Piękne życzenie Chp. 00: Prolog.

★★★★★ (< 5)

Opowieść o młodym mężczyźnie, którego życie zmienia się na zawsze, gdy znajduje magiczny instrument…

🕑 47 minuty minuty Powieści Historie

Piękne życzenie Poza Klifami Męki nie było nic. Zachód słońca rzucał gasnący blask na morza, rozbijając się o czarne wulkaniczne skały klifów. Wielkie kurtyny pary wystrzeliwały ze spotkania między kamieniem a morzem, gdy fale mieszały się z płynnym, gorącym szlamem spływającym po skalnej ścianie odległej góry Nienawiść. Każdy normalny człowiek trzymałby się z dala od tego okropnego miejsca, ale Sir George z Battlehaven nie był normalnym człowiekiem. Walczył w największych wojnach, wspinał się na najwyższą górę i pił z najgłębszych kufli.

Ale dzisiaj walczył nie o ojczyznę, chwałę, zabawę, ale o swoją miłość, Gwenę, Panią Świtu. Została porwana przez diabelskiego smoka Kalifaxa, a zabicie smoka i uwolnienie młodej dziewczyny od pewnej zagłady przypadło najbardziej utalentowanym, potężnym i odważnym ludziom. Dotarłszy do legowiska potwora na wybrzeżu, George skierował się w stronę wejścia do gigantycznej jaskini.

Miał niesamowite podobieństwo do samego smoka. Sękate kły, cienkie i przeszywające oczy, łuski w kształcie szerokich głów toporów, były dla sir George'a zaledwie szczegółami. Jego ścieżka została wytyczona bez względu na niebezpieczeństwo. Żadna bestia nie stanie mu na drodze. Zabije ich wszystkich, jeśli powstrzymają go od jego miłości.

Dostrzegł świeżo zwęglone szczątki innego rycerza z wizjami słusznej chwały. Rozpoznał herb na swojej tarczy. Służył z tym człowiekiem w poprzedniej bitwie. Rycerz był dobrym człowiekiem, lepszym niż większość.

Ale zbyt młody i kawalerski, by naprawdę mieć szansę w walce ze smokiem. Sir George wiedział, że jest lepszy. Nie popełniłby błędów chrupiącego Rycerza.

Gdy miał wejść do jaskini, usłyszał krzyk z głębi wnętrza, po którym nastąpił grzmiący ryk nad uszami i błysk intensywnego ciepła na skórze. Sir George natychmiast się zaniepokoił, ale zdołał złapać rozum, zanim całkowicie go porzucili. Ten krzyk nie był krzykiem bólu czy udręki, ale strachu.

Bez wątpienia smok torturował ją groźbami rozczłonkowania i ognistych męki. Sir George wiedział, że to część zabawy. Smok chciał usłyszeć jej błaganie, zanim ją pożre, zobaczyć, jak kuli się w jego przerażającej obecności. Wszedł do ogromnej jaskini.

Głębiej i głębiej wchodził tam, gdzie swoje źródło miały krzyki, ryki i upał. Skręcił i zatrzymał się. Na występie nad dużą bulgoczącą kałużą magmy była Gwena, przykuta do dwóch dużych drewnianych kołków, jej suknia była podarta i osmalona, ​​jej idealna skóra była odsłonięta i zabrudzona.

Zawołał do niej: „Gweno moja kochana! Nie bój się! Przybyłem, by zabrać cię w bezpieczne miejsce!” Jej wyraz twarzy zmienił się z beznadziejnego na radosny w chwilach, gdy dostrzegła przebłysk swojego zbawienia. Ale jej szczęście było krótkotrwałe, gdy przypomniała sobie horror: „Nie! Biegnij George! On wie, że nim jesteś…” Było już za późno. Kalifax wyskoczył z sadzawki magmy i rzucił się do przodu z postrzępionym pazurem, chwytając sir George'a i podnosząc go z ziemi. Powoli bestia podniosła go, by lepiej spojrzeć w oczy jego ostatniego przeciwnika. „WIĘC MYŚLIŁEŚ, ŻE MOŻESZ NAJLEPSZY MOŻLIWY KALIFAX? MYLISZ SIĘ! JESTEM NIEŚMIERTELNY! WSZECHMOCNY! WYWYŻSZONY! EPICKI!” Sir George był niezrażony: „Zapomniałeś o aromacie”.

"Tak, dziękuję. CZEKAJ! KPIJESZ Z WSPANIAŁEGO I WSZYSTKIEGO POTĘŻNEGO KALIFAXA! PRZYGOTUJ SIĘ NA STAWIĆ SIĘ ŚMIERTELNIKIEM OBLIVION!" Smok wyrzucił Sir George'a w powietrze i otworzył swoje gigantyczne usta w oczekiwaniu na następny posiłek. Ale Sir George nie był nowicjuszem.

Cały czas czekał na tę szansę. Zanurzając się w wielką paszczę, sir George wyciągnął ostrze. Wielki smok połknął rycerza w całości, a Gwena zawodziła w udręce.

„WIDZISZ, DZIEWCZYNO! NIKT NIE WIE, CO ZNAJDUJĄ, KIEDY, erp, co, GWWWAARG!” Nagle z brzucha bestii pojawiła się duża rana. Z niej wyskoczył sir George, pokryty krwią smoka, którego zabił od środka. Okrzyki śmierci Kalifaxa odbiły się echem w jaskini, gdy z otwartej rany w jego piersi wytrysnęły obfite ilości krwi. Kiedy w końcu ryknął ostatni, upadł na kupę pod tylną ścianę jaskini, powodując, że część ściany odpadła, tworząc wygodne schody prowadzące do więzienia Gweny. Sir George wytarł wnętrzności smoka ze swojej zbroi i odważnie wspiął się na górę skał i smoka.

"Mój bohater" zawołała Gwena, częściowo z ulgą, a częściowo płacząc z radości, "Wiedziałam, że po mnie przyjdziesz, kochanie." Sir George zatrzymał się na podeście i ujrzał przed sobą. Była obiektem jego romantycznej obsesji, związana i częściowo naga, a jej postrzępiona sukienka zakrywała tylko najbardziej intymne miejsca. Jej napięty brzuch był nagi, jej wspaniałe nogi były odsłonięte, z wyjątkiem kilku kawałków postrzępionego materiału. Jej duże piersi były niebezpiecznie bliskie wylania się z niegdyś wspaniałej szaty. Pozostał tylko jeden pasek na ramię, drugi zwisał jak martwy ciężar i nie robił już nic poza pokazaniem sir George'owi kuszącego widoku jej imponującego dekoltu.

Sir George poczuł, że wszelkie pozory rycerskich ideałów i dworskiej miłości rozpływają się, gdy patrzył na jej bezradną, ale niesamowicie seksowną sylwetkę. Gwena zauważyła lubieżne spojrzenia przystojnego rycerza i zaczęła uświadamiać sobie, co się dzieje w jego umyśle. Natychmiast zaczęła się napinać i wiercić w łańcuchach. – George? Puść mnie, George – błagała. Ale zamiast sięgnąć po łańcuchy, sięgnął po paski na swojej zbroi.

Pozwolił, by kawałki odpadły, aż znalazł się w bawełnianej koszuli i spodniach noszonych, by jego zbroja była wygodniejsza. Gwena obserwowała z niepokojem, jak przystojny rycerz podchodzi do niej, zatrzymując się tuż przed jej dotknięciem. Spojrzał jej prosto w oczy i widział strach zmieszany z oczekiwaniem i pożądaniem.

"Proszę George…" powiedziała cichym szeptem. Wyciągnął rękę i delikatnie położył ręce na jej biodrach i przyciągnął ją do siebie. Wtulił się w jej szyję i pocałował jej miękką skórę, jednocześnie owijając ręce wokół jej pleców. Gwena nigdy nie czuła dotyku mężczyzny, ale natychmiast odpowiedziała na jego kochający dotyk słodkimi, cichymi jękami. Nie walczyła, gdy całkowicie przejął kontrolę.

