Sean nigdy nie mógł odpuścić swojej pierwszej miłości…
🕑 47 minuty minuty Gej mężczyzna HistorieBól zniknął. Nie mógł w to uwierzyć. To była taka ulga, że nie czuć już tego paraliżującego umysłu okropnej agonii. Może wszyscy lekarze się mylili, ponieważ wydawało się, że coś go poprawiło.
Christian otworzył oczy, uśmiechając się, podekscytowany, że może powiedzieć Seanowi, że zapowiada się dobry dzień. Wiedział, że Sean będzie siedział u jego boku. Nie opuszczał go od tygodni. Nie odkąd przywieźli go do szpitala w dniu, w którym dowiedział się, że ostatnia runda leczenia nie działa.
Sean siedział przy jego łóżku, jak zawsze, ale płakał. Gorzkie szlochanie, które zdezorientowało Christiana. "Kochanie, w porządku.
Czuję się dzisiaj dobrze." Wypowiedział te słowa, ale Sean zdawał się nie słyszeć. Próbował sięgnąć i otrzeć łzy Seana, ale nie mógł poruszyć ręką. Co się z nim działo? – Seanie? Znowu przemówił, ale wydawało się, że nie słyszy. Sean trzymał głowę w dłoniach i opierał się o poduszkę Christiana, a jego ramiona drżały gwałtownie.
Wyglądał, jakby cały jego świat walił się wokół niego. Christian chciał go pocieszyć, ale nie wiedział, co się stało. Łzy przerwał ochrypły szept Seana.
„Nigdy cię nie zapomnę, Chris. Nigdy nie przestanę cię kochać. Nie wiem, jak mam żyć bez ciebie”.
Nigdy cię nie zapomnę? Żyć bez ciebie? Co się do cholery działo? Pokój robił się niewyraźny, niemal oślepiając bielą. Znowu sięgnął do Seana, tym razem zdolny do ruchu. Zamiast miękkiej skóry jego ręka czuła tylko powietrze.
Jasne światło w pokoju stało się silniejsze, ciągnąc go, jakby był przywiązany liną. O Boże, czy on był…? "Nie!" Krzyknął, chociaż nikt nie słyszał. Sean go potrzebował! Potrzebowali siebie nawzajem.
Nie mógł umrzeć. Ale nie mógł też powstrzymać ciągnięcia. Oddalał się coraz dalej od sterylnego pokoiku, w którym spędził tyle czasu, dalej od Seana. Potem był na zewnątrz, dryfując w górę jak zapomniany balon. Ziemia szybko się oddalała.
Mógł powiedzieć, że to miało być spokojne; rodzaj pożegnania, ale czuł tylko panikę. Musiał wrócić. Ale już.
Musiał wrócić do Seana. Sean poprawił swoje torby z zakupami i powlókł się po oblodzonych schodach do mieszkania, które przenieśli z Christianem na ostatni rok studiów. Tuż przed zachorowaniem Christiana. Bolało patrzeć na ściany pokryte obrazami, które razem złożyli.
Jeszcze bardziej bolało samotne leżenie w ich wielkim, miękkim łóżku, pamiętając delikatny dotyk Christiana i ciepłą skórę. Nienawidził tam być, ale z jakiegoś powodu nie mógł tego odpuścić. Domyślał się, że to dlatego, że mieszkanie było ostatnim miejscem, w którym widział Christiana naprawdę żywego. Mroźny wietrzny poniedziałek był dziesięć razy gorszy niż w większość dni. Christian miałby wtedy dwadzieścia pięć lat.
To były trzecie urodziny, które Sean obchodził sam. Christian zmarł, po miesiącach spędzonych w szpitalu i poza nim, w zimny listopadowy poranek na trzy tygodnie przed ukończeniem dwudziestego trzeciego roku życia. Sean i Christian poznali się w dziewiątej klasie, pierwszego dnia szkoły. Właśnie przeprowadził się do miasta i czuł się tak niezręcznie i dziwacznie wchodząc do dużego zatłoczonego miejsca, gdzie nikt go nie znał.
Jego pierwszymi zajęciami tego dnia był angielski z wyróżnieniem. Nauczyciel rozdawał książki, a on garbił się w swoim biurku, starając się nie zostać zauważonym. Wtedy ten wspaniały blond bóg chłopca usiadł obok niego i wyciągnął rękę. Sean rozejrzał się, pewien, że miał na myśli kogoś innego, ale chłopak tylko się uśmiechnął i złapał go za rękę, potrząsając nią. Sean prawie spadł z siedzenia z czystego szoku.
– Jestem Christian. Nikt nie nazywa mnie Chris – oznajmił z ciepłym uśmiechem. Sean roześmiał się… i nazwał go Chrisem od pierwszego dnia. Okazało się, że Christian był jednym z tych niesprawiedliwie szczęśliwych ludzi, którzy zdawali się ślizgać przez życie w otaczającej ich złotej aurze.
Miał milion przyjaciół, był bardzo popularny i tak niesamowicie miły i niewzruszony jego popularnością. Sean nie mógł uwierzyć, że ktoś taki jak Christian da mu choćby porę dnia. Ale miał. Od pierwszego ranka, kiedy zdali sobie sprawę, że większość zajęć mają razem, Christian prawie nie zwracał uwagi na nikogo innego. Sean nie miał pojęcia, dlaczego Christian ciągle z nim rozmawia, siedząc obok niego w klasie, zbliżając się do niego podczas lunchu, kiedy wszyscy inni najwyraźniej chcieli go mieć.
To nie miało sensu, ale nie chciał kwestionować tak niesamowitego prezentu. Wiele lat później Sean w końcu zapytał go o to, a on powiedział, że rzucił okiem na tę uroczą, małą nową rzecz siedzącą w klasie, wyglądającą tak nieśmiało i słodko, i zakochał się beznadziejnie. Nawet nie przyszło mu do głowy, że Sean może nie chcieć go z powrotem. Oczywiście, że tak. Tak po prostu wszystko działało dla Christiana.
Utrzymywali swój związek w liceum, ale spędzali razem każdą wolną sekundę. Sean chodził na wszystkie mecze piłki nożnej Christiana, Christian nigdy nie opuścił recitalu wiolonczelowego ani koncertu orkiestry. Christian dał Seanowi swój pierwszy prawdziwy pocałunek; stracili ze sobą dziewictwo na wąskim podwójnym łóżku Seana w deszczowe popołudnie, kiedy mieli szesnaście lat. Kiedy dotarli do college'u, stało się to oficjalne.
W dniu, w którym przeprowadzili się do ich pokoju w akademiku na pierwszym roku, Christian wziął Seana za rękę i powiedział mu, że chce spędzić resztę życia kochając go. Sean nie mógł zgodzić się na więcej. Ze łzami w oczach powiedział Christianowi, że nigdy nie pokocha nikogo innego. Śmiali się, przytulali i mocno pocałowali. Gdy tylko zaoszczędzili wystarczająco dużo pieniędzy, kupili sobie pasujące pierścionki i odbyli własną małą ceremonię przy świecy o zapachu jagód na podłodze ich pokoju w akademiku.
Wspólnie planowali kariery, domy, które kupią. Pomyśleli, że gdy będą starsi, adoptują kilkoro dzieci i będą żyli długo i szczęśliwie. Sean zasypiał każdej nocy owinięty w ciepłe ramiona Christiana i budził się przez większość dni nie mogąc uwierzyć, jakie miał szczęście. Ostatni rok studiów Sean i Christian przeprowadzili się do swojego pierwszego prawdziwego mieszkania dla dorosłych, kilka kilometrów od kampusu, w ładnym małym kompleksie z ogrodem pośrodku. Udekorowali je oprawionymi w ramki fotografiami i obrazami w jasnych kolorach, kupili duże łóżko z baldachimem i najdelikatniejszą pościel, jaką można sobie wyobrazić, wypełnili to miejsce kawałkami, które uczyniły z niego dom.
Rzeczy były świetne. Więcej niż świetnie. Sean miał wrażenie, że jego życie jest ustawione.
