Borderline Love

★★★★★ (< 5)
🕑 37 minuty minuty Prosty seks Historie

Lia nie była na tyle dorosła, by pamiętać budowaną ścianę, a do niedawna nigdy nie była w pobliżu. Wysokie na dwadzieścia stóp i rozciągające się na setki mil wzdłuż granicy doskonale oddzielało oba kraje. Żołnierze w mundurach khaki patrolowali w odstępach trzydziestu stóp, pocąc się pod ciężarem ciężkiej broni.

To musiała być samotna praca, pomyślała Lia, stojąc sama w gorącym słońcu przez cały dzień. Żołnierski. Tak wielu z nich.

I tak młoda, niektórzy nawet młodsi od niej. Daremność konfliktu doprowadziła ją do rozpaczy. Żołnierze, ich kraj; wszyscy mogliby być czymś więcej, gdyby nie niekończąca się wojna. Ściana. Fizyczne przedstawienie podziału i nieufności.

Czasami Lia przyciskała do niego dłonie, czując pod dłońmi chłodne tynkowane cegły. Zastanawiała się, jakie to naprawdę było mocne. Gdyby cały jej kraj się temu przeciwstawił, czy się rozpadnie? Lubiła wierzyć, że tak się stanie. Odwróciła się i oparła o jego solidny ciężar, wypuszczając długi oddech. Podszedł do niej żołnierz.

„Wszystko w porządku, panienko?”. Trzymał luźno broń w dłoniach. Nie bała się go ani trochę. Znajdował się po prawej stronie ściany.

Zastanawiała się, jak inaczej by się czuła, gdyby przyszedł z drugiej strony. - Tak, dziękuję - powiedziała i poszła dalej. Czasami żałowała, że ​​nie było żołnierzy i nie mogła być sama, ale z drugiej strony znalazła miejsca, do których nie chodzili. Jak tam, gdzie ściana została zbudowana z drewna.

Ścięli drzewa, aby to dostosować, wykuwając prymitywną ścieżkę przez naturę, ale dwadzieścia lat później gałęzie wyrosły wyzywająco i zaplątały się nad drutem kolczastym. Żołnierze nie patrolowali w pobliżu lasu. I był zacieniony.

Chłodny. Pnie drzew do siedzenia. Przez ścianę wiły się kawałki bluszczu, osłabiając ją w niekończących się poszukiwaniach pożywienia.

Cement był popękany, a na podłodze leżały kawałki gruzu. Gdyby natura została sama, zjadłaby całą ścianę, a buntownicza moc ziemi napełniła Lię ulgą. Spojrzała przez ciemne gałęzie na czyste, błękitne niebo. To samo niebo. To samo niebo po tej stronie ściany i po tej stronie ściany i to samo niebo na całym świecie.

Gałęzie drzew były zwinięte. Myślała lekkomyślnie o wspięciu się na górę i wykorzystaniu ich, by przedostać się do zakazanej krainy. I co wtedy? Byłaby w ich kraju.

Ich cenny kraj. Miejsce za dobre dla takich jak ona. Może zostanie aresztowana. Może zostanie zabita.

Może nikt by tego nie zauważył, a ona mogłaby udawać jedną z nich i zobaczyć, co ich zdaniem było w sobie tak wyjątkowe. Oparła się o pień drzewa i odetchnęła. To było prawie kuszące.

Gałęzie na ścianie splotły się tak mocno, że prawie utworzyły most. Ale drut kolczasty był barbarzyński. Ostry i bezlitosny.

A spadek był ogromny. Lia odetchnęła. "Pierdolić.". To było jedyne właściwe słowo i powiedziała je ponownie, tym razem głośniej.

"Pierdolić.". Ledwo padło słowo, kiedy usłyszała dźwięk. Pękająca gałąź.

Rozejrzała się nagle roztrzęsiona. Nic. Podniosła głowę, spodziewając się zobaczyć ptaka. Nic.

Plastikowe torby i pióra zostały złapane w drut ostrzowy. Łopotały delikatnie na wietrze. Zmarszczyła brwi. "Dzień dobry?" Jej głos był czysty. Lekko wyprostowała ramiona.

„Czy ktoś tam jest?”. Słuchała uważnie, krążyła w niespokojnym kręgu, a potem zatrzymała się, bojąc się, że ktoś ją obserwuje. Wtedy to usłyszała; mężczyzna odchrząknął. Jej głowa machnęła w lewo, potem w prawo.

Nic. - Słyszę cię, wiesz - powiedziała niecierpliwie. Zastanawiała się, czy to może być Junior, facet z pracy. Ale wtedy ktoś odebrał, a ona nie rozpoznała głosu. „Ja też cię słyszę.”.

Głos wydawał się zbyt cichy, a jednak był tak blisko. Zajęło jej pełne trzydzieści sekund, zanim zdała sobie sprawę, że pochodzi z drugiej strony ściany. Jej pierwszą emocją był gniew.

Wszyscy po tej stronie byli wrogami. Jak śmiał jej przeszkadzać? Był tak samo samolubny jak jego rząd. Zastanawiała się, co powiedzieć.

Część niej była śmiesznie zaskoczona, że ​​mówił tym samym językiem. Zawsze spodziewała się, że będą w jakiś sposób bardziej obcy. Wspólny język wydawał się uderzająco sprzeczny z podziałami. "Jesteś żołnierzem?" - spytała w końcu i miała nadzieję, że w jej głosie było wystarczająco dużo niesmaku, by go zawstydzić. Nie odpowiadał przez chwilę i zastanawiała się, czy w ogóle słyszał.

Z drugiej strony, może ją ignorował. To miałoby sens. Jej ojciec od dawna mówił, że ich kraj składa się z niegrzecznych, ignoranckich wymówek ludzkich. „Nie. Przyszedłem tu tylko po to, żeby uciec od słońca.

Żołnierze nie przyjeżdżają tak daleko”. - Oni też nie są po tej stronie - powiedziała bez namysłu Lia, a potem poczuła się ogromnie winna, że ​​powiedziała coś takiego wrogowi. Ale miał ładny głos. Głęboko i ciepło. Oparła się o ścianę, myśląc jak szalone.

Miała predyspozycje do nienawidzenia go, ale z drugiej strony, czy on też nie powinien był nienawidzić jej? Może tak. A może nie zrobił. - Jestem Troy - powiedział.

Troy. Z jakiegoś powodu Lia chciała skojarzyć to nazwisko z oszustwem; było coś, jakaś historia z dzieciństwa, którą chciała zapamiętać i wykorzystać przeciwko temu nieznajomemu, ale w jego głosie nie było cienia oszustwa i zanim mogła się powstrzymać, jej własne imię wypływało z jej ust. „Jestem Lia”. Natychmiast tego pożałowała, wmawiając sobie, że powinna była nadać mu fałszywe imię, ale do tego czasu znowu mówił i musiała odrzucić poczucie winy, żeby się skoncentrować.

