Lekki. Nie światło słoneczne. Żywe, neonowe kolory pulsują, łomoczą, rozpadają się i pękają, każdy kolor, szaleńczo zlewający się, przelatujący obok, czasem z niemożliwą prędkością, zanim nagle się zatrzyma.
"Gdzie?" Książki przemykały obok, strony otwierały się jak motyle, słowa unoszące się jak pszczoły, brzęczące wokół jej głowy, wirujące litery, wycinające bruzdy w jej ciele, osadzające się w jej skórze, niektóre z twarzami, wykrzykiwane przekleństwa, ostrzegające ją, by zeszła z drogi, żeby pospiesz się, że Bóg nadchodzi, przyszedł, był tutaj, był martwy lub nigdy nie istniał, przywiązując się do niej, aż stała się wytatuowanym płótnem. Czas mijał, przyspieszając zwalniając do pełzania. Śledziła słowa opuszkami palców, recytując je, drżąc pod własnym dotykiem, puls przyspieszył, gdy pieściła piersi, jej sutki rosły, spuchły od krwi, oddawała się samej sobie, palce tańczyły wzdłuż jej miękkiego brzucha, drażniąc łechtaczkę.
z jej ukrytej wnęki, głaszcząc jej opuchniętą cipkę, palcami zagłębiając się między jej ustami, szukając jej głębin, pachnących zapachem pożądania i pożądania. Jej ciało skręciło się, aż mogła przesunąć palcami po własnym kręgosłupie, zatopić własny język w cipce, wepchnąć palce w miejsce, którego nigdy wcześniej nie odważyła się wziąć pod uwagę, krzycząc z pasji, że jej ciało raz po raz zesztywniało z ekstazy, jutro a pojutrze słowa na jej mięsistym płótnie rozciągają się i przesuwają, ich głosy wznoszą się jak obce harmonie, przylegają do niej jak druga skóra. - Masz, Lucy, po prostu wyciągnij rękę. "Nie widzę cię!" Głos, który powinna była rozpoznać, przypominający lato, truskawki i burze, ale słowa nie dały się przytłoczyć, a ich głosy wznosiły się w hałasie.
Wokół niej krążyła kakofonia kolorowych dźwięków, ale ten głos wciąż wzywał, walczył, linią życia z zapomnianego wspomnienia. "Tutaj!" I nagle miał imię, ten znak nadziei, który ją zakotwiczał, nawet gdy się cofnęła. „Alice!” "Kocham Cię!" Wypełnił ją szalony spokój, uspokajając ją, sny o najdrobniejszej śmierci, bijącym sercu, przyspieszonym pulsie, walczącej o oddech, gdy jej jęki rozdzierały ją i niekończący się orgazm przedzierający się przez nią, aż rozpadała się raz po raz, pozostawiając ją z niczym ale najpiękniejsza przyjemność, jaką sobie wyobrażono. o-o-o Patrzyła z żywopłotu, pijąc w każdym szczególe witrażowymi oczami; trawnik w szachownicę, poskręcane topiary, kolorowe wstążki zwisające z balonowych kotów, gdy unosiły się w bezwietrzny dzień, zadowalając się apatycznie drzemką nad cichym parkiem.
Jednym mrugnięciem rozszczepionych kul zapamiętała chwilę, zanim zwróciła uwagę na mały tłum gromadzący się na brzegu stawu tuż za nią. Synowie i córki piekarzy i strażaków. Rzeźnicy, piekarze i wytwórcy świec. Żeglarze, drwale i panowie stajenni, z których żaden nie wiedział, jak to jest być niewidzialnym. Byli roześmiani i nieobciążeni wiedzą o tym, co znajduje się poza granicami parku szachownicowego.
Kiedyś była stworzona z uśmiechów i ignorancji, ale to właśnie lustro rozpadło się na tysiące kawałków pewnej fatalnej nocy, a jej szczęśliwe zakończenie prześlizgnęło się przez jej palce jak promienie słoneczne przez kurz. „Mam zamiar przepisać historię”. Jej szept był gwałtowny, jej oczy skupione były na trawniku, gdy dała znak udawanym żółwiom, które odpowiedziały, aby uwolnić gorzki zimowy wiatr przez polanę, który posłał koty w powietrze, a ich właściciele gonili za nimi w panice. Z pocałunkiem skierowanym do swoich przyjaciół w skorupkach, wyśliznęła się z żywopłotu na gigantyczną szachownicę, ostrożnie wkraczając na plac zwykle zajmowany przez królową i znikając z pola widzenia, trzepocząc kartkami jak tysiąc i jeden motyle. o-O-o Drżąc, podniosła wielki ciężar głowy i spojrzała na słabo oświetloną celę.
