Ale Wielki Sen - Rozdział 1

★★★★★ (< 5)
🕑 35 minuty minuty Masturbacja Historie

Światło słoneczne, odmiana Pacyfiku, zawsze było dla niej śmiercią. Może ma coś wspólnego z jej imieniem, ale prawdopodobnie nie. Pod koniec dnia, kiedy jej skóra rozjarzyła się i uwolniła zmagazynowane ciepło, piegi pojawiły się na jej nosie niczym gwiazdy nad horyzontem, poczuła się związana z samą ziemią, jej tytaniczną historią.

Słońce skwierczało jak kałuża na horyzoncie, wiatr pchał palmy i muzyka dobiegała z nadmorskich hoteli i miała wrażenie, że była świadkiem ostatniego i jedynego zachodu słońca. W ten inaczej nieokreślony dzień, na tej nieokreślonej plaży. Jakby bomby atomowe wybuchały w oddali. To oczywiście nie jest sens, to jest uczucie i jak wszystkie uczucia, o ile faktycznie coś znaczyło, znaczyło coś fałszywego; nawet teraz noc nadchodziła zwinnie, a początki błyszczały nad archipelagiem. To może być coś ewolucyjnego, myśli, zwijając ręcznik w zgrabną wiązkę i unosząc kapelusz z kości słoniowej z szerokim rondem.

Mężczyzna, który patrzył na nią przez cały dzień, siedział teraz na piasku, słuchając, jak jego żona radośnie opowiada historię po holendersku, więc kto wie o czym. Wydawał się tym całkowicie zaabsorbowany, ale jego oczy wciąż zdołały spojrzeć przez ramię żony, aby z przewidywalną regularnością skupić się na własnej, niemającej znaczenia klatce piersiowej Chi. Cierpiąc na to przez kilka minut, Chi w końcu przerwała i przechyliła głowę ze znużonym, ale zabawnym uśmiechem. Wracała do pokoju hotelowego, by zobaczyć, którą restaurację rodzice zaplanowali na kolację, ocenić, czy to jej odpowiadało, ale nie spieszyła się, więc po prostu napotkała jego spojrzenie, które w końcu podniosło się do jej twarz. Miał lekką nadwagę, opalony, w atrakcyjny sposób pokryty futrem.

To coś tak stare jak fale i zachody słońca, n'est-ce pas? Uniosła dłonie do góry, uniosła ciekawie brwi, a teraz żona faceta mogłaby równie dobrze mówić po ainu za wszystko, co zwracał na siebie. Wcale nie boi się Chi, chociaż wie, że jego żona zauważy, jeśli będzie się gapił, więc jego oczy układają się w bezpieczny sakkad. Niemal wyczuwa ten migdałowy zapach starszego mężczyzny wśród zapachów kwiatów i solanki. Nie powinna tego robić; nie to, że facet na to nie zasługuje, ale jest to trochę okrutne.

Chi myślała o sobie, że jest miła. Tylko nie dla potencjalnych kolegów, co, oczywiście, jest dużą pulą. Ale do diabła, to może wcale nie być okrucieństwo, ale rodzaj dobroczynności, hojny depozyt na nieznajomy bank klapsów (termin, który osobiście odzyskała dla kobiet, dzięki ciągłemu używaniu jej z dziewczynami).

Przekręciła palcem pasek na ramię i zsunęła go powoli w dół tricepsa, jakby szukała śladów opalenizny, choć jest zbyt perfekcjonistką, by kiedykolwiek pozwolić, by coś takiego się pojawiło. Wszędzie fale, strumienie powietrza, strumienie krwi. Miała nadzieję, że pocałunek, który jej posłała, wystarczył, by facet stał się kryształowo twardy, ale nie mogła być pewna, więc dodała mały lizać siekacz jako postscriptum, a potem skierowała się na plażę.

Postaw cię na skale, skale, skurwysynu. Jest pewien spacer, z którego może skorzystać, gdy jest to potrzebne, aby naprawdę dotrzeć do celu, ale ona po prostu chciała być zabawna, a nie zostać zgwałcona. Jeszcze raz. Coś ewolucyjnego.

Uznała, że ​​przez większość historii ludzkości sztuczne światło było nieznane, a nadejście nocy było rozstrzygające. Tutaj kończy się aktywność, przynajmniej większość aktywności. A jej mózg, wypchany numerami szpilek, zwrotkami Li Baia i innymi różnymi bzdurami, mógł być współczesnym stworzeniem, ale jej serce wciąż było z Wielkiej Doliny Ryftowej i jej tysiącletnich kurateli.

Kutas tamtego Holendra został wykuty w tych samych pożarach. Czy to rzeczownik złożony w języku niderlandzkim, takim jak niemiecki? Das Deutschendick or whatevs ?. Potem przestała się przemarzać. Pod wielkim parasolem, z boku ścieżki prowadzącej do plaży, ktoś patrzył.

Kobieta nosząca okulary przeciwsłoneczne trs chre zabarwiła się na zmierzchowy fiolet i opuściła nos tak, że ich oczy się spotkały. Kieliszek czerwonego wina, bliski tego samego odcienia co jej włosy, spoczywał w jej prawej dłoni, tak niepewnie, że wyglądało na to, że lekka bryza może ją wyrwać, a ona nie będzie się tym przejmować. Jej nogi ułożone pod kątem prostym lśniły od morskiej wody. Jej promienne zęby wciskały się w dolną wargę, a uśmiechnęła się w najwyższym stopniu. Potrząsnęła głową w kpiącej reprymencie, po czym naśladowała polizanie języka, które Chi uważała za natchnione kilka chwil temu, pokazując, że było to banalne.

Jakby pytać: „To było coś takiego, prawda? Jakie to urocze”. A teraz czuła się jak kompletny kretyn. Położyła się do łóżka, a opalenizna już trzymała krew pod skórą, jej twarz wyglądała jak radioaktywny eksperyment, który się nie powiódł.

Zebrała okruchy swoich filozoficznych rozmyślań i wyszła z plaży, czując, że seksualne panowanie jest dobre i naprawdę zniknęło i zastąpione instynktownym wstydem jakiejś dziewiczej nastolatki. Nie było uczucia, za którym miała pieprzoną nostalgię. Również pobyt na rodzinnych wakacjach nie wywoływał poczucia dorosłości i niezależności. Nie ma jej tu niechętnie, nie bądźmy śmieszni.

