Prawdziwa historia; pod pewnymi względami jedyna historia, którą naprawdę muszę opowiedzieć.…
🕑 46 minuty minuty Historie miłosne HistoriePoznali się na początku września, pierwszego dnia na studiach. Był rok 196. Miała na imię Carol, a on na imię Charlie. Charlie zawsze był nieśmiały w kontaktach z dziewczynami; prawie nie umawiał się na randki przed college'em. Wciąż był dziewicą, chociaż wiedział, jak czuła się dziewczęca pierś i jak czuć jej cipkę, by sprawić jej przyjemność i sprawić, by doszła.
Wiedział nawet, że jest w tym bardzo dobry. Zresztą nigdy nie chciał umawiać się z wieloma dziewczynami. Pragnął tylko jednej, dziewczyny, którą mógłby pokochać i która pokochałaby jego i która na zawsze będzie jego bratnią duszą. Tylko jeden. A kiedy zobaczył Carol, wiedział ponad wszelką wątpliwość, że to jej właśnie pragnął.
Carol była po prostu piękna; jasna i kremowo-biała skóra, błyszczące zielone oczy, uśmiech anioła i długie brązowe włosy opadające miękkimi falami do pasa. Jej piersi były pełne, biodra obfite, pośladki okrągłe i idealne. Niewiele widział jej nóg; miała na sobie nieco staromodną spódnicę, która zakrywała jej kolana, ale to, co widział, było cudowne.
Rzeczywiście, Carol miała w sobie nieco staromodny wygląd, który uważał za czarujący. Miała tendencję do stania ze stopami sztywno złączonymi, a nawet z małymi gołębimi palcami, ze stopami nieśmiało zwróconymi do wewnątrz. Jej ręce były zwykle splecione przed nią w nieśmiały, ujmujący sposób, a jej oczy były szerokie i jasne; ale jej uśmiech był zawsze powściągliwy i właściwy. „Ladylike” to słowo, które przyszło mi na myśl.
Uważał ją za niesamowitą. Po raz pierwszy w życiu Charlie postanowił ścigać i zdobyć dziewczynę. W przeszłości miał tendencję do pozostawania z tyłu i nadziei na sygnał; ale nie z tą dziewczyną.
Wiedział, że musi wykonać pierwszy ruch – i to szybko. Kiedy ludzie z wyższych klas ją zobaczą, będzie miała z czego wybierać. Udało mu się manewrować, aż znalazł się obok niej w kolejce, kiedy weszli do audytorium na swój pierwszy wykład wprowadzający.
"Witaj. Nazywam się Charlie – powiedział. – Cześć. Jestem Carol.
Uśmiechnęła się, tak jak wiedział, że będzie; przyjacielska, ale powściągliwa. Z bliska jej skóra była tak czysta i idealna, że prawie wydawała się świetlista. Na pewno było.
Ciągle ziewałem. Charlie to wiedział. Obserwował ją z balkonu przez całą godzinę.
– Mam nadzieję, że to jest lepsze – powiedział. – Och, ja też. Jeśli jest tak nudno, jak to było, zasnę. Jej głos był czarujący; niski i słodki, południowy miód z czarującą nutą Nowej Anglii. Charlie nigdy czegoś takiego nie słyszał.
Później dowiedział się, że miała dorastałem w Południowej Karolinie i właśnie ukończyłem prywatną szkołę poza Bostonem. „Powinno być lepiej”, powiedział. „Tu dają nam wszystkie zasady i przepisy”. „I rozdają podręczniki dla uczniów” powiedziała, kiwając głową.
Spojrzał na jej ręce, trzymając segregator przy piersi. Pomyślał, że mogłaby być modelką dłoni. Nie miała lakieru do paznokci i nie potrzebowała żadnego. Nie malujesz lilii. Wchodzili do środka.
audytorium. Pierwszego dnia nikogo nie znam – powiedział z uśmiechem. Uśmiechnęła się.
Ja też nikogo nie znam”. Potem: „Jak się nazywałeś?” „Charlie. A ty…? Jakby zapomniał. „Carol”. „Carol”.
Wtedy tego nie wiedział, ale to imię rozbrzmiewało w jego sercu przez resztę życia. – Po tym, jak się zaczęło, Carol nie tylko kochała Charliego; była mu wdzięczna i pozostanie na zawsze. Nauczył ją tak wiele, cierpliwie, czule i dobrze. Carol była całkowicie naiwna i trochę bała się seksu, kiedy się poznali; była więcej niż niewinna Miała kilka przykrych doświadczeń w przeszłości.
Trochę się umawiała, ale seks ją przerażał i nadal była bardzo dziewicą – i właściwie niewiele wiedziała na ten temat. To był inny czas. Ale Charlie to przyjął. powoli z nią.
Zawsze był tak delikatny i cierpliwy, że stopniowo zaczęła się odprężać i ufać mu. Nawet nie próbował jej pocałować do trzeciej randki i nigdy, przenigdy jej do niczego nie naciskał. To było tak, jakby wiedział, jaka była bojaźliwa i krucha.
Prawda była taka, że był tak samo nieśmiały i niepewny jak ona, ale wiedział, że musi to ukrywać i udawać pewność siebie. Jej potrzebny był wypadek, ale szczęśliwy dla nich obojga. Charlie był nie tylko delikatny i cierpliwy aż do przesady; rozmawiało się z nim łatwiej niż z kimkolwiek, kogo Carol kiedykolwiek spotkała. Rozmawiali godzinami, przez te pierwsze dni i kilka pierwszych randek.
Charlie był bardzo inteligentny i miał wiele zainteresowań; wydawało się, że wie wszystko, ale nie jest w tym zarozumiały ani głupkowaty. Uważała go za fascynującego. Co ważniejsze, naprawdę słuchał wszystkiego, co powiedziała, z całkowitą uwagą, zamiast planować, co powie dalej.
Wcale nie chciał jej zaimponować. Lubiła go. Było późno.
Ich miejscem do samotności było tylne siedzenie chevroleta II Charliego w lokalnym filmie samochodowym lub różne „ulice kochanków” i tam uczył ją o miłości i seksie, a nawet o jej własnym ciele. Na szóstej randce poszli zobaczyć „Romea i Julię” w autokarze. Olivia Hussey, grająca Julię, była promienna, klasyczna piękność; Carol odetchnęła.
„Ona jest taka ładna…” Charlie siedział obok niej, wygodnie obejmując ramieniem jej ramiona. Polubiła to; było ciepłe i czułe, a Charlie nigdy nie zachowywał się tak, jakby uprawniało go do niczego więcej. Pochylił się i szepnął jej do ucha: „Ona jest. Ale jesteś najładniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałem”.
Odwróciła się i spojrzała na niego. Nie patrzył na ekran. Jego oczy były na jej twarzy i wyczuła, że tak było od jakiegoś czasu. – Po prostu mi schlebiasz – powiedziała wyniośle – a pochlebstwa nigdzie cię nie zaprowadzą. Potem się roześmiała.
Uśmiechnął się tylko trochę, jego oczy wciąż błądziły po jej twarzy. – Nie – powiedział. - Nie jestem. Naprawdę jesteś. Spojrzała w dół.
– Dziękuję – powiedziała cicho. "To bardzo słodkie." Poczuła palec na brodzie. Charlie odwróciła twarz w jego stronę, a kiedy był pewien, że zwrócił na siebie jej uwagę, powiedział: – Carol, jesteś najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkałem.
Ale to nie jest ważne. "To nie jest?" Zamrugała niewinnie, trochę zdziwiona. – Nie.
Jesteś bystra, zabawna, uprzejma i tak słodka, jak tylko możesz. Uśmiechnęła się trochę ostrożnie. – Brzmisz, jakbyś był we mnie zakochany. On też się uśmiechnął i to ciepło. „Jeszcze nie do końca.
Ale na pewno jestem z tobą w„całym towarzystwie”. Roześmiała się i on też. Następnie uniósł palec przed jej twarzą, skierowany w dół, i zataczał nim małe kółka. – Odwróć się – powiedział cicho.