Miał Christiana, co było w zasadzie wszystkim, czego potrzebował, jego przyszłość rysowała się przed nim i wszystko było idealne. Zdecydował później, że to musi być droga świata, by nigdy coś tak doskonałego nie przetrwało zbyt długo. Zaczęło się w okolicach Święta Dziękczynienia tamtego roku od bólu brzucha i zmęczenia, których Christian po prostu nie mógł się pozbyć. Ledwo dotknął pięknego dziękczynnego obiadu, który przygotowała jego matka, co przy jego długiej miłości do jedzenia było prawie niesłychane.
Pomyślał, że jest przeziębiony albo coś, bo nic nie wyglądało dobrze. Wszyscy rozumowali, że w tym roku temperatura spadła dość szybko. Kiedy wrócili do kampusu, przez chwilę wydawało się, że Christianowi się poprawia, ale potem zaczęły się siniaki. Budził się z dziwnymi fioletowymi znakami na nogach i ramionach.
Sean naprawdę się bał, ale Christian upierał się, że to tylko zła dieta lub brak żelaza. Kiedy doszedł do tego, że miał ogromne siniaki na całym ciele i ledwo mógł wejść po schodach do mieszkania, Sean w końcu nalegał, aby poszedł do lekarza. Widział zaniepokojenie na twarzy lekarza, kiedy omawiali objawy. Runda po rundzie testów potwierdzała słuszność najgorszych obaw lekarza.
Białaczka. Zaawansowany i agresywny. Sean był przerażony. Jak jego duży silny chłopak mógł mieć raka? Wydawał się taki niezwyciężony.
Lekarze byli przekonani, że dzięki swojej młodości i względnej sile ma szansę na pokonanie choroby. W dniu swojej śmierci Sean chciał zabić ich wszystkich za to, że pozwolił mu mieć nadzieję. To było niesprawiedliwe. Udało mu się znaleźć jedyną osobę, którą chciał kochać na zawsze, i odszedł.
Sean apatycznie wyciągnął zakupy z torby. Nie obchodziło go już, co zjadł. W ciągu ostatnich dwóch lat znacznie schudł, ale tak naprawdę nie mógł się tym przejmować. Zdał sobie sprawę, że pewnego dnia będzie musiał żyć dalej.
Wiedział, że nie może tak po prostu pozostać na zawsze, ale wszystko wydawało się bezcelowe bez Christiana. Szczerze mówiąc, gdyby wiedział na pewno, że wierzy w niebo i widząc ludzi po drugiej stronie, już by to zakończył. Byłem z Christianem wszędzie tam, gdzie ludzie, którzy się kochali, kończyli na zawsze. W niektóre dni miał ochotę to zakończyć. Zapomnienie byłoby lepsze niż ten ciągły smutek.
Ostatnią rzeczą, jaką wyciągnął z torby na zakupy, było pudełko zawierające pojedynczą czerwoną aksamitną babeczkę, dużą z puszystym kremem z serka. Ulubieniec Christiana. Co roku, odkąd skończył szesnaście lat, Christian i Sean dzielili się czerwoną aksamitną babeczką dokładnie taką jak ta, chichocząc i całując kremowy serek, który pokrywał sobie usta, podczas gdy Sean życzył mu wszystkiego najlepszego. Co roku Christian powtarzał to samo.
– Oczywiście, że to szczęśliwe, kochanie. Jestem z tobą.' Teraz, zupełnie sam w mieszkaniu pokrytym ich zdjęciami, wypełnionym rzeczami, które razem zebrali, Sean zapalił pojedynczą świeczkę na swojej babeczce. Nie mógł powstrzymać płaczu, chociaż czuł się trochę głupio, wciąż będąc tak smutnym po tak długim czasie. – Wszystkiego najlepszego, Chris.
Zawsze będę cię kochać – wyszeptał, zanim zdmuchnął świeczkę z długim westchnieniem. Czasami czuł obecność, jakby Christian musiał patrzeć. Dziś nie czuł nic poza mrocznym smutkiem, który zdawał się pochłaniać go stopniowo każdego dnia, kiedy musiał wstać i przeżyć sam. Zazwyczaj jadł babeczkę, raczej z pamięci niż z chęci jedzenia. Tym razem nie mógł.
Myśl o połknięciu sprawiła, że miał ochotę zwymiotować. Poszedł wyrzucić babeczkę do kosza, ale też nie mógł się do tego zmusić. Więc po prostu zostawił go na blacie smutny i samotny, świeca zdmuchnięta i martwa.
Tak jak on. "Nie mogę już tego znieść, musisz pozwolić mi mu pomóc!" – krzyknął Christian. To nie był nowy argument. Mieli to już wiele razy.
– Przede wszystkim nie powinienem był się zgodzić, żebyś go pilnował. Nie powinieneś strzec kogoś, kogo znasz na ziemi. Powód tej zasady stał się dla mnie niesamowicie jasny.
Suchy i nieco sarkastyczny głos starszego sprawił, że Christian miał ochotę krzyczeć. „Boję się o niego. Jest taki chudy i nie widziałem go uśmiechającego się od miesięcy.
Powiedziałeś mi, że z czasem mu się polepszy! Gdzie jest poprawa?” Christian pomyślał dzień wcześniej. Widział, jak Sean zdmuchuje świeczkę na babeczce i życzy mu wszystkiego najlepszego. Złamał mu serce, gdy usłyszał, jak Sean mówi, że go kocha, i nie mógł do niego podejść, powiedzieć mu, że nadal czuwa nad nim każdego dnia. Że będzie go kochał i chronił przez resztę życia, tak jak zawsze obiecywał. - On cię nie widzi! Wiesz o tym.
Zasady są nie do złamania. - Więc on mnie nie widzi? Czy to wszystko? A jeśli pójdę do niego, ale nigdy nie pozwolę mu się zobaczyć? – Christian – zaczął zmęczony głos. Około półtora roku temu ta sama kłótnia stała się irytująca. - Tak, to jest prawdziwa litera prawa, ale wiesz, że nie możesz wrócić. Dlaczego wciąż z tym walczysz? Już tam nie należysz.
Należysz tutaj. – Należę do Seana, a on mnie potrzebuje. Proszę. Zobacz, co możesz zrobić.
Gabriel potrząsnął głową. Nie, to nie był Gabriel. Nic dziwnego, że była to tam popularna nazwa. Christian odmówił zmiany swojego.
„Poproszę, ale nie oczekuj żadnych cudów”. Christian płakałby, gdyby nadal był w stanie. Kiedy przemówił, jego głos był cichy i zrezygnowany.
- Czy nie widzisz, że cud jest dokładnie tym, czego potrzebuje? Zwrócił spojrzenie na Seana, tak smutnego i samotnego. Bolało go serce i wiedział, że bez względu na to, czy mógł, czy nie, nie będzie mógł dłużej czekać, zanim spróbuje mu pomóc. Cud Christiana nadszedł zaledwie kilka dni później. Obserwował wczesną zimę padającą na senny, mały apartamentowiec, w którym spędzał całe dnie, szczęśliwie planując życie z mężczyzną, którego kochał. Tysiące razy rozważał złamanie wszystkich zasad, które były tak wyryte w kamieniu, chmurach, czy czymkolwiek, o czym mogli tam pisać.
Musiał wrócić na ziemię, by spróbować zrobić coś, by zakończyć ból Seana. Jaka byłaby jego kara? Czy to może być coś gorszego niż siedzenie w bezruchu, obserwowanie samozniszczenia Seana i niemożność jego powstrzymania? Christian westchnął ze zmęczeniem. Nie mógł tego dłużej znieść.
Wtedy zdał sobie sprawę, że ktoś nadchodzi. Poczuł obecność Gabriela na długo zanim go zobaczył. – Hej, Gabe – powiedział cicho, wiedząc, że starszy go słyszy. Anioł skrzywił się.
– Ile razy mówiłem ci, żebyś mnie tak nie nazywał, Chris? Christian zrozumiał, o co chodzi. Nikomu nie wolno było nazywać go Chrisem poza Seanem. "Przepraszam.
