W pewnym sensie to, co robiłam, powstrzymywało mnie przed koniecznością powiedzenia mu. Było łatwiej, prawda? O wiele łatwiej było stworzyć tę rutynę. To natychmiast dało mu do zrozumienia, że spieprzyłem sprawę i nie musiałem otwierać ust i mówić tego sam. Ale to było szalone. Zdecydowanie szalony.
Wiedziałem o tym, nawet gdy biegałem po domu, robiąc wszystko, co pamiętałem. Było prawie Boże Narodzenie. Błyskotki i lampki wróżek były owinięte wokół poręczy; drzewo stało w salonie, obciążone. Na kominku, kredensie, a nawet na stoliku telefonicznym w przedpokoju zalegały karty od sympatyków.
Wszyscy kochali Kenta, chociaż nic o nim nie wiedzieli. Podniosłem kolejno każdą kartę, sprawdzając, czy nie ma wyimaginowanego kurzu. Nie było kurzu.
Nigdy nie było cholernego kurzu. Dwa razy w tygodniu przychodziła sprzątaczka. Chodziłem pospiesznie po pokojach i zapalałem świece o zapachu wanilii, drżącymi rękami. Zawsze trząsłem się przy ogniu. Przypomniało mi to papierosy, długie, samotne, rozpaczliwe dni, zanim Kent wkroczył w moje życie.
A jednak jakaś część mnie wciąż ich pragnęła. Tylko jeden. To byłoby łatwe. W schowku mojego samochodu był dziesięciopak.
Było tam od lat. Mogłem tak łatwo dostać moją poprawkę. Ale on by wiedział. Oczywiście, że by kurwa wiedział. Czego nie wiedział? Nienawidziłam go za to, że tak dobrze mnie znał.
Przez tyle lat prawdziwy ja był tajemnicą, najlepiej strzeżoną tajemnicą. Byłem jedyną osobą, która mnie znała, która wiedziała, co się dzieje w mojej głowie. A potem przyszedł Kent, rozebrał mnie na części, zobaczył wszystko i złożył z powrotem, ale z częścią siebie.
Znał mnie na wylot. Miałam na sobie jego ulubioną sukienkę. Zawsze zakładałam jego ulubioną sukienkę, kiedy zrobiłam coś złego, jakby to mogło odwrócić jego uwagę od ukarania mnie.
Nigdy tak nie było. Niepoczytalność. Robienie w kółko tego samego i oczekiwanie innego rezultatu. Wiedziałem to. Wiedziałem to wszystko.
Ale to nie zmieniło rutyny. Suknia była biała, czysta, liliowa i też bez rękawów. Dało mi to tylko dodatkową gęsią skórkę.
Drobne włoski na moich ramionach nie chciały się położyć. Jego ulubioną bielizną na mnie nie była bielizna, więc byłam naga pod sukienką. Stopy miałam bose, a ciemne włosy spięłam w kucyk.
Nie mogłem patrzeć na choinkę; był zbyt świadomy rażącej luki w prezentach pod spodem. Musiał wiedzieć, co robi. Cholerny sukinsyn. A ja byłem tak samo zły. Znał mnie, ja znałam jego.
Ciekawość zabiła kota. Nie dotknąłem dużych prezentów. To był tylko ten jeden mały.
To było tak, jakby patrzył na mnie rozpaczliwie, błagając o otwarcie. I nawet nie był ładnie zapakowany. Brązowy papier, biały sznurek.
Nie ma nawet etykiety na prezent. Napisał na papierze kursywą. Do Ewy.
Z Kentu. Powiedziałam sobie, że tego nie zauważy, wiedząc, że to zrobi. I nawet wtedy nie próbowałem zacierać śladów. Mądrze byłoby ostrożnie rozciąć go w taki sposób, aby można go było łatwo ponownie zamknąć i sprawić, by wyglądał na nietknięty.
Ale nie. Podarłem ten cholerny papier jak dziecko. Czy było warto? Dostać się do ładnego pudełka pod spodem, otworzyć je i zobaczyć, jak błyszczy na mnie cholerna zatyczka analna? To sprawiło, że mój żołądek spadł. Podniecenie mieszało się z niepokojem. To było takie duże.
Tak srebrny. I nagle znalazłem się w wielkich tarapatach. mogłem uciec; wróciłem do domu, do mieszkania, w którym już nigdy nie spałem.
