Mieko: Katalog

★★★★★ (< 5)

Portret artysty…

🕑 50 minuty minuty Biseksualny Historie

Wielcy królowie Persji. „W mojej głowie pojawia się zdanie: Wielcy Królowie Persji”. „Co to jest? Czy to opowieść? Wiersz?”. – To nic – powiedziała. „Nic.

Tylko fraza. Tytuł.” — Dryf burzowy. Coś.

To może być coś — powiedział Dash. „Tak działają pomysły. Tak działa inspiracja, prawda? Coś niespodziewanego. Niepołączone, arbitralne. Niezakorzenione.”.

– Rozumiem – powiedziała. „Nieoczekiwanie”. – Powiedziałam, rozumiem – wyszeptała. Jej głowa leżała na jego piersi. Stamtąd widziała jedyne okno w pokoju i żaluzję z listew, a przez nie gałązki niesfornego bzu zwisające z obwisłymi białymi kępami na tle starej, sękatej, chwytającej czarnej wiśni.

Pień drzewa rozwidlał się na dwie prawie symetryczne gałęzie, jak ramiona uniesione do wiosennego nieba: błagający. Przypomniała sobie dzień wcześniej, kiedy jej własne ramiona były podobnie rozłożone, przyszpilone do łóżka, jej nadgarstki mocno ściskane w silnych dłoniach ciemnego młodzieńca z targu, który dostarczał jej zakupy. Trzymał ją szybko wyciągnięte ramiona, gdy ją pieprzył. Był szeroki i pięknie umięśniony w ramionach, barkach i klatce piersiowej.

Jego skóra przypominała jej czekoladę. Przyjrzała się jego wielkiej, przystojnej twarzy, która wznosiła się nad nią, jego białe zęby były perłową inkrustacją w ciemnej masce. Jego oczy były zamknięte, gdy wbijał i wysuwał z niej swojego grubego, twardego kutasa.

Jęknęła od siły jego pchnięć; były celowe i pilne. Kazała mu ją nakarmić. Dopiero wtedy puścił jej ramiona, by usiąść okrakiem na jej klatce piersiowej i wepchnąć swój lśniący ciemny członek między jej usta.

Powiedział, że nazywa się Rez. Dopiero w końcu zapytała go, co to jest, kiedy wszedł do jej ust. Tom wydawał się obfity i potężnie gruby, ale połknęła go bez wysiłku, chociaż później lekko ją paliło. Rez zsiadł z niej i położył się, żeby złapać oddech.

Widziała, jak gruba arteria na jego szyi drga szybko, a serce wciąż bije. Podobała jej się myśl, że jej serce bije tak mocno; Dotknęłaby się, by doprowadzić się do orgazmu, ale wiedziała, że ​​nie ma teraz z nim zbyt wiele czasu. Wyszła z łóżka, żeby wziąć szkicownik i kij do węgla drzewnego, i usiadła na krześle z prostym oparciem pod oknem, by narysować Reza. Najpierw naszkicowała go, gdy leżał.

Pracowała szybkimi, szerokimi pociągnięciami, kształtując sylwetkę. Leżąc na plecach, wyglądał jak ciało na płycie kostnicy. Przerzuciła się na nowy arkusz. Kazała mu usiąść przy zagłówku i zgiąć nogę w kolanie. Nie, druga noga.

Dziękuję. Słabe, naturalne światło jej sypialni i jego brązowa skóra sprawiły, że ciało Reza było zbiorem ciemnych, gradientowych kształtów, przylegających do siebie i nachodzących na siebie. Przerzuciła się na nowy arkusz.

Kazała mu odwrócić wzrok od jej toaletki. Jego szyja była również gruba i mocna, pokryta sznurem. Wpatrywała się w jego dużą rękę, topograficzną z żyłami, spoczywającą na jego nagim udzie. Naszkicowała rozłączone części, obrazki: odwróconą głowę i szyję, żylastą rękę, ciemną masę włosów i ciała między nogami.

Wielcy królowie Persji. To wcale nie było przypadkowe. Poranki. Poranki były na pisanie i rysowanie.

Obie czynności wymagały spokoju i koncentracji, a taka koncentracja wymagała pewnej dozy dyscypliny i wytrzymałości. Pisanie i rysowanie były stymulujące i przyjemne, dopóki nie były. Nigdy nie próbowała pisać ani rysować poza godziną lunchu, nawet jeśli nie czuła się tym zmęczona, nawet jeśli myślała, że ​​może kontynuować.

Jeśli pracowała nad tymi rzeczami, aż osiągnęła punkt zmęczenia, to psuło jej satysfakcję z tego. Czuła się zgorzkniała, wykręcona i niezadowolona z tego, co zrobiła, nawet jeśli część pracy była dobra. Jej włosy. Był czarny i bardzo gruby, bardzo gęsty, trochę szorstki i nieco niesforny.

Dash zawsze odsuwał go z jej twarzy, kiedy uprawiali seks, zaczesując go palcami. Ale nie pozwolił jej zawiązać tego krawata. Albo to znaczy poprosił ją, żeby tego nie robiła. Powiedział, że podoba mu się sposób, w jaki opadał na jej twarz, kiedy go ssała, i odgarniał go, odgarniał, raz po raz, podczas gdy ona głaskała go i lizała, a także delikatnie ssała jego główkę. Wiedziała, że ​​zaraz przyjdzie, kiedy jego ręce znieruchomiały, kiedy przestał majstrować przy jej włosach.

Popołudnia. Malowała popołudniami, po tym jak wyciągnęła ze studni poranka tyle, ile mogła. To także była koncentracja, ale odmienna: bardziej wyzwalająca, zmysłowa i namacalna w sposób odmienny od rysowania czy pisania. Za pieniądze z Biennale i wystawę w Lisson Gallery na Manhattanie kupiła pół-ranczo o powierzchni 3000 stóp kwadratowych w sielankowej dzielnicy na wzgórzach nad rzeką, wciąż na tyle blisko miasta, że ​​miała na nie widok, jeśli wspięła się na swój dach, co robiła kilka razy przed wypadkiem. Potem, za pieniądze z wypadku, zbudowała dużą pracownię-szopę na ogrodzonym północnym trawniku posiadłości; bardziej jak wolnostojący dwustanowiskowy garaż ze świetlikami i przesuwnymi drzwiami stodoły.

To tam malowała i pracowała z innymi mediami, które ją zaangażowały. Front studia miał ekspozycję południową. Kiedy było ciepło, tak jak teraz, mogła zostawić dwoje dużych przesuwnych drzwi otwartych na czas pracy. Pracowała w tych samych brudnych płóciennych tenisówkach i znoszonym malarskim kombinezonie na szelkach, których nosiła od lat, czasem z podkoszulkiem pod spodem, a czasem nie, w zależności od temperatury. Nikt tak naprawdę nie mógł zobaczyć tej części jej posiadłości, nie przechodząc podjazdem na sam koniec podjazdu.

Malarstwo było stymulujące; zawsze tak było, nigdy się nie zmieniło. Nie mogła sobie przypomnieć, czy akt twórczy podsycił jej fizyczne pragnienie, czy też pragnienie doprowadziło ją do płótna. Ale to już nie miało znaczenia, to wszystko było z kawałka.

Ruch, adrenalina, dotyk. Czasami, jeśli Dash mógł się uwolnić, wpadał po południu, kiedy malowała, i pieprzył ją. Nigdy nie uważała, że ​​to przerwa. Z zadowoleniem przyjęła to. Malowanie zawsze wprawiało ją w stan podniecenia, jak gorączka niskiego stopnia, a w chwili, gdy zobaczyła go idącego podjazdem, jej pragnienie nagle wzrosło i jedyne, o czym mogła myśleć, to mieć w sobie jego kutasa.

W większości przypadków, teraz, gdy stało się to rzeczą, często nic sobie nie mówili. Wiedziała, dlaczego się zatrzymał i wiedział, dlaczego chciała, żeby się zatrzymał. Odpinała śliniaczek kombinezonu, rozpinała guziki na biodrach, pozwalała im spaść na podłogę i pochylała się nad długim stołem roboczym przy zachodniej ścianie szopy, podczas gdy on rozpinał spodnie.

Nie potrzebowała żadnej gry wstępnej, byłaby już mokra. Jedną ręką ściągała majtki, a drugą chwytała imadło przykręcone do stołu, a Dash ją pieprzył. Pieprzył ją tak mocno, że ciężki stół zatrząsł się, a tablica narzędzi na ścianie nad nim zagrzechotała. Pieprzyłby ją tak mocno, że jej kolana zaczęłyby słabnąć i tylko jej wąska talia w jego szorstkim uścisku powstrzymałaby ją przed osunięciem się na betonową podłogę.