Kocha swoich rodziców, uwielbia swoich braci i ceni sobie ich interakcje. Ale teraz po raz pierwszy tęskniła za Artem i żałowała, że ​​nie naciskała go mocniej, by do nich dołączył, przynajmniej na kilka dni. Po prostu jako kolejne źródło grawitacji w aranżacji, coś, co uwiarygodnia ją jako coś więcej niż córkę i siostrę. „Jako kobieta” – pomyślała i choć przestarzałe zdanie brzmiało jak jedna z uroczych, moralnych besztań Emmy Goldman, dokładnie odzwierciedlało pragnienie. To było cudowne słowo, kobieto.

Niedoceniany. Aksamitne i ziemiste ubranie, w które można się kręcić i owijać. Ubranie, które czasami wydawało się za duże, ale potem obcisłe, podkreślając każdy ruch. Czuła tę ostatnią drogę całkiem sporo.

Ale nie teraz. Cichy śmiech rudowłosej kobiety i jego osąd sprawiły, że znów poczuła się chuda i chłopięca. Kilku złotych młodych mężczyzn i kobiet w body minęło ją niosąc deski surfingowe, a chwilę później usłyszała chichoty, takie jak te, które następują po sprośności. To, co prawda, natychmiast zwiększyło jej pewność siebie, ale było, dla przypomnienia, całkowicie nieatrakcyjne i dość niekorzystnie w porównaniu z Deutschendickiem, który miał rozsądek, by po prostu rzucić wdzięczne oczy gwałtu.

Pocieszające jest obserwowanie starszych mężczyzn, którzy lepiej zbliżają się do tego, czego chcą kobiety; każe myśleć, że choć seks jest chamski, prosty i często wręcz głupi, można go nauczyć. Jeden z mężczyzn cofnął się i klepnął Chi w ramię. Odwróciła się i uśmiech rozjaśnił jej twarz, jakby rozpoznała starego przyjaciela; właściwie rozpoznała w nim całkiem sporo.

Blondyn z dudniącym, basowym głosem i trzema samotnymi włosami na piersi, które określały jego wiek na dziewiętnaście do dwudziestu lat. Jąkał się trochę, co jeszcze bardziej godne podziwu, że zdecydował się na ten krok, a ona pozwoliła mu umieścić swój numer w swoim telefonie. Kiedy położyła dłoń na jego ramieniu, lekko zadrżał. "Powinienem dać ci znać, mam chłopaka." "Och.

Uh. Czy on jest, hm, zazdrosnym typem?". "Cóż, rodzaj.".

"Rodzaj?". Praktycznie musiała patrzeć prosto w górę, aby utrzymać kontakt wzrokowy. - W pewnym sensie. Ale on całkiem się obudził towarzysko, więc obwiniałby mnie o wszystko, co nie jest tobą.

– Tak lepiej? powiedział, cofając się i wykrzywiając twarz. Był tak wysoki, że czuła się, jakby znajdowała się pod ogromnym parasolem. "Tak.

Ale jest ok. Nie mam nic przeciwko laniu." Jego usta zrobiły coś w rodzaju ryby z efektu wody, ale zabrakło mu słownictwa. - Myślę, że twoi przyjaciele czekają - powiedziała i odwróciła się. Zobacz, czy twoi przyjaciele wierzą, że to powiedziałem. Pierwszą wiadomość otrzymała jeszcze przed powrotem do hotelu, którą skasowała bez czytania.

To, kiedy stała się suką w takich sytuacjach, było kwestią otwartą; nie pamiętała przejścia. Pamiętała, że ​​miała siedemnaście lat i brała udział w przedłużających się konwojach tekstowych nawet z tymi facetami, którzy byli zbyt bojaźliwi, by się utożsamiać (chowała telefon pod poduszką, gdy jej rodzice pukali). To było dawno temu.

Wzięła prysznic, jak chciała, w najzimniejszej wodzie, jaką mogła znieść. To ma mieć jakiś rodzaj tłumienia pożądania, mówi frazes, coś, co w jej próbach było całkowicie bez potwierdzenia. Kiedy była w liceum i kompulsywnie interesowała się własnymi dojrzewającymi genitaliami, popełniając grzechy tak często i dokładnie, że bała się niebiańskiej nagany i przestała z tego powodu chodzić do kościoła, wielokrotnie próbowała sztuczki z zimnym prysznicem, tylko po to, by znaleźć się dwa razy.

tak wrażliwa, kiedy to się skończyło, a każde doznanie przyprawia ją o dzwonienie jak blacha. Po kilku latach odzyskała kontrolę nad swoim prężącym ciałem, ale do tego czasu wolała zimną wodę. Wyszła pokryta gęsią skórką, z piersiami pokrytymi pryszczami i sutkami podrażnionymi tkaniną ręcznika.

Ale jej umysł był czysty, jej pragnienia były ostre i oddzielne, starannie uporządkowane i łatwe do zbadania, jak zestaw noży w bloku. Bluzkę z barwinkiem wsunęła do plastikowej torby i skierowała się do swojego pokoju. Otwierał się na ocean, tropikalne krzaki prowadziły kamienną ścieżkę do tylnych drzwi, pachnąc koperkiem i pieprzem. Chi zgodziła się chętnie towarzyszyć rodzinie tego lata, pod warunkiem, że będzie miała cały czas swój pokój. Trzeba przyznać jej rodzicom, że jedyną oznaką sprzeciwu wobec tego pomysłu była jedna uniesiona brew na twarzy ojca.

Wymienił spojrzenia z jej matką, co oznaczało rozmowę bez słów, którą Chi mogła z łatwością odczytać, chociaż trwało to tylko chwilę. „Moi rodzice nigdy by na coś takiego nie pozwolili” – mówiły oczy jej ojca. „Jest odpowiedzialną młodą kobietą i dla mnie też nie jest to łatwe, ale musimy jej zaufać” – mówiły oczy jej matki. - Kobieta? Ma ledwie dwadzieścia jeden lat.

– Ma dwadzieścia dwa lata. – Ma zaledwie dwadzieścia dwa lata. "Moja matka miała dwoje dzieci w tym wieku. Twoja miała troje." "Próbujesz sprawić, żebym poczuła się lepiej?".

"Co możesz zrobić?". "Hmmm. Shee-yit." Pojawiła się kolejna uniesiona brew, kiedy Chi stwierdziła, że ​​jej pokój nie ma sąsiadować, a jej matka zażartowała sobie z chrapania jej ojca przechodzącego przez ścianę, i cała trójka się roześmiała, chociaż nikt nie wierzył, że to był powód, a nie jeden był na tyle gęsty, by myśleć, że inni tak.

