Naiwna młoda kobieta pada ofiarą przystojnego drapieżnika.…
🕑 56 minuty minuty Niechęć Historie„Proszę bardzo, klasa 7” Mary-Jane lekko zadrżała, gdy odebrała księgę pamiątkową od szkolnej sekretarki. - Czy jest gdziekolwiek mogę…? Jej oczy szukały jakiejś prywatnej przestrzeni. - O tak, pokój dla gości jest dwoje drzwi dalej po prawej.
Myślę, że teraz jest pusty. Siedząca sama Mary-Jane otworzyła imponujący tom w twardej oprawie iz dziwnym niepokojem przeszła obok wstępu do zdjęć personelu. Nie mogła być nawet pewna, czy go tu znajdzie; w końcu, czego na pewno dowiedziała się o tym mężczyźnie podczas tych kilku krótkich godzin w jego towarzystwie? Była nawet niejasna, jeśli chodzi o jego imię. Czy to nie dziwne, biorąc pod uwagę znaczenie tamtej nocy w jej życiu? Noc wyryła się w jej pamięci z tak żywymi szczegółami… Wystarczyło tylko pobieżne przejrzenie kartek, by dostrzec portret, który sprawił, że jej serce zamarło.
O mój Boże, to on, to on… Pracował tutaj. Fotografia była niewystarczająca, mogła jedynie oddać część jego fizycznego wrażenia, czystą siłę jego magnetyzmu. A jednak tam był, patrząc zza kadru czarujący i cywilizowany, tak jak wydawał się w tej chwili, kiedy po raz pierwszy z nią rozmawiał. Ale to wcale nie był prawdziwy mężczyzna, tylko to, co postanowił przekazać. Przychodziły mi do głowy inne obrazy, intensywne, kolorowe, głęboko sprzeczne z tym obrazem szacunku w garniturze i krawacie.
Obrazy, które po tylu latach wciąż sprawiały, że jej serce przyspieszyło, które sprawiły, że jej seks zwilżył i delikatnie spazmował, gdy siedziała w pokoju dla gości liceum. Joseph Sadler, trener i wychowawca sportowy w Fraser High School. Przy tej jednej okazji jej wychowawca… Jej samozwańczy instruktor na przyspieszonym kursie, który, jak sobie uświadomiła, ukształtował całą jej seksualną istotę.
Do dziś każda fantazja, z którą się masturbowała, mogła być z nim związana. Każde uległe, małe dziwactwo w jej erotycznej naturze było zakorzenione w tym krótkim, szalonym spotkaniu. Przypadkowe spotkanie dla niej, proste unoszenie się na fali wydarzeń - ale z perspektywy czasu widziała, jak inaczej było dla niego.
W jego planach nie było elementu przypadku - po prostu ciche, niezwykle wprawne polowanie i chwytanie zdobyczy. Była to starsza, mądrzejsza kobieta, która mogła odgadnąć jego najskrytsze myśli w ten rewelacyjny wieczór; kto mógł sobie wyobrazić intensywność pożądania, które skłoniło go do szukania zaspokojenia tej nocy, naturę pożądania, które uczyniło ją jego idealnym łupem. Sobota, sierpień 197 Joe Sadler poprawił krawat w lustrze i spojrzał na siebie bardziej oceniająco niż zwykle.
Włosy wciąż gęste i ciemne, bez śladów siwizny, nawet na skroniach. Strukturę twarzy, która nadal mu towarzyszyła – mocne brwi, nos i linia żuchwy, które przy odrobinie staranności nadal przekazywały poczucie męskiej siły długo po tym, jak przeszedł na emeryturę. Skóra w większości napięta; owszem, lata treningu na świeżym powietrzu spowodowały lekkie pofałdowania wokół oczu i czoła, ale to tylko podkreślało jego przystojność aurą autorytetu. Pomijając całą próżność, pewnego dnia po swoich trzydziestych ósmych urodzinach nigdy nie wyglądał lepiej. To samo w sobie trochę go drażniło.
Taka twarz jak jego, stwardniały tors zakryty jedwabną koszulą – powinni teraz zarabiać na niego niezliczone tysiące. Godny koniec błyskotliwej kariery sportowej powinien był ustąpić, pośród oklasków i uroczystych kolacji, lukratywnym reklamom artykułów sportowych, produktów pod prysznic i produktów do golenia. Jaką różnicę robi mecz. Jeden zgniatający kości faul.
Jedna kontuzja kolana rozrywająca chrząstkę, która położyła kres bóstwu sportu. Sen zniknął w ułamku sekundy. Trener zapaśników w liceum, to był teraz jego los w życiu. Trzeba przyznać, że w szanowanej placówce oświatowej doładowywał mu pensję tylko po to, by go tam zatrzymać.
Pomaganie trzeźwym uczniom w zdobyciu stypendiów sportowych, z których jeden od czasu do czasu osiąga ocenę jako profesjonalista. I to była jego „satysfakcja z pracy”. – Hej, ten dzieciak z Foster mógłby zaliczyć drużynę olimpijską, sprawia, że jesteś dumny, co? Cierpiał na to i tuzin innych głupkowatych uwag poprzedniej nocy, na zupełnie nieoczekiwanym przyjęciu urodzinowym zorganizowanym przez jego siostrę. Cały wieczór był otoczony członkami rodziny i przyjaciółmi z czasów college'u, których rozmowa wahała się od stylów grillowania po edukację ich bachorów.
Prawdę mówiąc, jedynym gościem, którego powitał, był Arnold Venkman, prawnik od rozwodów i prawdziwy przyjaciel, człowiek, który ocalił swoją dumę i przynajmniej część swojego dobytku podczas niedawnego ostrego postępowania z Angelą. Reszta mogła pójść do piekła i zabrać ze sobą swoje zielone, podmiejskie samozadowolenie. Nie, jedyne przyjęcie, którym Joe był zainteresowany, odbyło się dziś wieczorem. Prawdziwa uroczystość urodzinowa, która dostarczyłaby mu tyle przyjemności, by wydobyć z jego ust posmak porażki poprzedniego wieczoru.
Miejsce było przygotowane, gospodarz wyglądał jak najlepiej. Brakowało tylko jednego gościa specjalnego, z którym właściwie wprowadzi swój rok. Pomyślał, że wyjdzie z domu w tym samym czasie co on, kierując się do jakiegoś miejsca, takiego jak The Butterfly Suite w Sterling Heights – tak, on też uczyni to swoim celem. Nie miała pojęcia, jaki zwrot przyniesie jej wieczór, o jej ekskluzywnym zaproszeniu na uroczystość Joego.
Ale to zapewni - zapewni mu jedną słodką rozrywkę, zanim znów zobaczy swój dom. Kimkolwiek była. Joe rozejrzał się po domu, aby upewnić się, że wszystko jest gotowe - subtelne oświetlenie, butelka olejku dla dzieci położona na nocnym stoliku i, co najważniejsze na drugą część nocy, mały chemiczny odżywka w pogotowiu.
jadalnia. Opłaciło się mieć kontakty w świecie sportu zawodowego. Wziął kluczyki do samochodu, zatrzasnął za sobą drzwi i wyruszył, by złapać motyla. Mary-Jane Dodds podeszła do drzwi wejściowych Pammie i zobaczyła, że jej własne podekscytowanie odbija się na twarzy jej przyjaciółki; tak samo było za każdym razem, gdy planowali wieczór w najgorętszym nocnym klubie w Macomb County. - Hej, zastanawiałem się, gdzie byłeś, taksówka musi być… M-J, wyglądasz niesamowicie! Mary-Jane spuściła oczy i położyła się do łóżka.
Zanim wyszła, dokładnie przejrzała się przed dużym lustrem swojej mamy, poeksperymentowała z kilkoma kręceniami na wybiegu, czując dreszcz na widok odbitej przed nią pięknej młodej kobiety. A jednak wciąż ją dziwiło, że ktoś inny dodawał słowa do tej samej nieskromnej myśli. – Nie, naprawdę – zachwyciła się Pammie, wpatrując się w nią, gdy weszła do domu – wyglądasz fantastycznie! Skąd masz tę sukienkę? 'Podoba Ci się to?' Mary-Jane przygryzła wargę i starała się ukryć zadowolenie z siebie z powodu zwiewnego szyfonu, który tak lekko okrywał jej ciało.
– To dwuczęściowy. Znalazłem go w zeszłym tygodniu w Gantos - kosztowało mnie dwumiesięczne kieszonkowe! Przysięgam, że to najdroższa rzecz, jaką kiedykolwiek kupiłem! Rozpromieniła się z zawstydzoną przyjemnością. - Boże, było warto! – wykrzyknęła Pammie, odzwierciedlając dziewczęcy zachwyt Mary-Jane.
„Wyglądasz tak seksownie… I uwielbiam to, co zrobiłeś ze swoimi włosami, wyglądają tak dobrze upięte w ten sposób - jesteś księżniczką! Jestem taki zazdrosny! Twarz Mary-Jane płonęła na pochwałę Pammie. To nie było tak, że jej przyjaciółka była tego wieczoru głodna męskich spojrzeń, z kaskadą blond włosów i smukłą sylwetką, oddzieloną połyskującą, niebieską sukienką w stylu disco. Wszystko to sprawiło, że wylewny wybuch stał się bardziej satysfakcjonujący. Ale z tyłu taksówki, gdy przejechali kilka krótkich mil do miejsca, Pammie podeszła do niej z wyrazem udawanej troski na twarzy. – A teraz spójrz, mam nadzieję, że nie będziesz dziś wieczorem jak ścienna.