Czasami kazała mu wejść w jej cipkę. Czasami kazała mu strzelić swoim ładunkiem w jej tyłek lub plecy. Pieprzył ją tak mocno, że czasami nie mogła wstać od stołu przez kilka minut później, ponieważ przygniatał ją tam, przewieszony przez plecy, zdyszany, wyczerpany.

Podawała mu szmatę, pozostałość starej bawełnianej koszulki, ozdobionej plamami farby i pachnącej olejem lnianym, a on wycierał liny i krople spermy na jej tyłku. A potem, troskliwie, podciągał jej kombinezon z powrotem, bo czasami trudno jej było przykucnąć i zrobić to sama. Niektóre popołudnia. Czasami, gdy Dash nie wpadała na kilka popołudni i była całkiem pewna, że ​​zobaczy go któregoś dnia, przed wyruszeniem do studia zajęła się małymi przygotowaniami.

W te dni, pochylona nad stołem roboczym, spoglądała na niego przez ramię, przez gęstą masę niesfornych włosów i kazała mu pieprzyć ją w tyłek. Miała trzydzieści pięć lat i spała z wieloma mężczyznami, ale Dash był jedynym, któremu pozwoliła się pieprzyć w tyłek. Fantazjowała o tym podczas masturbacji i wielokrotnie używała do tego swoich zabawek.

Coś o Dasha. Oboje byli agresywnymi ludźmi, a seks między nimi mógł być surowy, ale pod tym czuła jego troskę o nią. To było na długo przed tym, zanim go przeleciała i dlatego go przeleciała. Po tym, jak Dash zerżnął jej tyłek po raz pierwszy, nie uwierzył jej, kiedy powiedziała mu, że nigdy wcześniej nie pozwoliła nikomu ją tam pieprzyć.

To wszystko było takie… nieobarczone żadnym strachem czy niepokojem. Ale to była prawda. Poszło w ten sposób, ponieważ ona tego chciała i chciała tego od niego. To było śliskie, pożądliwe i długo oczekiwane przez nią, a niezwykłe uczucie jego spermy pompującej jej tyłek wywołało orgazm, który sam w sobie był inny niż ten, którego normalnie doświadczała. A teraz nie wyobrażała sobie, by kiedykolwiek pozwoliła komuś innemu pieprzyć jej tyłek.

Chociaż wiedziała, że ​​pewnego dnia prawdopodobnie zrobi to ktoś inny. Dash nie będzie wiecznie. Poranki II. Wstałem o 6:30.

Po tym, jak uniewinniła się, wysikała, umyła twarz i spróbowała wmasować trochę rozsądku w gęste, czarne wezgłowie łóżka, zagotowała wodę na herbatę i natychmiast usiadła przy biurku, by rysować lub pisać. Żadnej telewizji, radia, telefonu czy internetu. Nie chciała niczego czytać. Była bardzo skrupulatna w unikaniu destrukcyjnego hałasu świata, zanim udało jej się przepisać na papier. Nawet drobne, przydatne fragmenty, takie jak prognoza pogody, wymagały pewnego wysiłku, by wymazać się z jej umysłu.

Zwykle siadała do pracy przy biurku w tej samej koszulce i majtkach, w których spała, z zdrową nogą podwiniętą pod siebie na krześle. Tego ranka, kiedy chłopiec Rez przyszedł z pudełkiem zakupów, zapomniała, że ​​złożyła zamówienie poprzedniego wieczoru. Była w kuchni, parząc świeży dzbanek herbaty, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Zamierzała to zignorować, ale potem sobie przypomniała. Normalnie zabrałaby pudełko przy drzwiach, ale chłopak był tak przystojny i ciemnowłosy, że poprosiła go, żeby wszedł i zabrał pudełko do jej kuchni.

Zawahał się; zastanawiała się, czy może nie wolno mu było wejść do domu klienta, ale może i tak zrobił to, kiedy zobaczył jej nogę. Po wypadku amputowano jej prawą nogę poniżej kolana, więc ostatnio nosiła protezę przez piszczel. Zwykle dobrze sobie radziła z noszeniem ciężkich lub nieporęcznych rzeczy, chociaż musiała się tego nauczyć po wypadku. Callie, jej wizytująca terapeutka, nauczyła ją tego.

Chłopiec poszedł za nią. Jej koszulka ledwo zakrywała jej tyłek. Zaprowadziła go tyłem do pośladków, prowadząc go do kuchni. Nie z naszej skromności, ale wręcz przeciwnie: chciała się upewnić, że na to patrzy. Chłopak miał gęste, czarne włosy, tak jak ona, ale w przeciwieństwie do niej, jego były delikatne, gładkie, lśniące i zaczesane do tyłu.

Był luksusowy i mokry. Później przypomniał sobie obraz gęstego, lśniącego kosmyka jego włosów opadającego na czoło, gdy pochylał się nad jej małym, smukłym ciałem, pieprząc ją: ciemna skóra jego twarzy była jedwabista jak przepocona czekolada. Kiedy tego ranka szkicowała go w swojej sypialni, Rez zapytał ją o jej narodowość.

Powiedziała mu, że jest w połowie Japonką. Nie powiedziała mu drugiej połowy. Wiedziała jednak, że to właśnie ta połowa go interesuje, ponieważ jej rysy twarzy, które stary kochanek określił kiedyś jako rozwodnioną Azjatkę. Chłopiec postawił pudełko z zakupami na kuchennej wyspie.

Na gorącej podkładce stał porcelanowy czajniczek z białej kości. Stał tam smukły, cylindryczny wazon, również biały jak kość, ze świeżymi asterami, które wycięła z łóżek wzdłuż tylnego pokładu, ciemnofioletowe kłęby na jasnozielonych łodygach. Chłopiec nie wiedział, gdzie szukać. Albo raczej wstydził się, że zagląda tam, gdzie woli: jej piersi bez stanika pod białą koszulką; jej zdrowa noga, gładka, smukła i naga prawie do pachwiny; jej sztuczna kończyna z twardym plastikowym gniazdem i nylonowym rękawem, lśniącym aluminiowym pylonem i małą gumowaną stopką.

W końcu usadowił się na jej twarzy. Zapytała go, ile ma lat. Powiedział jej, że ma dwadzieścia lat, studiuje inżynierię w college'u, pracuje na pół etatu do czasu ukończenia matury i może rozpocząć letni staż. – Chcę ci dać napiwek – powiedziała. "Moja torebka jest w drugim pokoju." Wyszedł za nią aż do wejścia i zatrzymał się, żeby tam poczekać.

Uśmiechnęła się i pokręciła głową. – Nie – powiedziała mu. "Powinieneś tu wrócić." Jouissance.

Nigdy nie czuła żadnego żalu, nieszczęścia ani depresji po wypadku. Większość z wielu możliwych innych skutków, zaczynając od śmierci na samym szczycie skali i schodząc w dół przez serię pomniejszych okropności, sprawiła, że ​​jej strata była nie tylko znośna, ale także przynosiła ulgę. Właściwie śmierć nie była najgorszym możliwym nieszczęściem, kiedy o tym myślała. Dochodząc do siebie, poczuła, że ​​ogarnia ją potężny, ale niewyraźny głód, tęsknota, która często przeradzała się w zaklęcia nagłej żarłoczności. Wydawało się to jakoś splecione z bólem.

To przychodziło i odchodziło, wydawało się, że ból jest niekontrolowany i bez schematu. A kiedy to nadeszło, jej impulsem nie było otępienie go (miała małe urządzenie, które pozwalało jej na samodzielne podawanie morfiny), ale uzupełnienie go. Krzywiąc się, podwijając szpitalną koszulę, wcisnęła obie ręce w majtki i masturbowała się wściekle, opuszki jej palców ocierały się szybko o jej łechtaczkę, jakby próbowała wytrzeć smugę z szyby, a dwa palce jej drugiej ręki pompującej i wyjmującej jej cipkę.

Doznała orgazmu, ale kontynuowała, starając się wrócić do siebie tak szybko, jak to możliwe, bez zatrzymywania się, jak atak, atak na samego siebie, próbując poczuć przyjemność, która była prawie nie do zniesienia, jak przeszywający ją ból. Sam ból przyczynił się do tego: były to czubki bata, klapsa, sutek między zaciśniętymi zębami, dwa kutasy za duże na jej drobną cipkę i ciasny tyłek, ale mimo to naciskają. Znowu przyszła, jej ciało było zimne od potu i kontynuowała.

Jej matka i ojciec przyjechali z Filadelfii. Jej młodszy brat przyleciał z Bostonu. Jej młodsza siostra, środkowa z trójki rodzeństwa, przebywała w Japonii przez kilka miesięcy w pracy, ale przyleciała z powrotem, przywożąc z Tokio 90-letnią babcię, gdy tylko dowiedziała się o wypadku.