Szczerze mówiąc, i tak nigdy nie słyszała, żeby jej ojciec chrapał. Prawdopodobnie ratującą wymówką był Arthur: chociaż dla nich był to nierozstrzygnięty pomysł (jeszcze się z nim nie spotkali), zakładali, że związek uchroni ich córkę przed jakąkolwiek pozaszkolną deprawacją. Nie był Japończykiem, ale jej rodzice szybko nauczyli się w liceum, że ta konkretna zasada nie była tą, którą ich córka zamierzała przestrzegać, i że jeśli będą nalegać, z zasady wykluczy poślubienie wszystkich Azjatów. Dlatego Art zrobiłby… na razie.

A na razie rodzicom wystarczała sama sugestia: potężna praca, gładko ogolony, żadne tatuaże ani kolczyki nie widoczne na żadnym zdjęciu na Facebooku, które oglądali (lub które Chi kiedykolwiek znalazła podczas osobistej eksploracji, chociaż był tam uroczy znamię w kształcie jej rodzice zaaprobowaliby Honshu, który zaznaczył skórę pod jego chmurnobiałym lewym pośladkiem). Jej telefon zabrzęczał kilka razy w krótkim odstępie czasu, podczas gdy badała efekt ułożenia kasztanowej grzywy wokół piersi w hołdzie Blue Lagoon, co było jeszcze bardziej równoznaczne z młodością, a poza tym gównianym filmem, ale w rzeczywistości wydawało się to zaskakująco dojrzałe. W pewnym momencie nauczyła się tego, do czego większość kobiet robi bawełnę: nagość można wykorzystać jako broń.

Jedwab jej włosów, rozwiewany przez morską bryzę, tworzył tam przyjemne tarcie. Danae musiała się tak czuć w swoim grobie, kiedy była ruchana przez deszcz. Powiedziała, że ​​pieprzy się za dużo, nawet mentalnie. Zaorany deszczem. Rozwiercane deszczem.

Zniszczona przez deszcz. Uśmiechnęła się całkiem szczerze do lustra, dzieląc włosy na dopływy nad klatką piersiową, rozdzielając jej futro w splecione rzeki, trzy, dwa, wszystkie na lewo, w porządku… miło mieć cycek na tyle, by utrzymać warkocz. Ostrożnie podrapała się po nogach i biodrach paznokciami, świeżo polakierowanymi, w pobłażliwy barokowy wzór, który celowo przypominał Gwiaździstą noc Van Gogha.

Jej ciało miało wszystkie te cudowne części, zupełnie różne od siebie. Jedwab kukurydziany, ciemny miód, dojrzałe owoce, wstydliwy mięczak, wszystko połączone w jedną gibką maszynę. Zgwałcony przez deszcz.

Uderzony deszczem. Wytrącony. Teraz nawet wyobraża sobie, jak przechodzi przez oszklone drzwi, ociekając deszczem, gdy błyskawica drapie niebo za nim.

Pnącza siwych loków na jego brodzie, francuskie loki we włosach, granitowa klatka piersiowa, przyciskająca pełne usta do jej, zapach ozonu unoszący się z jego skóry. Niezawodnie delikatny, chociaż mógł przełamać ją na pół z drgnięciem. Rozłożyła ramiona jak krucyfiks i runęła do tyłu na łóżko: jej oczy zamknęły się, a oddech przyspieszył. Fale na zewnątrz rozbijały się z coraz większą dzikością. Bóg piorunów przesunął między nią pień nogi, jakby chciał je rozdzielić, ale na najdrobniejszą sugestię otworzyły się szeroko, jak dmuchawiec rozrzucający swoje nasiona na wiatr.

Jej pochwa była rozwodniona. Jego dłonie na jej ramionach były mięsiste, więzienne, a te błękitne jak niebo oczy umyślnie powiedziały jej, że mimo całej wszechmocy trzeszczącej w jego mięśniach i całkowitego opanowania tworzenia, stracił nad sobą kontrolę. Ich uda spotkały się w grzmotach. Lustro pękło, a następnie pękło na zewnątrz, a jego kawałki rozrzuciły maleńkie tęcze po pokoju; telewizor włączył się, wyświetlał ogłuszający szum, po czym wybuchł w chmurę gruzu iskier i pikseli. Każdy jej ruch był prowokacją.

Zauważyła, że ​​jego pierś jest cudownie owłosiona. Zatrzymała go na chwilę, przyciskając do niego swoje wrzecionowate palce, rozwścieczając go. To stworzyło przerwę, którą delektowała się kilkoma głębokimi oddechami, zanim zaprosiła go czubkiem palca, aby wznowił koleinowanie i dał jej wszystko, co powstrzymywał, co okazało się sporą rezerwą.

Gdy pościel rozdarła się, a rama łóżka pękła pod nimi, przeszył ją pióropusz strachu i zastanawiała się, czy w ogóle to przeżyje, ale mimo to z zapałem uderzała go w krocze, bo jeśli masz zamiar iść, idź robić to, co kochasz. Jej dyszenie ustąpiło, wydała cichy krzyk i odwróciła się w prawo, zaciskając w niej palce. Jej łechtaczka była świadoma każdej linii konturowej, która tworzyła jej odcisk kciuka. Rytm łamaczy słabł. - Przypuszczam, że jeśli masz zamiar fantazjować, równie dobrze możesz mierzyć wysoko – powiedział, owijając swoją nieskończoność wokół niej, kutasa bezwładnego, ale gigantycznego na jej pośladkach.

"Jak się czujesz?". – Pieprzony deszcz – powiedziała, otwierając oczy. Świat był bardzo spokojny. Studiowała zawiłość pokrytego strzechą dachu.

Słuchała swojego powolnego oddechu. Zbadała nagłe zapomnienie, zgasło pragnienie, echa grzmotów i ich bliźniaczych porażek. Wsunęła palce do ust do pierwszego knykcia i zaczęła ssać. Trzymała je tam w zamyśleniu, po czym drugą ręką sięgnęła po telefon, przeglądając brakujące wiadomości. Arthur Molyneaux: Jak tam na Hawajach?.

Chiasa Sato: Stary, to pieprzone Hawaje. Pływałem wczoraj z żółwiami morskimi. Arthur: Nienawidzisz gadów.

