I. Retrogradacja. Jedno z naszych starych miejsc, przebudowany zakład produkcyjny, wciąż tętni życiem w wietrzne sobotnie wieczory. Przyjeżdżał tu w każdy weekend. Jej wielka ucieczka, środkowy palec do jej imienia.
Oderwać się od rzeczywistości i po prostu… istnieć. Oddychaj, wiesz? Bądź prostą średnią dla odmiany. Przeskocz na drugą stronę. Nigdy tego nie powiedziała, ale mogłem powiedzieć, że nienawidzi tego gorzkiego chaosu krążącego w jej głowie. Ta przytłaczająca prawda o szczęśliwych plemnikach, które znajdują szczęśliwe jajeczka, by stworzyć życie.
Wysuń się nago, krzycząc i bogatszy niż pozostałe 99'. Ropi się jak jakaś gangrena z czasów wojny secesyjnej. Uwielbiałem mieć stosy Benjamina. Nienawidziłem tego, co posiadanie tak dużej ilości oznaczało dla innych.
Paradoksy. Szczęście. Bogactwo.
Ubóstwo. Walka. Depresja.
Zdrowy rozsądek. Frustracje rzeczywistością. Powód istnienia i dlaczego jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, dlaczego robimy sobie nawzajem to, co robimy… to głębokie egzystencjalne gówno Platona, Sokratesa i Nietzschego w jej najczarniejszych nastrojach. Syjon 1 dla współczesności. Albo Lupe.
Hopsin. Wspólny. Wybierz swoją liryczną truciznę. Odwrócone cienie w jaskiniach i zaułkach płomieni i kłamstw.
Cholera, tak daleko poza mną, że kręci mi się w głowie, mózg krzyczy o ulgę. Może jestem stronniczy, ale myślę, że mogła spalić ich wszystkich w debacie. Obróciła swoją logikę z tym oderwanym przestrzennym lotem umysłu i tą zmysłową mgiełką głosu.
Świetnie wyglądasz w białej sukiennej todze. Wciąż pamiętam, jak się poruszała, smukła sylwetka przechodząca w dowolny styl, który pasował do alchemicznej mieszaniny emocji gotującej się w niej, co zawsze było walką o określenie. Kiedy jej umysł wirował od nadmiaru chaosu, szliśmy wzdłuż pomostów i kończyliśmy tutaj. I przechodziła od muzyki współczesnej do jazzu, baletu i stylów, których nawet nie potrafię nazwać.
Harley Quinn tańca. Zwariowany. Ubijać i szlifować. Poruszaj się i kręć.
Wstrząsnąć i zakręcić. Skok. Sklepienie. Miała siedem stopni tragicznej urody i zadymionego erotyzmu.
I cholera, czy kiedykolwiek lubiła się tym obnosić. Babcia Teague powiedziałaby, że takie dziewczyny powstały z diabelskiego nasienia. Wydaje mi się, że jest w tym trochę prawdy, biorąc pod uwagę, kim był jej bękart.
Lucyfer nadal był jednak aniołem, upadłym lub nie. Odziedziczyła większość dobra. Ale podobnie jak ćma, nigdy nie uważałem, jak niebezpiecznie może się poparzyć.
Ogień piekielny gorący. Pod światłami laserów Technicolor chwytała nieznajomych na parkiecie, ramionami krążyły jak pułapki na niedźwiedzie. Przez większość czasu byli to jej dojrzali rówieśnicy, nastolatki, które chciały uciec od kruchej karty, którą im rozdano. Ale czasami żerowała na kobietach, które przybyły, by odzyskać zapomniane dni chwały.
Skubała im uszy. Drażnij palce między ich udami. Jej ulubieńcami były rudzielce.
Porównał ich do wiśniowo-czerwonych wozów strażackich. Jaskrawy. Potężny. Głośno, kiedy ich płonące szpary trzeba było polać szampanem i mokrym językiem. Im większa była niechęć, tym goręcej płonęła.
Czasem wystarczyło muśnięcie kciukiem policzka, czasem pocałunek. Najbardziej niechętne stopiłyby się jak masło, gdy tylko zwinęła w nich palec, głaszcząc w rytm jakiejkolwiek piosenki, która rozbrzmiewała w powietrzu. Kiedy jej nastroje wymykały się spod kontroli, wbijała sobie do głowy, żeby wkurzyć mnie swoim kroczem bez majtek przeciwko innym mężczyznom. Niech walą w tyłek jej zuchwałej modelki.