„Nie jestem kwietnikiem!” Mary-Jane zaprotestowała ze śmiechem. „Ja po prostu… lubię czasem posiedzieć i chłonąć atmosferę…” „Nie możesz wyjść tak dobrze i kręcić się gdzieś w kącie” – upierała się jej przyjaciółka. — Wybieramy się do Apartamentu Motyli. Musisz… no… trochę zatrzepotać! – Ale jesteś o wiele lepszym tancerzem niż ja. Czuję się taki skrępowany! Pammie przewróciła oczami.
„W twoim tańcu nie ma nic złego! I żaden facet patrzący na ciebie dziś na parkiecie nie będzie się martwił o twoje ruchy dyskotekowe, uwierz mi! Objęła ramieniem ramię Mary-Jane i uścisnęła ją żartobliwie. – Daj spokój, nie chcesz spróbować poznać tego wyjątkowego kogoś? — No… może — odpowiedziała z powątpiewaniem Mary-Jane. Ta myśl nie była nieprzyjemna, a Suita motylkowa była rajem dla uroczych facetów, ale jej romantyczne wyobrażenia nigdy nie posunęły się daleko w rzeczywistość, nawet tam. Za każdym razem, gdy jakiś chłopak do niej przemawiał, jej naturalna wstydliwość pojawiała się i wydawał się tracić zainteresowanie.
Po prostu wydawało się, że łatwiej jest patrzeć – cieszyć się tym, co męskie piękno było na wystawie – a potem wracać do domu bez żadnych społecznych niezręczności. Pammie upierała się jowialnie. – Daj spokój, M-J, nie spraw, żebym czuł się tu jak świr. Nie możesz mi powiedzieć, kiedy wychodzimy, że nie masz żadnych… no wiesz… fantazji. Jej głos znacząco opadł na ostatnie słowo, sugerując, że miała na myśli coś więcej niż długotrwały pocałunek na dobranoc.
Mary-Jane poczuła ucisk w piersi. Pammie byłaby zdumiona nocnymi lotami wyobraźni, na które czasami sobie pozwalała. Wiedziała, co to znaczy dotykać siebie i od jakiegoś czasu regularnie oddawała się takim praktykom. Że odkryła, jakie wspaniałe doznania można odczuwać, badając jej własne ciało.
Albo, że tak często, gdy podejmowała te poszukiwania, jej myśli były karmione szczególnie dobrze sfatygowaną książką, teraz bezpiecznie zamkniętą w jej pamiętniku. Odkryła powieść dwa lata wcześniej, przeglądając pudło poszarpanych książek w miejscowej wyprzedaży garażowej. Leżał haniebnie na dnie pudełka, ukrywając tandetny szkic nagiej i niespokojnej młodej kobiety z przedniej okładki, dopóki Mary-Jane nie wyjęła go i przerzuciła kartki.
Naruszenie fioletu było pożądliwie wyzyskującą fikcją erotyczną, której słowa odstraszyły ją i zafascynowały na tyle, że skłoniła ją do zakupu go za pięćdziesiąt centów od mężczyzny w średnim wieku, który przyglądał się jej z zaciekawieniem, gdy wręczała pieniądze. W domu pochłaniała historię, niepokojącą opowieść o tym, jak studentka Violet została zwabiona przez starszego chłopaka do odległej chatki nad jeziorem, gdzie stała się niechętnym źródłem cielesnych przyjemności dla niego i grupy jego przyjaciół. Książka opowiadała z przerażającymi szczegółami coraz bardziej rozpustne akty, jakim bohaterka była poddawana podczas długiego, wyczerpującego weekendu. Mary-Jane wiedziała, że powinna być zbulwersowana nieuzasadnionymi opisami sytuacji seksualnej biednej Violet, ale prymitywne słowa i żywe obrazy wiele razy ją odciągały, a zdeprawowane działania męskich bohaterów zostały w jakiś sposób włączone do jej nocnych myśli, gdy dotykała palcami.
między jej udami. Naprawdę głupie - te fantazje były ogromną ucieczką od nieokreślonego poczucia romansu, które czuła, gdy spoglądała na mężczyzn w dyskotekowych światłach; takie myśli były przeznaczone wyłącznie dla jej sypialni, uporządkowane w jakimś tajemnym zakątku jej umysłu wyłącznie do prywatnego użytku. Nie miały żadnego związku z wydarzeniami z jej prawdziwego życia; była pewna, że nigdy nie spotkała żadnego mężczyzny podobnego do bohaterów powieści.
„Cóż, naprawdę nie wiem”, odpowiedziała w końcu, wzruszając ramionami związane z fantazją zapytanie przyjaciółki, nie patrząc jej w oczy. Pammie potrząsnęła głową z rozbawieniem. – Mój Boże, nic dziwnego, że mój tata uważa, że jesteś taki rozsądny. Nie sądzę, żeby pozwolił mi wyjść, gdyby nie wiedział, że jesteś ze mną. Taksówka zatrzymała się tuż przed głównym wejściem do apartamentu Butterfly.
Pammie wręczyła mi bilet i uśmiechnęła się do Mary-Jane w nagłym dreszczu podniecenia. „Oto jesteśmy… Czas na imprezę”. Na zewnątrz klubu panował gwar uczniów liceum i college'u, gotowych do zjedzenia ostatnich kilku tygodni łagodnej, późnej letniej przerwy. Zadbani, dobrze sytuowani młodzi profesjonaliści również ustawiali się w kolejce - czarujące, niedoszłe królowe dyskotek i mężczyźni w eleganckich garniturach, wszyscy używali rygorystycznego dress code'u The Butterfly Suite jako wymówki, by oddać się swoim najdroższym gustom. Oczy Mary-Jane wpatrywały się w bardziej uderzające kobiece ubrania, które pokazywały się na pokazach, i raczej dyskretniej przyglądały się selekcji mężczyzn, gdy ona i Pammie przechodziły przez klubowe foyer do jego olśniewającego wnętrza.
Dyskotekowe światła wirowały szaleńczo, lustrzane kule rozbijały promienie na setki iskier, które pływały po parkiecie. Funkytown firmy Lipps Inc. już przyciągało ludzi ze swoich stołów.
W całym lokalu panowała płynność i oczy Mary-Jane przeskakiwały z jednego przystojnego patrona klubu na drugiego, gdy szła za Pammie w kierunku baru. Zamówili koniki polne i zabrali je do odosobnionego stołu, gdzie mogli chichotać z bardziej desperackich wysiłków tanecznych na pokazach i wymieniać poglądy, z których mężczyźni byli najbardziej atrakcyjni. Mary-Jane otarła usta zielonym płynem, by w pełni cieszyć się smakiem miętowego likieru na języku. Po początkowych dreszczach oczekiwania poczuła, jak przesiąka przez nią atmosfera i alkohol i odprężyła się do wieczora.
Muzyka była gorąca, faceci byli ładni, a ona była ze swoją najlepszą przyjaciółką w najmodniejszym klubie poza Nowym Jorkiem. Nic więcej nie było potrzebne do dobrej nocy. Więc gdyby „ktoś specjalny” Pammie przyszedł, żeby ją zwalić z nóg, cóż, to byłby tylko bonus. Joe wjechał swoim lamborghini na parking The Butterfly Suite około dziewiątej, zatrzymując się na benzynę. Pomyślał, zamykając samochód, w klubie zapełni się kusząca gama atrakcyjnie ubranych kobiet: sekretarki uwolnione od biurowych ograniczeń na weekend z diabłem, pełne tańców, cheerleaderki z college'u, teraz wystrojone ze swojej dyskotekowej garderoby.
i tak, uczennice z liceum, które dopiero zaczynają flirtować z kobiecością… I po raz pierwszy od lat Joe poczuł, że może swobodnie cieszyć się tym wszystkim. Jego kilka smutnych lat spędzonych z żoną – co sprawiło, że pomyślał, że małżeństwo to dobry pomysł? - nauczył go trudności z okiełznaniem szalejącego popędu seksualnego. Przez wszystkie pieprzone lata jego wczesnego kawalerstwa nie stanowiło to problemu; kontuzja kolana uniemożliwiła mu zaspokojenie libido tak szeroko, jakby był wschodzącą gwiazdą sportu, ale jego naturalne cechy i pewność siebie otworzyły jednak wiele możliwości seksualnych i chciwie je wykorzystał.
Jednak łoże małżeńskie nałożyło ograniczenia, na które szalały wszystkie jego instynkty; jego próby monogamii upadły w ciągu roku, ale ze względu na dyskrecję, z jaką kontrolował swoje pragnienie seksualne, minęły kolejne trzy, zanim odkryto jedną z jego niewierności. Oddzielony od Angeli, został ponownie przygotowany, by dać upust swojemu wygłodniałemu apetytowi seksualnemu, ale Arnold Venkman błagał go, by trzymał swoje zachcianki w ryzach do czasu zakończenia postępowania rozwodowego. Joe przez kolejny rok prowadził swoje cielesne czynności ukradkiem, jeżdżąc przez linię stanową w weekendy, żeby móc pieprzyć dziewczyny z college'u na kampusach oddalonych od domu lub rezerwować pokoje w hotelach poza miastem i ukradkiem przekazywać szczegóły kelnerkom.
gdzie mogli później dołączyć do niego na wyczerpującą noc jego wymagającej uwagi seksualnej. Zdarzały się też pyszne wieczory, kiedy grał szybko i luźno za radą Arnolda; jak ta noc, kiedy wymieniał coraz bardziej naładowane pożądaniem spojrzenia z młodą żoną wicedyrektora podczas wieczornego wieczoru dla personelu liceum Fraser. W końcu Joe i kobieta, o której mowa, taktownie odeszli od stołu i zebrali się ponownie w męskiej toalecie; myśl, że mąż dalej pijany raczył kolegów swoimi przemyśleniami na temat reformy edukacji, podczas gdy Joe był zaledwie kilka metrów dalej w toalecie, wbity do jąder wewnątrz jęczącej żony mężczyzny, wywołała uśmiech na jego ustach, nawet gdy się zbliżył Główne wejście do apartamentu Butterfly. Joe uśmiechnął się przelotnie z innego powodu.