Wszyscy zostali w domu, który niedawno kupiła. Wszyscy odwiedzali ją codziennie. Jej siostra zapytała ją, czego potrzebuje w domu. – Chcesz naszkicować? Chcesz, żebym przyniosła twoją książkę, jakieś narzędzia? – spytała Regina. Druga córka otrzymała włoskie imię w wyniku rodzicielskiego kompromisu, mimo że okazała się wyraźniej wyglądać na Azjatkę niż jej starsza siostra.

– Nie – powiedziała. „Nie chcę rysować. W mojej szafce nocnej weź Pocket Rocket”. "Mówisz poważnie?" szepnęła Regina. – Desperacko – powiedziała.

"Um… dobrze. Przyniosę jutro." – Nie – powiedziała. "Dzisiaj. Potrzebuję tego dzisiaj." "Dobra, no… zdobędę dzisiaj. Coś jeszcze?".

– Dodatkowe baterie – powiedziała. Grafomania. Rozpoczynając rehabilitację, rozwinął się u niej przymus grafomanii. Ponieważ minie kilka miesięcy, zanim będzie mogła stać i pracować przy sztalugach przez jakiś czas, zamiast tego zaczęła od studiowania ołówkiem w swoim szkicowniku.

To nie było dla niej nic nowego. Wszystko, co trafiło na płótno, zaczęło się od szkiców. Nowością w tym czasie był dla niej niepokój, który nagle poczuła, gdy po raz pierwszy kontemplowała pustą kartkę. Nieobecność, którą reprezentował, była ziewająca, ogromna. Musiała coś zrobić, cokolwiek, żeby to wypełnić.

Praca zaczęła się jako seria delikatnie renderowanych glifów, gęsto zebranych, zaczynając od środka strony i rozszerzając się koncentrycznie. Najpierw pracowała w graficie, potem przerzuciła się na pióro i atrament. Nie była pewna, dlaczego to robi.

Wydawało się, że wypływa z jej nieprzytomności. Powtarzanie rysowanego przez nią kształtu, niemal obsesyjny przymus powtarzania go, nabrały wymiaru transcendentalnego. Gdy sąsiednie i nakładające się na siebie kształty rozszerzyły się we własny większy, wzorzysty kształt, niemal poczuła, że ​​została wchłonięta w toczącą się pracę, w jej dwuwymiarowość. Tematem nie były kształty, ale sama czynność ich tworzenia: powtarzana obsesyjnie, aż cała kartka została zakryta po brzegi.

To była drobiazgowa, bliska praca. I znowu w pełni dotykowe zaangażowanie, analogowa przyjemność. Pomimo tego świata, tego życia w ogromnym, cyfrowym, wciągającym duchu, jedynymi prawdziwymi przyjemnościami były przyjemności analogowe. Zdała sobie sprawę, że kasuje też wielką nieobecność. Radość II.

Była w szpitalu przez dziesięć dni. Dużo spała w ciągu dnia, kiedy odwiedzali ją członkowie jej rodziny. Częściowo jej zmęczenie wynikało z gojenia się jej ciała, ale po części również dlatego, że spędzała sporą część nocy, jedyny czas, kiedy była sama w swoim pokoju, masturbując się wbrew falom bólu. Jej ból rozproszył się w coś mniej chronicznego, a wraz z nim zmniejszyła się potrzeba uzupełniającej stymulacji, ale nie jej pragnienie tego. Piątej nocy jej Pocket Rocket traciła na skuteczności.

Potrzebowała czegoś więcej niż tylko orgazmów na własną rękę, więc szukała ulgi w jednej ze swoich nocnych pielęgniarek, czterdziestokilkuletnim mężczyźnie z lekkim brzuchem i przystrzyżoną rudą brodą. Nie był nieprzystojny: przeciętny, ale schludny i miły. Nosił zwykłą złotą obrączkę.

Przyszedł, jak to robił co kilka godzin, by sprawdzić, co u niej, zmierzyć jej ciśnienie krwi i parametry życiowe, a kiedy zapytał ją, jak się czuje, powiedziała mu, czego chce. Jeśli był zaskoczony, był dobry w ukrywaniu tego. Utrzymywał swój cierpliwy, uprzejmy ton pielęgniarki, gdy przymocowywał ją do rękawa do pomiaru ciśnienia krwi.

Machnęła ręką, żeby palce mogły znaleźć jego fartuch, a on delikatnie położył go z powrotem na łóżku. Odsunęła prześcieradło i podciągnęła szpitalną koszulę. „Jestem naprawdę mokra” – powiedziała. "Jestem gotowy.

Dotknij. Zobaczysz." – Nie mogę tego zrobić, kochanie, wiesz o tym – powiedział, jego oczy przesunęły się po jej odsłoniętej pachwinie, lekko zacienionej przez pojawiający się narośl, ponieważ nie mogła się tam ogolić od wypadku. – Proszę – szepnęła.

„Po prostu potrzebuję twojego twardego kutasa we mnie. Po prostu pieprz mnie, aż przyjdziesz.”. Jego odpinanie mankietu do pomiaru ciśnienia krwi trzeszczało jak fajerwerki na podjeździe. „Po prostu trochę to podniosę” – powiedział i poprawił jej łóżko, żeby była bardziej wyprostowana.

Usiadła, a on ostrożnie naciągnął przód jej sukni, aby częściowo odsłonić jej klatkę piersiową. Odetchnęła gwałtownie, wyczekująco, ale on tylko ogrzał napierśnik stetoskopu o dłoń, by wsłuchać się w jej serce i oddech. Posunął ją do przodu, by słuchać jej pleców, a ona naciągnęła suknię na piersi. On tego nie dostosował. Jej piersi były pełne, okrągłe i zakończone małymi, ciemnymi sutkami.

Oparł ją plecami o łóżko, by słuchać jej serca. Zamknęła oczy i położyła rękę między nogami, zaczęła się dotykać. „Twoje ciśnienie krwi jest wyższe niż normalnie, podobnie jak tętno” – położył dłoń na jej przedramieniu. „Musisz wziąć dla mnie kilka głębokich oddechów i spróbować się teraz zrelaksować”. Jego ton był cierpliwy, a głos miękki.

– Powiedziałam ci, czego potrzebuję – wydyszała. Pielęgniarka zaczęła poprawiać przód sukni, aby zakryć piersi, a przy okazji dyskretnie nacisnęła pompkę infuzyjną, by podać dawkę środka przeciwbólowego. Niemal natychmiast zaostrzone krawędzie jej bólu i pożądania zaczęły mięknąć. Ona westchnęła. Jej ręka znieruchomiała.

Pozwoliła mu dokończyć poprawianie jej sukni. Położył chłodną dłoń na jej czole i powiedział, żeby spróbowała odpocząć. Spała krótko, a kiedy obudziła się kilka godzin później, jęcząc cicho od świeżo narastającego bólu i pożądania, jej pielęgniarka stała przy jej łóżku, ledwie widoczna w słabym świetle monitorów i oświetlonego terenu szpitala, który świeciło za jej częściowo zasłoniętymi oknami. Wpatrywał się w nią i odgarniał gęstą, ciemną plątaninę włosów z jej twarzy.

Odwróciła głowę w jego stronę i, jak poprzednio, ściągnęła przód szpitalnego johnnie. Tym razem nie próbował jej ukrywać. Zamiast tego obniżył poręcz łóżka, po czym sięgnął do jednej z jej piersi. Czuła delikatny chemiczny zapach środka do dezynfekcji rąk.

Wziął w dłonie obie jej piersi, delikatnie je objął, po czym pochylił się do niej i zaczął lizać i ssać jeden z jej ciemnych sutków. Przeciągnęła palcami po małej kopule na jego brzuchu, aż odkryła, że ​​twardość napiera na przód jego spodenek. Sięgnął do nich sam i pospiesznie szarpnął za sznurek. Odciągnęła ich przód i w dół, aż jego kutas i jądra były wolne i zaczęła powoli głaskać jego erekcję.

Jego oddech stał się szybki; dyszał na jej piersi, dyszał i ssał. Próbowała odwrócić się, przyłożyć głowę do krawędzi łóżka, żeby móc posmakować jego kutasa, objąć spieczonymi ustami wybrzuszoną, gąbczastą główkę, ale czuła się słaba i było to trudne. – Pomóż mi – szepnęła. Zostawił jej cycki, aby pomóc jej zmienić pozycję.

Ale zamiast przesunąć jej głowę na bok łóżka, ostrożnie, ostrożnie przestawił ją tak, że stała się poprzecznie, z biodrami do krawędzi. – Musimy być ostrożni – wyszeptał. – Będę cicho – powiedziała. "Nie, mam na myśli twoją nogę." Trzymał ją wysoko na jej udach, tuż pod krzywizną jej tyłka. Położył jej dobrą, lewą nogę na swoim ramieniu i odciągając jej zranioną kończynę na bok, aby ją lekko rozłożyć, przesunął się do przodu, aż głowa jego penisa dotknęła między jej nogami.

