Brak możliwości wejścia

★★★★★ (< 5)
🕑 38 minuty minuty Prosty seks Historie

Nikt nie wiedział, co robić. Szerokie ulice wypełniał chaos. Samochody na chodnikach. Przejeżdżające wozy strażackie.

Karetki wyją bez końca jak płaczące dzieci. Niemowlęta płakały. Ludzie też płakali, krzyczeli i szlochali do telefonów. Szedłem pod prąd schodzący po schodach do przejścia podziemnego i wyszedłem w wypełnione pyłem powietrze.

Nadchodziło, ale nikt tego nie czuł. Nikt nigdy nie może tego poczuć. Jesteśmy zbyt zajęci życiem. Pracując, walcząc, kochając, nienawidząc; zbyt pochłonięci pracą i plotkami i tym, co zjeść na obiad. Dym kłębił się w oddali.

Włączyły się alarmy samochodowe, piskliwe i bezsensowne. Moje Miasto. Mój dom. Budynki rozpadające się w sterty gruzu. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że smukłe, wysokie drapacze chmur można obrócić w pył.

Ale wszyscy jesteśmy pyłem. Wszystko jest. Powstajemy z prochu i w proch się obracamy. Wszystko, co po sobie zostawiamy, to praca, którą wykonaliśmy.

Moje Miasto. LODY WŁOSKIE. Sklep z lodami.

Wybite okna, porozrzucane stoły i krzesła, podarte markizy i powiewające w dymie. Setki i tysiące rozrzucone po podłodze. Nathan Cole i ja byliśmy tam na naszej pierwszej randce. Szesnastolatek.

Zbyt młodzi, by spojrzeć sobie w oczy. Łokcie zderzyły się ze sobą, gdy staliśmy w kolejce, wpatrując się w cennik, zanim ostatecznie wybraliśmy zwykłe pachołki. Oczywiście z posypką. Przez sześć miesięcy jedliśmy razem lody w każdy piątek.

Chodziliśmy do tej samej klasy z matematyki. Siedział dwa rzędy za mną, kilka ławek na lewo. Równania wypisane kredą na tablicy. Czułam, że mnie obserwuje, a kiedy odwracałam się, żeby go złapać, nie odwracał wzroku. On tylko się uśmiechnął.

Otwarty. Uczciwy. Prawie bezbronny. Pod koniec roku tablica stała się białą tablicą, połowa klasy zniknęła, ale Nathan nadal tam był. Myślałem o nim, idąc ulicą.

Wyciągnęłam telefon z torby i mgliście przeskakiwałam obok niekończących się wiadomości, żeby do niego zadzwonić. Poczta głosowa. Dym raził mnie w oczy, gdy próbowałem ponownie.

Poczta głosowa. Poczta głosowa. Poczta głosowa.

Hej, dodzwoniłeś się do Nathana Cole'a. Uprzejmie zostaw wiadomość, a ja postaram się oddzwonić. Wiadomość wywołała u mnie uśmiech.

Teraz brzmiało to fałszywie. Zbyt optymistyczne. Biblioteka Riverside została zaatakowana. Jedna burta zgniotła się jak żagiel statku. Książki zostały wyrzucone z dziury.

Rzeka była czarna od atramentu. Opowieści zmyte. Utracona wiedza. Zbłąkane strony leżały pogniecione i poplamione, wydeptane i podarte. Schyliłem się, żeby podnieść jeden.

Pół wiersza. To nie miało sensu. Nic nie miało sensu. Nathan i ja pieprzyliśmy się w bibliotece.

Wiedział, że zawsze się tam ukrywałem i zjawiłem się pewnego późnego letniego popołudnia pod fałszywym pretekstem. Siedziałam przy stole przy komputerach, spokojnie zagubiona w fikcyjnym świecie Steinbecka, kiedy jego głos przywrócił mnie do rzeczywistości. "Lainey?" Stał naprzeciwko mnie, udając zdziwionego.

"Co Ty tutaj robisz?". Grałem w jego grę, ponieważ był naprawdę zbyt piękny, by go powalić. "Właśnie czytam." Pokazałam mu okładkę East of Eden.

"Ty?". „Och, przyszedłem, żeby znaleźć książki o rewolucji rosyjskiej. Historii, wiesz?”.

Wiedziałem. Wiedziałem, że porzucił historię po poziomie AS. Wiedziałem, że trzymał się trzech nauk ścisłych i matematyki, aby spełnić swoje marzenie o zostaniu lekarzem. Wiedziałam, że kiedy kłamał, zawsze patrzył w sufit i kończył kłamstwo, patrząc na podłogę. Ale on nie wiedział, że ja wiem.

Kiedy wstałem, nogi mojego krzesła zaszurały po drewnianej podłodze. Bibliotekarz rzucił mi okiem. „Rosyjskie podręczniki historii są tam wszędzie”. Skierowałem się we właściwym kierunku.

"Pokażę ci.". Poszedł za mną. Bardzo blisko. Gdybym się zatrzymał, wpadłby na mnie.

Czułem zapach mięty Polo w jego oddechu, czułem ciepłe łaskotanie na szyi, kiedy wydychał powietrze. Byliśmy zerwani przez trzy miesiące. Coś o tym, że byłem zbyt nadęty, żeby się z nim bawić. Nie mogłem się zdecydować, co było głupsze ja czy ten, bo z pewnością półgodzinna gra w FIFĘ była niewielką ceną za bycie jego dziewczyną. Od naszego zerwania torturowałam się, obserwując z drugiego końca szkolnej stołówki, jak rozmawia z innymi dziewczynami.

Ładniejsze dziewczyny. Wyższe dziewczyny. Dziewczyny z ostrymi fryzurami i licznymi kolczykami w uszach. Zakochałam się w nim od naszej pierwszej randki i głęboko żałowałam, że nie zagrałam w tę grę FIFA.

Zaproponował nawet, że pozwoli mi być Bayernem w jego Borussii Dortmund. Nie wiesz, co masz, dopóki tego nie stracisz. A teraz miał wrócić.

Ciągnięcie mnie po lakierowanym parkiecie biblioteki w stronę szafy z książkami, których żadne z nas nie miało zamiaru czytać. — Tutaj — powiedziałem. Przycisnąłem palec do grzbietu Pokoju, chleba i ziemi: Jak Lenin kierował rosyjską rewolucją i przesunąłem go po wszystkich tytułach aż do Ice Pick Death: Untimely Fall Leon Trotsky's. „To powinno pomóc”.

Spojrzałem na niego. Nie był wyższy niż zapamiętałem, ale bardziej wypełniał swój wzrost; koszulka Arctic Monkeys nie wisiała na nim tak jak kiedyś. Wyglądało na to, że też zaczął się golić. - Dzięki, Lainey - powiedział i uderzyło mnie to, jak pięknie brzmiało moje imię w jego ustach.

„Ale muszę się do czegoś przyznać”. mrugnąłem. "Co?". „Rzuciłem Historię. Przyszedłem tu, żeby z tobą porozmawiać”.

zmarszczyłem brwi. „Mogłeś po prostu zadzwonić”. Uśmiechnął się. „To prawie nie to samo”. Zbliżył się do mnie o krok.