- To naprawdę ładne imię - powiedział. „Nigdy wcześniej tego nie słyszałem. Jesteś żołnierzem?”. Lia prawie się roześmiała.

Dziewczyny nie muszą pobierać wojska. Pracuję na farmie. I jestem studentem. "Ty jesteś?" Wydawał się zdumiony.

„Masz tam uczelnie?”. Jego zdziwienie ją rozgniewało. Wrodzona wyższość.

Typowy. - Tak, jeszcze nie udało ci się ich wszystkich wysadzić - warknęła. Nastąpiła pauza. - To nie byłem ja osobiście - powiedział w końcu Troy. - Ale i tak przepraszam.

Wypuścił długi oddech. "Naprawdę.". Przeprosiny były nieoczekiwane. To niczego nie zmieniało, ale było na tyle miękkie, że powstrzymywało gniew Lii.

- To nie twoja wina - powiedziała tylko dlatego, że brzmiał szczerze. Chciała go uspokoić, ale nie była pewna dlaczego. Dlaczego miałaby mu w ogóle podawać porę dnia? „Muszę iść do domu” - powiedziała nagle i może spodziewała się, że zaprotestuje, ponieważ nie zaczęła chodzić.

- Może moglibyśmy znowu porozmawiać - powiedział. "Czy przychodzisz tu często?". - Czasami - powiedziała wymijająco Lia.

"Nie wiem.". „Wiesz, że w ścianie jest pęknięcie? Prawie przez nią widać”. Lia spojrzała na niekończącą się biel przed sobą.

"Gdzie?". "Jest niski. Jak wysokość kolan." Lia zawahała się. Ciekawość.

Kucając, dotknęła chłodnej ściany, odrywając rozłożysty bluszcz, aż jej palce odkryły poszarpaną szczelinę. - Myślę, że to znalazłem - jej głos był ściszony. "Więc przejrzyj." - nalegał Troy. Ruszyła w jego kierunku, nie mogąc znaleźć odpowiedniego kąta, dopóki nie położyła się płasko na brzuchu i nie spojrzała bezpośrednio przez mały otwór.

I on tam był. Spojrzeli na siebie, a dwoje oczu patrzyło bez mrugnięcia okiem, pili rozpaczliwie, jakby jeden kawałek drugiego mógł kiedykolwiek wystarczyć. Miał piękne oko.

Reszta mogła z łatwością być ohydna, ale wystarczyło jedno oko. Idealny błękit, lśniący jak niekończący się ocean możliwości. Lia zamrugała, a końcówki jej długich, ciemnych rzęs lekko migotały na ścianie. - Jesteś piękna - powiedział Troy i była zadowolona, ​​że ​​nie mógł zobaczyć jej palca na twarzy, słysząc komplement.

Piękny. Nikt nigdy nie miał czasu na takie słowa. Jak mogłaby kiedykolwiek być piękna? Po prostu kolejny zbędny człowiek. Nic ważnego. Nie zmieniając świata.

Ręce poplamione brzoskwiniami i stara koszulka. Ziemia wbiła się w otarte łokcie. Każda część jej ciała protestowała przeciwko tej pozycji, ale nie chciała się ruszyć. Czuła, że ​​może patrzeć na niego wiecznie. - Chciałbym móc cię dotknąć - powiedział, a spadek jego głosu sprawił, że bolał ją brzuch.

Mocno ścisnęła nogi. Obcy. Wróg. A jednak jego głos sprawił, że jej koszula przylegała do jej pleców. - Gdzie byś mnie dotknął? Pytanie się wylało, wrota uwolnione dzięki zapewnieniu anonimowości.

"Wszędzie. Każdy centymetr ciebie." Wiedziała, jak się czuł. Boląca potrzeba ciepłego kontaktu z ludźmi.

Poczuła irracjonalne pragnienie, by go przytulić. Ten mężczyzna. Ze złej strony ściany. Ciężko przełknęła. "Co my robimy?" - zapytała w końcu.

"To jest szalone.". Troy nie mrugnął. „Czy to? Rozmawiamy dwoje ludzi.

Czy to takie szalone, Lia?”. Sposób, w jaki wypowiedział jej imię, sprawił, że chciała go dotknąć jeszcze bardziej. „Naprawdę muszę iść”, powiedziała, ale nie poruszyła się i skończyło się rozmową godzinami.

Wróciła do domu wystarczająco wcześnie. Jej tata wciąż pracował w fabryce na swoją długą zmianę, a ona pospiesznie przygotowywała się do kolacji, chcąc, żeby wszystko było gotowe, zanim on przyjedzie. Wrócił późno do domu. Siedzieli naprzeciw siebie przy stole do jedzenia. Mały telewizor dostarczał nieskończoną ilość wiadomości.

Więcej bomb. Więcej kontroli bezpieczeństwa. Więcej śmierci. Lia spojrzała na zmęczoną twarz ojca. Nie był stary, ale wiek to tylko liczba; zbyt podstawowe, by kiedykolwiek wyjaśnić wszystko, przez co przeszedł.

- Czy myślisz, że to kiedykolwiek się skończy? zapytała. Spojrzał na nią. Zwykle nie rozmawiali o wojnie. Wydawało się, że wszystko, co można powiedzieć, zostało już powiedziane, a czasy, kiedy próbował ją uspokoić, dawno minęły. Była na tyle dorosła, że ​​mogła teraz znaleźć własną wygodę.

- To dranie - powiedział w końcu. „Cały ten pieprzony kraj jest pełen bezdusznych drani”. I oczywiście miało to sens.

Ponieważ musieli być zbiorowo. Z jakiego innego powodu kule i bomby wciąż lecą? Rząd reprezentował swój lud; ich prezydent wygrał przez osunięcie się ziemi zeszłego lata. Ludzie go chcieli. Chcieli, żeby dalej robił to, co robił. I to się nie skończyło.

Nie było pokoju. Mężczyźni wydawali się zbyt głupi, by zadowolić się pokojem. Historia się powtórzyła, jakby wszyscy byli ślepi na wszystko, co wydarzyło się wcześniej. Duma przed życiem. Jedna ściana spada, druga się podnosi.

Chciwość, złość i nieufność. - Nie wszyscy mogą być źli - powiedziała Lia. Pomyślała o Troyu. „To znaczy, może starsze są, ale nie młodsze”. „Dzieci zamieniają się w swoich rodziców” - powiedział jej ojciec.