Chiasa: Nieprawda. toleruję cię. Pomniejszy śmiertelnik w tym momencie wysłałby emotikon, ale Artowi podobały się jego teksty, podobnie jak e-maile, i lubił swoje e-maile jak listy z minionej epoki: właściwie interpunkcyjne, niespotykane wykrzykniki, żadnej głupoty poza znaczeniem samych słów, które w miarę możliwości należało złożyć w odpowiednie połączenia podmiotu i orzeczenia. Oceniła ten styl beznamiętnie, stwierdziła, że ​​aprobuje jego biznesową fornir i uczyniła go swoim własnym.

Artur: Już mnie zdradzasz?. Chiasa: Czy anal się liczy?. Artur: Penetrator czy penetrować?. Chiasa: Obie.

To był scenariusz typu conga line. Uświadomiła sobie, że wciąż ssie palce, co teraz wydawało się trochę obrzydliwe. Jednak nie pierwszy raz to zrobiła. Wyskoczyła i znalazła parę dżinsowych szortów.

Jeśli chodziło o to, czy założyć bieliznę, czy nie, mogła iść w obie strony, ale ostatecznie zdecydowała się założyć coś prostego i różowego. Skromność nie była problemem; lubiła kolor. Jak zwykle onanizm wywołał łzy, co oznaczało, że musiała poprawić makijaż. Wolała atramentowy błękit wokół oczu i coś, co uwydatniałoby dokuczliwą populację piegów. Artur: Do diabła, tak długo, jak nie przerzucasz go na ten dziwny scenariusz greckiego boga, o którym mówisz.

Uśmiechnęła się. Zawsze dziel się swoimi fantazjami, żeby się nie zaogniły. Przetasowała stroje w szafie.

Szyfonowy top, z kołnierzykiem Piotruś Pan i bufiastymi rękawami. Kolor brzoskwiniowy. I jesteśmy gotowi na większość możliwych sytuacji nocnego życia tropikalnego. Chiasa: Brudny kutas. Artur: Więc wróciliśmy do analu? Chiasa: Tęsknię za tobą.

Odpieprz się. Tęsknię za Tobą. Arthur: Tęsknię za tobą.

Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz między robieniem lasek. Musi przejrzeć procedury mające na celu uniemożliwienie rodzicom dostępu do jej telefonu komórkowego. Można by pomyśleć, że wystarczą standardowe techniki, ale myliłbyś się, ponieważ są one przerażająco sprytne, dość zdeterminowane i uważają ciekawość za nadrzędną cnotę, szczególnie jeśli chodzi o sprawy ich dzieci.

Uwierzytelnianie odciskiem palca załatwiłoby większość śmiertelników, ale weź pod uwagę, że jeśli zamkniesz oczy na krótką drzemkę, czyjaś matka nie waha się wykorzystać okazji, by uwolnić telefon z torebki i potajemnie przycisnąć go do kciuka. wymówki gotowe, jeśli wybierzesz ten moment, aby się obudzić. - A więc - powiedziała Chi, wsuwając się w buty na obcasie i ze znacznym wysiłkiem wciskając telefon w obcisłą tylną kieszeń - wychodzę. miał skrzyżowane gigantyczne nogi, siedząc na jednym z krzeseł w pokoju z rozłożonym „Timesem” na kolanach, kręcąc Montblanc. Pokój pachniał jego spermą o zapachu kardamonu.

"Tak, jestem dobry. Powiedz mi coś, kochanie." Rozprostował się i skrzyżował nogi, poruszył się nieco i pojawiła się teofania, uderzając w wewnętrzną stronę jego uda jak brzęk dzwonka. Jego głos przypominał wijący dźwięk wichury w kanionie. „Sześć liter, pojazd Matthew.”.

"Daj mi wskazówkę.". „Trzecia litera, H.”. "To jest wspaniałe życie.".

Rozległ się grzmot. - Wiesz, dobrze by było, gdybyś się popatrzył, albo zacznę psychoanalizować tę całą popieprzoną rzecz, którą tu mamy. Zbadamy, czy przypominam twojego ojca. Chrystus.

Mieli takie same brwi. Dawno minął czas, żeby się stąd wydostać. – Sahara – powiedziała, oglądając swój profil w całkiem niezniszczonym lustrze.

"Wszystko dobrze, wszystko dobrze". Hej, powiedz mi coś jeszcze, czy w Shinto nie ma jakiegoś boga piorunów, którego możesz przywołać, kiedy czujesz się napalony? "Po pierwsze, nazywają się kami. Po drugie, nic nie wiem o tym gównie i to rasistowskie, jak zakładałeś, że będę. Trzy, na które narzekasz?". Przydałaby mi się chwila przerwy.

Wyczerpujesz mnie, nimfio, a ja mam ważne rzeczy do zrobienia. Na przykład obmyślanie dwudziestu pięciu lat. Poza tym planowanie tajfunów. Twoje fantazje, może moglibyśmy zaprosić Thora, Ba'ala i starego Samuraja Storm God, i zespół tagów, który matematycznie idealny twój tyłek.

„Cóż, czterech mężczyzn cytowanych bez cytatu jest technicznie, według DSM-IV, gangiem, a nie zespołem tagów. Ale to pomysł. Byłeś dzisiaj… w porządku. Całkiem nieźle.

Jeśli twoja żona zacznie polować mnie w dół, obiecaj, że zmienisz mnie w humbaka lub coś wdzięcznego, proszę? Nie krowy. Zatrzepotała rzęsami. "Dla ciebie, Chi, stworzę zupełnie nowy gatunek." Wyciągnął swojego złotego e-papierosa i wypuścił wielkie chmury dymu o nieznanej toksyczności, mrugając przerywanym grzmotem, gdy wychodzili z pokoju. „Może wieloryb z rogiem jednorożca”.

„Te już istnieją”. - Tak, cóż, nie jestem bogiem morza, na litość boską. Mogłem, nie chciałem radzić sobie z przypływami.

Odprawił ją machnięciem ręki, ponieważ mężczyźni są płci męskiej, krwi lub posoki, prawdziwych lub fikcyjnych. Zamknęła za sobą drzwi i skierowała się w wieczorny blask, odrzucając swoje mity i przestawiając swoje myśli na wszystkie ludzkie troski, które powstrzymują nas od marzenia tak dużo, jak powinniśmy. Olimpijczyk zaczął ją odwiedzać, jak to miał w zwyczaju, gdy była skandalicznie młoda, ale powinna podkreślić, że wczesne występy były tylko (dosłownymi) recitalami, akompaniował mu sam na lirze. (Ponieważ jego setlista musiała wyjść z jej własnego pokręconego mózgu, to było mniej Homera, więcej Lavigne).