Powietrze pachniało gorzkim dymem, wilgotnym kamieniem i potem. Wdychała to wszystko, rozkoszując się niepowtarzalnym zapachem seksu ukrytym tuż pod tym wszystkim. "Gdzie teraz jestem?" Stała nieruchomo, nie chcąc się ruszyć, ale nie była w stanie, a chłód metalu otaczającego jej nadgarstki i kostki, przylgnął do jej twarzy jak druga skóra. Znalazła dla nich imię; kajdany, coś, o czym słyszała dawno, dawno temu w innym życiu. W oddali usłyszała otwierane drzwi, rzadko naoliwione zawiasy cicho piszczące, a potem gładki głos, echo trzaskających drzwi, zamykających wszystko w czymś, co wyglądało na loch.
Z pewnością jej mały pokój był celą. Ściana przed nią była wykonana z prętów ze stali, pozostałe, łącznie z tą, którą musiała przekręcić, żeby zobaczyć, były z grubsza rzeźbionego granitu. Nad nią w kamieniu osadzono żelazne pierścienie.
Zwisała z jednego, ciężkich łańcuchów przymocowanych do zablokowanej opaski na nadgarstku, z rękami uniesionymi prosto nad głowę, jej kostki przymocowane do podobnych pierścieni przymocowanych do podłogi, zmuszając lekko rozchylone uda. - Och, ho! Wygląda na to, że moja kochana więźniarka obudziła się ze snu. Patrzyła przez kraty, wspomagając ją latarką w korytarzu za nimi, na dwóch mężczyzn, jej wzrok skierował się najpierw na tego, który był piękny.
Był przystojny w nieco androgyniczny sposób; ubrany w jedwab, koronkę na szyi i nadgarstkach, kamizelkę zapiętą na smukłej piersi i wąską talię. Był gładko ogolony, a jego cienkie złote włosy były związane w kucyk. Jasne, niebieskie oczy błyszczały spod cienkich rzęs. Drugi był bez koszuli, jego dobrze umięśniony tors lśnił od potu, jego skóra była ciemna, a głowa pozbawiona włosów.
Uśmiechnął się do niej, jego oczy były pełne pragnień, gdy jego wzrok wędrował od jej twarzy do nagich piersi i nagiej cipy. Bing, odwróciła głowę od niego, a jej słowa były cichym pomrukiem. "Gdzie ja jestem?" - Tsk, tsk, moja słodka.
Nie powinieneś zadawać pytań, tylko odpowiadać na nie. Jego głos był miękki i zmysłowy, prawie pieszczotliwy i wywołał dreszcze wzdłuż jej kręgosłupa. Westchnęła i szarpnęła bezradnie za swoje łańcuchy, ku jego rozbawieniu, w milczeniu zadowolona, jej wzrok utkwił w jego jakoś znajomych niebieskich kulach.
"Nigdzie się nie wybierasz, dopóki cię nie uwolnię." "Kim jesteś?" - Och, drażnisz się! Jestem ranny. Nie dał jej innej odpowiedzi. Zamiast tego wyjął klucz i przekręcił zamek w drzwiach celi, wpuszczając się do środka, zanim ostrożnie zamknął go za sobą, szybko wydobywając kolejny, delikatniejszy klucz ze srebra. "To jest klucz do twoich kajdan, które, zapewniam cię, nie zostaną zerwane w najbliższej przyszłości." - Co zamierzasz ze mną zrobić? Jego śmiech rozbrzmiewał w celi jak dzwonek.
- Czy? Och, drogi Boże w niebie. Jesteś rozkoszą. Tutaj, na naszej łasce, pozbawiony wszelkiej skromności, zastanawiasz się, co zamierzamy z tobą zrobić? Strach wypełnił jej brzuch, a wyobraźnia oszalała. Strach i coś jeszcze, coś, co ją całkowicie pochłonęło.