- Jasne, wszyscy mamy własne dusze, ale dorastasz, widząc, jak twoi rodzice kradną i zabijają, i tego właśnie uczysz się robić. A może niektórzy są wystarczająco silni, żeby nie, ale jaki jest jeden głos w tłumie? Sięgnął po jej talerz i podniósł się, ale mu się nie udało. Nikt poza Lią nigdy by tego nie zauważył.

To sprawiło, że miała ochotę płakać. Chwycił mocno krawędź stołu, podciągając się, a ona odwróciła wzrok, nie chcąc, żeby zauważył jej uwagę. Z każdym tygodniem pogarszał się. Minęły dwa lata, odkąd lekarz zalecił wymianę stawu biodrowego, ale Lia wciąż nie zdołała zaoszczędzić wystarczająco dużo pieniędzy.

Jej ojciec ciągnął się przez życie ze środkami przeciwbólowymi i laską od miesięcy. - W każdym razie, jak ci minął dzień? - zapytał, a ona zastanawiała się, czy wiedział, że powie mu, że jest w porządku, nawet jeśli było okropne. „Tak samo jak zawsze” - Lia pomyślała o podręcznikach, których nie kupiła, i miała nadzieję, że nie wspomniał o nich.

Studia wydawały się zbyt dużym wydatkiem, nie wspominając o wysiłku, zwłaszcza, że ​​ciągłe niepokoje oznaczały, że uczelnia ciągle zmieniała plan zajęć. - Dobrze cię traktują w pracy? on zapytał. „Widziałem Juniora w drodze do domu.”. Junior był jej szefem. A raczej syn jej szefa.

"Zrobiłeś?" Słowa wyszły bardziej ostrożnie, niż by chciała. - Tak - opłukał ich wyszczerbione naczynia pod strumieniem wody. „Powiedział, że wy dwoje wychodzicie w sobotę”.

Dłonie Lii zwinęły się w pięści pod stołem. Jej paznokcie wbiły się mocno w dłonie. - To nieprawda. Zapytał.

Nie powiedziałem, że tak. Jej głos podniósł się z oburzeniem. „Byłem tylko uprzejmy”. Jej ojciec się zaśmiał. Brzmiało to boleśnie przyjemnie, może dlatego, że zdarzało się to tylko sporadycznie.

- Powinieneś. To miły chłopak. Dobra rodzina. Niezłe maniery też.

”. Odwrócił się i spojrzał na nią. Spojrzała na niego.

Junior. Cukier na zewnątrz, ale gnije w środku. Wiedział, jak grać w ludzi. Ale ona przejrzała mecze.

Znała sposób, w jaki płace pozostawała w stagnacji, odkąd przejął władzę od ojca, nawet gdy ceny żywności wzrosły. Wiedziała, że ​​lubił łatwy sposób, sposób na zysk, sposób, w jaki używał wystarczającej ilości pestycydów, by przyprawić ją o zawrót głowy. A co więcej, ona Znała sposób, w jaki na nią patrzył, sposób, w jaki mówił, sposób, w jaki wydawał się sądzić, że może ją odblokować, tak jak robił to z wieloma innymi dziewczynami. Znała go. Pieniądze ponad moralność.

„Więc idziesz?” Jej? ojciec usiadł z powrotem. „Powiedziałem mu, żeby przywiózł cię do domu wcześniej.". Lia wzruszyła ramionami. „Jeszcze nie wiem," powiedziała, ale nie zrobiła tego.

Ponieważ tak bardzo, jak nienawidziła Juniora, była moc w jego pragnienie jej. Pieniądze. Chciała, żeby to nie miało znaczenia, ale tak było.

Od miesięcy oszczędzała każdy możliwy grosz na operację swojego ojca, ale suma nadal była niższa o kilka tysięcy ousand. Wydawało się, że jej ojciec zbliża się do starości tuż przed nią, a mimo to jego lata tego nie uzasadniały. Nie mogła go wystarczająco mocno trzymać. Wszystko było zbyt drogie, a ceny wciąż rosły, gdy spadały bomby. Junior miał pieniądze.

Junior lubił pościg. Im bardziej go odrzucała, tym wyższa stawała się jego ocena. Łatwo byłoby wyciągnąć od niego to, czego chciała, gdyby tylko potrafiła sprostać jego oczekiwaniom. Może jedna randka nie byłaby taka zła. Żadnego seksu.

Lia westchnęła. Próbując wymyślić, jak nim manewrować, bolała ją głowa. Jej ojciec przemówił. „Czasami spędzamy tak długo szukając czegoś więcej, że w końcu żałujemy, że nie zadowalamy się tym, co było przed nami. Junior wydaje się miły.

Powinieneś o tym pomyśleć. ". Lia nie chciała o tym myśleć.

Ale to miało sens. Za dużo sensu. Miała życiowe wybory. Decyzje do podjęcia.

Nie mogła być samolubna. Musiała być praktyczna. A ciało jej ojca się rozpadało, a on dał jej wszystko, co mógł, a ona nadal brała.

Może nadszedł czas, żeby przestać. Troy nie zgodził się. Nie wiedziała, jak zdecydowała, że ​​tak jest rozsądne, by wyjawić jej najskrytsze sekrety do ucha komuś, kogo nigdy nie widziała, ale było coś pocieszającego w anonimowości. Nie znał jej wystarczająco, by ją osądzić. Był nowy i rozumiał.

Byli po prostu ludźmi, w końcu, pomyślała Lia. To było pocieszające, mieć z kim porozmawiać. Wszyscy byli zawsze zbyt spięci, żeby porozmawiać. Wszyscy jej przyjaciele zniknęli, a pracownicy w sadach byli zbyt skupieni na swoich zadaniach, by marnować energię na małe rozmowy . To była ucieczka, aby zniknąć w chłodnym lesie po długim dniu zbierania owoców i usłyszeć łatwe wycieki Troi 's głos.

- Może mógłbym dać ci pieniądze na operację twojego taty - zasugerował późnym popołudniem w piątek. Lia siedziała oparta plecami o ścianę, kiedy rozmawiali, ich głosy przenikały przez szczeliny. - To śmieszne - powiedziała Lia.

„Tak absurdalne, jak wyruchanie za to faceta?”. Roześmiała się, rzucona przez jego prymitywne pytanie. „To nie to, co się wydarzy”.

Pomyślała przez chwilę o Juniorze. Nie mogła znieść nawet myśli, że ją dotyka. - Ale tak czy inaczej, nie chcesz go widzieć - naciskał Troy.

„Więc nie rób tego. To byłoby o wiele łatwiejsze, prawda?”. Lia oparła się mocniej o ścianę.