Musiałam odchylić głowę bardziej do tyłu, żeby nie widzieć jego twarzy. - Tęskniłem za tobą - wyszeptał. „Cholernie dużo”. "Ja też.". Jego brew uniosła się.

„Tęskniłeś za sobą?”. „Nie, wiesz, co ja…”. Jego usta złapały moje, zanim zdążyłam dokończyć zdanie. Poczułam jego ręce na moich ramionach, przyciskając mnie z powrotem do regału z książkami. Nikogo nie było w pobliżu.

Nikogo nie było w pobliżu w letnie popołudnie. Wentylatory na suficie cicho wirowały, gdy się całowaliśmy, moje plecy opierały się o rosyjskie książki historyczne, a moje ciało pragnęło się do niego zbliżyć. Odsunął się i spojrzał na mnie trochę przestraszony. – Umówiłeś się z Jackiem Williamsem – powiedział.

Jego głos był bardziej ostrożny niż oskarżający. – Był okropny – powiedziałam szczerze. „Zabrał mnie do slashera. Nawet go nie pocałowałem.

Nawet go nie przytuliłem. Trzymałem go za rękę. Może przez dwie minuty”. - Cóż, to jest po prostu nie do przyjęcia - westchnął Nathan.

"Przykro mi.". Znów mnie pocałował i uśmiechał się przy tym, a ja czułam jego uśmiech na swoim i śmialiśmy się cicho, zęby i usta brały udział w serii nieszkodliwych zderzeń. - Powinienem pozwolić ci wrócić do twojej książki - westchnął. – Czytałem to już wcześniej – zaprotestowałem.

„Jakieś cztery razy. Poza tym to na wschód od Edenu. To? To jest Eden w samym centrum”. Nathan przycisnął swoje czoło do mojego, a ja spojrzałam na niego.

Jego oczy były zamknięte. - Nie musimy grać w FIFĘ - wyszeptał. "Potrafię z tym handlować.". "Dziękować Panu.". – Pamiętasz pierwszy raz? Jego usta znajdowały się przy moim uchu.

„Po dwunastej klasie? Poszliśmy do parku?”. – Myślałem, że się pomyliłem – wyznałem. „Myślałem, że powiesz wszystkim swoim przyjaciołom, że jestem łatwy.

Leżałem całą noc, wyobrażając sobie, jak Marcus i Adrian śmieją się z tego, jak mnie pieprzysz pod tym dębem. Bałem się, że cała szkoła się dowie. - Nigdy bym tego nie zrobił.

- Brzmiał na urażonego. - Wiem. Po prostu wtedy nie wiedziałem.

– Było wiele rzeczy, których nie wiedzieliśmy – powiedział cicho. – Na przykład, jak dobrze to mieliśmy? – zasugerowałem. Jego usta zmiażdżyły moje, palcami drapiąc moją sukienkę, aż poczułam półki regału, twarde i chłodne na tyłach moich nóg.

„Pachniesz tak ładnie,” warknął. „Jak zawsze pachniesz tak ciepło Jego ręce były na całym moim ciele, na moich ramionach, nogach, naciskając na moje żebra i macając moje cycki, jakby dotykanie mnie dawało mu jakiś rodzaj pożywienia. Uderzył mnie wyżej o regał i byłem na wpół przycupnięty krawędź półki, gdy jego ręka znalazła się między moimi nogami i dotknęła bez zaproszenia. „Nate," próbowałam oderwać swoje usta od jego. „Ktoś mógł zobaczyć." Zaśmiał się w moje usta.

„Kochanie, jedyna dziwna osoba wystarczająco dużo, by być w środku w taki dzień jak ty. Przygryzł moją wargę i pociągnął za nią, wziął moją rękę i poprowadził ją do tylnej kieszeni swoich dżinsów. Macałam dookoła, aż moje palce znalazły małą foliową prezerwatywę gniazdo. - Jesteś tak cholernie arogancki - powiedziałem, ale nie mogłem się złościć. Wentylator zawirował.

Komputery zawirowały. Wpisali się bibliotekarze. Strony przewrócone. Odległe kroki odbijały się od czasu do czasu.

Nathan grzebał w swoich dżinsach, ściągając suwak i wypuszczając twardniejącego penisa. Oglądałem z suchością w ustach. Był moim pierwszym, ja byłam jego pierwszym.

Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę mogła chcieć kogoś innego. Założył prezerwatywę i uśmiechnął się, widząc, jak głupio to wygląda. Śmiałem się.

– Ciii – westchnął. Moja letnia sukienka w ptasie wzory sięgała mi do pasa, a tyłek znajdował się na samej krawędzi jednej z półek. Trochę się bałam, że mogę stłuc regał.

Nathan nie miał takich zmartwień. Jego ramię owinęło się wokół mojej talii, jego wolna ręka przesunęła się, by odsunąć moją bieliznę. Pierwsze pchnięcie sprawiło, że złapałem oddech. Zatopił się we mnie, mocno i celowo, jego dłoń nacisnęła na moje plecy, by zachęcić mnie bliżej. Stał tam przez minutę, oddychając ciężko.

– W porządku – powiedziałem. Pierwszy raz, kiedy się pieprzyliśmy, był w mojej głowie; szarpnął się po pięciu sekundach, zostawiając mnie nieco rozczarowaną. "Co?" zmarszczył brwi. „W porządku, jeśli nie możesz wytrzymać”. Zmrużył oczy.

– Boże. Czy ty musisz o tym mówić za każdym razem? jęknął. „To było lata temu. Mogę wytrzymać dłużej. Ćwiczyłem”.

Zagryzłem wargę. „O tak? Z kim?”. Nie spojrzał na mnie. „Ze mną, jeśli musisz wiedzieć.

Pod prysznicem”. Zachichotałam, zakrywając usta dłonią, a on zmarszczył brwi. „Zrobiłem to tylko dla ciebie. Czy to jest podziękowanie, które dostaję?”. Jego ręce przeniosły się na moją talię i wyciągnął swojego penisa, po czym mocno wszedł.

Wytrzymał dłużej. I poszedł jeszcze mocniej, jakby chciał udowodnić swoją wytrzymałość. Gorące letnie popołudnie. Wszystko było lepkie i spocone. Pchał tak daleko, jak tylko mógł, i uderzał tam co jakiś czas, sprawiając, że czułem, jak jego pulsujący kutas mnie rozciąga.

Objęłam go ramionami, trzymając ręce na jego ramionach, czując kontury jego ciała, jego łopatki pod wilgotną koszulką. Regał tłukł się z lekkim gniewem przy każdym pchnięciu. Nathana to nie zniechęciło.

Jego ręce mocno zacisnęły się na mojej talii, jego twarz wykrzywiła się w skupieniu, gdy budował rytm. Pochyliłem się, by ponownie go pocałować, a jego kutas wszedł we mnie głębiej, gdy jego język wepchnął się do moich ust. Jedna z jego rąk opadła między nas, by znaleźć moje wyrwanie, a koniuszkiem palca okrążył moją łechtaczkę.