W wieku trzydziestu ośmiu lat znów był samotny, a cały sąd rozwodowy utrudniał i ograniczał jego seksualne pogoń za sobą. Prawnicy jego żony zostali przynajmniej częściowo odepchnięci, więc nadal był właścicielem swojego szybkiego samochodu i kawalerskiego mieszkania. Przygotowując się do tego dnia, trenował swoją drogę powrotną do szczytu sprawności i, gdy zapłacił za drogę do wirujących świateł i dudniącego rytmu klubu, czuł w sobie puls własnej siły życiowej. Bezwład jego przyjęcia urodzinowego został całkowicie rozwiany; wyszedł dziś wieczorem, aby udowodnić, że żyje.
Dla Joe powietrze w The Butterfly Suite było niemal statyczne z seksualną energią. Spektakularne kobiety w szpilkach i zawiniętych sukienkach bez ramiączek przyglądały się mężczyznom przy koktajlach lub śmiało kołysały się na parkiecie do nocnej gorączki. W barze zapłacił za whisky i wodę sodową i nonszalancko wyruszył po klubie. Wieczór dopiero się zaczynał, a on miał mnóstwo czasu na znalezienie odpowiedniej dziewczyny.
Był to luksus związany z jego poziomem atrakcyjności w połączeniu z pewnością siebie – coś, co udawał jako młody człowiek, ale co teraz przesiąkło jego sposobem myślenia. Inni mężczyźni, nawet przystojni, zadowalali się tym, kto reagował przychylnie na ich zaloty - wracali do domu z blondynką, gdy woleli brunetkę, zadowalali się dziewczyną z lekką aurą desperacji, gdy naprawdę chcieli mieć w środku majtki jej seksownie pewnej przyjaciółki. Joe pamiętał, że musiał dokonać kilku takich wyborów; rozważył opcje, dokonał wyboru w oparciu o dokładnie to, czego pragnął każdego wieczoru i zwykle przed północą jego kutas wsuwał się i wysuwał z mokrej cipki tego wyboru. Na przykład dzisiejszego wieczoru nie miał ochoty na wyrafinowanie, ani towarzyskie, ani seksualne.
Mógł na pierwszy rzut oka dostrzec smukłych, bogatych zawodowców i nadąsane dziewczyny z college'u, widział liczne delikatne lub wyprofilowane kobiece kształty, które z chęcią przyniósłby do swojego łóżka innej nocy. Jednak czarujący ludzie z towarzystwa i błyszczące syreny dyskotekowe mogli odejść z kimkolwiek chcieli. Ta noc wymagała czegoś godnego tej okazji.
Nawoływał do niewinności, absolutnej czystości. Czysta strona, na której można bazgrać. Spędził dobre pół godziny włócząc się swobodnie po klubie, zanim ją zobaczył. Mary-Jane popijała swojego drugiego konika polnego i zajrzała do tańczącego tłumu, aby zobaczyć, czy zdoła wyśledzić Pammie. Kiedy jej przyjaciółkę poproszono do tańca jakieś dwadzieścia minut wcześniej, przyszło jej do głowy, że porzucenie może być jej losem; Chociaż kochała Pammie, wiedziała, że lojalność jej towarzyszki nie przeważy uroku każdego w połowie atrakcyjnego chłopca w taki wieczór jak ten.
Nie miała tego za złe dziewczynie; była całkowicie zadowolona z siedzenia i obserwowania, podczas gdy Pammie tańczyła i flirtowała całą noc. Obserwowanie mężczyzn, czasem szczere fotografowanie ich w pobliskim parku lub nad jeziorem w pełni lata, było rozrywką Mary-Jane od wczesnych lat nastoletnich; uwielbiała studiować misternie wyrzeźbione rysy twarzy lub falowanie umięśnionego torsu, gdy mężczyzna szedł nurkować. Ale jej myśli nigdy nie wybiegały daleko poza czysto estetykę. Pewnie, że umawiała się z chłopcami i było jedno niezdarne spotkanie na tylnym siedzeniu samochodu z osiłkiem futbolowym z liceum.
Facet, o którym mowa, okazał się równie niezdarny, jak był podekscytowany. Jej piersi były przez chwilę pieszczone przez cienki materiał jej bluzki, a on wykonał kilka suchych garbów w ubraniu; była zaintrygowana wybrzuszeniem w kroku jego dżinsów, kiedy to zrobił. Jego podniecenie wzrosło jednak tak intensywnie, że wydawało się, że wpadł w jakąś formę ataku, podczas którego stracił kontrolę nad całym ciałem i zaczął drżeć i krzyczeć niespójnie.
Dopiero potem, gdy wymamrotał nikczemnie i odwiózł ją do domu, zdała sobie sprawę, że wytryskał we własnych spodniach. Nadrzędnym wspomnieniem było głębokie zażenowanie. Czuła, że patrzenie ma swoje przyjemności, bez możliwości całkowitego umartwienia.
Patrząc na mężczyzn takich jak on… Uwaga Mary-Jane przelatywała jak ptak od jednego faceta do drugiego, ale spoczęła na raczej starszym mężczyźnie w świeżym, ciemnym granatowym garniturze, tym, który dryfował z wyraźną obojętnością wśród stoły w jej sekcji klubu. Zatrzymał się na skraju parkietu i spokojnie patrzył przez pokój, popijając cicho ze swojej szklanki. Mając ponad sześć stóp wzrostu, z warstwowymi, kruczoczarnymi włosami i silnymi, klasycznie przystojnymi rysami, wydawał się ucieleśnieniem tego, co Mary-Jane uważała za atrakcyjne w płci przeciwnej.
Ubrania, które miał na sobie, nadawały mu klasę bez afektacji i sugerowały imponującą sylwetkę leżącą pod spodem. Już sam sposób, w jaki się poruszał, sugerował w sposób dorozumiany, że jest właścicielem tego miejsca. Stwierdziła, że się gapi; dopiero kiedy się odwrócił i jego wzrok przesunął się po niej, odwróciła wzrok.
Czy widział jej spojrzenie? Nie mogła być pewna, ale chwilę później zaryzykowała kolejne ukradkowe spojrzenie, by znaleźć go wciąż przyglądającego się kołyszącym się na podłodze masom. - Cześć… Mary-Jane odwróciła się i podniosła wzrok, by zobaczyć unoszącego się nad nią wysokiego, jasnowłosego chłopca, niewiele starszego od niej. Miał szerokie ramiona i masywną sylwetkę typu sportowego i pasował niewygodnie do garnituru, który miał na sobie.
- Zastanawiałem się - chciałbyś zatańczyć? Jego ciężar przeniósł się nieznacznie z jednej stopy na drugą. Mary-Jane natychmiast zaraziła się jego nieufnością i usłyszała, jak sama odpowiada. – Nie, przepraszam, tylko czekam na przyjaciela. Ale dzięki.' Odwróciła wzrok od jego zmiażdżonego spojrzenia i czekała, aż mruknął przepraszająco i oddalił się tam, skąd przybył. Właściwie był całkiem przystojny, przyszło jej do głowy, ale myśl o porozmawianiu z nim podczas tańca była bardziej kłopotliwa, niż była w stanie sobie z tym poradzić.
W defensywie podniosła szklankę do ust i spojrzała w stronę parkietu. Zauważyła, że uprzejmy starszy mężczyzna poszedł dalej… O Boże, tak, pomyślał Joe, jesteś dokładnie tym, czego pragnę. I już mnie zauważyłeś.
Stał w cieniu jednej z wielkich kolumn klubu i nadal obserwował nowy obiekt swojej żądzy z dala od jej linii oczu. Poczuł znajome mrowienie podniecenia w mosznie, które towarzyszyło nabyciu celu do pieprzenia. Dziewczyna przy stole była drobna, miała drobne, ładne rysy i naiwną aurę, dzięki której, o ile mógł być pewien, nadal była w liceum. Już samo to sprawiło, że zadrżał w środku z dreszczyku zakazanego.
W jej stroju było wyrafinowanie dorosłej kobiety; Jej top był wiązany na spaghetti, odsłaniający jej gładkie ramiona i ramiona, i był wykonany z delikatnego, beżowego szyfonu – nieprzezroczystego, ale tak przejrzystego, że przylegał do krzywizn jej młodych piersi, jakby był przezroczysty. Wzór ciemnobrązowych kwiatów dodawał skromności linii biustu. Podobnie zwiewny materiał jej spódnicy muskał lekko jej nagie nogi, gdy przesuwała się na siedzeniu, a te odważnie wysokie obcasy doskonale podkreślały jej piękne podbicia. Jej luźne, popielate loki były upięte, z małymi kosmykami włosów umiejętnie skręconymi w dół wokół jej twarzy i szyi.
Teraz był to ktoś, kto wiedział, jak najlepiej wykorzystać siebie. Jej zachowanie opowiadało jednak inną historię. Jej postawa, sposób, w jaki poruszała się na swoim miejscu, nieśmiałość jej kontaktu wzrokowego, wszystko to czyniło z niej niewinną dziewczynę. Joe patrzył, jak potrząsa głową w odpowiedzi na zbliżanie się dobrze zaprezentowanego, ale nadgorliwego młodego byka – to była druga odmowa, którą wydała w ciągu dziesięciu minut – w ten sam nieśmiały sposób.