Jeśli wystarczająco mocno się skupiła, prawie wierzyła, że ​​może przez to przejść. "Nie. Jak możesz po prostu dać mi pieniądze? ”„ Dlaczego nie mogę? To tylko papier. A myśl o tym, że będziesz musiał dobrze bawić się z tym facetem, po prostu mnie zabija. Zasługujesz na więcej.

”. Śmiech Lii był bardziej westchnieniem.„ Nawet mnie nie znasz. Wszystko czym jestem. Wszystko, co zrobiłem. ”.„ Wiem, kim teraz jesteś.

Czy to nie wszystko, co się liczy? ”Jego głos opadł.„ Nie masz pojęcia, jak bardzo o tobie myślę, Lia. ”. Jego słowa sprawiły, że wszystko w niej było napięte. Mrówka czołgała się po jej nagiej nodze, a ona obserwowała ją w milczeniu „O czym myślisz?" Zapytała.

„Naprawdę chcesz wiedzieć?" Głos Troya stał się na krawędzi lekkomyślności. „Proszę." Wypuścił powietrze. „Trudno to opisać, jak sądzę." Próbuję stworzyć ciało z głosu.

Przede wszystkim myślę tylko o tym, jak pachniesz i jak czułby się twój głos tuż przy moim uchu, a potem dobrze, nie powinieneś znać reszty. ”„ Pachnę potem ”- zaproponowała Lia.„ Pot, kurz i pestycydy, głównie. ”. Zaśmiał się, a ona zaśmiała się i był to rodzaj nieuzasadnionego śmiechu, który wywołał więcej śmiechu, a nawet kiedy skończyli, jej usta wciąż unosiły się, aż mocno przygryzła wargę.

Pomyślała o idealnym błękitu jego oka i Pragnęła go dotknąć, poczuć na sobie jego ciepłą skórę i jego dłonie. Nie pamiętała, żeby kiedykolwiek pragnęła kogoś tak bardzo. Lia westchnęła.

Odchyliła głowę. Promień słońca padł na jej twarz. „Powinniśmy wykopać tunel czy coś - powiedziała tęsknie.

„Wtedy moglibyśmy zobaczyć się naprawdę.” „Fundamenty są zbyt głębokie,” powiedział Troy. „Poza tym mógłbym się po prostu wspiąć.” Lia zmarszczyła brwi. „To naprawdę zbyt niebezpieczne.". - Ale warto by było zaryzykować - powiedział, a ona spojrzała na okrutne sploty drutu kolczastego i miała nadzieję, że nie mówi poważnie. Wyszedł, zanim ona to zrobiła, a ona usiadła plecami do ściany, podekscytowana ich rozmową.

Wszystko, co kiedykolwiek powiedział, wydawało się pasować do tego, o czym myślała, tworząc nieskończoną, rozległą układankę doskonałości. Chciała wiedzieć więcej, uzupełniać luki, uczyć się i odkrywać wszystko, co tylko mogła. Niecierpliwie przesunęła dłoń za pasek szortów i dotknęła gładkiego rwania. Była rozpaczliwie mokra. Jak tylko głos mógł jej to zrobić? Jej głowa odchyliła się do tyłu i zamknęła oczy, biodra wysunęły się do przodu, gdy beztrosko głaskała się.

Nikt nigdy nie sprawił, że czuła się tak pożądana. Jej ciało zareagowało. Poczuła, jak pot ścieka jej po karku. Słońce przenikało przez drzewa, wnikając w jej skórę.

Sięgnęła wolną ręką pod koszulę i poczuła w dłoni mocne wygięcie piersi. Jej sutek stwardniał pod jej natarczywym dotykiem i szarpała go, aż stał się prawie nieznośnie wrażliwy. Poruszyła się, rozchylając bardziej nogi, gdy jej dłoń poruszała się pod sztywnym materiałem jej szortów.

Dotykanie siebie prawie bolało, ale nie przestawała. Mocno przygryzła wargę, jej palec masował spuchnięty pączek łechtaczki, aż poczuła, że ​​się przegrzewa. "Bóg.". Wciągnęła powietrze. Jej dłoń była pokryta własną wilgocią, a bielizna była przemoczona.

Jej palce wyślizgiwały się z pozycji, a ona skupiła się mocniej, nogi szeroko rozstawione. Gdyby ktoś przechodził obok, dokładnie wiedziałby, co robi. Ale nikt tego nie zrobił.

Oparła się mocniej o ścianę, jej pierś wypukła, a przepocona koszula przylegała do krzywizn jej piersi. Troy. Jego głos. Jego słowa. Jej tyłek ledwo dotykał ziemi.

Jęknęła z frustracji, desperacko pragnąc uwolnić się. Jej palce zlizały się mocniej, jeden wcisnął się w ciasny uchwyt jej cipki. Mogła sobie tylko wyobrazić, jak będą czuć palce Troya. Myśl, że mógłby go dotknąć, żeby robił z nią dokładnie to, czego chciał, była prawie zbyt trudna do zniesienia.

Nie wiedziała nawet, jak wygląda, ale potrafiła sobie wyobrazić ciężar jego ciała, nacisk jego palców, dotyk ust. "Pierdolić.". Jej ciało drżało długo i mocno, gdy ogarnął ją orgazm.

Czuła się tak, jakby przeszła przez każdy cal jej ciała, łagodząc i rozciągając każde włókno jej istoty. Trzymała się go tak długo, jak to możliwe, trzymając się fali, dopóki świat nie wrócił. A potem było tylko prawdziwe życie, światło słoneczne rozpuszczające jej fantazję i zastępujące ją zbyt realnymi problemami. Zastanawiała się, czy jest zakochana w Troyu. Wydawało się, że to łatwy sposób na zakochanie się.

Obcy nie mieli przeszłości. Niespokojna leżała w nocy, spoglądając w górę na ciemny sufit i odtwarzając w głowie ich rozmowy. Miło było rozmawiać. Miło było, gdy ktoś zwrócił jej uwagę i sprawił, że poczuła się tak wyjątkowo.

Może to wszystko. Uwaga. Ale byli już wcześniej chłopcy i nigdy nie czuła niczego więcej niż fizyczność.

Z Troyem czuła się tak, jakby cały czas go pragnęła. Chęć, by go dotknąć, zobaczyć go, była prawie nie do zniesienia. Zaczęła ścigać się ze zmianami na farmie; zbieranie owoców tak szybko, że stało się to niewyraźne.

Nie pamiętała nic ze swoich dni, innych pracowników, wagi, którą wybrała. Wiedziała tylko, że chce jechać trasą za szkołą, polną drogą, obok opuszczonego garażu, zerwanego toru kolejowego i do chłodnego lasu. Wszystko zaczęło się kręcić wokół spotkania z Troyem.