Uszczypnij ich w szyje. Podjudzać. Rozsmaruj jej podniecenie na ich ustach.
I odsuń się, zanim będzie więcej. Siedziałem wysoko na wybiegu, patrząc w dół, i szkicowałem ją taką, jaka była. Nieobciążony. Nie ciągnięty w dół przez imię i depresję. Rozpłynie się w morzu ciał i stanie się kolejną twarzą Oakland w tłumie.
Myślę, że był to swego rodzaju rytuał. Stwórz maskę tak grubą, że zakryje wszystko, nawet tragiczną dziewczynę. W miarę upływu godzin stawała się coraz bardziej mokra.
A na swoim ganku zaczynałem medytować i być kreatywny. A z narkotykami krążącymi w naszych żyłach przez całą noc, kończyliśmy dziko ruchając się w słabo oświetlonych toaletach i ciemnych kątach, z jej nogą zahaczoną o moją talię, jej zębami zatapiającymi się w moim ramieniu. Kiedy byliśmy naprawdę popieprzeni, kończyliśmy w wypukłym sześcianie wykonanym z równomiernie rozmieszczonych, skomplikowanych szklanych i drewnianych kratownic, zaprojektowanych tak, aby stworzyć efekt quasi-sylwetki wnętrza. Gigantyczna skrzynia cieni, do której mogą wejść VIP-y, gdy patrzyły na nią setki nieznajomych, zafascynowane umysły odurzone narkotykami, gdy zacienione postacie pieprzyły noc w orgiach w zwolnionym tempie.
Zawsze powtarzała, że to najlepszy rodzaj niskobudżetowych narkotyków artystycznych, jakie mogą się manifestować. Nie myliła się. Ale to nie to samo. Magii już tu nie ma.
Czuje się pusta, prawie nieznana. Ale rave to rave, a kiedy już dostaniesz to, czego chcesz, szczegóły przestają mieć znaczenie. Rozpływa się na języku jak pasek Listerine. Pali jak guma Big Red i sos Tabasco.
Czuję, jak X krwawi do mojego systemu. Powinienem czuć się winny z powodu niedotrzymanej obietnicy. Ale ja mówię, że jest tylko wygięty. To nie bohaterka.
Nie koks. Ani jednej piątej wódki. To tylko trochę chemicznego pchnięcia, aby uwolnić potwora w środku.
Zapomnij o dwóch kobietach, jednej zamazanej pamięci, drugiej przypomnieniu z gumowymi włosami i zielonymi oczami. Cygańska Afrodyta, która pozwala mi nazywać ją bąbelkami, ponieważ jestem zbyt cholernie przerażony, by wypowiedzieć proste, pieprzone imię. Ten, o którym wiem, że desperacko chce uformować się na moim języku, kiedy jesteśmy sami. Zatracam się w roju ciał, ściśniętych ze wszystkich stron. Ciepło pulsuje, a moja skóra mrowi.
Ciepły tyłek naciska na moją pachwinę w rytm szybkiego remiksu. Chwytam twarde biodra nieznajomego i dodaję własne obroty. I w końcu odpuściłem. Jekyll. Hyde.
Ukrywać. Zdobyć?. on się ukrywa. Ukrywam się. Wszyscy tutaj się ukrywają, zagubieni we mgle.
Czy potrzebuję ścieżki śmiechu do tej smutnej rzeczywistości, czy co? Pierdolić. Wyjdź, przyjacielu. Potwór. Baw się dobrze.
Jestem cały wypalony. Wciąż ją czuję, tę małą różową sukę. Wygląda na to, że nie może o niej zapomnieć.
Ledwie zna ten jej blady, blady tyłek, ale jej obraz wciąż pełza i wciąga go do głowy. Nasza głowa. Moja głowa. Nie mogę zrozumieć, dlaczego.
Cholera irytujące. Dziwka za grosze. Mała blondynka z rozbitego Twompsa. Tania waniliowa dziwka desperacko szukająca czarnego węża jest dość łatwa do znalezienia.