Kent nie ścigałby mnie, przynajmniej nie od razu. Ale czułbym się jeszcze gorzej. Więc co zrobiłem? Schowałem zniszczony prezent na szafce nocnej i czekałem na swój los. Ugotowałam mu obiad. Spaghetti bolognese.
Poszedłem nawet i kupiłem cholerne lody karmelowe. Wyjąłem ubrania z suszarki, wyprasowałem je. Ustawiłem biblioteczkę w porządku alfabetycznym. Przesunąłem stolik kawowy tak, że znajdował się dokładnie o stopę od krawędzi dywanu. Właściwie zmierzyłem cholerną odległość.
Mozolnie woskowałem moją porcję. Przebrałam się, uczesałam włosy, prysnęłam jego ulubionymi perfumami. Włączyłem album Franka Sinatry.
Od ponad tygodnia nie było dobrze. Może cisza między nami była tym, co skłoniło mnie do otwarcia prezentu. Nie chodziło nawet o teraźniejszość.
Chodziło o uwagę. Powiedziałem to sobie na zimno. Byłam atrakcyjną dziwką, zawsze nią byłam i zawsze nią będę. I nie dość odważny, by zwrócić na siebie uwagę. Nie byłem dzieciakiem, który przedstawiał się jako Mary w jasełkach.
Byłem skromnym, bezimiennym aniołem, który celowo potknął się o żłobek i spojrzał na mnie z dezaprobatą. Uwaga. Mimo, że było źle, mimo że mnie zbesztano, nadal to kochałem.
Kent wiedział. Wiedziałby, co zrobiłam, dlaczego to zrobiłam, i dałby mi to, czego pragnęłam. Ale czy naprawiłoby to impas? Nienawidziłam siebie za to, że kiedykolwiek się z nim kłóciłam.
Ale czasami potrafił być taki męczący, taki uparty. Chciał zaangażowania, cokolwiek to do diabła miało znaczyć. Najwyraźniej nie wystarczyło, że pozwoliłam mu robić ze mną to, na co miał ochotę. Nie.
Wyszedł i kupił cholerny pierścionek z brylantem, uklęknął na jedno pieprzone kolano i oczekiwał, że rozpłynę się z radości, jakby małżeństwo było tym, co nas dopełnia. Pierścionek wylądował z powrotem w jego kieszeni. Skończyło się na walce.
Nadal się pieprzyliśmy, ale to nie było to samo. Był zły, wyzywający, bardziej nienawiść niż miłość. Nie wiem, dlaczego o to walczyłem.
Każda rozsądna dziewczyna uśmiechnęłaby się i byłaby szczęśliwa. Ale pierścionek mnie uraził. Nienawidziłem diamentów i tego, co miały reprezentować. Nie chciałem wpaść w pułapkę. Usłyszałem klucz Kenta w zamku.
W tym samym czasie moje serce zamarło, mój żołądek wywrócił się, a moja porcja nakarmiła się mokrym ciepłem. Z trudem przełknęłam ślinę, czując suchość w ustach. Stałem w kuchni. Może był głodny.
Miałem nadzieję, że był głodny. Gotowałem tylko po to, żeby zobaczyć, jak je. Jezus. Jezus.
To nie było tego warte. Nic z tego nie miało być tego warte. Może nadal by mnie nienawidził.
Może nie chciał bawić się w moje głupie, żałosne, pokręcone gry. Znałem każdy dźwięk, który wydawał. Drzwi się zamykają. Śruba w poprzek.
Skrobanie klucza. Brzęk do miski. Upadek jego butów. Jego płaszcz ocierał się o ścianę, gdy go wieszał. Nastąpiła przerwa.
Czuł zapach świec. Słyszałem, jak myśli. Przysięgam, że to słyszałem. "Ewa?". Otworzyłem usta i nic nie wyszło.
Skrzyżowałem nogi, ręce, palce. Prawie chciałem płakać. Przełknąłem ciężko.
„Eva? Jesteś tutaj?”. Moje stopy chodziły bez pozwolenia. Z kuchni do przedpokoju. „Jestem tutaj.” Mój głos był cichy, cienki, jak skrawek papieru.
On spojrzał na mnie. Spojrzałam na jego klatkę piersiową. Głupi. Głupi. Głupia sukienka, głupie prezenty, głupie wszystko.