Pragnienie. "Pokaż jej, Francois." Patrzyła z fascynacją, jak półnaga bestia wyciąga doskonale wykonaną maskę, pozornie wykonaną z czarnego metalu. „Dla ciebie, moja droga, zachowaj swoją skromność, jeśli nie cnotę. Mam to wykute z żelaza.
Niezwykłe dzieło. Szkoda, że nie będziesz w stanie cieszyć się tym, co ja chcę. - Wyciągnął go, żeby mogła przyjrzeć się bliżej, zwracając uwagę na dwie małe dziurki na jej nozdrza i starannie wyrzeźbił brakującą dolną połowę.
że jej usta będą odsłonięte. Nie było jednak żadnego innego otworu. Ktokolwiek nosiłby maskę, byłby niewidoczny.
”Kiedyś tylko ja będę w stanie ją zdjąć, mój zwierzaku. Pamiętaj o tym dobrze. Tylko ja trzymam klucz do twojej wolności. ”OOo Na początku liczyła dni., Kiedy urosły, tygodnie.
Potem stało się to miesiącami, aż w końcu się poddała. To nie było złe życie. musiała przyznać przed sobą. Była dobrze karmiona i zadbana, podobnie jak ulubiony kot. Jej posiłki zawsze dostarczano ręcznie i zawsze przez czarującego i, jak pamiętała, bardzo przystojnego hrabiego d'Artagana.
Klatka jednak, nieważne jak wygodna, nadal była klatką i tak spędzała noce, w tym, co wydedukowała, była to klatka dla ptaków zawieszona pod sufitem jednego z jego bardziej prywatnych pokoi, pozwalająca mu pochwalić się swoim Strach i złość zamieniły się w rezygnację, która z kolei przerodziła się w bunt i nudę. Przyzwyczaiła się do ślepoty, spacerów po ogrodzie, z ręką jej jedynego przewodnika, zapamiętywania terenu, aż w razie potrzeby będzie mogła samodzielnie chodzić po ścieżkach . Z czasem polubiła go, nie mogąc się doczekać jego towarzystwa. Był dobrze podróżowany i wykształcony.
Jego dowcip był szybki, a jednocześnie sprytny i zabawny. Traktował ją dobrze, chociaż nieraz musiała się zastanawiać, dlaczego ani razu jej nie dotknął. W końcu była w jego mocy. Wydawał się zachwycony widokiem jej nagiej, na co zwracał uwagę przy każdej okazji, a poza maską i dwiema parami srebrnych kajdan, które sam założył, nigdy nie wolno jej było nosić stroju.
- Czy jesteś gejem, hrabio D'Artagan? - zapytała kiedyś, słuchając, jak gra dla niej na klawesynie. - Oczywiście, kotku! Jak mogłem nie przebywać z tak wspaniałym towarzystwem u boku? - To znaczy, czy… wolisz… mężczyzn? „Ach, czy jestem homoseksualistą”. Przerwał na długą chwilę, jakby rozważając ten pomysł, zanim jej odpowiedział. - Zastanawiasz się, dlaczego cię nie przeleciałem, kotku. Skinęła głową, powoli obracając głowę, skupiając się na dźwięku jego butów, kiedy okrążał jej wiszącą klatkę.
- Być może czekam na właściwy czas. Nie mam zwyczaju gwałcić młodych dziewcząt, nawet tak pięknych i dyspozycyjnych jak ty, niezależnie od tego, co o mnie myślisz. Gdybym poprosił cię, żebyś się ze mną kochał, co byś odpowiedział? „To ona się zatrzymała, jej myśli były dalekie, odległe słowa, nie zapomniane, ale z pewnością mniej świeże. Znajdę cię.” Nie. „Będę po prostu czekać, a tymczasem będę się cieszyć Twoim wykwintnym towarzystwem.” OOo Miesiące stały się latami.
Ile, nie potrafiła powiedzieć. pieprz mnie, Comte. ”„ Ach, w końcu obudziłeś się ze swojego długiego snu, zwierzaku. Czy mogę mieć przyjemność usłyszeć, jak pytasz jeszcze raz? ”„ Chcę… chcę, żebyś mnie przeleciał.
”„ Ostrzegam cię, kochanie. Mam… specyficzne gusta. Gdybym miał się zgodzić na coś takiego, musiałoby to odbywać się na moich warunkach. „Na przykład?” „Impreza, jakiej nigdy wcześniej nie widziałeś, z tobą jako centrum uwagi i udostępniana moim gościom i mnie.