Zaczynając od jej krzyża, przeniósł lewą rękę w górę, aż dotarła do jej nagiego ramienia. Jego usta podążały za opuszkami palców, gdy składał małe pocałunki w górę iw dół jej ramienia. Smakowała potem, upałem i ziemią. Delektował się smakiem jak dobre wino. Gdy wrócił na jej ramię, westchnęła z drżeniem w oczekiwaniu, że opadnie, by dotknąć jej piersi.

Zamiast tego zszedł niżej na jej płaski brzuch i kontynuował delikatne pieszczoty. Choć na zewnątrz nie próbowała go zatrzymać ani skierować, była w sprzeczności z własnym umysłem. Głos mówił jej, że to źle i że powinna się wstydzić, że pozwoliła mu tak swobodnie panować nad jej kobiecością. Ale jej duma nie mogła się równać z innym głosem, który krzyczał o uwagę tego przystojnego i odważnego mężczyzny, który ryzykował życie, by ją uratować, mężczyzny, który w tej chwili nie pragnął niczego więcej, jak tylko sprawić, by poczuła się niewiarygodnie. Gwena obserwowała z rozpaczą, jak jego dłonie przesuwają się powoli od jej małych kostek do zgrabnych łydek do tyłu ud.

Sapnęła, gdy sięgnął pod resztki jej sukienki, chwycił ją za ciasny tyłek. Jego oko znajdowało się na poziomie jej kopca, oderwał zębami pozostałe kawałki materiału. W końcu jej cipka została odsłonięta. Ona kładła się do łóżka, "Och George proszę… proszę dotknij mnie." Ale jeszcze tego nie zrobił, najpierw chciał skosztować czegoś więcej.

Wstał, aż znów spojrzał jej w oczy. Drżała i trudno jej było wstać, gdy wtopiła się w jego spojrzenie. Sięgnął i chwycił jej piersi, ściskając i ściskając. Gwena krzyknęła w ekstazie, gdy ją dotknął.

Następnie jednym szybkim ruchem oderwał resztki materiału, pozostawiając ją całkowicie nagą. Opadł i wziął jej lewą pierś do ust. Smakowało bawełny i gęsiego puchu.

Zaczął ocierać się o nią swoim stwardniałym kutasem. Uniosła nogę i otoczyła go, by się podeprzeć. Krzyknęła: „George! Wstawaj George! Spóźnisz się, jeśli nie wstaniesz!” Nagle położyła dłonie na jego ramionach, chociaż przed chwilą były przykute, i energicznie nim potrząsnęła. Spojrzała mu w oczy.

„Poważnie George, musisz teraz wstać! Jeśli znów się spóźnisz do pracy, pożałujesz!” George obudził się w panice. Próbował usiąść, ale szybko przeszkadzał mu fakt, że był zaplątany w pościel, a róg poduszki miał wepchnięty w usta. Przewrócił się, próbując uwolnić nogi od splecionych prześcieradeł, ale przetoczył się za daleko. Spadł z łóżka, przewracając na siebie lampę podłogową. Gdy senna mgła rozproszyła się, uświadomił sobie, że jego matka, Jessica, śmieje się od drzwi do jego pokoju.

– To był niezły pokaz. Jesteś pewien, że nie zaplanowałeś tego z wyprzedzeniem? „Właściwie to po prostu naprawdę nienawidzę tej lampy”, powiedział, niezdarnie rozplątując się i ustawiając lampę z powrotem. Zaśmiała się trochę mocniej, ale szybko wróciła do trybu mamy.

„No dawaj, jest już prawie 7:30, Linda dostanie cię w dupę, jeśli znowu się spóźnisz”. "O cholera, czy to naprawdę?" jego oczy rzuciły się na budzik. "Cholera, już nigdy nie zdążę na czas." - Daj spokój, naprawdę się spóźnisz z takim nastawieniem. Proszę, rozłożę ci ubrania i przygotuję lunch, weź szybki prysznic i za dziesięć minut wyjdziesz za drzwi. George szybko się zorientował i zdał sobie sprawę, że jeśli ruch będzie niewielki, nadal będzie mógł to zrobić.

Pobiegł korytarzem do łazienki i wskoczył pod prysznic. Obmył się w szale, boleśnie świadomy swojego szaleństwa po śnie, o którym zaczynał zapominać. Kusiło go, by szybko go wymazać, ale zrezygnował z tego.

Nie lubił masturbować się pod prysznicem, ponieważ nigdy nie miał dość tarcia, by szybko skończyć. I zawsze istniała niewielka szansa, że ​​wpadnie na niego jego mama lub jedna z jego dwóch młodszych sióstr. Raz został złapany przez swoją najstarszą siostrę, Hayley. Od tego czasu, ilekroć spędzał więcej niż dziesięć minut w łazience, był wściekły.

Zamiast tego postanowił zanucić swoją piosenkę. Była to pierwsza piosenka, jakiej ojciec George'a, Henry, nauczył go grać na gitarze. George miał zaledwie siedem lat, a jego małe palce ledwo sięgały wszystkich strun.

Ale kiedy ojciec George'a zmarł rok później, George zaczął grać, ilekroć potrzebował pomocy. Samo zanucenie kilku taktów mogło go uspokoić i ukoić. Nawet teraz, w wieku dziewiętnastu lat, dzięki tej piosence zapomniał, przynajmniej na krótką chwilę, że jego życie okazało się mniej niż idealne. Był powolny i smutny, ale stopniowo nabierał pełnego nadziei tempa, aż eksplodował w crescendo euforycznej i potężnej błogości.

George skończył tak szybko, jak mógł, zrobił wszystko, co musiał zrobić w łazience, po czym wrócił do swojego pokoju, żeby się przebrać. Jego mama wyprodukowała czystą parę workowatych szortów na desce i za duży T-shirt, jego standardowy letni strój do pracy. Zauważył, że są zupełnie nowe.

George był dość dużym mężczyzną. Był bardzo wysoki, miał ponad sześć stóp wzrostu i miał bardzo duże dłonie. Miał również nadwagę o co najmniej trzydzieści funtów.

Westchnął, wiedząc, że te nowe ubrania będą o rozmiar większe niż ostatnim razem. Doceniał fakt, że jego mama nigdy nie wyszła i nie powiedziała, jakim jest grubym niechlujstwem, ale to nie powstrzymało jej przed robieniem wielu subtelnych wskazówek. Zawsze starała się pokazać mu nową dietę, o której czytała, albo jakąś maszynę do ćwiczeń, która miała być wściekłością lub najnowszymi modami na treningi. Jego siostry o wiele bardziej otwarcie podchodziły do ​​jego wagi, nazywając go każdym imieniem, jakie można by pomyśleć o jego wadze. Ich ulubieńcem, odkąd został ratownikiem w miejscowym college'u, był Shamu, po wielorybie.

George pospieszył na dół do kuchni, gdzie jego mama i dwie siostry kończyły lunch i przygotowywały śniadanie. Jego matka biegała w kółko, próbując utrzymać dziewczynki w zadaniu, przygotowując jednocześnie dwa posiłki. „Och kochanie, pamiętaj, że odbieram dziś dziewczyny z obozu, żeby zabrać je na weekend do ojca, a potem wyjeżdżam w tę służbową podróż do Teksasu. Zostawiłem ci trochę resztek, ale będę potrzebować abyś zrobił zakupy spożywcze, gdy mnie nie będzie, żebyśmy mieli jedzenie na tydzień.

Zostawiam ci trochę pieniędzy i listę zakupów. Myślisz, że poradzisz sobie z samotnością przez cały weekend? George pomyślał, że nie będzie się różnił zbytnio od innych wypełnionych zabawą weekendów: „Nie ma problemu. – jego głos ociekał sarkazmem. „Cóż, upewnij się, że masz zdjęcia tych ślicznotek, abyś mógł zarobić nam trochę pieniędzy w Internecie” – powiedziała bez żadnego sarkazmu.

