwinęłam skrzydła po siedmiu latach nieudanego małżeństwa. Mój czasami chłopak Larry i ja zostaliśmy zaproszeni na imprezę dla swingersów na Halloween w domu na…
kontyntynuj Seks grupowy historia seksuBrzmiało to jak okrutny żart, ale skończyło się na najseksowniejszym przyjęciu urodzinowym Anity.…
🕑 12 minuty Seks grupowy Historie 👁 1,937„Tym razem posunąłeś się za daleko” – powiedziała Anita. „Wiem, że lubisz żartować ze mnie w moje urodziny… ale spotkanie z Weight Watchers?” — To nie tak, jak myślisz —…
kontyntynuj Seks grupowy historia seksuNika zasypia w autobusie, by zdać sobie sprawę, że nie zdąży na egzamin, w desperackich sposobach ona....…
🕑 15 minuty Seks grupowy Historie 👁 1,256Studiuj, chodź, studiuj Nika, powtarzała sobie to, ale informacje nie chciały pozostać w jej mojej. Jej ręce były na twarzy; myślała tylko o tym, że musi przejść. To był jej ostatni…
kontyntynuj Seks grupowy historia seksu