Będziesz ich zabawką, zwierzyną podczas najbardziej niezwykłego polowania, nagi i niewidomy. Dopiero gdy zaspokoisz wszystkich moich gości, będę cię pieprzyć. Co powiesz, zwierzaku? ”Odpowiedziała bez namysłu, serce waliło jej w piersi na myśl, że będzie używana w kółko, zastanawiając się, czy będzie używana delikatnie czy szorstko, na koniu, parach, trio, kwartetach, jej cipce i dupa i usta wylewające się spermą, jej cycki i brzuch pokryty nasionami, zmuszona do wzięcia kutasów do ust. Spała, czując, jak ciepły krem wypływa z jej cipki i po wewnętrznej stronie ud, wiedząc, nie widząc, że d'Artagan patrzył na nią, uśmiechając się złośliwie na widok jej podniecenia.
Walczyła o każdy oddech, jej sutki nabrzmiały boleśnie, łechtaczka wypychała spod kaptura, pulsując pożądaniem. „Och, tak, tak i tak.” oOo Każdego dnia To, co minęło później, było niekończącą się agonią. Wiedziała, że zbliża się dzień, ale kiedy, nie mogła go wytropić.
„Bądź cierpliwy, zwierzaku. Wszystko w dobrym czasie. Wysyłane są do mnie zaproszenia, a menu na taki sport musi być starannie zaplanowane. Takie rzeczy nie zdarzają się z dnia na dzień. ”„ Nie mogę się doczekać, pieprz mnie teraz, tylko raz i przestanę pytać.
”„ Nie. Musisz poczekać. Zaufaj mi.
- Zrobiła to i zrobiła. Jaki inny wybór miała? OOo Poruszała się, szybko i pewnie, przez ogród, jej uśmiech ukryty przez żelazną maskę, krzyki i śmiech jej prześladowców narastały i zanikały we wszystkich kierunkach. Uszy lisa, bystre jak bystre, rozpłaszczyły się na klombach przy pierwszym podejściu do buta lub upadku pantofla, aż pokryła się ziemią. Tym lepiej ukryć, nie żeby była przeciwna byciu znalezioną. Prawdę mówiąc, minął wiek, odkąd tak dobrze się bawiła i chociaż grała w tę grę ze wszystkimi swoimi umiejętnościami, nadal była to gra, o której wiedziała, że chętnie przegra.
"Atos jeszcze raz!" Uśmiechnęła się, wychwytując głos swojego opiekuna, jej właściciela, mężczyzny, który rzucił ją na drzwi klatki i uderzył ją głośno po dnie, ostrzegając, by ustąpiła miejsca, zanim wypuści „psy”. Wiedziała, słuchając ich, jak podziwiali ją w jej klatce, że byli starymi przyjaciółmi jej właścicieli, towarzyszami broni, którzy przeżyli wielkie i pełne niebezpieczeństw przygody. - Nie mogę uwierzyć, że mamy takie problemy z wywęchaniem twojej dziewczyny, d'Artagan! - Czy nie ostrzegałem cię, że jest znacznie sprytniejsza, niż się wydaje? „Tak, ale nadal, pomyślałabym…” Wydała z siebie przerażony krzyk, gdy została nagle wyciągnięta z kryjówki, ostrzegając swojego właściciela i Atosa muszkietera o jej trudnym położeniu.
"Aha!" - Portosie, przyjacielu, co znalazłeś? - Nagroda warta moich wysiłków, wierzę. Chodź, spójrz! I znajdź też tego głupiego Aramisa! Walczyła. W końcu tego się od niej oczekiwano. Serce waliło jej w piersi, łapała oddech, jego uścisk na jej nadgarstku był niewzruszony. o-o-o Nie potrafiła rozróżnić między nimi, chociaż próbowała, poddając się szybko, poddając się prostej przyjemności.
