Kierowca dokładnie wie, co dostanie, gdy zatrzyma się, by zabrać autostopowicza……
🕑 19 minuty minuty Prosty seks HistorieNastępuje chwila wahania, jakby nie mogła uwierzyć, że zdecydowałam się przestać, zanim w końcu podejmuje decyzję i truchtem kieruje się w stronę mojego samochodu. Oceniam ją na podstawie widoku z tyłu, kiedy się zbliża. Muszę przyznać, że to wspaniały widok. Słońce jest po złej stronie południa, ale idealnie odbija się w jej blond włosach, tworząc aureolę otaczającą jej anielską twarz.
Reszta jej ciała to czysty grzech. Zadziorne piersi podskakują tak kusząco pod zwiewną białą koszulką, że mogłabym założyć się o różową halkę mojego samochodu, że jest bez stanika, i niechętnie nazywam podarte dżinsy, które ma na sobie, by zakrywały jej skromne szorty, ponieważ stosunek opalonych, zgrabna nogawka do materiału jest wyraźnie jednostronna. Oczywiście nie żebym narzekał: jestem mężczyzną, więc pożądam. Nieświadoma mojego wewnętrznego filozofowania, otwiera drzwi pasażera, wpuszczając podmuch wilgoci, by zakłócić mroźny klimat, który starannie kultywowałem przez cały ranek, wrzuca poobijaną skórzaną walizkę na tylne siedzenie i wsuwa się na siedzenie obok mnie. – Cześć – mówi z dziarskim uśmiechem, odsłaniając rząd idealnie białych zębów.
„Zaczynałem myśleć, że utknę tutaj w tym cholernym upale”. - Chcesz powiedzieć, że nikt inny nie próbował cię poderwać? – zapytałam, unosząc brew w niedowierzaniu. Potrząsnęła głową. „Pewien kierowca ciężarówki zawiózł mnie kilka mil dalej, chociaż przez całą drogę wydawał się zainteresowany tylko rozmową o swoim chłopaku.
A słodka starsza para zatrzymała się i próbowała porozmawiać ze mną o Jezusie”. Roześmiała się lekko. „Kiedy powiedziałem im, że jedynym Jezusem, dla którego mam czas, jest meksykański barman w klubie w Miami, przyspieszyli”. „Ich strata jest moim zyskiem, jak sądzę”.
– Na to wygląda – mówi. „Ale dzięki, że się zatrzymałeś”. - Nie przejmuj się tym - odpowiadam, żałując, że nie ogoliłem się dziś rano albo przynajmniej nie zmieniłem trzydniowej koszuli.
„Nienawidzę patrzeć na damę w opałach”. „Mój Galahad”. „Moja Ginewra” – sprzeciwiam się, a ona znów się uśmiecha, unosząc kciuk i palec wskazujący, by zawiesić nieco okulary przeciwsłoneczne, spoglądając na mnie znad szylkretowych oprawek. Ku mojemu całkowitemu zaskoczeniu jej oczy są idealnie błękitne.
Ale oczywiście, że są. „Więc”, pytam, decydując się grać dalej, „dokąd zmierzasz?”. "Nigdzie w szczególności.". „A autostopem się tam dostać?”.
„Mogę wymyślić gorsze sposoby podróżowania. Wychodzę na świeże powietrze i mam szansę na uzupełnienie opalenizny, a po drodze może oczywiście spotykam rycerza w lśniącej zbroi lub dwóch. Skoro już o tym mowa”, mówi, „powinna nie będziemy się ruszać?”.