Ten był kiepskim substytutem ładnego ptaka, który zdechł nago na nim. Nas. Można by pomyśleć, że zmądrzał. Cipka była jednorazowa. Idziesz dalej, gdy śliski uchwyt zaczyna się rozluźniać.
Gówno. Koło życia, człowieku. Mój wzrok podąża za parą szczupłych chochlików z lalek Barbie, paradujących na szpilkach w kociaki, z brudnymi blond włosami wilgotnymi od potu. Chichoczą jak rozpieszczone małe dziewczynki z doliny i ciągną za sobą dwóch gapiących się głupków, uśmiechających się do siebie.
Pewne, że dziś wieczorem zmoczą swoje małe, białe dzięcioły. Może wziąć ich obu w stylu gangu. Klaśnij w dłonie. Tworzą Wieżę Eiffla, gdy na zmianę pieką na rożnie… ten Wielki Biały Bicz, który jest wspólną celebracją.
Ich ładne, małe główki odwracają się w moją stronę, ich oczy nie odrywają wzroku, nagle zapominają o białych chłopcach. Kiwam głową, a oni pieprzą się, chichoczą i oblizują kupione w sklepie usta. Zapamiętuję w pamięci, żeby znaleźć ich później. Tak jak powiedziałem.
Koło życia. Robię obchód, dopóki nie znajduję jej przy barze i myślę, że można to nazwać pysznym losem. Moja rudowłosa z wyczuciem stylu aerobowego jest seksowna do dziewiątek w pomalowanej sprayem czarnej mini, która przylega do jej krągłości jak rękawiczka chirurgiczna. Mały diamentowy pentagram błyszczy między jej piegowatymi miedzianymi piersiami, dotrzymując towarzystwa srebrnemu krzyżykowi.
Paradoksy. Zamaskowane diabły ukrywające się w ładnych drobiazgach, mawiała babcia Teague. Rozlega się głębokie, poirytowane westchnienie, kiedy kładę dłoń na jej nagim dole pleców i zamawiam drinka. Jej ładne usta drwią, gdy się odwraca, ale kiedy jej oczy odnajdują moje, zamieniają się w uśmiech, a w jej mózgu pojawia się rozpoznanie.
– Huh – to wszystko, co mówi, a jej oczy błyszczą ciekawością. I to wszystko, czego każdy z nas potrzebuje, gdy różne rodzaje pragnienia nagle wymagają zaspokojenia. Wypija krwistoczerwone martini, a jako tajemniczego gościa pojawia się jakieś gówno o nazwie The Glass Animals. Ravers wybuchają ogłuszającymi krzykami. Przyciągam ją do siebie, a jej biodra poruszają się w rytm uderzeń stworzonych do seksu.
To powolne wypalanie żądzy na parkiecie, magma bulgocząca spokojnie po zboczu góry, podpalająca każdą cholerną rzecz, której dotknie. Ciała ocierają się o siebie. Ręce po omacku. Ogień hormonów.
Rozluźnienie zahamowań. Dziś wieczorem będzie trochę wiśni. Tysiące par oczu wpatruje się w nią, gdy porusza się płynnie w moją stronę, jedyny rubinowy klejnot w morzu butelkowych blondynek i mysich brunetek. Zapomniałem, jak zabawne było to szaleństwo. W takim razie pamiętaj, ile czasu zajęło Jalenowi wypuszczenie mnie z więzienia.
Kiedyś byłem tylko obserwatorem. Obiecuję, że kiedy się obudzę, rozerwę go na haniebne strzępy. Okręcam rudą, a ona wplata ręce we włosy i kołysze swoim ciałem z atletyczną gracją, ciasny tyłek kołysze się mocno z intensywnością napędzaną narkotykami, po czym roztapia się z powrotem w mojej pachwinie.
Przyciągam ją do siebie w mocnym pocałunku, karmiąc ją jednym z tych pasków Listerine wzbogaconych o X. Drży, a ja czuję ciepło jej pulsującej cipki na mojej nodze. Szepczę jej do ucha, kciukiem dotykam jej pulsującej łechtaczki pod wilgotnym rąbkiem jej zwiewnej sukienki.
Jęczy, ale kręci głową, że nie. Przyciągam ją z powrotem, gdy DJ kręci kolejną melodię, moja ciężka erekcja przy jej przegrzanym tyłku. Znowu szepnij jej do ucha.