Więc masz jakieś wieści, czy jesteś tu tylko po to, żeby mnie niepokoić." Dostał niepewny uśmiech. „Mam wiadomość. Chcę, żebyś wiedział, że w ogóle mi się to nie podoba i myślę, że możliwość katastrofy jest nieskończona, ale zgodzili się na twoją prośbę”. Christian wyglądał przez chwilę w szoku, po czym zerwał się i wzniósł pięść w powietrze.
Ten gest był tak głupi, tak nieanielski, że Gabriel musiał się roześmiać. - Poczekaj, zanim zaczniesz biegać, ee, odlecieć. Są zasady.
Christian wyglądał na zniecierpliwionego. – Słucham – powiedział, wyglądając, jakby robił cokolwiek innego. „On cię nie widzi.
To zasada numer jeden. Nie łam jej. Pozwalają ci mu pomóc, ale człowiek nie może zobaczyć anioła. Nigdy.
Jeśli zobaczy twoją twarz, będziesz musiał wrócić tutaj i nie będziesz mógł go dłużej oglądać. – Czy mogę go dotknąć? Gabriel lekko się zarumienił. - Tak, i będzie mógł cię usłyszeć, ale będziesz brzmiał inaczej niż kiedyś. Oczywiście możesz chodzić do niego tylko w nocy i pod żadnym pozorem nie możesz mu mówić, kim lub kim naprawdę jesteś.
„Wtedy pomyśli, że jestem szaloną osobą wkradającą się do jego mieszkania!” - A gdybyś powiedział mu, że jesteś jego aniołem stróżem, pomyślałby, że jesteś całkowicie zdrowy na umyśle? Christian zaśmiał się cicho, wyobrażając sobie reakcję Seana na to. „Słuchaj, musisz go po prostu przekonać w inny sposób. Wiesz, że mamy opcje. Po prostu nie pozwól mu się zobaczyć. Zasady są regułami nie bez powodu.
Już możesz złamać około setki z nich. Nie narzekałbym. – Więc on mnie nie widzi, a ja oczywiście nie mogę mu powiedzieć, że jestem aniołem, a nawet nie mogę mu powiedzieć, że jestem chrześcijaninem.
A jeśli zgadnie? – W takim razie żadne zasady nie zostały złamane. – To jest głupie. Gabriel uniósł na niego brwi.
– Nie aż tak głupi! – poprawił się Christian. Otrzymywał to, czego chciał od tak dawna. nie do końca tak, jak chciał, ale przyjąłby to.
Sean leżał w łóżku, próbując zmusić się do snu. Ciężko było spać w tym łóżku. Mimo to. Pomyślałby, że po dwóch latach Byłby przyzwyczajony do chłodu spania w samotności, ale nie był. Kilka razy prawie się załamał, przyprowadzając do domu kogoś, kogo ledwo znał, tylko po to, by poczuć ciepło innej osoby, ale nie był w stanie.
nigdy nawet nie pocałował nikogo innego niż Christiana. W każdym razie nie był to prawdziwy pocałunek. To byłoby jak zdrada. Sean burknął i przewrócił się na wciąż zimną stronę łóżka Christiana.
Odwrócił się twarzą do drzwi i prawie krzyknął. mężczyzna, wysoki i barczysty, stojący w zwykle pustych drzwiach. Sean sięgnął po kij bejsbolowy Christiana, który zaczął zostawiać przy łóżku kilka miesięcy wcześniej, kiedy w okolicy była grasantka. Machnąłby się na nieznajomego, gdyby nie cicho sformułowana prośba. "Czekać." Mężczyzna wyciągnął rękę, dłonią do góry.
To był spokojny gest. Co do cholery? Sean był zdezorientowany. W jego domu był złodziej, który prosił go, żeby nie stosował przemocy? – Nie mam nic cennego – powiedział drżącym głosem.
Był zirytowany sobą, że brzmiał na tak przestraszonego. Postać zachichotała. W tym cichym śmiechu było coś tak znajomego, ale Sean nie potrafił tego umiejscowić.
– Nie jestem złodziejem – powiedział, wciąż się śmiejąc. „Czy jesteś jakimś dziwnym psycholem? W takim razie mnie zabij. Nie obchodzi mnie to.
Prawie bym to z radością pomyślał, pomyślał. Sean poczuł oślepiający błysk bólu dochodzący z jego drzwi. Chcę tylko pomóc. Jego głos też brzmiał drżąco, jakby nieznajomy starał się nie płakać.
Dotknij mojej ręki. Wtedy będziesz wiedział. Sean wbrew sobie nie mógł nie ufać tajemniczej postaci w drzwiach. Wyciągnął rękę i otarł dłonią o zaoferowane palce.
miłość, głęboki smutek, potrzeba naprawienia tego smutku. Poczuł to wszystko od razu, tak mocno, że przewróciłby go, gdyby stał. „Kim jesteś?” Tym razem przemówił z podziwem, a nie ze strachu. „Nie mogę ci powiedzieć.
Mogę tylko powiedzieć, że jestem tutaj, aby pomóc. Byłeś taki smutny. Chcę tylko, żebyś znów był szczęśliwy. Sean spuścił głowę. Chciał, żeby to było możliwe.
– Nie mogę być szczęśliwy. Mężczyzna, z którym miałam spędzić całe życie, nie żyje. Stracony.
Ledwie przeżyję bez niego. Postać zadrżała na jego słowa. „Czy przynajmniej pozwolisz mi spróbować?” Wyciągnął rękę i przesunął palcami po nagim ramieniu Seana. Pod jego dotknięciem powróciło poczucie spokoju i nadziei i… pragnienie? Odskoczył do tyłu.
To było szaleństwo! Musiał w końcu to całkowicie stracić. Tajemniczy nieznajomy znów sięgnął do przodu, odwzajemniając kontakt. Może to był dotyk ciepłej dłoni, albo niewiarygodne uczucia, które go przeszły., ale Sean skinął głową.Nie wiedział, co robi, ale po raz pierwszy od dwóch długich lat czuł, że może wziąć pełny wdech bez wybuchu łez.
Może czuł się tak dobrze, że nie obchodziło go, czy jest szalony. "Jak powinienem Cię nazywać?" – zapytał Sean. Mężczyzna usiadł obok niego na łóżku. Przeczesywał delikatnie palcami włosy Seana, tak jakbyś usypiał dziecko. Sean wiedział, że powinien być przerażony, dzwoniąc na policję, sprawdzając się w najbliższym wariatkowie.
Czuł się tylko… szczęśliwy. Nie rozumiał, ale była to taka ulga, że nie mógł tego odpuścić. – Nie wiem. Nie wymyśliłem nazwiska.
Odpowiedź mężczyzny była trochę dziwna, ale jakoś miała sens. – Jak myślisz, co by pasowało? Odpowiedział bez zastanowienia. – To trudne. Nawet nie wyglądasz na osobę. Bardziej na anioła czy coś takiego.
Usłyszał niski chichot. Wibracja wstrząsnęła dłonią, która spoczywała na jego włosach. – Nie możesz mnie tak nazywać – powiedział chichoczący głos. "Co powiesz, hmmm, Max?" "Maks?" Sean uśmiechnął się lekko i skinął głową.
„W dziwny sposób pasuje”. Wtedy nowo nazwany Max wczołgał się pod kołdrę i przyciągnął Seana do siebie, przytulając go do idealnie umięśnionej klatki piersiowej. Sean nie mógł uwierzyć, jak dobrze się czuł. Prawie jak znowu z Christianem.
Wcale nie źle. Czuł się trochę winny, że tak bardzo to lubił, ale pomyślał, że należy mu się trochę spokoju. Sean odetchnął i poczuł świeży, wilgotny zapach deszczowych chmur i wiosennych poranków, niezwykły, ale przyjemny.
Potem sam się zaskoczył, czując, jak jego oczy stają się ciężkie i zmęczone. Powinni być zmęczeni, pomyślał. Od prawie dwóch lat nie spał porządnie w nocy. "Idź spać, Sean," wyszeptał Max, przyciągając go bliżej i zakładając kołdrę na ramiona.
Miał zamiar zapytać, skąd mężczyzna znał jego imię, ale nie miał siły, by wypowiedzieć te słowa. Zamiast tego po prostu zamknął oczy i zasnął. Obudził się następnego ranka, bardziej rozbudzony i wypoczęty niż od dłuższego czasu. Nie mógł uwierzyć, jak łatwo przesypiał całą noc.