Nadal wpatruje się we mnie może o jedno uderzenie serca za długo, po czym wkłada okulary przeciwsłoneczne z powrotem na miejsce i odchyla siedzenie, żeby mogła rozłożyć nogi na desce rozdzielczej, podczas gdy ja uruchamiam samochód i przyspieszam od krawężnika. Prawdę mówiąc, to samotny odcinek autostrady, aw ciągu ostatniej godziny nie widziałem więcej niż pół tuzina innych pojazdów, więc cieszę się, że mam jakieś prawdziwe towarzystwo, które pomoże mi zabić czas. I oczywiście sposób, w jaki słońce wlewa się do kabiny przez jej boczne okno, oznacza, że jej piersi są idealnie zarysowane na tle białej koszulki, co nie szkodzi, więc cieszę się, że mogę pozwolić na około pięć minut ciszy, aby wypełnić przestrzeń między nami, zanim zdecyduję się otworzyć usta. W jakiś sposób mój pasażer wyczuwa pytanie i uprzedza mnie.
– Mów mi po prostu Ginewra – mówi, rzucając mi ukośne spojrzenie zza skorup żółwia. Jej odpowiedź i poważny sposób, w jaki ją wypowiada, zmuszają mnie do stłumienia prychnięcia. „Wow, prawie nigdy nie odgaduję imienia dziewczyny za pierwszym razem. Może powinienem częściej podrywać autostopowiczów”. Ona lekko się dąsa.
„Czy wolisz mówić do mnie Anna? Albo Tara? A może jedno ze stu innych imion, które mogę ci nadać?”. „Wolę znać twoje prawdziwe imię”. Wzrusza ramionami, lekko podrzucając ramionami, co lekko podskakuje jej włosami, wysyłając powiew cynamonu w kierunku mojego nosa. „Będziemy razem tylko przez kilka mil, kochanie” – mówi.
„Po co to psuć? Mów mi Ginewra, a ja będę cię nazywać Galahad, i może możemy się trochę zabawić bez niczego tak konkretnego, jak prawdziwe imiona, które będą nam przeszkadzać. Umowa?”. – Chyba tak – odpowiadam, odbijając imiona w mojej głowie, żeby zobaczyć, czy się przykleją. Ginewra i Galahad.
Galahad i Ginewra. Tak, myślę, że na razie mogę sprawić, by działały. Nie pytając, pochyla się do przodu i włącza radio, nieumyślnie natykając się na biuletyn informacyjny, gdy szuka czegoś do posłuchania… „- - Policja stanowa radzi kierowcom, aby byli czujni po serii - -”. …przed szybkim przełączeniem, przepchnięciem się przez kanały statyczne, talk show i kilka chrześcijańskich kanałów rockowych, znalezieniem stacji grającej typową rapową piosenkę i podkręceniem głośności.
Pozwalam mu się ślizgać, udając koncentrację na drodze przed nami, obserwując przesuwające się znaczniki mil. Od czasu do czasu sprawdzam widok z tyłu, czy zielony samochód utrzymuje tempo w pewnej odległości z tyłu. Tworzę w głowie listę, uruchamiając scenariusze, które odhaczam. Fakt pierwszy: mój pasażer jest wspaniały.
Mówię o Victoria's Secret w pewnym sensie cudowna. Co więcej, ona o tym wie - i wie, że ja też to wiem. Fakt drugi: jest mądra; z pewnością mądrzejszy niż przeciętny. Akcent sugeruje środkowy zachód, ale ten wers o Ginewrze i Galahadzie? To krzyczy klasyczna edukacja, może na jednej z bardziej eleganckich uczelni gdzieś na wschodnim wybrzeżu. Fakt trzeci: gdzieś tu jest kąt - ale jaki? I jak?.
Wciąż próbuję rozgryźć tę ostatnią część, gdy na wskaźniku poziomu paliwa zaczyna migać bursztynowe światło. – Cholera – mówię, marszcząc brwi wpatrując się w deskę rozdzielczą. „Musimy się zatrzymać, żeby zatankować. Wydaje mi się, że kilka mil dalej jest stacja”. Ginewra odwraca się w moją stronę.