Zrobiła to, odwracając się, by uklęknąć na siedzeniu plecami do ekranu. Potem pochyliła się w prawo i znalazła się w jego ramionach. Wyciągnęła nogi na siedzeniu i oparła się o niego, trochę nieśmiało.
"Czy jest ci wygodnie?" on zapytał. Zbadała swoje uczucia. – Mmm. Tak.
To miłe – powiedziała. Przytuliła się do niego z zadowoleniem. To było nowe. On ją pocałował.
Odwzajemniła pocałunek i przez kilka minut nie rozmawiali. Słodkie pocałunki, zamknięte usta, ale i tak ciepłe i znaczące. "Czy lubisz to?" zaszeptał. – Tak – odszepnęła i znów go pocałowała.
Po chwili odetchnęła: „Będziemy tęsknić za tym, jak film wyjdzie”. Gładził jej twarz. – Oboje umierają – powiedział z powagą. Roześmiała się, tak jak on – a kiedy ponownie ją pocałował, poczuła na ustach delikatne, delikatne machnięcie jego językiem. Tylko raz.
Zawahała się, po czym otworzyła mu usta. Tylko trochę; potem więcej. A potem więcej. Wkrótce ich usta były zamknięte, a ich języki poznawały się, odkrywając ten nowy świat. Nawet wtedy Charlie był delikatny i niewymagający.
Ich pocałunki były głębokie i intymne, ale nigdy nie próbował jej przytłoczyć. Jego ramiona wspierały ją i chroniły, a ona czuła się bezpieczna. „Myślę, że może się zakochuję” – powiedział trochę później.
Przywarła do niego i szepnęła mu do ucha: „Ja też”. Ich kolejne randki były podobne. Trzymali się i całowali głęboko; rozmawiali cicho, o niczym, o tym, jak się czuli, o sobie nawzajem. Trzymali się, dotykali i głaskali swoje ciała, niepewnie, nieśmiało, ich ręce nigdy nie zabłąkały się w najbardziej intymne miejsca – jeszcze nie. „Uwielbiam to, jak mnie trzymasz, Charlie.
Czuję się taka bezpieczna i ciepła”. „Uwielbiam to, jak pasujesz do moich ramion”. "Mmmm.
Ja też." Znalazł miejsce na jej szyi, powyżej obojczyka, które sprawiło, że jęknęła i wiła się, kiedy ją tam pocałował. Pamiętał to i często go całował. Unosiła brodę, kiedy poruszał głową w ten sposób, syczała i czepiała się go, jęcząc, gdy ssał jej gładką skórę. Kiedy po raz pierwszy trzymał jej pierś, właściwie zapytał ją: „Czy masz coś przeciwko?” Szybko powiedziała: „Nie wiem…” Zostawił tam swoją rękę i dalej ją całował. Tam też zostawiła jego rękę.
Pytanie było dziwne, ale jakoś sprawiło, że też czuła się bezpieczna. Charlie nigdy by jej nie popychał, nigdy nie dawał jej niczego, czego nie chciała. Jej piersi były pełne i śliczne, a on powoli nauczył ją kochać je pieścić i ssać. Wkrótce była mistrzynią w zdejmowaniu stanika, gdy tylko wsiadła z nim do samochodu – i uwielbiała podniecać go, gdy w ogóle nie miał na sobie stanika. Kiedy byli w Parku – tak nazywali mały niezabudowany teren na końcu ulicy z dala od szkoły – Carol zdejmowała całkowicie bluzkę i stanik i przytulała się w jego ramionach, odsłoniętymi do pasa.
Gładził ją po gładkich plecach, gdy się całowali, przyciskając do niego ciężkie piersi; on też zdejmował koszulę, a ona ocierała się sutkami o jego szczeciniastą klatkę piersiową i mruczała jak kociak. Potem odwracała się i opierała plecami o niego, wyginając plecy, gdy brał w dłonie jej nagie piersi. Zadrżała, gdy poczuł, unosił i bawił się jej uroczymi cyckami; i było się czym bawić. Carol powiedziała, że ma 38D, ale jej biustonosze wydawały mu się za małe.
40-DD byłoby bliżej, pomyślał. "Mmm, podoba mi się to…. Ooo…. Ooo! Och, znowu uszczypnij mój sutek w ten sposób… Mm! Tak…" Podobało jej się, kiedy trzymał jej piersi w dłoniach i ssał ją czule sutki. „Przyciśnij mnie trochę, Chahlie… Och, Chahlie… Ssij mnie mocniej…” Kiedy Carol była podniecona, wyszedł jej czas w Bostonie i „r” w jego imieniu zniknęło.
Uważał to za ujmujące i porywające. Każdej nocy, kiedy się spotykali, obejmowały się – a ona chichotała, kiedy łapał oddech, by nie znaleźć paska na jej plecach. Od samego początku Charlie uwielbiał jej dłonie i stopy. Ona też nigdy nie nosiła lakieru do paznokci i był zadowolony; były zbyt nagie, żeby je namalować. Jeśli Carol chciała, żeby jej pożądał i zrobił się twardy, wszystko, co musiała zrobić, to zdjąć buty i iść boso, zwłaszcza jeśli miała na sobie szorty.
To był sekretny żart, który dzielili, i intymny. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła, wsiadając do jego samochodu, było rzucenie butów na tylne siedzenie i uśmiechnięcie się. Dłużej zajęło jej nauczenie jej kochania bardziej intymnego dotyku.
Minęło dużo czasu, zanim rozchyliła nogi, żeby mógł pogłaskać krocze jej majtek, i zatrzymali się tam na dłuższą chwilę; pieścił, głaskał i ugniatał jej cipkę przez cienki nylon, aż była mokra, a ona dyszała, aż w końcu pewnej nocy sprawił, że doszła w ten sposób. Zadrżała i napięła się w jego ramionach, a kiedy znów się rozluźniła, przywarła do jego szyi i nic nie mówiła przez długie minuty. Pocałował ją w policzki i stwierdził, że są mokre.
Ale następnej nocy szepnęła: „Włóż rękę do środka”, gdy głaskał jej majtki. Pocałował ją delikatnie, tak jak to robił. — Och, Carol… — Jego dłoń badała jej miękkie, ukryte włosy, a ona rozchyliła uda szerzej niż kiedykolwiek.
– Poczuj mnie – wydyszała. Jej słodka szczelina była ciepła i wilgotna, a on delikatnie gładził jej zewnętrzne usta, aż subtelnie poruszała biodrami i oddychała trochę szybciej. – Och, Chahlie – poczuj mnie w środku – szepnęła. "Proszę…" Jego palec wsunął się w jej drżącą cipkę z małym trzaskiem i pocałował to sekretne miejsce nad jej obojczykiem, gdy jęknęła. Była taka gładka, taka płynna, taka ciepła i mokra… I taka wrażliwa.
Zaczęła drżeć niemal natychmiast, gdy poczuł jej najbardziej intymne sekrety, a on musnął jej spuchniętą łechtaczkę i poczuł jej spazm w swoich ramionach. „O Boże… Och, zrób to jeszcze raz…” Wziął to powoli, ledwo dotykając jej łechtaczki od czasu do czasu, gdy wsuwał i wysuwał palec z jej drżącej, śliskiej dziurki. Stała się coraz bardziej podekscytowana i wkrótce szczerze przesunął palcem po sztywnym małym guziku, pocierając jedną stronę, potem drugą, a potem dokładnie po czubku, gdy ona jęknęła i jęknęła.
Kiedy podniosła się w kierunku jej najbardziej intensywnego orgazmu, masował ukryty trzon jej łechtaczki, głęboko, pocierając tuż pod nim, w górę iw dół, i głaszcząc czubek jej łechtaczki, gdy to robił. W końcu przełknęła i sapnęła, jej tyłek uniósł się z fotelika, a on wyszeptał: „Powiedz mi, kiedy przyjdziesz – chcę usłyszeć, jak mi mówisz…” „Jestem cc…” Wsunął palec do środka. ją, głębiej niż ją jeszcze czuł, i odsunął się, by przycisnąć dłoń do jej łechtaczki, gdy ją tam trzymał. Głęboko masował całą jej cipkę i badał ją palcem, wkręcając go w nią.
