Deszcz bębnił w wysokie okna przytulnej małej biblioteki na trzecim piętrze Beaulac Manor. Fredric Beaulac, właściciel posiadłości, siedział w swoim ulubionym fotelu z oparciem, z jedną nogą luźno skrzyżowaną na drugiej, kiedy czytał przy kominku, z zadowoleniem zanurzony w suchym cieple wśród zapachu starych książek. Rozległo się lekkie pukanie do drzwi i podniósł swoje ostre brązowe oczy ze swojej strony, by zobaczyć szczupłą, młodą Robertę.
Bobbie, jak ją wszyscy nazywali - bardziej pasujące imię dla kogoś o tak kipiącym, wesołym usposobieniu - była przyjaciółką Elaine, przyszłej do college'u córki Fredrica. Jej kasztanowe włosy były ściągnięte na bok, zwisające ciężkimi falami na jednym cienkim ramieniu, a jej bladoniebieskie oczy były nietypowo nieśmiałe. Fredric uśmiechnął się do niej i gestem zaprosił ją do środka, odkładając książkę. - Przepraszam, panie, zapomniałem łuku. Dziewczyna podeszła do siedzenia wciśniętego w okno wykuszowe i podniosła zapomniany smyczek do skrzypiec, na którym ona i Elaine ćwiczyły wcześniej tego dnia.
Uśmiech Fredrica rozszerzył się czule. Uznał za urocze, że po tylu latach, kiedy go znała, Bobbie nadal nazywała go „Sir”, mimo że powiedziano jej, że może nazywać go Fredric lub Freddie, tak jak robiła to reszta rodziny i personel. Nigdy nie mógł odgadnąć tej części jej ciała, ale nie przeszkadzało mu to.
To było ujmujące. Bobbie zatrzymała się w drodze powrotnej obok krzesła Fredrica, materiał jej żółtej sukienki lekko wzdychał wokół jej nóg. Jej delikatna twarz zdradzała wewnętrzne niezdecydowanie.
- Ubierasz się skąpo, jak na pogodę, czy nie jest ci zimno? Fredric spojrzał na nią z przenikliwym spojrzeniem, zauważając, jak jej policzki żywią się tym komentarzem. Zastanawiał się, co sprawiło, że stała się tak nagle nieśmiała. To wcale nie była jej natura; jej naturą było wskakiwanie do pokoju, rozjaśnianie go uśmiechem i szybkim śmiechem, przytulanie go do uścisku, a następnie wyskakiwanie z powrotem. Znowu pomyślał o tych uściskach i poczuł, jak jego członek na chwilę się porusza. Oczywiście nigdy nie tknąłby przyjaciółki swojej córki, ale to nie znaczyło, że jej ramiona owinięte wokół niego, pełnia jej piersi na jego ciele, pozostawiła go nietkniętym.
Był bardzo poruszony. I zawsze zbeształ za to entuzjastyczne organy w spodniach, tak jak teraz. Bobbie zrobił powolny krok w jego kierunku. Potem, jakby już uspokoiwszy to, co ją trapiło, podeszła do jego krzesła i wdzięcznie złożyła się na podłodze za kolana.
Jej smukłe nogi były schowane pod nią, ogień jarzył się na jedwabiu jej włosów. Jej sukienka na podłodze rozpościerała się wokół niej jak pół słońca. Położyła niepewnie dłoń na jego kolanie, wywołując kolejny błysk podniecenia. Poruszył się lekko, żeby to ukryć, ale uświadomił sobie z niewielkim zażenowaniem, że jej oczy były teraz skupione na tej części jego ciała, uważnie przyglądając się guzkowi w jego spodniach.
- Czy jest coś, w czym mogę ci pomóc, kochanie? mężczyzna zdołał powiedzieć, a jego głos z powrotem skierował jej uwagę na jego oczy. - Tak, sir - powiedziała cicho. Jej pulchna dolna warga weszła między zęby, gdy starannie dobierała kolejne słowa. Fredric czekał tak cierpliwie, jak tylko mógł.