Hayley wtrąciła: „Nie wspominaj o hottie i Internecie w tym samym zdaniu, mamo, bo George w ogóle nie dostanie się dzisiaj do pracy”. Ten komentarz zaskoczył George'a, zarówno ze względu na zgryz, jak i dowcip. Jak na 11-latkę była niezwykle mądra; i niezwykle irytujące. Jego druga siostra Corina zapytała: „Co to znaczy masturbacja oznacza mamusię?” „Hayley, bądź miła dla swojego brata, on jest jedynym, jakiego kiedykolwiek dostaniesz.

A Corina, ile masz teraz lat, pięć? Nauczysz się, kiedy będziesz starsza” – powiedziała Jessica. Hayley przewróciła oczami, a kiedy ich matka została odwrócona, pokazała George'owi język. Corina wydęła się tak mocno, że George był pewien, że jej dolna warga wywróci się na lewą stronę.

Postawa jego siostry była męcząca. Zignorował ich i złapał swój lunch. "W porządku, małe zgniłe wiązki szczęścia, musimy się stąd wydostać. Do zobaczenia w poniedziałek, mamo." Powiedział, kierując się do drzwi.

Dziewczyny zebrały wszystko, czego potrzebowały na obóz, i pomknęły za nim. Jego mama zawołała do niego: „Do widzenia kochanie, kocham cię”. Nie odwracając się, George pomachał. Mimo wszelkich starań, by zdążyć na czas, i tak spóźnił się do centrum odnowy biologicznej Stafford College z dziesięciominutowym opóźnieniem. Wynikało to częściowo z faktu, że ruch uliczny nie współpracował, ale głównie z powodu jego sióstr, które cały czas go nękały nową piosenką o jego przezwisku.

Skończyło się na tym, że przegapił kluczowy zwrot po tym, jak rzucili w niego zwiniętą w kulkę kartką. Ponieważ jego dzień miał już tak irytujący początek, miał problem z wyobrażeniem sobie, że może być znacznie gorzej. Odprowadził swoje siostry do miejsca spotkań półkola, gdzie pozostali obozowicze już ustawiali się w kolejce, aby wyruszyć na swoje pierwsze zajęcia. Dziewczyny szybko pobiegły do ​​swoich grup.

Zanim George zdążył wyjść na basen, w którym pracował, jego oczy zwróciły uwagę na doradcę juniora z grupy Coriny. Nazywała się Karen. Była taka piękna jak George: brązowe włosy do ramion, brązowe oczy w kształcie migdałów i hipnotyzująca figura. Wyrobiła sobie zwyczaj noszenia do pracy naprawdę krótkich szortów, co podkreślało jej piękne nogi. Zawsze nosiła swoją obozową koszulkę z węzłem z tyłu, aby zaciągnąć ją ciasno z przodu, pozwalając, by obejmowała każdą jej krągłość.

Być może to, co było w niej najbardziej atrakcyjne dla George'a, to to, jak zawsze była miła. Jako jeden z młodszych doradców najmłodszej grupy obozowiczów, Karen zawsze miała ładny uśmiech i mówiła śpiewnym głosem. Ani razu nie przyłączyła się do oskarżeń, które dostał od innych mniej serdecznych współpracowników. Ilekroć machał na powitanie, ona odmawiała i uśmiechała się do niego. Nie było to dużo, ale zawsze poprawiało mu nastrój.

Dziś jednak coś ją dręczyło. Kiedy pomachał, Karen nie odmachała, ale raczej unikała jego spojrzenia. George dostrzegł w jej oczach ślad wstydu, co sprawiło, że zaczął się zastanawiać, czego taka piękna kobieta mogłaby się wstydzić.

Stwierdził, że opada niżej, gdy odmówiono mu jednego z jego nielicznych źródeł radości. Nie widząc sensu bycia później, szybko pomaszerował w kierunku basenu, by stawić czoła nieuniknionemu gniewowi swojej szefowej, Lindy. Rzeczywiście, gdy tylko przeszedł przez szklane drzwi, które prowadziły do ​​basenu olimpijskiego, Linda zaatakowała go zasłużonym łajaniem. – Cholerny George.

Wsadź tu swój tyłek – wrzasnęła. Reszta jego współpracowników była już w strojach kąpielowych i koszulkach ratownika na poranne spotkanie. Wszystkie stanowiska ratownicze zostały ustawione, a liny oddzielające głęboki koniec od płytkiego zostały rozciągnięte w poprzek basenu. „To już trzeci raz w ciągu tylu tygodni, kiedy wszedłeś tutaj spóźniony ponad 30 minut.

Naprawdę testujesz moją cierpliwość, młody człowieku”. "Wiem, proszę pani, naprawdę przepraszam." - Co, to jest to? Przykro ci? Tym razem nie zamierzasz obwiniać o to ruchu drogowego? George tylko spojrzał na ziemię. A przynajmniej na to wyglądał.

Nie mógł zignorować, jak gorąca była Linda. Była po trzydziestce, ale znakomicie zadbała o swoje ciało, dzięki czemu wyglądała znacznie młodziej. Była najwyższą kobietą, jaką George znał. Domyślił się, że miała około sześciu stóp wzrostu.

Miała brązową opaleniznę i falowane czarne włosy aż do krzywizny pleców. Jej piersi były okrągłe i sterczące. Chociaż gdyby musiał zgadywać, przysiągłby, że były fałszywe, ze względu na brak sprężystości i stale twarde sutki. Słyszał plotki, że była modelką fitness, kiedy była młodsza. Ale nigdy o tym nie mówiła i nikt nigdy nie znalazł dowodu w Internecie.

"Dobrze?" zapytała szorstko. „Nie mam dobrej wymówki” – powiedział, starając się unikać kontaktu wzrokowego. "To się więcej nie powtórzy." - Lepiej nie. A teraz usiądź. George zajął swoje miejsce na drewnianych trybunach wraz z resztą ratowników.

Usłyszał kilka szeptów przez dźwięk pomp wodnych, a następnie kilka chichotów, ale nie mógł zrozumieć, co zostało powiedziane. Linda kontynuowała poranne spotkanie. - W porządku, więc przed tą nieprzyjemnością decydowaliśmy, kto zajmie Torrie dziś po południu. Dzięki za zgłoszenie George'a na ochotnika. "Czekaj, co?" powiedział zdezorientowany George.

- Czy to problem? A może powinienem znaleźć kogoś, kto cię zastąpi. Może kogoś, kto dotrze tu na czas. Zastawiony, George tylko zwiesił głowę i skinął głową. Późna zmiana była najgorszym zadaniem, ponieważ była niesamowicie nudna.

Po tym, jak wszyscy obozowicze wrócili do domu, jeden z obozowych ratowników miał pozostać i utrzymywać basen otwarty dla pracowników uczelni i studentów. Ale rzadko ktokolwiek korzystał z basenu po trzeciej po południu. Jeśli ktokolwiek to zrobił, to były to albo starsze panie, albo pijane dzieciaki z college'u. Ten ostatni był zachwycony łamaniem każdej reguły puli.

Jedyną dobrą rzeczą w byciu bliżej było to, że mógł spać, ponieważ nie musiał przychodzić przed lunchem. Ale George musiałby zostać, dopóki basen nie zostanie zamknięty o siódmej. Skulił się na myśl, że jego i tak już długi dzień wydłuża się. „Ok, Michelle i Danielle, jesteście na trampolinie.

George, Russell i Rocko są na płytkim końcu. Erica, Beth, Christine i Eric, masz głęboki koniec. Jest piątek, więc dzisiaj nie ma lekcji, wszystko za darmo pływać. Poza tym Gordon gadał mi po karku o strażnikach bez koszulek ochronnych. Patrzę na ciebie, Rocko.