Jej kopia Edith Hamilton leżała obok niej na łóżku, przeniknął do jej sypialni pod postacią szarej chmury, z której wytrącił się w całej swojej chwale: obconiebieskie oczy Hugh Granta, ciało uroczo dokładne faksymile wysokiego szkolny mistrz motyli w drużynie pływackiej, Pedro Rodrigo. Z tego powodu, jak dziwaczne były wczesne objawienia, które były całkowicie platoniczne: nawet Chi nie rozumiała, dlaczego go wyczarowała. Może po prostu podobał jej się jego widok (okiem umysłu). Pyszałkowatość. Leniwa pewność siebie, leżąca w chitonie, wrzucająca do ust gigantyczne winogrona, obserwująca, jak odrabia pracę domową z rachunku różniczkowego.

"Moi ludzie to stworzyli, wiesz." Leżąc na łóżku, podniosła wzrok znad podręcznika, z włosami wciąż śmiesznymi, bezpłciowymi fryzurami pixie. - Um, właściwie to był Newton, a on był Anglikiem. W tym wieku mogła być nie do zniesienia. "Nie. Archimedes, sprawdź to." Zarozumiałość też była pociągająca.

Wszechwiedza podwójnie. Ale z jej doświadczenia wynika, że ​​wszystkie te stare mity o tym, że jest bezmyślnym maniakiem seksu, były całkowicie przesadzone; pozostał doskonale grzeczny aż do jej osiemnastych urodzin. I nawet wtedy grała uwodzicielkę. Jej telefon znów zabrzęczał i była ciekawa, jakie zepsute bzdury proponuje teraz Art, ale okazało się, że to znowu surfer, tym razem zaproszenie na plażowe ognisko.

Właściwie było to wydarzenie, którego szukała przez ostatnie kilka nocy, ale dziewiętnastolatki miały smak równie przestarzały, jak cała reszta jej nastoletnich obsesji. "Jestem przestarzały?" Leżał na wiklinowym leżaku przy ścieżce, popijając złoty syrop z krystalicznego kielicha. Latarka tiki faktycznie wydawała się jego naturalnym środowiskiem. Może coś do włączenia później… „Jesteś ponadczasowy, kochanie,” powiedziała. „Myślałem, że mieszkasz w pokoju.”.

- Ech, skończyłem krzyżówkę. Pomyślałem, że spodoba mi się nocne powietrze. Znajdź mi ładną małą hamadryadę. Odwal jej mózg. Powiedz „czynszowi, mówię cześć”.

„Spośród wszystkich moich obrzydliwych dziwactw seksualnych, że umrę, jeśli moi rodzice kiedykolwiek się dowiedzą, jesteś na szczycie listy”. Zaśmiał się triumfalnie. „Znam konkurencję i pochlebia mi. Wciąż ją mam po tych wszystkich tysiącleciach! Nagle pojawił się znak błyskawicy, wrzący dym i już go nie było. Rodziny nie było w ich pokoju.

Znalazła je na patio hotelowej restauracji, gdzie jej bracia jednocześnie zajadali się kurczakiem, bawiąc się iPadami. „Jezu Chryste, Chiasa, zachorujesz na czerniaka” - powiedział jej ojciec. Pił swojego zwyczajowego Heinekena, ubrany w wyblakłą koszulę w paski ze zbyt małą liczbą zapiętych guzików. "Rozpoznać!" jej matka krzyknęła.

Nie kopała bluźnierstwa. Odprawił ją machnięciem ręki. "Spójrz na nią. Emituje promienie gamma." Jej mama oceniła Chi i zmarszczyła nos.

"Wyglądasz trochę różowo, kochanie. Upewnij się, że nawilżasz, albo skończysz jak twoja babcia." Jej ojciec walczył z synem o delikatnego kurczaka, odwracając jego uwagę przez ramię, a potem rzucając się po kosz. Po zastosowaniu ketchupu spojrzał w górę: "Czekaj, możesz obrazić moją matkę, ale nie mogę powiedzieć 'Jezus Chrystus?'".

"Twoja matka nie umarła za nasze grzechy." - Nie mów jej tego. Przekaż jej pomysły - powiedział jej ojciec. Gestykulował dziko do kelnera.

"Chi, czego chcesz? Mają sashimi, ale to jest odrażające. Ale spróbuj trochę tego portugalskiego chleba. Tutaj zamówię więcej." – Bez chleba – powiedziała Chi, siadając.

Jej brat wyjaśnił jej grę, w którą grał. W grę wchodziły zombie i Rycerze Podwiązki. – No tak. Chleb to zło. Węglowodany.

Jej ojciec skinął głową i skrzyżował ramiona, jakby przedstawiał jakąś ponadczasową mądrość. Jej mama podniosła wzrok znad telefonu. „Jak ci minął dzień, kochanie? Chcesz jutro ponurkować?”. – Może – powiedziała.

Chi była dość zwinna, więc udało jej się ugryźć delikatnie szybciej niż jej ojciec. Poza tym ona i jej bracia byli ciasni; darmowe jedzenie było przywilejem, który dostała za cierpliwe słuchanie ich podsumowań lekcji w szkole. Do tej pory mogła recytować obieg wody we śnie. Ale teraz było lato, lekcje się skończyły, więc dzisiejszego wieczoru opisali mangustę, którą widzieli dzisiaj na czarnej plaży i jak wyglądała ona jak fretka wuja Harukiego. Nawiasem mówiąc, fretka wujka Harukiego była małym szczurem, którego należy utopić ze względu na biosferę.

- Robisz coś dziś wieczorem? Jej ojciec spojrzał na kelnera i wskazał na swoje puste piwo. – Robią karaoke w barze. Z jakiegoś powodu jej tata, rodowity Anglik, który zapomniał, czego się kiedykolwiek nauczył japońskiego, zawsze wymawiał „karaoke” w tradycyjny nippoński sposób. "Twoja mama i ja, coś z Grease.

Epic." "Tata.". "Epic! Chory! Hella hella hella. Jestem mistrzem nowoczesnego slangu.

Chryste, jestem hip". "Rozpoznać!" Jej matka nie kopała bluźnierstwa. Znowu pomachał do żony i zaczął łowić kolejny przetarg.