Sobota była jednak dniem wypłaty i tak szybko, jak próbowała się ruszyć, Junior ją spowalniał. Przyszedł z jej wynagrodzeniem, kiedy myła naczynia. - Więc - powiedział. „Chcesz wyjść wieczorem?”. Lia próbowała wyglądać na zmartwioną.

„Nie mogę. Mam mnóstwo do zrobienia”. Spojrzał na nią. Uśmiechnął się, jakby próbowała zagrać w grę, którą opanował.

„Okej. Może następnym razem.”. Lia zastanawiała się, czy popełnia błąd. Pomyślała o swoim ojcu. Pomyślała o Troyu.

Głos. Fantazja, która może nigdy się nie urzeczywistnić. Odległość między nimi była nie do pokonania. A Junior nigdy nie był dla niej okrutny.

Jasne, gonił za pieniędzmi, ale ludzie mogli się zmienić, prawda? Prawie ponownie rozważyła jego ofertę, ale kiedy na niego spojrzała, jego oczy nie były na tyle szybkie, by oderwać się od jej piersi. Czuła się bardziej jak przedmiot przed nim niż kiedykolwiek wcześniej. Odchrząknął. „Jeden z facetów ze środka wychodzi” - powiedział. „Chcesz się przełączyć?”.

Lia zmarszczyła brwi. "Przykro mi?". - Wewnątrz - wskazał kciukiem w kierunku domu, w którym ważono owoce.

„Nie będziesz musiał przebywać na słońcu przez cały dzień”. Mądra odpowiedź brzmiała: tak. Ale mądra odpowiedź oznaczała, że ​​będzie musiała spędzać więcej czasu z Juniorem i nawet teraz prawie wierzyła, że ​​nad nią maszeruje orszak mrówek, takie były jego umiejętności wywoływania pełzania skóry. - Nie, dziękuję - powiedziała.

"Nie chcesz awansu?" Junior zmarszczył brwi. „Zarobisz więcej”. Patrzył, jak myje ręce i twarz, podążając za kroplami wody rozpryskującymi się na jej koszulce. Zastanawiała się, jak mógł znieść ten upał.

Złoty łańcuszek na szyi musiał piętnować jego skórę. „Nie potrzebuję więcej pieniędzy” - powiedziała. Chwyciła rąbek swojej koszuli, zamierzając podciągnąć ją, żeby osuszyć twarz, ale powstrzymał ją głód w jego oczach. Zamiast tego przesunęła dłonią po twarzy, ocierając wodę. Pasma wilgotnych włosów przykleiły się do jej czoła, dopóki nie uwolnił ich ciepły wiatr.

Junior spojrzał na nią z kopertą wciąż w dłoni. Postukał nią w knykcie. „Jesteś pewien? Jak się miewa twój tata?”.

Lia nie spojrzała na niego. "On jest dobry.". "Dobry.". Cisza trwała.

Wreszcie spojrzała na niego. Wysoki. Jego ramiona były zbyt szerokie, a ramiona zbyt umięśnione, by wyglądać naturalnie.

Nie opalał się dobrze. Łatwo się spalił. Zapach jego wody po goleniu sprawił, że jej głowa bolała bardziej niż pestycydy.

Jego oczy spoczęły na jej piersiach i zatrzymały się na chwilę, a potem przebiegły wzdłuż jej opalonych nóg. Z trudem przełknął ślinę. - Okej - w końcu wyciągnął pieniądze. "Do zobaczenia jutro.".

Lia wróciła do domu i wrzuciła zawartość koperty do drewnianego pudełka w swoim pokoju. To nie wystarczyło. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek tak się stanie. Poświęciła kilka minut, spoglądając na schludne pakiety banknotów, po czym zatrzasnęła pudełko na tyle mocno, by się wystraszyć. Wepchnęła go pod łóżko.

Przez chwilę rozważała zmianę ubrania przed wyjściem do lasu, ale uznała, że ​​to bezcelowe, ponieważ Troy i tak jej nie widział. Nikt inny nie wydawał się już mieć znaczenia. Wyszła na zewnątrz i zamknęła za sobą drzwi. Było późne popołudnie i zastanawiała się, czy powinna wyjechać prosto z farmy. Może Troy myślał, że nie przyjdzie.

Może już wyszedł. Szła szybko, trzymając się cieni. Co by zrobiła, gdyby go tam nie było? Wrócić do domu? Albo zabijać czas, jak kiedyś? Ale kiedy dotarła do miejsca, w którym zawsze rozmawiali, ktoś tam był.

Zatrzymała się. Bez munduru. Nie żołnierzem. Siedział dokładnie tam, gdzie ona.

Patrzyła dostatecznie długo, żeby to poczuł, a on podniósł głowę. Niebieskie oczy. Oczy Troya. Lia nie odważyła się w to uwierzyć.

- Hej - powiedział. To był jego głos. Wstał z pewnym wahaniem, jakby nie wiedział, jak zareaguje. Był może kilka centymetrów wyższy od niej i miał szerokie ramiona w znoszonej koszulce. Jego włosy były rozjaśnione słońcem, a skóra opalona jak ciepły piasek.

Jego ramiona były zaczerwienione i porysowane, a koszula była rozdarta. Spojrzała od niego na most z gałęzi drzew i drut rozciągający się na szczycie ściany. - Wspiąłeś się? Nie wiedziała, jak się czuć.

„Dlatego miałbyś to zrobić?”. Wzruszył ramionami. Uśmiechnął się uśmiechem, który sprawił, że desperacko chciała go dotknąć.

Niepewnie postąpiła naprzód, zmniejszając dystans między nimi. - Chciałem ci coś dać - powiedział i włożył do kieszeni dżinsów, ale złapała go za ramię, wciąż nie mogąc uwierzyć, że stoi przed nią. Spojrzał na nią i zanim się zorientowała, co robi, wyciągnęła rękę, żeby go pocałować. Jego usta były ciepłe, a jego język wbił się w jej usta, jego ręce opadły na jej talię i mocno przyciągnął ją do siebie. Czuła się bardzo świadoma sposobu, w jaki jej cycki przyciskały się do mięśni jego klatki piersiowej.

Czuła się prawie naga. Dwie warstwy odzieży. Jego koszula. Jej koszula.

Pocałował ją mocniej, a jej ręce powędrowały do ​​jego ramion, przyciągając go bliżej. - Wyglądasz tak, jak sobie wyobrażałem - powiedział w końcu. "Tylko jakoś więcej." Nigdy nie wymyśliła dla niego twarzy, ale gdyby to zrobiła, byłaby to jego twarz. Pasowało do wszystkiego, co wiedziała. Ponownie go pocałowała, zaciskając dłonie w pięści pełne wilgotnej bawełny jego koszuli.