– Ggg… idę – mruknęła. „Jestem…” Płakała po pierwszym ostrym orgazmie. Trzymał ją i całował jej łzy, aż przestała się trząść.
"Dlaczego płaczesz?" on zapytał. Nie wiedziała. Pokochała to i wkrótce zaskoczyła go, wsiadając do jego samochodu w bordowych wycięciach i pasującej bluzie – i bez bielizny. Zachichotała z jego szoku i podniecenia.
Nie zawsze po prostu się „obgadywali”, jak to się wtedy nazywało. Z czułością przypomniała sobie noc, kiedy prawie się nie całowali. Zaczęła zadawać mu pytania, a on odbył z nią „rozmowę”, której jej rodzice nigdy nie mieli.
wiedziała o tym, ale wielu nie wiedziała. Opowiedział jej o jajeczkach i spermie, owulacji, ciąży, antykoncepcji, a nawet o tym, jak działał okres i jak wpływał na jej nastrój. Opowiedział jej o jej łechtaczce i wargach sromowych oraz wyjaśnił, co czuła, kiedy byli razem. Zadawała wiele pytań, a on odpowiadał jej poważnie - bez żartów z tego, jaka była naiwna i jak mało wiedziała o 18-latce. Uwielbiała go za to.
Pewnej nocy w Parku uśmiechnięta Carol powiedziała, że jest dla niego niespodzianką. Wspięła się na tylne siedzenie i kazała mu czekać i nie patrzeć, dopóki mu nie powie. – Możesz teraz patrzeć, Chahlie – zagruchała, a on to zrobił.
Siedziała tam uśmiechając się do niego nieśmiało. Miała na sobie jedynie malutkie beżowe majteczki od bikini i pasujący półstanik. Charlie był jednocześnie oszołomiony, podekscytowany i zszokowany.
Aż do tego momentu nigdy nie widział jej w czymś, co miało być „sexy” – była taka skromna! Godzinami głaskał jej prawie nagie ciało i sprawiał, że przychodziła wiele razy. Carol uczyła się drażnić i uwodzić. Nauczył ją multiorgazmowania i wiele razy w ciągu nocy wysiadała. Upewnił się, że nigdy nie była niezadowolona, ale nigdy nie naciskał na nią, by wzięła więcej, kiedy miała już dość. Stał się biegły w jedzeniu jej słodkiej cipki; lizał jej maleńkie wargi sromowe — była tam bardzo mała — i przytulał jej łechtaczkę, aż jęczała cichym głosem, a potem ssał, aż doszedł.
Gdy tylko osiągała szczyt, wsuwał palec lub dwa, a ona dochodziła z jeszcze większą intensywnością. Nieraz zemdlała z tego powodu. Charlie będzie ją trzymał, dopóki się nie ocknie. Byłaby zdezorientowana i przestraszona, a on szepnął mi otuchę i przytulał ją, aż znów rozluźniła się w jego ramionach. Trudniej było jej jednak zadowolić go i sprawić, by przyszedł.
Wciąż niechętnie dotykała jego penisa, a ssanie go nie wchodziło w rachubę, chociaż uwielbiała czuć jego język w swojej cipce. Po prostu nie była gotowa. Charlie był cierpliwy i nigdy nie sprawiał, że czuła się z tym źle, chociaż wiedziała, że był sfrustrowany. W końcu osiągnęli kompromis; pozowała i popisywała się przed nim, a on masturbował się i patrzył na nią. Zadowoliło ich obu.
Charlie cieszył się tym, co dała mu Carol i pozwalał jej rozwijać się we własnym tempie. Nie czuła żadnej presji, a to też sprawiało, że czuła się bezpieczna. Ten etap trwał długo. W ciepłe miesiące tej wiosny i jesieni często chodzili nad pobliskie jezioro; i pewnego dnia go tam zaskoczyła.
Kiedy zdjęła okrycie – rodzaj krótkiego kombinezonu, zwykle z bawełnianej frotte – miała na sobie bikini. Skromny jak na dzisiejsze standardy, ale w 1970 roku był szokujący. Patrzył na jej brzuch z otwartymi ustami. Nigdy nie widział jej piękniejszej. "Lubię to?" – zapytała melodyjnie Carol, zachwycona jego szeroko otwartymi oczami.
Charlie skinął głową. – Aha – powiedział, wpatrując się. – Chcesz, żebym to zdjął? Dziesięć sekund później łapczywie głaskał swojego kutasa, gdy pozowała i pozowała nieśmiało, boso na piasku. Wpatrywał się w jej cudowne gołe nogi, kiedy sięgnęła za siebie i szepnęła: „Czy jesteś gotowa, kochanie?” Kiwnął głową, powoli ciągnąc swojego penisa, a ona uśmiechnęła się i upuściła stanik na koc. Jęknął.
To był najlepszy widok, jaki kiedykolwiek miał na jej cudowne cycki, a były one o wiele piękniejsze, doskonalsze, niż sądził. Ciężkie i jędrne, słodko zaokrąglone, delikatnie spiczaste i zakończone dużymi, różowymi sutkami. Carol drapała się przed nim, obracając się w tę i w tamtą, popisując się. W biały dzień, na publicznej plaży.
Charlie był już bliski przyjścia, wcześniej, niż kiedykolwiek to poczuł. Pochyliła się do przodu, a jej ciężkie piersi zakołysały się lekko, gdy patrzył i zerwał się. Nie spodziewał się więcej; wiedział, jaka była skromna, i to było niewiarygodne, że w tym opustoszałym, ale publicznym miejscu nawet poszłaby dla niego topless. Wpatrywał się w jej zwisające piersi i głaszczące, pre-cum kapiące z jego twardego jak stal penisa.
"Chahlie…" "Mmm?" "Mam je na samym dole z tyłu." Nagle zobaczył, że jej ręce są na biodrach. "P-pokaż mi," wyjąkał. Odwróciła się i pokazała mu. Jej duży, idealny, blady i głęboko rozcięty tyłek był całkowicie nagi, a dół bikini na jej udach. Dyszał i głaskał, starając się powstrzymać swoją parującą spermę.
Szybko podciągnęła ubranie do kostek, zdjęła je i upuściła obok stanika. Charlie spojrzał w dół; widok kostiumu kąpielowego Carol, porzuconego na kocu, był sam w sobie ekscytujący. Spojrzał na nią, prawie nie wierząc własnym oczom. Jego słodka i nieśmiała, sztywna i porządna Carol była zupełnie naga na publicznej plaży, tylko dla jego przyjemności. Przygryzł wargę i poderwał się do niej, patrząc na jej piękną, nagą skórę, od nagich różowych szpilek, w górę nagich, bladych kształtów jej idealnych nóg, na rozdzierający serce nagi tyłek i w górę.
jej blade, nagie plecy, aż do błyszczących zielonych oczu. – Teraz się odwrócę, kochanie – gruchała nieśmiało. - Przygotuj się… - Powoli się odwróciła, a Charlie jęknął z pasją i zachwytem. Stała tam jak bogini, naga od stóp do głów, a on ledwo mógł pojąć jej piękno.
Carol była cała kremowo-biała, tak blada, że prawie świeciła. Tu i ówdzie, na jej słodko zadziornych policzkach, na jej dużych, ekscytująco wyprostowanych sutkach i pod brzuchem, pojawiły się brzoskwinioworóżowe pasemka. cienka zasłona jej małej i rzadkiej kępki włosów z cipki. Spuchnięte jej duże piersi, miękkie wygięcie brzucha, rozbłysk bioder, wygięcie i zwężenie nóg – była perfekcją, uosobieniem seksualności, najpiękniejszą i najbardziej ekscytującą rzeczą, jaką kiedykolwiek widział.