Tak blisko niej wyczuł ślad jej perfum, unoszący się w powietrzu zapach białego bzu. To był jego ulubiony z jej kolekcji. Może wiedziała o tym i założyła go tego wieczoru z tej okazji.
Poczuł, jak jego krew przyspiesza. Jej fizyczna bliskość szybko stawała się przytłaczająca, bardziej niż zwykle. Było w niej coś poza spokojem postaci, jej uległością, gdy siedziała przy jego kolanie, co go zaintrygowało. - Cały czas cię obserwuję na padoku - powiedziała w końcu Bobbie.
Fredric był zadowolony z łagodnego tematu i westchnął cicho z ulgą, ale uczucie to nie trwało długo. - Patrzę, jak trenujesz konie - wyznała dziewczyna, spuszczając wzrok, jakby jej odwaga szybko zanikała. Ruszyła dalej, zanim całkowicie straciła nerwy.
„Jesteś taki silny, taki potężny… Tak bardzo kontrolujesz. Bardzo mistrzu”. Jej ręka opuściła jego kolano i zaczęła się wspinać.
Serce Fredrica podskoczyło, ale on pozostał nieruchomy, nasłuchując. Jego spodnie zaczęły zauważalnie namiotować. „Czasami śnię w nocy,” kontynuowała Bobbie, „że to ja kontrolujesz… że jesteś moim panem”.
Zatrzymała się, by napotkać jego spojrzenie. - Że pod swoimi rękami naginasz moje ciało do swojej woli. Zrobiłbym dla ciebie wszystko… Mistrzu. Jej ręka sięgnęła jego krocza i przez materiał jego spodni Fredric poczuł, jak jej palce owijają się wokół jego trzonu. Jęknął w duchu, przepełniony silną, nagłą potrzebą czegoś więcej, pragnieniem ujrzenia jej dokładnie takiej, jaką wyobrażała sobie pod jego mocną ręką, kierując się autorytetem, który chciał mieć nad jej ciałem.
Jakże satysfakcjonujące byłoby uzyskanie pełnego dostępu do jej ciała i korzystanie z niego według własnego uznania, przyłożenie zębów do jej delikatnych piersi, wsunięcie się głęboko w jej gorąco pulsującą dziurę… Położył kres tym myślom i wstał. To było nieprzyzwoite! Twarz Bobbie wyglądała na poruszoną. Odsunęła się blada.
„Bobbie, to dla nas niemożliwe”. Głos Fredrica utknął mu w gardle. Na próżno próbował dopasować przód spodni, żeby jej słowa wywarły na nim mniej zauważalny wpływ.
- Jesteś przyjacielem Elaine. To nie byłoby w porządku. „Proszę pana, proszę…” Wyciągnęła do niego ręce, skrzyżowała nadgarstek i błagalnie oczy. „Nie mogę.
Nie możemy. Fredric ruszył w stronę drzwi. Odwrócił się, by na nią spojrzeć, jego irytacja i bezradność z powodu sytuacji były wyraźne w jego szerokich ramionach. „Bobbie, musisz zrozumieć.
Jestem wystarczająco dorosły, by być twoim ojcem, nie wspominając o tym, że nadwerężyłoby to twój związek z moją córką. ”„ Ona nie musi wiedzieć! ”Płakała Bobbie. Jej ręce wciąż były w powietrzu.„ Chcesz to też! Nie zaprzeczyłeś! Elaine pójdzie do college'u za tydzień, będziemy mieli dużo czasu dla siebie. Proszę. Od miesięcy wiedziałem, że będziesz tym, który mi to da… ”„ Ja… muszę iść.