Chi uśmiechnęła się i poczuła w sercu głęboką miłość. Ale, szczerze mówiąc, ta miłość była rodzajem pułapki i nagle zapragnęła uciec od nich tak daleko, jak tylko mogła. Wyobraziła sobie, jak zbiegła do doku, znalazła łódź z kluczami i popędziła do Wielkiej Wyspy, gdzie mogłaby szaleć (to była fantazja, więc udawała, że ​​ma pomysł, jak pilotować łódź). Chryste, ona wolałaby nawet trzaskać piwem na plaży z surferami. Może kilku facetów przepychałoby się o jej uwagę.

Może mogłaby dostać trochę koki. Zanim zjadła krewetki kokosowe, chęć do ucieczki była jak jakieś zwierzę w jej piersi (może fretka). Powiedziała jej alohas i poszła kłusem w kierunku plaży, księżyc jak blady byk nad wodą.

– One cię infantylizują. Nie chcą, ale wokół nich czujesz się jak dziecko – odezwał się głos z góry. miał swoje mamutowe uda owinięte wokół wierzchołka palmy, szukając kokosów. Zerwał jeden i potrząsnął nim, skrzywił się, a potem wyrzucił. „Czy skończysz z tym? Gdybym chciał psychoanalizy, fantazjowałbym o Freudzie”.

"Ha!" Zsunął się po pniu i uderzył w piasek, wysyłając na zewnątrz niewielką falę uderzeniową. Nastąpiła nagła ulewa kokosów. „Pomyśl, co mógłby zrobić z tym cygarem.”.

„Nie żartuj z Clinton. "Bah, dobrze. Czy wiesz, że kokosy nie są nawet rodzime na Hawajach?". "Naprawdę, skąd oni są?".

- Cocorado. Hej, nie wymyślasz mi żartów. Przynajmniej mam nadzieję, że nie. Ale pozwól, że ci to powiem. Podszedł blisko, a jego białe szaty zaszeleściły na wietrze wokół niej.

"Co?" powiedziała, nagle trochę f. — Ty — powiedział i dotknął palcem jej klatki piersiowej — jesteś rozkwitającym seksualnym dynamem. Trzeszczysz jak mgławica, która wkrótce stanie się gwiazdami.

Jesteś jak pięciostopowa gąsienica wymuszająca wielkie, gigantyczne, malowane skrzydła z jego pleców. Całe Cronenbergy. Czasami nawet mnie to przeraża. Uniosła nogę i pocałowali się.

Jego włosy same się poruszały wokół nich. I, oczywiście, opanował to uczucie. – Czasami mówisz właściwe rzeczy – powiedziała. uśmiechnął się. „Czy opowiadałem ci kiedyś o tym, jak pieprzyłem księżyc?”.

„Dobranoc”. Plaża była umiarkowanie zaludniona, a księżyc sprawiał wrażenie negatywu fotograficznego. Pomarańczowe światła z hoteli, restauracji i domów były owinięte girlandami wokół laguny, przeszyte palmami, wszystko nad fartuchem z wilgotnego piasku. Fale wydobywały na plażę strzępy światła księżyca i wycofywały się w ciemności.

Z butami na palcu i wodą ociekającą jej stopy, biegała i bawiła się, skacząc na palcach w serii kopnięć. Tęskniła za baletem, chociaż zawsze była w tym idealna, a około dwunastego roku życia dziewczyny zaczęły się z nią drażnić z powodu rozmiaru jej tyłka. chroniczny koszmar, że pewnego dnia jej trykot po prostu oderwie się od nacisku jeśli karmienie nie wyszło, powinna rozważyć karierę jako krzesło do pufy. Powiedziała mu, że jeśli bankowość inwestycyjna nie zadziała, powinien rozważyć zabójstwo. Zakradła się na orbitę ogniska z skromną falą, prześlizgując się między kilkoma leżakami i uderzając w twarz od zapachu marihuany.

"Cześć, jestem Chi. Chyba mam tu zaproszenie." Surfer zerwał się na równe nogi. "Ty! Nie sądziłem, że przyjdziesz." Facet po jego lewej przewrócił oczami: „Gładko, Case.

Zawsze udawaj zdziwionego, kiedy przyjmą zaproszenie”. Obrócił się skrętem, spuchł w piersi jak smok szykujący się do wysadzenia ognia, po czym wypuścił dym z rodzaju wodewilowego uśmiechu. "Nowa suka. Chcesz?". Miała już odmówić, ponieważ miała straszne osiągnięcia w podejmowaniu decyzji po tępych decyzjach, ale jej surfer spojrzał na nią i powiedział: „Nie musisz”, więc chwyciła przedmiot i głęboko pogrzebała.

Wyglądało na to, że generalnie zrobiło to wrażenie na grupie, sześciu czy siedmiu studentach, którzy mieli zadowolony spokój dobrze wykręconego dnia. Opadła na siedzenie i poprosiła o piwo. – Nazwał cię Case – powiedziała. - O tak - powiedział jej surfer. - Tak mi dali imię.

Casey. Ja… trochę nienawidzę moich rodziców za to. Chi odchyliła się do tyłu i obserwowała Drogę Mleczną centymetr po przeciwnej stronie czasu.

Chryste, za dwadzieścia minut umrze z głodu. Absolutnie najlepszą rzeczą w Artu było to, że był dostawcą: jeśli palili, zawsze biegał i wracał z torbą pełną frytek, ciastek KFC i dzieciaków Sour Patch, a to jest rodzaj zamówienia, w którym trzeba trafić w trzy miejsca do wypełnienia w dziesięć minut, szczyty. „Czekaj, jak Casey w Bat?”. — Tak, jak ten cholerny wiersz — powiedział i spojrzał ponuro w lewo. Wytrzepał trochę piasku stopą i poza tym był cichy.

"Jaka jest Twoja historia?" - zapytał wielki palacz, nie podnosząc głowy znad telefonu. Miał pająkowate tatuaże na przedramionach i wibracje alfa, które czyniły go najbardziej atrakcyjną perspektywą przy ogniu, ale kobieta obok niego najwyraźniej twierdziła, że ​​teraz próbowała odciąć Chi oczami. "Jak odpowiadasz na takie pytanie?". „Wiesz, otwórz usta, wypowiedz kilka słów, które dostarczą istotnych informacji”.

„Tutaj z rodziną na wakacjach.”. – Seksowne – powiedział. "Tak, to jest odpowiednie słowo.

A ty?". „Tutaj z rodziną na wakacjach”. Trochę śmiechu rozproszyło się wokół ogniska i teraz dziewczyna palacza wpatrywała się w nią tak intensywnie, że Chi prawie czuła ucisk jej tchawicy. Miała krótkie, pomidorowo-rude włosy, industrialny kolczyk w nosie i widoczną niezdolność do udawania uśmiechu. "Czy są prawdziwe?" – zapytała dziewczyna.