A jeśli mnie nienawidzi? A jeśli już skończył? Nie mówił i żeby wypełnić ciszę, nagle zacząłem mówić szybko. „Nie wiedziałem, o której wrócisz. Zrobiłem obiad, ale nie jestem głodny, więc to wszystko naprawdę dla ciebie. I wyszedłem do sklepu całodobowego i wiem, że powiedziałeś, że powinienem wziąć samochód, ale nie było aż tak ciemno i potrzebowałem świeżego powietrza i kupiłem lody i to nie była dokładnie ta sama marka, ale nie mieli-”. - Wystarczy - głos Kenta był zrezygnowany.
„Po prostu idź na górę”. Wiedziałem, że lepiej się nie kłócić. Prześlizgnęłam się obok niego i skierowałam się do sypialni.
Słyszałem, jak idzie za mną, ale nie odważyłem się odwrócić. Moje serce trochę zamarło. Jego obiad będzie zimny. To mnie prawie złościło.
Weszłam do sypialni i zatrzymałam się w nogach łóżka, niechętnie odwracając się w jego stronę. – Wiesz, co robić – Jego głos był cierpliwy. „Nie utrudniaj sobie tego”. Nie mogłem na niego patrzeć.
Oczywiście, że wiedziałem. Znalazłem się w takiej sytuacji chyba po raz dziesiąty. Podeszłam do toaletki. Był mały i drewniany, pomalowany na biało w stylu shabby chic.
Miało to prawdopodobnie wyglądać po francusku. Kent powiedział, że przypomina mu to mnie. Nigdy nie mogłem zrozumieć dlaczego. Pochyliłam się nad stołem, serce waliło mi o żebra. Był energiczny, bez emocji, jak zawsze w tym momencie.
Poprawił mi sukienkę. - Nogi szerzej - Jego silna ręka zacisnęła się wokół mojej kostki, rozsuwając moje stopy. „Ile razy mam ci to powtarzać, Evo?”. Bóg.
Bóg. Dlaczego? Jaki to miało jakikolwiek sens? Dlaczego tego potrzebowałem? Dlaczego sprawiało mi to przyjemność? Jego ręka przesunęła się po mojej nodze, łydce, wewnętrznej stronie kolana, udzie i tam się zawahała. Wiedział, że jestem mokra.
Wiedział, że nic na to nie poradzę. Może by mnie tym upokorzył. Robił to już wcześniej. Dlaczego jesteś taki mokry, kotku? chcesz być lanie? To przynosi efekt przeciwny do zamierzonego, prawda? Może powinniśmy wymyślić coś innego, coś, co nie podnieca cię tak bardzo. Ale nic nie powiedział.
Wyprostował się. Jego palce spoczęły lekko na moim tyłku, a potem zniknęły. nie ruszałem się.
Ledwo oddychałem. Zamknąłem oczy i czekałem. Jego ręka opadła, szybko, mocno i mocno. Bez względu na to, ile razy to czułem, zawsze mnie to zaskakiwało. Ostry.
Pilny. Zmieniał policzki i poczułem piekący blask promieniujący po pierwszym tuzinie. Zawsze chodził w dziesiątkach. – Po prostu nie mogłeś się powstrzymać, prawda? Jego głos był leniwie rozbawiony, gdy przycisnął kciuk do mojej ciasnej dupy.
„Nie włożyłeś go?”. Skąd wiedział, co zrobiłem źle, że widziałem wtyczkę? Czułem się, jakbym został ustawiony. – Nie – powiedziałem bardzo cicho.
„Czemu nie? Chcesz, żebym to zrobił? Na pewno chcesz się pobawić swoją nową zabawką”. „Nie”, wiedziałam, że zmusi mnie do noszenia go przez czas, który wydawał się wiecznością. „Proszę. Nie chciałem tego rozpakowywać”.
On śmiał się. „Oczywiście, że tak. Zawsze to robisz. Oboje cię znamy, kotku. Nie popełniasz błędów.
Jesteś na to zajebiście bystry.”. Jego dłoń ponownie uderzyła w mój delikatny tyłek. Przycisnęłam policzek do zimnej toaletki i wciągnęłam powietrze, próbując policzyć.
Wydawało mi się, że więcej niż dwanaście. Z każdym uderzeniem powietrze było wybijane z moich płuc i zanim zdążyłam je odzyskać, ponownie dałby mi klapsa, pozostawiając mnie sapiącą. Dwa tuziny? Nie mogłem policzyć. nie mogłem myśleć.