Sięgnęła w dół i poprowadziła go między usta swojej bardzo mokrej cipki i powiedziała mu: „Pieprz mnie”. Wciskał się powoli. Była drobna, miała zaledwie sto funtów i była ciasna dla wszystkich, którzy kiedykolwiek w niej byli.

Zaczęła szybko pocierać swoją łechtaczkę, już nakręcona, by dostać to, czego chciała, i mając nadzieję, że dojdzie przynajmniej raz, gdy jego kutas był w niej. – Mocniej – powiedziała. Wiedziała, że ​​nie potrwa długo, nawet będzie szedł powoli, a jeśli miałby trwać krótko, wolałaby, żeby to było szorstkie i szybkie. – Zrób to – powiedziała przez zaciśnięte zęby, mocno się pocierając.

Zamknęła oczy i skoncentrowała się na uczuciu tego sztywnego kutasa pompującego ją i wychodzącego z niej. Udało mu się zerżnąć ją cicho i systematycznie podczas jej pierwszego orgazmu, gdy przycisnęła pięść do ust i zadrżała na szpitalnym łóżku. Pomyślała, że ​​wykorzysta tę okazję, by skończyć, ale szedł dalej, ku jej zaskoczeniu, nie zmieniając tempa. Pozwoliło jej to nabrać się na drugi, jeszcze bardziej wyrazisty orgazm, bardziej stromą, bardziej niepewną wspinaczkę, i obawiała się, że może nie być w stanie osiągnąć, zanim on przyjdzie lub zmęczy się i będzie musiał zwolnić lub przestać pchać. Dopiero wtedy, dysząc i zaczynając odczuwać ból, w końcu przestał.

Znalazła się nagle, przerażająco pusta, w tym samym momencie poczuła pierwszy ciepły strumień wijący się w jej brzuchu. Otworzyła oczy i spojrzała w dół, zobaczyła go patrzącego w dół na kutasa w swojej pięści; ona też na niego spojrzała, obserwowała słabo błyszczącą głowę tryskającą ciepłym nasieniem na jej skórę. – Mogłeś zostać w domu – powiedziała.

Nic nie powiedział. Po cichu wyczyścił ją, przestawił na łóżku, poprawił jej suknię i wyszedł. Kiedy tej nocy przyszedł do jej pokoju, zachowywał się tak, jak przed ich spotkaniem.

Mówił do niej delikatnie, brał jej narządy, sprawdzał jej opatrunki, starał się ją ułożyć wygodnie. Nie wydawał się zdenerwowany ani nieśmiały. Nie dotknął jej w żaden sposób, tak jak dotykał jej wcześniej. Kiedy wyciągnęła rękę, by go dotknąć, cierpliwie ujął jej rękę i położył ją z powrotem na jej łóżku, tak jak to zrobił wcześniej.

Zastanawiała się, czy przyśniła jej się cała sprawa. Może miała. Dostawy.

Uwielbiała pracować w swoim studio w najgorętsze dni. Słońce kołyszące się na południowym niebie zalewało przestrzeń przez otwarte drzwi w stylu stodoły. Na co dzień nosiła ten sam malarski kombinezon na szelkach, różnokolorowy z tysiącem smug i plam jasnych olejów: smugami karminu i szafranu, szarej czerwieni i ochry. Pociła się, chodziła tam iz powrotem przed dużym płótnem i zerkała na nie przez dym papierosa wciśniętego między zęby.

Pot spływał jej spod pach i po żebrach; ściekało jej z gardła i spływało między piersi, które zwisały swobodnie pod spodem kombinezonu. Upuściła papierosa i zmiażdżyła go na betonowej podłodze, kiedy usłyszała, jak furgonetka dostawcza nadjeżdża z jej podjazdu. Gdy się zatrzymał, kierowca wszedł na tył furgonetki i zaczął grzebać, zanim wyszedł z pudełkiem zamówionych artykułów artystycznych, i przeszedł przez podwórko do swojego studia.

– Mieko Rossi? powiedział. Uśmiechnęła się i skierowała go w stronę stołu roboczego. Wręczył jej nieporęczny mały tablet śledzący i rysik.

Zerknęła na niego, kiedy mignęła, przyłapała go na wpatrywaniu się w to, co mógł zobaczyć na jej nagich, spoconych piersiach pod spodem jej kombinezonu. Był od niej o głowę wyższy i wyglądał, pomyślała, nieco dziwacznie w swoim mundurze z brązowej koszuli i szortów. Jego włosy były krótko przycięte; jego twarz była gładka i f od gorąca i być może czegoś innego. Zamiast oddać tablet, położyła go na stole warsztatowym i rozpięła zapięcia na śliniaczce, aby spadł jej do pasa.

Wentylator skrzynkowy huczał zza przestrzeni z głośnym, brzęczącym dźwiękiem. Kosmyki włosów, które uciekły z kucyka, zatrzepotały jej w uszach. Wzięła jedną z jego szorstkich dłoni i położyła ją na swojej piersi. – Dzisiaj jest tak gorąco – powiedziała, gdy ją pieścił, najpierw jedną ręką, potem obiema.

Znalazła klapkę jego zamka błyskawicznego i opuściła go, sięgnęła do środka i pogłaskała go przez majtki, czując, jak zaczyna gęstnieć pod jej dotykiem. Potem znalazła klapkę jego majtek i przeciągnęła przez nią jego kutasa i wyjęła zamek błyskawiczny w ciepłe, pulsujące powietrze studia. Trudno jej było przysiadać, a nawet gdyby to zrobiła, nie dałoby jej się utrzymać tej pozycji przez bardzo długi czas. Zamiast tego odwróciła się lekko na bok i pochyliła w pasie, by wziąć go do ust.

Utworzyła pierścień kciuka i palca wskazującego i przesunęła nim w przód iw tył, zgodnie z ustami, po głowie jego penisa. Kierowca odchylił się do tyłu i jedną ręką oparł się o stół warsztatowy, a drugą dalej ugniatał jedną z jej pełnych, zwisających piersi. Był w pełni wyprostowany i wyginał się w jej ustach, a ona cieszyła się uczuciem pulsowania. Jej usta i dłoń przesunęły się gładko, mocno po jego żołędzi i trzonie. Kiedy jego nogi zaczęły drżeć, zanuciła swoją aprobatę, mrucząc przyzwolenie.

Jej druga ręka była pod spodem kombinezonu, pod majtkami, palce pracowały nad jej szczeliną. Kierowca pchnął biodrami, wpychając więcej swojego penisa do jej ust; poczuła, jak gwałtownie skurczył się na jej języku, gdy chrząknął, po czym nastąpiła sekunda, która tym razem dostarczyła ciepłego, gęstego strumienia, który wypełnił pozostałą przestrzeń w jej ustach. Kontynuował chrząkanie, strzelając do spermy.

Przełykała i przełykała, ale niektóre wciąż uciekły jej z ust i opadły na betonową podłogę między jego stopami. Zmora. Doświadczenie z jej nocną pielęgniarką podczas pozostałych dni w szpitalu było upiorne i erotyczne w sposób całkowicie nieoczekiwany, a przez to jeszcze bardziej satysfakcjonujący. Tak jak podczas pierwszej nocy, dbał o nią podczas swoich zaplanowanych obchodów, sprawdzając jej funkcje życiowe, sprawdzając jej ubiór, mówiąc do niej tym samym miękkim, delikatnym tonem, przestawiając jej poduszki i pościel, by była wygodna. Zaakceptowała jego usługi i nie czyniła żadnych postępów.

Kiedy odszedł, leżała w cichej ciemności, czasami odpływając, czasami nie, aż wkrótce potem wślizgnął się do jej pokoju i, ledwie jednym słowem, uprawiał z nią jakiś seks. Drugiej nocy otworzyła oczy i zobaczyła go stojącego obok jej łóżka, powoli głaszczącego swojego wyprostowanego penisa, którego już wyciągnął z fartuchów. Przewróciła się na swoją dobrą stronę, gdy opuścił poręcz łóżka, a następnie obniżył wysokość jej łóżka, aż mógł wygodnie wsunąć swojego kutasa do jej ust. Co zrobił, wchodząc i wychodząc między jej ustami, podczas gdy ona przesuwała palcami po cipce.

Ruchanie jej ust, gdy doszła raz, dwa razy, zanim wylał swój ciężar na jej język i do gardła. Trzeciej nocy pieprzył ją tak jak za pierwszym razem, trzymając jej nogi w górze i rozkroku, gdy wsuwał się i wysuwał z niej. Tak jak poprzednio, bardzo dbał o jej kontuzję, ale pieprzył ją znacznie mocniej, jego jądra energicznie uderzały w policzki jej małego okrągłego tyłka. Tym razem z jakiegoś powodu przyszedł szybciej, opróżniając się w niej. Ale po tym, jak się wycofał, rzucił się na nią, czule ssąc jej łechtaczkę i liżąc ją do czysta.