Najwyraźniej potrafiła się uśmiechnąć. – Nie musisz na to odpowiadać – powiedziała Casey. Więc widzisz, masz dwanaście lat, twoje gruczoły zaczynają wytwarzać dziwny magiczny eliksir, którego główną toksyną jest estrogen, balon na biodrach w nocy, dziewczyny na zajęciach tanecznych upewniają się, że masz świadomość, że jest to zauważalne, a raz cipy, ktoś żartuje sobie z „Zachowaj dwa miejsca dla Chiasy!” Dziesięć lat później dziwna laska na plaży myśli, że w jakiś sposób można mówić o swoich cyckach, jakby niewypowiedziane przykazanie, że udajemy, że zostawiamy wszystkie osądy ciała kolesiom, nigdy nie zostało wprowadzone w życie.

Nie ma pieprzonego braterstwa, Lena Dunham, i pierdol się za to, że wmówiłeś mi, że istnieje. "Jeśli nie możesz powiedzieć, dlaczego mam to zrobić?" powiedział Chi. Wydawało się, że zadowoliło to grupę i wywołało przynajmniej kilka wdzięcznych chichotów.

Oznaczało to również, że teraz każdy mężczyzna w grupie nie mógł się oprzeć pełnemu, dziesięciosekundowemu oględzinom jej klatki piersiowej. – I to mi wystarczy – powiedziała i obdarzyła mnie, jej zdaniem, uśmiechem dość łaskawym, biorąc pod uwagę okoliczności. Poświęciła się piwie.

Laska była zbyt zaborcza, co oznaczało, że ona i toker nie byli przedmiotem, a może pieprzyli się, ale on lubił otwierać i powiedziała „Fajnie”, ale kto tak naprawdę to miał na myśli? Tak czy inaczej, pomyślał Chi, teraz spróbuję go przelecieć. A może zobacz, czy marka Wendy kiedykolwiek dotarła do Maui, cokolwiek. Wyspiarskie powietrze miało w sobie coś z post-orgazmicznego: sprawiało, że strasznie chciała coś zrobić, ale w tej chwili nie miała na to energii. W końcu dobrze się bawiła.

Pomimo rekordowego początku wieczoru, okazało się, że byli to tylko studenci drugiego roku z BU, którzy lubili surfować i mieli dobrą grupę. Wielki handlarz Andrew był najbardziej chorym majorem historycznym, jakiego kiedykolwiek spotkała, zabawnym jak cholera, nie mającym innego trybu niż kwaśny, znużony światem sarkazm mężczyzny o dwadzieścia lat starszego. Swoje nie nieciekawe monologi na temat polityki zagranicznej USA przeplatał odniesieniami do filmów Chomsky'ego i Felliniego. I chociaż chciał ją przelecieć, dziewczyna wie; także mrugnął do niej, gdy zaproponował kąpiel nago, ona w końcu to wykluczyła.

Była przekonana, że ​​ma kraby. Również jego dziewczyna okazała się zaskakująco słodka. Clmence (podobnie jak anarchista, Andrew powiedział, że to odniesienie, które Chi będzie musiała później sprawdzić. Irytacja wynikająca z braku odniesienia zawsze była irytująca).

Przeprosiła za bycie wredną, powiedziała, że ​​właśnie miała popieprzony dzień, chociaż nie podała żadnych szczegółów. Kiedy zaczęło się zanurzanie nago, zdjęła z siebie ubranie i chichocząc wbiegła do wody. Sterczące piersi, ładny srom, przekłuty kaptur, który zawsze uderzał Chi jak czapka na kapeluszu, ale dla każdego z osobna. Miała malinkę skrzypcową, która zasługiwała na szacunek. Casey była ostatnią, która się na to zdecydowała.

Chodził małymi kółkami po piasku, powtarzając „czy naprawdę to robimy, czy naprawdę robimy to, czy naprawdę robimy to”, zanim w końcu krzyknął „PIERDOL TO”, rozbierając się, potykając się z bokserek i nurkując. w fale, dość imponujący kutas ciągnący się za nim jak ster. Chi była przedostatnim, a ponieważ nie było to jej pierwsze rodeo, rozebrała się delikatnie, bez pośpiechu, jak chirurg przygotowujący się do operacji.

Kołysała się w przód iw tył, żeby zrzucić dżinsy, zdjęła bieliznę, wsunęła ją ostrożnie do kieszeni i rozpięła stanik. Światło ognia oświetliło ją błyskami i trzaskami, gdy ceremonialnie szła naprzód. Cal po calu otaczała ją i przenikała ciepła woda.

Casey wpadła obok niej. Unosiła się z łatwością, co sprzyjało rozmaitym leniwym żartom. Niektóre pluskanie doprowadziły do ​​walk kurczaków, które stały się zaskakująco konkurencyjne, zanim zakończyły się śmiechem i posiniaczonym cyckiem. przepłynął obok, ujeżdżając delfina na oklep, i zrobił serię wulgarnych kalamburów o krabach, małżach i rozgwiazdach, po czym powiedział, że zmierza do Rapa Nui. Robiło to albo jej picie, albo Casey (pytanie bez odpowiedzi, ponieważ nigdy nie byliby razem trzeźwi), ale gdzieś w ciągu nocy stał się wręcz znośny, do tego stopnia, że ​​pozwoliła mu poczuć się rycerskim i odprowadzić ją z powrotem.

do jej pokoju. Zrelaksowany zaczął rozmawiać z nowatorskim, ale czarującym entuzjazmem o swojej bliźniaczej miłości do tenisa i weterynarii. Zanim opuścili plażę, natknęli się na trójkę prawdziwych dorosłych po trzydziestce i starszych, dorosłych, którzy szybko krążyli między francuskim, angielskim i prawdopodobnie Hiszpanem, śmiejąc się i czkając. Dwóch mężczyzn, jeden starszy, z nietzscheańskimi wąsami, okularami, wiankiem krótkich siwych włosów i przeszywającym profesorskim spojrzeniem; druga krótsza, młodsza, ciemna, śródziemnomorska skóra, z gęstymi czarnymi włosami i niesamowitą muskulaturą.