Poczułam, jak jego dłonie chwytają moje policzki, ściskając je na tyle mocno, że westchnęłam w proteście. „Proszę. To boli!”. – Idę wziąć prysznic – westchnął.
„Nie ruszaj mięśnia”. nie ruszałem się. Słyszałem, jak idzie do łazienki, słyszałem opadające ubranie i wyobraziłem sobie jego szerokie ramiona pod strumieniem gorącej wody. Jęknęłam cicho.
Desperacko chciałem się dotknąć. Mój tyłek pulsował groźnie, jakby przypominał mi, na co zasłużyło złe zachowanie. Pęd wody. Jego wilgotne włosy.
Może sam się głaskał. Prawie tupnąłem nogą. Czułem się, jakbym tam był godzinami. Paznokcie wbijały mi się w dłonie. Kiedy wrócił, byłem w rozsypce.
Był nagi. To tylko sprawiło, że byłem bardziej mokry. „Zdejmij sukienkę. I pochyl się jeszcze raz”. Zgodziłam się, ściągając białą sukienkę przez głowę.
Wziął go ode mnie i rzucił na łóżko. Niechętnie pochyliłem się nad toaletką. Palce Kenta przesunęły się po moich plecach i wśliznęły się między nogi, dotykając mojej porcji. – Zrobiłeś to dla mnie? on zapytał. „Wszystko gładkie i ładne?”.
Walczyłam z pragnieniem odepchnięcia się od jego silnych palców. - Uhm - wymamrotałem. - Jest taki doskonały - drażnił się w jego głosie.
„Zbyt idealne, kotku”. Jego palce cofnęły się, a ja jęknęłam. „Zbyt idealne?”. "Tak." Jego głos był rzeczowy.
„Nie mogę tego zrujnować. Nie wolno. Więc myślę, że zamiast tego będę musiał pieprzyć cię w dupę”. Zacisnęłam się, gdy jego palec dotknął mojego ciasnego węzła.
Byliśmy tam tylko raz. I nie było to cudowne wspomnienie. „Ale powiedziałeś - ale my nie”.
Kent westchnął. „Wiem. Ale za bardzo się bawisz. Musisz pamiętać, kto jest kim, kotku”. Prawie wstałem.
"Ale wiem!". - Nie, nie masz - Jego głos był poważny. „Mówisz to. Odgrywasz to. Ale potem wciągasz mnie z powrotem w te gry.
Nie jesteś szefem. No, gdzie jest lubrykant?”. przełknąłem ślinę. "Nie wiem.". "Hmm." Jego palce stukały we mnie złowróżbnie.
„Może pójdziemy bez”. jęknąłem. Wiedziałem dokładnie, gdzie jest lubrykant.
Ukryłam go z tyłu szafki w łazience, mając nadzieję, że jeśli go nie zobaczy, nie przyjdzie mu do głowy, żeby go użyć. – Proszę, proszę, proszę – błagałem. „Proszę, nie zmuszaj mnie”. Wypuścił powietrze.
„Cóż, może powinienem dać ci klapsa mocniej. Dwa tuziny więcej? Jestem w dobrym nastroju, kotku. Lepiej myśl szybko. Chcesz, żebym wyruchał ten tyłek, czy dał klapsa?”. „Możesz dać mi klapsa”, powiedziałem szybko, a mój tyłek trochę zapiekł, jakbym go zdradzał.
Jego palec zsunął się w dół do mojego wyrwania i jeszcze dalej, by znaleźć moją łechtaczkę. Zataczał nim szybkie, ciasne kręgi, zmuszając moje ciało do osiągnięcia orgazmu, by w ostatniej chwili się odsunąć. – Nie – westchnąłem. "Nie? Nie!".
- Naprawdę myślisz, że w ogóle rozważę pozwolenie ci przyjść? Kent odetchnął. – Byłeś taki zły. Jego palec z powrotem znalazł się na mojej łechtaczce i ponownie potarł, szydząc ze mnie. „Nie dawanie mi tego, czego chcę. Wiesz, jakie to uczucie? Myślenie, że coś jest prawie pewne, tylko po to, by zostało ci to odebrane w ostatniej chwili?”.
Jęknęłam, gdy przycisnął czubek palca do mojej łechtaczki. Próbowałem się temu przeciwstawić. – Tak zdesperowany – mruknął.