Poliż moją cipkę wypełnioną spermą, pomyślała. Poliż to. Chciała powiedzieć to na głos, ale nie chciała naruszyć dziwnej bezsłowności tych spotkań, rozmarzonej inności tego wszystkiego. Uderzyła bardzo mocno w jego mokrą i lekko kłującą twarz, przestrzeń między jej nogami była słonawym bagnem nasion i pożądania. Czwartej nocy obudziła się z ruchu łóżka; właściwie wspiął się na nią i zaczął ją pieprzyć, gdy jeszcze spała.

Podciągnęła szpitalnego johnnie do piersi, a następnie wyciągnęła ręce do tyłu i chwyciła wezgłowie szpitalnego łóżka. Pieprzył ją powolnymi, celowymi pociągnięciami, z oczami utkwionymi w jej w większości nagim ciele, gibkim i tylko trochę mniej bladym niż prześcieradło w półmroku pokoju. Widziała tylko czubek jego głowy. Nie patrzył na jej twarz, a ona zdała sobie sprawę, że czuje w tym ulgę, bojąc się zobaczyć teraz jego oczy, obawiając się, że może dostrzec w nich przebłysk czegoś demonicznego, coś pasującego do dziwnej natury tych cielesnych odwiedzin.

Po tym, jak zmusił ją do dojścia, wysunął się i usiadł okrakiem na jej klatce piersiowej. Trzymała swoje piersi razem, by otoczyć jego zgrabne narzędzie, gdy pieprzył je do orgazmu, struny i kupki gęstego nasienia plujące spomiędzy miękkiego zacisku jej cycków i ozdabiające jej klatkę piersiową i gardło niczym nieabstrakcyjny wyraz. Następnej nocy w szpitalu, jej ostatniej, miała inną nocną pielęgniarkę, wesołą blondynkę o szerokich biodrach, która pachniała migdałami. Mimo to czekała w ciemności z bijącym sercem, myśląc, że mimo to przyjdzie do niej, wślizgnie się po rutynowej wizycie blond pielęgniarki.

Skoro każda wizyta była nieco inna, jaka będzie ta? Czy tym razem będzie pieprzyć ją w dupę? Nigdy wcześniej tego nie robiła, ale była gotowa, wiedziała, że ​​mu pozwoli, jeśli tak będzie chciał ją zabrać. Ale nie przyszedł. Nigdy więcej go nie zobaczyła. Trening chodu.

Dash była jej fizjoterapeutką w Harborlight, ośrodku rehabilitacyjnym, do którego przeniosła się ze szpitala. Pomógł jej budować siłę w stawach do czasu, kiedy można było założyć protezę pośrednią, kiedy minął obrzęk wokół miejsca amputacji i mięśnie zaczęły się kurczyć. Kiedy w końcu mogła znieść sztuczną kończynę, pomógł jej nauczyć się chodzić z nią, ćwicząc chód w taki sposób, aby jej niepełnosprawność nie mogła zostać wykryta przez jej krok.

Dash był wysoki i bardzo chudy. Miał ciało biegacza, wydawało jej się, że składa się wyłącznie z kości i ścięgien. Miał wybitne jabłko Adama. Przyciągał ją, ale nie miała żadnych planów. Miała właśnie się zrehabilitować.

Mimo to było trudno. Tak wiele ich wspólnej pracy obejmowało jego ręce na niej, delikatne, ale stanowcze, natarczywe, manipulujące, jak ręce kochanka, kogoś, kto cię zna, aranżuje cię do dawania i brania przyjemności, nacisków i podpowiedzi, które nie napotkają oporu: przewodni dotyk, który mówi: opadnij teraz na kolana, rozłóż uda… Ceniła dotyk, kontakt fizyczny. Ale umyślnie trzymała się w ryzach. Chociaż z perspektywy czasu nie pamiętała, dlaczego to zrobiła. Może obawiała się, że spanie z nim przeszkodzi jej w pracy, spowolni jej postępy.

Miała życie, do którego chciała wrócić, swoją pracę: zwłaszcza teraz, kiedy zmieniło się coś tak ważnego. Była teraz kimś innym i wiedziała, że ​​zrobi nowe i zupełnie inne rzeczy. Nie chciała też robić niczego, co mogłoby przyczynić się do jego dalszego dyskomfortu, ponieważ od samego początku było dla niej oczywiste, że był przy niej zdenerwowany. Dopiero kiedy zabrali się do pracy, zajęli się ćwiczeniami i terapiami, wydawał się bardziej spokojny.

Zapytała go, czy jest żonaty, czy ma dziewczynę. „Spotkałem się z kimś od kilku lat” – powiedział. – To poważna sprawa – powiedziała, po czym natychmiast tego pożałowała, wiedziała, jak to brzmi. "To znaczy, to miłe." — Jest stabilny — uśmiechnął się. "Niezachwiany.".

– Niezachwiany – powiedziała neutralnie, rozczarowana. Rozczarowany, ponieważ uderzyło ją to jako minimalizująca rzecz, którą mężczyźni zawsze robili, gdy byli w pobliżu atrakcyjnych kobiet. Nigdy ci nie powiedzieli, że są szaleńczo zakochani w kimś innym.

– Byłeś już wcześniej żonaty – powiedziała. "Byłem. Możesz jakoś powiedzieć, czy tylko zgadujesz?". Czterdzieści coś, widząc kogoś przez kilka lat.

Prawdopodobnie też kogoś z byłą. Nie ma pośpiechu dla was dwojga. Cieszymy się, że utrzymujecie status quo. rzecz i nie jesteś pewien, co myślisz o drugiej rundzie.".

– Nieźle – powiedział. "Całkiem blisko." Ale jego głos był płaski, bezbarwny. – Jestem zmęczona – powiedziała, mając nadzieję, że może to zostać zinterpretowane jako przeprosiny, jeśli rzeczywiście, mimowolnie, powiedziała coś, czego wymagało.

Oparła przedramiona na poręczach i skupiła tam swój ciężar. "Czy możemy teraz przestać?". — Jeszcze dwa razy w dół i z powrotem — powiedział wszystkie sprawy. „Nie mogę nie utykać, kiedy jestem zmęczona”.

– O to właśnie chodzi – powiedział i po krótkiej przerwie wziął ją za ramię i pociągnął do pozycji stojącej. Grafomania, ciąg dalszy. Rysunki glifów mnożyły się, całe duże arkusze szkicowników o niemal identycznych kształtach, narysowane do pełnego spadu. Czasami układała wypełnione arkusze w tryptyk lub czterokwadratowy wzór.

Ale to nigdy nie wyglądało dobrze, jej się to nie podobało, więc zaczęła sklejać puste strony, tworząc jeden duży arkusz. Czasami jeden długi rząd czterech lub pięciu, jak zwój. Innym razem łączyły je razem bardziej płócienne: trzy na trzy, cztery na cztery, pięć na pięć.

Wykonano ciągły wzór na całej pustej powierzchni. Większe prace były dla niej jeszcze bardziej przekonujące. Wielość tego wszystkiego była dziwna i hipnotyzująca, przypominała gorączkowy sen, ciemność w jej krwi.

Rysunki wielkoformatowe mogą zająć kilka dni, ale nigdy nie męczyła się pracą nad nimi, dopóki jeden nie został w końcu ukończony. Potem była wyczerpana, całe jej ciało bolało ze zmęczenia. Czasami po tym, jak padała prosto do łóżka, wyczerpana i poplamiona atramentem, zbyt zmęczona, by nawet zdjąć nogę i spać godzinami.

Po ukończeniu kilku wiedziała, że ​​musi zrobić kolejny krok, że musi zacząć pracę na prawdziwym płótnie, znacznie większej scenie. Stwarzało to pewne problemy logistyczne, ale ona to rozgryzła. Opieka domowa. Miała pracować z terapeutą w jej domu po wyjściu z odwyku. Chciała, żeby to był Dash, ale powiedział, że nie może, był przydzielony do placówki.

Podał jej nazwisko polecanego przez siebie terapeuty, który mógł przychodzić dwa, a może trzy dni w tygodniu, w zależności od jej postępów. Jej terapeutką domową była kobieta o imieniu Callie, blada, ładna blondynka, prawdopodobnie nie tak stara jak Dash, ale bliska. Callie pojawiła się w czymś, co sama uznała za obowiązkowy dla PT: koszulka polo, spodnie khaki i buty do biegania. Utrzymywała swoje blond włosy w kucyk, który uderzał między jej łopatki. Jej oczy były jej najbardziej pamiętną cechą, lśniący, delikatny błękit: blady, czysty i lśniący jak morskie szkło.