– Tak, tak – powiedział głęboki, protekcjonalny głos ze szczytu trybun. Rocko rozłożył się leniwie, bez koszuli, z rękami za głową. Mimo że basen był pod dachem, zawsze nosił okulary przeciwsłoneczne. George domyślił się, że przydadzą się do szybkich drzemek i przyglądania się innym doradcom i strażnikom.

George nieszczególnie lubił Rocko, głównie dlatego, że facet był kutasem, ale także dlatego, że on i Karen zaczęli się spotykać na początku lata. Chociaż trudno byłoby uwierzyć w sposób, w jaki Rocko zachowywał się wobec każdego, kto ma piersi. „Nie żartuję z Rocka” – kontynuowała Linda – „Jestem naprawdę zmęczona słyszeniem bólu brzucha G-mana.

Załóż tę cholerną koszulę”. Rocko tylko westchnął i sięgnął po koszulę strażnika. Wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem, zanim w końcu wyciągnął to z torby. Ze schodów prowadzących w dół do szatni George słyszał, jak pierwsze grupy obozowiczów przygotowują się do pobytu w basenie. "W porządku wszyscy, dzieciaki są tutaj", powiedziała Linda, "spróbujmy mieć dobry piątek".

Dzień mijał powoli i bez zakłóceń. Co godzinę pojawiały się nowe grupy obozowiczów, gdy poprzednie wyjeżdżały na kolejne zajęcia. Chociaż basen był wielkości olimpijskiej i może nieco większy dzięki strefie do nurkowania.

Zawsze wydawało się, że roi się od dzieci od końca do końca. Przypominały George'owi kaczątka. Kołysały się i unosiły na piankowym makaronie i podążały za sobą długimi szeregami. To było tak, jakby brali udział w wyścigu, aby zobaczyć, kto może się najlepiej bawić. Pomyślał o dołączeniu do nich.

Ale to oznaczałoby zdjęcie koszuli. Basen mieścił się w dużym atrium z oknami w trzech kierunkach i szklanym dachem w kształcie kopuły. Zapewniały przyjemny widok na okoliczne lasy sosnowe i czyste letnie niebo. Większość ludzi cieszyła się poczuciem komfortu w środku, ale także w zasięgu wzroku natury. George pomyślał, że wygląda jak gigantyczna miska na ryby.

George był ratownikiem, ale jego prawdziwą pracą było uczenie ich pływania. Naprawdę lubił tę część. Mimo że był bez formy i miał nadwagę, był absolutną rybą w wodzie. Jego sprawność była natychmiast widoczna dla Lindy, kiedy po raz pierwszy go zatrudniła.

Od razu dała mu możliwość prowadzenia zaawansowanej klasy pływania. Wraz z wyższą stawką płac musiał także wybierać swoje zmiany i zadania. Jednak jego częste spóźnienia zabierały mu większość swobody i przez większość czasu dostawał to, co mu pozostało. Mimo to lubił dzieci i uwielbiał je uczyć. To sprawiało, że piątki były trudne, ponieważ jedyne, co mógł zrobić, to siedzieć i patrzeć.

Nie było tak źle. Nauczył większość dzieciaków pływać i większość z nich była dość kompetentna do późnego lata. Sytuacje, które wymagały rzeczywistych ratunków, były tak rzadkie, że czuł się swobodnie, pozwalając sobie na rozproszenie uwagi.

Zamiast tego przeniósł swoją uwagę na kobiety rozsiane na brzegach basenu. Najbliżej jego pozycji była Erica. Nie bez powodu była królową balu w liceum.

Miała krótkie brązowe włosy, wysokie kości policzkowe i świetne krzywe. Jej biodra zawsze go uderzały. Od czasu do czasu wstawała i pozwalała sobie na długi odcinek, który ukazywał rozbłysk jej bioder i płaski brzuch. Jej kostiumy kąpielowe były zwykle dwuczęściowe, z rurkami, które miały zwyczaj spadać, gdy zeszła z trampoliny; ku jej rozczarowaniu i rozbawieniu chłopaków. Chociaż George mógł powiedzieć, że uwielbiała uwagę.

Wiedział, że Erica nie była tak głupia, by nosić zepsuty kostium kąpielowy, chyba że jej się to podobało. Po niej była Beth. Beth była nieco młodsza niż większość innych strażników, ale równie piękna. Miała brudnoblond włosy, które zwykle nosiła w kok i jędrne, sterczące ciało. Jej najlepszą cechą była jej urocza twarz.

Był piegowaty i miękki, z lekko zadartym nosem. Miała w sobie zalotną figlarność, która sprawiała, że ​​Rocko i inni strażnicy odliczali dni do ukończenia osiemnastego roku życia. Wśród męskich członków personelu odbyło się wiele sesji na temat bycia jej pierwszym.

George nigdy nie brał udziału w tych rozmowach, częściowo dlatego, że nie przyjaźnił się z żadnym z chłopaków, ale głównie dlatego, że lubił Beth. Nie chciał widzieć w niej przyszłego kawałka mięsa. Ale nawet George przyznałby, że gdyby miał szansę z Beth, skorzystałby z niej.

Dalej była Christine. Nie można było pomylić Christine, nikt nie miał tak dużych piersi. Miała oczywiste cechy skandynawskie: długie blond włosy, mlecznobiałą skórę i mięsiste ciało. Podczas gdy wszyscy strażnicy byli dobrze wyposażeni, Christine była w swojej własnej lidze.

Nieważne, za jakim nudnym, jednoczęściowym garniturem próbowała się schować, jej ciężkie, kołyszące się piersi zawsze wydawały się chętne, by poczuć ich obecność. Była znana jako coś pruderyjnego i nosiła bardzo konserwatywne ubrania poza pracą. Na jej szyi wisiał złoty krzyż; Być może George pomyślał o przekazaniu jej pobożności.

Ale jedyne, co kiedykolwiek robił, to zwracanie większej uwagi na dwie duże kule, które ją otaczają. Erica i Beth postawiły sobie za cel wyciągnięcie Christine z jej skorupy. Do pewnego stopnia im się to udało i Christine uczyła się radzić sobie z wpływem, jaki wywierała na mężczyzn.

Choć wciąż była nieśmiała, zaczynała się rozluźniać, a każdy facet, z którym pracowała, zwrócił na to uwagę. Wreszcie były bliźniaczki, Michelle i Danielle. Ci dwaj terroryści byli znani ze swoich weekendowych wyczynów, do tego stopnia, że ​​połowa poniedziałkowego porannego spotkania była poświęcona temu, co zrobili.

I częściej niż nie, kogo zrobili. Jako bliźniaki jednojajowe były całkowicie nie do odróżnienia i nierozłączne. Oboje mieli długie, proste, pomarańczowo-czerwone włosy i nosili zbyt dużo makijażu, nawet przy basenie.

Podczas gdy George uważał, że są seksowni w ten niegrzeczny sposób, bliźniacy byli okrutni i płytcy. Większość żalu, jaki George ogarnął swoim współpracownikom, pochodziła od nich. Z przyjemnością rozgłaszali o nim plotki.

Ich ulubionym jest soczysty smakołyk, który dostali od jego siostry o pewnym incydencie pod prysznicem. Ich ulubiony sposób spędzania czasu polegał na wstawianiu do historii różnych osób lub przedmiotów, aby była wystarczająco zawstydzająca, przed rozesłaniem jej do wszystkich innych strażników i doradców. George oszukiwał szybkie spojrzenia na kobiety, gdy tylko nadarzyła się okazja. W miarę jak stawał się coraz bardziej znudzony, podejmował większe ryzyko i pozwalał, by jego spojrzenia zamieniały się w pełne spojrzenia.

Erica w końcu go złapała i w odwecie wysłała jednego z obozowiczów, aby dał mu szybki, przypadkowy plusk, który przemoczył jego koszulę straży. Erica tylko się roześmiała i pokręciła głową. George zrozumiał aluzję i skupił swoją uwagę z powrotem na basenie. Grupa Coriny przyszła tuż przed lunchem, a wraz z nią Karen.