Tkać liryczne zaklęcia bzdur, sfałszowane razem z pikantną potrzebą i słodkimi obietnicami, których nie zamierzam dotrzymać. Wyciskam każde ciemne pragnienie, które jej mózg prawdopodobnie twierdzi, że jest niepokojąco błędne… i że jej słodka czerwona porcja jest piekielnie słuszna. Kciukiem na jej dolnej wardze, dłonią ściskającą jej soczysty tyłek pod jej ledwo przylegającą sukienką, w końcu drży, zgadzając się, a ja ciągnę ją za sobą. Leżę na skórzanym szezlongu, leniwie wbijając pięści w mięso, podczas gdy bursztynowe światła migoczą przez przyciemnianą szklaną kratownicę sześcianu VIP. To było łatwiejsze niż myślałem… Rozczarowująco.
Chciałem wyzwania. Niechęć. Chciałem, żeby strach ustąpił miejsca pijackiej wierności. Chciałem podsycić w niej ciemne węgle pożądania, przesuwając ją na palcach po desce, aż zacznie błagać o skok w mroczną otchłań. Słodka pieprzona dekadencja.
Taki był zawsze cel. Potężna podróż ze srebrnym językiem. Wszystko wytarte przez łatwy rodzaj kruszenia, jakiego oczekujesz od dziwki, która grała z tobą w długą grę. Nie będę jednak narzekać. Moja płomiennowłosa lisica wciąż jest giętkim piekielnikiem, który wydaje się lubić robić przedstawienie.
Kostka ma taki efekt. Nawet nie zauważysz, jak zburzy to twoje „nieprzekraczalne” granice moralne. Rozbija twój szacunek do samego siebie na błyszczące, ponure fragmenty. Spodnie od Armaniego.
Błyszczący Rolex. Dusząca mgiełka aromatycznej wody kolońskiej z drzewa sandałowego jest droższa niż cały strój mojego piekielnego wozu strażackiego. To wszystko, czego potrzebował opalony high roller, by rzucić ją na kolana, wyłowić swoje jedwabne bokserki i siorbać nieobciętego penisa w jej wygłodniałe, czerwone usta. Zaciskam pięść mojego fiuta trochę szybciej, kiedy rozlega się bulgoczący jęk. Posągowy kostium pana Armaniego kuca za moim piekielnikiem, smakuje słony pot z jej miedzianych pleców, podczas gdy ona wsuwa i wysuwa trzy palce ze swojej piszczącej, płomiennowłosej pizdy.
Nasz mały diabełek chrząka i ssie szybciej, podczas gdy Pan Armani z kolczykami w sutkach zaczyna gwałtownie pchać. Wystarczy pięć pompek i niespodziewana kąpiel języka odbytu od młodej, bladoskórej piękności z ciemnymi loczkami, zanim ryczy uwolnienie. Słowo od jego żony sprawia, że wycofuje się w połowie strumienia, by pomalować piegowaty nos i usta mojego piekielnego gwałtownego potoku gęstej spermy. Kiedy skończył ze swoim kremowym arcydziełem, jego żona obejmuje ją i liże do czysta. Ostatnia kropla jest dzielona w leniwym pocałunku, który pozostawia moją rudą bezwładną kupkę ciała u stóp pana Armaniego.
– Kurwa tak, kochanie – chrząkam. „Wiedziałem, że masz to w sobie”. Żona oblizuje wargi i odwraca się do mnie, przydymione szare oczy wpatrują się w moje sztywne, ciemne mięso z bezmyślną chciwością.
Śmieję się. Zwiń palec. Złota blondynka daje klapsa małemu diabłu i wstaje, wysuwając długie, blade nogi z jej przykucnięcia. Silikonowe cycki chwieją się, gdy podchodzi do mnie po wybiegu, palcami rozpina jej włosy, opadając kaskadami na jej tyłek w kształcie serca.
„Nigdy wcześniej nie próbowałam żadnej z was” – oświadcza, a akcentowane mruczenie ocieka obojętnością wyższych sfer na wątpliwe sformułowania. Powoli czołga się po szezlongu, by usiąść okrakiem na moich udach. „Zastanawiam się, jak smakujesz”.