Był pewien, że ta dziewczyna jeszcze nie doświadczyła, jak kutas w niej pompuje. A jednak wiedziała, jak dobrze wygląda; być może nie była pyszona ani zaabsorbowana sobą, jak niektóre inne dziewczyny tamtego wieczoru, ale była w pełni świadoma tego, ile głów obracała i och, czy to jej się podobało, bez względu na nerwowy język jej ciała. Niezupełnie przypadkowy kucyk, który przyciąga pszczoły do swojego miodu, a następnie grzecznie je odgania. Ta ładna młoda istota siedziała w dyskotekowej zadumie, śpiewając cicho do muzyki, która rozbrzmiewała w klubie. Niebo - musi brakować anioła… Joe pociągnął łyk swojego drinka, potem wyszedł z cienia kolumny i podszedł do niej.
Czas sprowadzić tego anioła na ziemię. 'Dobry wieczór.' Mary-Jane była zaskoczona tym głosem, głosem, który miał w sobie całą pewność, której brakowało jej innym potencjalnym ślicznotkom. Znowu spojrzała w górę, a on tam był, jego szeroka, nieskazitelnie odziana sylwetka górowała nad nią.
Jej serce łomotało, gdy rozpoznała obiekt jej niedawnego badania. Miał całą naturalną atrakcyjność, o której początkowo myślała, a dojrzała pewność siebie, z jaką się do niej zwracał, potęgowała ją. – Teraz mam nadzieję, że jeśli poproszę cię do tańca, nie zestrzelisz mnie tak, jak tych innych facetów. Uśmiechnął się do niej z ciepłą samooceną i wyciągnął zachęcającą dłoń. Nie myślała odmówić.
To była najbardziej naturalna reakcja na świecie, gdy włożyła jej rękę w jego rękę i pozwoliła mu wyprowadzić ją z siedzenia, nawet jeśli wbijała się do nasady włosów, gdy to robiła, nawet jeśli jej akceptująca dłoń drżała. – Nie jestem zbyt dobrą tancerką – powiedziała przepraszająco, a całe jej ciało rozgrzało się pod wpływem ciepła jego spojrzenia. „W takim razie masz kłopoty, jestem John Travolta, kiedy tam jestem”, uśmiechnął się. Zachichotała z dreszczykiem nieśmiałej rozkoszy i pozwoliła swojej wspaniałej, czarującej nowej znajomości poprowadzić ją na parkiet, studiując cały czas, by nie potknąć się o pięty. Czuła, jak kręci jej się głowa, częściowo z powodu działania drugiego konika polnego i wiru świateł, w którym się zanurzała, a częściowo z przerażającego podniecenia, gdy została porwana przez mężczyznę, którego tak bardzo podziwiała.
Melodia Tavares ustępowała miejsca Strawberry Letter 23 The Johnston Brothers i po początkowych napiętych sekundach odprężyła się w rytm muzyki, jakby zatłoczone przypływy i odpływy tej przestrzeni były jej drugim domem. To jej nowy towarzysz sprawił, że wszystko było takie proste, z jego dyskretnymi ruchami na parkiecie i delikatnym humorem w oczach. Tańcząc na stopę od niego, poczuła się uniesiona przez uspokajający sposób, w jaki się do niej uśmiechnął i wpadł w ten sam swobodny ruch. Spojrzała na niego, w końcu przyglądając się tym silnym, czystym rysom, które były jeszcze bardziej seksowne dzięki jego modnemu zarostowi o piątej.
To było wszystko, co mogła zrobić, żeby nie zdradzić swojej młodości w głupim, szkolnym uśmiechu. 'Jak masz na imię?' – spytał, obmył ją świeży cytrus jego płynu po goleniu, gdy pochylił się tak, że ich twarze prawie się zetknęły. – Mary-Jane, ale wszyscy nazywają mnie po prostu M-J. Jej nos przypadkowo musnął jego policzek, gdy niewinnie wsunęła się na jego ucho, i poczuła, jak przebiega ją zachwycony dreszcz.
– Cóż, cieszę się, że mogę cię poznać, M-J. Jestem Joe. 'Cześć.' Zdecydowała się na to, by nie migotać, gdy odpowiadała.
Każde słowo z jego ust świadczyło, że jest takim dżentelmenem; żaden chłopiec w jej wieku nigdy nie przemówił do niej z tak niewymuszonym urokiem. Gdyby tylko Pammie mogła ją zobaczyć… - Więc idziesz do college'u blisko tutaj? – Jeszcze nie, jesienią zaczynam studia. „A teraz daj spokój — jesteś zbyt elegancki i kosmopolityczny, żeby dopiero co skończyć liceum!” powiedział z ujmującym uśmiechem.
Wydała to, co uważała za bardzo nieklasyczny chichot na jego komplement. Czy naprawdę otrząsnęła się z licealnej atmosfery, którą Pammie upierała, że nadal jej się trzyma? — Dokuczasz mi — zaśmiała się. – Mam dopiero osiemnaście lat! Wyznawał dalsze udawane niedowierzanie, aż zaczęła grzebać w słowach w swoim zakłopotaniu i zmieniła temat, by zapytać, co zrobił. – Och, uczę w Fraser High – powiedział jej. „Jestem trenerem zapaśniczym…” O rany, pomyślała, walcząc z głupim chichotem, który bulgotał w jej wnętrzu.
Był prawie wyrzucony, gdy wspomniał o swojej pracy, a jednak brzmiało to tak cudownie seksownie. Dlaczego nie mógł uczyć w mojej szkole? zastanawiała się, śmiejąc się w duchu z własnego sekretnego życzenia. Ale wtedy oczywiście nie tańczyłaby z nim teraz… O tak, pomyślał Joe. Właśnie skończył osiemnaście lat, prawie nie opuścił liceum. Bardziej dziewczyną niż kobietą – dokładnie tak, jak sobie wyobrażał.
I nie mógł lepiej odpowiedzieć na jego zaloty. W przypadku doświadczonych kobiet połączenie dowcipu i insynuacji było najskuteczniejsze, ale jego skromny urok miłego faceta działał tutaj lepiej. A odniesienie do jego pracy, czasem najlepiej nieumiejętne, przynosiło ten sam pożądany efekt.
Widział, jak młoda Mary-Jane promienieje dumą, że widziano ją z nim tańczącą. Obserwował dziewczęcy uśmiech, który igrał na jej zuchwałych rysach, obserwował, jak pajęczyna jej bluzki śledzi jej słodkie ciało, gdy kołysze się w rytm muzyki. Obraz niewinności, z odrobiną seksualnej ciekawości wyłaniającej się na powierzchnię. Joe wyobraził sobie tę szczupłą, młodą postać, tak dokuczliwie sugerowaną przez bluzkę i spódnicę dziewczyny.
Miał nagły, żywy obraz jej, pozbawionej wszystkich szwów, które nosiła, klęczącej na czworakach i wstrząśniętej, gdy została energicznie wyruchana na jego łóżku. Ta myśl zwiększyła jego puls, sprawiła, że krew przepłynęła przez niego, ładując jego penisa, gdy tańczył naprzeciwko niej. W jego myślach pojawiła się lekkomyślność, dzika i wyzwalająca.
Urzeczywistniłby obraz, ale musiał to zrobić. Tak, mógł zaproponować przyszłą randkę, nie spiesząc się, by ją uwieść. Ale pożądanie seksualne w nim krzyczało; pragnął jej tej nocy, chciał, żeby jej krągłe, małe ciałko z liceum bardzo mocno wbiło się w jego penisa.
Więc ostrożność musiałaby się obejść. Odciągnie ją od klubu, pokona jej opór i zabierze ją tak, jak tylko zapragnie. A jeśli nadal będzie się opierać… i tak by ją zabrał. Głowa Mary-Jane wirowała, gdy wydarzenia przybrały obrót w mgiełce dyskotekowych świateł.
Piosenka Johnston Brothers połączyła się w utwór Donna Summer i poczuła ulgę, gdy jej partner zasygnalizował, że odetchną. Odprowadził ją delikatnie z miejsca do tańca z powrotem do jej stołu, wysuwając krzesło, żeby mogła usiąść. – Pozwól, że przyniosę ci kolejnego drinka. Co masz?' – Konik polny – odpowiedziała tak skromnie, jak to tylko możliwe, mając nadzieję, że jej wybór nie zabrzmiał dziewczęco głupio.
Odprężyła się na krześle, podczas gdy on przyniósł drinki z baru, pławiąc się w jej nowej, nieoczekiwanej przygodzie. W przyszłym tygodniu to ona będzie miała historię do opowiedzenia, kiedy spotka się z Pammie. - Był baaaardzo przystojny, nie mogę ci powiedzieć… Nie chłopiec, prawdziwy mężczyzna - ale dżentelmen - zabawny, uprzejmy i czarujący… I jest nauczycielem! Jej przyjaciółka byłaby z szeroko otwartymi oczami i prawie krzyczała z plotkarskiej radości, gdy trzymali się razem i rozpływali w entuzjastycznym chichocie. „Wyrafinowany napój dla wyrafinowanej damy”. Joe wrócił i ułożył się z nią przytulnie przy stole, gdy popijali drinki.
Poczuła dalsze drżenie w podbrzuszu na jej odnowioną bliskość do niego. – A więc – powiedział z taką samą zrelaksowaną miną jak poprzednio – w jaki sposób taka śliczna dziewczyna jak ty siedzi tu solo? „Och, jestem tu z moją przyjaciółką Pammie”, wyjaśniła, „tylko ona gdzieś zniknęła. Ona to robi.