Jego dłonie wśliznęły się pod rąbek jej bluzki i mocno ścisnął jej talię, jakby mógł coś wyciągnąć z dotykania jej ciała. Potknęli się do tyłu, aż zostali przyciśnięci do ściany, cement chłodny na plecach Lii, kiedy jego ręce podniosły się wyżej, by znaleźć jej piersi. Jęknął w jej usta, dotykając rękami jej jędrnego ciała, aż musiała go odepchnąć, żeby wciągnąć powietrze. - Jesteś wszystkim - powiedział. Nadal dotykał jej piersi, jej bluzka była zgięta, gdy jego kciuki muskały jej twarde sutki.

Nie chciała przestać na niego patrzeć. - Ty też - powiedziała. „Ale więcej.”. "Więcej niż wszystko?" - zapytał i mogłaby się zaśmiać, ale jedyne, czego naprawdę chciała, to go poczuć.

Pocałowała go ponownie, a jego ręce opadły na jej tyłek, przyciągając ją mocno do siebie. Pachniał potem i ziemią, a jednak było w tym coś czystego i czystego, jakby się za niczym nie chował. Jego noga znajdowała się między jej nogami, mocno przyciskając do jej cipki i potrzebowała całej jej samokontroli, aby nie ocierać się o nią.

Ale nawet jego obecność wystarczyła. Minął ponad rok, odkąd ktokolwiek dotykał jej tak, jak robił to Troy, i cała jej niepewność wydawała się być pochłonięta jej potrzebą. Nigdy nikogo tak nie pragnęła.

Czuła wyraźny nacisk jego penisa na jej biodro i sięgnęła na oślep, by poczuć to przez jego dżinsy, a jej dłoń rozpaczliwie wciskała się między ich ciała. Spojrzał na nią, jego oczy przebiegały po jej twarzy, jakby nie mógł się nacieszyć. Jej oczy. Jej kości policzkowe. Jej usta.

Spojrzał na to prawie ze smutkiem, jakby to było coś, czego nie mógł mieć, a potem znowu ją pocałował, jego ciało przyciskało się mocniej do jej, kiedy głaskała jego penisa przez dżins jego dżinsów. Puścił jej tyłek, a jego dłoń zaczęła gorączkowo naciskać na płaski brzuch i próbować znaleźć drogę do jej szortów. Nie mógł.

Odsunął się, żeby zobaczyć, co robi, a Lia go obserwowała. Jej oddech wyszedł rozpaczliwie, jakby po prostu uciekła. Słyszała gorące bicie swojego serca, pompę krwi wokół jej ciała. Czuła się niemożliwie żywa; tak pełne życia, że ​​mogło ją przelać i utopić.

Nikogo więcej nie było w pobliżu. To był tylko on. Jego ciało przy jej ciele i drzewach i nieprzeniknionej ścianie na jej plecach. - Jesteś taka piękna - powiedział Troy i chciała zaprotestować, ale może w jego oczach była taka, więc nic nie powiedziała i zamiast tego sięgnęła w dół, aby odpiąć guzik jej szortów. Zsunęła zamek i jego ręka wsunęła się do środka.

To było takie inne. Taki nowy i nieznany. Jego palce przesunęły się poza jej bieliznę, aż dotknęły jej nagiej porcji. Skóra na skórze. Jego dotyk był ciepły, natarczywy.

Jego palec wskazujący pchnął dalej, znajdując jej cipkę i rozluźniając się w środku, gdy jego kciuk naciskał na pulsujący pączek jej łechtaczki. Lia otworzyła usta. Przycisnęła czoło do jego ramienia i sapnęła, gdy jego kciuk poruszył się, podczas gdy jego palec wbił się głębiej w ciasny uchwyt jej cipki. Nie chciała, żeby przestał.

Nie chciała się ruszać. Chciała tylko to poczuć. Jego palec cofnął się, wysuwając z niej, a ona chwyciła jego ramiona, wbijając paznokcie. Jego palec wskazujący zatrzymał się na samym wejściu do jej mokrej cipki, a następnie wepchnął z powrotem do środka w towarzystwie środkowego palca. Twarz Lii przycisnęła się mocniej do jego ramienia, kiedy jego palce przesuwały się do wewnątrz i na zewnątrz, a jego kciuk nieustannie naciskał na jej łechtaczkę.

Czuła, że ​​mogłaby się w nim zatracić; zapomnij o wszystkim, co wydarzyło się wcześniej i pamiętaj tylko o jego rękach, twardych mięśniach i oddechu przy jej uchu. Byłoby to piękne miejsce, w którym można by zniknąć. Jego palce zaczęły mocniej pompować, a kciuk zatoczył senny krąg. Lia poczuła, że ​​całe jej ciało pulsuje.

Nie przestawał dotykać jej w ten sposób, dopóki nie zadrżała przy nim, a jej koszula była mokra od potu, kiedy okrążyła jego atakujące palce. Pośpiech przebiegł przez nią, gdy sapnęła jego imię, ale nawet gdy odpływ ustał, ból w żołądku nie ustąpił. Sięgnęła po niego, szukając rękoma rozpięcia jego dżinsów, aż przejął kontrolę. Zsunęła spodenki i bieliznę, sięgając, żeby rozplątać je z butów.

Wydawało mi się, że bycie tam w świetle dnia z tym mężczyzną po niewłaściwej stronie ściany wydawało się niezwykle lekkomyślne. Nie chciała nawet myśleć o złapaniu. Ptaki przelatywały po drzewach, nawołując się do siebie. Lia spojrzała na niego. Dotknął jej twarzy, poczuł puls na jej szyi.

Poruszył się, przyciskając ją do ściany. Wiedziała, że ​​wyjął swojego penisa i sięgnęła w dół do dłoni, w której go trzymał. Gorąco.

Wszystko było gorące. "Jesteś pewny?" W jego głosie brzmiał ból kontroli. „Ponieważ nie musimy. Nie, jeśli tego nie chcesz”.

Ciepło. Lia potrząsnęła głową. „Chcę. Tak źle.”.

Jego ciało było czystym mężczyzną. Wyglądało na to, że został wycięty inaczej; każdy mięsień wydawał się twardszy i bardziej zdefiniowany. Mogła patrzeć na niego wiecznie bez zmęczenia. Całował ją, aż sapnęła, a potem przesunął ustami po ciepłej, opalonej skórze jej szyi, jego usta mocno przyciskały jej puls.