Ściskam jej miękki tyłek, aż piszczy, i przeciągam swoją drogą i starannie przystrzyżoną złotą cipkę wzdłuż mojego penisa. „Jak niedawno wypuszczony przestępca”. Gryzę ją w szyję i drażnię mokrym palcem jej wybielony pierścień analny. – Zrujnuję tę cipkę z wyższych sfer – chichoczę, dotykając kciukiem jej małego złotego trójkąta. Jej oczy rozszerzają się, a ostry, mały, arystokratyczny nos wydaje z siebie na wpół prychnięcie pełne przerażającego pożądania.
Śmieję się i przyciskam spuchniętą głowę do jej śliskiego wejścia i szarpnę ją prosto w dół, aż te puszyste złote loki spotkają się z żylastymi czarnymi lokami. Jej paznokcie przypominające sztylety i słodki krzyk sprawiają, że mój kutas podskakuje w jej ciasnym tunelu, gdy jej plecy wyginają się w łuk. Pan Armani podnosi wzrok spomiędzy gładkich nóg mojego piekielnika. Nadmiernie wypielęgnowana brew jest uniesiona. Podkręcanie ust.
To głupie gówno, które robisz z miłości, co? Trofeum żony księżniczki nie jest zadowolonym kutasem. Wkładam palec w jego złotowłosą trofeum, uśmiechając się na widok jego zmarszczonych brwi, kiedy ona się napina i syczy bezmyślnym jękiem, którego prawdopodobnie nigdy u niej nie słyszał. Pewnie inne suki.
Ale nie jego skromna, powściągliwa żona. „Jak smakuję?” papuguję. – Krew, czekolada i żelazo, księżniczko – warczę, opierając swoją miednicę o jej. „Krew, czekolada i żelazo”. Jedyną odpowiedzią jest rozkoszne skomlenie, które łączy się z wysokim piskiem mojego rudzielca, gdy pan Armani zaspokaja jej pożądanie.
Tuzin uderzeń dzieli mnie od oślepiającego chaosu. Moja plastikowa fantastyczna kochanka sapie mi do ucha, że nie bierze pigułek. Nienawidzi swojego aroganckiego, gównianego męża. Czy robi to tylko po to, aby urozmaicić swoją zmarłą w dniu przyjazdu seksualną żonę po ślubie.
Mówi mi, że zatrudniła prywatnego detektywa. Przyłapałam go na ruchaniu jej zdzirowatej małej siostry w obskurnym motelu. Chce zmiażdżyć mu jaja.
Wykastrować go. Niech jego biuro na piętrze będzie z niego kpić. — To fakt? Chrząkam, delektując się ciasnymi falami jej mięśni kegla. Musiałem kochać próżne białe dziewczyny, które lubią trzymać to ciasno poniżej, gdy się starzeją. Pani Plastic przyciąga mnie do pocałunku, za bardzo starając się wkurzyć kulawego męża kaczki, którego próbuje rogać.
Jednak zwraca cholerną uwagę. Ma nogi mojego piekielnika przerzucone przez ramiona i układa fajkę, wbijając się w jej ogniście czerwoną porcję, jakby miała najlepszą dziurę po tej stronie planety. „Jak mam się domyślić?” Mówię.
Jej biodra poruszają się chaotycznie. Jej paznokcie za 500 dolarów zostawiają na mojej klatce piersiowej piekące czerwone ślady. Przygryza wargę. powtarzam sie.
Zakopać język w jej uchu. Klaps jej w dupę. Ciężko. Ciesz się piekielnie jigglem Jell-O. „Wyhoduj mnie” – rzuca z na wpół zaciśniętymi zębami.
Podnoszę wzrok i jej dzika deklaracja pragnienia sprawia, że jej twarz płonie haniebnym pożądaniem. Śmieję się mocno z taniego pornosa. Słowa, których prawdopodobnie nigdy nie wyobrażała sobie, że wypowie. Rodzaj brudu, który bogate białe kobiety uważają za swoje.
Zapierają się siebie, dopóki to, jak to czasem bywa z nimi, nie eksploduje zabawną deprawacją. Mój kutas puchnie, a ona wypuszcza kilka wulgaryzmów, których prawdopodobnie nigdy wcześniej nie wypowiedziała w swoim chronionym życiu w wieżowcach. Może źle to zrozumiałem. Nie Plastic Fantastic, ale Miss Cold Hearted Bitch?.