Uśmiechnęła się do niego niewinnie, odwracając się lekko, by upewnić się, że widzi ją ze wszystkich stron. – Nie mam na sobie żadnego ubrania, Chahlie – mruknęła złośliwie. „Jestem całkowicie naga. Podoba ci się mój wygląd?” Jakby nie mogła rozpoznać po jego czerwonej, spoconej twarzy, wyrazie bólu i udręki, jego dreszczach i szarpnięciach, gdy klęczał na piasku, i po gorączkowym pompowaniu swojego czerwonego, spuchniętego i ociekającego pianą kutasa. „Yuh” było najlepszym, co mógł zrobić.
Była naga w miejscach publicznych z powodu jego podrywania się. Gdy patrzył z niedowierzaniem, rozsunęła szeroko swoje piękne bose stopy, założyła ręce za głowę i powoli przykucnęła, z nogami odwróconymi na zewnątrz. Kiedy była w połowie drogi do przysiadu, zatrzymała się i uśmiechnęła do niego. "Podoba ci się ta pozycja?" wyszeptała.
„To bardzo niepodobne do damy…” Wysunęła cipkę do przodu i nieśmiało spojrzała w dół. Wszystko, co miała, było na widoku. I nie tak było.
To była prymitywna, pierwotna, boleśnie seksualna, tak obsceniczna poza, jaką mogła przyjąć bez kładzenia się. Nie wiedział wtedy o tym, ale ta wizja zostanie wyryta w jego czaszce na zawsze i nigdy go nie opuści, nawet w jego snach. Jęknął i stęknął i nie mógł już dłużej się powstrzymywać. Kiedy patrzył na swoją Carol, najładniejszą i najsłodszą dziewczynę, jaką kiedykolwiek widział, tak skromną i przyzwoitą, pozującą lubieżnie nago na publicznej plaży w biały dzień, wydał z siebie zduszony dźwięk z głębi gardła i wytryskał na piasku między jej cudowne stopy. Była dobre osiem stóp dalej, ale jego strumienie i łuki latającej spermy leciały wysoko i daleko, a Carol, zachwycona, pisnęła „Ooo!” i przytrzymał dla niego pozę, gdy patrzył i tryskał wysoko.
Jego oczy były mokre od miłości do niej. Nigdy w życiu nie przychodził tak ciężko, tak długo i tak często, a jego serce nigdy nie było tak pełne. Tak bardzo go kochała… Utrzymywała tę dziką pozę, aż skończył i tylko trochę dłużej; a potem podbiegła do niego z podskakującymi piersiami i pocałowała go głęboko, gdy klęczał z ociekającym kutasem wciąż w ociekającej dłoni.
"To było zabawne!" trąbiła. "Czy chcesz to zrobić jeszcze trochę?" Znowu przykucnęła i zaczęła zmysłowo garbić swoje nagie biodra, pompując do niego miednicą, jakby była pieprzona. „Jestem nagi, Chahlie!” pisnęła. „Jestem nagi w PUBLICZNYM! Ooo, leć się do mnie, kochanie! Odwróciła się i wymachiwała swoim bladym, gołym tyłkiem przed jego twarzą… A on znów był twardy w ciągu kilku sekund, szarpiąc się do niej bez zastanowienia.
Tylko gapienie się, podziwianie i kochanie jej za to, że dała mu tak bezcenny prezent. Kazała mu wystrzelić trzy zwitki, zanim położyła się naga obok niego, aby mógł pocałować ją w szyję i poczuć ją. Przyszła twarda, podekscytowana, przerażona i gorąca jednocześnie, gdy była naga w miejscach publicznych. Stało się to dla nich czymś normalnym i zabawą dla obu; rozbierała się i pozowała dla niego nago i chichotała z zachwytu, gdy wytryskał, gapiąc się. W samochodzie, w pokoju motelowym, a przede wszystkim na publicznej plaży.
Pewnego ciepłego dnia zaszokowała go i zachwyciła, idąc na plażę bez zawracania sobie głowy kostiumem kąpielowym. Pod plażowym nakryciem miała na sobie tylko parę malutkich koronkowych majtek od bikini. Wystrzelił swój zwitek dziesięć stóp tego dnia, kiedy w końcu je zdjęła i przybrała jego ulubioną pozę. Później Charlie przypomniał sobie, jak patrzył na te majtki, porzucone na kocu obok niej, kiedy dotykał jej palcami, liżąc jej cipkę do pysznego orgazmu – a potem zostawiał je tam, gdy szli popływać.
Elegancka i porządna Carol zanurzyła się nago i wylegiwała się nago na słońcu, a Charlie był zadowolony, że może po prostu usiąść obok i na nią spojrzeć. Tak piękna, pomyślał. Tak doskonały. A ona mnie kocha.
Najszczęśliwszy dzień w jego życiu? Może tak było. Ale nadejdzie inny dzień, znacznie później, który będzie z nim rywalizował. Uwielbiał widzieć ją nagą, a ona kochała to; uwielbiała wiedzieć, że wygląda tak ładnie. Zwykle była taka sztywna i skromna – wiedziała, że to szokuje Charliego, kiedy pokazała się otwarcie, i rozkoszowała się szokowaniem go, nagle podciągając kolana do tyłu i szeroko rozchylając, rażąco pokazując swoje cycki i cipkę i chichocząc, gdy patrzył ze zdumieniem. To było takie niedamskie! Czuła się piękna, niegodziwa i seksowna, i kochała to.
Jeśli była naga, a on wtedy się z nią masturbował, to zawsze kazało mu strzelać. W końcu zrobili ostateczny krok. Oboje byli niejasno religijni i trochę staroświeccy i wahali się znacznie dłużej, niż mogliby to zrobić inni; ale rozmawiali o tym długo i często, i zdecydowali, że skoro na pewno biorą ślub po ukończeniu szkoły, nie ma nic złego w seksie przedmałżeńskim. I też tak bardzo tego pragnęli, oboje… Ich pierwsza próba zakończyła się fiaskiem i nie będę o tym tutaj opowiadał. Nauczyli się, że prezerwatywy nie są dla nich opcją.
Carol od razu zażyła pigułkę, a potem upierali się, dopóki nie zrozumieli. Za pierwszym razem, kiedy było dobrze, byli w pokoju motelowym, który zabrali w tym celu. Zjedli szybką i pospieszną kolację w swojej ulubionej restauracji, gdzie zwykle zatrzymywali się, aby porozmawiać; ale tej nocy chcieli wrócić do wynajętej prywatnej przestrzeni i cieszyć się wzajemną miłością.
W jakiś sposób oboje wyczuli, że tej nocy będzie tak cudownie, jak wiedzieli, że może być. Byli niewinni, ucząc się nawzajem. Uczyli się między nieśmiałą, łagodną cierpliwością Charliego a oszałamiającą urodą i rozkwitającą zmysłowością Carol. Kiedy wrócili do pokoju, Carol rozebrała się powoli.
Charlie pomógł, czerpiąc przyjemność z rozpinania jej stanika, a potem stania za nią przed lustrem i pieszcząc jej piersi, gdy oboje obserwowali swoje twarze i jego dłonie na jej ciele. – Weźmy prysznic, kochanie – szepnęła. Jak bardzo mu się podobało, że tak go nazwała. Pocałował ją i skinął głową, trochę przytłoczony. To byłoby nowe.
Wszedł do wanny. Carol już tam była, prawie zbyt gorący spray nadał jej blademu, idealnemu ciału piękny, różowy róż. Jak zawsze był oszołomiony na widok jej nagiej. Jej ciało wydawało się rozpalone, promienne i idealne w świetle próżności. – Boże, jesteś piękna – powiedział.
Uśmiechnęła się do niego i wyciągnęła kostkę mydła. – Tutaj, kochanie – powiedziała. — Nasącz mnie. Wszędzie.