Nieugięte palce chwyciły ją za nadgarstki, ciągnąc je za siebie, gorący oddech drażnił jej odsłonięte gardło, gdy koniuszki palców uniosły jej szczękę i zaatakowały ją szorstkie pocałunki. Powitała ich z rozchylonymi ustami, językiem pełzającym jak wąż między zębami pozbawionego głosu mężczyzny bez twarzy. Czuła na sobie ręce, zbyt wiele, by były tylko jego, wykręcając jej sutki, głaszcząc ją po bokach, pieszcząc jej pośladki, szczypiąc jej uda, grzebiąc paznokcie, wysyłając fale bólu wijące się przez jej rdzeń, fale, które szybko zamieniły się w ekstazę. Gdy weszła, przepaliła ją fala ciepła, palce wbijały się w jej mokrą cipkę, zakrzywiając się w niej, masując jej zaciskającą się dziurkę, badając jej najbardziej intymne miejsca.
Czuła się rozgorączkowana, a głosy wypełnione pożądaniem drwiły z niej, nazywając jej dziwkę i dziwkę. Upokorzenie wywołane tym, że ktoś ich użył, walczyło z dumą z bycia obiektem ich pożądania. Sapnęła, gdy usta znalazły jej sutek, wciągając go między wygłodniałe wargi, gdy zęby zagłębiły się w jej drugą pierś, przez cały czas palce ekspertów poruszały się szalenie powoli w jej nienasyconej cipce.
- Jak to się dzieje, że ukrywałeś przed nami tę paskudną dziwkę? Nastąpił paskudny śmiech. Bez tchu próbowała się przyłączyć, pocałunek ją uciszył, język wbił się w jej usta, nawet gdy jej ręce były uniesione nad głową. Poczuła panikę, gdy usłyszała brzęk łańcucha, ponownie zapięte kajdany i napięcie w ramionach, gdy została podniesiona do stóp.
Przypomniała sobie sad i wiszące gałęzie drzew i wszystkie myśli uciekły, jej mięsiste policzki były rozchylone, a najcudowniejszy palec pogłaskał jej szczelinę, dociskając mokro do pąka róży i powoli wciskając się w jej dziewiczy tyłek. - Błagałeś mnie, żebym cię przeleciał. Oddechowy szept do jej ucha, głos jej właścicielki sprawił, że przeszedł ją dreszcz.
"O tak, proszę." Jęknęła, przerywając pocałunek innej osoby, czując jego uścisk na jej biodrach, gdy jego palec wsuwał się coraz głębiej i głębiej w jej tylne drzwi, czując, jak jego kłykcie pchają jej pierścień szeroko, gdy ją wypełniał, protestując, gdy jej cipka nagle została porzucona, a jej słowa zostały cios zadał jej mons, wysyłając przez nią wąsy gorącego bólu, jej stopy opuszczały ziemię, a jej kręgosłup wygiął się, a ramiona przejmowały cały jej ciężar. Ktoś mocno uderzył ją w sutek, a ona by się wykręciła, gdyby nie palec wbity w jej ciasny odbyt. I to były dwa palce, gdy drugi ją zaatakował. - Myślę, że jest gotowa na coś bardziej satysfakcjonującego, Portosie. - Odsuń się, durniu, i pozwól mi ukłuć ją moim mieczem! "O tak!" jęknęła, czując, jak jej fałdy odepchnęły się na bok, a głowa penisa wciskała się między nie, wciskając się w nią, niemożliwie ogromną, rozciągającą szeroko jej dziurkę.
„O Boże, tak!” - Co za paskudna mała pizda, którą znalazłeś dla nas do zabawy, d'Artagan. Jesteśmy na zawsze w twoim długu. Wstrzymując oddech uniosła nogi, owijając je wokół bioder napastnika, zahaczając o kostki, pchając biodrami na niego, zdesperowana, by wbić jego mięsistego kutasa w jej ociekającą dziurkę dziurę, zdesperowana, by dojść, tak jak para długich, smukłych palców. jej właściciel, a przynajmniej tak przypuszczała, powoli wchodził i wychodził z jej podziemnej dziury, doprowadzając ją powoli do szaleństwa z niecierpliwością, gdy czuła, jak jej punkt kulminacyjny powoli zbliża się do punktu wrzenia.
- Ojej, czyż nie jesteśmy paskudną małą dziewuchą, kochanie. „O mój Boże, tak!” Eksplodowała, jej krzyk odbijał się echem w sadzie, tłukąc biodrami o tego, kto ją pieprzył, parę palców wbijających się głęboko w jej tyłek, spazmy rozrywające ją na strzępy, gdy poczuła, jak wypełnia ją gorąca sperma, męski okrzyk triumfu maskującego. jej okrzyki ekstazy, gdy przeszyły ją najbardziej wykwintne orgazmy. "Strzel jeden dla Aramisa!" Zanim zdążyła zaprotestować, wyciągnął jej kremową cipkę i zastąpił go szorstki zarost i głodne usta. „Nie, nie, więcej nie zniosę”.