„To dopiero początek, kotku. Będę się z tobą bawił godzinami. Naprawdę dam ci nauczkę”. Znowu mnie uderzył, przez co pochyliłam się nad cholerną toaletką i wygięłam się w łuk.
Włączył lampę, co tylko sprawiło, że poczułam się bardziej świadoma tego, jak jego oczy wędrowały po moich zaczerwienionych policzkach do ciasnej gwiazdy pomiędzy nimi. Nie mogłem powstrzymać się od płaczu przy każdym uderzeniu w tyłek. Wiedział, że nie odczuwam poważnego bólu, ale przekraczał moje granice, jakby prowokował mnie do wycofania się, użycia mojego bezpiecznego słowa.
nie zrobiłem tego. nie mogłem. Byłem zbyt mokry, zbyt chętny do zadowolenia.
Dotykał mnie bezlitośnie, doprowadzając na skraj orgazmu, a potem zostawiając bezbronną i niezdolną do przewrócenia się. Próbowałam zacisnąć nogi, żeby pozwolić na jakieś tarcie, ale za każdym razem, gdy to robiłam, jego palec sugestywnie naciskał na mój odbyt. Kiedy skończył z klapsami, postawił krzesło z toaletki przed lustrem w szafie.
"Usiądź.". Zgodziłem się, choć bolało to bardzo. – Pokonasz się dziesięć razy – powiedział.
„Nie przyjdź”. Opuścił pokój. Nie mogłam patrzeć na swoje odbicie w lustrze.
Słyszałem, jak dzwonił. Rozmowy biznesowe. Boże, jak ja go nienawidziłam! Dlaczego nie powiedziałam mu, co o nim myślę? Wszystko, co robił, było zaplanowane, przemyślane, świadome i chociaż myślałam, że uda mi się go rozgryźć, zawsze musiał udowodnić, że się mylę. Moja ręka drżąco przesunęła się w dół między nogami.
Przez kilka minut nie dotykałem się. Kiedy w końcu to zrobiłem, musiałem przygryźć wargę. Moje wyrwanie było mokre i spuchnięte, a im bardziej dupa mnie piekła, tym bardziej wydawała się mokra. Moja łechtaczka pulsowała natarczywie, domagając się uwagi.
Niewiele brakowało, żebym była bliska orgazmu. Kiedy cofnąłem palce, musiałem je ugryźć, żeby powstrzymać się od skończenia tego, co zacząłem. Dziesięć razy? Był potworem. Do czwartego musiałem mocno zacisnąć pięści.
Bałem się, że przypadkowo przewrócę się przez krawędź. Wydawało się, że to nic nie kosztuje. Wystarczy draśnięcie paznokcia. Nawet powiew wiatru za oknem. Zobaczyłem siebie w lustrze i nie mogłem patrzeć.
Zbyt zdesperowany. Głos Kenta zbliżał się, a potem znowu cichł. Przerażało mnie, kiedy był za drzwiami. Czy trwało to zbyt długo? A jeśli on wróci, a ja nie zrobię dziesięciu? Co by powiedział, a co ważniejsze, co by zrobił? Dowiedziałem się wystarczająco szybko.
Dochodziłem do siebie po dziewiątej, kiedy drzwi się otworzyły. Patrzył na mnie beznamiętnie. "Skończone?".
Mogłam skłamać. Wiedziałby. Postanowiłem być rozsądny. "Nikt nie został.". "Dobrze." Jego uśmiech był miły.
„Nie pozwól mi cię rozproszyć”. nie ruszałem się. Jego oczy przesuwały się celowo po moim mokrym od potu ciele. „Nie mamy całej nocy, kotku”. Nienawidziłam dotykać się przed nim.
Oboje o tym wiedzieliśmy i on to uwielbiał. Wierciłem się na krześle i jęknąłem cicho, gdy mój tyłek zaprotestował. Moja ręka przesunęła się między nogami. – Spójrz na mnie – powiedział Kent. nie mogłem.
nie wiem dlaczego. Sama jego obecność wystarczyła, żebym była b, a utrzymywanie kontaktu wzrokowego podczas dotykania siebie to było za dużo. To było niemożliwe. – Nie mogę – westchnąłem. „Wiesz, że nie mogę!”.
Westchnął, jakbym go rozczarowała. "Dobra. Dobra. Idź do łazienki.".