– Co, porzuciła cię na cały wieczór? – zapytał Joe głosem pełnym udawanego oburzenia. „To nie jej wina, po prostu lubi tańczyć, a potem daje się ponieść emocjom. Podobno dziś wieczorem powinnam się u niej zatrzymać, ale jeśli znowu się nie pojawi, po prostu pójdę do domu. - No cóż, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, by w międzyczasie zostać ze mną. Znowu się roześmiała.
'Zupełnie nie. Twoja firma jest bardzo mile widziana. Spojrzała na niego nieśmiało nad swoim drinkiem. Łatwo było rozmawiać z Joe; był zrelaksowany i bezpretensjonalny, pomimo wszystkich swoich pięknych cech fizycznych, i zaczął ją przyciągać – w życiu domowym, muzyce, aspiracjach na studiach… Jego obecność była odurzająca, chociaż prawdopodobnie miało to związek z bananowymi daiquiri, które nakłonił ją do zaakceptowania. „Musisz spróbować, mogę tylko powiedzieć, że ci się spodoba…” I zrobiła.
Nie pamiętała, żeby wcześniej tyle piła i rozkoszowała się alkoholowym szumem. To tylko ulepszyło wrażenia z rozmowy z jej nowym towarzyszem. Joe lubił postępy, ale czuł potrzebę pośpieszenia ich. Mały pajac nie spodziewał się domu i został wygodnie opuszczony przez swoją dziewczynę. Z drugiej strony ta sama dziewczyna mogła w każdej chwili wrócić i skomplikować sytuację.
Dodatkowy drink, którym podał Mary-Jane, powinien był wystarczająco wytrącić ją z równowagi. Czas na kolejny ruch. – Słuchaj, M-J… – Spojrzał na zegarek.
„Prowadzę rano przedsezonową sesję treningową – naprawdę powinienem niedługo wysiąść. Czy mogę cię podwieźć do domu? Twoja przyjaciółka się nie pojawiła… Patrzył, jak jej twarz rozjaśnia się z podekscytowanej wdzięczności. 'To naprawdę miło z twojej strony! Nie chcę jednak, żebyś zszedł sobie z drogi, mieszkam w Clinton Township… - W ogóle niedaleko ode mnie - powiedział, a jego członek znów zaczął sztywnieć.
– Zaufaj mi, nie będzie żadnych kłopotów. Mary-Jane nie miała skrupułów przed opuszczeniem klubu bez Pammie; zbyt dobrze znała swoją przyjaciółkę, żeby cierpieć na jakiekolwiek poważne wyrzuty sumienia. Z pewnością Pammie zachęciłaby ją do zaakceptowania rycerskości tak dobrze wychowanego i przystojnego dżentelmena. Niepewnie przeciskała się przez imprezowy tłum, ale dopiero kiedy wyszła na chłód nocy, jej spożycie alkoholu naprawdę ją dopadło. Joe złapał ją i przytrzymał, gdy potknęła się na asfalcie, po czym poprowadził ją pieczołowicie na parking i czekający na nią srebrnoniebieski sportowy samochód.
Otworzył przed nią drzwi, a ona wślizgnęła się do środka, siadając marzycielsko na bogato tapicerowanym siedzeniu pasażera. 'Nic ci nie jest?' – zapytał Joe, siadając obok niej. — Może daiquiri nie było dobrym pomysłem. Zamknął drzwi samochodu, pieczętując swojego szczęśliwie leżącego pasażera przed światem zewnętrznym i niepewną szansą na ratunek. Praca tak dobra jak skończona.
– Nic mi nie jest – zaśmiała się Mary-Jane, walcząc z zawrotami głowy, gdy wyjeżdżał z parkingu. „Naprawdę podobał mi się napój”. Wtuliła się w siedzenie i marzyła o opowiedzeniu swojej historii Pammie. – A potem odwiózł mnie do domu i zostawił prosto do drzwi. Otworzył drzwi samochodu i tak dalej… Usłyszała odpowiedź przyjaciółki.
Więc on cię pocałował? Powiedz, że chciał cię znowu zobaczyć? To była Pam. Jednak wyimaginowane pytania wyraźnie przyspieszyły jej tętno. Joe był z pewnością dżentelmenem, komplementował jej spędzenie z nią wieczoru, a nawet był na tyle rozważny, żeby ją kołować do domu.
Ale czy ktoś tak dojrzały jak on chciałby spędzać więcej czasu z dziewczyną tuż po liceum? 'M-J, słuchaj, właśnie sobie przypomniałem - jest jeden czy dwa telefony, które naprawdę powinienem wykonać, zanim będzie za późno. Czy miałbyś coś przeciwko, gdybym po drodze zatrzymała się u siebie, tylko na kilka minut? Nie zatrzymam cię długo, obiecuję. Mary-Jane zamrugała i obudziła się z sennej zadumy.
– Jasne, w porządku. Joe skręcił na następnym skrzyżowaniu, a ona usiadła trochę na swoim miejscu, chcąc cieszyć się dodatkową chwilą spędzoną w jego towarzystwie. Wow, dodatkowy kąsek do opowieści, którą podzieli się z Pammie. Pozwolił mi nawet zobaczyć, gdzie mieszka! Jadąc ostatnie kilka przecznic do swojego domu, Joe poczuł przypływ podniecenia, jakiego nie doświadczał od lat. Ta dziewczyna była tak naiwna, jak się spodziewał; w jej głosie nie było najmniejszego cienia podejrzliwości.
Szła z otwartymi oczami w pułapkę, która wyskoczy, gdy tylko zamkną się za nią jego frontowe drzwi. Wyczuł, że każdy rytm w jego ciele przyspiesza, gdy rozmyślał o rozkosznych godzinach nadchodzących. Przez wszystkie lata jako nauczyciel w liceum stosował dyscyplinę, gdy tęsknił za starszymi dziewczynami, nawet jeśli chodziły do innej szkoły niż Fraser. Bez względu na to, jak bardzo jego pragnienie tych nowo powstałych młodych ciał doprowadzało go do szału, szarpnął je potajemnie i wyładował swoją frustrację na chętnych studentkach z college'u w weekend. Jednak dzisiejszej nocy ujrzy chwalebne przekroczenie jego własnych rządów.
Jego kutas szalał w jego spodniach, gdy zastanawiał się, w jaki sposób rozwaliłby małą ukochaną, która nieświadomie siedziała obok niego w samochodzie. Kiedy skręcił za rogiem we własną ulicę, ledwo mógł powstrzymać dreszcze, które przebiegały przez jego ciało. Wyglądało to tak, jakby pożądanie wypływało z wielkiej cysterny w jego wnętrzu, tak że ledwo mógł je powstrzymać. Zabierz ją do domu - po prostu zabierz ją do domu… Potem miał cały wieczór na wyssanie w niej każdej ostatniej kropli.
– Prawie na miejscu – powiedział. Mary-Jane spojrzała na szeroki, wysadzany drzewami bulwar, którym jechał Joe. Wow, mieszkał w naprawdę ładnej okolicy. Samochód zatrzymał się przed sporym parterowym domem na ranczo, przed którym, podobnie jak inne domy w bloku, znajdował się zadbany ogród, olśniewający kwiatami i krzewami. — No cóż, oto jesteśmy — powiedział Joe.
Wysiadł z samochodu i chwilę później pojawił się przy drzwiach pasażera, które otworzył, wyprowadzając ją. - Wejdź, kiedy dzwonię - nie możesz siedzieć na zewnątrz w samochodzie. Rozpromieniła się, słysząc jego dalszy pokaz waleczności i wysiadła z pojazdu, przytrzymując się jego ramienia, gdy to robiła. Lampy uliczne rzucały smugę światła na front domu, ukazując jego okładzinę z polnego kamienia. Budynek miał solidny, męski charakter, który wydawał się idealnie komplementować jego właściciela.
Mary-Jane przeszła ścieżką ogrodową do drzwi wejściowych, podziwiając wszystko, co widziała. Joe dogonił ją przy ciężkich dębowych drzwiach frontowych i otworzył je, przytrzymując drzwi otwarte, aby mogła wejść. Zajrzała do szerokiego, słabo oświetlonego korytarza. Więc to był rodzaj domu, w którym mieszkał samotny dżentelmen. To było miejsce Joe… Weszła do środka zafascynowana.
Joe obserwował, jak fałdy zwiewnej spódnicy Mary-Jane muskają jej gładkie łydki, jak delikatne mięśnie jej kobiecych ramion drgają lekko, gdy weszła do jego domu. Zatrzymała się i rozejrzała, najwyraźniej pochłonięta szczegółami tego miejsca, jej nagie ramiona zwisały po prostu po bokach. Joe odwrócił się i celowo zamknął drzwi.
To było zrobione. Złapał w sieć najładniejszy okaz w The Butterfly Suite i sądząc po sposobie, w jaki jego wielka erekcja zaciskała się na materiale jego spodni, był gotowy, by ją przyszpilić. Od chwili, gdy wyszedł z samochodu, wymagana była ostrożność, aby sztywność członka była tajemnicą przed młodym gościem, ale nadszedł czas, aby podzielić się tą tajemnicą. Pozwolił Mary-Jane wędrować trochę dalej korytarzem, stał i patrzył, jak odgarnia z policzka kosmyk włosów. Przez kilka kolejnych wspaniałych chwil powstrzymywał wrzącą i wrzącą w nim żądzę, po czym poddał się jej i przeniósł się do swojej ładnej, beztroskiej młodej jeńca.