Żadnych koszmarów o pikających światłach i szpitalach, tylko łatwa ciemność, którą zwykł brać za pewnik. Sięgnął, by podziękować Maxowi, czy jak tam naprawdę się nazywał, ale znalazł pustą poduszkę. Cóż, nie całkiem pusty. W miejscu pocieszających ramion Maxa była notatka, a na szafce nocnej siedziała muffinka z jagodami i parująca miętowa latte.
Sean uśmiechnął się i otworzył notatkę. Sean, wrócę dziś wieczorem. Miłego dnia! Mam nadzieję, że lubisz jagody. -Max Sean miał nadzieję, że rzuci okiem na swojego tajemniczego anioła.
Tak właśnie zaczął o nim myśleć. Wiedział, że to szaleństwo. Nie wierzył w anioły. Nie mógł uwierzyć. Gdyby istniały anioły, jak mogły pozwolić Christianowi umrzeć? Czuł się jednak lepiej; nawet teraz, gdy Max odszedł.
Muffin i kawa rzeczywiście wyglądały dobrze. Nie pamiętał, kiedy ostatnio jedzenie wydawało mu się interesujące. Zjadł większość babeczki i wypił kawę z uznaniem.
Wcześniej był jego ulubionym. Potem, z lekkim, ukrytym uśmiechem, ubrał się i udał do pracy. Nie lubił swojej pracy, ale była dobrze płatna, a większość swojej pensji przeznaczał na pomoc rodzicom Christiana w opłaceniu części rachunków szpitalnych, których nie pokrywało ubezpieczenie. Protestowali, ale on i tak wysyłał pieniądze.
Traktowali go też jak syna. Jego własna matka była słodka, ale łuszcząca się. Zawsze była bardziej przyjaciółką niż cokolwiek innego. Wydawało się sprawiedliwe pomóc jedynym rodzicom, których naprawdę znał.
Siedząc w autobusie do pracy, znowu się uśmiechnął. Dziwne było, jak uśmiech unosił się na jego twarzy. Pomyślał o tym, jak Christian zawsze mu powtarzał, że jego uśmiech jest piękny, jak rozjaśniał jego twarz.
Sean był trochę zaskoczony. Nawet wspomnienie Christiana nie sprawiło mu dzisiaj takiego smutku jak zwykle. Christian nie mógł powstrzymać uśmiechu.
Był szczęśliwszy niż od dłuższego czasu. Odkąd widmo jego choroby psuło każdą przebudzoną chwilę. Nie lubił nie móc powiedzieć Seanowi, kim jest, ale miał nadzieję, że jeśli zostawi wystarczająco dużo wskazówek, Sean szybko to zrozumie. Tak niesamowicie dobrze było znów go przytulić.
Jak powrót do domu z wojny czy coś. Niemal wzdrygnął się, gdy poczuł smukłe ciało Seana zwinięte obok niego, ale trzymał je. Bał się, że odstraszy Seana i potrzebował więcej niż czegokolwiek, by go uszczęśliwić.
Mruczał do siebie, czekając przez niekończący się dzień, aż zapadnie ciemność, aby mógł wrócić na ziemię. Planował kupić na następny poranek pudełko ulubionych cukierków Seana, miękkich karmelków z kremowym środkiem. Zawsze uwielbiał patrzeć, jak Sean je je. Orgazmiczny wyraz twarzy, który zawsze miał na twarzy, byłby zabawny, gdyby nie był cholernie seksowny. Christian czuł się trochę głupio, wchodząc do sklepów z kapturem na twarzy jak zły cesarz czy coś, ale zasada dotyczyła wszystkich.
Nikt go nie widział, nie tylko Sean. No cóż, pomyślał. Niech się gapią. Warto było patrzeć, jak na jego ulubionej twarzy pojawia się mały uśmiech. Miał nadzieję, że wkrótce uśmiech będzie większy.
Kiedy w końcu zrobiło się wystarczająco ciemno, Christian prawie podskoczył, tak podekscytowany widokiem Seana, że nic innego się nie liczyło. Musiał pamiętać o ostrożności, kiedy w końcu dotarł do mieszkania Seana. Światło w sypialni wciąż się paliło. Sean pewnie czeka.
Zapukał do drzwi. "Sean, to ja, Max." To imię było zabawne w jego ustach, ale wiedział, że było to konieczne. "Wejdź!" Wydawał się szczęśliwy, podekscytowany.
– Najpierw musisz zgasić światło. Sama ci nie pokażę. "Czemu?" Sean był wyraźnie zaskoczony. „Powiedzmy, że to zasada. Nie mogę ci już pomóc, jeśli mnie zobaczysz”.
Christian niemal wyczuł falowy sceptycyzm przez drewniane drzwi sypialni. Musiał znowu dotknąć Seana, żeby poczuł, jak bardzo jest szczery. – Sean, proszę? Wyłącz światło. Sean musiał ponownie mu zaufać, bo wkrótce w pokoju zapadła ciemność.
„Możesz już wejść” – brzmiała jego niepewna odpowiedź. Christian uśmiechnął się i otworzył drzwi, wskakując do pokoju Seana – właściwie do ich pokoju – jak szczeniak. „Dziękuję, że mi zaufałeś. Wiem, że muszę brzmieć jak szalony.
Wyciągnął rękę i musnął Seana po policzku, zwlekając palcami. Sean wzdrygnął się wyraźnie z przyjemności jego dotyku i oparł twarz na dłoni Christiana. Zawsze to robił, jak głaskany kot.
Czasami Christian prawie oczekiwał, że zacznie mruczeć. Tak rozpaczliwie pragnął wepchnąć Seana do łóżka i przykryć go swoim ciałem, pocałować go i kochać, aż płakał z przyjemności zamiast z bólu. Wiedział jednak, że ma do odegrania rolę, więc usiadł delikatnie obok Seana i trzymał dotyk lekki. "Jak było dzisiaj w pracy?" On zapytał. Sean bełkotał przez chwilę, śmiejąc się.
- Pytasz mnie o pracę? To musiało być dziwne, że tak dziwna istota zadała takie przyziemne pytanie. - Tak, tak myślę. Cóż, jak było? - Właściwie to lepiej. Przy okazji, dzięki za kawę. "Oczywiście." Sean siedział cicho przez chwilę, rozmyślając.
- Więc pozwól mi wyjaśnić. Nie możesz mi powiedzieć, kim jesteś, ani pozwolić mi się zobaczyć. "Tak, to wszystko." – Ale jeśli zgadłem, czy mógłbyś mi powiedzieć, że miałem rację? "Tak, to właściwie nie robi nic złego." Sean znów pomyślał cicho. - Więc wiesz, kiedy powiedziałem, że wyglądasz jak anioł? Skulił się, najwyraźniej myśląc, że brzmiał jak wariat.
Christian próbował poprzez dotyk przesyłać zachęcające myśli. "Cóż, a ty?" Sean prawie wyszeptał pytanie. – Wystarczająco blisko – odpowiedział Christian, bojąc się powiedzieć za dużo. "I oczywiście nie masz na imię Max, ale nie możesz mi powiedzieć, co to jest, nawet jeśli już zgadłem, kim jesteś?" "Tak.
Trochę głupie, ale muszę przestrzegać zasad." Sean zachichotał lekko, co było najbardziej zbliżone do szczerego śmiechu, jaki Christian słyszał od dwóch długich lat. "Więc nie Max, co robisz przez cały dzień?" „Szczerze? Obserwuję cię. To rodzaj mojego opisu stanowiska”. Poczuł, jak zaskoczenie rozbrzmiewa w ciele Seana.
Podobał mu się ten nowy dodatek do znajomości ich bliskości. Możliwość odczuwania uczuć Seana. Christian stłumił niegrzeczny chichot na myśl o możliwościach.
Czuł uczucia Seana. Potrafił sprawić, by Sean poczuł jego. Hmmm….