Deszcz pada mocniej i zamierzam sprawdzić stan koni. Fredric zostawił dziewczynę na kolanach na podłodze przy swoim ulubionym fotelu. Fredric zamknął ostatnie drzwi do boksu. Sprawdził każdego konia w swojej stajni, ledwo im przeszkadzając, gdy kręcili się sennie w swoich boksach. Przez chwilę wsłuchiwał się w deszcz i wąchał świeżo ułożone siano, ciesząc się spokojem, przeczesując dłonią ciemne, popielate włosy.
dobrze, ale nadal nie czuł, że został oczyszczony z gorąca, które go przepaliło, gdy Bobbie dotknął bezczelnego dotyku w bibliotece. „Sir…” Fredric odwrócił się gwałtownie, niedowierzając. Jego kutas pulsował buntowniczo na dźwięk jej Mentalnie nazwał siebie głupcem, że tak łatwo dał się wciągnąć tej ślicznej młodej istocie i jej ofercie. Nie wiedział, jak długo mógłby się jej opierać, gdyby kontynuowała tę grę. Nie był mężczyzną stal, był człowiekiem z ciała, pragnień, potrzeb.
Bobbie stała przed nim w przejściu, zmatowiałe i wilgotne włosy, cienki wełniany szal przylegający mokro do jej ramion po przejściu przez podwórko. Bursztynowe światło zamigotało na przewodzie nad nimi, a konie poruszyły się niespokojnie. - Przepraszam - powiedziała. Zwiesiła głowę. - Wcześniej.
To nie było moje miejsce, żeby być naprzód. Wyglądała na zagubioną. Fredric podszedł do niej, zdejmując kurtkę, by delikatnie owinąć ją wokół jej ramion, ale ona ją odepchnęła.
Mężczyzna patrzył zmieszany, kiedy zdejmowała szal i sukienkę, odsłaniając koronkowy biustonosz z cienkiej pajęczyny i stringi tak przezroczyste, że wydawały się przezroczyste od wilgoci. Dziewczyna ponownie uklękła u jego stóp, z opuszczoną głową, ciemnymi kasztanowymi włosami zasłaniającymi twarz. Jej ramiona drżały i Fredric nie mógł stwierdzić, czy to z powodu zimna, czy z obawy, że zostanie odrzucony po raz drugi. „Bobbie”. Ukląkł przed nią, chwytając ją za ramiona.
Spojrzała na niego, jej niebieskie oczy były zdesperowane i dzikie. „Bobbie…” urwał, widząc, jak jej ciemne sutki stały sztywno pod miseczkami jej stanika, przyciskając się do koronki. Jego język stał się gruby i nie mógł dokończyć tego, co zaczął mówić. Jej pierś falowała, jej skóra była zimna w dotyku. Wymówiła bezgłośnie jedno słowo, wpatrując się w jego oczy.
Proszę. Fredric spojrzał na jej kolana wciskające się w brudną podłogę, na jej kremowo gładkie ciało i gęsią skórkę, która unosiła się na jej powierzchni. Mimo to była wdzięczną istotą, gotową do absolutnej błagania.
W trakcie składania. Coś w nim pękło i zostało zastąpione nowym uczuciem, silnym uczuciem, przypływem mocy. Jego twarz stwardniała. Ta pachnąca młoda istota chciała mu się oddać, pozwolić mu zgiąć jej ciało zgodnie z jego wolą - niech tak będzie. Nie chciał, nie mógł już nic powiedzieć.
Oswajanie tej dzikiej piękności byłoby równie przyjemne, jak oswajanie dzikiego konia na padoku. Wziął garść jej jedwabistej grzywy i wstał, zabierając ją ze sobą. Zadrżała u jego boku, przestraszona, ale podekscytowana, potykając się, gdy prowadził ją za włosy na tył pustej kabiny.
Wziął linę z pobliskiego kołka, a ona jęknęła, kiedy brutalnie przywiązał jej nadgarstki do stalowego pierścienia nad jej głową na ścianie. Swoją obutą stopą rozchylił jej nogi, zauważając z głęboką przyjemnością, jak kropla perłowego płynu spłynęła po wewnętrznej stronie jej uda. Chciała tego, potrzebowała tego, tak jak on.
Podchodząc tak blisko, że mogła poczuć jego boleśnie sztywny kutas wciskający się w jej pośladki, przyłożył twarz do jej ucha. - Podoba ci się, jak włamuję konie - powiedział cicho. - Ciebie też złamię.