Nieco oszołomiony sięgnął po myjkę. – Nie, głuptasie – zachichotała. „Twoimi rękami…” Odwrócił słuchawkę prysznica i zaczął. To było wstrząsające, niszczące umysł, cudowne.
Gładka, śliska skóra, śliskie, ciężkie piersi, napięte, namydlone sutki, spienione, miękko rozchylone wargi sromowe – zadrżała i miauczała jak kotek, kiedy je głaskał, pozwalając, by jego palce wślizgnęły się w nią. Głębokie mokre pocałunki pod gorącym, dudniącym sprayem, jej mokre włosy na jego twarzy. Jej miękkie i namydlone dłonie na całym nim, pieszcząc jego tyłek, pieszcząc jego mokre jądra i delikatnie, ale natarczywie mydli jego twardy jak żelazo kutas od podstawy do głowy swoimi świadomymi, drażniącymi palcami. Całe ich ciała przyciśnięte do siebie, nagie i śliskie od piany, on przyciskał jej do kafelków, ich biodra stykały się ze sobą w rytmicznym oczekiwaniu. Wreszcie, gdy ich ciała były czyste, ciepłe i wciąż wilgotne, nawet po wzajemnym wysuszeniu, weszły do łóżka, wciąż nagie.
Charlie przykrył je kołdrą i przytulili się przez kilka minut. Po ciepłym, parnym prysznicu w pokoju było chłodno. Pod kołdrą był Raj; czyste bawełniane prześcieradła i naga, gładka skóra. Zaczęło się oczywiście od pocałunków.
Głębokie, namiętne pocałunki, ręce wędrujące po sobie, zapierające dech w piersiach słowa miłości. "Tak bardzo cię potrzebuję…" "Jestem twoja, Chahlie…" "Och, Carol… Powiedz mi jeszcze raz…" "Jestem twoja, kochanie. Należę do ciebie… Weź mnie…” Pocałował i ssał to sekretne miejsce nad jej obojczykiem, a ona westchnęła i sapnęła. Trzymał jej pierś i ssał sztywny sutek, lekko go gryząc i sprawiając, że skręcała się i drżała. Poczuł jej cipkę, tak ciepłą i mokrą dla niego, skręcającą i obracającą palcem głęboko w niej, gdy syczała i jęczała z jej potrzeby.
Całowali się, ich usta były dla siebie chciwe i szeroko otwarte, języki mocowały się, gdy ściskał jej cycki, a ona trzymała jego jądra. W końcu położył się na niej i ruszył w górę. Jej gładkie nogi były szeroko otwarte dla niego, a jego kutas był wciśnięty między nie; był wtulony w jej ciepłe krocze, jego cieknący kutas prawie na jej odbyt, czubek jego penisa przylegał do jej sączącej się, prawie bezwłosej szczeliny. Uniosła biodra w górę, otwierając się szerzej… A jego kutas powoli uniósł się do góry, wchodząc w nią sam, jakby znał drogę. – Och, Chahlie… – odetchnęła.
„Och, Chahlie, wchodzisz we mnie…” Była taka gładka, taka śliska, taka ciepła i mokra, gdy jej delikatne membrany rozstąpiły się dla jego gładko przesuwającego się kutasa. Jego umysł, jego serce i dusza, i wszystkie jego zmysły były w jej cipce, gdy jego drżący kutas wsuwał się coraz głębiej, szukając jej centrum, próbując dotknąć jej duszy w ciepłej, śliskiej ciemności. I znalazł to. Był w jej wnętrzu, ich kości łonowe ściśnięte razem, jej słodka pochwa całkowicie przebiła się na jego nagim, wrażliwym i twardym jak stal kutasie. Carol drżała, przytulała się do niego i oddychała krótkimi wdechami.
„Och, Chahlie-Och-Och, to jest takie DUŻE… Czuje się tak DOBRZE…” Co może być lepszego, jeśli niedoświadczony chłopiec może to usłyszeć? Charlie nie czuł się mężczyzną. Czuł się jak bóg. Gdy powoli zaczął ją pieprzyć, jęknęła i poruszyła się razem z nim. – O tak – wydyszała.
– Och, tak, Chahlie… Wsuwaj i wysuwaj… – Co masz na sobie, Carol? sapnął. „Nic… Och, zupełnie nic… Jestem naga, Chahlie… Naga, żebyś się pieprzyła…” „Kocham cię” – wydyszał, robiąc to. „Kocham cię, Carol. Jesteś moim życiem”. "Ja też cię kocham… Och, pieprz mnie, Chahlie… Pieprz mnie, kochanie… Pieprz mnie dobrze…" I zrobił.
Charlie łatwo przychodził, kiedy się z nią masturbował, ale kiedy się pieprzyli, miał problem z opóźnionym wytryskiem. To było dla niego frustrujące, ale Carol, oczywiście, raczej to lubiła. Mógł ją pieprzyć przez godzinę za każdym razem, a potem zrobić to ponownie pół godziny później.
Za pierwszym razem pieprzył ją przez czterdzieści pięć wspaniałych, cudownych, cudownych minut, a ona trafiła w jego ramiona kilkanaście razy lub więcej, drżąc i szarpiąc się w swoim intensywnym orgazmie, każdy mocniejszy i głębszy niż poprzedni. Kiedy w końcu przyszedł, czuł, jakby jego dusza strzelała z jego kutasa, by zmieszać się z jej. Pieprzył ją jeszcze trzy razy przed ranem. Z biegiem czasu stawali się w tym jeszcze lepsi. Uwielbiała brać go od tyłu, leżąc na twarzy i kolanach ze swoim cennym, idealnym tyłkiem wysoko w powietrzu i trzęsąc się, gdy uderzał w jej cipkę, a jego jądra uderzały jej łechtaczkę przy każdym uderzeniu.
Byli wygodnymi i pewnymi siebie kochankami, i dobrze znali swoje ciała. Charlie stała się bardziej asertywna i dominująca, a Carol odkryła, że lubi być zmuszana do uległości. Przytrzymany i mocno wyruchany, wielki kutas Charliego wbił się w nią głęboko i szybko, pozostawiając ją bez tchu i słabą z powtarzającymi się orgazmami, a potem spała w jego ramionach, a sperma wyciekała z jej cipki. Nigdy nie nauczyła się czuć komfortowo z ssaniem jego penisa. Całowała go od czasu do czasu, ale nigdy tam nie dotarła.
Zanim zdążyła – to się skończyło. - Carol bardzo dorosła przez te dwa lata i wiedziała, czego chce. Pod koniec drugiego roku Carol zdecydowała, że Charlie nigdy nie będzie miał żadnych pieniędzy. I to był dla niej koniec. Charlie był słodki, kochający, oddany i wrażliwy, zawsze delikatny, bardziej oddany jej przyjemności niż jego własnej i rewelacyjnym kochankiem – ale planował zostać aktorem i zawsze był spłukany.
Wiedziała, że jeśli za niego wyjdzie, zawsze będzie kochana, ale bezpieczna? To było kolejne pytanie. Nauczył ją, jak kochać i jak się kochać, i że jest piękna, wyjątkowa i seksowna. Wiedziała, że bez większego wysiłku może zdobyć innego faceta. Bez względu na to, czy było zimno, czy nie, sprawiedliwie, czy nie, Carol postanowiła ruszyć dalej.
Jednak nigdy się z nim nie spotkała; nigdy nie powiedziała mu wprost, że to koniec. Rzeczywiście, kiedy tej wiosny wyczuł, że jest zimna i odległa, i skonfrontował ją z tym, po prostu skłamała i powiedziała mu, że wszystko jest w porządku. Tak bardzo chciał w to wierzyć, że zawsze to zaakceptuje. To było w porządku z Carol. Nie dbała zbytnio o jego ból i zmartwienie.