"Czy zawsze?" Czekaj, o czym oni mówili? O tak, on ogląda Seana. "Yyy… nie." Próbował wymyślić szybkie wyjaśnienie. – Nie potrzebowałeś mnie… wcześniej. – A teraz to robię? – Tak. Byłem z tobą odkąd Christian odszedł.
Po tym Sean milczał przez długi czas. Przesunęli się na łóżku, więc Christian trzymał go tak, jak poprzedniej nocy. Powoli przeczesał palcami ciemne, lśniące włosy Seana.
Zawsze kochał bogaty, czekoladowy kolor. Zaskoczył go cichy głos Seana, przerywający ciepłą ciszę. "Czy mogę cię o coś zapytać?" "Oczywiście, że możesz." Głaskał głowę Seana, jego szyję, wszędzie, gdzie mógł dotknąć. To było uzależniające. – Czy wiesz, co się stało z Christianem? Christian zamarł.
O Boże. Jak miał na to odpowiedzieć? „Christian jest teraz szczęśliwy. Jest w dobrym miejscu.
Wszystko prawda. Brzmiało to jak zwykłe banalne bzdury, ale był szczęśliwy iw najlepszym możliwym miejscu. Był z siebie zadowolony. „Naprawdę? Nie mówisz tak po prostu? – Obiecuję.
– Musnął czoło Seana, by mógł poczuć szczerość. – To fajna sztuczka – wyszeptał Sean, uśmiechając się. – Co? – Sposób, w jaki mi pokazujesz twoje uczucia twoim dotykiem.
Christian uśmiechnął się w ciemności. – Jedno z narzędzi rzemiosła. Skąd inaczej mógłbyś wiedzieć, że nie jestem psychopatą? – Prawda – zgodził się Sean. Przesunął się, wijąc bliżej w ramiona Christiana. – Max? Chwilę zajęło Christianowi przypomnienie sobie, że Max to on.
– Tak? Dzięki, że tu jesteś. – Nie chciałbym być nigdzie indziej. Od ostatniego razu, gdy Sean spał sam, minęły tygodnie.
Każdego dnia wydawało się, że czuje się lepiej, prawie tak, jakby był osobą, którą był wcześniej. Nie mógł całkowicie pozbyć się poczucia winy, które czuł za bycie szczęśliwym. To nie było tak, że naprawdę się rozwijał, próbował usprawiedliwić.
Max nie był jego chłopakiem ani nic takiego. Był tam tylko po to, żeby pomóc. W końcu on. Prawdopodobnie musiałbym iść pomóc komuś innemu. Chodziło o to, że za każdym razem, gdy Sean myślał o odejściu Maxa, miał to samo uczucie paniki w czarnej dziurze, które zawsze miał, gdy myślał o latach spędzonych przed nim bez Christiana.
gdyby kiedykolwiek naprawdę był ok. Każdego dnia budził się z małymi prezentami, notatkami, rzeczami, które zatrzymałyby go, dopóki nie poczuje spokoju Maxa. dotknij ponownie. Czuł się trochę jak ćpun. Jakby potrzebował Maxa, aby był szczęśliwy i ledwo przetrwał między każdą poprawką.
Pomyślał o notatce, którą obudził tego ranka, wraz z kawą i nową książką w miękkiej okładce od jednego z jego ulubionych pisarzy kryminałów. Rano Seanie! Nie mogę się doczekać, aby cię dziś znów przytulić. Oto książka do przeczytania, gdy nudzisz się w autobusie. Myślę, że pokochasz tego autora.
Zrobiłem. Do zobaczenia później! -Max To był pierwszy raz, kiedy Max wspomniał o tym, że kiedyś był człowiekiem – i nie tak dawno temu przy ocenie autora, który mu się podobał. Sean zastanawiał się, jaką osobą był Max.
Nigdy tak naprawdę nie rozmawiali o nim zbyt wiele. Właściwie to zwykle kierował wszelkie rozmowy, które prowadzili, z dala od tego, o czym myślał. Sean się nad tym zastanawiał. Czy to była kolejna zasada? Czy Maxowi nie wolno było powiedzieć, kim był, kiedy żył? Prawdopodobnie. Wszystkie te zasady.
Ten nie wyglądający doprowadzał Seana do szału. Noc po nocy czuł za sobą ciepłą muskularną klatkę piersiową Maxa, słyszał jego miękki jak miód głos, rozkoszował się przyjemnymi dreszczami, które przebiegały po całym jego ciele za każdym razem, gdy Max go dotykał. Szczerze mówiąc, starał się o tym nie myśleć, ale jego anioł był trochę seksowny. Gdyby tylko mógł zobaczyć, jak wygląda. Sean pokręcił głową.
Nie zamierzam łamać tej zasady. Nie chciał, żeby Max musiał odejść. Jechał do domu z pracy z nową książką w rękach, ale myślał bardziej niż cokolwiek innego. Czuł się tak nieswojo kilka razy, kiedy próbował spotkać faceta, a tutaj nie mógł się doczekać spędzenia kolejnej nocy w łóżku z mężczyzną, którego nigdy nie widział.
To prawda, że właściwie nie robili niczego poza spaniem i rozmowami, ale czuł się z nim tak dobrze. Nawet jeśli był aniołem lub „wystarczająco blisko” jednego, Sean nie przewidziałby, że tak szybko poczuje się znajomo. Pocieszające, tak, ale nie wygodne. Jakby byli ze sobą od lat. Poza tym były tam wszystkie drobne upominki, kawa, którą lubił, jego ulubione słodycze, książka, którą zamierzał kupić kilka tygodni wcześniej.
Były to rzeczy, które mogły pochodzić tylko od kogoś, kto naprawdę go znał. Max musiał zwrócić uwagę… chyba że? Sean nawet nie chciał o tym myśleć. To było obłąkane. Niemożliwy. To, że wydawał się tak dużo o nim wiedzieć, nie oznaczało, że znał go wcześniej.
Czy to zrobiło? Sean wiele razy czuł miłość wypływającą z dotyku Maxa, kiedy go trzymał. Założył, że to jakiś rodzaj niebiańskiej miłości, czy cokolwiek to jest, oni czują. A jeśli nie było? A gdyby Max znał go wcześniej? A jeśli miłość była prawdziwa? To byłaby fantazja, której nigdy nawet nie odważył się mieć. Czy Max rzeczywiście mógł być z powrotem Christianem w jego ramionach? A jeśli się domyślił, to nie łamali żadnych zasad, więc nie było nic złego w pytaniu! Sean zaczął się uśmiechać, ale jego uśmiech zniknął tak szybko, jak się pojawił.
A jeśli Max nie był chrześcijaninem? Nie chciałby go skrzywdzić, mając nadzieję, że jest kimś innym. Sean pomyślał o swoim rozterce. Śmiał się do siebie na myśl o próbie wyjaśnienia komukolwiek swojego problemu. „Widzisz, mam anioła stróża, który śpi ze mną w nocy, ale próbuję zdecydować, czy to naprawdę mój zmarły chłopak…” Brzmiało to na potwierdzenie. Prawdopodobnie tak było.
A jeśli tak nie było? To był sylwester. Do północy była godzina lub dwie, ale Sean leżał w łóżku, owinięty ciepłymi ramionami anioła, dokładnie tam, gdzie chciał być. Uśmiechnął się i przytulił jeszcze mocniej w silny uścisk, który pokochał. Z każdym dniem był coraz bardziej przekonany, że anioł jest chrześcijaninem, ale nigdy nie był na tyle pewny, by zapytać wprost. W końcu miał plan, ale musiał go zaskoczyć.
Musiał poczekać, aż poczuje się wystarczająco śpiący, by zareagować raczej instynktem niż myślą. Sean czekał, czekając, aż poczuje, jak rozluźniają się mięśnie, a oddech staje się regularny i głęboki. Wreszcie mógł powiedzieć, że jego anioł w większości spał. Nadszedł czas. – Szczęśliwego Nowego Roku – wyszeptał Sean.
Tak jak zawsze. Szczęśliwego Nowego Roku, wszystkiego najlepszego, szczęśliwych walentynek… odpowiedź była zawsze taka sama. "Oczywiście, że to szczęśliwe, kochanie.