Kobieta o włosach merlot, gadatliwa i imponująco zmysłowa, rzucała rozbrajające dowcipy i wesołe komentarze na temat urody dwojga młodych kochanków na oświetlonej księżycem plaży, pozostawiając Chi tak swobodnie, jak wtedy, gdy wcześniej pływała pod gwiazdami, choć miała nadzieję Casey nie miała zbyt optymistycznych wyobrażeń o ich związku i możliwościach wieczoru. Morze Śródziemne powiedziało coś uroczego o jej wyglądzie, co wydawało się szczere, ale bez najmniejszego planu, chociaż spowodowało to, że Casey zrobiła zaborczy krok bliżej niej, mimowolnie ściskając jej dłoń. Było to z jego strony aroganckie, ale sprawiało, że czuła się ładna, uczucie, które wciąż sprawiało, że czuła się jak dziecko, które dostało kawałek cukierka. Być może nawyk z baletu.

Dopiero gdy kobieta bezczelnie pochyliła się i szepnęła Chi do ucha, zdała sobie sprawę, że to kobieta z plaży. Kolana Chi zadrżały z nagłej niepewności, a ona potknęła się o Casey, trzymając się wsparcia, co najwyraźniej go zaskoczyło, a także wywołało uśmiech. Natychmiast poczuła się zagubiona i była szczęśliwa, że ​​pozwoliła mu zaprowadzić ją z powrotem do hotelu, po tym jak pożegnali się z dorosłymi, którzy kontynuowali swoje makaroniczne zamieszki na całej wyspie.

Oddech kobiety pachniał szampanem i gruszkami. Powiedziała: „Bądź dla niego łagodna”. To nie założenie, że będą się z nią zmagać, było tylko słusznym wnioskiem, a sporadyczna erekcja Caseya była trudna do zignorowania, próbując, jak mógł, strategicznie ustawić czapkę Sox, którą nosił.

Pomysł, że potrzebuje porady, jak go używać, był naprawdę nieznośnie niegrzeczny. To był typ rzeczy, które zwykle miałyby komentarz, ale najwyraźniej miał coś do powiedzenia. – Cóż, dzięki za przyjście – powiedziała Casey, kiedy szli korytarzem.

Był kryty strzechą, na wpół otwarty, oświetlony wpuszczanymi lampami. "Przepraszam, jeśli moi przyjaciele byli, wiesz… też cokolwiek." Sposób, w jaki stał nad nią, podpierając się ramieniem na drzwiach, bardzo mała odległość między ich twarzami, można było właściwie zinterpretować jako agresywny, ale o tym nie wiedział. Chiasa Sato czuła się dobrze.

"Więc…" zaczęła, wyciągając kartę z torebki, "Jesteś miła, ale naprawdę mam chłopaka." "Tak, rozumiem. Wydajesz się być całkiem fajny, to znaczy, delikatnie mówiąc, więc jest szczęściarzem. Naprawdę nie spodziewałem się, że przyjdziesz dziś wieczorem. Ale! Naprawdę się cieszę, że tak zrobiłeś i mamy szansa na spotkanie i rozmowę… i, uh, pływanie.

Mam nadzieję, że masz wspaniałe wakacje i życie, jak sądzę.". Chi machnęła kartą, otworzyła drzwi i zawahała się. Odwróciła się i wykrzywiła usta. „Słuchaj, nie znasz mnie, więc nie ma powodu, żebyś musiała na to odpowiadać. Jestem po prostu ciekawa mojego radaru dla tych rzeczy.

Więc jeśli nie masz nic przeciwko, że pytam, że jesteś dziewicą, nie prawda?". "Ok, miło cię poznać. Do zobaczenia." "No dalej, stary, to tylko pytanie.

Przyłożyłem swoje nagie pudełko do tyłu twojej głowy." – Ale to nie tylko pytanie, prawda? Zacisnął ramiona i puścił je, zrobił kilka kroków w przód iw tył. „To jak oskarżenie. To krępujące”.

Chi spędziła nieznośnie długą chwilę, wpatrując się w niego, bębniąc palcami o framugę drzwi. Jej pierwszy raz pozostawiał wiele do życzenia: nie miała pojęcia, co robi lub co się z nią dzieje, a jej partner był równie szybki. Gdyby sprawy potoczyły się inaczej, mogłaby po prostu zrezygnować z całego przedsięwzięcia, powrócić do akademickiej perfekcji, ku uciesze rodziców. Na szczęście… Krótko mówiąc, widziała mocne argumenty za asymetrią empiryczną w takich sytuacjach, a organizacja charytatywna zażądała, aby zrobiła to, co należy tutaj. „W porządku, Casey.

Po pierwsze, nie chcę od ciebie odzywać się po tym. Jesteś słodka, ale jestem przywiązany. Po drugie, ty potem wychodzisz Lubię się rozciągać, kiedy śpię.

Po trzecie, nie mówisz nikomu ze swoich przyjaciół. Kiedy pytają, jak minął dzisiejszy wieczór, odpowiadasz: „Potężna Casey odpadła”. "Nie rozumiem.". „Sprawa, czy masz prezerwatywę?”. "Nie.".

„Znajdź jeden”. Był na końcu korytarza, kiedy przypomniała sobie, by krzyknąć „I paczkę Marlboro Golds!”..

Podobne historie

Z mojej pamięci

★★★★(< 5)

Wspominając pierwszą wspólną chwilę…

🕑 4 minuty Masturbacja Historie 👁 2,049

Leżałam w łóżku, podparta poduszkami za głową i plecami. Czas mijał między dniem a nocą, gdy siedziałem i oglądałem kilka różnych filmów. Czas mijał powoli, a mimo to wciąż Cię tu…

kontyntynuj Masturbacja historia seksu

Dokonywanie

★★★★★ (< 5)
🕑 7 minuty Masturbacja Historie 👁 1,259

Kopnąłem pościel w plątaninę i potknąłem się, z zaczerwienionymi oczami, przez naszą maleńką sprawność, by wyłączyć podekscytowane poranne głosy Karlsona i rechot z radiobudzika. Po…

kontyntynuj Masturbacja historia seksu

Jeśli lubisz Pina Coladas

★★★★(< 5)

Mindy i wspólniczka łapią mnie w kompromitującej sytuacji…

🕑 6 minuty Masturbacja Historie 👁 1,512

Przyglądałem się jej od tak dawna. Mimo że miała chłopaka, byłam zdeterminowana, żeby się z nią pogodzić. Jednak nie była taka jak większość innych dziewczyn. Nie będzie łatwa.…

kontyntynuj Masturbacja historia seksu

Kategorie historii seksu

Chat