Moje palce u nóg się zwinęły. Kładę dłoń na ustach, moje ciało boli i rozciąga się, jakbym chciała uciec od gwałtownego przypływu przyjemności. Nie było dokąd pójść. Doszedłem długo i mocno, zaciskając się mocno wokół jego penisa.

Nie mógł tego znieść. Pompował jeszcze kilka razy i mocno pchnął mnie na regał z książkami. Słyszałam, jak książki spadają na podłogę po drugiej stronie, kiedy szarpał się we mnie raz po raz. Patrzyliśmy na siebie bez tchu.

- Myślę, że nie powinniśmy się znowu rozstawać - powiedział. Wszystko stało się kawałkami, pomieszanym bałaganem rozproszonych fragmentów, których nie można było złożyć z powrotem. Jak układanka, ale z brakującymi kawałkami, kawałkami połamanymi i kawałkami, które nigdy nie będą do siebie pasowały, ponieważ krawędzie były poskręcane i nieważne jak bardzo byś się starał, nigdy nie ułożyłby się w całość. Obraz zniknął, nie do naprawienia, jak podarte płótno.

Nieważne, czy kiedyś był to Monet. Stał się niczym. Przemierzałem ulice miasta tysiące razy.

Bieganie do pracy iz pracy, bieganie po butelkę mleka, spotkanie z przyjaciółmi, złapanie autobusu i po prostu bieganie w leniwe niedzielne poranki. Moje ulice. Rozerwany jak po klęsce żywiołowej. Ale w tej katastrofie nie było nic naturalnego.

Nienawistny. Bezsensowny. Rzeczy zagubione i pogrzebane.

Życie zmieniło się nieodwracalnie. Ilu ludzi widziałem? Ilu nieznajomych odwzajemniło mój uśmiech, sprawiło, że się w nich choć trochę zakochałem? Ilu biznesmenów w garniturach, pchających wózki niań, chudych jak patyki starszych pań ze sztucznymi twarzami i torbami na zakupy, ilu cholernych ludzi? Wszyscy pochłonięci czymś, co tak łatwo można było odebrać. Dzieci. Dorośli ludzie. Ludzie, którzy nosili ubrania z sieciówki, ludzie, którzy nosili Versace.

Ludzie, którzy jedli w i ludzie, którzy jedli w Gordon Ramsey, i ludzie, którzy jedli przeterminowane jedzenie z pojemników Biffa za supermarketami. Ludzie, którzy chodzili. Ludzie, którzy przywoływali taksówki. Ludzi, którzy przejeżdżali limuzynami. Torebki i torby Lulu Guinness z Tesco.

Karty Oyster i platynowe karty Visa. Śpiewacy operowi i grajkowie. Przekroczone saldo rachunków bankowych i zagranicznych rachunków bankowych. Znałem każdy budynek na szerokiej ulicy, nawet nie musiałem na nie patrzeć. Agenci nieruchomości Overtona.

Indyjska restauracja Ali's i dania na wynos. WH Smitha. Costa.

24-godzinne wiadomości i alkohol. Centrum Pracy. Przystanek na kanapkę. Projektowanie wnętrz Lily May. Primark.

Ekspres Tesco. HSBC. I urząd stanu cywilnego. Zatrzymałem się, spojrzałem na to. Budynkowi kiedyś groziło zawalenie, ale nadal stał, wysoki i dumny, choć trochę chwiejny, jak starsza bogata kobieta.

Wielkie drewniane drzwi od frontu były szeroko otwarte, prawie jak w zaproszeniu. Zimowy ślub. Zbyt podekscytowany, by czekać na lato. Zbyt nieufny wobec konfliktów naszych rodzin. Stało się to zaledwie miesiąc po tym, jak oświadczył się podczas urodzinowej niespodzianki.

Stało się to szybko. Ale pięknie. Nathan był jeszcze na uniwersytecie, a ja zarabiałam sześć funtów na godzinę przy prasowaniu pościeli w hotelu Coleridge.

Konwencja powiedziała nam, że nie stać nas na wesele. Nasze marzenia mówiły, że możemy. Kupiłam białą letnią sukienkę o kroju A na głównej ulicy, pobiegłam na targ przy Petticoat Lane i kupiłam srebrne cekiny, szklane koraliki i całe metry białego tiulu. Minął tydzień ręcznego szycia po północy, zanim sukienka wyglądała na akceptowalną. Arta, moja druhna, praktykowała w kuchni u Coleridge'a i upierała się, że upieczenie tortu weselnego, kiedy jej przełożeni mają wolne, nie będzie dla niej żadnym problemem.

Została do późna, żeby udekorować ją białym kremem, zawijasami lukru i jadalnym brokatem. W noc przed ślubem ukradliśmy jednodniowe wystawy kwiatów z wózków gospodyń. Nikt nie wiedział.

Ludzie zebrali się po nabożeństwie. „Skąd masz sukienkę? Jest taka piękna!”. – To jednorazowa sprawa – wymamrotałam. „Na zamówienie, wiesz?”. „Jak szyte na miarę?” Oczy rozszerzyły się w szoku.

„To musiało kosztować fortunę!”. „Cóż. Warto było”.

Przyjaciółka mojej siostry, Louise, podeszła trochę bliżej. "Ile to kosztowało?". Zachowałem się nieśmiało. „Naprawdę nie mogłem powiedzieć”. W sumie było niewiele mniej niż czterdzieści siedem funtów.

W tym welon, który składał się z biżuteryjnej tiary z dołączonym tiulem. Nikt nie mógł powiedzieć, a co najważniejsze, komplementy sprawiły, że poczułem się jak na szczycie świata. „Jak zdobyłeś magnolie w grudniu?”. „To może być najlepsze ciasto, jakie kiedykolwiek jadłem!”. „Musieliście wydać wszystkie swoje oszczędności!”.

Miesiąc miodowy w parku. Pewnego popołudnia, całując się w śniegu, zderzył się z drzewami i ścianami, zimnymi palcami o ciepłe ciała, wilgotnymi rzęsami i czerwonymi policzkami oraz największym diamentem, na jaki było go stać, który był malutki. Ósma część karata. Chciał go wymienić kilka lat później, ulepszyć, ale nie mogłem mu na to pozwolić. To było zbyt cenne.

„Więc teraz jesteś panią Lainey Cole”, powiedział Nathan, „to znaczy, że jestem szefem”. „Myślę, że tak naprawdę jest na odwrót”. „O tak? Ostatnim razem, gdy sprawdzałem, to ja miałem na sobie spodnie”.

„Mam na sobie metaforyczne”. Jego uśmiech się poprawił. „Och, naprawdę? Pozwól, że sprawdzę”.

Jego ręka chwyciła zwiewną spódnicę mojej sukienki i podciągnęła ją do góry, jego zimne palce spoczęły na mojej nodze pod spodem. „Myślę, że nie rozumiesz słowa metafora” — westchnąłem. „A ty zamarzasz”. „Ty też”.