Jestem z tobą." To była senna, szeptana odpowiedź, prosto z nawyku lat i dokładnie tego, co Sean miał nadzieję usłyszeć. Zadziałało! Serce bijące mocniej, niż kiedykolwiek sądził, że to możliwe, poderwał się do łóżka, gotowy jednocześnie śmiać się i płakać. "O mój Boże, Chris. To ty!" Sean rzucił się na muskularną klatkę piersiową i objął ją ramionami.
Christian roześmiał się, zdając sobie sprawę z tego, co zrobił Sean. „Czekałem, aż się zorientujesz. Zajęło ci to wystarczająco długo.
Christian potargał włosy Seana. Uczucie winy, które Sean czuł przez ostatnie kilka tygodni, natychmiast zniknęło. Pozostało tylko uczucie całkowitej słuszności.
To naprawdę był on! powoli goiły się, nagle zniknęły. Obsypywał twarz Christiana małymi pocałunkami. Łzy i śmiech, które były groźne, pojawiły się jednocześnie. Trzymali się nawzajem przez długi czas, trzęsąc się z emocji.
„Jak to zrobiłeś?” W końcu wyszeptał. Christian uśmiechnął się i potarł dłonią policzek Seana. – Nie mogę podać ci wszystkich szczegółów, ale wiesz, jak się czuję, kiedy czegoś chcę. Musiałem do ciebie wrócić. Sean roześmiał się.
Christian w końcu zawsze stawiał na swoim. – To musiało cię zabić przez te wszystkie dni, kiedy nie zdawałem sobie sprawy, kim jesteś. Myślę, że to zawsze było w mojej głowie…” Urwał, czując się głupio. „Tak! Byłem do tego stopnia, że oszalałem.
Mam na myśli to, że tak szybko dostałeś pierwszą część." "Chyba miałem nadzieję i czułem to, ale nie mogłem uwierzyć, że to prawda i nie chciałem zranić twoich uczuć, gdybyś nie był chrześcijaninem." Oboje trochę się z tego śmiali. Christian przesunął czułym kciukiem po szczęce Seana. Zadrżał na słodycz tego dotyku. „Jak długo możesz zostać?" Sean był zachwycony tym, jakie miał szczęście. Odzyskał swoją miłość.
Może nie będą w stanie prowadzić normalnego, codziennego życia, ale on wrócił. Nie miało znaczenia, jakie były okoliczności. „O ile wiem, jestem tu na czas nieokreślony.
Dopóki uda mi się przekonać moich, hm, przełożonych, że wciąż mnie potrzebujesz. - Oczywiście, że wciąż cię potrzebuję. Zawsze będę cię potrzebować. – Wtedy zawsze będę tutaj. Sean poczuł, jak jego oczy wypełniają się łzami i ścisnął go tak mocno, jak tylko mógł.
Przesunął dłońmi po silnych plecach Christiana i zapamiętywał obojczyk, szukając ust. – Kocham cię – wyszeptał Sean. Wstrzymał oddech.
Powtarzał to tyle razy w ciągu ostatnich dwóch lat, nigdy nie otrzymując odpowiedzi. Nie wydawałoby się to realne, dopóki on tego nie zrobi. "Też Cię kocham kochanie." Christian uniósł podbródek delikatnym palcem i pochylił się, by złączyć ich usta. Dotyk był tak cudownie znajomy, że Sean zastanawiał się, jak mógł nie wiedzieć, że to on. Odpowiedział z pamięci, pogłębiając pocałunek, wplątując język w słodkie usta Christiana.
Boże, to było takie dobre. Nagle nie mógł być wystarczająco blisko. To był Christian w swoim łóżku. Nawet jeśli czuł to każdym włóknem swojego jestestwa, wciąż wydawało się to niemożliwe.
Sean oderwał się od ich pocałunku i pociągnął wzdłuż szyi Christiana małymi, smakowymi ugryzieniami. Christian jęknął i odchylił głowę do tyłu, dając mu więcej miejsca. Sean wykorzystywał każdy cal, całując i liżąc wszędzie, gdzie mógł sięgnąć.
– Tak bardzo za tym tęskniłem – wydyszał Christian. Puls Seana przyspieszył, szalejąc na policzkach. Raz za razem smakował skórę Christiana.
Było inaczej, z zapachem chmur burzowych i wiosennego deszczu, ale jednocześnie ciepło i znajomo. - Sean, kochanie, muszę cię dotknąć. Ostatnie tygodnie mnie zabijały.
Sean jęknął głośno i skinął głową. Położył się z powrotem na łóżku i prawie zadrżał, gdy poczuł, jak przykrywa go ciężar ciała Christiana. Poczuł niecierpliwe dłonie szarpiące spodnie od piżamy i uniósł biodra, umierając nagle, by je zdjąć. Nacisnął też talię spodni Christiana, chcąc poczuć każdy cal jego skóry.
Kiedy w końcu byli nadzy, Sean wysunął nogi spod Christiana i owinął je wokół muskularnych bioder. Christian dał Seanowi ostatni pocałunek, po czym zaczął schodzić w dół. Lizał i gryzł sutki Seana, aż wyginał plecy i poruszał głową z boku na bok. Sean chwycił go za ramiona, dysząc i wykrzykując jego imię.
Wcześniej głośne wypowiedzenie jego imienia było bolesne. Teraz to było niesamowite. Uwielbiał mówić „Chrześcijanin” i dostawać w odpowiedzi seksowne jęki, a nie milczeć. Gdyby był choć trochę niepewny, czy mężczyzna, który go tak bardzo kocha, jest chrześcijaninem, wszystkie jego wątpliwości zostałyby usunięte w następnej sekundzie. Poczuł, jak delikatne usta przesuwają się w dół jego ciała, aż miękkie loki, które ściskał, zniknęły pod kołdrą.
Pierwszy dotyk miękkiego, mokrego języka Christiana liżącego spód jego pulsującego trzonu prawie sprawił, że doszedł. To było wszystko, co zapamiętał: słodka, seksowna, kochająca. Wilgotne ciepło otaczających go idealnych ust przyprawiło go o dreszcze. Dosłownie czułem się jak w domu. Jak dawno utracone wspomnienie tego, co było.
– Boże, Chris. Tak bardzo cię kocham – wykrztusił, ledwo mogąc wypowiadać słowa ustami. Czuł, jak pulsowanie jego uwolnienia grozi przejęciem władzy. – Czekaj, kochanie – wydyszał.
Pociągnął za ramiona Christiana, aż podczołgał się z powrotem, by pocałować Seana w usta. „Minęły wieki, więc jestem trochę wrażliwy. Nie chciałem iść bez ciebie”. Christian zadrżał, po czym mocno ugryzł Seana w szyję. „Chcę się z tobą bawić.
Chciałem grać od chwili, gdy cię dotknąłem te wszystkie tygodnie temu”. Sean jęknął niecierpliwie. "Następnym razem, dobrze?" Pociągnął za włosy Christiana. "Po prostu potrzebuję cię we mnie. Byłem taki pusty." - Nie chcesz, żebym cię bardziej przygotowała? Christian przesunął zaniepokojonymi palcami po twarzy Seana.
– Nie. Chcę cię teraz. Sięgnął do swojego stolika nocnego i znalazł butelkę lubrykantu, którego używał, gdy potrzebował uwolnienia.
Otwierając go, Sean nalał sobie trochę na dłoń. Zacisnął dłoń na twardym ciele Christiana, rozprowadzając wokół śliskiego lubrykantu. Christian zadrżał i położył czoło na ramieniu Seana. Sean doznał lekkiego wstrząsu, kiedy zdał sobie sprawę, że czuje tak, jak czuł się Christian. Czułem miłość i podniecenie oraz ciepło palców otaczające jego pulsującą erekcję.
– O mój Boże – wyszeptał i ponownie rozłożył nogi, wciągając Christiana między nie. – Kocham cię, kochanie – wyszeptał Christian, kierując się w stronę ciasnego wejścia Seana. Potem pchał powoli, aż został pogrzebany po rękojeść. Idealne połączenie bólu i nieopisanej przyjemności sprawiło, że Sean głośno płakał. Opuścił głowę z powrotem na poduszkę i owinął nogi wokół pasa Christiana.