Mary-Jane zachwyciła się czystą prostotą wystroju Joego, rozkoszując się wyraźnie męską atmosferą jego przestrzeni życiowej - ciemnozielonymi dywanami i rozległymi przestrzeniami białych ścian, tylko od czasu do czasu przełamanymi oprawionymi grafikami. To było ładne mieszkanie mieszczańskie, ale na pewno należało do jednego mężczyzny - aczkolwiek o gustach, inteligencji i dojrzałości. Jakże zaszczyt miała go poznać, aby traktował ją nie jak uczennicę, ale z odpowiednią osobą dorosłą… Jej myśli przerwał dotyk dłoni Joe na nagiej skórze jej ramienia i odwróciła się z uśmiechem odpowiedź.
Był na niej, zanim się zorientowała. Gospodarz chwycił ją w pasie jedną ręką, gdy się obróciła, i przyciągnął ją mocno do siebie. Chciała sapnąć, ale jego usta opadły i zamknęły się na jej, zanim zdążyła wydobyć z siebie dźwięk; pocałował ją mocno, a drugą ręką przycisnął tył jej głowy, tak że nie miała innego wyboru, jak tylko zaakceptować jego język, który wbił się w jej usta. Stało się to tak szybko, że nie stawiała oporu, gdy pchnął ją na ścianę, niemal podnosząc ją z nóg.
Jego ciało wciąż było przygniecione do niej, jego usta zacisnęły się na jej ustach z niemal mięsożerną intencją. Jej zmysły zostały pochłonięte przez przyprawę jego wody kolońskiej i ostrość świeżo wypitej whisky, z jego mocnym uściskiem na jej ciele i niegrzecznym wtrąceniem jego głęboko wbijającego się języka. Jej ciało napięło się i zatrzymało tylko na chwilę, zanim ustąpiło i rozmarzło pod wpływem ciepła jego szorstkiego uścisku; jej dłonie przestały chwilowo wymachiwać i zwiędły przy jej bokach, gdy jej drżąca postać została przyciśnięta do jego silnej, atletycznej sylwetki.
Piękny, czarujący mężczyzna, który tak dzielnie uratował ją z samotnego wieczoru, który traktował ją jak taką damę, wywierał na niej swoje zaciekłe fizyczne uwagi, jakby nagle opętany pragnieniem jej ciała. Ta zmiana napełniła ją niepokojem i nagłym, nieoczekiwanym podnieceniem. Jej dłonie owinęły się wokół jego talii i pozwoliła mu pocałować ją tak łapczywie, jak chciał, jej niedoświadczony język reagował na jego sondujące poszukiwania. Gdy jej kobieca szczupłość wtopiła się w jego solidną masę, stała się w pełni świadoma jego podniecenia, przyciśniętego mocno i nieubłaganie do jej lędźwi. Już wcześniej czuła skrywane, męskie podniecenie blisko niej, ale tylko z nieczułym nastolatkiem – nie z dorosłym, doświadczonym mężczyzną, który najwyraźniej wiedział, jak wziąć to, czego chciał.
Powierzchnia jej ciała płonęła uczuciem; Jej sutki mrowiły, brzuch trzepotał szaleńczo, w sposób, którego nie osiągnął nawet jej późnym dotykiem samej siebie. To ją przerażało. Chciała się wyrwać i pobiec do drzwi, i miała nadzieję, że to się nigdy nie skończy. Nie mogła powiedzieć, ile czasu minęło, zanim przerwał pocałunek, minuty czy sekundy.
Kiedy to zrobił, wpatrywał się w nią przez chwilę, jego twarz była przepełniona emocjami, których intensywności nigdy nie widziała w swoim młodym życiu. Potem pochylił się, wsunął rękę pod jej kolana i podniósł ją z podłogi. Złapała zaskoczoną dłoń na jego ramieniu, aby się zabezpieczyć i spojrzała na niego zdumiona, gdy niósł ją po domu.
Było tak oczywiste, co było w drodze – nie była aż tak naiwna. Była jak panna młoda, niesiona do swojego łóżka poślubnego, tylko twarz Joego wykazywała coś zupełnie innego niż błogość weselna. Był tak samo przystojny jak wcześniej, ale ten genialnie miły wyraz twarzy, który widziała w klubie, został przemieniony w… niezupełnie okrucieństwo, ale twardą, zdeterminowaną żądzę.
To jest to, stracę dziewictwo! Mary-Jane poczuła w piersi przypływ paniki, gdy została przeniesiona przez korytarz. Joe, ten mężczyzna, którego prawie nie znała, miał ją położyć na swoim łóżku. Nie zdawała sobie sprawy, czego od niej oczekuje się tej nocy, ale najwyraźniej przygotowywała się do tego przez cały wieczór! Była w mocy dorosłego mężczyzny, oczywiście wyćwiczonego w sposobach seksu. Czy on w ogóle wiedział, że była dziewicą? Czy zakładał, że wie, jak mu odpowiedzieć? Nie miała pojęcia, co robić.
Była niezdarną, nieświadomą dziewczyną, która skończyła właśnie swoje osiemnaste urodziny – nic nie wiedziała! Jej strach był mniej przed nieuchronnym zachwyceniem, a bardziej przed tym, jak głupia będzie wyglądać przed tym światowym dorosłym mężczyzną. Przerzucił ją przez drzwi i znalazła się w pokoju, którego się spodziewała, zastała ją już oświetloną kilkoma lampami… Joe puścił ją nagle i z cichym płaczem upadła na łóżko. Podparła się, dysząc i oszołomiona, na ciemnobordowej narzucie. Mężczyzna, który wywołał niespodziankę, przytrzymał ją tym samym naładowanym ciepłem spojrzeniem, co wcześniej. – Zdejmij wszystkie ubrania.
W jego głosie nie było gniewu, tylko absolutne, przesiąknięte żądzą przekonanie, że zrobi tak, jak jej kazano. Nie przyszło mu do głowy, że mogłaby się zawahać, nie mówiąc już o odmowie. Jej umysł wirował, wciąż zamroczony alkoholem. Jej niewinne poczucie romantyzmu i tajemne, dekadenckie myśli inspirowane nocnymi lekturami zawsze były oddzielnymi częściami jej życia; teraz w transformacji Joego Jekylla i Hyde'a wydawali się szaleńczo zderzać. Przerażona i bezradna w obliczu lekko aroganckiego żądania jej porywacza, potulnie wspięła się z łóżka, chwiejąc się trochę na piętach, kiedy to robiła, i zaczęła się rozbierać.
Joe oparł się swobodnie o ścianę sypialni i rozkoszował chwilą. Serce wciąż mu waliło po skoku z Mary-Jane na korytarzu. Jeszcze jedna noc i mógłby po prostu wyczarować ją z jej słodkich majtek, to było oczywiste, ale przebycie połowy tej podróży, a potem przejęcie nad nią nagłej kontroli, gdy jej czujność była słaba, było o wiele bardziej ekscytujące. Dobrze przeczytał małą ukochaną.
Sekunda oporu i poddała się jego pożądliwemu atakowi. Teraz przestraszona, obezwładniona i pod tym wszystkim wyraźnie podniecona, miała się okazać bardzo dobrą dziewczyną, była. Patrzył z cichą, erekcyjną radością, jak zdejmuje ubranie po jednym elemencie na raz. To był najbardziej niezdecydowany striptiz, jakiego kiedykolwiek był świadkiem, a to sprawiło, że był jeszcze smaczniejszy. Najpierw zdjęła buty, opierając się na wezgłowiu łóżka i wysunęła z nich swoje wspaniałe stopy, tak że stała na dywanie jakieś pięć stóp cztery, albo mniej więcej.
Nie mogąc już spojrzeć mu w oczy, zwiesiła głowę i zaczęła się odwracać, rozpinając spódnicę. „Trzymaj się naprzeciw mnie”, powiedział jej głosem o aksamitnej stali. – Chcę cię zobaczyć, jak się rozbierasz. Zatrzymała się i kontynuowała zdejmowanie spódnicy, nie odrywając oczu od podłogi. Cienki materiał zaszeleścił na jej skórze, gdy opuściła go do kostek i wyszła.
Oczy Joe błądziły z uznaniem po gładkich krzywiznach jej nóg i tym zuchwałym, małym tyłku, ledwo odzianym w beżowe majtki z stringami, kiedy mozolnie składała część garderoby i kładła się na krześle przy łóżku. Potem zabrała się do tego, o czym wiedział, że odkładała tak długo, jak mogła – do usunięcia jedwabistej góry, która jako jedyna skrywała jej biust. Skrzyżowała ramiona i chwyciła szatę z obu stron, po czym jednym ruchem podniosła górę, ponad głowę i uwolniła się od siebie, odsłaniając przed nim swoją młodzieńczo wygiętą górną część ciała. Jej skóra, którą widział w jasnym świetle lampy, miała bogaty, miodowy odcień. Jej piersi były wysokie i pełne, duże w stosunku do jej smukłej, drobnej sylwetki, z rozkosznymi, wypukłymi sutkami, większymi niż ćwiartki i koloru śliwki.
Położyła top na spódnicy i kontynuowała, jej palce niepewnie skubały boki jej malutkich majtek. W swojej niemal całkowitej ekspozycji spojrzała na Joego i po raz pierwszy zamarła. – Rozbierz się – polecił jej, dodając nieco ostrzejszego głosu.
Jego kutas skurczył się, gdy ściągnęła majtki z bioder i wyszła z nich, ukazując ładnie przystrzyżoną cipkę. Joe patrzył z cichym lubieżnym podziwem na to, co wkrótce zamierzał pieprzyć. Palce u nóg Mary-Jane wygięły się, a jej stopy wygięły się w łuk mimowolnie, gdy stała w swoim nagim wstydzie.