Callie przyjechała trzy dni w pierwszym tygodniu, kiedy jej matka nadal z nią mieszkała. Pomagała jej w ćwiczeniach i niektórych terapiach zajęciowych. Kobieta była życzliwa, cierpliwa i w przeciwieństwie do Dash wydawała się całkowicie spokojna przy sobie i jej mamie. Po pierwszym tygodniu Mieko czuła się na tyle komfortowo w nowych okolicznościach, że wysłała matkę do domu do Filadelfii.

Była wtedy połowa września, między jej hospitalizacją a odwykiem, tęskniła za latem i ubolewała nad tym, ale dni wciąż były bardzo ciepłe, nietypowe dla pory roku. Wróciła do swojej rutyny rysowania rano. W domu panowała niepokojąca cisza. Była wdzięczna, że ​​miała wizyty Callie, przynajmniej na razie.

Spędziła tak wiele tygodni z ludźmi, którzy kręcili się wokół niej dzień i noc, że odzyskana samotność była w niektórych momentach dnia niemal szokiem dla jej organizmu. A jednak jednocześnie nie wydawało się to absolutną samotnością. „Dużo spałam” – powiedziała Callie. „Dużo więcej niż kiedykolwiek.

W dni wolne czasami budzę się dopiero o dziesiątej. To trochę niepokojące”. „Nie jestem tym zaskoczony. Ta zmiana środowiska jest o wiele bardziej wyczerpująca.

Teraz jesteś sam.”. „Jestem i nie jestem” – powiedziała. – Masz na myśli chłopaka? powiedziała Callie. "Nie," zaśmiała się trochę. "Mam na myśli to coś." Sięgnęła w dół i stuknęła paznokciem w aluminiowy pylon, który był teraz jedną z jej nóg.

Siedzieli na jej wyspie kuchennej, popijając herbatę. Było tam małe, różowe pudełko piekarnicze z kilkoma żurawino-pomarańczowymi bułeczkami, które Callie przyniosła z piekarni, która, jak twierdziła, była jej ulubioną, ale żadna z kobiet nie jadła. Terapeuta przechyliła lekko głowę na bok: powiedz mi więcej.

„Prawdopodobnie pomyślisz, że jestem szalony, ale czuję się tym opiekunem. Jakby to był mój podopieczny. Ktoś go tutaj porzucił i nie miałem wyboru, jak tylko to przyjąć, a teraz jestem odpowiedzialny za opiekę dla niego. Nic nie może zrobić sam. Beze mnie po prostu tam siedzi.

Otwieram oczy rano i opiera się o krzesło przy moim łóżku i wyobrażam sobie, że czuje się smutny i samotny, i po prostu marzy o tym. obudzić się już.". – Masz rację – powiedziała Callie.

"Jesteś szalony. Chodź, zjedz bułkę. Oni też czują się smutni i samotni." Obudził ją wibrujący telefon komórkowy. Która była godzina? Poranek był pochmurny i wypełniał jej sypialnię lekkim, mysim światłem.

Odpowiedziała. "Hej, wszystko w porządku? Wszystko w porządku?" Dzwoniła Callie. – Tak – powiedziała tchniejąc, próbując oczyścić głos ze snu, ale bezskutecznie. "Jeszcze… znowu trochę zaspałem." – No cóż, tak sobie pomyślałam – powiedziała Callie.

"Po prostu cieszę się, że nic ci nie jest, zaczynałem się trochę martwić." "Czemu?" powiedziała. Była zdezorientowana. – Ponieważ jestem tutaj i dzwonię do twojego dzwonka do drzwi od dziesięciu minut – powiedziała Callie. — O cholera — powiedziała. Nie zawracała sobie głowy ubraniami ani nogą.

Po prostu użyła kul, które trzymała przy łóżku, żeby dostać się do drzwi wejściowych. – Przepraszam – powiedziała. „Czasami tracę rachubę dni”. – W porządku.

Po prostu cieszę się, że to wszystko. Terapeuta położył na stoliku w przedpokoju skórzane aktówkę, którą zawsze nosiła. Uśmiechnęła się do zaspanej, rozczochranej klientki, jej zmierzwione włosy tworzyły opadającą czarną masę.

Kule zgniatające koszulkę pod jej pachami i odsłaniające dolną połowę jej czarnych majtek. Poczuła spojrzenie terapeuty i wiedziała o tym, wiedziała, że ​​to nie było bezinteresowne spojrzenie i poczuła pewne przyspieszenie. – Przygotujmy się na dzień – powiedziała Callie. Wysunęła kule spod pach, podała je Callie i usiadła na skraju łóżka. Terapeuta oparł kule o ścianę i spojrzał na protezę kończyny opartą o stolik nocny.

Potem uklękła na podłodze przed nią i dotknęła uszkodzonej nogi. – Pozwól, że przyjrzę się wszystkim – powiedziała cicho Callie. Zbadała swoją nogę wokół kikuta, delikatnie wciskając dwa palce w skórę poniżej kolana, dotykając mięśni i tkanek. Mieko skrzyżowała ramiona i zdjęła rąbek jej koszuli, podciągając ją i zdejmując, przeczesując piersi i włosy.

Terapeuta spojrzał na nią, po czym przesunął dłonią po kolanie i udzie. – Czy ci to odpowiada? powiedziała Callie. Skinęła głową. – Minęło trochę czasu – powiedziała.

Ciało Callie było jak rzeźba, jędrne i wyprofilowane, pofałdowane w jej torsie, stonowane i proporcjonalne. Pomyślała, że ​​mógłby znaleźć się na okładce magazynu fitness dla kobiet. Przesunęła dłońmi po ramionach terapeutki, jej piersiach, po jej idealnej do reklamy brzuchu i brzuchu. Pogładziła swoje uda, najpierw twarde wierzchy, a potem wklęsłości wzdłuż wewnętrznej miękkiej skóry, napięte mięśnie i ścięgna, aż do pachwin.

– Jesteś doskonały – powiedziała. – Nie jestem idealna – szepnęła Callie. Jej oczy były zamknięte. „Nie, jest idealnie. Takie ciało kobiety widziałem tylko na zdjęciach.

Nie mogę przestać przesuwać po nim palcami wszędzie.”. „Pracuję jako osobisty trener na boku”, powiedziała cicho Callie. „Więc muszę… jestem jak moja własna reklama.

To są moje kwalifikacje. – Zwinęła się przy posągowej blondynce i zaczęła ssać jedną ze swoich piersi, gdy przeciągnęła palcami po miękkim, jasnym jodełku włosów, zanim rozchyliła ciepłe wilgotne fałdy pod spodem. – Czy mogę położyć na nim usta - powiedziała. - Tak - wyszeptała Callie i rozłożyła nogi, by pomieścić małą, ciemną sylfę pełzającą po jej ciele. Pszczoły.

- Przepraszam za środę - powiedziała Callie podczas następnej wizyty. jej podwórko: duża, ogrodzona północna część, w której później zbuduje strukturę studia, dla której już szkicowała specyfikacje. Duża część przestrzeni była zacieniona, głównie czereśnia, szarańcza i niektóre sosny, i delikatnie nachylona od w domu. Był to rodzaj terenu, do którego wciąż się przyzwyczajała, miękki i nieregularny, nieprzewidywalny.

Jej stare płócienne tenisówki były obwieszone rosą. „Nie przepraszaj” – powiedziała. „Nie mów tak, sprawisz, że poczuję się źle. Dwóch zgadzających się dorosłych i tak dalej”. „Wiem, ale ja po prostu… prawdopodobnie nie powinienem”.

księżyc jak pudrowy odcisk kciuka na porannym niebie. „Nie szukam dziewczyny ani nic. Nie mówię, że o to się martwisz, ale jeśli tak jest.”. „Nie, nie martwiłem się tym. Wiedziałem… To nie jest…".

"Może nie sprawiłem, że doszłaś wystarczająco mocno." – Przestań – powiedziała Callie. „Pięknie sprawiłeś, że doszedłem. To było cudowne. Tak ci mówiłem”.

"Ponieważ dawno nie byłem z kobietą, więc chyba trochę zardzewiały." "Zatrzymaj się!" Callie chwyciła ją mocno za ramię, mocno trzymała. – Hej, hej – powiedziała. "Ja tylko ". „Nie, dosłownie, zatrzymaj się, zatrzymaj się”, powiedziała Callie. Wskazała na ziemię bezpośrednio przed nimi.

Stado pszczół ziemnych roiło się nerwowo, wlatując i wylatując z dziury w trawie, kilka kroków od ich ścieżki. Callie zwolniła uścisk i objęła ramieniem talię. „Oto dobra okazja, aby poćwiczyć chodzenie tyłem” – powiedziała. "Powoli.". "To mogło być brzydkie.