Dokładnie tak pamiętał. Lepiej nawet dlatego, że chociaż nigdy nie uważał Christiana za coś oczywistego, zakładał, że zawsze będą razem. Świadomość horroru utraty go sprawiła, że ta boleśnie słodka chwila stała się jeszcze piękniejsza. Christian zaczął powoli wślizgiwać się i wysuwać z ciała Seana.
Wygiął biodra tak, że za każdym razem uderzał Seana w miejsce, które sprawiało, że widział gwiazdy. Miękka skóra brzucha Christiana pieściła jego bolący trzon, sprawiając, że przyjemność była o wiele bardziej nie do zniesienia. Sean wzdrygnął się i zacieśnił uścisk.
Christian przytulił biodra Seana jedną ręką, a drugą owinął wokół jego ramion, obejmując jego głowę i zbliżając go do pocałunku. Sean głośno jęknął i głośno jęknął. Wciąż czuł ich obu! Ciepło i ciasnota, w których rozkoszował się Christian, i niewiarygodna pełnia, jaką odczuwał, połączyły się, by sprawić przyjemność tak intensywną, że ledwo mógł ją znieść.
– Czujesz to? Wykrztusił się, mając nadzieję, że Christian doświadcza tej samej niesamowitej błogości. – Tak… o Boże – odpowiedział Christian, jego twarz wykrzywiła się w ekstazie, kiedy ponownie otarł się o prostatę Seana. „Nie mogę uwierzyć, jakie to niesamowite uczucie” – wydyszał.
Sean nie mógł nawet odpowiedzieć. Był za daleko. Chciał, żeby to trwało wiecznie. Ledwo mógł wytrzymać jeszcze trzy uderzenia.
Drżący prąd jego uwolnienia owinął się w nim jak ognisty bicz. Zacisnął powieki i krzyknął, wyginając plecy do Christiana, gdy fala za falą błogości ogarnęła go. Ledwie usłyszał, jak Christian wydaje ochrypły okrzyk, a potem pada na niego spocony. Wydawało mu się, że minęła wieczność, zanim znów będzie mógł oddychać, nie mówiąc już o rozmowie.
Owinął swoje spocone ciało wokół Christiana, nigdy nie chcąc go puścić. – Nawet nie wiem, co powiedzieć – wyszeptał. Christian zachichotał ze zmęczeniem.
– Ja też – odpowiedział. Zsunął się z Seana i zaborczo objął go ramieniem. To był kolejny gest, który wydawał się tak znajomy, że Sean nie mógł uwierzyć, że wcześniej go przegapił. – Idź spać, kochanie – wymamrotał Christian.
Zawsze udawało mu się zasnąć w mgnieniu oka. Sean próbował zasnąć, ale było to bardzo trudne. Wciąż kręcił się od nocnych objawień i niesamowitego kochania się Christiana.
Zacisnął powieki i próbował skoncentrować się na uspokojeniu, ale był po prostu zbyt podekscytowany. Zrobił więc to, co robił od miesięcy: leżał w ciemności i nie mogąc zasnąć, gapił się w sufit. Jedyna różnica polegała teraz na tym, że nie mógł powstrzymać uśmiechu na twarzy. Christiana obudził dźwięk uderzenia czegoś o podłogę. Kiedy otworzył oczy, przerażony i pełen winy Sean pojawił się nad nim, a lampa była włączona.
Szklanka z wodą była rozbita na całej drewnianej podłodze, a kałuża z każdą sekundą powiększała się. Chwilę zajęło Christianowi zorientowanie się, co się dzieje. Kiedy to zrobił, każdy mięsień w jego ciele zamarł z przerażenia. Sean patrzył na niego! "Sean, wyłącz światło!" krzyknął mając nadzieję, że nie będzie za późno. Pokój natychmiast pogrążył się w ciemności.
"Co myślałeś?" Jęknął. Czuł, że Sean drży. – Chciałem tylko zobaczyć twoją twarz – wymamrotał. Christian słyszał grożące łzami.
„Tęskniłem za tym od tak dawna i myślałem, że odkąd już wiedziałem, kim jesteś…” „Nie, kochanie. Zasady nadal istnieją. Człowiek nigdy nie może patrzeć na anioła.
Cholera – zaklął cicho. – Może nikt tego nie zauważył. Miał nadzieję, ale wątpił, że to możliwe.
Zauważyli wszystko. Potem Christian poczuł szarpnięcie. To samo uczucie, które czuł w szpitalnej sali dwa lata wcześniej. To było to.
Chcieli, żeby wrócił. Chciał krzyczeć do nieba. „Sean” – wyszeptał ochryple, sięgając w ciemność, by dotknąć jego policzka. „Widzili.
Wołają mnie z powrotem. Christian poczuł, jak jego serce pęka na pół. Sean krzyknął i ścisnął go konwulsyjnie.
Całkowicie zrozumiał. Nie mógł znieść myśli, by puścić. Poczuł, jak mokre łzy Seana spływają po jego klatce piersiowej. Chris, nie! Powiedz im, że przepraszam.
Powiedz im, że jestem idiotą i to się więcej nie powtórzy. Błagaj… błagaj. Nie mogę cię stracić po raz drugi. Umrę.
Uścisnął Seana mocno, walcząc z uczuciem ciągnięcia, które stawało się coraz silniejsze z każdą sekundą. Miał zamiar walczyć z tym. Jedna noc czystego szczęścia nie wystarczyła. Żadne z nich nie mogło przeżyć bez drugiego W każdym razie niezupełnie. W końcu był po prostu zbyt silny.
Został wyrwany z ramion Seana. Sean upadł na łóżko szlochając nieubłaganie. Christian nie chciał niczego więcej, jak tylko podejść do niego, przytulić go i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. – Kocham cię, Sean – powiedział szybko, wiedząc, że za chwilę zniknie.
- Wrócę. Zamierzam ich przekonać, żeby pozwolili mi wrócić. Obiecuję. Sean podniósł głowę. Christian widział srebrne ślady jego łez odbijające się w świetle księżyca.
– Ja też cię kocham, Christianie – wyszeptał w odpowiedzi. "Proszę wróć. Proszę." A potem Christiana nie było.
W górę na niebie nieubłaganie ciągnięty z powrotem ku niebiosom. Poczuł tę samą panikę, którą czuł wcześniej, to uczucie, że bez względu na wszystko musi być z Seanem. Miał to naprawić. Musieli mu pozwolić.
Minęło dziesięć nieszczęsnych dni. Dni, kiedy ciemność, która napierała na niego przez ostatnie dwa lata, w końcu sięgnęła i pochłonęła go w całości. Jak mógł być tak głupi? Czy jedno piękne spojrzenie mężczyzny, którego kochał, było warte całego tego bólu? Sean żałował, że nie może go cofnąć.
Żałował, że nie może wrócić do tamtej nocy i stłumić ten szalony przypływ ciekawości, który skłonił go do zapalenia lampy. Pomyślał, że zrobi to tylko przez sekundę i nikt się nigdy nie dowie. Chciał tylko sprawdzić, czy Christian nadal wygląda tak samo. On miał.
Taki sam, a jednak piękniejszy niż kiedykolwiek. Jego skóra świeciła, prawie dobrze… anielsko w delikatnym świetle lampy. Jego włosy były lśniące i skręcone na twarzy, którą Sean kochał przez tyle lat.
To był on. Sean tak bardzo chciał się pochylić i dotknąć tej długiej znajomej twarzy, ale wiedział, że się nie odważy. Po prostu siedział w milczeniu, wciąż nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście.
Sięgał, by wyłączyć lampę, kiedy wydarzyło się coś nie do pomyślenia. Ta cholerna szklanka wody. Zapomniał o wszystkim. Teraz było po wszystkim. Wszelkie szalone szanse na szczęście, jakie miał z Christianem, zniknęły i to była jego wina.
Christian obiecał, że wróci, że będzie o nich walczył, ale co mógł zrobić? Ile razy dwoje ludzi mogło nagiąć nieugięte zasady niebios i uszło mu to płazem? Sean wspinał się po schodach, ledwo będąc w stanie stawić czoła kolejnej nocy w łóżku, które stało się jeszcze zimniejsze, odkąd Christian znowu je opuścił. Było późno. Włożył kolejny długi dzień w pracy. Cokolwiek, by spróbować odwrócić jego myśli od tego, co się wydarzyło. To było prawie tak, jakby Christian znowu umarł.