George zawsze czekał na te czasy, ponieważ Karen zawsze wchodziła do wody ze swoimi obozowiczami. Pomagała im pływać lub bawić się z nimi. Cały czas olśniła George'a swoim pięknym ciałem. Ale po raz kolejny odmówiono mu radości.

Zamiast wejść do basenu ze swoimi obozowiczami, podeszła do górnego rogu trybun, gdzie przecinały się ze ścianą. Założyła ręce na piersi i podciągnęła nogi do tułowia, podobnie jak w pozycji embrionalnej. George zaczynał się martwić. Było jasne, że coś ją martwi. Postanowił zapytać ją o to w porze lunchu.

W końcu pierwsza połowa dnia się skończyła i wszyscy udali się na lunch. Gdy obozowicze schodzili na dół do szatni, Karen unosiła się w wejściu, zaganiając ich w kierunku właściwego miejsca przeznaczenia dla ich płci. Gdy wszedł ostatni, George wykonał ruch i podszedł do Karen. – Um… – zaczął. "TAk?" zapytała szybko.

„Przepraszam, ja po prostu… wyglądało na to, że masz dzisiaj ciężki dzień. Zastanawiałem się, czy potrzebujesz kogoś, z kim mógłbyś o tym porozmawiać, czy cokolwiek” – jego twarz opadła z lekkim zakłopotaniem. Każda przyjemna fasada, do której się czepiała, zniknęła. Ale udało jej się wymusić na nim uśmiech. – To naprawdę miłe z twojej strony, George, ale nic mi nie jest.

"Jesteś pewny?" zapytał cicho. „Tak…” prawie wyszeptała, ale otrząsnęła się. „To znaczy tak.

Naprawdę w porządku”. Próbowała na niego spojrzeć, ale natychmiast spuściła oczy ze wstydu. „Miałam wczoraj ciężką noc, naprawdę nie chcę cię zanudzać szczegółami” – powiedziała nieprzekonująco. Nie mając pewności siebie, by dalej naciskać na tę sprawę, zdecydował się na otwarte zaproszenie. - No dobrze, jeśli zdecydujesz, że nudny ktoś jest dokładnie tym, czego chcesz, łatwo mi się podnieść.

Wypuściła ciche westchnienie. – Dzięki George – powiedziała. Jego próba humoru nie miała wyraźnego wpływu na jej nastrój. Odwróciła się, by wejść do szatni, ale zatrzymała się tuż przed wejściem do drzwi.

– George, czy mogę cię o coś zapytać? "O Tak!" powiedział trochę zbyt entuzjastycznie. Zatrzymała się, jakby próbowała wymyślić, jak powinna o to zapytać. Wreszcie spojrzała mu w oczy i zapytała: „Dlaczego więcej facetów nie może być takich jak ty?” Zastanowił się przez chwilę i przesunął swój ciężar, zanim odpowiedział. Miał wrażenie, że z nim nie flirtowała i potrzebował prawdziwej odpowiedzi.

W końcu powiedział: „Bo gdyby byli, nie umawiałbyś się z nimi”. Nadeszła jej kolej, by przez chwilę się zastanowić. "Czy naprawdę jesteśmy aż tak spieprzyni?" – błagała cicho. Nie wiedział, jak jej odpowiedzieć, ale otworzył usta i zaczął próbować.

– Nie, zapomnij, że coś powiedziałem. Szybko podeszła do drzwi, ale odwróciła się, gdy już miała wejść. Jej oczy zaczęły łzawić.

– Do zobaczenia – zdołała. Jej głos trochę się załamał. Odwróciła się i wyszła, a George był sam w wejściu. Czując się głupio, że próbował, udał się do szatni chłopca i złapał swój lunch. Jednak z powodu niepowodzenia bolał go żołądek, a apetyt go opuścił.

Odstawił lunch po tym, jak postanowił spędzić przerwę w cichym miejscu. Znalazł ustronne miejsce w korytarzu od basenu i wyjrzał przez okno. Po upewnieniu się, że nikogo nie ma w pobliżu, aby go usłyszeć, pozwolił sobie znaleźć ukojenie w swojej piosence. Tym razem to nie zadziałało.

Nie mógł przejść przez powolny początek bez poczucia gorzej. Druga połowa dnia przebiegała tak samo boleśnie wolno jak pierwsza; z dodatkową torturą dla George'a w uświadomieniu sobie, że ma jeszcze drugą połowę do zrobienia po tej. Po porażce w porze lunchu George był tak zbity z tropu, że nawet nie próbował ukradkiem rzucić okiem na innych strażników.

Nie spuszczał wzroku z basenu. Ale jego umysł był gdzie indziej. Ciągle próbował znaleźć sposób, aby pomóc Karen bez krzywdzenia jej lub siebie. Ale za każdym razem, gdy wymyślał możliwe rozwiązanie, znikało ono, ilekroć nieuchronnie kierowało go w stronę bezpośredniej interwencji.

Był przekonany, że wszystko, co dotyczyło jego powiedzenia jej czegoś lub zrobienia czegoś dla niej, przekraczało granice. Jedyny raz, kiedy wyrwał się ze strachu, miał miejsce, gdy grupa Karen weszła na drugi okres pływania, ale szybko do niego wrócił, gdy go unikała. Wreszcie zakończył się ostatni okres pływania.

Obozowicze zebrali ręczniki i opuścili teren basenu, a ratownicy odłożyli posterunki strażnicze i sprzęt ratowniczy. Wszyscy z wyjątkiem George'a, jego stanowisko zostanie pozostawione na późną zmianę. Szybko wszedł do szatni, żeby zrobić sobie szybką przerwę w łazience, zanim zaczęła się jego trzecia zmiana. Kiedy mył ręce, usłyszał Rocko, Russella i Erica wchodzących po tym, jak wszyscy obozowicze w końcu wyszli. Rocko natychmiast zaczął opowiadać o wydarzeniach z poprzedniego wieczoru z Karen, podczas gdy pozostali chłopcy uważnie słuchali.

George podszedł do swojej szafki na przeciwległej ścianie i słuchał, mimo że nie lubił wszystkiego, co wychodziło z ust Rocko. „Więc najpierw zabrałem ją do tego nowego parku wodnego w Bayside, zaraz po prawej. Mówię ci, ta dziewczyna wypełnia jebane bikini. Wyglądała tak cholernie gorąco i mogłem powiedzieć, że była we mnie prawdziwa.

zabierając ją do domu i postanowiłem zatrzymać się na tym punkcie widokowym nad klifami. Zaczynamy chodzić jak szaleni. Mówię wam chłopaki, te cycki są niesamowite! Wykonał gesty ręką wskazując na piersi co najmniej dwa razy większe niż u Karen, ale Russell i Eric mimo to ochrzcili i zachwycili się. Cóż, zaczynam schodzić do ziemi obiecanej, a ta suka zaczyna się udawać, że trudno ją zdobyć. Mówiąc, że nie była gotowa czy cokolwiek.

Grałem fajnie, nałożyłem na nią trochę stylu Rocko. Ciągle próbowała zachowywać się tak, jakby jej to nie interesowało, ale włożyłem tam swoje palce. Wspinała się po całym miejscu." "Stary!" powiedział Eric, jego oczy były szeroko otwarte z ciekawości. "Co się stało dalej?" "Cóż potem zaczęła mówić, że chce iść do domu.

Ale chciałem zobaczyć, jak daleko zajdzie. Mam na myśli, kurwa! Wyciągnąłem ją trzy razy! Mogłaby przynajmniej zrobić mi loda albo coś w tym stylu — wzruszył ramionami. — Zaproponowała, że ​​mnie zwali, więc pozwoliłem jej to zrobić. Nie było źle, ale skończyłem z tym gównem z cipkami.

Idę całą drogę w ten weekend. George odwrócił się od nich, ale nawet ślepiec mógł zobaczyć jego obrzydzenie. Nic dziwnego, że Karen była w tak kwaśnym nastroju, że poprzedniego wieczoru została zgwałcona na randce. co gorsza, Rocko nawet nie pomyślał, że to było złe.