„Och, tak, kochanie, pamiętaj, że to ty błagałeś o to”. Krzyczała, gdy silne palce chwyciły jej sutki, wykręcając je i obracając, rozchylając nogi, unosząc je na ramionach, gdy wprawny język najechał na jej wypełnioną spermą cipkę, igrając figlarnie w jej wnętrzu, tak że ledwo zauważyła brak palców wypełniających jej tyłek. - Czego chcesz bardziej niż czegokolwiek, mój zwierzaku? "Żebyś mnie przeleciał." Szepnęła rozpaczliwie.
"Dobra dziewczynka." Poczuła, jak główka jego członka w kształcie grzyba, śliska od śliny, naciska na jej pustą dziurkę, jego dłoń zaciska na jej piersiach, palce boleśnie wbijają w nie, a zęby wbijają się w jej ramię, gdy wziął ją od tyłu. Przyszła prawie natychmiast, język w jej cipce doprowadził ją do wysokości, której nigdy nie wyobrażała sobie, nawet w jej najdzikszych snach, jej tyłek zaciskał się na jego zwinnym kutasie, pchając go, gdy powoli wepchnął się w nią. "Pieprz mnie!" płakała, a on to robił, nie okazując jej litości. Zagubiła się, ledwo zauważając, kiedy język został zastąpiony przez kutasa, jej płacz stłumił pocałunki, ognisty ból przeszył jej niemożliwie spuchnięte sutki, gdy silne, ostre zęby wbiły się w jej ciało.
„Mój instynkt był słuszny, robisz z ciebie uroczą małą dziwkę." „Twoja dziwka." Odpowiedział jej kolejnym pchnięciem, tym jednym głębokim, głębokim, głęboko w jej tyłek, jej ciało zesztywniało, gdy tryskał w niej gorącą spermą, wypełniając ją, jego kutas wciąż pompuje w jej śliską dziurkę do pieprzenia spermy, krzyczy, gdy on wypuścił kolejny ładunek, a kolejny, jego nasienie kapie z jej tyłka, spływając po wewnętrznej stronie jej ud, nawet gdy czuła, że kutas w jej cipce napina się, a głęboki jęk sygnalizuje nadejście jeszcze większej ilości spermy, a jej własny szczyt okradł ją wszystkich zmysłów… Dryfowała po morzu, wirując powoli, wirując, gdy ogarnęła ją ciemność, gdy gdzieś daleko usłyszała wycie wiatrów i pocałunek przemocy, który wydaje się wstrząsać samą ziemią, gdy nagle poczuła, jak przyciąga ją grawitacja. Krzycząc, upadła na całe życie, szarpiąc się na oślep, modląc się o coś, czego mogłaby się uchwycić, przerażenie kradło jej oddech, aż całkowicie opuściła ją świadomość, szeptany głos to ostatnia rzecz, jaką usłyszała. Zapamiętaj mnie. Ciąg dalszy nastąpi…..
Harold i Charmian nie są swingersami, ale od czasu do czasu lubią urozmaicać swoje życie seksualne kolejnej parze, która ogląda się podczas seksu. Odwiedzają Barry i Laurę, którzy sami nie…
kontyntynuj Seks grupowy historia seksuŚwięty wściekł się z elfami z powodu prognozy Doomsday Majów…
🕑 14 minuty Seks grupowy Historie 👁 932To było pięć dni przed świętami Bożego Narodzenia. Wszystko było zgodnie z planem, renifery utuczone, elfy pakowały i pakowały zabawki, a Święty Mikołaj sprawdzał jego listę.…
kontyntynuj Seks grupowy historia seksuAllie bierze udział w turnieju squasha, w którym zwycięzca bierze wszystko!…
🕑 47 minuty Seks grupowy Historie 👁 1,117"Auć!" Allie krzyknęła. „To naprawdę boli”. Allie zaczęła gorączkowo pocierać tyłek po otrzymaniu pełnej prędkości piłki do squasha na jej policzku tyłka. Dave podbiegł, by…
kontyntynuj Seks grupowy historia seksu