Jak powrót do pierwszych tygodni, które spędził sam na sam z bólem przecinającym go powoli jak tępe ostrze. Zrobiłby wszystko, by pozbyć się bólu. Wszystko. Zrobił coś więcej niż tylko rozważenie tego. Był tak pogrążony w czarnych myślach, że nie zauważył cienistej postaci czekającej na niego na łóżku, nie zauważył nawet lodowatego przeciągu dochodzącego z otwartych drzwi na jego pokład.
Zajęło mu to, zanim rzucił płaszcz na krzesło i ściągnął krawat i sweter, by zobaczyć, co jest przed nim. W dwie sekundy przeszedł od najczarniejszej rozpaczy do czystej radości. – Chrześcijanin! Jak? Zrobili? Nie mógł nawet wypluć całego pytania. Christian po prostu wyciągnął ramiona i przyciągnął Seana do siebie.
Czuł miłość i radość pod ich dotykiem. Ale było coś jeszcze. Czuł, że nie wszystko stracone, ale było coś, czego Christian nie chciał mu powiedzieć. - Co to jest? Czy możesz zostać? Christian podniósł głowę.
- Nie. Widziałeś mnie na ziemi i tej zasady nie można złamać. Nigdy więcej nie będę mogła z tobą tu zostać.
Serce Seana rozerwało się w jednej chwili, ale widział, że Christian nie był tak całkowicie rozbity jak on. Było więcej. – Targowałeś się z nimi, prawda? Powinien był wiedzieć, że Christian jakoś dostanie to, czego chcą.
Wyczuwał, że Christian nie chce mu powiedzieć reszty. "Co to jest?" - O Boże, Sean. Nie mogę cię o to prosić. – Christian. Zrobię wszystko, żeby być z tobą.
Nie mogę być bez ciebie. Christian wziął głęboki oddech. – Sean, mówią, że możemy być razem tylko wtedy, gdy pójdziesz ze mną – zawahał się, nie chcąc dokończyć.
Sean pocałował go, aby go zachęcić, nadzieja przepłynęła przez niego. – Musiałbyś umrzeć, kochanie – wyszeptał. "Nie mogę o to zapytać." Sean mocniej owinął ramiona wokół Christiana. Nawet się nie zawahał. - Tak.
Wszystko. - Nie! Jesteś taki młody. Masz całe życie! "Co to jest do diabła bez ciebie? Idę." "Jesteś pewny?" Głos Christiana był drżący. Sean ścisnął twarz w ciemności. Nie wiedział, czy mógł celowo dokonać projekcji swoich uczuć, ale potrzebował Christiana, by poczuł, że nie żałuje.
- Jestem pewien. Nie chcę żyć bez ciebie ani sekundy. Christian westchnął. "To musi być teraz." Sean poczuł przez chwilę strach, a potem ogarnęło go uczucie spokoju. "Jestem gotowy.
Co musimy zrobić?" "Po prostu się połóż. Ja to zrobię." Położył się i został owinięty w ciepłe ramiona Christiana. Poczucie spokoju rosło, aż migotało przez niego jak przysłowiowe białe światło. Poczuł ciepło i lekkość, a przez to stały nacisk otaczającego go ciała Christiana, który go uspokajał.
Nastąpiła chwila całkowitej ciemności, po czym Christian stanął przed nim, wyciągając rękę. Sean widział go tak zwyczajnego jak dzień, otoczonego jarzącym się światłem w ciemności pokoju. – To koniec, kochanie.
Chodźmy – powiedział i uśmiechnął się szeroko. Sean wyciągnął rękę i splótł ich palce. Odwrócił się, by zobaczyć siebie, leżącego nieruchomo i milczącego na łóżku za nim.
Nie czuł nawet chwili smutku z powodu życia, które opuszczał. To było dokładnie tam, gdzie miał być. Ze swoim aniołem.
Z Christianem. Kate Sullivan wróciła ze swojej nocnej zmiany w szpitalu, drżąc w lodowatym śniegu, który gęsto padał z nieba. Podniosła wzrok i zauważyła, że przesuwane drzwi do jednego z mieszkań jej sąsiadów były otwarte.
To było mieszkanie Seana. Ten słodki, smutny dzieciak, z którym wymieniła kilka uprzejmości, odkąd wprowadziła się rok temu. Zawsze zastanawiała się, co się stało, że był tak nieszczęśliwy.
Był uroczy, wydawał się mieć dobrą pracę i miłą przyszłość. Od czasu do czasu martwiła się o niego i poszłaby sprawdzić, co u niego, gdyby dał jej choćby najmniejszą wskazówkę, że pragnie przyjaciela. Była teraz bardziej niż zmartwiona. Szeroko otwarte drzwi wydawały się znakiem, że coś jest strasznie nie tak. Kate zostawiła swoje torby przy drzwiach wejściowych i przeszła kilka kroków do mieszkania Seana.
Z wahaniem zapukała do drzwi, po czym przekręciła klamkę, gdy nikt nie odpowiadał. Była trochę zaskoczona, że łatwo się odwróciło. Z bijącym sercem, drżąc, ruszyła do lodowatego mieszkania.
Prawie nie chciała patrzeć, ale czuła, że musi coś zrobić. Na początku nic nie było. Po prostu schludne mieszkanie, bardziej udekorowane i przytulne, niż by się spodziewała po kimś, kto wydawał się tak przygnębiony. Zauważyła na ścianie zdjęcia Seana i ładnego blondyna. Wyglądali razem tak słodko.
Zastanawiała się, czy był przyczyną całego bólu Seana. Skierowała się w stronę sypialni, mając zamiar zamknąć przesuwane drzwi, jeśli nic więcej. Sean nie chciałby wracać do domu do zamarzniętego mokrego łóżka. Kiedy skręciła za róg, prawie upadła na ziemię. Sean był tam, leżał w swoim łóżku, zimny i niebieskawy.
Jego włosy były zmarznięte, ręce spoczywały na nieruchomej klatce piersiowej. Spanikowała przez sekundę, zanim wypłynęły lata treningu. Kate podeszła do łóżka i ostrożnie sprawdziła puls, chociaż wiedziała już, że to niepotrzebne. On poszedł.
Poczuła, jak w jej oczach napływają łzy po tym chłopcu, którego prawie nie znała. Potem długo przyglądała się jego twarzy. Nie wydawał się już przestraszony ani nawet smutny. Ten wyraz skrajnej rozpaczy, który tak dobrze znała, zniknął.
Wyglądało to prawie tak, jakby się uśmiechał. Później, kiedy opisywała tę scenę innym sąsiadom, mówiła, że wydawał się prawie… no cóż, szczęśliwy. I miałaby rację. Wreszcie był….
Gdy pierwszy raz przyjechałem, miałem pomocną dłoń…
🕑 6 minuty Gej mężczyzna Historie 👁 23,560Byłem jedynakiem i wychowałem się w bardzo osłoniętej szkole. Miałem też ministra dla dziadka, który mieszkał z nami, więc stwierdzenie, że nie byłem narażony na rzeczy o charakterze…
kontyntynuj Gej mężczyzna historia seksuJon musi wybrać...…
🕑 28 minuty Gej mężczyzna Historie 👁 3,466Nathan usłyszał brzęczenie telefonu na biurku i spojrzał na wyświetlacz. Numer nie został zapisany w jego kontaktach, więc pomyślał, że to musi być Jon. Uśmiechając się podniósł…
kontyntynuj Gej mężczyzna historia seksuRozpoczyna się mój pierwszy męski związek… i prawda……
🕑 11 minuty Gej mężczyzna Historie 👁 5,983Ta historia jest faktem, a nie wymysłem mojej seksualnej wyobraźni. Mój drugi i najdłuższy czas z facetem miał miejsce na uniwersytecie, kiedy miałem dwadzieścia jeden lat. I stało się z…
kontyntynuj Gej mężczyzna historia seksu