Potrząsnął tylko głową. Rocko zauważył to i zawołał: „Hej grubas! Masz jakiś pieprzony problem? George zatrzasnął swoją szafkę. Zapomniał o swojej nieśmiałej naturze i powiedział z ugryzieniem, jak tylko mógł: „Zgwałciłeś ją dupku”. „Nie jestem pieprzonym idiotą Shamu.

Zaoferowała. Po prostu to zaakceptowałem. George był coraz bardziej zły i starał się nie podnieść głosu.

„I nie widzisz z tym problemu?” „Nie wciskaj mi tego gówna!” wrzasnął Rocko. „Wszystkie te dziwki są w to zamieszane. Po prostu muszą zachowywać się tak, jakby nie były. To część gry.

Nie tak, jakbyś wiedział”. – Myślisz, że Karen tak to widzi? Nagle George zdał sobie sprawę, że Eric krąży po jego prawej stronie. Rocko zrobił krok do przodu, wyciągając pierś. "Kto ją zapyta?" Zdając sobie sprawę, że nie ma z tego wyjścia bez jakiejś fizycznej kłótni, George uniósł zaciśnięte pięści w tak dobrej postawie bojowej, jak potrafił.

Inni tylko się śmiali. "Patrzcie chłopcy, stary Shamu skopie nam tyłek." — No dalej Rocko — przerwał Russell — zostaw faceta w spokoju. Szybciej niż George mógł zareagować, Rocko uderzył go mocno w oko, powalając go na podłogę.

Rocko i Eric stali nad nim i jeszcze trochę się śmiali. "Kurwa suka!" krzyknął Rocko. Eric prychnął głęboko w poszukiwaniu dużego loogey i splunął we włosy George'a. Rocko i Eric przybili sobie piątki i ruszyli do wyjścia. Russell spojrzał na George'a i westchnął.

Odwrócił się i pobiegł za swoimi przyjaciółmi. George siedział na podłodze w szatni przez kilka dni. Głowa pulsowała mu od podbródka, który czuł, jak formuje się nad lewym okiem. Ale ten ból był niczym w porównaniu z połamanymi drzazgami jego roztrzaskanej dumy, które dźgały go jak noże.

To uczucie dotarło do jego rdzenia i nie pozwoliło mu się ruszyć. Nagle uświadomił sobie tak mocno, że prawie poczuł, jakby został uderzony po raz drugi w brzuch: nie mógł zrobić nic, by powstrzymać Rocko przed ponownym skrzywdzeniem Karen, czy jakiejkolwiek innej dziewczyny, jeśli o to chodzi. Czuł się zupełnie bezwartościowy. Pomijając śmierć ojca jedenaście lat temu, ten dzień stał się najgorszym dniem w jego życiu. W końcu wstał.

Pokuśtykał do zlewu i zmył plwocinę z włosów. Zbadał swoje nowe podbite oko. To było dość wyraźne, nawet z jego dłuższymi niż przeciętnymi włosami, nie byłby w stanie ich zatuszować. Nie mając nic innego do roboty, jak tylko wrócić do pracy, opanował się najlepiej, jak potrafił, i skierował się z powrotem na basen.

Kiedy dotarł do wejścia do szatni, prawie wpadł na Karen, która wydawała się zmierzać w tym samym kierunku. "Och, przepraszam George. Um, jedno z moich dzieci zostawiło ręcznik i… o mój Boże!" powiedziała, gdy dostrzegła przebłysk jego podbitego oka. - Co ci się stało? Wszystko w porządku? uniosła delikatną dłoń do jego twarzy, by odgarnąć mu włosy i lepiej się przyjrzeć.

George wzdrygnął się pod jej dotykiem, była ostatnią osobą, którą chciał widzieć w takim stanie. "Wszystko w porządku. Poślizgnąłem się na podłodze i uderzyłem głową o ławkę." Odwrócił się od niej i pospieszył po schodach.

"C-czekaj!" nazwała. George zatrzymał się i nasłuchiwał, ale nie odwrócił się. Zawahała się, zanim zapytała: „N-czy masz coś przeciwko, jeśli wezmę ten ręcznik?” George zmarszczył brwi. "Możesz zrobić wszystko, nie obchodzi mnie to." – Okej – wyszeptała, a jej głos znów się załamał.

Jak można się było spodziewać, zmiana była całkowicie pozbawiona pływaków, pozostawiając George'a samego z jego myślami. Gdy mijały godziny, a słońce opadało na tyle nisko, że świeciło bezpośrednio na basen, George bardzo poważnie pomyślał o rzuceniu palenia. Wydawało się, że nie ma tam nic dla niego.

Ale potem pomyślał, co by zrobił, gdyby odszedł. To nie było tak, że miał dokąd pójść. Samotność była głęboka i George zastanawiał się, czy kiedykolwiek się skończy. Piękno zachodzącego słońca stało w bezpośredniej opozycji do jego nastroju. Czerwonawo-złote promienie zmieszały się z wodą, tworząc olśniewające wzory na ścianach i sufitach.

Położył ręce na parapecie i oparł brodę na knykciach, aby lepiej oglądać przedstawienie. Chciałby móc się tym z kimś podzielić. Ale jego samotność tylko się pogłębiała.

Nie mając innego wyjścia, zaczął nucić swoją piosenkę. Nie zaszedł daleko. Za każdym razem, gdy zaczynał, jego głos się łamał. I za każdym razem czuł, że samotność narasta. W końcu zrezygnował.

Nawet jego piosenka nie mogła mu już pomóc. Wypuścił kilka łez z zdrowego oka. W tym momencie potrzebował kogoś, kogokolwiek, kto byłby z nim, aby pokazać mu coś innego. Zawołał w swoim umyśle. Nie było żadnych prawdziwych słów, tylko dźwięk jego smutku odbijał się echem w jego istocie, pragnąc uwolnienia.

Ze schodów prowadzących w dół do szatni dobiegały sandały. George natychmiast zerwał się ze swojego miejsca na parapecie, kierując się zamiast tego na miejsce na drewnianych trybunach. Otarł łzy i starał się wyglądać tak swobodnie, jak tylko mógł, dla swoich ostatnich zarzutów. Gdy już się usadowił, ze schodów wyszedł mężczyzna. Był przystojny i wysoki, wyglądał na dobiegającego trzydziestki i chodził z niezwykłą pewnością siebie.

Nie był zarozumiały jak Rocko, ale dostojny i silny. Przeszedł obok dziennika pokładowego, który wszyscy pływacy po godzinach musieli podpisać, wchodząc i wychodząc, co doprowadziło George'a do przekonania, że ​​ten człowiek nie jest związany z kolegium. Musiałby wiedzieć przynajmniej tyle. Zamiast tego mężczyzna uśmiechnął się i pomachał George'owi przyjaźnie. George poszedł za nim.

"Pan?" zawołał. „Przepraszam, ale najpierw musisz podpisać dziennik. A ja muszę zobaczyć twoją legitymację szkolną, zanim będziesz mógł skorzystać z udogodnień”. "Och. Cóż, właściwie to nie mam.

Nie pracuję tutaj ani nic. Widzisz, moja dziewczyna i ja przejeżdżaliśmy obok i nagle wpadła jej na myśl, że musi iść popływać. Czy ty myślę, że może, tylko ten jeden raz… - powiedział błagalnie.

George pomyślał o tym, ale nie na długo. Spojrzał na zegar na ścianie. Została tylko godzina i zdecydował, że może skorzystać z towarzystwa. Jego szef i tak poszedł do domu. A ponieważ miał ochotę rzucić palenie, trudno było mu się przejmować zasadami, które złamał.