Czuła się samotna i całkowicie bezbronna, z oczami Joego ucztujących na niej, ale w pewnym zakątku jej umysłu miała jednak nadzieję, że aprobuje to, co zobaczył. Szedł prawie leniwie w jej stronę, jego erekcja wybrzuszała się wyraźnie w spodniach; zsuwa marynarkę, wyrywa krawat z węzła i rzuca obie części garderoby na to samo krzesło, na którym Mary-Jane ostrożnie położyła swoje rzeczy. Jak znalazła się w tej sytuacji? Jak mogła być taka głupia? Nie wiedziała nawet, do czego zdolny jest ten mężczyzna, czy może zmienić się w coś jeszcze bardziej niebezpiecznego… Kiedy się zbliżył, chwycił ją w talii silnymi rękami i mocno podciągnął na palcach, mocno przyciągając ją do siebie. go, tak że poczuła gładki jedwab jego koszuli na swoich piersiach, solidnie wypełnione krocze jego spodni na jej podbrzuszu. Zniżył twarz do jej twarzy i pocałował ją ponownie, ale bardziej zmysłowo niż wcześniej, jego język delikatnie gładził jej otwarte usta.
Odpowiedziała jak poprzednio na korytarzu, całując go w zamian, ocierając się językiem o jego. Próbując dać mu to, czego on chciał. Przez chwilę wydawali się kochankami w jakimś filmowym romansie. Joe odsunął usta od ust Mary-Jane i wpatrywał się w jej twarz; wciąż był to obraz oszołomionego lęku. – Wszystko w porządku – powiedział, czule przesuwając palcem po jej wystającej kości policzkowej.
- Nic ci się nie stanie. Dziś wieczorem odwiozę cię do domu, a rano obudzisz się bezpiecznie we własnym łóżku. Do swojego głosu dodał kochającą pieszczotę i delikatnie pogładził ją po głowie. Fajnie byłoby się z nią trochę pobawić, zanim wezmę ją do pracy. – Ale teraz jesteś tu ze mną i sprawisz, że będę się dobrze czuł, niezależnie od tego, co ci powiem.
Pochylił się i szepnął do jej delikatnego ucha. – Nikt nie wie, gdzie jesteś, M-J. Pammie będzie zbyt zajęta całowaniem się z jakimś facetem, żeby się martwić, a mama i tata pójdą spać, szczęśliwi, że wpadniesz do przyjaciela.
Zastanawiam się, co by pomyślał twój tata, gdyby wiedział, gdzie naprawdę jest jego córeczka i co zamierza zrobić…” Wsunął dłonie w ciepłe, puszyste policzki jej tyłka i przyciągnął ją mocniej do swojego twardego penisa . „Wychodzisz ubrana tak ładnie i seksownie, i nie masz pojęcia, co robisz wszystkim chłopcom, którzy na ciebie patrzą – nie masz pojęcia, co naprawdę chcą ci zrobić, kiedy proszą cię do tańca”. Delikatnie wsunął język do jej ucha, sprawiając, że wzdychała i napinała brzuch.
– Cóż, dzisiaj ci pokażę. Pokażę ci to wszystko. Zwolnił swój uścisk i ponownie spojrzał jej prosto w twarz, z wyrazem tak poważnym jak śmierć. 'Na kolana.' Mary-Jane zastosowała się natychmiast; albo wziął w posiadanie jej testament, albo po prostu wiedziała, że jeśli się powstrzyma, i tak ją zmusi.
Jego słowa uspokoiły się, a potem przeraziły; do czego miał ją zmusić? Ale tyle razy czytała najbardziej dosadne fragmenty „Naruszenia Violet”, tak żywo pamiętała wszystko, co Violet była zmuszona wykonać, że być może znała już odpowiedź. Z pewnością wiedziała, dlaczego upadła na dywan, klęcząc przed napiętym zamkiem jego spodni, czekając jak posłuszna służebnica na dalsze instrukcje, gdy głaskał ją po włosach. „Wyjmij mojego fiuta z moich spodni”. W sposobie, w jaki to powiedział, była rozkosz i może odrobina radości, że wiedział, że zrobi to bez pytania.
Chwyciła klamrę jego paska i odciągnęła pasek, by go odpiąć, a serce waliło jej w piersi na myśl o tym, co miała odkryć. Czytała opisy w swojej książce, widziała szkice w podręcznikach naukowych, ale po raz pierwszy miała zostać skonfrontowana z autentycznym artykułem. Strach mógł ją powstrzymać, ale konieczność i niezaprzeczalna, mrożąca cipkę ciekawość popychały ją do przodu.
Przez chwilę grzebała z zapięciem na jego spodniach, zanim je uwolniła, po czym pociągnęła zamek do końca, czując jego opór wobec pozornie potężnego organu, który naciskał na niego od środka. Czuła się, jakby uwalniała jakąś niesamowitą bestię z jej uwięzionych granic. Wstrzymując oddech, ściągnęła spodnie z bioder Joe.
Kształt i imponujący rozmiar jego męskości były bardziej widoczne pod szortami, napiętymi w porównaniu z obcisłym bawełnianym materiałem. Patrzyła na to, jak długość i grubość podkreślała ograniczająca tkanina, jak wielkie wybrzuszenie na górze próbowało przebić się do wolności. Jej palce niepewnie szarpnęły za elastyczny pasek; nie wiedziała, czy odrywać je powoli, odsłaniając się po trochu, czy po prostu oderwać je i zobaczyć, co spotkało ją przy jednym strzale. Oddech Joego był ciężki z wyczekiwania, jakby zachęcał ją do kontynuowania tego, ale nie mogła się w końcu zmusić do zdemaskowania go. – Daj spokój M-J, oboje wiemy, że chcesz się dobrze przyjrzeć.
Po prostu to zrób.' Chwyciła pasek, wstrzymała oddech i energicznie szarpnęła szorty w dół. Kutas Joe wydawał się wyskakiwać na nią agresywnie – słowo „penis” było zbyt kliniczne, by opisać tak przerażającą rzecz, z pewnością był to „kogut” – po czym zakołysał się prosto przed jej zdumionym spojrzeniem. Przypominało to jakiś wyjątkowo męski cud architektury - gęsta, mięsista konstrukcja, z wielką kopulastą głową, która wznosiła się w górę z ciemnych włosów owiniętych wokół podstawy i skierowana w stronę sufitu, przerażająca i wspaniała.
Mary-Jane westchnęła z przerażeniem i sięgnęła, by go dotknąć, czego z pewnością się po niej spodziewano. Widocznie drgnął, gdy jej palce musnęły jego powierzchnię, jakby żył własnym życiem. Prawie podskoczyła, poczuła instynktowną chęć odwrócenia się od tego, a jednak coś w niej wciąż zachwycało się jego dziwnym, męskim pięknem. — A teraz przyłóż do tego usta. Głos Joego był ochrypły i powściągliwy.
Oczekiwała rozkazu i posłusznie przyłożyła usta do opuchniętej, grzybowej główki koguta. Doznanie, gdy wślizgnęło się do jej ust, było dziwne; była aksamitna, a jednocześnie całkowicie twarda i pulsująca ciepłym życiem. Nie była pewna, co dalej robić, ale Joe pogładził ją po twarzy i dał jej znać. - Przejedź językiem po głowie.
Wycofała się na chwilę, aby zebrać trochę śliny w suchych ustach, a potem chwyciła żelazny trzon i okrążyła świeżo wilgotny język po powierzchni żołędzi - tego słowa używała jej książka - poruszając się tam i z powrotem kilka razy. razy z tym samym ruchem. Joe wydał z siebie cichy jęk aprobaty.
- Teraz lizać tuż pod głową - właśnie tutaj… - Przesunął rękę tak, by Mary-Jane mogła wbić się w czubek języka tuż pod nabrzmiałym kapturem. — Zgadza się, teraz pstryknij tam językiem, szybko… — Wykonała szybki ruch w przód iw tył, który przyniósł pożądany efekt; ekstaza zdawała się podniecać całym jego ciałem. - O Boże tak, kurwa, to miłe.
Idź dalej…” Było oczywiste, że Joe wiedział, czego chce – nauczył się z doświadczenia, co sprawiało, że czuł się dobrze. Podążała za każdym kierunkiem z niespokojną pilnością, mając nadzieję, że będzie lepiej, jeśli zrobi dobre wrażenie, mając nadzieję, że go zadowoli. Prześlizgiwanie się ścieżką śliny w dół szerokiego, gęsto żyłkowego spodu jego trzonu, chlapanie pod napompowanymi jądrami, szukanie tej delikatnej, cielesnej autostrady łączącej jego ciasny worek z odbytem – było to zbliżenie, przerażająco pouczające wprowadzenie do wyprostowany męski narząd i jak najlepiej go stymulować doustnie. Joe mruczał swoje ciche, intensywne uznanie za każdym razem, gdy trafiała na miejsce: „To dobrze, trzymaj to tam, tak po prostu…”.
Słyszała oddech płynący z jego ust, jakby kontrolował fale przyjemności, które przetoczyły się przez jego. 'Dobra.' Uniósł jej głowę dłonią. – A teraz ssij mnie. Jeszcze raz owinęła usta wokół tej wielkiej, bulwiastej głowy, wielkości i koloru dojrzewającej śliwki, i zaczęła ssać jego kutasa.