"Czy potrzebujesz pieniędzy?" – pyta, nie dając żadnej sugestii, że zaraz sięgnie po torebkę. Potrząsam głową. „Nie, załatwiłem to”. - Jesteś naprawdę kochany, wiesz o tym? „Zostało to powiedziane raz czy dwa”. Ginewra śmieje się, odwracając się i patrząc przez okno pasażera na las po swojej stronie samochodu.
Po kilku chwilach pyta: „Jak daleko jest ta stacja benzynowa?”. „Jeszcze tylko kilka mil. Myślę, że dziesięć, może piętnaście minut”. Z powrotem zapada w ciszę.
Zaczynam cicho liczyć pod nosem. Jeden-Mississippi…dwa-Mississippi… Docieram do pięciu-Mississippi, zanim jej ręka cicho przesuwa się z jej kolan na moje udo. W skądinąd arktycznych warunkach klimatyzowanej kabiny jej palce są bardzo ciepłe, a ja muszę pamiętać, żeby zmuszać się do naturalnego oddychania. …sześć-Mississippi… siedem-Mississippi….
Dłoń przesuwa się z mojego uda w dół do krocza, gdzie znów lekko spoczywa. Teraz trochę bardziej się pocę. Ginewra nadal nie odezwała się słowem, nawet nie przyznała się do tego, co się dzieje. …dziewięć-Mississippi… Palce zaczynają ugniatać moje krocze, a nacisk delikatnie wzrasta, gdy dostaje reakcję, na której jej zależy - mój kutas porusza się i sztywnieje w odpowiedzi, aż nie można pomylić wybrzuszenia pod suwakiem. W końcu odwraca się w moją stronę.
– Wiesz – mówi, ściskając mocno moją męskość. „Myślę, że nie podziękowałem ci odpowiednio za podwiezienie”. „Nie ma za co dziękować”. – Ale czuję, że jestem ci coś winien. Ponownie ściska mojego fiuta, przez co sapię.
Ściskam mocno kierownicę, koncentrując się na jeździe. „Może moglibyśmy znaleźć miejsce, gdzie mógłbym… dziękuję, że mnie uratowałeś. Ta ostatnia część jest wypowiedziana, gdy pochyla się nad przestrzenią między nami, praktycznie gruchając mi do ucha, gdy kontynuuje masowanie mojego krocza. To wszystko, co mogę zrobić, aby utrzymać samochód na drodze i poza nim rowu irygacyjnego.
Dochodzimy do szczytu wzgórza, na chwilę znikając z widoku zielonej plamki w moim lusterku wstecznym. Dostrzegam wyrwę między drzewami po naszej lewej stronie i wchodzę w nią, ledwo zwalniając, gdy uciekamy od asfaltu do drogi gruntowej, kierując się głębiej w lasy, które biegną równolegle po obu stronach autostrady.Po kilku minutach droga nagle się kończy, drzewa przerzedzają się w całkiem ładne pole trawy i krzewów, którego nie domyśliłbym się, gdyby tam był Nawet zanim całkowicie się zatrzymam, Ginewra odpina pas bezpieczeństwa, pochylając się nad przestrzenią między nami, by chwycić moją twarz i przyciągnąć ją do swojej. Nasze usta się spotykają, jej język szybko wbija się w moje usta, gdy smakujemy siebie Jej ręka nadal masuje mojego penisa, a ja robię to mimowolnie mamrocze, prawie wpełzając jej na kolana, gdy próbuję zbliżyć się do niej tak blisko, jak tylko mogę, wsuwając własne ręce pod cienki materiał jej koszulki i napotykając jedynie parę jędrnych, nagich piersi pod spodem. Nagle robi pauzę. - Coś we mnie kłuje - mówi Ginewra, lekko się odsuwając.
— Przepraszam, kochanie — mówię, uśmiechając się. „Taki masz efekt!”. Znowu próbuję się pochylić, ale ona mnie powstrzymuje. „Nie, mówię poważnie, to niewygodne.
Masz coś w kieszeni?”. Wzdycham, odsuwając się, by zakorzenić się w dżinsach. "Ten?" – pytam, wyciągając portfel i podnosząc go.