Wiedziałem, że lepiej nie pytać dlaczego. Poszedł za nim, wszedł do szafki i wydobył lubrykant. Oczywiście przez cały czas wiedział, gdzie to jest. Otoczyłem się ramionami.
„Oprzyj się o ścianę. Wypnij dupę. Rozłóż dla mnie policzki”. nie ruszałem się. Czułem się słabo.
"Kent, powiedziałeś - ". Odciął mnie. „Wiem, co powiedziałem, dziękuję.
Ruszaj się. Teraz”. Moje serce biło szybko.
Odwróciłam się do niego plecami i oparłam o zimną płytkę ściany. Powoli sięgnęłam do swojego tyłka, wbijając palce w moje zaczerwienione policzki i rozdzielając je. Poczułam tam jego palec, zimny lubrykant ślizgający się wokół mojego ciasnego węzła. To sprawiło, że mocno się zacisnąłem.
Wiedziałam, dlaczego to robi. Często mówił o tym, jak dominującą rzeczą jest seks analny, a odkąd zostawiłam jego propozycję w zawieszeniu, chciał potwierdzić, że jest moją własnością. Nigdy nie pozwoliłbym nikomu innemu traktować mnie w taki sposób, jak on, ale najwyraźniej słowa nie wystarczały. – W każdym razie to twoja wina – mówił.
„Sprawiając, że ta mała porcja jest tak idealna i ładna. Wiesz, że nie mogę się zmusić, żeby to zrujnować. — Kent.
Proszę. Nic nie zostało. Żadnych gier, mądrych słów, nienawiści, nic. Zmęczył mnie. Byliśmy tylko on i ja, moje cycki przyciśnięte do zimnej płytki, moje plecy wygięte w łuk i mój tyłek uniesiony dla niego, jakbym sama się prezentowała.
Wbijałam paznokcie w policzki, gdy jego palec wcierał lubrykant w moją ciasną dziurkę. „Zrelaksuj się, kotku". Wiedział, gdzie jesteśmy.
To był miękki punkt, punkt, w którym nie ma już ścian, ty jesteś mój, a ja jestem twój. Nie był zły. Nie był rozbawiony.
Po prostu chciał mnie przelecieć. „Wiesz, że nigdy cię nie skrzywdzę”, powiedział westchnął. „A ty chcesz tego. Głęboko.
Gdzieś poniżej tych wszystkich bzdur i makijażu. Nie martw się o nic, co? Myślisz, że kiedykolwiek popchnę cię za daleko?”. To było tak romantyczne i tak proste, jak tylko ruchanie w dupę. Poczułam, jak główka jego penisa naciska na mój węzeł i użył tak dużej ilości lubrykantu, że się poślizgnął.
nieoczekiwanie łatwo, chociaż musiałam świadomie powstrzymać się przed odcięciem się od niego. Moje paznokcie wbijały się mocniej w moje policzki. Jego ręce były na moich ramionach, na moich piersiach, rozpraszając mnie, gdy jego kutas pchał dalej i mocniej.
Oddychałam krótko sapie, starając się nie myśleć za dużo. Za pierwszym razem, kiedy spróbowaliśmy, był to bałagan, byłem zbyt zdenerwowany, ale zbyt chętny i bolało jak cholera. To było inne.
Łatwiejsze. Bardziej przygotowane. jęknął, gdy pchnął mocniej, a potem zostałem rozciągnięty wokół niego, jego ciało naparło na moje.
Nie chciałem, żeby się cofnął, ale zrobił to stopniowo, jakby mnie rozgrzewał. Nie mogłem powstrzymać dźwięków, które wydawałem a jego ręka przesunęła się do moich ust, wciskając palce. Ssałam je mocno, a on przycisnął swoje czoło do mojego ramienia. Nigdy nie czułam się tak blisko niego.
Jego wolna ręka poruszała się między moimi nogami, odnajdując moją łechtaczkę i nieustannie mnie ocierając. Moja porcja wydawała się beznadziejnie pusta i jakby chcąc to zrekompensować, stawała się coraz bardziej mokra. Ręce Kenta powędrowały na moje biodra i mocno je trzymał, gdy zaczął mnie pieprzyć. Było tak ciasno, tak intensywnie. Oddychał ciężko, a ja przycisnęłam ręce do ściany, żeby się podeprzeć.
Stało się mniej bolesne. To było gładkie, śliskie, nie tak miękkie jak zwykły seks, ale z pewną twardością, czymś takim trochę. Nie było gorzej, po prostu inaczej.