"Tak, jasne, to jest fajne, o ile nie robicie zbyt wiele zamieszania." – Będzie tak, jakbyśmy nigdy tu nie byli, obiecuję – powiedział z błyskiem w oku. Nagle George usłyszał za sobą szybkie kroki. Zanim zdążył się odwrócić, by zobaczyć, co uczyniło ich, najbardziej niewiarygodnie piękna kobieta, jaką George kiedykolwiek widział, podeszła do mężczyzny i pocałowała go czule w policzek, zanim przylgnęła do jego ramienia. Jej rudo-złote włosy zdawały się zlewać z otaczającym ich światłem zachodzącego słońca i otaczały jej piękną twarz. Jej ciemnozielone oczy były niestrzeżone i szczęśliwe, niemal kapryśne.

Jej myśliwskie zielone bikini pozostawiało niewiele wyobraźni. Jej ciało było bez skazy o niemal niemożliwych proporcjach. George nie mógł się powstrzymać od gapienia się. "Kim jest ten Jack?" zapytała z ładnym uśmiechem. - Och, właściwie to się nie spotkaliśmy.

Nazywam się Jack, a to jest Jennifer. Wyciągnął rękę do uściśnięcia. – George – powiedział, uścisnął dłoń Jacka.

Następnie wyciągnął rękę do Jennifer. Chętnie go przyjęła. Patrzyła na niego w zamyśleniu, jakby próbowała czytać w jego myślach.

Wreszcie uśmiechnęła się i powiedziała: „Wspaniale cię poznać”. Zanim puściła jego rękę, odwróciła ją i dokładnie obejrzała. - Takie cudowne dłonie.

Silne, ale z lekkim dotykiem. Założę się, że twoja dziewczyna musi je uwielbiać. Podczas gdy George odniósł wrażenie, że powinien być pochlebiony jej uwagą, stwierdził, że tego nie chce. Lubił ją wystarczająco, by być pewnym, ale czuł, jakby próbowała go trochę drażnić.

Po wydarzeniach dnia nie był zainteresowany zabawą. Wracając do pracy, cofnął rękę i kontynuował. „Um… tak jak powiedziałem Jackowi, nie mam nic przeciwko, jeśli będziesz korzystać z basenu, o ile nie złamiesz zbyt wielu zasad. Basen zamyka się za godzinę…” „O rany!” sapnęła.

– Co się stało z twoim okiem? To wygląda tak boleśnie! Podobnie jak Karen, próbowała odsunąć jego włosy, aby lepiej wyglądać. Natychmiast się cofnął. Odwrócił lewe oko z pola widzenia.

„To naprawdę nic wielkiego, ten deck czasami robi się śliski i po rozlaniu trafiam w oko na trybunach. Zdarza się to cały czas”. Ale Jack i Jennifer wyglądali na autentycznie zaniepokojonych. Jennifer wróciła do Jacka i przez kilka sekund patrzyli na niego w milczeniu. Czując się bardzo zakłopotany, George po prostu odwrócił się i powiedział: „Dam ci znać, kiedy będę musiał się zamknąć”.

Wrócił na swoje miejsce na trybunach. Chociaż lubił tych ludzi, nie chciał więcej litości. Chciał tylko przetrwać dzień, żeby spędzić weekend sam, w spokoju. Para zdawała się zdawać sobie sprawę, że otrzymali wszystko, co mogli uzyskać od George'a.

Znaleźli miejsce po drugiej stronie basenu, aby położyć swoje rzeczy. Pomimo ich wczesnego entuzjazmu, para nie wydawała się dużo pływać. Po prostu brnęli w płytkim końcu, trzymając się bardzo blisko siebie, nigdy nie przerywając kontaktu fizycznego. George im zazdrościł.

Zwracał baczną uwagę na intymny sposób, w jaki się dotykali i obejmowali. Byli całkowicie zakochani i każde działanie wydawało się to potwierdzać. W końcu przestali się ruszać wszyscy razem i po prostu trzymali się w odległym rogu basenu. Ze swojego kąta George widział twarz Jennifer, gdy uważnie wpatrywała się Jackowi w oczy.

Wyglądali, jakby prowadzili bardzo ważną dyskusję. Ale nie było słów. George odniósł wrażenie, że to, czego był świadkiem, było bardzo prywatne i święte, że nie powinien już ich oglądać. Odwrócił się i zwrócił uwagę na ostatnie ślady gasnącego światła. Poczuł się zmuszony złożyć życzenie, coś, czego nie odważył się zrobić, odkąd stracił ojca.

Chciał, żeby pewnego dnia mógł znaleźć miłość taką jak ta, którą mieli. Chciałby, żeby ktoś spojrzał mu w oczy tak, jak Jennifer spojrzała w Jacka. Bez namysłu George znów zaczął nucić swoją piosenkę. Tym razem przyniosło to zamierzony skutek. Nadal czuł się nieszczęśliwy, ale teraz wiedział, jak wygląda prawdziwa miłość.

Nie było to dużo, ale wystarczyło, aby przetrwać dzień. W końcu wybiła godzina siódma i George ogłosił, że musi zamknąć basen. Obaj pływacy szybko wyschnęli i skierowali się w stronę szatni. Przed wyjściem Jack podszedł do George'a i ponownie uścisnął mu rękę. "Jeszcze raz dziękujemy za umożliwienie nam skorzystania z basenu, tutaj Dżin może być czasami trochę impulsywny." Jennifer lekko szturchnęła go w żebra i zachichotała.

„To żaden problem, cieszę się, że przyszliście” – powiedział George. "To miejsce może być trochę samotne po południu." Jennifer opuściła Jacka i powoli podeszła do George'a. Z wdziękiem, którego nigdy nie był świadkiem, przyłożyła dłonie do jego twarzy i z miłością spojrzała w jego duszę.

George był sparaliżowany nie strachem, ale jakimś czarem emanującym z jej oczu. Pochyliła się delikatnie i pocałowała go w policzek. Podeszła do jego ucha i szepnęła: „Najpiękniejsze życzenia zawsze się spełniają”. Cofała się od niego, dopóki nie znalazła się u boku Jacka.

– Powodzenia, George. Mam nadzieję, że kiedyś cię znowu zobaczę. Pomachała i obaj wyszli szybko i cicho. George stał tam oszołomiony.

To, co się wydarzyło, nie wydawało się prawdziwe. To było jak sen i nie mógł sobie przypomnieć wszystkiego, co się właśnie wydarzyło. Szczegóły dotyczące tych dwojga zdawały się znikać tak szybko, jak tylko mógł się do nich przyczepić. Ostatnią rzeczą, jaką o nich pamiętał, zanim cała pamięć o ich odejściu została wymazana, były jej oczy. Nie mógł zapomnieć tych oczu.

Ale nawet kiedy przysiągł, że tego nie zrobi, oni też zniknęli. Znowu był sam, tak samo jak para nigdy nie istniała. Czując się nagle pusty, ale nie rozumiejąc dlaczego, spojrzał na zegar i zdał sobie sprawę, że nadszedł czas, aby zamknąć basen. Zrobił ostatnie rundy i gdy zbliżył się do odległego rogu basenu, zauważył, że ktoś zostawił po sobie dziwny instrument strunowy.

Przypominała gitarę, ponieważ miała progi i struny oraz pokrętła do ich strojenia. Ale ta dziwna mała gitara miała dwie mniejsze drewniane komory akustyczne zamiast jednej. Na twarzy rozciągała się jakaś zwierzęca skóra, której George nie mógł umieścić. Na górze znajdował się mistrzowsko wyrzeźbiony wizerunek kobiety z kości słoniowej.

Przerażony faktem, że zgubiony i znaleziony został zamknięty, a pozostawienie go tam na weekend w żaden sposób nie gwarantowałby, że nadal będzie tam w poniedziałek, postanowił zabrać go ze sobą do domu. Może w poniedziałek uda mu się znaleźć dziwną duszę, która zostawi za sobą tak piękny przedmiot. Skończył odkładać wszystko i udał się do domu. Jego dom był ciemny.