Chyba już nie umiem biegać." Trzydzieści minut później blondynka leżała naga na łóżku, dysząc, z przedramieniem zasłaniającym oczy. Mieko podczołgał się i opadł obok niej. – Czy to było cudowne? zapytała. – Nie – wydyszała druga kobieta.

"To było… kurewsko intensywne.". Przez chwilę leżeli w milczeniu. Przesunęła lekko opuszkami palców po brzuchu, brzuchu i biodrach kobiety, śledząc kontury, spadki i wzniesienia, nieustępliwą jędrność. To ją zahipnotyzowało.

To była definicja zmysłowości, ten Braille'a o muskulaturze. – Muszę to narysować – powiedziała. "Ten?" powiedziała Callie.

"Ty.". Callie położyła dłoń na biodrze drugiej kobiety, pozwoliła jej palcami poruszyć się w dole jej tyłka. – Dash ostrzegał mnie przed tobą – powiedziała Callie. "Ostrzegałem? Co to znaczy?". "Że byłaś niezwykle piękna." "Ja nie jestem piękna.".

"Jesteś naprawdę.". - Naprawdę nie myślę o sobie w tych kategoriach. Ale przypuszczam, że to było miłe z jego strony.

Chociaż nie jestem pewien, dlaczego musiało to być sformułowane jako ostrzeżenie. Callie nic nie powiedziała. Mieko skręciła się i przycisnęła mocniej do drugiej kobiety, pozwalając sondującym palcom Callie na większy nacisk. „Przez jakiś czas byłam w związku z inną kobietą” – powiedziała Callie. "Pięć lat.".

"Ale już nie?". "Nie, już nie. Nie od kilku lat." "Tęsknisz za tym?". „Tęsknię za tą osobą, ale… To nie był normalny związek.

To znaczy nie zdrowy. Miała już partnera i zdradzała ją ze mną. Ale myślałem… naprawdę myślałem… W każdym razie.

Nie mogła przez to przejść z jakiegokolwiek powodu. Wtedy poczułem się po prostu wykorzystany. Więc zerwałem.

To była moja wielka wyprawa w związki osób tej samej płci. Ale ta część nie miała dla mnie większego znaczenia, część seksualna. To było emocjonalne. Chodziło o tę osobę. Zaśmiała się.

Nawet przedstawiłam ją rodzicom. – To poważny marker, prawda? – powiedziała Mieko. – Nigdy nikogo nie przedstawiałam moim rodzicom.

Callie pocałowała ją we włosy „Masz zabawkę?" spytała. „Coś, z czym mogę cię pieprzyć, podczas gdy cię liżę?". „Wolałabym mieć twoje palce", powiedziała Mieko i przewróciła się na plecy. Pomyślała o blondynce idealne nagie ciało. Pomyślała o swoich jędrnych piersiach, twardym okrągłym tyłku i pięknie pofałdowanych plecach i ramionach, jak powolna czysta woda płynąca po gładkich kamieniach.

Pomyślała o kutasie nocnej pielęgniarki: gorącym, natarczywym, przesuwającym się między jej własnymi piersiami, podczas gdy terapeuta w dół między jej nogami lizał i pieprzył ją palcami. Pomyślała o Callie wciskającej śliski palec w tyłek pielęgniarki, pobudzając jego spazm, jego ciepła sperma rozlewa się na klatkę piersiową i gardło. jej wzgórek łonowy, podczas gdy blondyn nadal energicznie ją lizał, dotykając jej nasieniem wrażliwa łechtaczka, gdy jej orgazm rozpoczął gorączkowy rój przez jej kończyny do punktu zapłonu jej rozpalonej cipki, pękając tam, rozżarzony. Sekretny uczestnik.

Callie powiedziała jej, że była w związku, który niedawno dobiegł końca. To była jej wina i to nie była jej wina. Będzie o tym myślała i myślała, kiedy szykowała się do dnia, kiedy brzęczała, że ​​w kuchni opróżnia zmywarkę, i bez cienia wątpliwości uświadamia sobie, że to nie jej wina. Potem zajmowała się swoim dniem, robiąc to, co zawsze robiła i nagle, w środku sesji terapeutycznej lub treningu, czuła ukłucie, jak szew w boku, który mówił, że to ty. „Byłam zadowolona z tego, jak się sprawy mają” – powiedziała.

„Myślałem, że wszystko jest w porządku. Potem chciał to zmienić, a ja nie rozumiałem dlaczego”. "Jak chciał to zmienić?".

„Chciał się ożenić”. „To duża zmiana”. „Powiedział, że nie.

Tylko formalność. Poczułem się, no cóż, jeśli to tylko formalność, o co chodzi? Nie podobało mi się to. to nic wielkiego.' Wydawało mi się to nieuczciwe. Więc czy mieszkamy razem? Czy musimy zacząć spawać razem infrastrukturę? Wspólnie ustalamy sprawy? Powiedział: „No cóż, to miałoby największy sens”. Ale to nie miało dla mnie sensu”.

"Nie dał ci żadnych wskazówek na ten temat? Masz pomysł, że to było w jego głowie?". „Żadne. Myślałem, że jesteśmy tacy, jacy zawsze będziemy. Zawsze byłam bardzo niezależna, nigdy wcześniej nie byłam mężatką. myślał, że to on będzie mniej skłonny zrobić to ponownie.

Mieliśmy dobrą, stabilną sytuację. Bez dramatu. Bez presji.

Że „nie ma łuku” i docenia to; że tak było, jak to nazwał, 'niezachwiany.' Tak twierdził.". "Niezachwiany?" powiedziała. – A więc teraz nagle pojawia się wahanie – powiedziała Callie. „Jest łuk.

Nie sądziłem, że to było w porządku dla mnie. Myślałem o tym, poważnie o tym myślałem. Ale zawsze wychodziłem z uczuciem, że zgodziłem się na to tylko po to, by go nie zawieść. To nie był wystarczający powód do czegoś takiego. - Więc zerwałeś? - spytała Mieko.

- Nie bardzo. Po prostu powiedziałem, że nie, że lubię rzeczy takimi, jakie były. Ale powiedział, że potrzebuje czegoś więcej.

– Przepraszam. – W porządku. Po prostu jestem wkurzony. Co jest lepsze niż zranienie. Mogę żyć ze wkurzonym.

Co byś zrobił?". "Nie jestem typem osoby zamężnej" - powiedziała Mieko, przesuwając dłoń po napiętym, nagim udzie kobiety. "Oczywiście". krótkie informacje na temat jej postępów i pytanie, czy nie chciałby przyjść do jej domu na lunch następnego dnia. Podała świeżego tuńczyka, którego wycisnęła w sezamie, podsmażyła i pokroiła w cienkie plasterki.

Paski grillowanego węgorza z puszki że jej babcia przysłała ją z Japonii. Jajka na twardo marynowane w soi. Czysty, złoty rosół miso z zapałkami z marchewki i bambusa.

Rodzaj lunchu, który zrobiła dla niej jej mama, gdy była małą dziewczynką. Siedzieli przy kuchennym blacie. „Wyglądasz naprawdę dobrze", powiedział. „Wciąż dużo śpię", powiedziała.

„Tak", powiedział. „To może być męczące. Ale to zniknie. Jestem pewien, że Callie ci to powiedziała.

– Tak. Była świetna. Że za umawianie mnie z nią. Nie mogłem prosić o lepszą opiekę.

– Myślę, że jest jedną z najlepszych w tym, co robi. – A więc – powiedziała. – Jestem ciekawa, dlaczego „ostrzegłaś” ją przed mną. „Ja… ja nie…" Spojrzał na swój bulion. „Chociaż nie wydaje się, żebym uważała mnie za bardzo niebezpiecznego.

O ile wiem, nie.”. „Nie ostrzegałem jej. Wspomniałem tylko, że byłaś… niezwykle atrakcyjna. I bardzo charyzmatyczny.

Potrząsnął głową. - Przepraszam. Nie wiem, dlaczego ci to powiedziała. – Po prostu wyszło.

Kilka dziewczyn siedzących na czacie. Callie też jest „niezwykle atrakcyjna”. Dlaczego mnie przed nią nie ostrzegłeś?” „Jest bardzo ładna”, powiedział. „Ale nie taka jak ty. Jesteś… piękny.

Jest w tobie coś, coś…”. „Nie mów „egzotyczny” – powiedziała. „Jeśli powiesz „egzotyczny, wbiję cię w szyję tą pałeczką”. „Cokolwiek to jest, Po prostu bardzo trudno było mi się tym nie zająć. Nie coś, do czego jestem przyzwyczajony.

Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem osobiście. – Jestem pewien, że mówisz to wszystkim jednonogim pół-Azjatkom. – Czekała, aż na nią spojrzy, ale mógł Patrzyła, jak jego jabłko Adama podskakuje, gdy przełykał.

Nerwowo otwierał i zamykał pałeczki, ale nie sięgał po jedzenie. Położyła pałeczki obok miski miso i zsunęła się ze stołka, wstała. Żebyś wiedziała — powiedziała.

— Nie jestem typem osoby w poważnych związkach. Zbyt niepewny. Chwieje się jak cholera.

Wtedy spojrzał na nią. Zastanawiała się, czy rozpoznał zapach swojej byłej dziewczyny w jej łóżku, słaby, plażowy, kokosowy zapach kremu do opalania Callie, który sączył się w jej prześcieradle od spoconych orgazmów blondyna. z poprzedniego dnia. Pomyślała, że ​​może tak, biorąc pod uwagę walenie, jakie jej dawał.

Stęknęła pod wpływem jego mocnych pchnięć. Trochę czasu zajęło jej przyzwyczajenie się do obwodu jego kutasa, zwłaszcza że nie miała nie miał w sobie prawdziwego, odkąd wyszła ze szpitala. Ale kiedy już to zrobiła, zaczął walić w nią nieproszony, jakby to był wyścig, jakby chciał ją złamać. trochę przestraszona i rozpaczliwie podniecona jednocześnie. To było wyjątkowo dobre za pierwszym razem z kimś nowym, a ona podeszła masowo, drapiąc jego umięśnione ramiona i kościste ramiona, gdy dalej ją pieprzył.

„Skończ… uh… w… moich… uch… ustach - powiedziała, wciąż ściskając jego ramiona, trzymając się, dwoje ludzi zmagających się na skraju przepaści. Wycofał się i usiadł okrakiem na jej klatce piersiowej, a ona wsparła się na niej łokciami, by wziąć śliskiego, szkarłatnego kutasa między jej usta, wciskając język w spód głowy, podczas gdy jego sperma wlewa się gęsto do jej ust, wypełniając je i zalewając jej zmysły niepowtarzalnym smakiem i zapachem, tą znajomą ziemistością, która jednak jakoś, przypomniał jej również o morzu. „Pełna informacja.

Byłem z kimś wczoraj. Mężczyzna.”. „Och. Okej." Callie całowała ją wzdłuż wewnętrznej krzywizny jej piersi. Po otrzymaniu tej informacji przerwała.

"Przepraszam," powiedziała. "Nie staram się być prowokacyjna." "W porządku. Ja tylko… Ktoś, kogo znasz?". "Tak. Ale nigdy wcześniej nie byłem.

Po prostu wydawało się to bezpieczne. Nieskomplikowane. Położyła drobną dłoń na napiętym udzie blond kobiety i delikatnie pchnęła, próbując rozsunąć jej nogi.

„Było bezpiecznie” powtórzyła, drażniąc koniuszkami palców mons jej partnerki z łóżka. „Bardzo czysto. Bardzo zdrowe. Całowanie szyi kobiety za uchem. Kogut-potrzeba.

Wiesz, że.". – Tak – westchnęła Callie. Rozłożyła nogi trochę szerzej, może udobruchana, albo chętna: dać się dotknąć. „Właściwie odniosłem wrażenie, że nie był z kimś od jakiegoś czasu”.

"Jak, pospiesznie?". - Nie, nie to. Po prostu… był tam głód.

To było… trochę smutne. Callie jeszcze szerzej rozłożyła nogi i wepchnęła cipkę w dłoń, która jej służyła. - Czy on wszedł w ciebie? zapytała. "W moich ustach." Mieko składała ślady pocałunków wzdłuż szyi partnera i wzdłuż obojczyka.

Cofnęła się i dotknęła ustami ucha Callie, wsunęła dwa palce pieszczącej dłoni w szczelinę. „Wstrzelił swój ładunek w moje usta”, szepnęła, „a połknęłam go. Wypiłam jego spermę.

Była… mmm, gruba i ciepła.”. Callie jęknęła i zgięła biodra, szarpnęła się na palcowanie, które otrzymywała, po czym odwróciła głowę na poduszce, oferując jej usta do pocałunku. Mieko włożyła w nią język i oboje wili się naprzeciw siebie, wilgotni i walczący z oddechem. – Jesteś taką dziwką – powiedziała Callie, szarpiąc się na wsuwające się i wysuwające palce.

"Wiem, że jesteś, ale kim jestem?". „Pierdolona dziwka z spermą” – wydyszała. „Pierdolona dziwka zjadająca spermę”. „Jestem gumą, a ty klejem.

Chciałabyś, żebym teraz całowała ci w usta ciepły ładunek spermy”. "Och, kurwa," kobieta wymachiwała i rzucała się. Redukcja. Przyszło jej do głowy, że Rez był pierwszą osobą, z którą była od czasu wypadku, która zauważyła jej niepełnosprawność i nie była jakimś opiekunem. Że wszyscy inni widzieli i mieli doświadczenie z rannymi.

Jakkolwiek nieumyślnie ujawniła mu swoją niepełnosprawność i nie zrobiło to żadnej różnicy. Albo nie za dużo. – Teraz wiem, kim jesteś – powiedział ciemnowłosy chłopiec, kiedy przyniósł jej następne zakupy. – Ja też wiem, kim jesteś – powiedziała.

"Nie, to znaczy… Jesteś sławny. Jesteś sławnym artystą. Wygooglowałem cię.". „A ty jesteś początkującym inżynierem.

Pieprzyłem cię”. Chłopak spojrzał na swoje stopy, jakby przerażony. – Pomożesz mi – powiedziała.

„Muszę rozciągnąć duże płótno. Osiem stóp na dziesięć stóp. I potrzebuję, żebyś zbudował dla mnie rodzaj rusztowania, po którym mogę się łatwo poruszać, abym mógł dotrzeć do każdego jego centymetra kwadratowego. Muszę na nim rysować .Muszę pracować bardzo blisko i to wszystko przesunąć.

Zapłacę ci.". "Nie musisz.". – Oczywiście, że tak. Ale porozmawiamy o tym później – włożyła jego penisa w spodnie. W mediach Res.

– Va bene, va bene – powiedział mężczyzna. „W porządku. Aspetta.”. – Zimno mi – powiedziała, przypominając sobie, jak trudno było powstrzymać jej szczękanie.

Im bardziej się starała, tym więcej paplali. Ktoś położył na nią płaszcz, który pachniał zapachami gotowania i dymem z fajki. Ktoś przytulił jej głowę. „Si, si. Aspetta, Signorina.

Była wczesna wiosna, ale wciąż było bardzo zimno, a jedyną rzeczą, jaką zobaczyła na szklistym, błękitnym niebie, był ślad pary, rozwinięty i falujący, aż zwężający się w dół do delikatnej białej linii u swego wyniosłego początku, rozciągała się przez lazurowe niebo. Ale piękny, doskonały wzór rozpraszającej się pary zebrał się: glif Boga. Kształty i linie, pomyślała. Upał i zimno.

Jezu, ojej – unosił się nad nią mężczyzna w mundurze kierowcy autobusu. „Tak mi przykro, tak mi przykro”. Ktoś wyszeptał Jezus. Ktoś odgarnął jej włosy z twarzy. „W porządku," zamknęła oczy.

"Va bene.". -fin..

Podobne historie

Mały potwór – rozdział 1

★★★★★ (< 5)

Succubus ocenia profesora college'u z interesującymi wynikami…

🕑 17 minuty Biseksualny Historie 👁 1,347

Byłem na parkingu w mercedesie Tylera, kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Zaparkował w tylnym rzędzie, ja byłam między zajęciami, a Tyler dmuchał, żeby wsadzić mi kutasa. On siedział za…

kontyntynuj Biseksualny historia seksu

Karaibski upał, część 6

★★★★★ (< 5)

Fantazja Rachel przenosi nas do miejsca, w którym nigdy wcześniej nie byliśmy…

🕑 13 minuty Biseksualny Historie 👁 1,023

Ponieważ Rachel skończyła sesję zdjęciową, była w zasadzie wolną agentką i zdecydowała się zostać jeszcze kilka dni, co było w porządku. Nasza trójka stała się czymś w rodzaju pary…

kontyntynuj Biseksualny historia seksu

Corrina

★★★★(< 5)

Opowieść narracyjna z niespodzianką…

🕑 5 minuty Biseksualny Historie 👁 2,132

Jaką osobą była Corrina? Wygląda na to, że nikt tak naprawdę jej nie znał, nawet ona sama. Niektórzy nazywali ją dziwką, chociaż nią nie była. Jedyne, co lubiła, to zabawa i…

kontyntynuj Biseksualny historia seksu

Kategorie historii seksu

Chat