Wróciliśmy do domu, do naszego jednopokojowego, zawilgoconego mieszkania w suterenie w Clapham i podkręcaliśmy termostat, aż kaloryfery skrzypiały i syczały przekleństwa. Zjedliśmy pozostały tort weselny, wypiliśmy gorącą herbatę i usiedliśmy na niedopasowanych meblach, ja wciąż w mojej sukni, a Nathan w garniturze. - Powinniśmy byli gdzieś pójść - westchnął. „Gdzieś romantycznego i gorącego.

Jak Włochy, wiesz?”. Spojrzałem ponad nim na szary śnieg padający za zasłoniętym metalową kratą oknem. – Wiem – odetchnąłem. „Ale naprawdę mi to nie przeszkadza”.

"Jesteś pewny?" – zapytał, ale wyglądało na to, że nie może się zmusić, by na mnie spojrzeć. Zamiast tego spojrzał w dół na wytarty dywan na podłodze. "Tak, powiedziałem.

„Włochy mają coś w rodzaju mafii. Mafiosi? Czy tak to nazywają? Prawdopodobnie byśmy się w to wplątali. Czy w Ojcu chrzestnym nie było sceny ślubu, w której para zmarła?” Odstawiłem filiżankę. "Uh, nie, dziękuję bardzo." Nathan nie odpowiedział.

Podniósł głowę i spojrzał na mnie przez mały pokój. Czekałem, aż zacznie mówić. on nie. Po prostu na mnie spojrzał.

"Co?" w końcu zapytałem. „Po prostu nie sądzę, abym mógł kochać kogokolwiek lub coś tak mocno, jak kocham ciebie teraz”. Jego słowa zawisły między nami, nieopisanie piękne.

Wprawili mnie w lekką panikę. Próbowałem się uśmiechnąć. „Cóż, to ulga.

Wygląda na to, że dzień był udany. Teraz będziesz moim pomocnikiem na zawsze”. Nathan się nie śmiał. Nawet się nie uśmiechnął. „Naprawdę, Lainey.

Stworzyłeś mnie. Stworzyłeś nas. Zrobiłeś ślub. Nic nie zrobiłem.”. „Cóż.

Oświadczyłeś się. A do ślubu potrzeba dwóch osób”. Wstał i przeciągnął się, przez co pomieszczenie wydało się jeszcze mniejsze. „Myślę, że nadal muszę zrobić całą rzecz z konsumpcją”.

Potrząsnąłem głową. — Czy o to ci chodziło? droczyłem się. „Szczerze, Nathanie, dlaczego zawsze musiałeś wybierać malowniczą trasę?”. Jego uśmiech był ciepły i piękny. „Ponieważ jestem dżentelmenem.

I lubię nie spieszyć się, kiedy czas jest z tobą”. Nie spieszył się. Pomógł mi zdjąć sukienkę i powiesił ją nad drzwiami szafy. Sprawił, że doszedłem na palcach. Potem jego język.

Potem jego kutas. Leżeliśmy tak przez chwilę, gdy zapadła zimowa noc, z moją głową na jego piersi i jego ramionami wokół mnie. Rozmawialiśmy o rzeczach. Dzieci.

Przyszłość. Mieliśmy wszystko zaplanowane, miejsca, do których pójdziemy, rzeczy, które będziemy robić, samochody, którymi będziemy jeździć, aż do tego, jak łatwo będziemy obchodzić się z naszymi wnukami. Potem znowu się pieprzyliśmy, ja na górze po raz pierwszy. Byłabym skrępowana, gdyby nie sposób, w jaki na mnie patrzył. Jego ręce były na mojej talii, jego kutas pulsował niecierpliwie, gdy próbowałam znaleźć rytm.

To było takie głębokie, intymne i bezbronne. - Hej, to jest łatwe - wydyszał Nate, splatając ręce za głową. „Wy wykonujecie całą pracę. Powinniśmy to robić cały czas”. Odchrząknęłam i odgarnęłam włosy do tyłu.

„Ale lubię redukować cię do spoconego, chrząkającego zwierzęcia”. Śmiał się tak mocno, że łóżko się trzęsło. Jego ręce ponownie złapały mnie w talii, a ja okrążyłam biodra, pogłębiając go jeszcze bardziej. Jego ręka opadła na moją łechtaczkę, a ja ją odepchnąłem. „Nie chcę tak szybko kończyć”.

- Boże, już robisz się wymagający - zaśmiał się, ale zadowolił się obserwowaniem, jak opieram dłoń na jego klatce piersiowej i poruszam się w górę iw dół. „Czy życie nie może być po prostu takie?” oddychał. „Tylko my? Tutaj? Z upałem, a ty taka ładna i nie musimy się niczym przejmować?”. Jak na zawołanie, kropla wody spadła na poduszkę kilka centymetrów od jego głowy.

Spojrzeliśmy na plamę szybko rozprzestrzeniającą się na suficie. - Kurwa - zaklął Nate. „Pieprzona kąpiel pana Keogha. Co za skurwiel.

Jest cholernie otyły, Lainey. Napełnia pieprzoną wannę i wchodzi do niej, a ona się przelewa i rujnuje naszą noc poślubną”. A ponieważ nie mogliśmy nic na to poradzić, śmialiśmy się.

Pociągnął mnie w dół i trzymał blisko siebie i śmialiśmy się tak mocno, że spadliśmy z pieprzonego łóżka. To był bez wątpienia najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Zadzwoniłem do niego ponownie.

Poczta głosowa. Hej, dodzwoniłeś się do Nathana Cole'a. Uprzejmie zostaw wiadomość, a ja postaram się oddzwonić. Ból pulsował w mojej lewej skroni. Zatrzymałem się, mocno zamknąłem oczy.

Gdzie on był?. Nasze małżeństwo nie było idealne. Przez pierwsze kilka lat płynął dość gładko, ale potem w coś uderzyliśmy, górę lodową lub burzę i wszystko zaczęło pękać. Dostałam pracę jako nauczycielka plastyki w miejskim liceum ogólnokształcącym. Wynagrodzenie było przyzwoite, a ponieważ Nathan przetrwał dwa podstawowe lata w szpitalu, czuliśmy się komfortowo finansowo.

A jednak pieniądze szczęścia nie dają. Tak naprawdę nie rozumiesz tego wyrażenia, dopóki go nie przeżyjesz. Nathan miał problemy ze swoją pracą.

Zaczął pić. Późny powrót do domu. Tęsknię za uroczystościami, urodzinami, spotkaniami rodzinnymi. Po prostu nie wydawał się być już niczym podekscytowany.

Nie walczyliśmy. Próbował mi to wynagrodzić. Kwiaty.

Daty przy świecach. Czyjś pomysł na skruchę i romans. Wydawało się, że coś się między nami poruszyło; jakby nasz związek w jakiś sposób wpadł na zły bieg. Tak długo, jak wrócimy do właściwego, wszystko znów będzie działać gładko i będziemy mogli jechać w kierunku tego wspaniałego różowego zachodu słońca.

Ale w niektóre noce nie wracał do domu. Mieszkanie bez niego było zbyt puste. Szedłem obok jego ulubionych barów, zawsze z tyłu, jak cień, który nie może nadążyć. Wkrótce byłem po imieniu z połową barmanów w mieście.

„Nathan? O tak, był tutaj. Około pół godziny temu”. „Właśnie wyszedł, Lainey.