Znów porusza wewnętrznymi mięśniami, pulsująca fala lepkiego, ciasnego ciepła. "Kurwa nie?" Chrząkam przez bezradny wewnętrzny krzyk zamieszania. Po skończeniu zostawiam ją w stanie orgazmu na szezlongu; gęsta rzeka nasienia wycieka z jej zaczerwienionej, lubieżnie rozciągniętej cipki. To obraz zdeklasowany tylko wtedy, gdy niska, mała rzecz z warkoczykami rozsuwa nogi i okrąża nasz kremowy bałagan jak zagłodzony kotek. – Jezu – wykrzykuje złotowłosa blondynka niczym grzeszna modlitwa, kiedy otwiera oczy i widzi wijącą się głowę między jej udami.
Próbuje odepchnąć dziewczynę, co tylko zwiększa intensywność gryzienia dywanu przez smukłą nastolatkę. – Krew, czekolada i żelazo – powtarzam, przechodząc obok. Palce jej się zwijają i oto jest. Przyciąga do siebie nastolatkę ze skórką od kawy, zaciskając nogi wokół głowy. Na jej ustach formuje się inny rodzaj biblijnego imienia.
Moje małe piekło to bałagan. Jej czerwono-złote loki są przemoczone, a na miedzianej skórze pleców pojawiają się kałuże potu. Dosiada pana Armaniego jak cenny ogier, napinając i napinając napięty tyłek, powoli napinając mięśnie. Cholernie blisko zdobycia nagrody, gdyby odbyły się zawody. Klękam za nią, chwytam ją za tyłek i przeciągam palcem przez jej ciemnoróżową szczelinę.
Kutas pana Armaniego zwalnia i zatrzymuje się, a z jej ust wydobywa się zgrzytliwy, przeraźliwy jęk. – Unnngh – płacze. „Nie. Kurwa. Przestań.
Cholera”. – Ciii – obiecuję. "Nadchodzi.".
"Co jest?" jest w stanie wypluć z jękiem. „Najlepszy rodzaj grzechu, jaki może zapewnić ten popieprzony świat”. Odciągam jej lewy policzek na bok, nacinam kutasa w jej tylne drzwi i wciskam się prosto w jej ciasne, maślane ciepło, podczas gdy ona krzyczy krwawe morderstwo.
„Unnghhh,” mój piekielny chrząknie ponownie, napierając do przodu, ciągnąc pana Armaniego aż do jej cycków przypominających łzy. Kobiece pomruki fascynacji, szoku i zazdrości harmonizują ze sobą. Handluje się słowami.
Tymczasowe partnerstwa wykute w surowej potrzebie. Lustrzane obrazy ku uciesze hałaśliwych imprezowiczów, którzy chcieliby spędzić w środku choćby pięć minut. Trzymam jej biodra i wsuwam i wysuwam mojego penisa z jej gorącego, maślanego ciepła. To sprawia, że moje serce bije jak nagłośnienie Ray'a w tamtych czasach. Czuję jej ziemiste podniecenie i smak słonej słodyczy, kiedy szarpnę ją do tyłu, by ugryźć ją w ramię.
I czuję potężny skurcz jej zwieracza owijający się wokół mojego mięsa. To uczucie, którego cipka po prostu nie może dorównać. „Pełny… o rany, więc…” drży, „kurwa…” drży, „pełny”. Jej głowa opada. Głupi uśmieszek szaleństwa rozciąga jej usta.
Pan Armani łapie jej cycki, szczypiąc jej wiśniowoczerwone sutki. „Pieprzyć moją zdzirowatą dupę” – jęczy. „Smietaj to.
Unngh. Napełnij moją cipkę swoim paskudnym nasieniem”. Robimy co w naszej mocy, aby się podporządkować, znajdując rytm, który odzwierciedla lepką erotyczną muzykę bulgoczącą na zewnątrz sześcianu. „Nigdy… ja nigdy…” moja piekielna beczka, łzy przyjemności spływają z kącików jej oczu.