Szczerze mówiąc, wbijało mi się to również w udo, masywna skóra wyściełana rachunkami i kuponami, których jeszcze nie zdążyłem wyczyścić. Wzruszam ramionami i od niechcenia rzucam go na tylne siedzenie, by wylądował obok jej walizki. „Czy to jest lepsze?”. Nie odpowiada, zamiast tego przyciąga mnie z powrotem na siebie, kontynuując tam, gdzie skończyliśmy. Szczypię jeden z jej sutków, wywołując jęk rozkoszy, a ona przygryza moją wargę z rosnącym pragnieniem.
Obie ręce są teraz zajęte moim kroczem, ściągając zamek błyskawiczny i uwalniając mojego spuchniętego penisa z jego ograniczeń. Jeśli mam być szczery, jest tak przeciętny jak reszta mnie, ma nieco mniej niż sześć cali długości i jest wystarczająco gruby, by uniknąć prawdziwych skarg, ale ona łapie go, jakbym wisiał jak ogier. - Pragnę cię - szepcze mi do ucha. To cała zachęta, której potrzebuję. Odjeżdżam, wychodzę z kabiny z pośpiechem sprintera olimpijskiego, Ginewra podąża za mną od strony pasażera i spotykamy się przed samochodem, drapiąc się z nieokiełznaną żądzą dwojga nastolatków w upale.
Ku mojemu zdziwieniu i radości Ginewra przejmuje dowodzenie, praktycznie zrywając ze mnie koszulę w miejscu, w którym stoimy, wysyłając kilka guzików w eter. Całuje moją nagą klatkę piersiową, sutki i brzuch, gdy opada przede mną na kolana. Moja erekcja wystaje spomiędzy rozpiętego zamka, jakby był przedłużeniem materiału, a Ginewra chwyta ją mocno, szarpiąc mnie powoli i wpatrując się w moją twarz. Patrzę, jak kropla pre-spermy powoli wycieka z czubka mojego penisa i nie odrywając wzroku od moich, wyciąga język, by go zlizać. – Mmm – mówi z uznaniem, ponownie całując oczyszczoną głowę.
"Dobrze smakuje.". Ściąga mi dżinsy aż do kostek, a ja niezgrabnie stoję, gdy obejmuje moje jądra, przesuwając je w dłoni jak parę kuleczek Baodinga, po czym bierze je do ust, delikatnie ssąc jedno, a potem inne, gdy ocenia moją reakcję. Nie pomyślałbym, że to możliwe, ale jej działania służą mi jeszcze bardziej. Kontynuując wpatrywanie się w moje oczy, przesuwa językiem w górę, śledząc linię wzdłuż mojego penisa, okrążając nabrzmiały czubek grzyba, aż w końcu bierze mnie w ciepłą wilgoć swoich ust. Oczarowany, patrzę, jak jej głowa kołysze się w górę iw dół, za każdym razem biorąc mnie trochę głębiej, jej język wije się wokół mojego hełmu strażackiego i zanurza się w ujściu mojej cewki moczowej, sprawiając, że sapię z przyjemności.
Nie chcąc dojść do orgazmu, zanim będę miał okazję ją przelecieć, pochylam się, owijam ręce wokół talii Ginewry, aby podnieść ją do pionu, chwytam rąbek jej koszulki i ściągam ją przez głowę jednym ruchem. Pozwala, by opadła na ziemię, odgarniając włosy z twarzy i wysyłając w powietrze więcej cynamonowego zapachu. Zapach jest odurzający. Chwytam ją, popycham na maskę mojego samochodu, przesuwam dłońmi po gładkich konturach jej piersi, po czym pochylam się, by wymienić długi, zmysłowy pocałunek, jej język wbija się w moje usta ze zwiększonym podnieceniem.