Powiedział, że musi wracać do domu”. „Nie, był tutaj, ale wyszedł”. „Kochanie, zrelaksuj się.

Założę się, że jest w domu i czeka na ciebie”. „Hej, zapomnij o nim, Lainey. Chcesz drinka? W domu. Dlaczego on miałby się bawić, co?”.

Nathan nigdy nie przykładał wagi do wodopoju. Poszedł wszędzie. To było prawie jak gra w chowanego.

Nigdy nie czułem na niego złości. nie mogłem. Poza tym w nocnej wędrówce po mieście było coś cudownie samotnego. Wszystko było mroczniejsze, ostrzejsze, bardziej przerażające.

Sprawił, że moje serce przyspieszyło, a dłonie się pociły. To było prawie jak bycie za kulisami planu filmowego. Widziałeś rzeczy, których nie widziałeś inaczej. Jak handel narkotykami.

Jak pijani bankierzy. Jak dziewczyna pod Mayor Bridge. Za młody, żeby tam być. Reflektory krawężników odbiły się w jej Disneyowskich oczach.

Ściana postaw. Jak pomóc komuś, kto nie chce pomocy? Poza tym, jak mogłam pomóc obcej osobie, skoro nie mogłam nawet dodzwonić się do męża, z którym dzieliłam łóżko? Czy to był stres związany z jego pracą? Kultura roszczeń, która zaciemniła nawet sterylne drzwi szpitali? Niekończące się, puste skargi i rozmowy ze związkami zawodowymi, prawnikami, a nawet policją? Nigdy o tym nie mówił, ale jego telefon nie mógł wytrzymać pół godziny bez wiadomości e-mail lub połączenia, które wściekle migały na ekranie. - Może powinniśmy się wyprowadzić - zasugerował pewnej burzliwej nocy. „Trzech facetów, z którymi byłem na uniwersytecie, pojechało do Australii. Czy powinniśmy? Możemy? Może do Stanów Zjednoczonych? Może nawet na Bliski Wschód?”.

Spojrzałam na niego z sofy, gdy chodził niespokojnie po pokoju. „To ogromna zmiana, Nathanie”. - Wiem - przejechał dłonią po włosach. „To po prostu nieskończone, Lainey. To nie jest to, czego chciałem.

Ten świat nie jest już taki piękny. To tak, jakby wszystkie te sny były tylko snami. Nic nie jest nawet bliskie ideału”. Próbowałem wymyślić coś do powiedzenia.

Spojrzał na mnie z lekkim żalem. „Przepraszam, kochanie. Po prostu nie mogę tego znieść. Tyle chciwości, polityki i pieprzenia wszędzie to bałagan!”. Jego ręka złapała krawędź ramki ze zdjęciem, która z brzękiem upadła na podłogę, rozbijając szkło.

Schylił się, żeby pozbierać kawałki, przeklinając pod nosem. – To przejdzie – powiedziałem. „Przysięgam, że tak. Za kilka lat spojrzysz wstecz na ten czas i to będzie nic”.

- Ale ja nawet nie robię tego, co chciałem - porzucił stłuczone szkło i spojrzał na mnie. „Chciałem pomagać ludziom. A dzieci giną na wojnach, a ja rozmawiam z jakimś hipochondrykiem z wyimaginowanym bólem głowy? To tylko żart!”.

„Nate, czasami po prostu…”. „Nie. Nie. Chodzi mi o to, co do cholery, Lainey? Spędziłem po to pięć pieprzonych lat na uniwersytecie?” Wpatrywał się we mnie, szukając odpowiedzi, których nie znałam.

„Dla biurokracji i ludzi, którzy chcą jeść, palić lub zapijać się na śmierć? I staję się jednym z nich! To jest chore, jasne? To jest cholernie chore!”. Brakowało mi słów, zapewnień. Spojrzałam na niego rozpaczliwie. Był tak zagubiony, tak bardzo cierpiał, że nie mogłam nawet wymyślić, co powiedzieć.

Wydawało się, że walczy o ustatkowanie się. Aby się odnaleźć. Aby znaleźć życie, do którego czuł, że należy. Picie ustało. Rozpoczęły się protesty.

Marsz przeciwko opłatom za studia. Marsz przeciwko podwyżkom podatków dochodowych. Niespecyficzny marsz antyrządowy.

Czasami demonstracje przeradzały się w przemoc, ale nigdy nie został aresztowany. W każdy weekend pikietował. Korupcja policji. Cięcia NHS.

Kwoty uchodźców. Czasami z nim chodziłem. W tłumie było ciepło, poczucie zbiorowego, ekscytującego buntu.

Wspólny sen siedzący tuż poza zasięgiem wzroku. Ale Nathan nie mógł usiedzieć w miejscu. Chciał złapać to marzenie. Dla niego sprawy toczyły się zbyt wolno.

Protesty wydawały się bezcelowe; mieli niewielki wpływ na politykę rządu, a ludzie w jego kręgach nie byli tak zapalczywi jak on. Zaczął znowu pić. Zatrzymany. Zaciekle protestowali przeciwko szczelinowaniu. Picie.

Protestujący. Picie. Trwało to kilka lat. Następnie dołączył do zespołu ratowników medycznych.

Wyjeżdżali za granicę na kilka miesięcy. Palestyna, Sierra Leone, Syria. „Wszystko w porządku”, zapewnił mnie, gdy powstrzymywałam łzy na Heathrow.

„Wrócę. To po prostu coś, co muszę zrobić. Rozumiesz, prawda?”. Dostałem to. Ale mi się to nie podobało.

Ale wtedy też poczułem się samolubny. Przenieśliśmy się wyżej, do jednopokojowego mieszkania na pierwszym piętrze w Fitzrovii. Brak wilgoci. Dobra izolacja. Wszystko wydawało się trochę czystsze, trochę wygodniejsze.

Ale to miejsce odbijało się echem bez niego. Mimo wszystko warto byłoby, prawda? Jeśli to sprawi, że poczuje się lepiej o sobie. Gdyby przestało pić. Gdyby mógł spojrzeć na życie z realistycznej perspektywy.

Ale wrócił po jednym sześciomiesięcznym odcinku gorszym niż kiedykolwiek. „Po prostu tego nie rozumiesz, Lainey! To jest jak inny świat! Nie ma tam nic. Wszystko zostało zabrane, wszyscy umierają lub boją się śmierci, jest tylko pogrzeb za pogrzebem, kurz i krew i nikogo to nie obchodzi. Ubierają się w garniturach na pieprzonej imprezie i grają w pieprzonego golfa, a przez cały ten czas tym pięknym, niewinnym dzieciakom odstrzeliwują nogi!”.

Spojrzałem na niego. Jego dłuższy pobyt na Bliskim Wschodzie sprawił, że stał się orzechowobrązowy. Wyglądał atrakcyjniej niż kiedykolwiek, gdyby nie jego głęboko osadzona zmarszczka.

– Ale pomogłeś im, prawda? uspokoiłem. „Przynajmniej część z nich? Na pewno jest nadzieja?”. "Nadzieja?" Jego śmiech miał nutę goryczy, jakiej nigdy wcześniej nie słyszałem. „Ci ludzie nie mają dokąd pójść.