Kiedy jego matka i siostry wyjechały na weekend, jego dom był zimny i opuszczony. Nawet gdy zapalił światło w kuchni i zaczął robić na obiad kanapkę z indykiem, w domu wydawało się, że nikt w nim nie mieszkał od lat. Domyślał się, że jego nastrój w jakiś sposób wpływa na jego postrzeganie i wyrzucił to uczucie ze swojego umysłu. Zamiast tego wyjął dziwnie wyglądającą gitarę i przyjrzał się jej dokładniej. Znowu jego uwagę przyciągnęła rzeźba przedstawiająca kobietę na szczycie.

Był niemal hipnotyzujący w swojej złożoności. Włosy kobiety były tak dobrze zorientowane, że prawie zdawały się poruszać. Miała widok z profilu, oczy miała zamknięte, a ręce złożone razem, jakby się modliła. Miała niebiański, zadowolony uśmiech. George wyciągnął rękę i swoimi dużymi palcami prześledził linie na rzeźbie i przez chwilę wyobrażał sobie, że kobieta na rzeźbie jest prawdziwa.

Następnie zbadał różne zamaszyste wzory na spodzie instrumentu, które zlewały się wokół jego krzywych. Uniosły się jak jeden na progach i wtopiły się we włosy kobiety na czubku głowy. Na spodzie nie było żadnych znaków identyfikacyjnych żadnej firmy ani napisu „Made in China”. Pomyślał, że to musiało być bardzo stare.

Ponownie próbował sobie przypomnieć, kto był tego dnia na basenie. Choć bardzo się starał, nie przypominał sobie, żeby ktoś wchodził do basenu podczas popołudniowej zmiany. Z pewnością nie było to coś, co jedno z dzieci przyniosło na pokaz; dziecko nie mogłoby docenić czegoś tak dobrze wykonanego. George rozejrzał się, żeby zobaczyć, czy ktoś go obserwuje, co od razu uznał za głupie, ponieważ był zupełnie sam, po czym zabrzęczał lekko na jednej ze strun.

Brzmiał dziwnie znajomo dla George'a, chociaż nie przypominał żadnego instrumentu, który kiedykolwiek słyszał. Wydawał ostrzejszy dźwięk niż jego własna gitara, ale po tym, jak wcisnął kilka kolejnych dźwięków, stał się całkiem kojący. Skończył kanapkę i zabrał dziwny instrument po schodach do swojej sypialni.

Bardzo starał się przypomnieć sobie, kto był tego dnia na basenie. Nie było go tam, kiedy zaczynał swoją trzecią zmianę, był tego całkiem pewien. A jednak przez całe popołudnie nikt nie przyszedł. W końcu uznał, że to nie ma znaczenia.

Z pewnością znajdzie kogoś w poniedziałek. Zignorował instrument i zalogował się do swojego komputera. Sprawdził swój e-mail (nie było żadnego), a następnie wszedł na swoją ulubioną witrynę z wiadomościami o grach wideo i zaczął przeglądać artykuły z tego dnia. Szybko się tym znudził i obejrzał się na dziwną gitarę, która opierała się o jego biurko. Twarz na górze wydawała się poruszać, ale kiedy zamrugał i przyjrzał się uważniej, nic nie wydawało się niezwykłe.

Zdecydował, że musi go zostawić w spokoju, więc podniósł go i położył na swojej biblioteczce. Usiadł z powrotem przy biurku i grał w grę wideo na swoim komputerze. Z roztargnieniem zanucił swoją melodię. Kilka godzin minęło w błogim eskapizmie.

Podczas przerwy w akcji na ekranie sięgnął po lampę biurkową, aby zgasić światło, gdy zauważył, że mała gitara znów opiera się o jego biurko, twarzą do niego kobieta. Zerwał się z krzesła i cofnął od niego. Po kilku chwilach paniki zaczął rozumieć swoje myśli. Instrument sam nie mógł się poruszyć, ale wiedział, że położył go na półce z książkami.

Kiedy był zadowolony, że już się nie poruszy, powoli podszedł bliżej. Wyjął ołówek z szuflady biurka i ostrożnie szturchnął jeden z progów końcówką gumki, przewracając go. Odskoczył ponownie w oczekiwaniu na jakiś rodzaj odwetu, ale instrument po prostu tam stał. Usiadł z powrotem na krześle i potarł bolącą głowę.

Nagle kątem oka zauważył ruch na twarzy kobiety. Kiedy spojrzał, był pewien, że się porusza. Nie wiadomo skąd miał niezaprzeczalną chęć zagrania tego. Podniósł go ostrożnie i usiadł w nogach łóżka. Celowo szarpał każdą strunę, w myślach odwzorowując nuty w swojej głowie.

Na szczęście nie grano na nim zbytnio inaczej niż na jego własnej gitarze, choć jej brzmienie było czymś zupełnie innym. Gdy bawił się notatkami, czuł, że jego nastrój zmienia się z każdą z nich. Wyższe nuty sprawiały, że czuł się spokojny i zamyślony, niższe nuty sprawiały, że czuł się potężny i silny. Bardzo szybko poczuł, że ma pojęcie o tym, do czego zdolna jest ta dziwna gitara.

A po kilku obrotach dużych drewnianych pokręteł na górze był całkiem pewien, że ustawił je na najwyższym poziomie. Wyciszył instrument, a potem pomyślał, na czym powinien grać. Wszystkie piosenki, które znał, zostały stworzone do grania na gitarze i nie sądził, że zabrzmią dobrze na tym konkretnym instrumencie. Ale potem przypomniał sobie własną piosenkę i był ciekaw, jak by ona brzmiała. Rozpoczął powolny, smutny początek i ze zdumieniem patrzył, jak twarz zaczyna otwierać oczy.

Zaskoczony George przestał grać, a rzeźba wróciła do swojego pierwotnego stanu. Zaczął znowu, a twarz poruszyła się jak wcześniej. George tym razem się nie zatrzymał. Grał dalej od początku i szedł dalej w pełnym nadziei rytmie.

Kobieta stała się czujna i wpatrywała się z miłością w George'a, gdy grał. Dziwna gitara zaczęła lekko się trząść, gdy wibracje strun odbijały się echem od drewnianych progów i rzeźbionych w kości słoniowej. W końcu crescendo odbiło się echem w jego pokoju, a rzeźba pękła w środku. Wystrzeliła świecąca, różowa para i otoczyła go.

Przeniknął jego nos, usta i oczy. Jego wzrok zamazał się i zaczął robić się czarny na brzegach. Zdał sobie sprawę, że traci przytomność, ale nie był w stanie z tym walczyć. Upadł z powrotem na łóżko i upuścił dziwną gitarę na podłogę.

Podobne historie

Road Trips for Peter (Rozdział czwarty)

★★★★★ (< 5)

To wszystko jest wymyślone! Nic się nie wydarzyło! Więc bądźcie fajni!…

🕑 16 minuty Powieści Historie 👁 1,767

Lecąc ulicą w moim Priusie! W kierunku więcej miłości. Tym razem wracałem na zachód, ale zatrzymałem się na południu. Tym razem poznam prawdziwą Południową Damę, że tak powiem!…

kontyntynuj Powieści historia seksu

Road Trips for Peter (Rozdział trzeci)

★★★★(< 5)
🕑 15 minuty Powieści Historie 👁 1,653

Jadąc drogą! Poruszałem się na południe i spędzałem czas z moimi małymi kwiatami i babeczkami. Każdy okazał się świetny w uprawianiu miłości. Być może była to konsekwentna cecha…

kontyntynuj Powieści historia seksu

Road Trips for Peter (Rozdział pierwszy)

★★★★★ (< 5)
🕑 13 minuty Powieści Historie 👁 1,827

Zaprzyjaźniłem się również z wieloma osobami. Z wieloma z nich szyfrowałem. Wiesz, gdzie uprawiasz seks online z inną osobą w czasie rzeczywistym. Może nigdy tak naprawdę nie wiesz, kim oni…

kontyntynuj Powieści historia seksu

Kategorie historii seksu

Chat