Jej sutki są zaskakująco wrażliwe, twardnieją przy najlżejszym dotyku. Ściskam miękkość jej piersi jedną ręką, podczas gdy drugą przesuwam między jej nogami, pocierając szczelinę jej sromu przez jej szorty. Jęczy, gdy się całujemy, podwijając nogę, by zaczepić mnie o dolną część pleców, próbując przyciągnąć mnie bliżej.
Wypełniony nagłą potrzebą zobaczenia Ginewry w całej jej chwale, odsuwam się, jej ramiona niechętnie mnie puszczają, gdy ściągam jej podarte jeansowe szorty, stwierdzając, że pod nimi jest tak samo naga, jak pod koszulką. Jej łono jest ogolone do naga, gładkie jak brzoskwinia, a ja rozsuwam jej nogi, gramoląc się między nimi, by przykleić usta do jej warg sromowych, ssąc jej cipkę i wsuwając język coraz głębiej między fałdy jej płci. Kiedy znajduję łechtaczkę Ginewry i dotykam jej nosa, ona krzyczy i zachowuje się tak, jakby błyskawica przepływała przez jej żyły, a jej ciało mimowolnie drga. Kiedy musnę go delikatnie zębami, ona naprawdę warczy i kładzie ręce z tyłu mojej głowy, przyciągając mnie bliżej i mocno wciskając swoją cipkę w moją twarz.
Nie żebym miał jakieś zastrzeżenia. Jej cipka smakuje tak słodko i lepko jak melasa, a ja mogłabym z łatwością spędzić resztę życia na mlaskaniu tej konkretnej cukierniczki. „Cholera”, mówi między sapnięciami, „naprawdę wiesz, jak traktować dziewczynę!”. – Miałem w swoim życiu jedno lub dwa doświadczenia – mówię, unosząc się na chwilę, by zaczerpnąć powietrza. Znów zaczynam schodzić w dół, ale tym razem mnie powstrzymuje, kładąc dłoń pod moim podbródkiem i zmuszając, żebym spojrzał prosto na nią.
„Potrzebuję cię we mnie. Muszę cię teraz poczuć we mnie”. Nie potrzebuję dalszych zaproszeń. Kładę ręce na masce mojego samochodu i podciągam się do pionu, przesuwając swoje ciało między jej nogami i twardym kutasem prosto w jej mokrą cipkę.
Czuję się jak w niebie, ciepło, miękko i ciasno, ciasno tak, jak tylko dziewczyny z college'u mogą być, jej cipka chwyta chciwie mojego fiuta, kiedy w nią wchodzę. Znajduję pierś ustami i trącam nosem sutek, czując, jak sztywnieje pod moim językiem, po czym ruszam w górę, a moje usta zaciskają się na jej. Pcham coraz mocniej, próbując dostać się w nią tak głęboko, jak tylko mogę, a nasze jęki i odgłos uderzania skóry o nagą skórę to jedyne dźwięki, jakie można usłyszeć na tej samotnej polanie. Nasze połączenie nie jest w żaden sposób pełne wdzięku, nie przypomina tego, co widzisz w filmach, nawet nie przypomina kolein, które widzisz w internetowym porno. To jest bardziej wściekłe, pilniejsze i pierwotne; tak zwierzęcy i niechlujny, jak tylko prawdziwe pieprzenie może być, oboje poruszamy się w wyśmienitym rytmie.
Z każdym pchnięciem w nią czuję, że zbliżam się do uwolnienia i sądząc po dreszczach Ginewry, nie jest zbyt daleko w tyle, kiedy chwyta mnie za ramię, spowalniając nas. – Połóż się – mówi, próbując wykrztusić słowa między westchnieniami. „Połóż się, chcę cię ujeżdżać”. Lato upiekło ten zakątek świata, ziemia jest twarda i sucha, trawa krucha, drapie mnie po plecach. Ginewra wspina się na mnie, ustawiając się z wyćwiczoną łatwością i opadając na mojego penisa z zadowolonym westchnieniem.