Ich domy są wysadzone w powietrze. Nie ma szkół. Żaden inny kraj ich nie wpuszcza. Dlaczego w ogóle istnieją kraje? Dlaczego nie możemy po prostu być jednym światem?”. - Nie wiem, Nate - dotknęłam jego ramienia.

„Tak po prostu jest”. Odsunął się, jakby nie mógł znieść tego kontaktu. „Cóż, kurwa, nie mogę znieść tego, jak jest”. -Nate proszę. – Nie, mówię poważnie, Lainey.

Odwrócił się do mnie. „Czyż nie jesteśmy dobrymi ludźmi? Czyż większość ludzi nie jest dobrymi ludźmi? Jak to się dzieje? Czuję się winny, wracając tutaj. Do tych wszystkich czystych ulic, czerwonych autobusów i tego gówna”. Potrząsnął głową, zmrużył oczy, gdy wyjrzał przez okno. – Nienawidzę tego miasta – powiedział bardzo cicho.

„Wszystko, co myśli, że jest. Wszystko, co reprezentuje. Wszyscy ci ludzie.

Ślepy. To tak, jakby nie byli nawet ludźmi”. Odchrząknęłam, starając się nie płakać. „Więc dlaczego wróciłeś?”. On spojrzał na mnie.

Pocił się. „Nie pytaj mnie o to”. Odwróciłam się i spojrzałam na nasz salon, sofy, szklany stolik kawowy i książki ustawione na kominku z epoki. Nagle zrobiło mi się wstyd za to wszystko. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.

„Przepraszam. Nigdy nie chciałem wyjść w ten sposób. Nie chciałem cię zdenerwować”.

Przełknąłem ciężko. "Nate-". "Kocham cię" - obiecał. "Zawsze będę.". Pieprzyliśmy się tamtej nocy.

Siedem dni przed upadkiem miasta. Poszliśmy do sypialni, której nie widział od sześciu miesięcy, a on zdjął ze mnie sukienkę, pocałował mnie, przeprosił i zapomniał o świecie na kilka godzin i stał się moim światem. - Jesteś niesamowicie piękna - powiedział. Nie odezwałem się, bo nie mogłem się zmusić do mówienia.

Tak bardzo za nim tęskniłam, a mężczyzna, który wrócił, nadal był moim mężem, nadal był Nathanem Cole'em i odczułam ulgę, ale byłam tak zdesperowana. Chciałem, żeby cofnął się do naszej nocy poślubnej, żeby był tym optymistycznym, zrelaksowanym facetem na szczycie świata. Przynajmniej pieprzył to samo. Jego ciało było silniejsze niż kiedykolwiek, jakby światło słoneczne wniknęło do środka i je odżywiło. Miał blizny, których wcześniej nie widziałam, o które nie chciałam pytać.

Całowałem ścieżkę w dół jego szerokiej klatki piersiowej, dalej w dół, aż napiął się, gdy moje usta znalazły jego twardego penisa. Mój spiczasty język przesunął się po całej długości, zanim wziąłem go między wargi. Jego ręce powędrowały w moje włosy.

Spojrzałam na niego, a on spojrzał na mnie, jego spojrzenie było cierpliwe i spokojne, jakby to był pierwszy raz. - Kocham cię - powiedział. „Więcej niż mogę powiedzieć”. Nigdy w to nie wątpiłam, ale kochał też inne rzeczy. I kochał ich jeszcze bardziej.

Wolność. ideały. Pokój.

Chciał rzeczy niemożliwych. Stał się twardszy w moich ustach, jego palce zacisnęły się na moich włosach. Nigdy nawet nie myślałam o seksie, kiedy go nie było. To było tak, jakby tylko on mógł mnie podniecić.

Ssałam mocniej, starając się nie myśleć, a jego biodra wypchnęły się do przodu, jęk w gardle. Sprawił, że poszłam dalej, jego ręce kierowały moimi ruchami, jego oczy namawiały mnie. Poczułem nieuchronną falę, zobaczyłem grymas na jego twarzy. Wyciągnął szybko. nie ruszałem się.

Przyciągając mnie do siebie, pocałował mocno, jego palce wsuwały się między moje nogi i zwijały się we mnie. Nasadka jego dłoni zacisnęła się na moim chwycie, twardym i nieuniknionym. Moje zęby zacisnęły się na jego wardze, a on jęknął ze śmiechu. - Tęskniłem za tym - powiedział przy moich ustach.

"Więcej niż cokolwiek.". Wiedziałam, że na mnie patrzy, czekając, aż moje oczy się spotkają, ale nie mogłam na niego spojrzeć. – Kochanie, powiedz coś – nalegał. – Daj mi coś, co? „Po prostu tak bardzo za tobą tęskniłem”. Przycisnęłam twarz do poduszki, żeby nie widział łez.

Obrócił się, aby przejść na górę i pocałował mnie w szyję. Mój obojczyk. mój cycek.

Jego zęby złapały sutek i szarpnęły, aż się zwinąłem. Jego ciężar spoczywał na moich nogach, rozdzielając je, podczas gdy jego palce ponownie we mnie wnikały. — Przepraszam — powiedział.

„Tak mi przykro. Po prostu pieprzę cię w nieskończoność. Dlaczego po prostu mnie nie zostawisz, co? Zapomnij o mnie? Zrozumiałbym”.

Spojrzałem na niego. „Czy nie byłoby ci przykro?”. „Zraniłem cię, prawda?”. – Nie – skłamałem.

„Niezupełnie. Robisz to, czego potrzebujesz. Masz większe życie niż ja”. Wypuścił powietrze.

Jego kciuk dotknął mojej łechtaczki. Nie poruszyłem się. Po prostu nacisnąłem tak mocno, że przeszedł mnie dreszcz. „Boże, Nate”.

Jego kciuk poruszał się powoli, jego usta były suche i ciepłe na mojej skórze. Jego usta przesunęły się niżej, jego nogi nadal rozsuwały moje. Jego ciało bardzo się zmieniło przez lata. Teraz było lepiej niż kiedykolwiek, ta czysta męskość; wszystkie szerokie plecy i falujące mięśnie. Opalona skóra.

Chciałem go trzymać i nigdy nie puścić; chciałem zamknąć frontowe drzwi i schować klucz i zatrzymać go przy sobie na zawsze. Jego ciężar zsunął się ze mnie, a jego dłonie złapały moje nogi, trzymając je szeroko, gdy powoli przesuwał językiem po mojej łechtaczce. To było ledwie dotknięcie, ale wydawało się prawie nie do zniesienia. Próbowałem się odsunąć.

Mocniej przesunął językiem w dół, zwijając go aż do mojego odbytu. "Nate!". Trzymał mocniej, poruszał językiem szybciej, zanim przycisnął moją łechtaczkę do zębów. To było zbyt wiele.

Przywarłam do jego ust, a on nawet wtedy mnie nie puścił. Bolały mnie nogi, żeby się zamknąć, ale nie pozwolił im się ruszyć. Jego język nie przestawał przesuwać się w przód iw tył, nawet gdy się wiła, z dłońmi zaciśniętymi w przepoconej pościeli.