Jeśli myślała, że nie może być trudniej, okazało się, że się myliła; czuła, jak puchnie, galwanizuje na języku, powiększa się wraz z potencją. Jej kubki smakowe miały słony posmak, z tego, co wiedziała, że wyciekło z jej oka. Była przerażona i zdumiona tym, do czego została stworzona.
W swoim podnieceniu Joe zaczął zdejmować koszulę, czując tę nagłą, pilną potrzebę bycia nago. Odrzucił szatę na bok i z powrotem kładł obie ręce na tył ruchliwej głowy Mary-Jane, tuląc ją delikatnie, gdy nad nim pracowała. – O kurwa, to takie przyjemne. Zmocz pałkę - dalej, ssij pałkę, użyj języka… Poczuł, jak wzięła go w siebie, przesunęła wargami w dół jego sztywnej kolumny, kąpała go w sokach z ust.
„To moja dobra dziewczyna, ssij mojego fiuta, to jest naprawdę miłe…” Miał tyle bardziej doświadczonych ust, które spływały na niego, usta z dobrze zaawansowaną techniką. Ale była bardzo szczególna radość, pomyślał, ucząc przerażoną małą dziewicę, jak ssać kutasa. Więc ostatnio w jego życiu brakowało przerw – pieprzyć to wszystko. Życie sam na sam z ładnym, nagim młodym M-J, używając swojego wyprostowanego kutasa, by wytrenować jej gorące, soczyste usta, życie znów było słodkie – i wkrótce stanie się znacznie słodsze.
Już prawie czas oddać strzał numer jeden, a on wiedział, dokąd zmierza. – Spójrz na mnie – rozkazał, a jego podniecenie wzrosło na samą myśl o tym, co będzie dalej. Wpatrywała się w niego zaskoczonymi, ciemnoniebieskimi oczami, z ustami pełnymi jego kutasa. „Ssaj dalej, to jest to – ssij mocniej, używaj ust…” Nie odrywała oczu od jego i zintensyfikowała rytmiczne ssanie na pierwszych kilku centymetrach sztywności. Gorące pożądanie zapłonęło w nim ze zwiększonym ssaniem i zacisnął uścisk na jej głowie, powodując, że jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.
'Dobrze M-J… Teraz zamierzam pieprzyć twoją ładną buzię.' Mary-Jane nie miała czasu zrozumieć jego myśli, zanim pociągnął ją za tył głowy, kładąc ją na całej długości swojego penisa. Wypełniał jej całe usta i przez chwilę myślała, że będzie nieszczęśliwa, gdy jego gęsta solidność prześlizgnęła się po tylnej części jej języka. Masywny kutas szedł jednak dalej, jego pełna długość wciskała się w jej gardło, pakując go solidną masą.
Jej usta rozciągnęły się w gigantyczne O wokół grubej podstawy trzonka Joego; jego włosy łonowe łaskotały ją w nos, a jej podbródek był przyciśnięty do jego moszny. Tylko jej bezsensownie machające rękami mogły wyrazić niepokój, jaki czuła, gdy jej twarz i gardło były tak całkowicie napełnione jego twardą męskością. – Oddychaj przez nos – powiedział spokojnym, choć zduszonym głosem. - No dalej, zobaczmy, jak oddychasz przez nos… Trzymał ją tam przez kilka sekund, a ona zdołała się zrelaksować na tyle, by zaczerpnąć powietrza pod przymusem tego ogromnego ciała obcego, zagłębionego poza nasady jej języka. — To dobrze, tak trzymaj — powiedział z aprobatą.
„Ok…” W ostatnim słowie była poważna intencja, której nie rozumiała, dopóki jeszcze raz nie wzmocnił uchwytu i nie zaczął wsuwać i wysuwać swojego penisa z ciasnego kanału jej przełyku. Poruszał teraz całym swoim ciałem, jego oddech stawał się urywany i chwytał gardło, gdy zaczął aktywnie pompować się do jej otwartej jamy ustnej. — Och, kurwa, tak, to jest to… — znów mamrotał do siebie Joe. - Pieprzyć to gardło… Potem przerwał na chwilę, przyciskając ją mocno do brzucha, podczas gdy ona wciągała powietrze przez nos i starała się nie przełykać z tak pełnym gardłem.
Poczuła, jak wyrywają jej szpilki z włosów, tak że jej loki swobodnie opadały na plecy. Najwyraźniej gdzieś je umieścił, ponieważ wolną ręką zebrał warkocze w pojedyncze grube pasmo, które chwycił mocno do jej głowy. Ściskając ją mocno za włosy, wyciągnął swojego kutasa do tyłu z jej gardła i wbił go z powrotem w jądra. Potem wielokrotnie wykonywał ten sam ruch. Mary-Jane była oszołomiona szalonym atakiem oralnym.
Orał jej ciasne drogi oddechowe jak - jakby to była pochwa! Pieprzę jej twarz! Czasami wysuwał się całkowicie, a ona łapała powietrze, gdy jego kutas podskakiwał, twardy i ociekający przed jej spojrzeniem. Potem wsuwał go z powrotem i kontynuował lekkomyślne łomotanie jej w gardle, cały czas chrząkając gorączkowo. Jej twarz uderzała go w brzuch za każdym razem, gdy jego kutas wbijał się głęboko w jej tchawicę i nagle wiedziała, że nie odwróci się od tego. Wiedziała, co się stało z mężczyznami z jej książki, kiedy byli tak podekscytowani.
„O Boże, o cholera M-J, zamierzam zejść ci do gardła…” Cóż, dobrze zrozumiała. - O Boże, o Boże, o Gggoddd… Przyciągnął jej twarz płasko do swojego brzucha w chwili, która brzmiała jak chwila czystej lubieżnej ekstazy. Świeże, gorące nasiona obficie spłynęły w dół jej przełyku. Mogła prześledzić pieczenie, jakie wywoływało w jej przełyku, gdy płynął w kierunku jej brzucha.
Joe opróżnił zastrzyk spermy w Mary-Jane, przygniatając jej śliczną twarz do swojego brzucha, gdy to robił, a jego tryskająca główka kutasa była wspaniale wepchnięta głęboko w jej gardło. Traktować tak słodką dziewczynę tak samolubnie, z takim całkowitym lekceważeniem czegokolwiek innego niż własną przyjemność - cóż, życie po prostu się nie poprawiło, prawda? Ostatni orgazm przeszył go przez niego, a jego warczenie we współżyciu przekształciło się w zadowolony uśmiech. Było to coś więcej niż tylko seksualne uwolnienie, chociaż po początkowym wyssaniu jąder było to znaczne; to była wiedza, że mógł tak szybko przeładować.
Jego zdolności do rekonwalescencji seksualnej zabrały mu kobiece podboje przez okres dwudziestu lat, a po trzydziestce nie wykazywały oznak słabnięcia. Talent, z którym najwyraźniej się urodził, okazał się przekleństwem podczas długich dni pracy lub w dużym natężeniu ruchu, ale w taką noc jak ta był pięknym prezentem. Jakże zdziwiłby się jego młody gość, gdyby bez przerwy ruszył do następnego celu. Zwolnił uścisk na jej głowie, ale trzymał ją tam przez chwilę, jego bierny organ wciąż zajmował poważną przestrzeń w jej ustach.
– Wyliż mnie do czysta – rozkazał cicho, puszczając ją. Mary-Jane opróżniła usta z ulgą, jej gardło wciąż było gorące od lepkiego strumienia, który spływał po niej kaskadą. Przejechała językiem po nasiennej główce wciąż podskakującego kutasa Joe; smak był jak mąka kukurydziana, pomyślała z roztargnieniem. - Ssij mi jeszcze trochę.
Zrobiła to, żłopiąc intensywnie wybrzuszony koniec i wydobywając jeszcze kilka kropel spermy. Ale penis nie zwiotczał, jak się spodziewała. Stracił najmniejszą twardość po wytrysku, ale zachował praktycznie cały swój rozmiar, a kiedy ssała, ponownie napuchł do pełnej erekcji, ponownie się ustabilizował, jakby przygotowywał się do ponownego pompowania jej gardła.
Potem poczuła się podważona, tak że jego członek podskoczył przed nią delikatnie. Podniósł ją na nogi i ujął jej twarz w dłonie, całując ją delikatnie w czoło. – Dobra dziewczynka – powiedział. „Szybko się uczysz”.
Odetchnął głęboko i spojrzał znacząco w jej oczy. — A teraz Mary-Jane… teraz będę cię porządnie pieprzyć. KONTYNUACJA… WSZYSTKIE OPINIE DOCENIONE….
Młoda kobieta spotyka tajemniczego nieznajomego w pociągu…
🕑 12 minuty Niechęć Historie 👁 3,063Oto byłeś, opuszczając duże miasto po raz pierwszy. Twoja matka powiedziała, że nadszedł czas, abyś wydostał się do prawdziwego świata. Wysyłała cię do dziczy nowej Kalifornii.…
kontyntynuj Niechęć historia seksuTori to wrak pociągu czekający na miejsce…
🕑 9 minuty Niechęć Historie 👁 2,771Moja była żona jest totalnym wrakiem pociągu czekającym na miejsce. Tori dzieliła tydzień od ukończenia siedemnastu lat, kiedy ją poznałem, i byłem prawie sześć lat starszy. Była…
kontyntynuj Niechęć historia seksuNieznajomy spełnia najciemniejsze fantazje Zeeli.…
🕑 38 minuty Niechęć Historie 👁 3,656To był dla mnie zdecydowanie czas ekstremalnej próby, a gdybym wiedział, jak to się skończy, mógłbym nie sprzeciwić się tak bardzo, jak przez cały ten czas. Po pierwsze, mój chłopak,…
kontyntynuj Niechęć historia seksu