Oba nasze ciała są śliskie od potu, chociaż nie jestem pewien, czy to efekt seksu, czy słońca. Wiem tylko, że Ginewra ciężko dyszy, pochylając się, by mnie pocałować, ciągnąc zębami moją dolną wargę, jęzorami walcząc, gdy jej cipka chwyta mojego fiuta, ściskając mój penis coraz mocniej, prawie pozbawiając mnie orgazmu. Jej cipka jest bardziej mokra, niż mogłem to sobie wyobrazić, i czuję, jak jej podniecenie spływa po jej udzie i na moje jądra, pobudzając mnie do mocniejszych i szybszych pchnięć, a nasze ruchy stają się coraz bardziej szalone. W końcu czuję, jak sztywnieje, wygina plecy, gdy dochodzi, jej ciało drży, gdy przyjemność faluje w jej rdzeniu, a ona kontynuuje ujeżdżanie mnie, łapiąc powietrze, zaciskając biodra na moich. To wszystko, czego potrzebuję, aby zabrać mnie na krawędź.
Wsuwam się w nią po raz ostatni, mój kutas pulsuje i drga, iz rykiem, który jest ogłuszający dla moich własnych uszu, dochodzę, zalewając jej łono moim nasieniem, oboje zsynchronizowani na jedną chwilę błogości. W końcu nasycona, moja opadająca męskość wymyka się z uścisku jej cipki, a Ginewra przewraca się na plecy, by położyć się obok mnie, oboje oddychamy ciężko, gdy świat wokół nas powoli wraca do ostrości. Jeszcze przez kilka chwil pozwalałem słońcu ogrzać moje ciało, słuchając cykad ćwierkających w wysokiej trawie i delikatnego brzęczenia owadów leniwie badających pobliską faunę, desperacko próbując zapomnieć o wszystkim poza przyjemnością posiadania tej wspaniałej, nagiej bogini leżącej obok do mnie, jej ramię spoczęło na mojej klatce piersiowej. W końcu moje rytuały postkoitalne wchodzą do gry. „Nie wiem jak wy”, ogłaszam, nie zwracając się do nikogo konkretnego, „ale naprawdę przydałby mi się papieros w tej chwili”.
– W mojej walizce jest paczka – mówi Ginewra, siadając i uśmiechając się do mnie, osłaniając oczy przed słońcem. Patrzę, jak wędruje z powrotem do samochodu, naga jak w dniu, w którym się urodziła, hipnotycznie kołysząc biodrami, gdy idzie. Zanim wraca, podciągnąłem już dżinsy i wyłowiłem zapalniczkę z kieszeni na biodrze. Najpierw zapalam jej papierosa, potem swojego, i opieramy się o maskę samochodu, paląc.
Przyznaję, musieliśmy wyglądać naprawdę imponująco, we dwójkę. Ja: informatyk w średnim wieku, opalony na koszulce i tłusty w brzuchu. Ona: królowa Rose Bowl, gibka, nieskazitelna, naga jak sójka i nie dbająca o to, kto widzi. Kończę papierosa, gasząc go na oponie, żeby uniknąć ryzyka pożaru.
Z młodzieńczą beztroską Ginewra uderza tyłkiem w wysoką trawę, a ja patrzę, jak tli się, gdy umiera. Odwraca się do mnie i całujemy się po raz ostatni, smakując tytoń na swoich językach. Potem wzdycham, niechętnie się odsuwając.
– Wciąż potrzebujemy tego gazu – mówię, schylając się, by podnieść koszulę. Ubieramy się w ciszy i wracamy z powrotem na autostradę, żadne z nas nie wymienia słowa, po prostu trzymając się za ręce, gdy jedziemy do dźwięku Williego Nelsona grającego w stereo. Kilka mil później wjeżdżamy na stację, gdzie Ginewra oferuje tankowanie, podczas gdy ja idę się odświeżyć. Pracuję powoli, odciążając pęcherz i ochlapując szyję i twarz zimną wodą, żeby się ochłodzić. Kiedy wychodzę z łazienki, zielona camry już się rusza, dając mi wystarczająco dużo czasu, by dostrzec aureolę blond włosów po stronie pasażera, zanim przyspieszy.