Naprawdę chciałaby, żeby zrozumiał aluzję i odszedł. To było takie kłopotliwe, że musiał radzić sobie z jego uczuciami; sprawiało, że czuła się niekomfortowo i nie widziała, dlaczego powinna. Kiedy szkoła się skończyła, zrobiła sobie przerwę. Przez całe lato zbywała go wymówkami i błaganiami, że jest zbyt zajęta, żeby się z nim zobaczyć; w końcu po prostu przestała odbierać jego telefony. Kiedy usłyszała jego głos, odkładała słuchawkę.
Wiedziała, że to dla niego trudne. Kiedy podszedł do jej drzwi, a ona odmówiła ich otwarcia, widziała go przez wizjer, stojącego tam i płaczącego, błagającego ją, żeby porozmawiała z nim przez chwilę. Szkoda. Ale to nie był jej problem. Po prostu musiałby się z tym pogodzić.
Za każdym razem odwracała się bez słowa; i nigdy nie uroniła ani jednej łzy. Ze swojej strony Charlie był znacznie bardziej zmiażdżony. Jego świat się skończył; Miłość Carol była dla niego ważniejsza niż powietrze czy jedzenie, a ona nawet nie chciała z nim rozmawiać.
Pogrążył się w rozpaczy. Chociaż bardzo się starał i wiele razy, żeby się otrząsnąć, w radiu leciała piosenka albo widział kobietę o znajomym chodzeniu, długich brązowych włosach, parze sandałów, które rozpoznał, i wszystkim, co widział. przegrana, spadnie na niego ponownie. Przez dwa lata, najszczęśliwsze w jego życiu, każda chwila na jawie była wypełniona Carol.
Jeśli nie obok niego lub w jego ramionach, była w jego umyśle i sercu. Po samotnym dzieciństwie bez braci i sióstr, z dalekimi rodzicami i tylko kilkoma bliskimi przyjaciółmi, wyłącznie mężczyznami, w końcu ją odnalazł. Nie tylko dziewczyna jego marzeń. Pokrewna dusza, ktoś, kto naprawdę go znał, akceptował i kochał za to, kim był, z kim mógł się wszystkim dzielić.
Była nie tylko jego kochanką; była jego najbliższą przyjaciółką, powiernicą, partnerką, życiową partnerką, drugą połową jego duszy. Była jego życiem. Nic innego w jego świecie nie było ważne ani nigdy nie było ważne. Gdyby umarła, byłby zdruzgotany; ale mógł wyzdrowieć po tym.
Nie została mu odebrana, jednak bezosobowy los uderza szybko i czysto. Zostawiła go i powoli; rozmyślnie dając mu nadzieję i obietnice, dopóki nie wiedział, że nadzieja umarła pomimo jej słów. Stopniowo go porzuciła, a rana była długa i powolna w zadawaniu i rozdzierała go tak głęboko, jak jego duszę. Ból miał tak wiele aspektów. Tam, gdzie kiedyś mogli wyczuwać swoje myśli, były zamknięte drzwi.
On też kiedyś był jej życiem; a teraz nie miał dla niej żadnego znaczenia. Tam, gdzie kiedyś była miłość i głęboka przyjaźń, teraz była tylko zimna obojętność. Znała go lepiej niż jakakolwiek żywa dusza kiedykolwiek — i uznała go za niewystarczająco dobrego.
I nigdy, ani razu, nie wyraziła najmniejszego śladu żalu, smutku czy współczucia. Nic innego nie miało znaczenia. Carol już go nie kochała. Pozostawiony na śmierć z kulą w brzuchu mniej by go zranił.
Próbował się zabić cztery razy i prawie piąty. Rozciął sobie nadgarstki, ale nie mógł kopać wystarczająco głęboko tępym nożem, który miał; wjechał samochodem na przyczółek mostu, ale zapomniał odpiąć pas i odszedł z samymi siniakami – i to bez samochodu. Upił się i wziął pełną butelkę tabletek nasennych, ale były to tabletki dostępne bez recepty i następnego dnia obudził się z bólem głowy i żołądkiem, który nie mógł nic powstrzymać przez kilka dni.
Dostał wakacyjną pracę i wynajął na lato małe mieszkanie, żeby być blisko Carol i gdzie miał nadzieję, że będą się kochać, śmiać i cieszyć się sobą w prywatności i komforcie. Nigdy tego nie widziała, a on siedział tam sam i śnił o jej ramionach, słodkiej śmierci i końcu męki przeżywania kolejnego dnia bez jej miłości. Absolutnym dnem był dzień na początku sierpnia. Nie miał samochodu, więc stracił głupią letnią pracę, którą podjął, by zapłacić za mieszkanie; nie miał telefonu i nie miał pieniędzy.
Na rogu stacji benzynowej był automat telefoniczny. Pobrał dziesięciocentówkę od nieznajomego, po czym przygotował się. Chciał brzmieć dobrze; wesoły, pozytywny, przyjazny, nie żałosny ani błagalny. Kiedy poczuł, że będzie brzmiał optymistycznie i szczęśliwie, zadzwonił do niej.
Podniosła słuchawkę. "Witaj?" — Carol? Cześć, tu Charlie. Zastanawiałem się tylko, czy… Klik. Nie miał ani grosza. Nie miał innego planu.
Nie miał kolejnej nadziei, kolejnej chwili, na którą mógłby czekać. Myślał o jutrze i nie widział nic prócz bólu, samotności i żadnej Carol, do której mógłby się zwrócić. Po drugiej stronie drogi od budki telefonicznej znajdowało się duże szklane okno. Co do cholery. Podszedł do niego zdecydowanie.
Widział tam nadzieję. Nie zwolnił ani o krok ani nie zawahał się, gdy przez nią przechodził. Szkło hartowane nie było wtedy powszechne. Roztrzaskała się na duże, poszarpane prześcieradła, a one wpadły na niego i na niego… Bez wystarczającego efektu.
Mnóstwo krwi, blizny, które będzie nosił na zawsze, ale nic na tyle głębokiego ani szerokiego, by wykrwawił się na śmierć. Znowu zawiódł. Z pewną pomocą urzędnika stacji benzynowej, który był przerażony pozwem, zabandażował się i pokuśtykał z powrotem do swojego mieszkania, gdzie usiadł i wpatrywał się w ścianę.
Nie było nic do zrobienia, więc nic nie zrobił. Po prostu siedział. Kilka dni później gospodyni zadzwoniła do rodziców.
- Nie pamiętał wyraźnie następnych kilku dni czy tygodni. Następnie przypomniał sobie szpital, odurzony narkotykami i senność. Kiedy się obudził, pomyślał o Carol i poczuł ból; kiedy spał, nie śnił.
Przeważnie spał. W końcu został zwolniony pod opiekę zirytowanych rodziców, z butelką pigułek i umówioną wizytą na terapię. Nie zarejestrował się, aby jesienią wrócić do szkoły.
Jak on mógł? Każdy metr kwadratowy tego kampusu zawierał wspomnienia, jeśli byli razem, a każdy człowiek, którego widział, pytał, dlaczego nie są jeszcze razem. Całą noc siedział w gabinecie ojca, trzymając pistolet kaliber 32. Był to model kieszonkowy Colta, prawie antyczny, ale wypalił go i wiedział, że działa. Wkładał go raz za razem do ust i ponownie wyjmował. Pomyślał o niej io radości, której nigdy więcej nie zazna tak długo, jak będzie żył — nie tylko o seksie; wiedział, że Carol go kocha — a on płakał, zatrzymał się i znów płakał, włożył pistolet do ust, potem znów go wyjął i spojrzał na niego.
Za każdym razem coś go powstrzymywało: matka byłaby zła z powodu bałaganu; ale wtedy, jeśli tylko o to się martwi, i tak na nią naszczaj. Może powinien napisać do Carol list i powiedzieć jej, dlaczego to zrobił, skłamać i powiedzieć jej, że to nie jej wina, żeby nie czuła się tak źle; ale i tak by się nie obwiniała, więc to bez sensu. Mimo to list może być dobry, ale przecież i tak nie będzie jej to obchodziło.
Po prostu skończę z jej włosami. Jego tata pomyślałby, że on przegrany; ale już to zrobił. A co, jeśli zdecyduje się do mnie wrócić? Nie. Ten statek odpłynął.