Dłoń Lii wciąż była na jego, jej palce szukały wokół jego, żeby śledzić ciepło jego penisa. Jego dłoń dopasowała się do krzywizny jej tyłka, ściskając go mocno, puszczając swojego członka, by wcisnąć go między jej nogi. Nie wcisnął się od razu, ale zmielił się tam, gorący i twardy, na mokrym bałaganie jej cipki. Chwycił drugą stronę jej tyłka, unosząc ją lekko do ściany. Spojrzał na nią tak, jak nikt nigdy wcześniej na nią nie patrzył i gdyby nie jego kutas, mogłaby mu powiedzieć, żeby odwrócił wzrok.

W tej chwili nic nie powiedziała. Jego kutas naciskał gładko na nią, a ona odsunęła się z otwartymi ustami. Spojrzeli na siebie i po wszystkim, co kiedykolwiek powiedzieli, nie było już nic więcej do powiedzenia. Wydawało się, że ich ciała mówią same. Język przesuwającego się, zgrzytającego ruchu.

W końcu zatopił się w niej, czubek jego penisa rozpaczliwie naciskał, aż czubek głaskał go. To był pierwszy smak czegoś, od czego mogła się uzależnić. Odepchnęła się, nawet gdy bolało, chcąc, żeby był coraz głębiej. Jego dłonie zacisnęły się na jej tyłku, jego twarz była skupiona.

Wstrzymał oddech przez cały czas, kiedy się w niej rozluźniał i wypuścił go tylko wtedy, gdy długość jego penisa pasowała do jej chwytnego kanału. Pocałował ją, mimo że oboje nie mogli złapać tchu, a ona odwzajemniła pocałunek, oplatając ramiona wokół jego szyi, gdy jego kutas się wycofał. Jego ręce poruszyły się, przytrzymując zamiast tego jej biodra i przyciskając ją mocno do betonu ściany, gdy pchnął mocno z powrotem. Każde pchnięcie bolało w najlepszy sposób, a im mocniej go odpychała, tym mocniej szedł, rytm był naglący i zaborczy.

- Mógłbym po prostu - wypowiedział te słowa w jej usta, a ona zastanawiała się, czy go w ogóle słyszy, czy też jej usta w jakiś sposób czytają jego. "Tylko co?" wyszeptała. „Po prostu rób to na zawsze”. To było wszystko. Jego kutas idealnie do niej pasował, a przyjemność nuciła ją jak ból doskonałej muzyki.

Potem się przesunął i świat wydawał się również zmieniać. Jego kutas pompował i wypompowywał szybciej, jego zęby zaciskały się, gdy pieprzył ją, jakby ich ciała mogły stworzyć coś więcej niż uczucia. Lia próbowała się na niego odepchnąć, ale był zbyt silny i nagłe pchnięcie jego penisa zaczęło wysyłać falujące fale ciepła przez każdy cal jej ciała. Chwyciła go, przyciągając coraz bliżej, aż jej ciało zadrżało, uwięzione między nim a ścianą.

Przyszła mocniej, niż myślała, że ​​to możliwe, orgazm był oszałamiający i niekończący się. Jej ciało było zlane potem, a koszulka dopasowywała się do jędrnych krzywizn jej piersi. Troy spojrzał na nią, a potem pchnął swojego kutasa mocniej i też wszedł, pulsując i szarpiąc wielokrotnie w jej zaciskającej się cipce. Jęknął jej imię w jej szyję, a jego ręce nadal trzymały ją mocno, gdy wtapiały się w siebie, wyciągając każdy ostatni błysk przyjemności.

Przez chwilę potem żadne z nich się nie ruszyło. Puściła go delikatnie, a on poświęcił chwilę, aby ją puścić i wyprostować. Lia pochyliła się, by podnieść swoje szorty, a on patrzył, jak je naciąga.

Kot przeszedł obok i zatrzymał się na ich widok, zaskoczony ich obecnością. Spojrzeli na siebie i podzielili nikły uśmiech. - Powinieneś wracać - niechętnie powiedziała Lia. „Ludzie mogą za tobą tęsknić”.

- Tak - Troy poprawił ubranie. Cisza rozciągnęła się między nimi, pełna rzeczy, które wydawały się zbyt oczywiste, by je powiedzieć. - Musiałem ci coś dać - powiedział nieoczekiwanie.

„To znaczy, naprawdę dlatego tu przyjechałem”. Wszedł do kieszeni dżinsów i wyjął ciasno zwinięty plik gotówki. Lia zmarszczyła brwi.

„Troy, nie możesz. To szaleństwo”. Spojrzał na nią. „Pozwól, że zrobię to dla ciebie. Dla twojej rodziny.

Proszę.”. Ona westchnęła. Włosy na jej karku były wilgotne i przeczesała je palcami. „Nie potrzebuję tego, okej? Poza tym twoja waluta nie jest tutaj dobra.

Oni jej nie akceptują.”. "Wiem." Zdjął najwyższą nutę i rozwinął ją. „Więc zmieniłem to na twoje”. Lia patrzyła.

„Czy to nie było trudne? Tutaj jest praktycznie niemożliwe.” - Tak, to dość trudne - powiedział Troy. - I teraz jest to dla mnie bezużyteczne. Zmiana z powrotem wymagałaby dużo wysiłku i mogłabym wpaść w poważne kłopoty. Naprawdę musisz to wziąć, Lia. Spojrzeli na siebie.

Wziął ją za rękę, włożył do niej ciężki plik pieniędzy i zacisnął na nim jej palce. - Muszę wracać - powiedział. "Jutro?". Recepcjonistka w gabinecie lekarskim przeniosła ją do miejskiego szpitala ogólnego. Lia siedziała przy kuchennym stole, owijając kabel telefoniczny wokół palców, słuchając szorstkiej muzyki i mając nadzieję, że linia nie zostanie przerwana.

Tak się nie stało. Kobieta, która w końcu odebrała rozmowę, brzmiała bardzo szorstko, kiedy Lia skończyła wyjaśniać. „Lista oczekujących ma zwykle co najmniej sześć miesięcy, ale mieliśmy odwołanie i jeśli będzie to wygodne, możemy umówić się na operację w następny piątek”.

"Piątek?" Lia wyprostowała się, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. „Za tydzień?”. - Tak. Piątek. Zwykle najpierw pobieramy depozyt, ale ponieważ jest to w tak krótkim czasie, spodziewalibyśmy się, że całość zostanie zapłacona z góry.

Dopóki nie ma żadnych komplikacji, będziesz objęty ochroną. Czy możesz załatwić płatność? ”. Lia spojrzała na pieniądze, które zgromadziła przez ostatnie dwa lata.

Pieniądze, które dał jej Troy, spowodowały, że przekroczyła linię mety. Może właściciel się wścieknie i może będą żyć bez mocy na tydzień, ale to wystarczyło. W końcu wystarczyło.