Nawet bez sprawdzania wiem, że tylne siedzenie mojego samochodu zostało wyczyszczone, a Ginewra i jej zniszczona skórzana walizka zniknęły. Patrzę, jak camry zmniejsza się w oddali, zanim wjeżdżam na stację, która jest pusta, jeśli nie liczyć starszego mężczyzny za ladą, żującego Twinkie. Radio stojące na półce za nim nadaje co godzinę biuletyn informacyjny, relacjonujący lokalną historię, która krąży od ponad tygodnia.
"- - doradzanie kierowcom, aby zachowali czujność po serii incydentów z udziałem studentów autostopem--". Starzec patrzy na mnie groźnie, gdy się zbliżam. „Znowu wróciłeś” – stwierdza, układając słowa wokół Twinkie. Przyjmuje mój zaniedbany stan i marszczy brwi. „Co się z tobą stało?”.
– Postanowiłam złapać trochę słońca – mówię, poklepując ze smutkiem swoją na wpół podartą koszulę. „Trochę się spieszyłem, żeby to zdjąć”. „Cóż, na twoim miejscu byłbym ostrożny z zatrzymywaniem się, synu”. Wskazuje kciukiem radio. „Słyszałem, jak facet z radia mówił coś o młodych kobietach w okolicy, które oszukiwały przejażdżki i okradały kierowców”.
– Na pewno będę mieć oko – mówię, chwytając pobliski przedmiot i kładąc go na blacie. „Wezmę to i dwadzieścia dolarów zwykłej benzyny bezołowiowej”. Starzec klepie tani portfel ze sztucznej skóry, który właśnie wyciągnąłem z wieszaka, i kręci głową, gdy patrzy, jak pochylam się, by wyjąć garść banknotów z rolki wciśniętej w moją skarpetkę. – Kupujesz kolejną, synu? On pyta.
„Co się stało z tymi dwoma, które kupiłeś w zeszłym tygodniu?”. „Ciągle je gubię” – mówię mu, obserwując, jak stary dzwoni do mojego zakupu. „Chyba jakoś się rozpraszam”.
Kiwam mu głową na pożegnanie i idę do samochodu, żeby wyciągnąć mapę ze schowka, studiując trasę do domu. Autostrada na wschód wyglądała obiecująco - mnóstwo bocznych dróg i może jedna lub dwie panienki potrzebujące podwiezienia. Uśmiechając się, chowam nowy portfel do kieszeni i ruszam za Camry.
Spotkanie z moją byłą w mieście i spędzenie cudownej nocy w hotelu?…
🕑 11 minuty Prosty seks Historie 👁 1,294"Ty tutaj?" Mówi entuzjastycznie. Odwróciłem się i oto była moja była dziewczyna Nancy. Zerwaliśmy kilka lat temu, ponieważ byliśmy w różnych miejscach naszego życia. Chciała czegoś…
kontyntynuj Prosty seks historia seksuNadszedł weekend, a my mamy cały czas na świecie.…
🕑 15 minuty Prosty seks Historie 👁 1,813Tym razem jest wolny. Te pierwsze sekundy, kiedy się budzisz i nie wiesz, gdzie jesteś i w którą stronę się znajdujesz. To wszystko kończy się, gdy ruszam lekko rękami i czuję piersi Nancy.…
kontyntynuj Prosty seks historia seksuNastępnego dnia decydujemy, że jeden raz nie wystarczy.…
🕑 14 minuty Prosty seks Historie 👁 1,593Siedząc przy biurku, wpatrując się w laptopa, nie wykonując żadnej pracy. To był dotychczas temat dnia. Mój umysł wędrował do jedynego miejsca, do którego chce się udać, ostatniej nocy z…
kontyntynuj Prosty seks historia seksu