"Dotknij siebie." Jego usta były przy moim uchu. „Możesz przychodzić tyle razy, ile chcesz”. Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Moja łechtaczka była wrażliwa i zajęło mi trochę czasu wymyślenie, jak najlepiej zbudować orgazm. Nawet wtedy moje ciało nie do końca mi ufało, jakby widziało zbyt wiele krawędzi, by uwierzyć, że nadchodzi prawdziwa rzecz.
Ale przyszło. Moje palce szaleńczo krążyły po mojej łechtaczce, gdy pośpiech przedzierał się przeze mnie, sprawiając, że krzyczałam z ulgi i przyjemności. "O Boże!" jęknąłem.
To było tak intensywne, że poczułem, jak moje oczy łzawią. Przycisnęłam czoło do ściany i jęknęłam, gdy fale zalały moje ciało. Ręka Kenta opadła, by zakryć moją własną, zmuszając moje palce do ponownego przyciśnięcia mojej łechtaczki. – Zasługujesz na więcej niż jeden, prawda? Jego głos był niski i napięty.
„Kto wie, jak długo to potrwa do następnego razu?”. „Kent, Kent, proszę!”. Moje ciało nie znało lepiej.
Znowu lekkomyślnie sięgnął szczytu, przyprawiając mnie o dreszcze i skurcze. Gdyby nie Kent, upadłbym na podłogę. Zajęło mi kilka sekund, aby zdać sobie sprawę, że on też dochodzi, a jego kutas eksploduje we mnie. Usłyszałem jego długi, warczący jęk przy moim uchu, poczułem jak jego zęby wgryzają się w moje ramię. Chciałem, żeby ugryzł mocniej.
Przytulił mnie mocno, gdy przeszły nas dreszcze. nie chciałem się ruszać. Wciąż ciężko oddychałam, kiedy się poruszył, wychodząc ze mnie.
Nie puścił mnie jednak. - Tak - powiedziałam bardzo cicho i wiedziałam, że wkrótce ten haj minie i znów będę w prawdziwym świecie, niezdecydowana. Ale wiedziałam też, że to jest to, czego chcę. Czego zawsze potajemnie pragnąłem. Chodzi o to, że czasami, gdy twoje marzenia ożywają przed tobą, myślisz, że to może być jakiś miraż.
Nie chcesz biec w ich kierunku na wypadek, gdyby zniknęli. Ale Kent nie zamierzał zniknąć. "Tak?" on zapytał.
Zaprowadził mnie pod prysznic i włączył go, wciąż trzymając mnie blisko. - Tak, na to, o co prosiłeś - nie mogłem na niego spojrzeć. „Zajęło mi to wszystko, aby dodać mi odwagi, by to powiedzieć. Ale tak. Możemy się pobrać”.
Wzięłam oddech i zmusiłam się, by na niego spojrzeć. Wzruszył ramionami, ale oczy miał żywe. „Powinienem częściej pieprzyć cię w dupę”. I pocałował mnie mocno, zaborczo, jego silne palce poruszały się między moimi nogami, aż westchnęłam w jego usta.
Koniec..
Kacy zakochuje się w niewłaściwym mężczyźnie...…
🕑 6 minuty Niechęć Historie 👁 1,294To był grudzień. Jechałam do domu matki mojego narzeczonego na Boże Narodzenie, relaksująca ucieczka od naszego ruchliwego miejskiego życia. To były moje pierwsze wakacje z nimi i chciałam…
kontyntynuj Niechęć historia seksuOdwraca sytuację od swojego apodyktycznego szefa suki!…
🕑 22 minuty Niechęć Historie 👁 1,608„I myślisz, że możesz to zrobić? Nie ŚMIAŁEŚ!” Tym stwierdzeniem Lorna umieściła piłkę prosto na moim boisku. Teraz musiałem albo spełnić moją groźbę, albo słuchać, jak się…
kontyntynuj Niechęć historia seksuPorwanie prowadzi Grace do zupełnie nowego świata, o którym tylko marzyła…
🕑 50 minuty Niechęć Historie 👁 1,933Grace szła do swojego samochodu. Zajęcia skończyły się latem. Skończyła w ostatniej chwili papierkową robotę administracyjną, którą należało oddać, aby oficjalnie zakończyć semestr.…
kontyntynuj Niechęć historia seksu