Jest bagnistym bałaganem podniecenia, płyn tryska podczas nagle intensywnej serii orgazmów. – Dlaczego nie zamkniemy tej twojej ślicznej gęby – burczę jej do ucha. Pstrykam palcem i materializuje się nowy kutas, uderzając w jej czoło.
„Wessij, czerwony. Zróbmy ci szczelny”. Jej wnętrzności zwijają się i zaciskają, mięśnie pochwy i odbytu pracują w nadgodzinach. Biały wąż przepycha się przez jej usta.
Pan Armani obejmuje dłońmi jej tyłek, wbijając się w nią, rozkładając jej muskularne policzki, odsłaniając lubieżnie wypełnioną dziurę, którą plądruję. Trzy kutasy zabierają ją prosto do piekła i mnóstwo przyjemności, których prawdopodobnie będzie nadal szukać, z nami lub bez nas. Ta wiedza sprawia, że mój kutas staje się twardy jak diament, a ja dopasowuję się do ustawionego tempa, synchronizując moje pchnięcia o pół uderzenia z pchnięciami pana Armaniego, aż mijamy biodra czerwonej petardy tam iz powrotem jak piłka do koszykówki. Co pół uderzenia wpycham penisa w jej odbyt, uderzając nią w dół, po czym przejmuję kontrolę nad jej biodrami, żeby mógł uderzyć swojego penisa w górę, kołysząc jej biodrami z powrotem do mnie.
Potem przyspieszamy, a mokre uderzenia odbijają się echem, doprowadzając ją do miejsc, w których nigdy nie była. Nigdy nie śniłem. Chuda biała nastolatka pompująca jej gardło jest pierwsza, która idzie, rycząc w cień, gdy rozładowuje się w jej ustach.
Zasysa tyle, ile może. Ale nie może wytrzymać trzepoczących doznań jej języka na jego eksplodującym kutasie, a jego kutas wyślizguje się z jej ust, ale nadal tryska, malując jej twarz na biało. Czując, jak moje jaja zaczynają się palić, przyspieszam.
Rytm się łamie i to tylko dwa kutasy wściekle pędzące do końca w jej giętkim ciele. Jej wewnętrzne mięśnie falują i zaciskają się z intensywnością podobną do imadła, a następnie wybucha pan Armani. Czuję rozkosznie surowe uczucie, gdy dmucha swoim ładunkiem w jej głodne wyrwanie, sperma rozpryskuje się po jej ścianach jak krople deszczu rozbijające się o ponczo. Dostaję jeszcze pół udaru, zanim bomba wybucha, a moje jądra stają się jądrowe, wysyłając potok spermy w górę mojego penisa, by spłukać jej jamę odbytu. Jej gibkie ciało drga spastycznie, a szczęka opada.
Brak dźwięku. Po prostu statyczne. Bicie serca.
Szarpiące mięśnie. W końcu jej ciało opada z powrotem w pana Armaniego, śliska miedziana skóra drga i kruszy się. Leniwie obracam moje narzędzie zmiękczające w jej niebiańskim tyłku i wyciągam pieniącą się spermę z jej ziejącej dziurki. Daję jej lekkiego klapsa i chwiejnie wstaję na nogi. Znajduję moją złotą blondynkę pochyloną nad szezlongiem, łysego pitbulla jak mężczyzna ryczący rykiem w jej spienionym porwaniu.
Zastanawiam się, czy zdecydowała się zagrać w rosyjską ruletkę z tożsamością tatusia dziecka. Uśmiechaj się naprawdę złośliwie za każdym razem, gdy wypełnia ją jakiś nowy dziwak. Przechodzę na drugą stronę, trzymając kutasa w dłoni i pocieram nim jej pulchne usta.
– Wyczyść mnie, suko – rozkazuję. Podnosi wzrok oszołomiona, ale zgadza się, wciskając moją purpurową głowę między usta. Kładę ręce na jej głowie i wzdycham, pozwalając jej utalentowanemu językowi na powrót mojego penisa do pełnej pozycji.
Poświęcam czas na rozejrzenie się i uśmiech. Nagie ciała wypełniają każdy skrawek przestrzeni w sześcianie, a światło sączące się przez nie tworzy zacienione kropki i linie na ich skórze. A setki par oczu patrzą chciwie z zewnątrz, gdy tańczą, żałując, że nie mają pieniędzy ani koneksji, by pieprzyć ich bóle.