Tak naprawdę fałszywa nadzieja nie jest lepsza niż żadna. W końcu był gotowy; odmówił ostatnią modlitwę, zamknął oczy i podniósł broń… A potem pomyślał o czymś, co powstrzymało go na dobre. Co się stanie po śmierci? Piekło nie miało znaczenia.
Był teraz w piekle. Ale co, jeśli miał szansę zobaczyć jej w następnym życiu? Co by było, gdyby mógł sprawić, żeby zrozumiała? Co by było, gdyby miał szansę znów znaleźć miejsce w jej sercu, w jakimś innym świecie? A co, gdyby schrzaniłby tę szansę, gdyby się zabił? Odłożył broń i poszedł spać, gdy wschodziło słońce. Zanim zasnął, modlił się.
Modlił się, aby Bóg pozwolił mu umrzeć i zakończył jego ból, ponieważ sam nie odważył się zrobić tego ze strachu o utracie tej maleńkiej szansy, by któregoś dnia znów dotknąć jej serca. - Carol usłyszała później, że Charlie trafił do szpitala z załamaniem nerwowym. Szkoda, pomyślała.
Potem jej myśli wróciły do Larry'ego. Wczesnym latem Carol poznała Larry'ego w swojej pracy na pół etatu. Był ambitny tam, gdzie Charlie był wyluzowany, był wysoki i wysportowany, gdzie Charlie był niski i pulchny, i zawsze wydawał się mieć pieniądze. Postanowiła iść za nim. Carol była piękna i wiedziała o tym; a Charlie nauczył ją, jak flirtować, drażnić się i być uwodzicielskim.
Dobrze się nauczyła i niedługo potem owinęła Larry'ego wokół swojego ładnego palca. Prawda, Larry był przeciętnym kochankiem, trochę zaabsorbowanym sobą i bardziej niż trochę nudnym; ale Carol była pewna, że jej przyszłość będzie z nim bezpieczna. Wydawało się, że należy to zrobić.
To było dla niej cudowne lato. Flirt, rzucone aluzje, pierwsza randka, druga, pocałunki, więcej. Zanim skończyło się lato, byli zaręczeni. - Niedługo potem zadzwonił Charlie. Minęło kilka miesięcy, więc słuchała.
Don i Lisa, kilkoro przyjaciół, z którymi często chodzili na dwie randki, brali ślub. Nadal byli sobie tak całkowicie oddani, jak kiedyś Charlie i Carol. Kiedyś cała czwórka rozmawiała o podwójnym ślubie. Ani Don, ani Lisa nie mieli pojęcia, co zaszło między ich przyjaciółmi tego lata, i wysłali Charliemu i Carol wspólne zaproszenie.
Czy Carol chciała iść z nim na ślub? Charlie brzmiał na wyczerpanego i trochę otępiałego, ale nie szczególnie roztrzęsionego czy zdenerwowanego. A państwo młodzi byli dobrymi przyjaciółmi. pomyślała Carol. – Jasne – powiedziała w końcu. "Ale nie płacz, dobrze?" Obiecał.
Byłoby ciężko, ale po prostu zobaczyć ją ponownie…. Byłoby tego warte. Umówili się, że odbierze ją w następną niedzielę.
W rzeczywistości Charlie był odrętwiały. Zaledwie tydzień temu znalazł powód, by się nie zabijać, a teraz nadarzyła się okazja, by znów ją zobaczyć. Będzie bolało i strasznie, ale jak mógł nie? To była Carol.
Ten dzień nadszedł. Dziwnie było jechać znowu samochodem Charliego – siedzieć przy drzwiach pasażera, zamiast przytulać się do niego, jak to kiedyś robiła. W drodze na uroczystość prawie się nie odzywali. Carol starała się nie dać Charliemu najmniejszego otwarcia na rozmowę o tym, jak się czuje. Nie obchodziło jej to i nie chciała wiedzieć.
To był jego problem. Charlie starał się nie patrzeć na nią zbyt często. Wyglądała tak pięknie, jak kiedykolwiek ją widział, ale nie miała do niego uśmiechu. Jechał w milczeniu i próbował patrzeć na drogę. Było to możliwe do przewidzenia nabożeństwo o hipisowskim smaku, jesienią 1970 roku.
Państwo młodzi napisali swoje własne osobliwe przysięgi, które przypominały bardziej przemówienia; i obaj siedzieli boso w trawie, gdy je wypowiadali. Po zakończeniu nabożeństwa nowożeńcy odszukali przyjaciół. "Więc kiedy to robicie?" - zapytał Don, pan młody, jego rude włosy do ramion powiewały na lekkim wietrze.
- Nie będzie ślubu, Don – powiedział krótko Charlie. "Zerwaliśmy." Zarówno Don, jak i Lisa, jego narzeczona, byli zszokowani. "Nie!" "Nie może być!" – Czyj to był pomysł? Carol i Charlie spojrzeli na siebie.
Zobaczył błaganie w jej oczach. Nie odrywając oczu od Carol, powiedział powoli: — To było… — zawahał się. "… obopólna decyzja." Nikt inny nie widział jej cichego westchnienia ulgi, ale on to widział. Przez chwilę zastanawiał się, dlaczego spuścił ją z haczyka; ale tylko na chwile. On ją kochał.
Zrobiłby wszystko, żeby nie doznała najmniejszego dyskomfortu. Nawet teraz. Wzięła jego rękę i ścisnęła ją, gdy kontynuowali rozmowę z szczęśliwą parą. To było jak ręka Boga.
W drodze powrotnej Carol znalazła się obok Charliego, jak to zawsze robiła. Jego ramię automatycznie objęło jej ramię, a potem poczuł, że jego oczy wypełniają się. To takie dobre, pomyślał. Brakuje mi tego bardzo.
Otrząsnął się. Obiecał; bez płaczu. Ale guzek w gardle był jak piłka do baseballu. Próbował się trzymać. – Dziękuję za to, co tam powiedziałeś – powiedziała cicho.
Jak kochał jej głos. – Nie musieli wiedzieć – powiedział. Był dumny, że jego głos nie do końca się załamał. Położyła głowę na jego ramieniu, a on ponownie musiał walczyć ze łzami.
Minęli przyczółek mostu, potem kolejny. Carol ich nie zauważyła, ale Charlie tak. Wtedy – niewiarygodnie – jej dłoń znalazła się na jego kolanach. Szukała czegoś — iw bardzo krótkim czasie znalazła to.
Przecisnęła jego nagłą erekcję przez spodnie, a on sapnął. Pocałowała go w policzek. Czuł się rozmazany, oszołomiony, jakby rzeczywistość oderwała się od sieci. Zauważył, że jego ręka zsuwa się do jej piersi, a ona rozpięła guzik, żeby mógł wsunąć go pod bluzkę i stanik – wszystkie ruchy, które były dla niego jednocześnie słodkie, znajome, aż do tej chwili prawie zapomniane – i łamiące serce poza tym. słowo lub myśl.
To było tak długo. Kiedy dotknął jej sutka, wtuliła się w jego ramię. – Chodźmy do twojego mieszkania – szepnęła. - Pół godziny później: "Och, Chahlie, wsuń i wysuń…" Jak bardzo kochał jej głos.
Znowu była naga w jego ramionach, jej własne ręce – i nogi – owinęły się wokół niego. Poruszała biodrami w tym słodkim, znajomym rytmie, którego ją nauczył. Jego bolesny twardy kutas był pieszczotliwie pieszczony przez jej ciepłą, mokrą, śliską, śliską cipkę - jego pierwszą, najlepszą i na zawsze jedyną, jakiej chciał lub kiedykolwiek chciał. Jej cudowne piersi były nagie i przyciśnięte do jego klatki piersiowej.