„Na litość boską, Nate!”. Doszedłem ponownie, a on wepchnął we mnie palce, sprawiając, że zaciskałem się wokół nich i przedłużałem słodką nadmierną intensywność. Przesunął się z powrotem na mnie, palcami wciąż pracując nad moim wyrwaniem i pocałował mnie mocno.

Zdyszany. Zdesperowany. Czułam się niebezpiecznie blisko niego, jakbym mogła stać się jego częścią.

Jego język wepchnął się głęboko w moje usta i poczułam, jak się porusza, jego penis naciska na moje wyrwanie, zastępując palce i powoli wsuwając się do środka. Pocałował mnie w policzek, ucho, ramię, łapiąc oddech, zanim jego usta ponownie otoczyły moje. Jego kutas rozciągnął mnie subtelnie, wypełniając do granicy bólu, nacisk był na tyle silny, że moje paznokcie wbiły się w jego szerokie ramiona. Cofnął się, prawie całkowicie wyciągając, zanim uderzył mocno.

Wezgłowie łóżka uderzyło o ścianę. Zawsze zapominałem, jakie to uczucie. Tak głeboko.

Tak zaborczy. Jego ręka owinęła się wokół jednej z moich nóg, trzymając ją za kolanem i podciągając do góry, żeby mógł wejść głębiej. Nigdy nie czułem się tak otwarty.

To bolało w najlepszy możliwy sposób. Z każdym wstrząsającym pchnięciem zatrzymywał się i ocierał o mnie, tak mokro i intymnie. Zaparło mi dech w piersiach. - Jesteś pieprzoną perfekcją - syknął. Pieprzyliśmy się w ten sposób przez jakiś czas, on trzymał mnie szeroko, jego ręka ponownie znajdowała moją łechtaczkę i pocierała ją, aż wylał się ze mnie kolejny orgazm.

Czekał, aż skończę, główka jego penisa znajdowała się tuż przy moim pocałunku, a jego oczy piły w sposób, w jaki się wierciłem, gdy trzymał moje nogi w rozkroku. Potem pocałował mnie, nawet gdy sapnęłam, i ponownie wepchnął swojego penisa głęboko we mnie. Jego ręka ponownie przycisnęła się do mnie i oddech ze świstem uszedł ze mnie. „Nate, to za dużo, proszę, zwariowałeś!”. Jego palec poruszał się leniwie, bawiąc się moją nadwrażliwą łechtaczką.

– Chodź, Lainey – namawiał. „Minęło tyle czasu, odkąd byliśmy tacy”. Jego kutas złowrogo pulsował we mnie. Jego palec poruszał się szybciej.

Moje nogi drżały. - Nie mogę - odwróciłem głowę w bok. „Nie zmuszaj mnie, nie zmuszaj mnie”. Oddychał ciężko, jego kutas poruszał się szybko i ślisko. – Daj mi to – warknął.

„Tylko jeden, co?”. Jego palec dotknął mojej łechtaczki. Wszystko pulsowało.

Czułem, że mogę się przegrzać. „O Boże, nie zmuszaj mnie!”. „Chcę, żebyś przyszedł mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Dla mnie”.

Złapał mnie za podbródek, zmuszając, żebym na niego spojrzała. Mogłabym utonąć w jego oczach. "Dobra?". Jego palec zataczał ciasne kręgi, a jego czoło zmarszczyło się w skupieniu.

Czułem, że to buduje, niemożliwe, a jednak niezbędne. Nic innego się nie liczyło. Byłem tylko ja i on. Zamknięty tak mocno razem, jego kutas we mnie, jego palce mnie pieszczą, jego usta kradną mój oddech. Podeszłam, obejmując jego nadgarstek, wciąż próbując odciągnąć jego palce.

Nic nigdy nie było tak fizyczne. Zamknęłam oczy, biodra uniosły się i naparły na niego, gdy wszedł we mnie. To przewróciło go na krawędzi. "Pierdolić!". Jego długi jęk był stłumiony gdzieś w moim ramieniu.

Czuliśmy się, jakbyśmy byli tylko ciałami. Praca nad sobą. Skręcanie, pocenie się i szarpanie.

Dyszaliśmy bezwstydnie, prawie dysząc i leżeliśmy tam, powracając do życia. Dotknąłem jego pleców, poczułem tam pot. Przesunął się i położył obok mnie. – Nie odchodź więcej – westchnąłem. "Proszę.".

Usiadł i spojrzał na mnie z góry. Spojrzał na biały sufit, a potem na miękki dywan. „Nie zrobię tego”. Jego telefon zadzwonił na podłodze, wciąż w kieszeni dżinsów.

Sięgnąłem w dół, żeby go poszukać. Na świecącym ekranie nie było nazwiska, tylko litera „A”. "Kto to?" – zapytałem, podając mu to.

Nie odpowiedział. Wyszedł z pokoju, aby odebrać telefon i mocno zamknął za sobą drzwi. Wszyscy z naszego biura skulili się w recepcji na czwartym piętrze, pocieszając się nawzajem i gorączkowo dzwoniąc do bliskich. Piliśmy herbatę. Gorąca, mocna herbata.

Niekończąca się dostawa. Telewizor grał na ścianie za ladą recepcyjną, z ekranu wylewały się wiadomości, amatorskie nagrania i opinie ekspertów. Raporty mówiły, że musiały być dziesiątki zamachowców-samobójców.

Zorganizowany atak. Zwarta siatka terrorystyczna. Zewnętrznie zaaranżowane i potwornie wykonane. Ludzie wygłaszali przemówienia. Płakali celebryci.

Politycy płakali. Były nadzwyczajne posiedzenia rządu. Światowi przywódcy złożyli kondolencje. #.

I druga strona. Ludzie winni. Porządki obrad i podział. Uderzyło mnie, że podobne tragedie były niemal rutyną w niektórych krajach. Ale inni ludzie są zbyt daleko, by się nimi przejmować.

Obrazy na ekranach telewizorów. Pięciominutowe biuletyny informacyjne. To naprawdę boli tylko wtedy, gdy jesteś w środku, kiedy to twój dom, twoi przyjaciele, twoje serce pęka.

A może to samolubne. Ale dopóki nie staniesz twarzą w twarz z katastrofą, tak naprawdę nie widzisz jej ani nie tracisz z niej snu. Widziałem go zaledwie dwanaście godzin temu. „Kochanie, już idę” Wszedł do salonu, ubrany jak do pracy.

- Tak - skinąłem głową, nie podnosząc wzroku znad książki. "Dobra.". Jego cień padł na moją stronę. „Co czytasz?”. Podniosłem okładkę, żeby pokazać mu Na wschód od Edenu.

„Byliśmy w centrum Edenu” – powiedział i przez sekundę widziałem jego nastoletnią wersję, chudą i śmiejącą się gdzieś poza zmarszczonym czołem. - Nadal są - mruknąłem. „Czyż nie?”. Nie odpowiedział na to. "Przykro mi.".