W odległym kącie dostrzegam moją najnowszą zdobycz, krągłą Latynoskę pochyloną na łokciach z tyłkiem skierowanym w stronę księżyca, z kobiecą głową wijącą się między jej policzkami, bez wątpienia dającą jej ciemnej gwieździe dobre chłostanie językiem. podchodzę. I zatrzymaj się na moich śladach. Różowe warkocze opadają na okrągły tyłek Latynoski. Znajome paznokcie, obgryzione i pomalowane neonową zielenią wbijają się w elastyczną skórę.
Różowe włosy są nagle szarpane do tyłu przez grubą dłoń przyczepioną do grubszego brygadzisty. Niestabilne zielone oczy trzepoczą, źrenice mocno się rozszerzają. Usta wyginają się w dzikim uśmiechu. Twoje oczy znajdują moje. Wyzywająco patrzysz mi w oczy.
Apetycznie. Ale jest tam też złość. Smutek nawet. Pozwalam wymknąć się kontroli i Jalen wraca, przerażony, zazdrosny i zły.
Zaginiony. Wyglądasz niemożliwie młodo. Nie wiem czy to sen czy koszmar. Po. Teraźniejszość.
Przyszły. Połączenie. Moja chłopczyca Afrodyta o ponadczasowych oczach i przeszłości bardziej naznaczonej bliznami niż moja.
Róż zmienia się w blond, a ty przygryzasz dolną wargę, gdy szczupły wytatuowany byk za tobą przebija twój dynamitowy tyłek, po czym zaczyna brutalną serię klapsów, ciągnąc cię za włosy. Każde brutalne uderzenie postarza cię, przytępia twoje oczy, a ja, my, krzyczymy w pełnej smutku wściekłości. Twoja twarz rozpływa się i jak Two-Face z komiksów, które czytałem jako dziecko, jesteście dwiema różnymi osobami. Ty. I jej.
Paradoksy. Dwie różne blondynki zamknięte w tym samym torturowanym naczyniu, rzeczywistość, z której nie mogę uciec, bez względu na to, jak bardzo się staram. Twoje pomruki przyjemności, jej pomruki rozkoszy, wszystkie są takie same. Wytatuowany byk uśmiecha się złośliwie, popychając cię mocno w krągłą Latynoskę, przyciskając cię do jej przełęczy. Brutalne klapsy nadal padają.
Rzeczywistość się wypacza. A Jasmyn zajmuje miejsce wytatuowanego byka, z oczami pełnymi wściekłości, wbija tę policyjną pałkę w twoją cipkę, swoją cipkę, podczas gdy ty wyśpiewujesz listę imion, na których nie ma mojego. Potykam się na kolana.
Na moim ramieniu pojawia się piegowata dłoń. Rude włosy łaskoczą mnie w nos. Zmartwione słowa napływają mi do ucha.
zaciskam zęby. Świat wychyla się z osi i zalewa ciemność….
Jedna dziewczyna, pięciu facetów…
🕑 16 minuty Seks grupowy Historie 👁 1,688Moja najlepsza przyjaciółka sama i niektórzy z jej współpracowników postanowili wspólnie założyć klub, odkąd minęło trochę czasu, odkąd wszyscy spędzaliśmy wolny czas. Shaunie…
kontyntynuj Seks grupowy historia seksuZłapałem mojego chłopaka na oszukiwaniu, ale moja reakcja zaskoczyła nawet mnie…
🕑 5 minuty Seks grupowy Historie 👁 2,957Myślę, że powinienem zacząć od małego doświadczenia w moim związku. Nazywam się Nikki i jestem 25-letnim koordynatorem wydarzeń specjalizującym się w weselach. Mój chłopak, 28-letni…
kontyntynuj Seks grupowy historia seksuImpreza zakupowa w naszym domu okazuje się znacznie przyjemniejsza niż się spodziewano…
🕑 16 minuty Seks grupowy Historie 👁 2,644W sobotę rano jesteśmy w domu, robiąc normalne rzeczy, telefon dzwoni, a ja idę i odbieram. Słyszę, jak rozmawiasz przez chwilę, a potem wracasz. Uśmiechasz się tak, jak wtedy, gdy chcesz o…
kontyntynuj Seks grupowy historia seksu