Jej usta były zamknięte w jego ustach, ich języki mocowały się w sposób, który nie miał nazwy, ale który wiedział jak jego własny. Jego kutas, ramiona, usta były w domu. I on też. Ale to było tak samo piekło jak niebo. Powiedziała mu: „Charlie, to nie znaczy, że znów jesteśmy razem.
Jestem zaręczona z Larrym i pobieramy się po ukończeniu studiów. Ale chcę, żebyś się ze mną kochał”. Trzymał jej gładką, nagą dupę w dłoniach i pieprzył ją głęboko i płakał w poduszkę na jej ramieniu, modląc się, żeby nie poczuła jego łez. Nie rozumiał. Nie chciał.
Chciał tylko, aby ta chwila trwała wiecznie, albo umrzeć tu i teraz, w jej ramionach. – Och, Chahlie, nadchodzę… idę teraz… o… teraz… Nauczył ją też to mówić. Zadrżała w jego ramionach, a jej cipka nagle stała się mokra, pulsując i trzepocząc wokół jego pogrążającego się penisa. Przywarła do niego i zadrżała, pół minuty, może dłużej, naga i piękna i drżąca pod nim w swojej kremowej kulminacji, w której wzmagała się kutasa, wciąż jęcząc: „Teraz-teraz-och, teraz…C-już teraz..
Och, PIERDOL mnie, Chahlie… Dochodzę do całego twojego penisa… Carol w końcu się rozluźniła, ale Charlie dalej ją pieprzył. Zadrżała i znów napięła się i jęknęła: „Och, Chahlie… nie przestaniesz, prawda? tak DOBRZE-och, Chahlie, przyjdę ZNOWU…” Poczuł się na wpół obłąkany, obłąkany, rozdarty między łamiącą umysł radością a piekielną agonią. Była tutaj, on ją pieprzył, ale kochała kogoś innego. Jakoś przypomniał sobie, co robić i mówić. – Co masz na sobie, Carol? zapytał bez tchu, gdy pompował swojego penisa w jej tryskającą, drgającą cipkę.
– Nic – wydyszała. "Nic… Jestem nagi… Mam tylko twojego kutasa… Jestem nagi, żebyś się pieprzył…" Minęło kolejne pół godziny, najdziwniejsze, najlepsze i najbardziej bolesne. jego życie.
Wydawało się, że trwa to wiecznie, a jednocześnie kończy się w ciągu kilku sekund. Charlie w końcu wypuścił to wszystko, szlochając i trzęsąc się, płacząc we włosach, wdychając znajomy, bolesny zapach i lamentując w rozpaczy, nawet gdy strzelał swoim sercem w jej mokrą, ściskającą cipkę. Trzymała go tylko potem, głaszcząc go po plecach i nic nie mówiąc, gdy płakał w jej nagie piersi. Nie było nic do powiedzenia.
Carol nie analizowała tego, co zrobiła. To było dobre, a Charlie był niezłym pieprzonym. Nie kochała się jeszcze z Larrym, a on i tak był daleko w szkole.
Wiedziała, że Charlie zniesie wszystko tylko po to, by być blisko niej. Jeśli to go za bardzo bolało, cóż, nie musiał tego robić. To było miłe uczucie.
To była zabawa. A Charlie i tak prawdopodobnie był za to wdzięczny. Dlaczego nie? Spotykali się w każdy weekend, żeby się pieprzyć i niewiele więcej.
Charlie wziął, co mógł. Kiedy rozmawiali, tylko go to bolało; Carol przenosiła się w styczniu do innego college'u, żeby być z Larrym. Kiedy mówiła, mówiła o nim. Nie wolno mu było mówić o swoim bólu io tym, jak tęsknił za jej miłością.
Marszczyłaby brwi i odmawiała komentarza, siedząc w milczeniu i nie patrząc na niego. Nie było o czym rozmawiać poza pieprzeniem, a to nie wymagało wiele gadania. Odmówiła już pozowania dla niego, jak kiedyś. Wiedziała, że to lubił, ale co z tego? Nie było jej, bo chciała go uszczęśliwić.
To nie miało większego znaczenia. W każdym razie powinien być szczęśliwy, że jest z nią, nie mówiąc już o tym, że może ją przelecieć. Wydawała się w ogóle nie być świadoma jego uczuć, ani troszczyć się o to, że je posiada.
Kiedyś w samochodzie powiedział, że minione to było najgorsze lato w jego życiu. W odpowiedzi zaćwierkała radośnie: „To było moje najlepsze lato! Poznałam Larry'ego!” Mógł tylko na nią patrzeć. Odwróciła się całkowicie nieświadoma. "Co?" powiedziała. "To było!" Innym razem stał w jej mieszkaniu w pobliżu ich uczelni, do której wróciła do stycznia.
Właśnie odwiózł ją z powrotem po dwóch dniach nieprzerwanego pieprzenia. Rozmawiali przez chwilę, zanim pojechał do domu, rozmawiając o przyjaciołach w college'u, których nie widział od maja. I zadzwonił telefon.
To był Larry. "Cześć kochany!" powiedziała słodkim i intymnym tonem, którego kiedyś używała, rozmawiając z nim. Ona też kiedyś go tak nazwała – „miłość”.
Stał tuż przed nią, a ona mówiła innym słowa miłości i namiętności, jakby go tam nie było. Próbował do niej pomachać, kiedy wychodził, ale ona nawet nie uznała jego wyjścia. Zachichotała i wyszeptała "Ooo, kochanie, nie mogę się doczekać!" do telefonu. Jeśli chodzi o Carol, Charlie nie istniał. Wyszedł z kolejną niezdecydowaną, niepotwierdzoną falą.
Często jeździł do domu z płaczem. Tego dnia nie płakał; ale jego twarz była twarzą człowieka dawno zmarłego. Rozumiał dar, jeśli to był dar, to że został mu podarowany. Kochali się do stycznia; potem wróci w zimno i ciemność, a ona będzie z nim. Wreszcie nadszedł ostatni dzień.
Tak było na tydzień przed Bożym Narodzeniem; Następnego dnia Carol pojechała do domu na święta, a stamtąd do nowej szkoły i w ramiona Larry'ego. Charlie pieprzył ją tak, jakby mężczyzna zjadał swój ostatni posiłek. Delektował się każdym westchnieniem, każdym skomleniem, każdym dotknięciem językiem jej sutka lub łechtaczki, każdym pocałunkiem, dotykiem i pieszczotą. Tak bardzo starał się zapamiętać każdy szczegół; ale potem prawie nic nie pamiętał. Pomyślał później i przez bardzo, bardzo długi czas, że była to ostatnia godzina, kiedy naprawdę żył.
Pojechał do domu, myśląc: już nigdy się z nią nie kocham. On się mylił; ale minie dwadzieścia siedem lat, zanim to się stanie. (ciąg dalszy nastąpi)..
Jeśli kogoś kochasz, pozwól mu odejść i zobacz, czy wróci.…
🕑 5 minuty Historie miłosne Historie 👁 2,471Zaciągam się głęboko „papierosem”, łykam duży łyk herbaty. Następnie zrób wydech. Dźwięk wibracji mojego telefonu na drewnianej ławce jest znajomy. Dźwięk, na który podświadomie…
kontyntynuj Historie miłosne historia seksuJak znaleźć dziewczynę w nowym mieście? Wypróbuj amerykański sposób: reklamuj się.…
🕑 45 minuty Historie miłosne Historie 👁 1,252Rozdział 1 Naprawdę nie mogę powiedzieć, że wymyśliłem ten pomysł, ale kiedy przeniosłem się do Chicago około półtora roku temu, nie znałem nikogo, a zwłaszcza osoby płci przeciwnej,…
kontyntynuj Historie miłosne historia seksuWracając na właściwe tory z daleka.…
🕑 9 minuty Historie miłosne Historie 👁 1,322Brody się nudził. Patrzył w sufit, zastanawiając się, jak bardzo mógłby się nudzić. Był środek lipca i nikogo nie było w pobliżu. Marka wyjechała na lato, Bax i jego rodzina wrócili do…
kontyntynuj Historie miłosne historia seksu