„Tak”, powiedziała, a ulga sprawiła, że ​​miała ochotę płakać. „Zdecydowanie.”. Wszystko wydawało się idealnie ułożyć na swoim miejscu. Operacja jej ojca przebiegła bez zakłóceń i w ciągu miesiąca porzucił swoją laskę. Wkrótce poruszał się równie łatwo jak ona.

Wydawało się, że czas prawie cofnął się do miejsca, w którym wszystko było trochę łatwiejsze. Trochę wygodniej. „Czy kiedykolwiek jedziesz żeby mi powiedzieć, skąd masz pieniądze? "zapytał pewnej nocy.

Lia obejrzała jej paznokcie.„ Mówiłem ci. Uratowałem to. ”.„ Aha.

". Spojrzeli na siebie, a on potrząsnął głową, ale się uśmiechał.„ Czy to był Junior? ". Lia prychnęła.„ Nie. Jakbym go kiedykolwiek o cokolwiek prosiła.

”. Niespodziewanie Junior nadal się z nią nie poddał. Pory roku się zmieniły; brzoskwinie się skończyły, ale słońce nadal świeciło, gdy rzędy spoconych pracowników zbierały niekończące się gruszki i granaty. Junior. był teraz łagodniejszy, najwyraźniej zdezorientowany jej ciągłym odrzuceniem.

„No dalej, Lia” - zachęcał. „Jedna randka. Pójdziemy, gdzie chcesz. Gdzie chcesz iść? ”. Jedynym miejscem, do którego kiedykolwiek chciała iść, był las.

Planowała popołudnia z Troyem, całe dni, nawet gdy mogli spędzać razem idylliczne godziny. Ich głód nigdy nie znikał. Później kładli się na ziemi, wpatrując się w drzewa i rozmawiając o swoim życiu, sposobach ich rozgryzienia i spotkania. Był kimś więcej, niż mógł być Junior.

Junior. Nie nienawidziła go już tak bardzo. Prawie go żałowała. „Zawsze tak się spieszysz, żeby wyjść” - powtarzał często. „Masz chłopaka czy coś?”.

„Mam tylko coś do zrobienia,” zawsze odpowiadała i nie patrzyła na niego wystarczająco, by zobaczyć, jak jego oczy się zwęziły. Powinna była spojrzeć. Powinna być milsza.

Powinna była mu coś dać albo przynajmniej udawać, że się nim interesuje. Ale była zbyt wysoko na Troi. Zbyt rozproszony, aby być racjonalnym. Zbyt głęboko podekscytowany, by cofnąć się i zobaczyć wszystko, do czego Junior był zdolny.

Czuła to, ale nie dość. Tylko trochę. Najdelikatniejsza myśl, rodzaj niejasnej niepewności, którą dostanie, kiedy nie będzie pewna, czy zamknęła frontowe drzwi.

Poczucie niechcianego towarzystwa. Był tam, na samym skraju jej świadomości, migotał słabo jak czubek skrzydła motyla. Zawsze szła tą samą drogą do lasu. Za szkołą, polną drogą, obok opuszczonego garażu, przez zerwany tor kolejowy.

Zbyt często. Za dużo dni. Za dużo migotania towarzystwa. Zbyt wiele rzucających się cieni, by kiedykolwiek rozpoznać, czy ktoś był w pobliżu. Samozadowolenie miłości.

Ona nie widziała. Zamrugała bez namysłu, a pewnego dnia zamrugała i otworzyła oczy, aby zobaczyć, że wszystko się skończyło. Drzewa przy ścianie zostały brutalnie ścięte, w brutalnej odległości od tych po drugiej stronie. Surowe kikuty były wilgotne od soku, cieknącego jak łzy. Lia podeszła do nich tępo.

W pobliżu stał zaparkowany traktor, a robotnicy przepychali ciężkie gałęzie przez ogłuszający rębak. Teraz po okolicy patrolował żołnierz, mocno się pocąc. Kiedy ją zobaczył, skinął głową Lii. "Dzień dobry panienko.". Próbowała się do niego uśmiechnąć, ale im bardziej podeszła do ściany, tym mocniej biło jej serce.

Pęknięcia zostały z grubsza zacementowane. Wszędzie padało słońce, bez przeszkód przez drzewa. Z miejsca, które znała z Troyem, nic nie zostało. Żadnych cieni.

Czuła, że ​​powinna mu powiedzieć, ale jak? Nie miała jak się z nim skontaktować. Jej myśli wirowały, umysł nie był w stanie się skupić, żołądek skręcał jej się z niepokoju. Wydawało się, że spirala uświadomienia sobie jej straty zmiażdży ją.

Nigdy więcej go nie zobaczy; nigdy więcej do niego nie mów. Nie wiedziała nic poza wspomnieniem o nim. Wydawało się nieprawdopodobne, że można je tak łatwo rozdzielić. Ale ściana stała ponura i nieruchoma, chłodno spełniając swoje zadanie.

Troy był w swoim kraju, a ona w swoim. Nigdy więcej go nie zobaczyła….

Podobne historie

Wszystkiego najlepszego dla mnie część 2

★★★★(< 5)

Prezenty wciąż przychodzą na urodziny chłopca.…

🕑 22 minuty Prosty seks Historie 👁 4,269

Słyszałem, jak samochód Paula podjeżdża na podjazd, kiedy właśnie założyłem spodnie. Rozejrzałem się z poczuciem winy pod kątem oznak, że jego dziewczyna właśnie zrobiła mi loda.…

kontyntynuj Prosty seks historia seksu

Essex Hot Lovin '

★★★★★ (< 5)

Michelle zbliżyła się do Davida i poczuła ciepło wywołane jej gorącym podnieceniem…

🕑 4 minuty Prosty seks Historie 👁 20,921

Minęło sporo miesięcy, odkąd Michelle Dean wróciła do Essex w Anglii z Ibizy. Wszystko wyglądało tak, jak opuściła go w czerwcu, osiem lat temu. Michelle powróciła do życia ze swoją…

kontyntynuj Prosty seks historia seksu

Krab z Belfastu

★★★★★ (< 5)

Dmuchnęła w moje życie i dmuchnęła bardziej niż mój umysł.…

🕑 5 minuty Prosty seks Historie 👁 11,186

Kiedy uderzyła w moje życie, mieszkałem w Belfaście, a ona wybuchła jak huragan. Do dziś nie jestem pewien, gdzie i jak ją pierwszy raz zobaczyłem, pamięć jest teraz mglista. Myślę, że…

kontyntynuj Prosty seks historia seksu

Kategorie historii seksu

Chat