Bobbie jęknęła, kolejna kropla płynu podążyła tuż za pierwszym. Jej skóra była lodowata, ale nie obchodziło go to, kiedy przesuwał po niej dłonie, podążając dłońmi za krzywizną jej bioder, wygładzając płaską powierzchnię jej brzucha, spływając po aksamicie jej ud. Wrócił do jej piersi, obejmując je i ściągając w dół stanik, aby stały się gotowe na niego. Ścisnął ich pulchne krągłości na tyle mocno, że wydobyło się z nich krzyk.
„Stań twarzą do ściany, nie ruszaj się” - rozkazał i wyszedł z kabiny. Na drugim końcu stajni podniósł uzdę przeznaczoną dla małego kucyka i starą szpicrutę pana stajennego, zwisającą przy drzwiach. W pobliżu znajdowała się odpowiednia długość wodzy. Wrócił i znalazł ją dokładnie taką, jaką ją zostawił, z ramionami rozciągniętymi nad nią, nogami szerokimi.
- Dobra dziewczynka - mruknął, odkładając swoje odkrycia, aby móc pogłaskać jej szyję i klatkę piersiową, ciesząc się, jak jej sutki jeszcze bardziej zesztywniały pod muśnięciem jego dłoni. Odsunął się i obejrzał scenę, zastanawiając się, od czego zacząć. Szory.
Z kieszeni marynarki wyjął czystą chusteczkę i ukształtował ją w opaskę na oczy. Bobbie przekręciła głowę, potrząsając jej długimi włosami, kiedy próbował owinąć nimi jej oczy. Ułożył go na miejscu, a potem cofnął się i patrzył, jak próbuje to rozpracować, pocierając twarz o ramiona. - Niegrzeczna dziewczyna - zmarszczył brwi, a jej ciało instynktownie spięło się, słysząc niezadowolenie w jego głosie.
Biorąc wodze, złożył je w dłoni, zostawiając na końcu długą pętlę. Spuścił to na jej pośladki, pozostawiając jaskrawoczerwony pasek na kształtnym wypukłości jej tyłka, poniżej sznurka jej stringów. Krzyknęła, wijąc się na linie, która wiązała jej nadgarstki, ale trzymała nogi otwarte, plecy wygięte w łuk, wypychając dalej tyłek. Fredric uderzył ją jeszcze dwa razy, po czym ponownie opuścił wodze. Dyszała, opierając czoło o ścianę kabiny i nie próbowała już zdjąć prowizorycznej opaski.
Podniósł uzdę i dopasował ją do rozmiaru, który według niego będzie pasował. Przyłożył wędzidło do jej ust, a ona wzdrygnęła się nerwowo, czując zimną stal. Wydając dźwięk klikania językiem, tak jak robiłby to ze swoimi klaczami, ponownie przycisnął wędzidło do jej ust.
Bobbie zawahała się, po czym delikatnie wzięła go między zęby. - Dobra dziewczynka - powiedział cicho Fredric, uspokajająco i pogłaskał jej głowę, unosząc skórzane paski do góry i dookoła, mocując je na miejscu. Został nagrodzony kolejnym cichym jękiem, obserwując, jak zapinał klamry, jak naciskała jej klatkę piersiową do przodu, pocierając wrażliwe sutki o szorstką deskę, która tworzyła ścianę.
Był to widok bardziej podniecający niż cokolwiek, co widział wcześniej, sprawiając, że oblizał usta, niecierpliwie czekając na kontynuację, żądny więcej. Fredric stanął za nią i przesunął palcami po jej kręgosłupie. Zadrżała pod dotykiem. Pieszcząc czerwone ślady, które zrobił na jej pupie, jego dłoń wsunęła się między jej nogi i objął jej kopiec, znajdując materiał jej majtek nasączony ciepłymi sokami. Bobbie opuściła biodra, pocierając jego dłoń.