Odłożyłem książkę i westchnąłem. „Po co, Nate? Bycie człowiekiem?”. Spojrzał na mnie ostro. „Nie usprawiedliwiaj mnie, Lainey”. „Mogę, jeśli chcę”.

- Przestań. Gadasz tak dalej, a ja nie mogę wyjść. Zadzwonił jego telefon, ale nie odebrał.

"Kto to?" droczyłem się. „Tajemnicze„ A ”? Twoja sekretna dziewczyna?”. – Jesteś jedyny – powiedział. "Wiesz to dobrze?".

Wstałam i go przytuliłam. Nie odwzajemnił uścisku, a kiedy próbowałam go pocałować, delikatnie odwrócił głowę. „Nie, kochanie.

Zabijasz mnie”. - Dobra - westchnąłem, puszczając go. „Idź do pracy.

O której masz ochotę na śniadanie? Może mnie nie ma, ale są płatki”. Trzymał rękę na drzwiach i nie oglądał się za siebie. "Proszę.

Nie martw się o to." Był wszystkim, w co kiedykolwiek wierzyłam. Czuł się częścią mnie, połączonym. Ale czy w ogóle kiedykolwiek go znałem? Myślisz, że znasz ludzi, jacy są. Czasami chciałbyś czytać w ich myślach, wiedzieć, co do diabła dzieje się w środku.

Ale to niemożliwe. Nie ma możliwości wejścia. Wiadomości rozeszły się szybko, lawinowo, teorie pojawiały się i znikały.

Zdjęcia połowy domniemanych zamachowców pojawiły się w Sky News. Mężczyźni. Kobiety. Uderzyło mnie, jak bardzo byli ludźmi. Jak wszyscy musieli mieć jakąś formę rodziny, jakąś historię.

Kiedyś byli dziećmi. Niektóre z nich były brzydkie. Niektóre były piękne.

Jak dobrze kogoś naprawdę znasz? Znów pomyślałam o Nathanie. Pewnie odsypiam nocną zmianę, zdecydowałem. Ale coś mnie irytowało. Jego zachowanie poprzedniej nocy. Jego gniew z poprzedniego tygodnia.

Nienawidzę tego miasta. Wszystko, co myśli, że jest. Wszystko, co reprezentuje.

Wszyscy ci ludzie. Ślepy. To tak, jakby nie byli nawet ludźmi.

Ludzie na ekranie byli przypadkowi. Nauczyciel. Kaznodzieja.

Były żołnierz. Połączone jakimś rodzajem wściekłości. Ale nadal. Nathan nie był jednym z nich. Był lekarzem, na litość boską.

Oczywiście, że byłem śmieszny. Zawsze wyobrażałam sobie najgorsze. Zadzwoniłem do niego ponownie. Hej, dodzwoniłeś się do Nathana Cole'a.

Uprzejmie zostaw wiadomość, a ja postaram się oddzwonić. Pot sprawił, że koszula kleiła mi się do pleców. Niepewnie wyszedłem z zdezorientowanego biurowca. Źle się czuję. Coś nie do zniesienia biegało wokół mnie i nie mogłem się tego pozbyć.

Musiałem pozbyć się absurdalnego pomysłu. Musiałem obalić własną niepewną paranoję. Bóg! Odwróciłem się, pobiegłem w stronę stacji metra i przypomniałem sobie, że usługa nie działa. Pierdolić.

Dzwoniłam do niego tyle razy, że rozładowała mi się bateria w telefonie. Każda część mnie była chora ze strachu. Gdzie on by był? W domu. Gdzie jeszcze?. Budynki, ludzie, podwójne żółte linie.

Pot i kurz. Biegłem ulica za ulicą, zderzając się z nieznajomymi, potykając się o wyboje, bolały mnie nogi i waliło mi serce. Oddychanie bolało. Każdy długi oddech wydawał się mnie dusić. W końcu dotarłem do naszej drogi, do naszego bloku, po omacku ​​szukałem klucza, wspiąłem się chwiejnie po schodach i wpadłem do naszego mieszkania.

„Nate? Nate! Jesteś tutaj?”. Brak odpowiedzi. Oparłem się o frontowe drzwi, spocony. Wciągnęłam głęboko powietrze, próbując zebrać myśli. Gdzie on by był? Może bar? W porze lunchu? Czy on w ogóle pracował tej nocy? Wszystko wydawało się zimne i drżące.

Weszłam do salonu, połowicznie mając nadzieję, że on tam może oglądać telewizję. Albo w kuchni, po filiżankę Nescafe. Albo w łazience, biorąc prysznic. Nic. Cisza.

Drzwi do sypialni były zamknięte. Zatrzymałem się przed nim. Czy nie zostawiłem go otwartego? Nigdy go nie zamknąłem. Nadzieja obudziła się we mnie ostrożnie.

Przekręciłem klamkę, pchnąłem drzwi. Moje oczy były zamknięte. Proszę, bądź tutaj. Proszę, bądź tutaj, szalony piękny człowieku. Otworzyłem oczy i pokój stał się ostry.

Nie było go tam. Po prostu go tam nie było. Nic. Łóżko wyglądało tak samo nieskazitelnie, jak je zostawiłem. Odsunęłam prześcieradła, jakby mógł w jakiś sposób stać się spłaszczoną wersją samego siebie i wślizgnęłam się między nie.

Zajrzałem do szafy, jakby mógł się ukrywać. Nic. Leżałam na łóżku, żartując sobie, że lada chwila przejdzie przez drzwi. on nie.

Gdybym włączyła wiadomości, jego twarz spojrzałaby na mnie, ujęcie z jego legitymacji NHS wśród nauczyciela i kaznodziei. Leżałem na naszym łóżku, wpatrując się w pęknięcia w suficie, dopóki policja nie zapukała mocno do drzwi.

Podobne historie

klub fotograficzny

★★★★★ (< 5)

noc, której nie zapomnę…

🕑 33 minuty Prosty seks Historie 👁 937

Cześć, mam na imię John; Chcę tylko opowiedzieć o najlepszej nocy w moim życiu, a także o najbardziej erotycznej nocy, jaką mógł przeżyć mężczyzna. Który z nich dotyczył największego…

kontyntynuj Prosty seks historia seksu

Kto tu rządzi?

★★★★★ (< 5)

Myśli tylko, że to jej gra. On wie lepiej!.…

🕑 6 minuty Prosty seks Historie 👁 1,123

Trudno mi dzisiaj zajrzeć do mojej kryształowej kuli. Z jakiegoś powodu wydaje się być zaparowany i nic nie widzę. Nie, czekaj, teraz się rozjaśnia. Ktoś jest pod prysznicem, więc…

kontyntynuj Prosty seks historia seksu

Sushi

★★★★★ (< 5)

cały kurs ostrego seksu na świetny obiad…

🕑 5 minuty Prosty seks Historie 👁 1,077

Spotkałem Adama półtora roku temu, kiedy zgłosiłem się na ochotnika do pomocy w lokalnym projekcie zbierania funduszy w moim mieście. Został mi przydzielony jako mój kumpel do projektu, po…

kontyntynuj Prosty seks historia seksu

Kategorie historii seksu

Chat