Gładził ją po plecach wolną ręką i nie było żadnego oporu, gdy odepchnął mały kawałek materiału między jej nogami na bok, aby wsunąć dwa palce w jej niecierpliwy otwór. Dziewczyna wydała przytłumiony dźwięk wokół swojego wędzidła, a jej wewnętrzne mięśnie naprężyły się mocno. Fredric nie mógł w to uwierzyć, ale ona już dochodziła.
Naciskając mocniej na jej najczulsze wewnętrzne miejsce, rozpiął spodnie i wyjął bolącego członka, którym szybko zastąpił palce. Ciało Bobbie szarpnęło się, gdy wszedł, otwierając ją. Uniosła się na palcach, żeby go pomieścić, jej głos był ochrypły, przeciągły jęk, gdy kontynuowała dochodzenie.
Fredric wbił się w nią, przekraczając granice swojej powściągliwości jej popisem. Trzymał mocno jej biodra, gdy wjechała z powrotem na niego, pożerając go swoją cipką. Przód jego spodni przemokł, a zapach jej piżma i spermy ogarnął konie, siano i wilgotną deszczową ziemię. Fredric poczuł, że jest bliski wybuchu w niej.
"Czy tego chcesz, Bobbie?" sapnął, pchając mocniej. "Naga w mojej stajni, związana jak jeden z moich koni i pieprzona jak mała dziwka, którą jesteś?" Jęknęła, gwałtownie kiwając głową. Fredric jęknął, usuwając się w ostatniej sekundzie, by rozpylić jedwabistą białą śmietankę na surowe kulki jej tyłka, głaszcząc się mocno, by wydoić do ostatniej kropli, wycierając się do czysta jej skórę. Oparła się słabo o ścianę, a on położył dłoń obok jej głowy, przygotowując się, gdy dyszał, a jej ciało było bezpiecznie schowane pod jego. Po dłuższej chwili poszedł odzyskać swoją kurtkę i jej ubranie, wracając, by uwolnić jej ręce od ściany, zdejmując przy tym opaskę.
Zanim pozwolił jej się ubrać, kazał jej uklęknąć u jego stóp. Opuściła się posłusznie i spojrzała na niego, a ładne, niebieskie oczy lśniły z uwielbienia i wyczerpania, chętne do pomocy, chętne do pomocy. Bardzo delikatnie odpiął uzdę, wyjmując kawałek spomiędzy jej ust. Wręczył jej go razem z niewykorzystanym jeszcze plonem. „Bobbie, będziesz je zabierał ze sobą za każdym razem, gdy odwiedzasz moją posiadłość” - polecił.
Wzięła je obiema rękami, a jej oczy błyszczały ze zdumienia. - Tak, sir - odetchnęła podekscytowana. - „Tak, Mistrzyni” - poprawił ją. „Tak, Mistrzu”, położyła się do łóżka i uśmiechnęła się. - Dobra dziewczynka - powiedział, po czym pozwolił jej włożyć sukienkę z powrotem i poprowadził ją z powrotem do domu, aby ogrzała się przy ogniu.
Andrew uważa, że rozmowa kwalifikacyjna jest dość wymagająca…
🕑 9 minuty BDSM Historie 👁 4,740Pracowałem jako dyrektor zarządzający w nowo powstałej firmie internetowej. Kiedy rynek spadł, nie byliśmy w stanie pozyskać kapitału. Musieliśmy rozwiązać nasze przedsiębiorstwo.…
kontyntynuj BDSM historia seksuPoddaje się przez godzinę, on sprawia, że warto…
🕑 18 minuty BDSM Historie 👁 3,034Julie położyła się na siedzeniu samochodu, zamykając oczy i relaksując się w drodze do domu. Po długim tygodniu wyjście na miasto było tym, czego potrzebowała; Jay dobrze się spisał,…
kontyntynuj BDSM historia seksuDzień z mojego życia jako niewolnik...…
🕑 15 minuty BDSM Historie 👁 4,851Westchnęła i przeciągnęła się. Wspomnienia nocy przed przebiegiem przez jej głowę. Uwielbiała sposób, w jaki czytał jej ciało i sygnalizował jak marynarz czyta mapy morskie. Nie…
kontyntynuj BDSM historia seksu